wtorek, 27 sierpnia 2013

Pomoc ku obronie narodu


Rozmawia Kajetan Rajski


Pomoc ku obronie narodu


Data publikacji: 2013-08-26 07:00

Data aktualizacji: 2013-08-27 07:24:00


Pomoc ku obronie narodu
Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska /Forum / Forum




To właśnie na Syjonie król Dawid  umieścił Arkę Przymierza, czyli konkretny znak przymierza, jakie Bóg zawarł ze  swoim ludem. Posługując się tą paralelą, teksty Mszy św. zachęcają, abyśmy w ten  sposób spojrzeli na rodzimą Jasną Górę, która dla naszego narodu jest  szczególnym miejscem obecności Boga, miejscem naszego wyjątkowego spotkania z  Bogiem – mówi dla PCh24.pl ks. Mateusz Szewczyk, wikariusz parafii pw. Matki  Bożej Częstochowskiej w Wołominie. Rozmawia Kajetan Rajski.

 

Sanktuarium jasnogórskie to miejsce,  które odwiedziła zdecydowana większość Polaków. Piesze, autokarowe czy  indywidualne pielgrzymki przybywają tutaj w niesamowitych liczbach. Nie wszyscy  jednak znają historię tego sanktuarium. Czy mógłby ją Ksiądz pokrótce  przybliżyć?

Początki istnienia jasnogórskiego sanktuarium  sięgają XIV wieku i wiążą się ze sprowadzeniem do Polski Paulinów. Zakon  Paulinów został założony w połowie XIII wieku przez bł. Euzebiusza z  Ostrzyhomia, który to za Patriarchę swojego nowopowstałego zgromadzenia obrał  żyjącego na przełomie III i IV wieku św. Pawła z Teb – pierwszego  chrześcijańskiego pustelnika.

 

Historia powstania i fundacji klasztoru Ojców  Paulinów na Jasnej Górze nie wyróżniały się niczym szczególnym. Przebiegały one  tak samo, jak to miało miejsce w przypadku innych klasztorów i zgromadzeń  obecnych w tamtym czasie na ziemiach polskich, np. Cystersów czy Klarysek.  Fundatorami klasztorów w Polsce byli przede wszystkim książęta świeccy i  możnowładcy, czasami także duchowni.

 

Założenie Klasztoru Jasnogórskiego i  sprowadzenie Zakonu Paulinów do Polski związane jest z Ludwikiem Andegaweńskim,  królem polskim i węgierskim oraz jego krewnym – księciem Władysławem  Opolczykiem. To właśnie z ich woli, w czerwcu 1382 r., przybyła do Częstochowy  grupa kilkunastu Paulinów. Książę Władysław Opolczyk oddał w posiadanie  nowoprzybyłym zakonnikom znajdujący się na wzgórzu jasnogórskim drewniany  kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Tenże książę wydał 9  sierpnia 1382 r. specjalny dekret, na mocy którego dokonał fundacji klasztoru.  Klasztor Ojców Paulinów, za sprawą sprowadzonego w 1384 r. cudownego obrazu  Matki Bożej, szybko zyskał rozgłos wśród wiernych, którzy to licznie zaczęli  pielgrzymować na Jasną Górę. Wobec tego fundacja dokonana przez księcia  Władysława nie zapewniła na długo utrzymania dla większej liczby zakonników.  Dlatego w niedługim czasie, dokładnie 24 lutego 1393 r., król Władysław Jagiełło  „imieniem własnym i swej ukochanej małżonki – Jadwigi” dokonał nowej  fundacji.

 

A jaka jest historia jasnogórskiej  ikony?

Stosownie do źródeł historycznych, ikona  Matki Bożej została sprowadzona na Jasną Górę 31 sierpnia 1384 r. Ojcom Paulinom  podarował ją książę Władysław Opolczyk. Niemniej jednak, historia cudownego  obrazu Czarnej Madonny spowita jest pewną mgłą tajemniczości i wyjątkową  legendą, co oczywiście nie oznacza, że badacze i historycy sztuki nie podejmują  prób dojścia do pewnych korzeni i rodowodu jasnogórskiej ikony. Otóż, tradycja  ustna i legenda przekazywana w naszym narodzie z pokolenia na pokolenie podaje,  że obraz Matki Bożej Częstochowskiej namalował sam św. Łukasz Ewangelista na  fragmentach drewna pochodzącego ze stołu należącego do Świętej Rodziny. Później,  m. in. na skutek prześladowania chrześcijan oraz innych uwarunkowań, ikona miała  zostać przewieziona z Jerozolimy do Konstantynopola i umieszczona w cesarskiej  kaplicy.

 

Następnie, w drugiej połowie XII wieku, obraz  Matki Bożej znalazł się na Rusi, a książę halicko-wołyński Lew Daniłowicz  umieścił go na zamku w Bełzie. Po przyłączeniu Rusi Kijowskiej, czyli tych  terenów, na których znajdował się obraz, do Korony Królestwa Polskiego, ikonę  odnalazł Władysław Opolczyk – nowy namiestnik Księstwa Bełskiego i Rusi  Czerwonej – i zapragnął przewieźć go do Opola. Po drodze wóz z ikoną miał  zatrzymać się w Częstochowie, a konie nie chciały ruszyć z miejsca. Uznając to  za wolę Bożą, książę zmienił swoje zamiary pozostawiając cudowny wizerunek  Bogurodzicy w jasnogórskim klasztorze. Święty obraz szybko stał się nieocenionym  skarbem miejscowego sanktuarium i „wsławiony niezwykłą czcią ze strony wiernych”  – jak głosi kolekta z Mszy o Matce Bożej Częstochowskiej.

 

W kolekcie odmawianej w czasie Mszy  św. „trydenckiej” Matka Boża zostaje określona jako ustanowiona przez Boga pomoc  dla narodu polskiego. W jakich sytuacjach historycznych Maryja okazała się nam  tarczą?

Jak wierzymy, Matka Boża swoją przemożną  pomocą i orędownictwem wspomogła nasz naród wiele razy. Najdobitniejszym  świadectwem tego, że Polacy widzą w Maryi „ustanowioną przez Boga pomoc” jest  wielka cześć, jaką Matka Boża otaczana jest w naszej umiłowanej Ojczyźnie.  Spoglądając na dzieje naszego narodu, mówimy o szczególnej ingerencji Maryi  zwłaszcza w cudowną obronę Jasnej Góry przed Szwedami oraz w zwycięstwo polskiej  armii nad bolszewikami. Zapewne moglibyśmy wymienić w tym miejscu szereg innych  momentów historycznych – również, tych w lokalnych tradycjach – w których Maryja  okazała się nam tarczą.

