środa, 22 lutego 2023

 

Dokładnie 92 lata temu Chrystus poprosił o namalowanie niezwykłego obrazu

 Dokładnie 92 lata temu Chrystus poprosił o namalowanie niezwykłego obrazu

W niedzielę 22 lutego 1931 roku w celi klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, znajdującego się przy Starym Rynku w Płocku rozpoczęła się niesamowita historia zupełnie niezwykłego obrazu, który znany jest dziś na całym świecie.

Oto jak niecodzienną genezę powstania obrazu opisała w swym duchowym „Dzienniczku” św. Faustyna Kowalska, będąca wówczas niespełna 26-letnią zakonnicą przebywającą od kilku miesięcy w płockim klasztorze:

Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w śmierci godzinie. Ja sam bronić jej będę jako swej chwały”.

Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego został namalowany w Wilnie w 1934 roku pod okiem samej Siostry Faustyny w pracowni Eugeniusza Kazimirowskiego, a wystawiony do publicznej czci po raz pierwszy w Ostrej Bramie w 1935 roku. Od tego czasu powstało wiele obrazów.

Najbardziej znany jest łaskami słynący obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły z kaplicy klasztornej Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Obraz ten powstał pod okiem krakowskiego kierownika duchowego Apostołki Bożego Miłosierdzia – o. Józefa Andrasza SJ, który poświęcił go w święto Miłosierdzia 16 kwietnia 1944 roku.

Właśnie na tym wizerunku spełniły się słowa Jezusa wypowiedziane do Siostry Faustyny przy pierwszym objawieniu: Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Przed tym obrazem modlą się obecnie wierni z całego świata.

ren/św. Faustyna Kowalska "Dzienniczek"

Dziś 22 lutego w „środę popielcową” jest kolejna rocznica objawienia światu Obrazu Najmiłosierniejszego Zbawiciela – „Jezu Ufam Tobie”.

 

Dziś 22 lutego w „środę popielcową” jest kolejna rocznica objawienia światu Obrazu Najmiłosierniejszego Zbawiciela – „Jezu Ufam Tobie”.

Dzięki łasce Bożej dozyliśmy następnego w naszym życiu Wielkiego Postu, w którym poprzez pokutę i modlitwę możemy przygorować się na kolejną Wielkanoc, w tym czasie szczególnie prośmy Boga o Miłosierdzie dla świata, aby nasz Ojciec w Niebie ulitował się i zachował nas od wielkiej kary.

Z „Dzienniczka” św.siostry Faustyny Kowalskiej:

„22 lutego 1931r. Płock.
Wieczorem, kiedy byłam w celi ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. – Po chwili powiedział mi Jezus: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, Ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie” (Dz.47)

Pan Jezus do św.Faustyny:
„Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła Miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie.”(Dz.327)
„Dziecię Moje, życie na ziemi jest walką, i to wielką walką o Królestwo Moje, ale nie lękaj się, bo nie jesteś sama. Ja cię wspieram zawsze, a więc oprzyj się o ramię Moje i walcz, nie lękając się niczego. Weź naczynie ufności i czerp ze Zdroju Żywota nie tylko dla siebie, ale i pomyśl o innych duszach, a szczególnie o tych, którzy nie dowierzają Mojej Dobroci.”(Dz.1488)

„Witaj, Najmiłosierniejsze Serce Jezusa,
Żywy Zdroju wszelkich łask,
Jedyne schronienie i ucieczko nasza,
W Tobie mam nadziei blask.

Witaj, Najlitościwsze Serce Boga mojego,
Niezgłębiona żywa Krynico Miłości,
Z której tryska życie dla człowieka grzesznego,
I Zdrój wszelkiej słodkości.

Witaj, otwarta Serca Najświętszego Rano,
Z której wyszły Miłosierdzia promienie
I z której czerpać życie nam dano,
Naczyniem ufności jedynie.

Witaj, Dobroci Boża niepojęta,
Nigdy nie zmierzona i nie zgłębiona,
Pełna Miłości i Miłosierdzia, lecz zawsze Święta,
A jednak jesteś, jak dobra matka, ku nam pochylona.

Witaj, Tronie Miłosierdzia, Baranku Boży,
Któryś za mnie życie złożył w ofierze,
Przed którym się codziennie ma dusza korzy,
Żyjąc w głębokiej wierze.”
(Dz.1321)

Środa Popielcowa - idealny początek Nowenny Pompejańskiej

 

Właśnie dziś zacznij odmawiać Nowennę Pompejańską - wspaniałą, wielką modlitwę Kościoła świętego, z której pomocą możesz doznać wewnętrznej przemiany, otworzyć się na głos Boga i doznać wielu łask.

Dlaczego warto zacząć właśnie dzisiaj?

Otóż jeśli rozpocznie się ją w Środę Popielcową, wówczas skończy się ona w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, czyli dokładnie 54 dni później. Trudno sobie wyobrazić okres, po którym można by się spodziewać bardziej obfitego wylewu Bożej łaski niźli podczas sześciu tygodni Wielkiego Postu, przebogatych dni Wielkiego Tygodnia oraz dni Oktawy Zmartwychwstania Pańskiego wraz z Niedzielą Miłosierdzia Bożego.

***

Nowenna pompejańska zwana jestnowenną nie do odparcia z tego powodu, ponieważ Matka Boża dała obietnicę, że każdy, kto odmówi przez 54 dni różaniec modląc się o konkretną łaskę, ten ją otrzyma.Objawienie Matki Bożej z tą obietnicą zostało opisane przez bł. Bartola Longa i możesz przeczytać je tutaj.
Nowenna pompejańska jest to nowenna różańcowa – przez każdy dzień nowenny po prostu odmawiamy różaniec z dodatkową modlitwą.Jeśli potrzebujesz pomocy – módl się tą nowenną! Zaproś do tej modlitwy innych! Podziel się otrzymanymi łaskami!

Jak odmawiać nowennę pompejańską?

Przede wszystkim mylące może być to, że nowenna kojarzy się z dziewięcioma dniami modlitw. W przypadku nowenny pompejańskiej jest inaczej: odmawiamy ją przez 54 dni. Dlaczego? – Wzięło się to stąd, że Matka Boża poleciła odmówić trzy nowenny dziękczynne i trzy błagalne. W sumie daje to 6 nowenn po 9 dni, a więc 6 x 9 = 54. Jednak dla uproszczenia te 54 dni nazywamy po prostu nowenną pompejańską.

Cała nowenna pompejańska trwa więc 54 dni i dzieli się na dwie części po 27 dni. Nazywamy je częścią błagalną i dziękczynną. Aby się nie pogubić, warto zaznaczyć sobie w kalendarzu dni trwania nowenny – datę rozpoczęcia i zakończenia.

Nowennę pompejańską odmawiamy w jednej intencji przez cały czas jej trwania. Nie wymieniamy listy intencji, ale jedną, najlepiej precyzyjną i konkretną prośbę.

Różaniec – czym jest i jak się na nim modlić?

Każdy widział różaniec, lecz nie każdy umie się nim posługiwać. Zatem przypomnijmy ogólne założenia, o co pyta wiele osób nie znających zbyt dobrze różańca.

Reklama
  1. Różaniec składa się z trzech części (radosna, bolesna i chwalebna). W 2002 r. Jan Paweł II dodał część światła, której nie musimy odmawiać w nowennie pompejańskiej (chociaż warto! –  więcej…).
  2. Każda część różańca liczy 5 tajemnic – wymienione są one niżej.
  3. Z kolei każda tajemnica to jedna dziesiątka różańca. Tajemnice te rozważamy modląc się na danej dziesiątce.
  4. Tak więc policzmy: 3 części x 5 tajemnic daje 15 dziesiątek do odmówienia codziennie w nowennie pompejańskiej.

A teraz po kolei, nowenna pompejańska krok po kroku przez 54 dni. 

  1. Najpierw żegnamy się znakiem krzyża.
  2. Potem podajemy intencję i mówimy: „Ten różaniec odmawiam na Twoją cześć, Królowo Różańca świętego”.
  3. Teraz czas na modlitwy początkowe różańca (Wierzę w Boga, Ojcze nasz, 3 Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu) – odmawiamy jeden raz, na początku nowenny w danym dniu.
  4. Następnie odmawiamy różaniec – piętnaście tajemnic.UWAGA! Nie trzeba ich odmawiać na raz, można podzielić np. tak, ze rano modlimy się tajemnicami radosnymi, w południe tajemnicami bolesnymi, a wieczorem – chwalebnymi.
  5. Po skończeniu każdej części różańca modlimy się krótką modlitwą (błagalną lub dziękczynną) – są one wymienione niżej.
  6. Na samym końcu modlimy się modlitwą „Pod Twoją obronę” oraz trzy razy z ufnością i wiarą mówimy: „Królowo Różańca świętego, módl się za nami!”

Modlitwy błagalne i dziękczynne w nowennie pompejańskiej

Modlitwy końcowe w trakcie części błagalnej – modlimy się tą modlitwą przez pierwsze 27 dni nowenny.

Pomnij o miłosierna Panno Różańcowa z Pompejów, jako nigdy jeszcze nie słyszano, aby ktokolwiek z czcicieli Twoich, z Różańcem Twoim, pomocy Twojej wzywający, miał być przez Ciebie opuszczony. Ach, nie gardź prośbą moją, o Matko Słowa Przedwiecznego, ale przez święty Twój różaniec i przez upodobanie, jakie okazujesz dla Twojej świątyni w Pompejach wysłuchaj mnie dobrotliwie. Amen.

Modlitwy końcowe w trakcie części dziękczynnej – modlimy się tą modlitwą przez drugie 27 dni nowenny.

Reklama

Cóż Ci dać mogę, o Królowo pełna miłości? Moje całe życie poświęcam Tobie. Ile mi sił starczy, będę rozszerzać cześć Twoją, o Dziewico Różańca Świętego z Pompejów, bo gdy Twojej pomocy wezwałem, nawiedziła mnie łaska Boża. Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś. O ile zdołam będę rozszerzać nabożeństwo do Różańca Świętego, wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja, grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się udawali. O, gdyby cały świat wiedział jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie. Amen.

Tajemnice różańcowe w nowennie pompejańskiej

Część pierwsza — Tajemnice Radosne

  1. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
  2. Nawiedzenie świętej Elżbiety
  3. Narodzenie Pana Jezusa
  4. Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni
  5. Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni

Część druga — Tajemnice Światła (nie obowiązkowe)

  1. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
  2. Objawienie się Pana Jezusa w Kanie Galilejskiej
  3. Głoszenie królestwa i wzywanie do nawrócenia
  4. Przemienienie Pańskie na górze Tabor
  5. Ustanowienie Eucharystii

Część trzecia — Tajemnice Bolesne

  1. Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
  2. Biczowanie Pana Jezusa
  3. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa
  4. Dźwiganie krzyża na Kalwarię
  5. Ukrzyżowanie i śmierć Pana Jezusa

Część czwarta — Tajemnice Chwalebne

  1. Zmartwychwstanie Pana Jezusa
  2. Wniebowstąpienie Pana Jezusa
  3. Zesłanie Ducha Świętego
  4. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
  5. Ukoronowanie Maryi na Królową nieba i ziemi

Ks. dr hab. Stanisław Wronka dla Fronda.pl: Pamiętaj, że jesteś prochem i w proch się obrócisz!

 

"Przyjmując popiół na swoją głowę, człowiek uświadamia sobie swoją kruchość i grzeszność i pragnie je przezwyciężyć, aby żyć pełniej. Podejmuje wysiłek odnowienia swych relacji z Bogiem, drugim człowiekiem i ze sobą, włączając się we wspólnotę Kościoła i korzystając ze środków, które Ewangelia zaleca. Są nimi modlitwa, jałmużna i post" - przypominał w rozmowie z portalem Fronda.pl ks. dr hab. Stanisław Wronka. Dziś, w Środę Popielcową, przypominamy wywiad, który pojawił się na łamach naszego portalu przed siedmiu laty.

