Ks. prof. Bortkiewicz: świat nie wierzy w Zwiastowanie
We współczesnym świecie Sacrum jest deptane, Pan Bóg
przestaje być Bogiem Żywym, Osobowym i dla wielu staje się zamierzchłą
ideą przeszłości. Św. Jan Paweł II często mówił o „Bogu pozaświatowym”.
Papież podkreślał, że człowiek żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Dodawał
przy tym, że nie chodzi tutaj o wyparcie się Boga, o usunięcie ze
słownika słowa „Bóg” etc. Chodzi o to, że człowiek przestaje traktować
Stwórcę jako Boga Osobowego, czego konsekwencją jest eksplozja
szyderstwa, kpiny, bluźnierstw i potwornego cynizmu – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
Czy słyszał Ksiądz profesor, co mówi tzw. ulica na temat Zwiastowania Pańskiego?
Nie słyszałem. Powiem szczerze, że zamiast słuchać tzw. ulicę
wolę wsłuchiwać się, co na temat Zwiastowania mówi nam Pismo Święte i
Magisterium Kościoła.
Pozwoli więc Ksiądz profesor, że zacytuję „głos ulicy”, a brzmi on: szkoda, że Maryja nie dokonała aborcji…
No i co ja mam Panu na to odpowiedzieć? Żyjemy w czasie, w którym
ludzie zastępują swoje emocje, swoje uczucia, a nade wszystko swoją
racjonalność szokiem, wstrząsem, zamętem. To tak jak w komunikacji –
widzimy wyraźnie, że młodzi ludzie przestają używać języka, a zamiast
niego posługują się symbolami, emotikonami, memami etc. Zamiast
zastanowić się nad poważnymi tematami część z nas po prostu wywołuje
szok i to najczęściej absurdalny i obrzydliwy szok.
Ja rozumiem, że w dzisiejszym świecie emocje
zastąpiły myślenie, a szok racjonalne argumenty i dążenie do prawdy. Ale
czy szok musi być jednoznaczny z bluźnierstwem?
Każdego dnia zostają przekraczane kolejne granice. To już nie są
granice dobrego smaku, to już nie są granice szanowania wolności
wyznania drugiego człowieka, to już nie są granice godności drugiego
człowieka – te zostały przekroczone już dawno, a teraz mamy do czynienia
jedynie z totalną eskalacją tego, co działo się już na tzw. czarnych
marszach.
Ludzie, o których mówimy chcą przekroczyć ostateczną granicę
człowieczeństwa, za którą nie ma już żadnego kroku – ani wstecz, ani
naprzód.
Ferdynand Goetel pisał wiele lat temu, że walka totalna, jak
wiadomo, opiera się na nienawiści wroga. Aby być w porządku z
nienawiścią, trzeba wrogiem pogardzać. Nienawiść ułatwia bowiem
zabójstwo, pogarda zwalnia od wyrzutów sumienia. Nienawidzony i
pogardzany wróg nie jest wart więcej od jednej kuli i nie zasługuje na
żaden ceremoniał przedśmiertny i pośmiertny. Niestety, ale
niebezpiecznie zbliżamy się do tego momentu…
Niedawno zapytałem prof. Andrzeja Nowaka o to, kiedy
ten świat zwariował, bo albo to przespałem, albo byłem w pracy i nie
zauważyłem. Krakowski historyk odpowiedział krótko: „świat zwariował w
momencie ukrzyżowania Pana Jezusa, a potem to szaleństwo jedynie
postępowało”. Zacząłem się nad tym zastanawiać i pozwolę sobie zapytać: a
może świat zwariował jeszcze wcześniej – w momencie Zwiastowania
Pańskiego?
Mamy do czynienia z ciągłością historii zbawienia. Decyzja Maryi
zawarta w słowach „Oto ja, Służebnica Pańska! Niech mi się stanie według
słowa Twego” rozpoczęła kulminacyjny moment historii zbawienia.
Święty Paweł pisze:
„I to wam jeszcze powiem: Jak długo dziedzic jest nieletni,
niczym się nie różni od niewolnika, chociaż jest właścicielem
wszystkiego. Aż do czasu określonego przez ojca podlega on opiekunom i
rządcom. My również, jak długo byliśmy nieletni, pozostawaliśmy w
niewoli żywiołów tego świata. Gdy jednak nadeszła pełnia czasu,
zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem,
aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać
przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do
serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie
jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z
woli Bożej” (Ga 4, 1-7).