 

Niemniej jednak uważam, że w przeżywaniu  tajemnicy obecności Maryi w dziejach naszego narodu popełniamy pewien subtelny  błąd. Mam wrażenie, że akcentując tak silnie działanie Matki Bożej w  wydarzeniach wspólnych dla całego narodu polskiego, naszej historii, jak np.  wspomniana cudowna obrona Jasnej Góry czy Bitwa Warszawska, zapominamy, że naród  to konkretni ludzie, oraz że Maryja jest pomocą i z woli Bożej pragnie być  pomocą dla nas w konkretnych sytuacjach naszego życia. Ile to razy Maryja  okazała się tarczą, kiedy swoją ingerencją uratowała wiarę wątpiącym, zdrowie  chorym, pociechę strapionym, kiedy ocaliła z rozpaczy, wyzwoliła z mocy grzechu,  a kuszonych z sideł szatańskich wybawiła. Matka Boża, Królowa Polski, ma być nam  tarczą nie tylko w dziejach narodu jako całości, ale nade wszystko w dziejach  mojego życia, które przecież jest walką o Królestwo Boże – o czym kolekta  również wspomina: „Boże (…) spraw łaskawie, abyśmy z taką pomocą, walcząc za  życia, w chwili śmierci zdołali odnieść zwycięstwo na złośliwym  wrogiem”.

 

Jako Ewangelię czytamy fragment o  weselu w Kanie Galilejskiej. Czy Księdza zdaniem naród polski spełnia żądanie  Maryi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam Syn powie”?

Nie czuję się kompetentny, aby podjąć próbę  jednoznacznego i wyraźnego stwierdzenia, czy naród polski spełnia wspomnianą  prośbę Maryi. Wrócę do tego, co zaznaczyłem wcześniej: naród do konkretni  ludzie. Wśród narodu polskiego są ci, którzy szczerze i prawdziwie chcą  realizować to wezwanie, ale są i tacy, którzy Matce Najświętszej odpowiadają,  jak Ateńczycy odpowiedzieli św. Pawłowi na Areopagu: „Posłuchamy Cię innym  razem”.

 

Roman Dmowski napisał kiedyś o narodzie:  „wartości narodu nie mierzy się wyłącznie jego stanem w danej chwili, w danym,  jednym pokoleniu. Stan ten może być przejściowy, pokolenie z tych czy innych  przyczyn wyjątkowo liche. Historia wszystkich narodów uczy nas, jak często po  pokoleniach marnych, moralnie słabych, niedołężnych przychodziły pokolenia  dzielne, z szerokimi aspiracjami, które wielkich dzieł dokonywały. Naród trzeba  brać jako całość, w ciągu całych jego dziejów – to dopiero może dać istotne  pojęcie o jego wartości”. Z ocenami i osądami poczekajmy zatem do paruzji, kiedy  to Jezus Chrystus sam odpowie na to pytanie. Natomiast dziś, we własnym życiu, w  codzienności, starajmy się jak najlepiej odpowiedzieć na tę prośbę  Maryi.

 

Wielkim czcicielem Matki Bożej  Częstochowskiej był sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński. To on również napisał  w czasie internowania w Komańczy słynne „Śluby Jasnogórskie”. Jak Polacy radzą  sobie z wypełnieniem tych ślubów?

Na tak postawione pytanie ciężko jest  udzielić wyraźnej odpowiedzi.Wydaje mi się, że Śluby Jasnogórskie traktujemy  chyba nieco wybiórczo i relatywnie. Zdaje się, że w czasach cywilizacji śmierci  mamy oczy mocno utkwione w Żłóbek Betlejemski i zdecydowana większość z nas  staje na straży budzącego się życia (spory spadek przyzwolenia społecznego na  mordowanie dzieci w łonach matek), ale chyba zdezertowaliśmy z pola bitwy z  naszymi wadami narodowymi, nie mówiąc już o powszechnym strzeżeniu „prawa  Bożego, obyczajów chrześcijańskich i ojczystych”. Poza tym, problem w  integralnym wypełnianiu Ślubów Jasnogórskich tkwi w naszej niewiedzy co do nich  samych. Żeby sobie radzić z wypełnieniem czegokolwiek trzeba to najpierw  solidnie poznać.

 

W swojej osobistej modlitwie stosuję dosyć  często pewną praktykę: przypominam i powtarzam przyrzeczenia i obowiązki, które  uroczyście ślubowałem w chwili przyjmowania sakramentu święceń: czy to  diakonatu, czy przy święceniach kapłańskich. Robię to w tym celu, aby nie  zapomnieć o swojej tożsamości, o zadaniach, które Bóg i Kościół stawiają przede  mną jako kapłanem. Dlaczego o tym mówię? Uważam, że dzisiaj podobne działanie  potrzebne byłoby w wymiarze społecznym w stosunku do Ślubów Jasnogórskich. Aby  je wypełnić, winniśmy często je sobie przypominać i na ich podstawie robić  rachunek sumienia. Jest to wielkie zadanie, szczególnie dla nas kapłanów, aby  przypominać wiernym to dziedzictwo i wziąć odpowiedzialność za jego realizację.  Wszakże dla Kościoła w Polsce jest to wyjątkowy program duchowy, nadal aktualny  i czekający na rychłe wypełnienie.

 

Teksty Mszy św. porównują twierdzę  jasnogórską z biblijnym Syjonem. Na czym polega ta paralela?

Pismo Święte ukazuje Górę Syjon jako miejsce,  w którym Bóg będzie mieszkał ze swoim ludem. Termin też używany jest także w  odniesieniu do Ziemi Obiecanej. Wystarczy przypomnieć sobie słowa Psalmu 87:  „Gród Jego wznosi się na świętych górach, umiłował Pan bramy Syjonu bardziej niż  wszystkie namioty Jakuba. Wspaniałe rzeczy głoszą o tobie miasto Boże”. To  właśnie na Syjonie król Dawid umieścił Arkę Przymierza, czyli konkretny znak  przymierza, jakie Bóg zawarł ze swoim ludem. Posługując się tą paralelą, teksty  Mszy św. zachęcają, abyśmy w ten sposób spojrzeli na rodzimą Jasną Górę, która  dla naszego narodu jest szczególnym miejscem obecności Boga, miejscem naszego  wyjątkowego spotkania z Bogiem; z Bogiem, który zapragnął, aby „w Najświętszej  Maryi Pannie przedziwnie ustanowić nieustanną pomoc dla obrony narodu  polskiego”.

 

 

Rozmawiał Kajetan  Rajski


Read more: http://www.pch24.pl/pomoc-ku-obronie-narodu,17202,i.html#ixzz2dCkLMzM9

Modlitwa Jezusa w Ogrójcu

Augustyn SJ
Modlitwa Jezusa w Ogrójcu

 
Mateusz.pl

 





Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną; towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich: Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie

(Łk 22, 39–46)

Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa klęczącego na modlitwie w Ogrójcu w ciemnościach nocnych. W bliskiej odległości uczniowie są zmorzeni snem. Dostrzeżmy krwawy pot, który spływa po twarzy Jezusa. Zauważmy też krople krwawego potu padające na ziemię. Wsłuchajmy się z uwagą w słowa modlitwy: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!

Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy, abyśmy wśród naszych rozlicznych pokus naśladowali gorące pragnienie Jezusa pełnienia we wszystkim woli Ojca. Prośmy także o wielkie pragnienie modlitwy. Tylko bowiem modlitwa zapewni nam ostateczne zwycięstwo nad wszelkimi siłami, które opierają się w nas Bogu.
Kuszenie Jezusa w Ogrójcu
Po spożyciu Paschy i po ostatnich pouczeniach Jezus udaje się na Górę Oliwną. Towarzyszą Mu także Jego uczniowie. Wstępując na Górę Oliwną Jezus realizuje ostatni etap swojego wielkiego wstępowania do Jerozolimy, które rozpoczął tajemnicą Przemienienia na górze Tabor. W niedługim czasie miało się dokonać to, co Jezus zapowiadał wielokrotnie: Oto idziemy do Jerozolimy i spełni się wszystko, co napisali prorocy o Synu Człowieczym. Zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie. Oni jednak nic z tego nie zrozumieli. Rzecz ta była zakryta przed nimi i nie pojmowali tego, o czym była mowa (Łk 18, 31–34). Przedtem uczniowie nie rozumieli sensu zapowiedzi, a teraz nie przeczuwali bliskości zapowiadanych wydarzeń. Ale mimo braku rozumienia towarzyszą Jezusowi w tym ostatnim odcinku drogi, jak wcześniej towarzyszyli Mu podczas całego Jego wstępowania do Jerozolimy.
Uczniowie idą wiernie śladami Mistrza. Jeżeli nawet powodowani lękiem opuszczą chwilowo swojego Mistrza i rozproszą się jak owce bez pasterza, to jednak po Jego Zmartwychwstaniu na powrót zgromadzą się razem wokół Niego. W jedności na modlitwie będą też oczekiwać zesłania Ducha Świętego. Ich śmierć męczeńska będzie naśladowaniem gwałtownej śmierci krzyżowej Mistrza. Tak spełnią się słowa Jezusa: Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać (J 15, 20).
I chociaż w życiu uczniów były chwile słabości, niewierności i upadków, a nawet jak w wypadku Piotra – zaparcie się Jezusa, to jednak w ich naśladowaniu Mistrza istnieje pewna ciągłość. I właśnie owa ciągłość jest istotna. Ona pozwala kontynuować pójście za Jezusem pomimo chwil niewierności.
Również i w naszym życiu chwile ułomności, poszczególne upadki nie przekreślają naszej zasadniczej wierności Jezusowi. Jeżeli jesteśmy świadomi naszych niewierności, uznajemy i wyznajemy je przed Nim, On patrzy na nas z miłosierdziem, jak patrzył na Piotra i swoich zagubionych uczniów. Także i w naszym życiu duchowym liczy się przede wszystkim owa ciągłość bycia z Jezusem, która nie zostaje przekreślona chwilą niewierności. Kontemplując Mistrza i Jego uczniów towarzyszących Mu na Górę Oliwną, dziękujmy Jezusowi za to, iż również nam dał głębokie pragnienie bycia wiernymi Mu. Wypowiedzmy przed Jezusem nasze pragnienie coraz pełniejszego poznawania Go, kochania oraz coraz wierniejszego wstępowania w Jego ślady. Prośmy, aby pragnienie to w nas nieustannie rosło. Prośmy także, abyśmy z odwagą przyznawali się do chwil słabości, aby one nie rzucały się cieniem na naszą wierność Jezusowi.
Męka Jezusa źródłem pokoju i radości
Jezus dociera na Górę Oliwną, z której nie ma już powrotu. Z tego miejsca zostanie zabrany przemocą przez swoich nieprzyjaciół. Na Górze Oliwnej rozpoczyna się godzina Jezusa. Dla tej godziny przyszedł na świat. Do tej jednej godziny przygotowywał się całe swoje życie. Na Górze Oliwnej Jezus nie tylko rozpocznie mękę, ale także z tego samego miejsca – z Góry Oliwnej – po swoim Zmartwychwstaniu wstąpi do Ojca, aby zasiąść po Jego prawicy.
Tak więc już sam początek męki Jezusa zapowiada Jego przyszłą chwałę. I chociaż w trzecim tygodniu Ćwiczeń duchownych rozważamy mękę i śmierć Jezusa na krzyżu, to jednak nieustannie mamy świadomość, iż rozważania te dotyczą Jezusa Zmartwychwstałego. Kontemplacja męki bez perspektywy zmartwychwstania byłaby jedynie zanurzaniem się w jakiejś ciemnej tragedii, pełnej smutku i zwątpienia. Rozważania o męce i śmierci Jezusa, choć trudne i bolesne, dzięki zmartwychwstaniu oczyszczają nasze serca, przynoszą nam pokój, rodzą wewnętrzną radość. Ten związek męki i śmierci Jezusa z Jego Zmartwychwstaniem doskonale ukazuje sztuka wczesnochrześcijańska. Na freskach katakumb, na sarkofagach, na mozaikach bazylik pierwszych wieków nie znajdujemy drastycznych scen męki i śmierci Jezusa. Jezus cierpiący i umierający na krzyżu jest jednocześnie ukazany, jako zwycięzca jako triumfujący Pan i władca. Oto przykład. Na jednym z sarkofagów rzymskich z czwartego wieku w scenie koronowania cierniem żołnierz nakłada Jezusowi na głowę wieniec laurowy, a nie koronę cierniową. Wieniec taki wręczała bogini Wiktoria zwycięskiemu wodzowi wracającemu z wojny. W innej scenie tego samego sarkofagu Jezus wstępujący na Golgotę niesie krzyż, ale nie jako drzewo hańby, na którym zostanie powieszony, a raczej jako sztandar zwycięstwa nad wrogami. Te sceny męki przedstawione w sztuce wczesnochrześcijańskiej uczą nas duchowego, mistycznego odczytywania i przeżywania męki i śmierci Jezusa.





1        2        3        następna

 




poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Modlitwa o beatyfikację sł.b.Rozalii Celakówny

Modlitwa o beatyfikację Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny





Boże, pełen dobroci i miłosierdzia, proszę Cię, rozpal moje serce apostolską gorliwością w szerzeniu nabożeństwa do Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata oraz dzieła Jego Intronizacji w narodzie polskim. Wzbudź we mnie pragnienie całkowitego poświęcenia się Jezusowi dla jak największej Jego chwały i czci. Prowadź mnie drogą moich czynów miłości i darów niebieskich, podobnie jak to czyniłeś w Ŝyciu Sługi Bożej Rozalii Celakówny, abym jak najlepiej mógł(a) wypełnić Twoją świętą wolę. Spraw też, abym umiał(a) kochać ludzi poniżonych, wzgardzonych oraz trwających w grzechu, jak to czyniła Apostołka Twego Serca. Wszechmogący, wieczny Boże, źródło wszelkiej świętości, proszę Cię o łaskę wyniesienia na ołtarze Twojej Służebnicy Rozalii, abym za jej wzorem i przyczyną, umocniony(a) światłem i mocą Ducha Świętego, kroczył(a) na drodze ku dojrzałości w wierze, wiernie naśladując Chrystusa. Jezu,  mój  Królu  i  Panie,  błagam  Cię,  udziel  mi,  za  przyczyną  służebnicy  Twojej  Rozalii,  łaski,  o którą pokornie Cię proszę ….

——- Ojcze Nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu i Synowi…

sobota, 24 sierpnia 2013

Koronka do Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie



sokółka koronka

KORONKA DO JEZUSA CHRYSTUSA W NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE


Odmawia się ją na różańcu.