Tomasz Wandas, fronda.pl: Skąd Popielec? Co On symbolizuje?

ks. dr hab. Stanisław Wronka (Kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu Uniwersytetu im. Jana Pawła II w Krakowie): To skrócona nazwa Środy Popielcowej. Wymownym obrzędem w liturgii tego dnia jest posypanie głów popiołem, który pochodzi z ubiegłorocznych palm i wcześniej zostaje pobłogosławiony przez kapłana. Popiół jest symbolem nicości i przemijania, żałoby i skruchy, a także oczyszczenia. O tych znaczeniach popiołu przypominają słowa wypowiadane w czasie obrzędu: „Nawracajcie się i wierzcie Ewangelii” (Mk 1,15) oraz „Pamiętaj, że jesteś prochem i w proch się obrócisz” (Rdz 3,19).

Popielec rozpoczyna okres Wielkiego Postu trwający do Mszy Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek. Pominąwszy sześć niedziel, czas od Środy Popielcowej do Wielkiej Soboty liczy czterdzieści dni. W ten sposób chrześcijanie nawiązują do czterdziestodniowego pobytu Pana Jezusa na pustyni i do czterdziestoletniej wędrówki Izraelitów do Ziemi Obiecanej po wyjściu z domu niewoli egipskiej. Okres Wielkiego Postu był czasem bezpośredniego przygotowania katechumenów do przyjęcia sakramentów Chrztu i Eucharystii w Wigilię Paschalną oraz surowej pokuty publicznej dla wielkich grzeszników. Z biegiem lat stał się czasem powszechnej pokuty, która oznacza żal za popełnione zło i zadośćuczynienie za nie, czyli nawrócenie – odwrócenie się od zła i powrót do dobra. Ideę nawrócenia, zmiany kierunku oddają czasowniki hebrajski szuw i grecki epistrefo. Natomiast grecki rzeczownik metanoia oznacza zmianę myślenia, od której rozpoczyna się prawdziwe nawrócenie, ponieważ myślenie wyznacza postępowanie człowieka. Podejmując pokutę, chrześcijanin ożywia w sobie łaskę Chrztu św., czyli przezwycięża grzech i odnawia przymierze z Bogiem. Łaska ta jest owocem misterium paschalnego Chrystusa, czyli Jego śmierci i zmartwychwstania, obchodzonego w czasie Świąt Wielkanocnych. Człowiek może z Chrystusem umrzeć dla grzechu i żyć w jedności z Bogiem, doświadczyć prawdziwej wolności jak kiedyś Izraelici ciemiężeni przez Egipcjan.

Jakim jest dla nas sygnałem? Na co powinniśmy zwracać uwagę? Po co nam umartwianie?

Przyjmując popiół na swoją głowę, człowiek uświadamia sobie swoją kruchość i grzeszność i pragnie je przezwyciężyć, aby żyć pełniej. Podejmuje wysiłek odnowienia swych relacji z Bogiem, drugim człowiekiem i ze sobą, włączając się we wspólnotę Kościoła i korzystając ze środków, które Ewangelia zaleca. Są nimi modlitwa, jałmużna i post. Te trzy proste praktyki dotykają podstawowych wymiarów człowieka. Modlitwa wypływająca z lektury słowa Bożego łączy nas z Bogiem, który jest źródłem życia i świętości. Specyficzne nabożeństwa wielkopostne Droga krzyżowa i Gorzkie żale przybliżają nas do Chrystusa, który bierze na siebie nasze grzechy. W Sakramencie Pokuty i Eucharystii możemy doświadczyć Bożego przebaczenia i napełnić się Bożą miłością. Z kolei jałmużna otwiera nas na innych ludzi, jest wyrazem naszej wrażliwości i miłosierdzia. Może ona przybierać różne formy: uwaga, poświęcony czas, życzliwe słowo, datek materialny. Wreszcie post: odmówienie sobie jedzenia czy picia, odstawienie papierosów czy alkoholu, rezygnacja z siedzenia przed telewizorem czy komputerem umożliwia lepsze panowanie nad sobą, wykorzystywanie czasu i danych nam możliwości dla rozwijania swoich talentów i pomnażania dobra. 

Praktyki te stanowią całość i gdy podejmowane są łącznie, prowadzą do odnowy całego człowieka, jego myślenia i postępowania. Nie można przy tym zatrzymywać się na nich samych i pytać tylko, czy się modlę, czy daję jałmużnę, czy poszczę, ale trzeba zapytać o owoce tych praktyk: czy dzięki nim jestem bliżej Boga i bliźnich, czy bardziej panuję nad sobą, bo to jest celem podejmowanych wysiłków. Nie można też wypełniać tych praktyk na pokaz, dla zyskania pochwały, choć z drugiej strony nie można się też ich wstydzić, bo nasze czyny mają inspirować innych do chwalenia Ojca w niebie i do dobrego postępowania (por. Mt 5,16).

Nie można zapominać, że przemiana, która ma się w nas dokonać w czasie Wielkiego Postu, jest nie tylko naszym dziełem, ale przede wszystkim dziełem łaski Bożej. To sam Bóg czyni nas nowymi ludźmi, wolnymi od zła, które nas ogranicza i poniża, i wypełnionymi dobrem, które człowieka ubogaca i uskrzydla. Tylko jednocząc się z Chrystusem, który oparł się pokusom szatana i zwyciężył śmierć, można pokonać zło i stać się lepszym. Sam człowiek jest bezradny wobec zła, które narzuca mu się i go zniewala, zwłaszcza wobec śmierci. Dlatego będziemy w tym okresie często modlić się wraz z psalmistą: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha” (Ps 51/50,12). Ale liturgia wielkopostna będzie też często przypominać wezwanie proroka Ezechiela: „Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy [...] i uczyńcie sobie nowe serce i nowego ducha” (18,31), bo nasz wkład jest również konieczny. Nasza odnowa, nasze duchowe zmartwychwstanie będzie możliwe tylko wtedy, gdy będziemy współpracować z łaską Bożą. 

Dlaczego podczas obrzędu posypania popiołem zaleca się śpiew następujących antyfon, zaczerpniętych z Pisma Świętego: Jl 2,13; Jl 2,17; Est 13,17; Ps 51,3 lub pieśni pokutnych, np. Bądź mi litościw, Boże nieskończony; Przed oczy Twoje, Panie?

W czasie posypywania głów popiołem zaleca się śpiew antyfon zaczerpniętych ze Starego Testamentu:

1) Odmieńmy sposób życia, pokutujmy w popiele i włosiennicy, pośćmy i płaczmy przed Panem, gdyż Bóg nasz jest pełen miłosierdzia i gotów odpuścić nam nasze grzechy (por. Jl 2,13);

2) Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy, i niech mówią: Przepuść, Panie, przepuść ludowi Twojemu i nie zamykaj ust śpiewających chwałę Twoją, Panie (Jl 2,17; Est 13,17 według Wulgaty);

3) Przebacz, Panie, przebacz ludowi Twojemu i nie bądź na nas zagniewany na wieki;

4) Przebacz mi, Boże, wszystkie moje grzechy (Ps 51/50,3).

Fragmenty z Księgi Joela są wcześniej czytane w liturgii słowa. Wszystkie te teksty mają charakter pokutny i w przeważającej mierze wspólnotowy, dotyczą nie jednostki, lecz narodu izraelskiego. Wyrażają ogromną świadomość grzechu i zawierają pokorną, ale ufną prośbę o przebaczenie ze strony Boga, odwołując się do Jego wielkiego miłosierdzia. Okazuje się ono większe niż wszelki grzech ludzki, dlatego wymowa tych tekstów jest optymistyczna. Kiedy Biblia mówi o grzechu, grozi karą, to po to, aby grzech przezwyciężyć, uwolnić człowieka od niego, a nie poniżyć go i potępić. Biblia odsłania pełną prawdę o człowieku, nie zataja jego słabości, ale jeszcze bardziej podkreśla wielkość, do której jest wezwany i którą może osiągnąć w Bogu. Starotestamentowe tekst biblijne i proponowane pieśni utrzymane w tym samym duchu wyrażają bardzo dobrze istotę chrześcijańskiej Środy Popielcowej i Wielkiego Postu, którą jest wyznanie win i prośba o przebaczenie, ażeby żyć w harmonii z Bogiem, z bliźnimi, ze sobą i ze światem. Widać tu dobrze jedność pomiędzy Starym i Nowym Testamentem.

W jakich fragmentach Nowego Testamentu jest mowa o tym, że pokuta jest niezbędna? Czy w ogóle są takie fragmenty?

Pismo Święte zawiera sporo wezwań do pokuty, zarówno Stary, jak i Nowy Testament. Przygotowując lud izraelski na przyjście Mesjasza, św. Jan Chrzciciel wzywał wszystkich do nawrócenia: „Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3,2) i udzielał chrztu nawrócenia. Zapowiadał też, że jeśli nie wydadzą owoców godnych nawrócenia, poprzestając tylko na słowach, to spotka ich los wyciętych i wrzuconych w ogień drzew (por. Mt 3,7-12).

Podobnie rozpoczynał swoją naukę Jezus: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4,17); „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15). Gdy Piłat zgładził jakichś Galilejczyków i gdy pod gruzami wieży zginęła grupa mieszkańców Jerozolimy, Jezus tłumaczył słuchaczom, że ci zabici nie byli większymi grzesznikami niż oni i że spotka ich to samo, jeśli się nie nawrócą. W przypowieści o nieurodzajnym figowcu pouczał, że cierpliwość Boża wobec Izraelitów ma swoje granice. Bóg nie będzie czekał w nieskończoność na owoce ludzkich czynów (por. Łk 13,1-9).

Również apostołowie mówili o nawróceniu. Gdy Jezus ich posłał, „wyszli i wzywali do nawrócenia” (Mk 6,12). W swoich mowach po zesłaniu Ducha Świętego św. Piotr wzywał do nawrócenia (Dz 2,38; 3,19), podobnie św. Paweł (Dz 26,20). Zachęty do nawrócenia są też zawarte w listach (2 Kor 12,21; Ef 5,11; Jk 5,19-20; 1 P 2,25) i w Apokalipsie (2,5.16.21; 3,3.19; 16,9).

Wezwanie do nawrócenia stanowi zatem stały element nauczania Jana Chrzciciela, Jezusa i apostołów. Nawrócenie jest ważne przy pierwszym spotkaniu człowieka z Ewangelią, żeby porzucić dotychczasowy sposób myślenia i działania i przyjąć Bożą perspektywę. Ale nawrócenie jest konieczne także po przyjęciu Chrystusa, gdyż człowiek ma nieustannie pokusę szukać fundamentu swej egzystencji w stworzeniach i postępować według swoich standardów. Nierzadko bywa tak, że nawet widzi i pragnie dobra, a czyni zło, którego nienawidzi. Stąd musi ciągle powracać do Chrystusa, w którym jedynie może być wolny (por. Rz 7,14-25). Dobrą nowiną przyniesioną przez Chrystusa jest między innymi prawda o grzechu pierworodnym (Gilbert Keith Chesterton), o tym, że człowiek nie jest doskonały, że będzie polem, na którym obok pszenicy rośnie chwast (por. Mt 13,24-30.36-43). Dlatego musi nieustannie podejmować pokutę, aby się oczyszczać, tak jak codziennie się myje, mimo że wciąż się brudzi. Dzięki Chrystusowi każdy może stawać się coraz pełniejszym człowiekiem, nie jest zdany tylko na swoje ograniczone siły. Wielki Post jest czasem upragnionym, dniem zbawienia (por. 2 Kor 6,2), wykorzystajmy go dobrze!

Bardzo dziękuję za rozmowę

9 rzeczy które warto wiedzieć o Wielkim Poście

 

Rozpoczynający się okres Wielkiego Postu to czas wyjątkowy dla katolików. Czas nawiązujący do 40-dniowego postu Pana Jezusa na pustyni służy duchowemu przygotowaniu do Wielkanocy. Przedstawiamy 9 faktów o Wielkim Poście, które warto znać.