Apostoł zwraca uwagę, że to była właśnie kulminacja czasu –
moment wcielenia. Dlatego właśnie klękamy, gdy słyszymy „A Słowo stało
się Ciałem”, bo jest to wydarzenie przełomowe będące podstawą naszej
wiary.
Dla nas, katolików, Zwiastowanie Pańskie to wydarzenie, które
rozpoczyna nasz powrót do Pana Boga, nasze zbawienie, nasze odkupienie.
Natomiast dla tej części świata, która jest po stronie ciemności, jest
po stronie zniewolenia przez szatana, bo nie sposób inaczej tego nazwać.
Zwiastowanie to moment, który wywołuje u nich torsję bluźnierstw i
dlatego właśnie obserwujemy aż tyle szaleństwa i prymitywnego, skrajnego
chamstwa.
Kiedy zdaniem Księdza profesora rozpoczęło się
szaleństwo tego świata najbardziej przyspieszyło? Kiedy bluźnierstwo –
coś co przez wieki było potępiane – stało się promowane? Kiedy świat
zaczął mu przyklaskiwać i lansować jako styl życia?
Nie da się wskazać konkretnego momentu, ponieważ jest to operacja
obliczona na lata. Z pewnością obecna sytuacja, to wypadkowa wielu
czynników. Z jednej strony post-modernizmu, który zabrał części z nas
poczucie pewności, poczucie wyznaczników. Z drugiej strony totalnego
relatywizmu, który odebrał wielu z nas poczucie, że istnieje dobro i
zło, że istnieje prawda i kłamstwo, że istnieje wolność i niewola, że
istnieje szacunek dla drugiego człowieka i pogarda dla niego. Waldemar
Łysiak napisał w książce „Cena” słowa, które są ilustracją współczesnego
relatywizmu: „Najgorsze nie jest to, że wszyscy oszukują. Najgorsze
jest to, że każde oszustwo ma jakieś usprawiedliwienie”…
Dzisiaj żyjemy w dobie, w której radykalny przymus nazywa się
wołaniem o tolerancję, natomiast radykalne zniewolenie jest nazywane
ekspresją tolerancji. Krótko mówiąc: świat i część ludzi oderwało się od
rzeczywistości i nie jest w stanie odróżnić dobra od zła, BA! zło jest
dla nich dobrem, a dobro złem…
Druga sprawa: jeszcze ważniejszym czynnikiem jest to, że we
współczesnym świecie Sacrum jest deptane, Pan Bóg przestaje być Bogiem
Żywym, Osobowym i dla wielu staje się zamierzchłą ideą przeszłości. Św.
Jan Paweł II często mówił o „Bogu pozaświatowym”. Papież podkreślał, że
człowiek żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Dodawał przy tym, że nie
chodzi tutaj o wyparcie się Boga, o usunięcie ze słownika słowa „Bóg”
etc. Chodzi o to, że człowiek przestaje traktować Stwórcę jako Boga
Osobowego, czego konsekwencją jest eksplozja szyderstwa, kpiny,
bluźnierstw i potwornego cynizmu.
Na marginesie dodam, że współczesny świat próbuje zniszczyć
również słowo „Bóg”. Dowiedziałem się zupełnie niedawno, że powołanym
ekspertem teologicznym w sądzie, który orzekał o profanacji archikatedry
poznańskiej w pamiętnym październiku 2020 roku, był pan prof. Tomasz
Polak, wcześniej ks. prof. Tomasz Węcławski. Nie dalej jak dzisiaj
natrafiłem na jego artykuł z 2011 roku, w którym pisze on słowo „Bóg”
małą literą zaznaczając w przypisie, że jest to „pojęcie” dużą literą w
momencie, kiedy jest ukonkretyzowane i wyraża pewną wartość. On
tymczasem w swoich poglądach religioznawczych zaprzecza nadawaniu temu
słowu jakiejkolwiek wartości.
Jaki z tego wniosek? Jeżeli słowo „Bóg” zostaje odarte z
wartości, to można na to słowo tak jak na każde inne rzucić szyderstwem,
kpiną, bluźnierstwem w sposób zupełnie dowolny.