Na początku: Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Wierzę…

Na dużych paciorkach: Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, prawdziwe Ciało i Krew Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

Na małych paciorkach: O Jezu obecny w Przenajświętszym Sakramencie – bądź dla nas i całego świata źródłem łaski życia wiecznego. (10 razy)

Na zakończenie: Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, prawdziwe Ciało i Krew Pana naszego, Jezusa Chrystusa. (3 razy)

O otrzymanych łaskach prosimy powiadomić parafię p.w. św. Antoniego w Sokółce, ul. Grodzieńska 47, 16-100 Sokółka. Za pozwoleniem władzy kościelnej. Kuria Metropolitalna Białostocka, dnia 26 września 2011, nr 718/11/A.

milosierdzie5111_2I_big

czwartek, 22 sierpnia 2013

Modlitwa codzienna do Matki Bożej Królowej Aniołów i Pogromczyni szatana



Modlitwa codzienna do Matki Bożej Królowej Aniołów i Pogromczyni szatana

Niepokalana Dziewico Maryjo i Królowo Aniołów! Bóg obdarzył Cię od początku mocą i powierzył Ci zmiażdżenie głowy szatana. Pokornie Cię błagamy: poślij swoje niebiańskie zastępy, aby zwycięsko pokonały duchy piekielne, zniweczyły ich zamiary oraz strąciły w przepaść. Potężna Matko Boża, poślij również swoje zwycięskie wojska niebieskie do walki z wysłannikami piekła wśród ludzi, zniszcz przewrotne plany bezbożnych i okryj hańbą wszystkich, którzy pragną czynić zło. Daj im światło poznania i łaskę nawrócenia, aby mogli wielbić Trójjedynego Boga i również Tobie oddali cześć. Spraw, aby za Twoją przyczyną wszędzie zwyciężyła prawda. Toruj drogę sprawiedliwości! Potężna Obrończyni i Hetmanko, z pomocą duchów czystych weź w swoją opiekę także swoje świątynie na całym świecie oraz łaskami słynące miejsca. Niech chronią kościoły, wszystkie miejsca święte, przedmioty i osoby, a szczególnie Najświętszy Sakrament. O łaskawa Pani, nie dopuść, aby uległy pohańbieniu, padły ofiarą grabieży i zniszczenia. Matko Niebieska, strzeż również nasz dobytek od widzialnych i niewidzialnych wrogów. Strzeż nasze domy i nasze rodziny. Niech mieszkają w nich święci aniołowie i niech zapanują w nich: miłość, pokój i radość Ducha Świętego. Któż jak Bóg? – Któż jak Ty, Maryjo, Królowo Aniołów i Pogromczyni szatana! Najmilsza i łaskawa Matko Boża, Przeczysta Oblubienico Ducha Świętego, której oblicze duchy czyste oglądać pragną. Ty zawsze pozostaniesz naszą miłością i nadzieją, naszą obroną i chwałą! Święty Michale Archaniele, Święci Aniołowie i Archaniołowie, brońcie nas i przyjdźcie nam na pomoc. Amen.


Akt osobistego poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

AKT OSOBISTEGO POŚWIĘCENIA SIĘ NIEPOKALANEMU SERCU MARYI


O Maryjo, w Twoim Niepokalanym Sercu każde stworzenie ma swoje miejsce, a niebo i ziemia podziwiają Twoje cnoty i napełniają się ich wonią. I ja z podziwem i czcią, wchodzę dzisiaj i to już na zawsze, do rajskiego Ogrodu Twojego Niepokalanego Serca, gdyż sama mnie do tego zachęcasz w tych najbardziej niebezpiecznych dla świata chwilach.

Jestem CAŁY TWÓJ – i dzisiaj, i do końca moich dni, i przez całą wieczność. Możesz obchodzić się ze mną jak ze wszystkimi kwiatami Twego Ogrodu: zabrać mnie stąd, choćby i dziś, i przesadzić w inne miejsce; podlewać wodą pociech lub dotknąć suszą oschłości i trudu, otoczyć pięknymi kwiatami ludzi bliskich i przyjaznych lub cierniami niechętnych i wrogich. Możesz dać mi obfitość pokarmu lub jałową glebę głodu, braków i niepowodzeń, a nawet odciąć mnie od korzenia życia i zdrowia, bo wiem, że w Twoich rękach będzie mi najlepiej.

Chcę we wszystkim podobać się tylko Tobie, o Różo mistyczna, Różo męki i chwały, najpiękniejszy Kwiecie nieba i ziemi.

Czyń ze mną, co tylko chcesz. Od tej chwili uznaję, że wszystko co mnie spotka, będzie z Twojej ręki, o Maryjo. Będę Ci za wszystko dziękował, nawet gdyby nieraz bolało i choćbym nie rozumiał, dlaczego mnie to spotyka. Nawet po śmierci chcę na wieki być w Raju Twego Niepokalanego Serca i tylko w Nim wielbić Boga, a nie w jakiś inny sposób.

Weź mnie takim, jakim dzisiaj jestem i uczyń mnie takim, jakim chcesz mnie mieć, ku chwale Boga, teraz i przez wszystkie wieki wieków. Amen.

