poniedziałek, 24 czerwca 2013

Katolickie metody działania


o. Jacek Woroniecki OP


Katolickie metody działania


Data publikacji: 2013-06-21 14:00

Data aktualizacji: 2013-06-21 15:00:00


Katolickie metody działania




Myśl współczesna, zdeprawowana  sentymentalizmem, indyferentyzmem i wypływającymi z nich hasłami tolerancji,  nieraz chciała widzieć w chrześcijaństwie coś słodkołzawego, paraliżującego  wszelkie przejawy czynu w życiu ludzkim; teoria niesprzeciwiania się złu,  sformułowana przez Tołstoja, była ostatnim wyrazem tego kierunku myśli, z którym  zresztą można się było wszędzie spotkać, gdzie chodziło o zajęcie zasadniczego  stanowiska wobec pewnych ciężkich i twardych konieczności życia ludzkiego. Gdy  szło o wojnę, o karę śmierci, o inkwizycję, ostatnim pokoleniom żyjącym w  atmosferze przesiąkniętej do dna egoistycznym humanitaryzmem trudno było pojąć, że nie tylko nie stoją one w sprzeczności do zasad miłości chrześcijańskiej, ale  nieraz mogą być nawet jej bezpośrednimi postulatami.
Bo i w samej rzeczy, miłość chrześcijańska  jest tą wewnętrzną, nadprzyrodzoną mocą ducha, która nami kieruje w wypełnianiu  wszystkich obowiązków naszego życia, tak iżby one odpowiadały we wszystkim świętej woli Bożej i do ostatecznego celu prowadziły. Nieraz obowiązki te mogą krzyżować wolę naszych bliźnich i zmuszać nas do zadawania im bólu, a jednak nie  wolno nam się wtedy cofać, bo nie przyjemność bliźniego winna być dla nas  decydującym czynnikiem, ale chwała Boża i dobro moralne społeczeństwa i dusz  ludzkich. Jest więc w dobrze pojętej miłości chrześcijańskiej coś mocnego, nawet  twardego, a natchniony autor "Pieśni nad pieśniami", szukając z czym by ją pod  tym względem zestawić, porównał ją ze śmiercią. "Mocne jest jako śmierć miłowanie" (Pnp 8,6). Nieraz żąda ona od nas czynów, które muszą zaboleć i pewne  zło fizyczne wyrządzić, ale to zło winno być zawsze warunkiem większego dobra,  zła dla zła wyrządzać jej nie wolno. Tu leży ta wielka różnica między metodą świata a metodą miłości. Świat, gdy wyrządza zło, czyni to dla celów egoistycznych, dla zwalczania  przeszkód, które spotyka na drodze do zaspokojenia nienawiści lub żądzy zemsty.  Miłość chrześcijańska, gdy wyrządza jakieś przemijające zło fizyczne, czyni to  dlatego, że jest ono warunkiem większego, trwałego dobra. Gdy zmuszona jest  wystąpić z mocą i ból, a nawet śmierć zadać, nie przekroczy nigdy koniecznej  miary bólu, a nawet w samym sposobie, w jaki go zada, da poznać, jak wielka  intencja dobra nią kieruje, jak wolna jest od chęci dokuczenia lub wyzyskania  dla siebie cudzego cierpienia.   W życiu świętych można by wskazać cudowne przykłady tej mocnej, druzgocącej  nieraz zło miłości. Umieli oni i inkwizycją kierować, i wojny prowadzić, i  surowo karać bliźnich, nie tylko nie przekraczając miary cierpienia, które wtedy  wolno, a nawet trzeba zadać, ale łagodząc je tym przekonaniem, które wpajali, że  we wszystkim, co robią, szukają nie siebie, nie swej korzyści lub zaspokojenia  namiętności, ale chwały Bożej i prawdziwego dobra dusz. Zapewne, że wobec zła stanowisko Tołstojowskie, nie  przeciwstawiające mu żadnego oporu, jest o wiele łatwiejsze i wygodniejsze. Łatwiej jest też zwalczać zło, dając folgę popędliwym uczuciom nienawiści i  gniewu i kierować się zasadą: "oko za oko, ząb za ząb"; łatwo wtedy na krótką metę dopiąć celu i uzyskać przewagę, ale przy zaślepieniu, jakie namiętność sprowadza, wnet traci się miarę, a z nią wszystkie uzyskane pozycje. Nienawiść tylko burzyć potrafi, do twórczej pracy na dalszą metę jest niezdolna. Metoda  miłości w walce ze złem jest o wiele trudniejsza; nic też dziwnego, że ludzkość, która rada chodzi po linii najmniejszego oporu, woli metody obojętności lub  nienawiści. Aby podług słów św.  Pawła umieć "zwalczać zło dobrem" (Rz 12,21), potrzeba całkowitego opanowania  wszystkich władz duszy przez ten pierwiastek dobra nadprzyrodzonego, jakim jest  miłość Boża. Ona jedynie jest w stanie dać nam tę miarę Bożą, która sprawi, że  nie zadamy ani krzty cierpienia więcej, niż to jest konieczne, ale też, że nie  cofniemy się przez tchórzostwo i małoduszność od zadania go tam, gdzie chwała  Boża i dobro dusz tego wymagają. Posiada ona tę cudowną własność, tak uderzającą u świętych, łączenia w sobie wykluczających się na pozór cech: twardości i  miękkości, surowości i wyrozumiałości, stanowczości i ustępliwości. Przez nią człowiek staje się "wszystkim dla wszystkich, aby wszystkich zbawić" (1 Kor  9,22), daje mu ona bowiem cudną jakąś nadprzyrodzoną zdolność przystosowywania  się do wszystkich potrzeb ludzkich, nic nie zatracając z własnej mocy  ducha. Śliczną formułkę znalazł na to bł. Jordan z Saksonii, dominikanin z XIII wieku: "Omnibus conformari  et seipsum non deformare" (Przystosować się do każdego, nie zatracając  własnej formy). Ta miłość chrześcijańska nie jest słabością, ona jest siłą, wymagającą wielkiej mocy ducha  i dlatego też tak trudno o nią na świecie. Aby posiąść jej metodę, trzeba dużo  pracy nad sobą; nic też dziwnego, że niejeden woli się chwycić łatwiejszych  metod świata. Kto jednak ją posiądzie i z jej metodami się oswoi, ten nie może  nie uzyskać z czasem ogromnego wpływu na dusze, i zwycięstwo jego jest  zapewnione.(...) O. Jacek  Woroniecki OP, U podstaw kultury katolickiej, IEN, Lublin 2002, s. 132 - 134.


Read more: http://www.pch24.pl/katolickie-metody-dzialania,15772,i.html#ixzz2X89hlHZT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pierwsza Sobota Miesiąca

  Istotą tego nabożeństwa jest wynagrodzenie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. Obrażają one Bo...