1. Praktyka Wielkiego Postu nawiązuje do przykładu danego przez Boskiego Zbawiciela. Jak czytamy w Biblii „wtedy Duch zaprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł. A gdy pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, wówczas łaknął. I przystąpił do niego kusiciel, i rzekł mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, aby te kamienie stały się chlebem. A On odpowiadając, rzekł: nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”. (Mt.4:1-4).

2. W II wieku po Chrystusie istniał zwyczaj 2-dniowego postu, który służył przygotowaniu się do Wielkanocy. 40-godzinny post w Wielki Piątek i Wielką Sobotę nawiązywał do 40-dniowego postu Pana Jezusa na pustyni. Post trwający rzeczywiście 40-dni wprowadzono w IV wieku. W rzeczywistości okres 40 dni zazwyczaj nie jest traktowany ściśle.


3. Wielki Post to okres pokuty. Zgodnie z czwartym przykazaniem kościelnym wierni powinni „zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach”. Obowiązujący przez cały Wielki Post zakaz uczestniczenia w zabawach służy uzyskaniu duchowej wolności.

4. W myśli Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 roku istniały trzy rodzaje postu. We wszystkie piątki obowiązywał post jakościowy (zakaz jedzenia mięsa). Post ścisły – a więc połączenie postu ilościowego i jakościowego obowiązywał w środę popielcową, piątki wielkigo postu, Wigilę Bożego Narodzenia, Wigilię Zesłania Ducha Świętego, 7 grudnia oraz w Suche Dni. Istniała także nieobowiązująca już praktyka postu wyłącznie ilościowego – od poniedziałku do czwartku w Wielkim Poście. Wówczas dozwolony był wyłącznie jeden posiłek do syta, przy czym mógł on zawierać mięso. Przez wiele stuleci Wielki Post poprzedzony był trwającym około 30 dni Przedpościem. Przygotowywano wówczas się do przeżywania Wielkiego Postu, wprowadzano w atmosferę tego okresu.

5. Obecnie post jakościowy (brak mięsa) i ilościowy (jeden posiłek do syta, dwa lekkie) łącznie obowiązuje w Środę Popielcową i Wielki Piątek. Z kolei w piątki wielkiego postu, podobnie jak w inne piątki obowiązuje jedynie obowiązek wstrzymania się od spożywania mięsa. Wyjątek stanowią piątki, w których przypada uroczystość. Post ilościowy obowiązuje wiernych od 18 do 60 roku życia. Post jakościowy wszystkich wiernych od 14. roku życia bez górnej granicy.

6. W piątki w Polsce obowiązuje dyspensa dla stołujących się w zakładach zbiorowego żywienia, w których nie przestrzega się przepisów kościelnych i tych, którzy nie mają możliwości dokonania wyboru potraw i muszą spożywać to, co jest dostępne. Kto korzysta z dyspensy, musi wykonać „zastępczy” uczynek – taki jak choćby modlitwa w intencjach papieża i jałmużna. Ta dyspensa nie obowiązuje w Środę Popielcową i Wielki Piątek. W tych dwóch dniach wierni nie mogą uzyskać też indywidualnej dyspensy od proboszcza. Warto też pamiętać, że osobne zwolnienie z obowiązku zachowywania przepisów postnych dotyczy także chorych.

7. Post nie może się ograniczać do samego wstrzymywania się od pokarmów, przy zachowaniu niewłaściwej postawy wobec bliźniego. Jak czytamy na kartach Księgi Izajasza „czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą”. [Iz 58, 6-8].

8. Kto pości na pokaz, w celu pokazania się ludziom, ten traci zasługę na niebieską nagrodę. Jak bowiem naucza Pan Jezus „ strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” [Mt 6,1].

Praktyki postne oprócz wstrzymania się od jedzenia obejmują również modlitwę i jałmużnę.  Zgodnie ze słowami Chrystusa Pana nie może ona odbywać się na pokaz, ani cechować się czczą gadaniną. Prawdziwa modlitwa wypływa z głębi serca i skierowana jest na Boga, a nie wzbudzenie podziwu innych ludzi. [Mt 6;5-8]

9. To samo dotyczy jałmużny. Jak czytamy „kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. [Mt 6;2-4].  

 

Opracował: MJ

Czas przypomnieć NIEWYGODNĄ PRAWDĘ! Kto zabił Pana Jezusa?

Środa Popielcowa: rozpoczynamy Wielki Post – czas modlitwy, postu, jałmużny

 Środa Popielcowa: rozpoczynamy Wielki Post – czas modlitwy, postu, jałmużny
Opublikowano na 21 lutego 2023 by wobroniewiary    

Środa Popielcowa przypomina nam o tym, że z prochu powstaliśmy i w proch się obrócimy.  Życie ziemskie to tylko chwilka… Czas postu, to czas zadumy nad własnym życiem, przemijaniem, czas oczyszczenia z wszelkich nienawiści i przemiany w lepszego człowieka – to czas nawrócenia do Stwórcy

Ewangelia Mt 6,1-6.16-18
Jezus powiedział do swoich uczniów: Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

W czasie Wielkiego Postu trzeba nam usłyszeć oświadczenie Chrystusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Przed chwilą więc Jezus mówił mi o dyskretnej jałmużnie, o delikatnej pomocy moim bliźnim. A będzie nią mój czas, moja obecność, moje podzielenie się pieniądzem, ale także doświadczeniem i wiedzą, moją wiarą i zaufaniem, przeżywaniem Boga, moją radością. Będzie to praktyczne zatroskanie się o moja rodzinę, parafię, ojczyznę.

Dzisiejsza Ewangelia podpowiada mi jeszcze jeden środek na drodze nawracania się, przemiany, a jest nim post. To Bóg sam uświęca, daje mi udział w swoim życiu, ale szanując moją wolność, którą mnie obdarzył, potrzebuje niejako, abym usunął przeszkody, które rozstawiłem między sobą a Nim. Żeby mógł mnie przebóstwić, potrzeba mojej zgody, powierzenia Mu siebie. A jak mam Bogu pozwolić uświęcać siebie, powierzyć Mu siebie skoro jestem zniewolony, nie posiadam siebie. Rządzi mną zmysłowość, lenistwo, nienawiść, alkohol, narkotyki, papierosy, internet, telewizja, egoizm… I wiele innych bożków panuje nade mną, steruje mną. Trzeba mi je rozpoznać i podjąć starania, aby je przezwyciężyć. A więc zdecydowana odpowiedź na pytanie, co odgradza mnie od Jezusa, co odrzucić, co sobie nakazać, w czym się ćwiczyć.

Post, jałmużna i modlitwa są niejako współzależne od siebie. Post, który pozwala mi panować nad sobą, otwiera mnie na potrzeby braci, otwiera mnie równocześnie na Boga, prowadzi do słuchania Go, do modlitwy. Modlitwa zaś umacnia nasze siły duchowe, uzdalnia do wysiłku, oświeca umysł i serce, daje wytrwałość i napełnia pokojem i radością

Z czego zrezygnuję w Wielkim Poście?
Zrezygnuj z narzekania –  skoncentruj się na wdzięczności.
Zrezygnuj z pesymizmu – stawaj się optymistą.
Zrezygnuj z gorzkich sądów – myśl życzliwie.
Zrezygnuj z nadmiernej troski – zawierz Opatrzności Bożej.
Zrezygnuj ze zniechęcenia – bądź pełen nadziei.
Zrezygnuj z zawziętości – powróć do przebaczenia.
Zrezygnuj z nienawiści –  odpłacaj dobrem za zło.
Zrezygnuj z negatywizmu – bądź pozytywny.
Zrezygnuj z gniewu – bądź cierpliwszy.
Zrezygnuj z małostkowości – stawaj się dojrzalszy.
Zrezygnuj ze smutku – raduj się pięknem, które jest wokół ciebie.
Zrezygnuj z zazdrości – módl się o ufność.
Zrezygnuj z obgadywania – kontroluj język.
Zrezygnuj z grzechu – wracaj do cnoty.
Zrezygnuj ze zrezygnowania – wytrwaj!!!
Share this:

wtorek, 21 lutego 2023

Wielki Post - Zapowiedź

ks. Robert – homilia 221.,,Mądrość tego świata jest głupstwem dla Boga''.Wyjdź ze swojej strefy Wi-Fi !

Proroczy Szlak Objawień Maryi: Cudowny Medalik i Ostateczna Bitwa

ks. Piotr Glas: Usłysz Głos Prawdy Pośród Mgły i Zamętu I ZAPOWIEDŹ REKOLEKCJI...

To będą rekolekcje PRZEŁOMU, rekolekcje, które zmuszą każdego z nas do stanięcia w PRAWDZIE. Każdy Piątek Wielkiego Postu o g. 19:00 na kanale Wydawnictwa Esprit

 

ks. Dominik Chmielewski 👉 2. EGOCENTRYCY - Będziecie jak Bóg ..

ks. Dominik Chmielewski 👉 1. NIEPRZEBACZENIE - kamień potknięcia

 

Luiza Piccarreta, „Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa”

 

https://www.facebook.com/photo/?fbid=10219580871451710&set=a.1443468326040
Luiza Piccarreta, „Godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa”

Pan wyraźnie używa „Godzin Męki”, aby przyciągnąć uwagę i wrażliwość dusz, ale przede wszystkim z bardzo konkretnych powodów: po pierwsze, ponieważ przeżywamy godzinę Męki Kościoła i dlatego prosi nas o wewnętrzny w niej udział. Wielu bierze udział w Męce Pańskiej, niektórzy jako dusze ofiarne, inni nawet jako męczennicy, każdy dźwiga szczególny krzyż (niektóre robią ogromne wrażenie), ale Pan chce, aby uczestnictwo było przede wszystkim poprzez czynienie z Nim wewnętrznie tego, co On sam czynił. Jest to pierwszy powód.

Drugi powód: tak jak Odkupienie poprzedza Królestwo i ma na celu Królestwo, tak też „odkrycie” tej książki Luizy ma na celu odkrycie ogromnej zapowiedzi Królestwa, którym jest przyjęcie Daru nad darami, przyjęcie Woli Bożej, tak aby się stała naszym życiem. Męka Pańska jest największym przejawem Bożego miłosierdzia. Dlatego trzeba nauczyć się patrzeć poza same Godziny Męki, tam gdzie patrzy nasz Pan: Starajcie się naprzód o królestwo Boże i Jego sprawiedliwość (czyli świętość), a wszystko inne będzie wam dodane.

O. Pablo Martín
http://www.mocmodlitwy.info.pl/…/LUISA-PICCARRETA-24…


Click to access LUISA-PICCARRETA-24_GODZINY-MEKI-NASZEGO-PANA-JEZUSA-CHRYSTUSA.pdf

  „33 dni ad Iesum per Mariam 24 godziny męki naszego Pana Jezusa Chrystusa. Praktyki i refleksje.” Luiza Piccarreta

Wydawnictwo: Apostolicum 2020
Z dopiskiem: Podręcznik formacyjny Wspólnoty Duchowych Niewolników Maryi AD IESUM PER MARIAM
niewolnicyzmilości.pl
pomarańczki.com
oddani.Maryi@gmail.com

Telefon do drukarni (księży pallotynów w Ząbkach) 22.771.52.30, 14,
Księgarnia internetowa: http://www.apostolicum.pl

20 lutego - wspomnienie świętych Hiacynty i Franciszka Marto, wizjonerów z Fatimy

 

20 lutego - wspomnienie świętych Hiacynty i Franciszka Marto, wizjonerów z Fatimy

Św. Franciszek Marto urodził się 11 czerwca 1908 r. we wiosce Aljustrel, należącej do parafii Fatima (Portugalia). Jego rodzice, którzy byli pasterzami, zadbali o chrześcijańskie wychowanie Franciszka i jego młodszej siostry Hiacynty. W domu panował zwyczaj wspólnego odmawiania modlitwy różańcowej. Dzieci od najmłodszych lat pomagały rodzicom w uprawie roli i wypasie owiec.