środa, 21 sierpnia 2013

O skuteczności wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny

Numer 71 (lipiec/sierpień) Przymierze z Maryją

O skuteczności wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny

Maryjo, Królowo i Matko moja! Jeżeli Ty zechcesz wstawiać się za mną do Boga, wtedy będę mieć pewność zbawienia. Twojemu orędownictwu nic się nie zdoła oprzeć. Przyczyń się więc za mną, o najpotężniejsza Orędowniczko moja, Matko Boża! O Maryjo, Matko moja, powierzam Ci sprawę zbawienia mej duszy. Uproś mi wytrwanie w łasce i miłości Syna Twojego. Kocham Cię, Matko i Królowo moja. Pragnę kochać Cię wiecznie. Kochaj mnie więc, Maryjo, jako dziecko Twoje. Przyjmij mnie pod szczególną swą opiekę. Zajmuj się mną, dla miłości Boskiego Twojego Syna. Amen.
Chrześcijanin podążający drogą świętości powinien się wykazywać nabożeństwem i wielką ufnością do Najświętszej Maryi Panny. Kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana (Prz 8, 35). Te słowa Pisma Świętego Kościół odnosi do Maryi Panny. (…) Św. Bonawentura mówi: Błogosławieni są na ziemi ci, których Maryja otacza swą osobliwą opieką. Kto bowiem jest wiernym sługą Maryi, ten jest już zapisany w księdze życia. Nabożeństwo do Matki Bożej jest jednym ze znaków wybrania Bożego. Św. Tomasz pisze, że Maryję Pannę nazywa się Gwiazdą Morza, gdyż jak Gwiazda Północna prowadzi do portu żeglarzy, tak Ona po burzliwym morzu tego życia prowadzi nas do portu zbawienia. Człowiek okazujący prawdziwą pobożność do Najświętszej Maryi Panny nie może być potępiony. Maryja może i chce wspierać przemożną swą opieką tych, którzy Ją wzywają.
objawienia fatimskie   Trzeba tylko rozumieć, na czym polega prawdziwe nabożeństwo do Niej. Przyjrzymy się temu, jak bardzo Maryja jest potężna przed Bogiem. Kościół święty dla podkreślenia swej wiary w Jej potęgę i dla zachęcenia wiernych do ufności w Jej wstawiennictwo nazywa Ją „Panną możną”. Bóg wszechpotężny okrył Ją bowiem, jak sama mówi w kantyku Magnificat, promieniem swojej potęgi: Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię (Łk 1, 49). Toteż św. Teofil pisze: Podoba się Panu Jezusowi, gdy udajemy się do Niego w modlitwie przez wstawiennictwo Przenajświętszej Jego Matki. Niczego bowiem odmówić nie może Tej, która nosiła Go w swym łonie. Św. Brygida usłyszała Pana Jezusa przemawiającego do Maryi Panny następującymi słowami: Proś mnie, Matko moja ukochana, o co chcesz, a wszystkie Twoje prośby wysłucham i spełnię. Tyś mi niczego nie odmawiała na ziemi, słuszne jest więc, abym ja Ci niczego nie odmawiał w niebie.
(…) Św. Kosma nazywa modlitwę Maryi „wszechmocną”. Św. Wawrzyniec zaś dodaje: Maryja jest wszechmocna, słuszne bowiem jest, aby Matka miała udział we wszechmocności swego Syna. Syn wszechmocny jest z natury, Matka zaś stała się wszechmocną z łaski. Modlitwa Jej wyjednuje więc wszystko u Boga. Św. Grzegorz pisze: Choćby grzesznik był najgłębiej pogrążony w występkach i złych nałogach, jeżeli uda się do Maryi, Ona wyrwie go z przepaści i wyjedna nawrócenie. O Matko Boża – woła ten Święty – Ty jesteś obleczona mocą niezwyciężoną, której cała złość grzechów naszych pokonać nie zdoła. Nic nie może Ci się oprzeć, gdyż Boski Zbawiciel Twoją chwałę za swoją chwałę uważa. Nie może być pohańbiony, kogo Ty chcesz podnieść i wspomóc. Wierny czciciel i sługa Maryi św. Piotr Damiani mówi do Niej: Tyś Pani wszechwładna. Ty możesz iskrę nadziei rozniecić w sercach miotanych rozpaczą. Gdy więc szatan kusi nas rozpaczą, przedstawiając ciężar i wielkość naszych grzechów, chce zgasić w nas wszelką nadzieję, uciekajmy się do Maryi. Wołajmy za św. Germanem: Ty, o Maryjo, jesteś wszechmocna w wyjednaniu grzesznikom zbawienia. Tyś jest Matką życia i Matką żyjących. Tyś życie i zbawienie przyniosła światu, więc to życie i zbawienie, przez grzech utracone, powróć każdej duszy wzywającej Ciebie.
Św. Alfons Maria de Liguori, Droga do świętości. O ćwiczeniach duchowych, Wydawnictwo Homo Dei, 2011, Kraków, s. 99–101.

Kto umrze w szkaplerzu,nie zazna ognia wiecznego

Numer 71 (lipiec/sierpień) Przymierze z Maryją

Kto umrze w szkaplerzu, nie zazna ognia wiecznego

Rozmowa z o. Piotrem Frosztęgą, karmelitą posługującym na Białorusi, sekretarzem Rady ds. Rodzin przy Konferencji Biskupów Białorusi.
Czym jest szkaplerz i w jaki sposób można go nosić?
– Każdy naród, każdy człowiek potrzebuje znaków… Rzeźbimy pomniki, wmurowujemy tablice, stawiamy krzyż, zakładamy medaliki – aby nie zapomnieć o naszej tradycji i wierze. W różne znaki zbawienia, jakie przekazuje nam Kościół, wpisuje się również szkaplerz święty. Jest on znakiem opieki Maryi – Matki i Pośredniczki Bożego Miłosierdzia. Szkaplerz – zwany także „szatą Maryi” – jest obecnie noszony jako wierzchnia część habitu przez wiele rodzin zakonnych, a w przypadku ludzi świeckich są to dwa płatki brązowego materiału, połączone tasiemką. Jedna jego część spoczywa na piersiach, zaś druga – na plecach.
objawienia fatimskieKiedy po raz pierwszy pojawił się ten szczególny znak opieki Matki Bożej? Obrazy przedstawiające wizję św. Szymona Stocka, które spotykamy w karmelitańskich kościołach, sugerują, że Maryja trzymająca szkaplerz w dłoni, przyniosła go z Nieba…
– Historia szkaplerza i związanego z nim nabożeństwa wyrasta z aktu zawierzenia karmelitów Matce Najświętszej. Początki zakonu karmelitańskiego, który powstał w Palestynie na przełomie XII i XIII wieku i na skutek prześladowań ze strony muzułmanów musiał przenieść się do Europy, były bardzo trudne. Zakon stanął przed niebezpieczeństwem likwidacji. W takim położeniu świątobliwy generał zakonu, angielski karmelita Szymon Stock, zmobilizował swoich współbraci i zawierzył zakon Maryi. Prosił Ją, aby przez udzielenie jakiejś szczególnej łaski zechciała zachować zakon sobie poświęcony. Musimy bowiem pamiętać, że pełna nazwa karmelitów brzmi: Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Święty Szymon prosił więc Maryję o pełne jego uznanie i określenie miejsca w Kościele. Nasza karmelitańska tradycja podaje, że św. Szymon Stock modlił się gorliwie do Matki Jezusa. W odpowiedzi Maryja ukazała mu się w nocy z 15 na 16 lipca 1251 roku, w otoczeniu aniołów. Podała mu brązowy szkaplerz i ustanowiła go znakiem swej Matczynej opieki. Uczyniła to słowami: Przyjmij, najmilszy synu, szkaplerz twego zakonu jako znak mego braterstwa. To będzie przywilejem dla ciebie i wszystkich karmelitów – kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania. Jak wygląda rytuał przyjęcia szkaplerza? objawienia fatimskie – Władzę błogosławienia szkaplerza mają kapłani i diakoni. Do błogosławieństwa i do nałożenia należy używać szkaplerza karmelitańskiego w jego tradycyjnym kształcie – tzn. sukiennego. Po przyjęciu może on być zastąpiony odpowiednim medalikiem. Błogosławieństwo i nałożenie szkaplerza dokonuje się zgodnie z określonymi obrzędami i modlitwami. Wszystko to wyraża w pełni znaczenie szkaplerza w życiu wiernych, którzy go przyjmują. Przyjęcie szkaplerza dokonuje się tylko jeden raz. Gdy zniszczy się nam sukienny szkaplerz albo zgubimy medalik, nabywamy nowy i nakładamy go sobie prywatnie. Nie jest wymagane poświęcenie nowego szkaplerza. Szkaplerz najlepiej nosić na szyi. Pamiętajmy, że przyjęcie szkaplerza włącza do rodziny karmelitańskiej. Tym samym wpatrując się w Tę, którą nazywamy Królową Karmelu i Matką Miłosierdzia, widzimy, kim Ona dla nas jest oraz co oznacza Jej opieka. Zechciejmy zawierzyć nasze życie Maryi, nasze rodziny, nasze prace, a zwłaszcza wszystko to, co jest dla nas trudne, a Ona na pewno okryje nas płaszczem swej Matczynej opieki. Do czego są zobowiązane osoby przyjmujące szkaplerz?
– Po pierwsze: do noszenia szkaplerza lub medalika szkaplerznego w dzień i w nocy. Po drugie: muszą żyć maryjnością przez naśladowanie cnót Matki Bożej, a zwłaszcza przez zachowywanie czystości. Po trzecie: trzeba naśladować modlitwę Maryi, rozważając Słowo Boże, przeznaczając czas na modlitwę osobistą i modlitwę do Matki Najświętszej. I w końcu jest zobowiązanie do jednoczenia się z męką Chrystusa przez dobrowolne wyrzeczenia i współcierpienie z Chrystusem na wzór Maryi. Widzimy więc, że obowiązki wynikające z przyjęcia szkaplerza nie są wielkie – każdy chrześcijanin może je wypełnić. Natomiast łaski związane z tym aktem są ogromne! Dlatego nie bójmy się przyjęcia szkaplerza, aby poprzez ten skromny akt poświęcić się Maryi i ją naśladować. eje? objawienia fatimskie Czy może nam Ojciec powiedzieć kilka słów na temat powszechności nabożeństwa szkaplerznego? – Nabożeństwo szkaplerzne, praktykowane początkowo we wspólnotach karmelitańskich, bardzo szybko rozpowszechniło się wśród ludzi świeckich i duchowieństwa, wśród królów i poddanych, bogatych i biednych, wśród ludzi prostych i wykształconych… To nabożeństwo musiało być powszechne w Polsce przedrozbiorowej, skoro Jan Matejko, malując swój obraz Rejtan, na szyi głównego bohatera zawiesił szkaplerz. Wiemy, że wtedy nosiło go wiele osób. Nasz wielki malarz nie mógł inaczej, jak właśnie ze szkaplerzem na szyi, wyobrazić sobie prawdziwego Polaka i obrońcy Ojczyzny. Do wielkiej rodziny szkaplerznej należał Ojciec Święty bł. Jan Paweł II, do czego często się przyznawał. Podczas jednej ze swych pielgrzymek do ojczyzny powiedział: A szkaplerz do dzisiaj noszę, tak jak go przyjąłem u karmelitów, mając kilkanaście lat. I zobaczmy, jak bardzo rozwinęła się w nim ta łaska maryjnego przyobleczenia.
Święta Bernadeta z Lour­des nosiła szkaplerz do końca życia, a siostra Łucja z Fatimy pouczała, że w posłannictwie Matki Bożej Fatimskiej różaniec i szkaplerz są nierozdzielne. Było kiedyś nawet takie polskie przysłowie: Szkaplerz noś, na różańcu proś. Tak więc niegdyś praktyka noszenia szkaplerza była bardzo częsta. Dobrze, że teraz powoli się odradza. Pamiętajmy – każdy może przyjąć szkaplerz, trzeba tylko naprawdę tego pragnąć i chcieć naśladować Maryję. Oprócz szkaplerza materiałowego, czy inaczej – sukiennego, istnieje także medalik szkaplerzny. Czy jest jakaś duchowa różnica między tymi sakramentaliami?
– Szkaplerz sukienny i medalik szkaplerzny mają taką samą wartość duchową. Chociaż przyjęcie powinno dokonać się przy pomocy szkaplerza sukiennego, to można go później, według osobistego uznania, zastąpić medalikiem szkaplerznym. Czynimy to już sami. Zarówno tradycyjny szkaplerz, jak i medalik szkaplerzny powinny mieć z jednej strony wizerunek Najświętszego Serca Jezusa, a z drugiej – wizerunek Matki Bożej ze szkaplerzem w dłoni.
Przygotował Bogusław Bajor