Przez lata Polacy pokazywali sobie i światu jak
bardzo kochają Maryję – Matkę Zbawiciela, że chcą ją naśladować, że chcą
ją prosić o wstawiennictwo u Syna Bożego, że podziwiają jej decyzję w
czasie Zwiastowania Pańskiego. Co jednak będzie za 20-30 lat? Czy nadal
Polacy będą mówili, że Maryja jest naszą Matką i Królową?
Użył Pan słów „przez lata”. Moim zdaniem dalej większość Polaków
kocha Matkę Bożą, co potwierdzimy w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego,
czy w maju, kiedy znowu będziemy brać udział w nabożeństwie majowym.
Jeśli ktoś tego nie czyni, to godzi w sposób zdecydowany w swoją
tożsamość.
Ilekroć czytam fragment Ewangelii o Zwiastowaniu, to odnajduję w
nim archetyp, prawzór powołania katolickiego. Zadaniem każdego katolika
jest począć Boga w sobie i porodzić Go światu. To jest zadanie, które
dotyczy każdego z nas: najpierw począć Boga w sobie mocą Łaski Bożej.
Maryja pyta jak się to stanie. Anioł odpowiada: „Duch Święty zstąpi na
Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1, 35).
To jest działanie Boga udzielającego się człowiekowi, czyli
działanie Łaski. Możemy począć Boga w sobie, a później musimy dać Go
światu. To jest też kluczowe, że Maryja się nie dopytuje, gdzie, w
którym momencie, w jakim miejscu etc. To Pan Bóg sam wybiera czas i
miejsce!
Właśnie dlatego sądzę, że ktoś, kto dewastuje scenę Zwiastowania,
dewastuje też powołanie chrześcijańskie. Warto zapytać również: czy nie
dewastuje w ten sposób powołania ludzkiego, dlatego że Maryja jest
kwintesencją człowieczeństwa, kwintesencją piękna człowieczeństwa. Ktoś,
kto godzi w to piękno po prostu okalecza siebie i czyni siebie
szpetnym. Przepraszam, ale to po prostu widać. Kiedy spoglądamy na tych,
którzy profanują symbole i znaki wiary katolickiej to… No proszę
wybaczyć, ale po prostu to jest obrzydliwa szpetota… To jest po prostu
wylanie się jakiejś straszliwej szpetoty tak prymitywnej, tak wulgarnej,
tak chamskiej, że to urąga po prostu podstawie estetyki nie mówiąc już o
innych odczuciach. Na tym poprzestanę, ponieważ jest to niewyobrażalne i
wielu z nas nie było sobie w stanie w ogóle wyobrazić, że coś takiego
jest możliwe.
Jeżeli ktoś chciałby dziś malować jakieś stany „Inferno” według
Dantego, to nie musiałby tego robić. Wystarczyłoby, żeby sfotografował
nawet nie same akty profanacji i bluźnierstwa, tylko portrety tych
ludzi, którzy noszą w sobie znamię odczłowieczenia, które tak
straszliwie ich deformuje.
Pełna zgoda, Księże profesorze. Dodam tylko, że w
mojej ocenie bardzo często mamy do czynienia z pięknymi kobietami,
przystojnymi mężczyznami, którzy sami specjalnie albo malują się, żeby
wyglądać jak słudzy zła, albo specjalnie wykrzywiają twarze, żeby
wzmocnić wizualnie swój antykatolicki przekaz… Tylko po co? Co oni chcą
tą brzydotą, tą wulgarnością udowodnić?
Czasem zastanawiam się, czy po prostu ci ludzie nie chcą zwrócić
na siebie w jakiś sposób uwagi. Próbuję dostrzec w nich jakąś krzywdę
zawinioną czy niezawinioną, którą w sobie niosą i rozpaczliwie wołają o
zauważenie. Problem w tym, że jest to wołanie bezsensowne… To jest
wołanie o zauważenie i przygarnięcie przez zło, które nigdy nie tworzy
wspólnoty, tylko odtrąca człowieka.
Ci ludzie zarazem ignorują Tego Jedynego, który jest w stanie
pochylić się nad każdym człowiekiem – czy to pięknym; czy brzydkim; czy
to sprawnym, czy upośledzonym. Tym Jednym, który nie potrzebuje jakiegoś
znaku, jakiegoś piętna, które konkretnego człowieka wyróżni z tłumu. On
po prostu – Jezus Chrystus – jest w stanie dostrzec i dostrzega każdego
człowieka i nad nim się pochyla.