Jesienią 1916 r., kiedy troje pastuszków: Franciszek, Hiacynta oraz ich kuzynka Łucja, pilnowało stada owiec w Loca do Cabeco, objawił się im anioł, trzymający w rękach kielich, a nad nim hostię, z której spływały krople krwi. Anioł uklęknął obok dzieci i powiedział im, by odmawiały modlitwę do Trójcy Przenajświętszej, Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, przepraszając za wszelkie grzechy, świętokradztwo i obojętność wiernych. Od tego czasu dzieci zaczęły gorliwie się modlić w intencjach przekazanych im przez anioła. Franciszek spędzał wiele czasu na modlitwie przed tabernakulum. W ten sposób pragnął towarzyszyć znieważanemu przez ludzi Chrystusowi.

13 maja 1917 r. na pastwisku w Cova da Iria dzieciom objawiła się Matka Boża i powiedziała im, żeby przychodziły na to miejsce każdego trzynastego dnia miesiąca, aż do października. Podczas kolejnych objawień Maryja przykazała pastuszkom często odmawiać różaniec i pokutować w intencji nawrócenia grzeszników, aby w ten sposób wynagrodzić za ich winy wobec Niepokalanego Serca Maryi.

13 lipca Matka Boża powierzyła dzieciom sekret mówiąc, że nie wolno go nikomu wyjawić. Wkrótce potem dzieci zostały aresztowane i zamknięte w więzieniu na dwa dni przez niechętne Kościołowi władze gminy Vila Nova de Ourém. Były upokarzane i straszone, lecz zniosły z odwagą przesłuchania, nie ulękły się pogróżek i nie zdradziły przekazanych im przez Matkę Bożą sekretów. Wzajemnie podtrzymywały się na duchu i często odmawiały różaniec. Zapraszały do modlitwy także współwięźniów i uczyły ich miłości do Boga oraz zachęcały do życia po chrześcijańsku. W trosce o siostrę, która bardzo tęskniła do rodziców, Franciszek modlił się o odwagę dla niej: «Boże, proszę, aby Hiacynta nie bała się. Odmówię za nią 'Zdrowaś Maryjo'». Franciszek był chłopcem spokojnym, wrażliwym, uczuciowym, odznaczającym się głęboką duchowością i wiarą. Gorąco pragnął jak najszybciej przyjąć komunię św. i dostąpić wiecznej radości w raju. Był dobry, opiekuńczy, zdolny do wielkich poświęceń. Lubił rozmyślać i medytować. Całe swe życie i pokutę ofiarował, aby «pocieszyć Pana».

W październiku 1917 r. rozpoczął naukę w szkole podstawowej, która znajdowała się obok kościoła parafialnego. Często w drodze do szkoły zatrzymywał się w kościele na modlitwie. We wrześniu 1918 r. wybuchła na Półwyspie Iberyjskim epidemia zapalenia oskrzeli i płuc, na które oprócz ojca zachorowali wszyscy członkowie rodziny Marto. Pod koniec marca 1919 r. na swą gorącą prośbę Franciszek przyjął I komunię św. Zmarł 4 kwietnia 1919 r. w domu rodzinnym i został pochowany na cmentarzu parafialnym. 13 marca 1952 r. jego ciało przeniesiono do bazyliki w Cova da Iria i pochowano w kaplicy po prawej stronie głównego ołtarza.

Św. Hiacynta Marto urodziła się 11 marca 1910 r. w Aljustrel. W odróżnieniu od swego starszego brata była ruchliwa i bardzo żywa. Objawienia Matki Boskiej wzbudziły w niej głęboką litość nad grzesznikami i współczucie na myśl o czekających ich po śmierci cierpieniach. Modliła się o nawrócenie grzeszników i podejmowała pokutę w ich intencji, co stało się charakterystycznym rysem jej duchowości. Bardzo boleśnie przeżyła śmierć brata.
Zmarła po długiej chorobie 20 lutego 1920 r. w Lizbonie. Swe cierpienia ofiarowała za nawrócenie grzeszników, za pokój na świecie i w intencji Ojca Świętego. 12 września 1935 r. jej ciało uroczyście przeniesiono z rodzinnego grobowca barona Alvaiazere w Ourém na cmentarz w Fatimie i pochowano obok grobu Franciszka. 1 maja 1951 r. ciało Hiacynty zostało złożone w specjalnym grobowcu w bazylice w Cova da Iria w kaplicy po lewej stronie głównego ołtarza.

Proces beatyfikacyjny pastuszków z Fatimy, Franciszka i Hiacynty Marto został przeprowadzony w latach 1952-1979 i zakończył się 13 maja 1989 r. promulgowaniem w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II dekretu Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych o heroiczności ich cnót. 13 maja 2000 papież Jan Paweł II dokonał ich beatyfikacji. Hiacynta jest najmłodszym beatyfikowanym dzieckiem, które nie zginęło śmiercią męczeńską. 13 maja 2017 roku, w setną rocznicę objawień fatimskich, podczas uroczystej mszy świętej na placu przy sanktuarium w Fatimie, w czasie swojej podróży apostolskiej, papież Franciszek dokonał kanonizacji bł. Franciszka i Hiacynty Marto włączając ich w poczet świętych.

Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby, dziecko, ludzie stoją i na świeżym powietrzu



W świątyni Mojego Niepokalanego Serca wychowuję was coraz bardziej do głębokiej ciszy.

 W Orędziu nr 110 [z 25.09.1976r.] do swych umiłowanych kapłanów, Matka Boża, tak mówiła (http://www.objawienia.pl/gobbi/gobbi-1976.htm):
b Moi najmilsi synowie, nie pozwólcie się zwodzić tylu słyszanym dziś głosom. Mój przeciwnik oszukuje was różnymi ideami i przy pomocy słów wprowadza w was zamęt.
c Jesteście jakby pogrążeni w oceanie słów, który coraz bardziej się powiększa i zalewa wszystko. P o w t a r z a s i ę wydarzenie opisane w Biblii o wieży Babel. Przeżywacie dziś na nowo dramat pomieszania języków.
d Wasze własne słowa wywołują w was zamieszanie. Wasze własne głosy przeszkadzają wam się porozumieć.
f Mówię do was, aby wam pomóc wyjść z zamętu, wywołanego dziś waszymi własnymi słowami. Jako Mama prowadzę was więc łagodnie do słuchania jedynego Słowa Ojca. To Słowo stało się ciałem i życiem w Moim najczystszym łonie. Moje Serce otwarło się na przyjęcie Go i przechowywało Je jak drogocenny skarb.
g Mówię do was, ponieważ dziś trzeba słuchać Jego Słowa. Trzeba je przyjąć i zazdrośnie strzec.
h Chcę sprawić, byście słyszeli tylko Słowo Mojego Syna. Dziś jednak Jego Głos jest jakby zagłuszony. Słowo Ojca, Mój Syn Jezus, nie jest już słuchany!
i Jego Słowo – tak jasno wyrażone w Ewangelii – jest jakby zalane wieloma innymi ludzkimi głosami. Ułożyliście sobie swoją ewangelię (por. Ga 1,7-9) – przy pomocy własnych słów. Wy, Moi umiłowani synowie, powinniście słuchać i głosić jedynie Słowo Mojego Syna, takie jakie zawiera Jego Ewangelia.
j Kościół was naucza, jednak o wszystkim, co wam głosi, każdy chce wypowiedzieć swoje zdanie i dlatego szerzy się niepewność i zamieszanie. Kościół bardziej niż kiedykolwiek jest rozdarty przez prawdziwe pomieszanie języków.
n Ogłuszający zgiełk głosów rozsiewa wszędzie coraz większy zamęt. Mówię do was, prosząc o milczenie, cierpienie i modlitwę.
r Od waszego przyjęcia lub odrzucenia Moich słów plan Ojca uzależnił wiele z tego, co was czeka.
s Oczyszczenie może być jeszcze oddalone i skrócone. Wiele cierpień może być wam jeszcze zaoszczędzonych.
u Błogosławieni, którzy Mnie jeszcze słuchają. Otrzymają dziś światło Prawdy i zyskają u Pana dar zbawienia.

Wątek dzisiejszej wieży Babel/pomieszana języków pojawia się również w Orędziu nr 460 [z21.11.1991r.], mianowicie:
c W świątyni Mojego Niepokalanego Serca wychowuję was coraz bardziej do głębokiej ciszy. Mojemu przeciwnikowi udało się obecnie zwieść ludzkość słowami. Jesteście zatem powołani do dawania świadectwa głęboką ciszą tam, gdzie zgiełk głosów i nadmiar obrazów uczynił ze świata n o w ą wieżę Babel. Cisza potrzebna jest, aby przyjmować tylko Słowo Boże, rozmyślać nad nim w sercu i zachowywać z miłością, aby żyć nim i dawać wszystkim pełnię jego światła. Mówcie zatem waszym życiem. Niech życie staje się słowem. Spragnione dusze przyjmują je jak niebieską rosę, która zstępuje, aby przynieść światło i życie tej ogromnej wysuszonej pustyni.

Wiedz, że w ostatnim dniu sądu, gdy Słowo, Syn Mój przyjdzie w boskim Majestacie, aby oskarżyć świat boską mocą