Pius X:święty papież-reformator


Mateusz Ziomber


Pius X: święty papież-reformator


Data publikacji: 2013-08-21 07:00

Data aktualizacji: 2013-08-21 14:30:00


Pius X: święty papież-reformator
fot.Jpvt1979/commons/GNU/creative




„Władcy mądremu, czujnemu stróżowi  wiary, umiłowanemu wodzowi duchowieństwa” – w taki sposób kardynał Désiré-Joseph  Mercier zadedykował rekolekcje wygłoszone klerykom seminarium archidiecezji  mecheleńskiej samemu Piusowi X. Dedykacja ta stanowić może najlepsze  podsumowanie pontyfikatu Giuseppe Melchiorre Sarto (1835-1914), uważanego za  jednego z największych papieży XX wieku. Kojarzony z katolickim antymodernizmem,  encykliką „Pascendi Dominici Gregis” i odnową formacji seminaryjnej, Pius X  uchodzić może za wzór papieża-reformatora oddanego odnowie życia religijnego i  społecznego.

 

Kapłan 

Giuseppe Melchiorre Sarto pochodził z ubogiej  chłopskiej rodziny, w wieku 15 lat otrzymał tonsurę z rąk biskupa Treviso  (patriarchat Wenecji), dzięki stypendium naukowemu diecezji ukończył z  wyróżnieniem studia teologiczne i filozoficzne. Święcenia kapłańskie otrzymał w  wieku 23 lat. Przez dziewięć lat pełnił funkcję kapelana w Tombolo, dał się  poznać jako gorliwy duszpasterz i kaznodzieja, szczególną wagę przykładając do  formacji religijnej dorosłych. W 1875 roku został kanonikiem kapituły  katedralnej w Treviso, pełnił funkcję kierownika duchowego, rektora i  egzaminatora w seminarium diecezjalnym.

 

W 1884 roku został wyniesiony do  godności biskupa diecezji Mantui, gdzie skoncentrował swoje wysiłki  duszpasterskie na właściwej formacji kleryków i duchowieństwa. Przez pewien czas  sam wykładał seminarzystom teologię dogmatyczną i moralną, upowszechniał  znajomość „Summy Teologicznej” i filozofii Akwinaty. Odznaczał się szczególnym  przywiązaniem do chorału gregoriańskiego; popularyzował go wśród duchowieństwa i  kleryków, uczestnicząc m.in. w próbach seminaryjnej scholi. Przywiązanie do  studiów kościelnych, formacji religijnej duchowieństwa i świeckich,  upowszechnienie chorału gregoriańskiego – to program duszpasterski, który  towarzyszył mu także po objęciu metropolii weneckiej. Zasłużył się też  rozwinięciem studiów nad prawem kanonicznym.

 

Papież 

Obejmując Stolicę Piotrową w 1903 roku  określił swój program w encyklice „E supremi apostolatus” - celem   pontyfikatu miała być odnowa życia kościelnego i religijnego społeczeństw.  Ludzkość należało przywrócić „do posłuszeństwa Kościołowi; Kościół zaś odda ją  Chrystusowi, Chrystus wreszcie – Bogu”. U progu XX wieku biskup Rzymu wezwał do  przeciwstawienia się laicyzacji, by „przywrócić odwieczną godność najświętszym  prawom i radom Ewangelii; podnosić wysoko prawdy, głoszone przez Kościół i  streszczające jego naukę o świętości małżeństwa, o wychowaniu i nauczaniu  młodzieży, o władaniu i użyciu dóbr doczesnych, o obowiązkach tych, którzy  zarządzają sprawami publicznymi; przywrócić wreszcie należną równowagę między  różnymi warstwami społecznymi, odpowiednio do praw i urządzeń chrześcijańskich”.  Program ten papież realizował konsekwentnie.