Czasem właśnie w ten sposób próbuję spojrzeć na tę sytuację, ale
tak czy inaczej: czy ci ludzie czynią to w sposób świadomy czy
nieświadomy i sami się oszpecają; czy ci ludzie z własnej woli sami
przekształcają się w kierunku szpetoty… To w ostatecznym rozrachunku nie
ma znaczenia. Ważne jest to, że niezależnie od ich intencji mamy do
czynienia ze swoistym wyznacznikiem – ludzie może nie urodziwi, ale
będący blisko Boga są przepełnieni jakimś pięknem duchowym, które często
jest wręcz fizycznie dostrzegalne, natomiast z drugiej strony
obserwujemy coś wrednego i szpetnego…
Hasło: „Szkoda, że Maryja nie dokonała aborcji”, to
tylko jedno z haseł tzw. ulicy, które ma wykpić i w sposób bluźnierczy
odnosić się do Zwiastowania Pańskiego. Drugie hasło ulicy mówi: „Pan
Jezus też miał dwóch ojców”…
Znowu musielibyśmy wrócić do kwestii przekraczania granic. Z
drugiej jednak strony, w mojej ocenie, musimy być świadomi tego, że
nasze przepowiadanie o Panu Bogu wymaga precyzji, że nie możemy tego
trywializować, zwłaszcza dzisiaj.
Dlatego, kiedy mówimy o Tajemnicy Trójcy Świętej, o Ojcostwie
Boga, o Synostwie Jezusa Chrystusa musimy to czynić w sposób precyzyjny i
adekwatny do możliwości zrozumienia tej tajemnicy, która zostaje nam
dana.
Czasem niestety niepokoję się, że takie próby pseudo nowej
ewangelizacji, które próbują wejść w język współczesny, próbują się
posługiwać obrazami współczesnymi niestety zyskują właśnie taki
pokraczny odbiór jak ten, który Pan redaktor wywołał. Albo będziemy
mówili konkretnie i zrozumiale, albo sami będziemy wystawiać się na
ataki, kpiny i bluźnierstwa.
Trzecia kwestia. Ulica mówi: „Przecież to niemożliwe,
żeby kobieta od tak zaszła w ciążę”. Mówią to ludzie, którzy promują
np. produkcję ludzi w tzw. sztucznych macicach już nawet bez udziału
kobiety…
No cóż… To pokazuje, że część z nas nie chce przyjąć tego, co
zostało nam dane przez Boga w sposób realny i taki, który posłużył
naszemu zbawieniu, natomiast próbują sami stawiać się w miejscu Boga.
Ileż było takich prób w naszej historii? Chyba nikt nie byłby w
stanie tego policzyć. Pewne jest jedno: stawianie się człowieka w
miejscu Boga zawsze kończy się tragicznie, tak jak miało to miejsce w
Raju, tak jak miało to podczas budowania wieży Babel, tak jak kiedy
Aleksander Macedoński, Napoleon Bonaparte, Adolf Hitler ogłosili się
bogami.
Przypomnę drobny, ironiczny fragment Księgi Rodzaju, kiedy ludzie
budowali wieżę sięgającą nieba. Kiedy prace zbliżały się do końca Pan
Bóg zszedł z nieba na ziemię, żeby dostrzec ten gigantyczny wysiłek
człowieka. Wieża Babel była tak gigantyczna dla ludzi, że aż
niezauważalna dla Pana Boga. To jest najlepsza ilustracja wysiłków
ludzi, którzy chcą stać się bogami, bożkami etc.
Kiedy dzisiaj obserwujemy te bardzo niepokojące zjawiska
biotechnologiczne musimy ponownie odczytywać przesłanie, które wiąże się
ze Zwiastowaniem Pańskim w sposób najprostszy z możliwych: Bóg jest
dawcą życia! Bóg jest tym, który przychodzi na świat, aby człowieka
ocalić! Jesteśmy powołani tak jak Maryja do tego, aby począć Boga w
sobie! Ona to zrobiła w sposób fizyczny, a my musimy to zrobić w sposób
duchowy, ale na tyle skutecznie, żebyśmy byli w stanie dać Boga światu,
dać ludziom. Tym bardziej, że współczesny świat dzisiaj potrzebuje Boga w
sposób o wiele bardziej dramatyczny niż w czasach wcielenia Jezusa
Chrystusa!