 Z rozważań/pouczeń Pana Jezusa dot. śmierci i życia z cz. 2 Księgi II/85 „Poematu Boga-Człowieka” M. Valtorty:
http://www.objawienia.pl/valtorta/valt/v-02-085.html
… «Człowiek popada w błąd, kiedy rozmyśla nad życiem i śmiercią i kiedy posługuje się tymi dwoma pojęciami. Nazywa “życiem” czas, gdy – zrodzony przez matkę – zaczyna oddychać, odżywiać się, poruszać, myśleć, działać. “Śmiercią” nazywa chwilę, w której przestaje oddychać, jeść, poruszać się, myśleć, pracować i kiedy zamienia się w zwłoki – zimne i niewrażliwe, gotowe do złożenia w łonie grobu. A to nie jest dokładnie tak. Pragnę dać wam zrozumieć, czym jest “życie”, wskazać dzieła właściwe dla życia.
Życie nie jest [samym tylko] istnieniem. Istnienie nie musi być życiem. Ta becząca owieczka – przywiązana do drzewa, tam dalej – również istnieje, ale nie ma życia, o którym mówię. Życie, o którym mówię, nie zaczyna się wraz z istnieniem [cielesnym] i nie kończy się równocześnie ze [śmiercią] ciała. Życie, o którym mówię, nie ma początku w łonie matki: zaczyna się, kiedy w Myśli Bożej rodzi się stworzona dusza, by zamieszkać w ciele. [Nadprzyrodzone życie duszy] ginie, gdy je zabija grzech.
Najpierw człowiek jest tylko nasieniem, które się rozwija, zasiewem ciała. Na samym początku to jakby tylko formujące się zwierzę, kiełek, [który bez duszy] nie różniłby się od embrionu zwierzęcego – na przykład od tego, który teraz wzrasta w łonie tamtej owieczki. Ale od chwili kiedy w to ludzkie poczęcie wniknęła część bezcielesna – najpotężniejsza jednak w swej bezcielesności, zdolna wznosić [ciało] na wyższy poziom – oto wtedy ten niby zwierzęcy kiełek istnieje nie tylko z biciem [cielesnego] serca, ale “żyje” według Myśli Stworzyciela i jest człowiekiem stworzonym na obraz i podobieństwo Boże, jest dzieckiem Boga, przyszłym mieszkańcem Nieba. Zamieszka tam jednak, jeśli życie [nadprzyrodzone] będzie [w nim] trwało. Człowiek bowiem może istnieć i – przy zachowanym wyglądzie ludzkim – nie być już człowiekiem, lecz grobem, w którym życie [nadprzyrodzone] się rozpada.
Dlatego też mówię: “Życie nie zaczyna się wraz z zaistnieniem [ciała] i nie kończy się, kiedy ono ginie.” Życie zaczyna się przed narodzeniem. Życie nie ma już końca, gdyż dusza nie umiera, to znaczy nie unicestwia się. [Jeśli umiera, to] umiera tylko dla swego przeznaczenia, którym jest Niebo, a żyje dla swej kary. Umiera dla tego szczęśliwego losu, gdy umiera dla Łaski. Życie to – dotknięte gangreną śmierci swego przeznaczenia – trwa przez wieki potępienia i udręk. Zachowane zaś życie [nadprzyrodzone] osiąga [po śmierci] swą pełnię, staje się wieczne, doskonałe i szczęśliwe jak jego Stwórca.
Czy mamy obowiązki wobec życia? Tak. Ono jest darem Bożym. Należy używać i zachowywać troskliwie każdy dar Boży, bo to rzecz tak święta jak jej Dawca. Czy poniewieralibyście podarunkiem króla? Nie. On przekazuje spadkobiercom i dziedzicom spadkobierców jakby chwałę rodziny. Dlaczego więc poniewierać darem Bożym? A jak należy się posługiwać tym darem Bożym i zachowywać go? Jak utrzymać przy życiu rajski kwiat duszy, by zachować go dla Nieba? Jak dojść do “życia” ponad i poza istnieniem?
Co do tego Izrael ma jasne prawa i należy je tylko zachowywać. Izrael (też nowy Izrael Boży/Kościół Katolicki – dop. mój) ma proroków i sprawiedliwych, którzy dają przykład i pouczenie, jak zachowywać prawa. Również teraz Izrael ma swych świętych. Izrael nie może, nie powinien więc się pomylić. Ja widzę jednak plamy w sercach i wszędzie martwe duchy. Mówię więc wam: czyńcie pokutę; otwórzcie wasze dusze na Słowo; wprowadzajcie w czyn niezmienne Prawo. Umacniajcie wyczerpane, obumierające w was “życie”. Jeśli ono jest już martwe, przyjdźcie do Życia Prawdziwego – do Boga. Płaczcie nad waszymi grzechami. Wołajcie: “Litości!” Podnoście się jednak. Nie bądźcie żywymi umarłymi, żebyście nie zostali jutro wydani na wieczne cierpienie. Nie będę do was mówił o innych rzeczach, jak tylko o sposobie odzyskania lub zachowania życia. Ktoś inny powiedział wam: “Czyńcie pokutę. Oczyśćcie się z nieczystego ognia pożądliwości, z błota waszych grzechów.” Ja wam powiadam: biedni przyjaciele, rozważmy wspólnie Prawo. Usłyszmy w nim na nowo ojcowski głos Boga Prawdziwego. A potem prośmy razem Wiecznego mówiąc: “Niech Twoje miłosierdzie zstąpi na nasze serca”.
Teraz trwa ponura zima. Wkrótce będzie wiosna. Martwy duch jest smutniejszy niż ogołocony mrozem las. Ale jeśli pokora, pragnienie, pokuta i wiara przenikną was – jak [słońce przenika] las na wiosnę – życie powróci do was. Wtedy zakwitniecie dla Boga, by przynieść jutro – w dniu jutrzejszym trwającym przez całe wieki – owoc wieczny prawdziwego życia.
Przyjdźcie do Życia! Przestańcie jedynie “istnieć”, a zacznijcie “żyć”. Śmierć wtedy nie będzie “końcem”, lecz początkiem bezmiernej radości, bez znużenia. Śmierć będzie tryumfem tego, co żyje przed ciałem, i tryumfem ciała, które zostanie powołane do zmartwychwstania wiecznego, aby uczestniczyć w tym Życiu. Przyrzekam je w imię Boga Prawdziwego tym wszystkim, którzy będą chcieli życia dla swych dusz, depcząc zmysły i pożądliwości, by cieszyć się wolnością dzieci Bożych.
Idźcie. Każdego dnia o tej samej godzinie będę mówił o odwiecznej prawdzie. Pan niech będzie z wami.»
Ludzie odchodzą powoli z licznymi komentarzami. (w książkce: s. 189-192)


  • Z dyktand Pana Jezusa, zapisanych w książce „Koniec Czasów” M. Valtorty:

    Click to access Maria_Valtorta-KONIEC_CZASOW.pdf

    – 36. DWA ZMARTWYCHWSTANIA (s. 63; w książce: s. 111/112)
    Napisane 22 sierpnia 1943.
    Mówi Jezus: Przed zakończeniem tego cyklu dobrze jest powiedzieć o dwóch
    zmartwychwstaniach. Pierwsze zaczęło się od chwili, w której dusza odłącza się od ciała i ukazuje się przede Mną na sądzie szczegółowym. Ale to jest tylko częściowe zmartwychwstanie. …
    – 48. DWA RODZAJE ŚMIERCI (s. 93/94; w książce: s.163-165)
    Napisane 31 października 1943.
    Jezus mówi: Istnieją dwa rodzaje śmierci. Tłumaczyłem to już wcześniej.
    1) Jest mała śmierć, która zabiera was z ziemi i uwalnia waszego ducha od ciała.
    2) I jest wielka śmierć, która zabija to, co nieśmiertelne – waszego ducha. …
    – 80. KOŃCOWE ZMARTWYCHWSTANIE (s. 157/158; w książce: s.268-271)
    Napisane 29 stycznia 1944.
    Maria Valtorta pisze: Oto, co widzę dzisiaj wieczorem: …
    i
    – 82. ZNAK «TAU» (s. 159-162; w książce: s. 273-277)
    Napisane 31 stycznia 1944.
    Mówi Jezus: Znak „Tau” (Ez 9,4)) : to krzyż bez górnej części. Tak ma być, gdyż poddani nie mogą posiadać baldachimu nad swoim tronem, przyjmując imię króla. Są synami Bożymi, nie są jednak „pierworodnymi Ojca”. …


    Z cz. 2 „Świadków Bożego Miłosierdzia” Anny:
    z rozdz. VII zat. «PAN mówi sam o swoich dzieciach – ludziach»
    http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-7.html
    Czyściec też jest domem moim, ale to jeszcze nie Ja sam
    16 marca 1989 r.
    … W miarę wzrostu waszego zrozumienia rośnie też tęsknota za mną samym, bo domem moim jest wszystko, co istnieje, z tym, że na ziemi współistnieje też zło, niewidzialne, potężne, nienawidzące was i wolności waszej woli – wolności wyboru, którą was obdarowałem (Syr 17,6a i 15,14.17).
    W świecie duchowym istnieje ono również, gdyż nigdy żadnemu bytowi powołanemu przez siebie do istnienia bytu jego nie odbieram. Jednak zło czysto duchowe nie może istnieć w Mojej obecności, a więc aby ich nie zniszczyć, wycofałem swoją obecność, pozostawiając im możność dalszego istnienia w największej „odległości”, w której się schronili w ucieczce przed mocą miłości. Piekło jest pełnią Mojej nieobecności, tragedią, wieczystym nieszczęściem i rozpaczą. Nie Ja je stworzyłem, lecz podtrzymuję jego istnienie, aby nie zniszczyć nikogo, kto jest.
    Tam, gdzie działa nienawiść – mówię ci o waszym życiu na ziemi – tam sami wzywacie moce nienawiści, przyzywacie anioły piekieł. I sami wasze życie zamieniacie w stan bliski piekłu. Przypomnij sobie tylko obozy koncentracyjne, łagry, więzienia i wszelkie domy duchowego zniewolenia: stan narkomanów, alkoholików, ofiar zboczeń i nałogów bywa bliski piekłu. I zawsze macie w nim towarzyszy pragnących posiadania was już na zawsze. Nienawiść pragnie pociągać za sobą inne ofiary, pragnie współwinnych, równie okrutnie cierpiących. Piekło jest wieczystym konaniem z braku miłości. Jest tęsknotą zrozpaczoną i beznadziejną.
    Czy możesz przypuścić, że Ja sam, Miłość, mógłbym którekolwiek z Moich dzieci „skazać na piekło”? Ja jedynie podtrzymuję ich istnienie, ograniczając ich ból i odsuwając Moją miłość, aby ich nie unicestwiła.
    – Czy to nie jest okrutniejsze niż nieistnienie?
    – Jest to istotnie straszliwe, lecz przecież z ich własnego wyboru. Dałem wam wszystkim wolność, a anioły Moje miały wspaniały rozum, jasną świadomość i zrozumienie. Wy, ludzie, jesteście wobec nich jak małe dzieci; choć często bardzo złe, ale „ślepe”, „głuche” i nierozumne. Dlatego tak was bronię i osłaniam. Jeśli odnajduję w was najsłabszy c i e ń m i ł o ś c i, a więc choćby ślad podobieństwa do Mnie, nie wydam takiego dziecka na zatratę, gdyż po to właśnie sam na śmierć krzyżową poszedłem, abyście wy mogli być ocaleni. Maryja, Matka Moja i wasza, oręduje wciąż, a Krew Moja przez Nią oddawana Ojcu za wasze winy i zbrodnie wciąż was ratuje, pomimo iż coraz dalej odchodzicie ode Mnie. (…).
    Proszę was, korzystajcie częściej dla dobra konających i zmarłych ze zbawczej mocy Krwi Mojej, gdyż daję ją wam jako miłość Moją, okup Mój dla zbawienia świata. Zwłaszcza teraz jest wam niezbędna Krew Moja, osłaniająca was przed zagładą wieczną. Tak bardzo nie przygotowani jesteście na tragedię, którą ściągnęliście na siebie.
    Przynajmniej ty, Kościele Mój, szafuj Krwią Chrystusową szeroko i hojnie, gdyż jest to dar Nieskończony. Jedna kropla Krwi Mojej może zbawić całą ludzkość, gdy ona tego zapragnie. Chociaż wy pamiętajcie o tym, przyjaciele Moi.


    Nie ma człowieka, którego bym potępił – Ja sam
    21–30 XI 1990 r. Mówi Pan:
    – Szatan już odchodzi. Minął dany mu czas władania wami – wedle waszego wolnego wyboru, wyboru waszej woli. Jednak on nie odejdzie inaczej, niż zagarniając możliwie wielu ze swoich zwolenników i wyznawców; dlatego żniwo będzie straszne. W tym czasie wy powinniście walczyć miłością, a więc wstawiennictwem za nimi, bo przecież ani jeden człowiek nie istnieje inaczej, jak z Mojej miłości i nie ma żadnego, którego bym potępił – Ja sam – ponieważ stwarzając każdy byt duchowy pragnę dla niego szczęścia w wieczności, we współżyciu ze Mną pełnym miłości. Pragnę, abyście myśląc – słusznie – o wrogach waszych, odrzucili jednak nienawiść w stosunku do każdego poszczególnego człowieka, ponieważ każdy z nich jest ofiarą, a im głębiej zabrnął w tę służbę złu, której naprawdę nie rozumie, tym bardziej waży się jego życie wieczne. O tym mówcie, bo trzeba bardzo za nich prosić, trzeba za nich ofiarowywać się, pokutować w ich imieniu i wzywać Matkę Moją, która jest Matką Miłosierdzia, Matką całej ludzkości i Mego Kościoła i której wstawiennictwo często jest dla was jedynym ratunkiem, ostatnią ucieczką. Ona stale prosi za wszystkie swoje dzieci. Wy proście wraz z Nią. Pragnąłbym, żebyście odczuwali nie wstręt i obrzydzenie, pogardę i gniew, lecz współczucie i pragnienie ratowania waszych bliźnich