 

Od początku zajął się reorganizacją Kurii  Rzymskiej i podniesieniem formacji doktrynalnej kleru i świeckich. Przygotował  dla diecezji rzymskiej katechizm, znany dziś powszechnie jako Katechizm Piusa X,  odznaczający się jasnym, precyzyjnym i bogatym wykładem zasad wiary  chrześcijańskiej. Udział w Kulcie Bożym, w publicznej modlitwie Kościoła papież  traktował jako pierwszą i zasadniczą szkołę wiary, która powinna być wolna od  wszystkiego, co „daje powód do niechęci lub zgorszenia, co przede wszystkim  obraża powagę i świętość obrzędów” (Motu Proprio Tra le Sollecitudini, 1903). Z  tych też powodów już w pierwszym roku swego pontyfikatu Pius X zajął się odnową  śpiewu i sztuki kościelnej, ustalając zasady autentycznej muzyki kościelnej  (świętość, dobroć form, powszechność) zaczerpnięte z katolickiej liturgii.  Papież wskazał na chorał gregoriański, jako na starożytny liturgiczny śpiew  kościoła rzymskiego, jak i na śpiew polifoniczny, uświęcony wielowiekową  tradycją. Zalecał częste przystępowanie do sakramentów, „przyśpieszył” pierwszą  komunię dzieci przez obniżenie wymaganego wieku do 7 lat. Zachęcał duchowieństwo  do wysiłków nad osobistą formacją, do sięgnięcia do kapłańskiej świętości.  Rozpoczął prace nad pierwszą nowoczesną kodyfikacją prawa kanonicznego, mianując  szefem komisji przygotowawczej biskupa Piotra Gasparriego, późniejszego  kardynała, wytrawnego teologa i autora popularnego katechizmu.

 

Obrońca Tradycji

Ostro sprzeciwiał się liberalnym tendencjom  obecnym wśród katolickich teologów początków XX wieku, idących za popularnymi  wówczas koncepcjami filozoficznymi. Powszechnie kojarzony z potępieniem  katolickiego modernizmu („zbioru wszystkich herezji”) w jego filozoficznym,  teologicznym, krytycznym i reformatorskim wymiarze, Pius X zarysował program  odnowy Kościoła, opartej na przywiązaniu do Objawienia, Magisterium Kościoła,  myśli Ojców Kościoła, tradycji i filozofii scholastycznej. Upowszechniał studia  tomistyczne, troszcząc się o podniesienie formacji filozoficznej i teologicznej  duchowieństwa. Odrzucając tendencje krytyczne niektórych liberalnych teologów,  powołując Papieski Instytut Biblijny zapoczątkował rozwój katolickiej  biblistyki.

W pierwszym roku pontyfikatu wydał encyklikę  społeczną, stając się „ojcem” Akcji Katolickiej, określając jej tożsamość i  zadania stojące przed społecznymi ruchami świeckich katolików. Potępiał  socjalistyczne i rewolucyjne koncepcje społeczno-polityczne, przybierające  wówczas na znaczeniu także wśród środowisk katolickich. W encyklice „Il fermo  proposito” (1905 r.) określił zadania stojące przed Akcją Katolicką. Celem  laikatu ma być „zwalczania wszelkimi prawymi i legalnymi środkami cywilizacji  antychrześcijańskiej; dla naprawy wszelkimi sposobami, tak bardzo ważnych  nieporządków, jakie z niej wypływają dla przywrócenia Jezusa Chrystusa w  rodzinie, w szkole, w społeczeństwie”. Oznacza to przywrócenie chrześcijańskiego  rozumienia władzy, podjęcie problemów społecznych zgodnie z wiarą i wymaganiami  chrześcijańskiej moralności, obronę cywilizacji  i Kościoła. Zmianom  podlegają – tłumaczył Pius X - „formy zewnętrzne i środki działania” a nie cel i  zasady określające misję laikatu, jego społeczne powołanie. Działał na rzecz  rozwoju katolickiego ruchu robotniczego, w kwestii współpracy katolików z  socjalistycznymi związkami zawodowymi zalecając ostrożność. Potępił próby  chrześcijańskiego socjalizmu Marca Sangniera, rozmijającego się z katolicką  ortodoksją.

 

Pius X rządził Kościołem przez 11 lat, zmarł  w nocy z 20 na 21 sierpnia 1914 roku, obserwując wybuch Wielkiej Wojny, której  chciał zapobiec. Kreśląc program swego pontyfikatu, wyrażony w haśle „Wszystko  odnowić w Chrystusie”, wzywał do modlitwy za wstawiennictwem Bogarodzicy,  zachęcał do uciekania się do „wstawiennictwa św. Józefa, przeczystego Bożej  Matki Oblubieńca, a Kościoła katolickiego patrona, oraz świętych Piotra i Pawła,  książąt apostołów” by Bóg „przyśpieszył łaskawie to odrodzenie narodów w Jezusie  Chrystusie”. Pius X został beatyfikowany przez Piusa XII w 1951 roku, zaś już w  trzy lata później przez tego samego papieża- kanonizowany. Jego ciało znajduje  się w kaplicy Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w bazylice św. Piotra w  Rzymie.

 

 

Mateusz  Ziomber


Read more: http://www.pch24.pl/pius-x--swiety-papiez-reformator,5143,i.html#ixzz2cc6C8v6g

Kanonizacja dwóch papieży w 2014

Kanonizacja dwóch papieży w 2014 roku


Radio Maryja




(fot.PAP)


Kanonizacja Jana Pawła II i Jana XXIII odbędzie się prawdopodobnie w przyszłym roku – oświadczył we wtorek, powołując się na słowa papieża Franciszka, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych ks. kard. Angelo Amato. Niemal pewna jest data 27 kwietnia.

 

Dzień ten – gdy przypada Niedziela Miłosierdzia Bożego – wymieniają nieoficjalnie liczne źródła watykańskie. Oficjalnie data zostanie ogłoszona na konsystorzu w Watykanie pod przewodnictwem Ojca Świętego Franciszka 30 września.

Podczas rozmowy z Radiem Watykańskim w Rimini, gdzie trwa katolicki zlot Przyjaźni Narodów ruchu Komunia i Wyzwolenie, ks. kard. Amato mówił o dwóch przyszłych świętych.

- Jan XXIII był wielkim prorokiem i inicjatorem Soboru Watykańskiego II. Jan Paweł II przełożył go na praktykę i go rozwinął, we wszystkich jego częściach składowych i całym jego potencjale – dodał prefekt kongregacji.
O dwóch papieżach powiedział: „To naprawdę dwa filary nie tylko kultury chrześcijańskiej, ale również chrześcijańskiej świętości”.

Pytany o datę kanonizacji, ks. kard. Amato przypomniał: „Ojciec Święty Franciszek w samolocie w drodze powrotnej z Brazylii ogłosił już, że nie odbędzie się ona natychmiast, teraz w ostatnich miesiącach 2013 roku, ale w 2014”.