Jak w związku z tym przekonać, przede wszystkim
młodych ludzi, do tego, że potrzebują Boga, że Zwiastowanie to nie jest
żadna bajka, tylko Prawda Objawiona etc.?
Niedawno rozmawiałem z nauczycielami kończącymi podyplomowe
studia etyki dla nauczycieli. Mówiliśmy m.in. o doświadczeniach
związanych z chorobą, cierpieniem i przekazywaniem tych tematów
młodzieży. Wśród tych ludzi zdarzają się, tak jak każdemu z nas,
sytuacje czy to jakiejś tragicznej choroby, czy śmierci kogoś bliskiego.
To jest bardzo dramatyczna okazja, ale jednak trzeba wtedy uświadamiać,
że człowiek ma jedno życie, a nie nieskończoną ilość jak w grze
komputerowej. Że temu życiu trzeba nadać sens.
Musimy robić to co jest naszym jedynym realnym środkiem – musimy
się zaangażować w postaci żywego świadectwa, żywej modlitwy, rzetelnej
katechezy, pięknej liturgii. Musimy pokazywać, że obecność Boga, jest
obecnością żywą, że Bóg nie jest poza światem! Jestem głęboko
przekonany, że wielu z nas, którzy uczestniczymy we Mszy Świętej może
doświadczyć, doświadczało i doświadcza takich sytuacji, w których Żywa
Obecność Boga jest wręcz namacalna. To jest naprawdę jedyna droga, bo w
ostatnim czasie okazało się, że nie przekonamy argumentami, nie
przekonamy wykładami na Tik-Toku czy Instagramie drugiej strony. To nie
jest to! Nie tędy droga! Pan Bóg i jego tajemnica nie da się zamknąć w
15-sekundowym tańczeniu dla Niego opublikowanym w mediach
społecznościowych. Tajemnicę Boga trzeba przeżywać! Tajemnicę Boga
trzeba doświadczać! Do tego potrzeba czasu, zaangażowania, dobrej woli,
cierpliwości i wsparcia. Tylko tyle i aż tyle…
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek
Kościół nie może być zdany na łaskę większości, jakie by one nie były, a tym bardziej, gdy chodzi o grupy i siły, które chciałyby obalić jego naturę i doktrynę – stwierdził kardynał Robert Sarah. W dniach od 5-11 marca wygłosił on w Ars rekolekcje wielkopostne dla duchowieństwa.
W swoich rozważaniach pochodzący z Gwinei purpurat poruszył kilka tematów, głównie natury duchowej. Podkreślił, że krzyż, Eucharystia i Maryja Panna muszą znajdować się w centrum życia każdego ochrzczonego. Bez Eucharystii katolik nie może żyć swoją wiarą. Poruszył także aktualną sytuację Kościoła. Przypomniał, że Pan Jezus nie założył Kościoła po to, by rozwiązywać problemy społeczne, klimatyczne, ekologiczne, czy związane ze zjawiskiem masowej i niekontrolowanej imigracji. Kościół nie jest też organizacją pozarządową ani czysto ziemską, będąc Mistycznym Ciałem Chrystusa, Jego świętą i niepokalaną Oblubienicą.
Nie wymieniając otwarcie sytuacji w Niemczech zwrócił uwagę na negatywnie skutki, do których mogą prowadzić pewne procesy. Kościół bowiem – przypomniał były prefekt Kongregacji Kiltu Bożego i Dyscypliny Sakramentów nie wymyśla siebie poprzez zjazdy, konferencje, debaty, nieformalne spotkania, wywiady w mediach, a nawet synody, których porządkiem obrad jest reforma jego zasadniczych struktur. Jako święty, katolicki i apostolski nie może być zdany na łaskę większości w najszerszym tego słowa znaczeniu. Tym bardziej, jeśli takie większości opowiadają się za zmianami niezgodnymi z naturą Kościoła, będąc w istocie wyrazem ideologii lub instynktów promowanych przede wszystkim przez grupy nacisku kierujące się interesami niezwiązanymi z doktryną. Kardynał, Sarah wyraźnie odniósł się do kwestii celibatu kapłańskiego, który jak zauważył, ma pochodzenie apostolskie i nie może być w żaden sposób kwestionowany.
KAI
https://pch24.pl/kard-sarah-pan-jezus-nie-zalozyl-kosciola-po-to-by-rozwiazywac-problemy-spoleczne-klimatyczne-ekologiczne-czy-zwiazane-z-imigracja