    Dalej z cz. 2 „Świadków Bożego Miłosierdzia” Anny
    z rozdz. VI zat. «Świadectwa dane na życzenia Pana»
    http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6.html
    z Rozmową z Jasią, 2–6 V 1988 r.
    http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6.html
    Szkoła miłości bliźniego
    … Chciałam ci powiedzieć o Niemcach, bo wiem, że ten temat jest dla ciebie niezupełnie jasny. Sprawiedliwość Boga jest tą prawdziwą sprawiedliwością, której tak łakniemy na ziemi (por. Mt 5,6). Bóg daje nam czas na naprawienie zła (mówię o naszym ziemskim życiu) i daje nam po temu okoliczności i pomoc. Dopiero przez uparte trwanie w złym wyborze osądzamy się sami. Przed obliczem Boga kłamstwo istnieć nie może (por. Ps 101,7), dlatego człowiek pełen zła ucieka przed swoim Stwórcą, jak zrobił to Adam (por. Rdz 3,8-10). Ale można postąpić tak, jak Dobry Łotr na krzyżu, i uzyskać w jednym momencie przebaczenie.
    Mówię to, aby ci ukazać, że Bóg do ostatniej chwili naszego życia oczekuje na nasz wybór i wspomaga nas. Nie wierz, że w piekle są „potępieni”; tam są tylko ci, którzy nie chcieli porzucić swojego wyboru, wiedząc że jest on zły. Przykładowo ci powiem, że jeśli jest obyczajem plemiennym wyciąganie zagłówka, aby przyspieszyć śmierć starców, to czyn taki jest w oczach plemienia miłosiernym, i Pan nie osądza go inaczej. Inaczej: nasze sumienie jest głosem Bożym w nas, władzą naszego ducha wiążącą nas z Ojcem naszym. Jest ono najdroższym klejnotem, którego należy strzec jak bezcenny skarb.
    Mogę cię zapewnić, że od początku świata nie zdarzyło się, by Bóg wyrzekł się człowieka, który zmuszony okolicznościami, np. w więzieniu, w śledztwie, na torturach wybierał śmierć, jeśli jego sumienie nakazywało mu raczej taki wybór niż ustępstwo ze swego przekonania. Dlatego w Panu żyją „heretycy” i „zdrajcy”, i ci, co nie pokajali się przed inkwizycją, np. Giordano Bruno, a inkwizytorzy i słudzy wielu „sprawiedliwości ludzkich” zaludniają piekło; oczywiście nie wszyscy i nie zawsze. … (w książce: s. 171/172)
    i
    http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6a.html
    16 V 1988 r. Mówi Eugeniusz
    … Straszne jest też spotkanie się ze sprawiedliwością Pana ludzi okrutnych, bezlitosnych, obojętnych na cierpienia innych. Ojciec nasz ujmuje się za każdą łzą ludzką, nie mówiąc już o odebraniu życia innemu człowiekowi. Straszliwe jest położenie zabójców, gdyż weszli w prerogatywy Boże: siebie mianowali sędziami bliźniego!
    Bóg nikogo na piekło nie „skazuje”. Ono istnieje dlatego, że są byty stworzone, które uciekają od swego Stwórcy, bo nie są w stanie żyć w świetle prawdy o sobie (J 3,20). Aby nadal istnieć, muszą odejść w „ciemności zewnętrzne” (Mt 8,12 i 25,30), dalej od blasku prawdy, od ognia miłości. Ten, kto prawdzie zaprzeczał, nie może znieść jej mocy. Ucieka.
    Ale Bóg do ostatniej sekundy życia człowieka oczekuje na jeden błysk żalu, jedno: „zgrzeszyłem przeciw Tobie”, „przebacz”. Dlatego piekło jest skutkiem świadomego wyboru człowieka, który znał prawdę, lecz ją odrzucał, gardził nią i szkodził jej – nienawidził Boga lub Jego odbicia w bliźnich swoich. Ale są tu, u nas i wielcy zbrodniarze, ci, nad którymi ulitował się Bóg, bo nie wiedzieli, co czynią.
    Wie pani, gdybyśmy się więcej w życiu modlili, ofiarowywali swoje cierpienia za innych ludzi, gorliwiej prosili za nich Maryję i Chrystusa Pana, można by uratować – chociaż w ostatniej godzinie – bardzo wielu tych, którzy giną na wieczność. Oni nas nienawidzą, ale my żałujemy ich, bo wiemy, czym jest istnienie poza Miłością i wiemy, że zbyt mała była nasza miłość bliźniego, nasze miłosierdzie, nasza dobroć i współczucie. Nie umieliśmy przebaczać tak jak Jezus ani tak się ofiarowywać. Nie umieliśmy kochać naszych katów, a wobec ich nieustannej tragedii nasze przejściowe cierpienia były niczym.
    (w książce – s. 194/195)


    http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6a.html
    25 V 1988 r. Mówi Ludwiczek
    … Bóg jest Miłością (1J 4,8b.16). Kto nie ma jej nic w sobie, przeszedłszy przez życie, ten zabił w sobie podobieństwo Boże – nie może tu być! Jest obcy do tego stopnia, że znieść miłości nie może, u c i e k a jak najdalej. Piekło jest brakiem miłości Boga, ale nie pustką – wypełnia je to wszystko, co przed Miłością uchyliło się, uciekło, co nienawidzi Miłości. Jest zawiść, zazdrość, pycha i zaciekły bunt. Jest pogarda wzajemna i zadawanie sobie bólu. Najbardziej przypomina to (mnie) stosunek esesmanów do nas w Stutthofie, ale o wiele straszliwszy, bo oni byli opanowani przez duchy ciemności, a piekło to one same – „legion” szatanów i ich ofiary, na wieczność razem, nierozłączni. Trzeba sobie wyobrazić, że piekło – stan, przed którym zatrzymała się miłość Boga, by ich nie zniszczyć – to absolutny brak atrybutów Boga, a więc współczucia, litości, miłosierdzia, dobroci, solidarności. Nie ma pociechy, nie ma ulgi, nie ma nadziei. Kaci i ich ofiary na zawsze razem. I tam są chrześcijanie, wielu, tysiące! Tam są także ci, których na ziemi czci się publicznie, a to jest dla nich męczarnią.
    Chyba nie ma wśród nas nikogo, kto nie poznałby, jaki los sobie sam gotował – bo czyściec to stan grzeszników uratowanych przez ofiarę Jezusa Chrystusa, uratowanych przez miłość Boga. Ale oni wszyscy nie rozpoznali woli Pana lub odrzucili, lub przełożyli własne plany nad zamiary Boże. Niekiedy są uratowanymi „wbrew sobie” – przez ofiary i modlitwy bliskich, przez ich zawierzenie Panu, przez wstawiennictwo naszej Matki, Maryi, która jest ostatnią Ucieczką grzeszników. Lecz czyściec to rozpiętość stanów od „prawie piekła” do oczekiwania z utęsknieniem na wezwanie Pana. Ci, którzy bez wstawiennictwa Maryi, błagań ziemi i nieba, niekiedy bez przebaczenia swoich ofiar byliby skazani na straszliwą wegetację piekła – ci wszyscy, a jest ich mnóstwo, powoli, bardzo powoli uzyskują cechy ludzkie, pączkuje w nich współczucie dla innych, litość, chęć niesienia pomocy bliźnim; budzi się świadomość wspólnoty. Ci wszyscy, zwłaszcza chrześcijanie – bo więcej otrzymali, wiedzieli i mieli całą pomoc Kościoła Chrystusowego i Jego łaski – powoli budzą się z egoizmu (formy nienawiści, zamknięcia się przed udzielaniem, darzeniem i miłowaniem); i można powiedzieć, że wychodzą z piekła (choć czasowego), zaczynają dopiero żyć. Uczą się być członkami ludzkiej wspólnoty! … (w książce: s. 200/201)
    Od siebie dodam i mówię też do siebie samego: Wołaj/Wołajmy za św. Janem Paweł II : „Boże uchowaj mnie/nas od piekła!”


    I na koniec z pouczeń Boga ojca z „Dialogu o Bożej Opatrzności czyli Księgi Boskiej Nauki” św. Katarzyny ze Sieny (XIV w.; Wydawnictwo „W Drodze”, Poznań 1987); z rozdz. «Nauka o Moście»
    http://sienenka.blogspot.com/2011/01/dialog-sw-katarzyny-xxxvi.html
    XXXVI – Gdzie mowa o przypowieści Chrystusa: Poślę Pocieszyciela, który przekona świat o niesprawiedliwości i fałszywym sądzie J 16,8); i jak jedno z tych napomnień jest ustawiczne.
    Są trzy napomnienia. Pierwsze było dane, gdy Duch Święty zstąpił na uczniów. Zostali oni, jak rzekłem, umocnieni mocą Moją, oświeceni mądrością umiłowanego Syna Mojego, otrzymali wszystko w pełni Ducha Świętego. Wtedy to Duch Święty, który jest jednym ze Mną i z Synem Moim, napomniał świat, przez usta uczniów, nauką Mej Prawdy. Oni i wszyscy inni, którzy pochodzą od nich, idąc za prawdą od nich usłyszaną, napominają świat. Jest to ustawiczne napomnienie, które daję światu, za pośrednictwem Pisma Świętego i sług Moich, na których języki spływa Duch Święty, gdy zwiastują prawdę. … (w książce: s. 71-73)
    i
    http://sienenka.blogspot.com/2011/01/dialog-sw-katarzyny-xxxvii.html
    XXXVII – O drugim napomnieniu, w którym człowiek przekonany jest o niesprawiedliwości i fałszywym sądzie w ogólności i w szczególności.
    To drugie napomnienie, najdroższa córko, zjawia się w ostatniej godzinie, gdy już nie ma ratunku. Człowiek znajduje się u wrót śmierci i wtedy budzi się robak sumienia, którego nie czuł, oślepiony przez miłość własną; lecz teraz, w chwili śmierci, gdy człowiek widzi, że nie może ujść rąk Moich (zob. Tb 13,2; Mdr 16,15), robak zaczyna go toczyć wyrzutami z powodu tak wielkiego zła, do którego przywodzą duszę grzechy. …
    i
    http://sienenka.blogspot.com/2011/01/dialog-sw-katarzyny-xxxix.html
    XXXIX – O trzecim napomnieniu, które nastąpi w dzień sądu (ostatecznego).
    Pozostaje opowiedzieć ci o trzecim napomnieniu, w ostatnim dniu sądu.
    Rzekłem ci już o dwóch pierwszych; teraz, abyś poznała, jak bardzo człowiek się myli, opowiem ci o trzecim, to jest o sądzie powszechnym, gdzie odnawia się i wzrasta cierpienie biednej duszy przez zjednoczenie jej z ciałem, pod nieznośnym potępieniem, które przygniata ją pomieszaniem i wstydem.
    Wiedz, że w ostatnim dniu sądu, gdy Słowo, Syn Mój przyjdzie w boskim Majestacie, aby oskarżyć świat boską mocą, nie przyjdzie ubożuchny, jak wtedy, gdy się urodził z łona Panny w stajni, wśród zwierząt, lub kiedy umarł pomiędzy dwoma łotrami.
    Wtedy ukryłem moc Moją w Nim, pozwalając, aby znosił cierpienia i męki jako człowiek: Jakoby boska natura Moja oddzieliła się od natury ludzkiej, lecz pozwoliłem Mu cierpieć jako człowiekowi, aby zadość uczynić za winy wasze. Nie tak przyjdzie w ostatniej chwili. Przyjdzie z mocą sądzić świat, we własnej Osobie. Odda każdemu, co należy (por. Hi 34,11; Ps 62,13; Prz 24,12.29; Syr 35,22) i nie będzie stworzenia, które by nie zaznało bojaźni (por. Mt 24,30). …

Bł. Hiacynta Marto: Tego nauczyła mnie Matka Boża...

 

Fatima
 
Bł. Hiacynta Marto: Tego nauczyła mnie Matka Boża...

Wybrane objawienia prywatne i świadectwa - część IV

21 stycznia 1920 roku Hiacynta została umieszczona w sierocińcu Matki Bożej Cudownej w Lizbonie. Odwiedzała tam Hiacyntę siostra zakonna - matka Maria da Purificaçao Godinho, która sporządziła notatki z przeprowadzonych z Hiacyntą rozmów. Ta mała dziewczynka zaskakiwała dojrzałością wypowiadanych słów, świadczących o heroiczności jej cnót i potędze życia duchowego. Oto fragmenty jej wypowiedzi.

O duchownych i rządzących...
Matko moja, módl się za księży! Módl się dużo za zakonników! Księża powinni się zajmować wyłącznie sprawami Kościoła. Księża powinni być czyści, bardzo czyści. Nieposłuszeństwo księży i zakonników wobec ich przełożonych i wobec Ojca Świętego bardzo obraża Pana Jezusa.

Moja Matko, módl się dużo za rządy! Biada tym, którzy prześladują religię Naszego Pana! Jeżeli rząd zostawi Kościół w spokoju i da wolność świętej religii, to Bóg będzie mu błogosławił.

 

O grzechach
Grzechy, które prowadzą najwięcej dusz do piekła, są to grzechy cielesne. Przyjdą mody, które będą bardzo obrażać Pana Jezusa. Osoby, które służą Bogu, nie powinny ulegać modzie. Kościół nie ulega modzie. Pan Jezus jest zawsze taki sam.

Grzechy świata są ogromne.

Gdyby ludzie wiedzieli, co to jest wieczność, uczyniliby wszystko, aby zmienić sposób życia. Ludzie skazują się na potępienie, ponieważ nie myślą o śmierci Pana Jezusa i nie czynią pokuty.

Wiele małżeństw jest złych, nie podobają się one Panu Jezusowi i nie są z Boga [lub też nie są zawarte przed Bogiem - przyp. red.].

O cnotach chrześcijańskich - do dusz zakonnych i nie tylko...

Moja Matko, nie szukaj luksusu, uciekaj od bogactw. Bądź przyjaciółką świętego ubóstwa i ciszy! Bądź miłosierna, nawet dla tych, którzy są źli. Nie mów źle o nikim i unikaj tych, którzy obmawiają. Bądź bardzo cierpliwa, ponieważ cierpliwość prowadzi do Nieba.

Umartwianie się i ofiary podobają się bardzo Panu Jezusowi.

Spowiedź jest sakramentem miłosierdzia. Dlatego też należy podchodzić do konfesjonału z zaufaniem i radością. Bez spowiedzi nie ma zbawienia. Matka Boża pragnie więcej dziewiczych dusz, które złączą się z Nią w ślubie czystości. Aby być zakonnicą, trzeba być bardzo czystą duszą i ciałem.

- A czy ty wiesz, co znaczy być czystą? - zapytała Hiacyntę matka Godinho.

- Tak, wiem. Być czystym na ciele, znaczy utrzymywać schludność. Być czystym duchowo, znaczy nie popełniać grzechów, nie patrzeć na to, czego nie powinno się oglądać, nie kraść, nigdy nie kłamać, zawsze mówić prawdę bez względu na to, ile to może kosztować… Ktokolwiek nie spełnia obietnic danych Matce Bożej, nigdy nie będzie miał szczęścia w swoich sprawach. Lekarze nie mają światła, aby dobrze leczyć chorych, bo nie kochają Boga.

- Kto nauczył cię tylu rzeczy? - spytała matka Godinho.

- Matka Boża, ale o niektórych rzeczach pomyślałam sama. Bardzo lubię myśleć.*

* Wszystkie cytaty pochodzą z książki Antonio A. Borellego, Fatima - orędzie tragedii czy nadziei?, Kraków 2002, s. 55-56.

Świece w godzinie mroku. Św. Franciszek i św. Hiacynta Marto

 

Świece w godzinie mroku. Św. Franciszek i św. Hiacynta Marto

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Nie licząc tzw. świętych młodzianków, z chwilą kiedy papież dokonał ich kanonizacji, dzieci z Fatimy stały się najmłodszymi świętymi Kościoła. Oboje zasnęły w Panu, nie będąc jeszcze nastolatkami. „Kościół pragnie jak gdyby postawić na świeczniku te dwie świece, które Bóg zapalił, aby oświecić ludzkość w godzinie mroku i niepokoju” – mówił Jan Paweł II 13 maja 2000 roku, dokonując ich beatyfikacji. Uzdrowioną osobą, dzięki której rodzeństwo oficjalnie uznane zostało za święte, był mały chłopiec – tylko trochę mniejszy od nich…

Dziecko wiszące nad przepaścią, próbujące sforsować parapet okna lub barierkę balkonu – skąd my to znamy? Jeśli macie dzieci, być może też tego kiedyś doświadczyliście albo śni wam się to w nocnych koszmarach. Taki właśnie przypadek wydarzył się brazylijskim małżonkom João Batiście i Lucilii Yurie. Około 20 wieczorem 3 marca 2013 roku ich mały pięcioletni synek Lucas bawił się z młodszą siostrą Eduardą w domu swojego dziadka w mieście Juranda, leżącym w północno- -wschodniej Brazylii.

Co mu strzeliło do głowy, żeby zbyt niebezpiecznie zbliżyć się do okna? Nie wiadomo. W jego przypadku zabawy przy oknie zakończyły się jednak najgorzej, jak tylko mogły – wypadł. Niestety, okno znajdowało się wysoko – sześć i pół metra nad ziemią, a właściwie nad betonem. Uderzywszy z impetem o twarde podłoże, malec pogruchotał sobie czaszkę, a część tkanki mózgowej wypłynęła na zewnątrz. Nieprzytomnego chłopca zabrała karetka. Jego stan był krytyczny, zapadł w śpiączkę. Z placówki w Jurandzie wysłano dziecko w niemal godzinną drogę do szpitala w Campo Mourao. Po drodze jego serce dwa razy przestawało bić. Dawano mu niewielkie szanse na przeżycie – minimalne, prawie żadne.


Lekarze walczyli jednak dzielnie o życie chłopca, zoperowali go w trybie pilnym i przewieźli na intensywną terapię. Zapowiedzieli jednak rodzicom, że nawet jeśli Lukas przeżyje, czeka go długa i żmudna rehabilitacja, być może do końca życia zostanie „roślinką”, a w najlepszym razie będzie miał poważne zaburzenia. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak taka informacja musiała wstrzasnąć jego rodzicami. Jeszcze tak niedawno ich synek był kompletnie zdrowy, a teraz… Dramat!

Jako osoby wierzące João i Lucilia upadli na kolana i wznieśli ręce do Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej. Wiedzieli, że tylko cud może uratować ich synka. Poprosili też o modlitewną pomoc siostry z klasztoru sióstr karmelitanek bosych w Campo Mourao. Przejęte ich prośbą zakonnice rozpoczęły modlitewny szturm przed relikwiami fatimskich pastuszków. Wkrótce o pomoc pastuszków zaczęła modlić się cała rodzina – nie tylko rodzice, lecz także inni krewni i bliscy dziecka.

Po operacji stan dziecka jednak pogarszał się i rozważano przeniesienie go do jeszcze bardziej specjalistycznej placówki.

9 marca – sześć dni po wypadku, a dwa po rozpoczęciu modlitwy do Boga za przyczyną pastuszków – wydarzyło się jednak coś niesamowitego. Chłopiec nagle wybudził się ze śpiączki i… jakby nigdy nic mu się nie stało, nawiązał kontakt z otoczeniem! Mało tego – normalnie mówił, był sprawny psychicznie, umysłowo i fizycznie i nie wykazywał żadnych oznak jakiejkolwiek niepełnosprawności. Lekarze byli zszokowani, rodzice wniebowzięci. W ciągu kolejnych dni malca badano jeszcze wielokrotnie, obserwowano, by w końcu 15 marca – kompletnie zdrowego – wypuścić do domu. Cud był ewidentny. Chłopiec nie tylko przeżył i zachował pełną sprawność, lecz także utracony fragment jego mózgu dosłownie… odrósł.

Niemal dokładnie cztery lata później – 23 marca 2017 roku – uzdrowienie małego Lukasa zostało oficjalnie zatwierdzone przez papieża Franciszka jako cud do kanonizacji błogosławionych Franciszka i Hiacynty Marto. W stulecie słynnych objawień maryjnych – 13 maja tego samego roku – w Fatimie papież kanonizował rodzeństwo Marto. Na uroczystości nie mogło zabraknąć uzdrowionego chłopca i jego rodziców, którzy nie kryjąc łez, opowiedzieli o tym, co ich spotkało podczas zorganizowanej w sanktuarium konferencji prasowej.

Wyznali wówczas, że karmelitanki nie od razu zaczęły modlić się o uzdrowienie ich dziecka. Kiedy następnego dnia po wypadku zadzwonili do klasztoru, siostra, która odebrała telefon, nie przekazała wiadomości wspólnocie. Karmelitanki miały właśnie godzinę skupienia, a zakonnica ze słów dzwoniącego wywnioskowała, że dziecko i tak umrze, i postanowiła modlić się nie za chłopca, ale za rodzinę. Wspólnotową modlitwę przed relikwiami błogosławionych Franciszka i Hiacynty w intencji zdrowia dziecka siostry rozpoczęły dopiero po kolejnym telefonie – 7 marca. Zainicjowała ją jedna z karmelitanek, która usłyszawszy o rodzinnym dramacie, pobiegła przed stojące przy tabernakulum relikwie. „Pastuszkowie, ocalcie to dziecko, które jest dzieckiem takim jak wy” – pomodliła się, ulegając nagłemu natchnieniu. I pomogli.

Wynagradzali za grzechy i zniewagi

Franciszek i Hiacynta Marto byly zwykłymi dziećmi, pastuszkami owiec, z biednej pasterskiej, wielodzietnej, pobożnej rodziny. Lubiły się bawić, śpiewać i tańczyć. Kochały Jezusa i Maryję, z wypiekami na twarzy i przestrachem słuchały opowieści o Męce Zbawiciela.

Franciszek (1908–1919) był spokojnym, poważnym chłopcem, uprzejmym i ustępliwym, cechowało go to, że nigdy niczym się nie przejmował. Jeśli chodzi o charakter, jego siostra Hiacynta (1910–1920) była jego przeciwieństwem. Żywa, uparta, swawolna i kapryśna dziewczynka często bywała nadąsana. Mówiono o niej wtedy, że „udaje osiołka”. Oboje wzdragali się jednak przed kłamstwem, a ich grzechy i grzeszki ograniczały się zasadniczo do nieposłuszeństwa rodzicom i drobnych dziecięcych „łobuzerstw”.

Wydarzeniem ich życia były spotkania z Matką Bożą – objawienia doznawane w Fatimie w latach 1916 i 1917 roku. Towarzyszyła im wtedy kuzynka Łucja dos Santos. Objawienia zupełnie ich odmieniły. Zachęcone przez anioła i Matkę Bożą zaczęły się niezwykle gorliwie modlić i ponosić ofiary. Zmieniły się. Hiacynta stała się poważna, skromna i miła, a Frankowi w końcu zaczęło na czymś zależeć. Dziewczynka napominała inne dzieci, żeby nie obrażały Boga grzechami. Chłopiec często krył się w kościele, by adorować eucharystycznego Jezusa. Jego „specjalnością” stało się pocieszanie i rozweselanie Pana Jezusa za zniewagi, jakich doświadczał od ludzi, wynagradzanie mu za grzechy świata. Gotów był ponieść dla Niego każdą ofiarę. Hiacynta przejęła się zwłaszcza wizją piekła – losem zaślepionych grzeszników, którzy tłumnie idą na wieczne potępienie, bo nikt nie modli się za nich ani nie umartwia. Modliła się zatem i niestrudzona w wymyślaniu mniejszych i większych ofiar pokutowała „ile się tylko da”, aby ich nawrócić i wybawić od piekła; pragnęła wynagradzać za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi i cierpieć za Ojca Świętego.

Cała trójka wizjonerów cierpiała na skutek oskarżeń o kłamstwo. Nie szczędziły im ich świeckie władze, ich właśni rodzice, a nawet proboszcz ich parafii. Dzieci nie ugięły się jednak. To, co widzieli i opowiadali, było prawdą i – mimo próśb i gróźb – nie mieli najmniejszego zamiaru przyznać, że było inaczej. Przecież właśnie wtedy skłamałyby. Maryja powierzyła im także tajemnicę, której nie wolno im było zdradzić i chociaż na różne sposoby próbowano nakłonić dzieci do jej wyjawienia, nie pisnęły ani słówka.

Franciszek i Hiacynta nie pożyli zbyt długo. Dobrowolnie zgadzając się na przyjęcie cierpień zesłanych nań przez Boga, niemal w tym samym czasie zachorowali na pogrypowe powikłania – zapalenie płuc (Franciszek) i opłucnej (Hiacynta). Wtedy też, podczas jednego z objawień Matka Boża powiedziała im, że wkrótce umrą i pójdą do nieba. I tak się stało.

Jeszcze za ich życia wielu ludzi dzięki ich gorącej modlitwie doświadczyło nadzwyczajnych łask. Nie inaczej było po śmierci fatimskich dzieci.

Usiądź! Możesz!

Przypadek, który wzięto pod lupę przy beatyfikacji dzieci z Fatimy, dotyczył Marii Emilii Santos z Leirii (Portugalia). W 1946 roku 16-letnia Maria Emilia trafiła do szpitala z powodu wysokiej gorączki. Sądzono początkowo, że to grypa, a w końcu stwierdzono, że chodzi raczej o gorączkę reumatyczną. Dziewczynę wypisano wprawdzie ze szpitala, ale nadal źle się czuła.

Dwa lata później doszły silne bóle nóg, przestała chodzić. W szpitalu i sanatorium spędziła kolejne długie lata – niemal cztery! Podejrzewano stan zapalny kręgów i rdzenia kręgowego, prawdopodobnie o podłożu gruźliczym. Zoperowano kręgosłup i kolana. Na próżno. Wypisano ją w końcu o domu, ale z powodu dotkliwych bólów dziewczyna nadal nie była w stanie chodzić. Nie było żadnej poprawy.

Dziesięć lat później Maria Emilia nie mogła już nawet się czołgać. Ból, który odczuwała, był nieznośny. Obejrzał ją kolejny ortopeda i chciał ją nawet leczyć w Coimbrze lub Lizbonie, ale kobieta – czemu doprawdy trudno się dziwić – miała już dość lekarzy. Niestety, osiem dni po tej wizycie znów musiała się z nimi spotkać. Jej stan się pogorszył, wymagała kolejnej hospitalizacji. Trafiła do Szpitala Uniwersyteckiego w Coimbrze, gdzie przeszła drugą operację kręgosłupa. Z fatalnym skutkiem! Została paraplegiczką. Twierdząc, że na jej chorobę nie ma żadnego lekarstwa, odesłano ją do domu.

8 stycznia 1978 roku na skutek gorączki kobieta po raz kolejny znalazła się w szpitalu w Leirii. Tym razem spędziła w nim kolejnych sześć lat! Po tym czasie przeniesiono ją do domu opieki pw. Świętego Franciszka. „Od tej pory do 1987 roku nie skonsultowała się z żadnym lekarzem, nie brała żadnych specjalnych leków, tylko środki przeciwbólowe, gdy ból był bardzo silny. Zawsze leżała na boku na łóżku, całkowicie zdrętwiała od pasa w dół. Mogła tylko poruszać rękami i głową. Modliła się, śpiewała i płakała, ale zniechęcenie, cierpienia i wielka trudność z zaakceptowaniem swojej sytuacji doprowadziły ją, jak sama przyznaje, do irytacji i protestów wobec tych, którzy jej służyli i chcieli tylko czynić jej dobro” – opisywał jej stan ojciec Fabrice Delestre.

Pewnego dnia sanitarką przetransportowano kobietę do Fatimy. Właśnie od tego czasu Maria Emilia Santos zaczęła szczególną czcią otaczać Franciszka i Hiacyntę. Z nadzieją na polepszenie stanu zdrowia zaczęła odmawiać nowenny – jedną za drugą.

Nadszedł 25 marca 1987 roku – uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Maria Emilia była w swoim pokoju. Odmówiła różaniec i zaczynając kolejny dzień nowenny, westchnęła z wyrzutem: „Hiacynto, został tylko jeden dzień, aby skończyć kolejną nowennę i wciąż nic…?”. I właśnie wtedy spostrzegła, że z jej stopami dzieje się coś dziwnego. Poczuła silne ciepło i mrowienie. Przestraszyła się. Objawy narastały. „Usiądź! Możesz!” – mówił jakiś dziecięcy głosik. Kiedy usłyszała te słowa po raz trzeci, zdobyła się wreszcie na odwagę – odrzuciła kołdrę i… usiadła na łóżku. Usiadła! Mogła!

Zadzwoniła zaraz potem po kogoś z personelu domu opieki, a gdy wreszcie przyszedł, poprosiła o zapalenie światła. Kiedy rozbłysło, pielęgniarka przeraziła się i zaczęła krzyczeć. Przestraszyła się siedzącej na łóżku kobiety. Wezwano dyrektorkę domu i resztę pracowników i mieszkańców. Nie mogli wyjść ze zdziwienia. Przecież dopiero co podczas mycia wyła z bólu. Od tej pory Maria Emilia zaczęła jeździć na wózku inwalidzkim. Na siedząco.

Ale to nie był koniec tej historii. Kobieta modliła się nadal, tym razem prosząc pastuszków, by pomogli jej wstać.

20 lutego 1989 roku przypadała 69. rocznica śmierci Hiacynty. „Jeśli zmusisz mnie dzisiaj do chodzenia, czy będę najszczęśliwszą kobietą na świecie?” – zapytała podczas modlitwy. A potem… wstała z wózka. Spróbowała zgiąć kolana i… nie poczuła bólu. Postawiła pierwsze kroki, a chwilę później, podpierając się laską… zaczęła chodzić. Po ponad 20 latach! Kiedy 10 lat później rozpatrywano to uzdrowienie w Watykanie, Maria Emilia poruszała się bez trudności.

Także konsultorzy Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uznali to za cud i w sposób oczywisty przypisali go wstawiennictwu Franciszka i Hiacynty. Na tej podstawie 13 maja 2000 roku Jan Paweł II beatyfikował Hiacyntę i Franciszka w Fatimie. Fatimscy pastuszkowie stali się tym samym najmłodszymi błogosławionymi w historii Kościoła, dystansując Dominika Savio, który zmarł na krótko przed swoimi 15. urodzinami.

Wspólne cuda

Ciekawostką jest, że w przypadku rodzeństwa Marto zastosowano nowe rozwiązanie proceduralne. Jan Paweł II zdecydował bowiem, że Hiacynta i Franciszek, z uwagi na to, że najważniejsze wydarzenia z ich życia – objawienia, cierpienia, jakich doświadczyli od władz, młody wiek, w którym zostali zabrani do nieba, dotyczyły ich obojga – nie potrzebują do swojej beatyfikacji i kanonizacji cudów zdziałanych osobno, ale wspólnie. Warunkiem było tylko to, by wyproszono je, przyzywając rodzeństwo. Swoją drogą – do tego, żeby tak małe dzieci zostały uznane za świętych, też potrzebne było specjalne papieskie zezwolenie.

Tekst pochodzi z albumu „Cuda Wielkich Świętych”, Henryk Bejda. 

Publikacja dzięki uprzejmości Wydawnictwa Fronda

1  Opis o. Delestre za: Beatificación de Francisco y Jacinta, w: http://www.angelfire.com/extreme/neostars/fatima/beatificacion.html.

 

poniedziałek, 13 lutego 2023

Akt zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi

 Akt zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi

Nowenna przed Uroczystością Najświętszego Oblicza# 6

Benedykt XVI. Miłość do Fatimy - homilia 07 stycznia 2023

Proroctwa św. Ludwika - homilia 04 lutego 2023

Rachunek sumienia dla małżeństw - ks. Dominik Chmielewski SDB, Krosno, S...

Rozpraw się ze swoimi demonami - ks. Dominik Chmielewski SDB, Krosno San...

Ostatni Wielki Post - ks. Dominik Chmielewski, Krosno Sanktuarium św. Ja...

Nauka rekolekcyjna ks. Dominik Chmielewski MBK w Stalowej Woli 04.02.023 O co prosi nas Maryja Pokuta,Pokuta,Pokuta !

Wojownicy Maryi spotkali się w Płocku. 5000 mężczyzn z różańcami na ulicach miasta

 

Wojownicy Maryi spotkali się w Płocku. 5000 mężczyzn z różańcami na ulicach miasta

Na Starym Rynku w Płocku odbyło się ogólnopolskie spotkanie formacyjne wspólnoty Wojowników Maryi. W zlocie o temacie „Ojciec i dzieci” wziął udział biskup płocki Szymon Stułkowski. – Gdy dzieci są małe, trzeba im dużo mówić o Panu Bogu, a gdy są dorosłe – dużo mówić Panu Bogu o swoich dzieciach – mówił.

Po otwarciu spotkania uczestnicy wyruszyli wielką Procesją Różańcową ulicami Płocka. Jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna, największą grupę obecnych byli ojcowie z nastoletnimi dziećmi. „Nieśli krzyż, różne wizerunki i flagi Maryjne, a przede wszystkim różańce, na których się modlili” – czytamy.

Procesja zakończyła się w Orlen Arenie, gdzie odbyła się Msza Święta, podczas której homilię wygłosił bp Stułkowski. Jak podkreślił, Chrystus „zmiażdżył na krzyżu potęgę szatana”. – W Chrystusie jest zwycięstwo. Dzisiaj stajemy po stronie Zwycięzcy. Walka trwa nadal, ale gdy stoisz po stronie Zwycięzcy, nic ci nie grozi – kontynuował, wskazując również na rolę Maryi jako tej, która wstawia się za człowiekiem, który podejmuje walkę z nieprzyjacielem zbawienia.


Po Mszy Świętej uczestnicy wzięli udział w wystawieniu Najświętszego Sakramentu, podczas którego rozważania poprowadził ks. Dominik Chmielewski, duchowy opiekun wspólnoty Wojowników Maryi.

Źródło: ekai.pl

FO

„Cierpienie jest tajemnicą Bożej pedagogiki”. Ks. Marciniec: w procesie wychowania czasami są potrzebne gorzkie lekarstwa

 

„Cierpienie jest tajemnicą Bożej pedagogiki”. Ks. Marciniec: w procesie wychowania czasami są potrzebne gorzkie lekarstwa

(GS/PCh24.pl)

Jeśli wmówimy sobie, że zdrowie i dobre samopoczucie są najważniejsze, to wtedy, kiedy się one skończą, nic nie będzie mieć sensu. Człowiek może żyć nieustannie w leku, bo boi się umierania – nie tylko tego ostatecznego, ale i egzystencjalnego: szef jest męczący i to mnie zabija, żona ma wady i to też mnie zabija, dzieci nie są takie zdolne, jak bym chciał, i tak powoli umieram. Człowiek żyje w lęku, w pewnej niewoli – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Niedziela” ks. Jacek Marciniec, duszpasterz osób chorych i niepełnosprawnych.

Kapłan przywołuje fragment Listu do Hebrajczyków, w którym czytamy, że Jezus przyszedł uwolnić wszystkich tych, którzy przez całe życie wskutek bojaźni śmierci byli podlegli niewoli. – To znaczy, że chce on nas wyzwolić z takiego patrzenia, że umieramy i nic dobrego nas już nie spotka, a naszą perspektywą jest wyłącznie cierpienie – podkreśla.

Duchowny przypomina, że cierpienie jest nieodłącznym elementem życia i stanowi część naszego człowieczeństwa. – Ono jest wpisane w naszą egzystencję, ale nie chodzi o to, żebyśmy byli takimi przemądrzałymi rozmówcami Hioba, którzy chcą być nauczycielami sztuki cierpienia. Chodzi raczej o to, żeby spojrzeć na problem cierpienia z innej perspektywy, pamiętając, że jest to wielka tajemnica i trzeba zamilknąć z wielkim szacunkiem przed człowiekiem cierpiącym – zaznacza.


Cierpienie bywa próbą. (…) Cierpienie jest tajemnicą Bożej pedagogiki, ale to nie jest tak, że Pan Bóg daje cierpienie w sposób zimny, wyrachowany – to nie leży w Jego naturze. Przede wszystkim Bóg jest kochającym Ojcem. W procesie wychowania czasami są potrzebne gorzkie lekarstwa, ale mają one służyć naszemu rozwojowi, a ostatecznie naszemu zbawieniu. Nie można tego odseparować, odizolować i powiedzieć: a teraz dam ci cierpienie, zobaczymy, ile wytrzymasz. To byłoby nie tylko nie Boże, ale i nieludzkie. Bóg dopuszcza czasami pewne sytuacje, które są egzystencjalnie trudne, żeby wyprowadzić z tego nasze ostateczne szczęście – zbawienie – podsumowuje ks. Jacek Marciniec.

 

Źródło: tygodnik „Niedziela”

TK

Papież Polak film dok