Zauważa się, że zgodnie z życzeniem Franciszka obaj papieże zostaną razem ogłoszeni świętymi.

Metropolita krakowski, ks. kard. Stanisław Dziwisz przyznał niedawno, że zasugerował Papieżowi datę 27 kwietnia. Również Franciszek wymienił ją jako możliwą – w czasie rozmowy z dziennikarzami w samolocie. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie ten termin Ojciec Święty ogłosi na konsystorzu.

PAP/RIRM 



środa, 14 sierpnia 2013

Litania na Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

Litania na Wniebowziecie Najswietszej Maryi Panny







Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w ndz., 07/14/2013 - 03:56






Kyrie eleison Chryste eleison. Kyrie eleison Chryste, usłysz nas Chryste, wysłuchaj nas Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami Synu, Odkupicielu świata, Boże Duchu Święty, Boże Święta Trójco, jedyny Boże

O Maryjo, ktora ze swietym utesknieniem pragnelas polaczyc sie z Twoim Synem, modl sie za nami. O Maryjo, przy ktorej blogoslawionym zgonie byli obecni swieci Aniolowie O Maryjo, ktora przy smierci najukochanszy Syn Twoj odwiedzil O Maryjo, ktoras najczystsza dusze swoja w rece Stworzy-ciela Twego oddala O Maryjo, ktorej panienskie cialo zawsze bylo przybytkiem Boskim O Maryjo, ktorej swiete cialo zostalo pogrzebane przy rados-nym spiewie Aniolow O Maryjo, ktorej swiete cialo nie bylo wydane na zniszczenie O Maryjo, wzieta z dusza i cialem do nieba

Od zbytecznego przywiazania do stworzenia, wybaw nas wstawieniem sie Twoim. Od nieumiarkowanego smutku po stracie naszych przyjaciol Od wszelkich chorob i bolesci duszy i ciala Od smierci w grzechu Przez blogoslawione Zasniecie Twoje Przez radosne Zmartwychwstanie Twoje Przez chwalebne Twe przyjscie do nieba Przez Ukoronowanie Twoje Przez niewypowiedziane radosci Twoje i chwale

My grzeszni, prosimy Cie, wysluchaj nas. Abys nas we wszystkich naszych utrapieniach pocieszac i wspomagac raczyla Abys odstepu zlych duchow bronic raczyla Abys nam dobra smierc uprosic raczyla Abys nam w godzinie smierci przebaczenie wszystkich grze-chow naszych uprosic raczyla

Baranku Bozy, ktory gladzisz grzechy swiata, przepusc nam Panie. Baranku Bozy, ktory gladzisz grzechy swiata, wysluchaj nas Panie. Baranku Bozy, ktory gladzisz grzechy swiata, zmiluj sie nad nami.

Modlmy sie:  Boze, Ty wejrzales na pokore Najswietszej Maryi Panny i wyniosles Ja do godnosci Matki Twojego Jedynego Syna, a w dniu dzisiejszym uwienczyles Ja najwyzsza chwala, spraw, abysmy zbawieni przez Smierc i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, przez Jej prosby mogli wejsc do wiecznej chwaly.  Przez Chrystusa, Pana naszego.  Amen.

www.skarbiecmilosci.pl








wtorek, 13 sierpnia 2013

14 sierpnia -Wspomnienie św.Maksymiliana Marii Kolbe

14 sierpnia
Święty Maksymilian Maria Kolbe, prezbiter i męczennik








Zobacz także:











Święty Maksymilian Maria Kolbe
Rajmund Kolbe urodził się w Zduńskiej Woli koło Łodzi 8 stycznia 1894 r. Był drugim z kolei dzieckiem, jego rodzice trudnili się chałupniczym tkactwem. Rodzina posiadała tylko jedną, dużą izbę: w kącie stał piec kuchenny, z drugiej strony cztery warsztaty tkackie, a za przepierzeniem była sypialnia. We wnęce znajdowała się na stoliku figurka Matki Bożej, przy której rodzina rozpoczynała i kończyła modlitwą każdy dzień. Rodzice, chociaż ubodzy, byli jednak przesiąknięci duchem katolickim i polskim. Należeli do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Ojciec Rajmunda bardzo czynnie udzielał się w parafii. Należał do konspiracji i swoim synom często czytał patriotyczne książki. Pierwsze nauki Rajmund pobierał w domu. Nie było bowiem wtedy szkół polskich, a rodzice nie chcieli posyłać dzieci do szkół rosyjskich. Rajmund sam więc uczył się czytania, pisania i rachunków. Wkrótce zaczął pomagać rodzicom w sklepie. Zdradzał bowiem zdolności matematyczne. Od najwcześniejszych lat Rajmund wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Jako mały chłopiec kupił sobie figurkę Niepokalanej. Nie był jednak chłopcem idealnym. Pewnego dnia na widok swawoli syna matka odezwała się do niego z wyrzutem: "Mundziu, co z ciebie będzie?" Chłopak zawstydził się i spoważniał; odtąd zaczął oddawać się modlitwie przy domowym ołtarzyku. Miał ok. 12 lat, kiedy prosił Matkę Bożą, aby Ona sama odpowiedziała mu, kim będzie. Jak opowiadał później mamie, pokazała mu się wtedy Maryja trzymająca dwie korony: jedną białą i drugą czerwoną, i zapytała, czy chce je otrzymać. "Biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, czerwona - że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła". Działo się to w kościele parafialnym w Pabianicach. W roku 1907 w parafii pabianickiej po raz pierwszy od dziesiątków lat odbywały się misje. Prowadził je franciszkanin, o. Peregryn Haczela ze Lwowa. Na jednej z nauk misjonarz zachęcił chłopców, by wstąpili do zakonu św. Franciszka. Nauki zakonnicy udzielali za darmo w gimnazjum we Lwowie. Pod wpływem przeprowadzonej misji Rajmund ze swoim starszym bratem, Franciszkiem, postanowił wstąpić do franciszkanów konwentualnych. Za pozwoleniem rodziców obaj udali się do małego seminarium we Lwowie. W rok potem (1908) poszedł w ich ślady także najmłodszy brat, Józef. W gimnazjum Rajmund wybijał się w matematyce i fizyce.
Święty Maksymilian Maria Kolbe i jego współbracia Będąc w gimnazjum, Rajmund postanowił zbrojnie walczyć dla Maryi. Wkrótce jednak doszedł do przekonania, że takiej walki nie da się połączyć ze stanem duchownym, który chciał obrać. Postanowił więc zrezygnować z powołania duchownego i kapłańskiego. W tej krytycznej chwili zjawiła się we Lwowie jego matka i wyznała obu synom, że postanowiła z ojcem poświęcić się na służbę Bożą. Matka miała wstąpić do benedyktynek we Lwowie, a ojciec - do franciszkanów w Krakowie. Rajmund ujrzał w tym wyraźną wolę Bożą i uznał, że jego przeznaczeniem jest pozostanie w zakonie. Poprosił więc o przyjęcie do nowicjatu, który rozpoczął 4 września 1910 r. Przy obłóczynach otrzymał zakonne imię Maksymilian. W tym czasie Maksymilian przeżywał okres skrupułów. Dzięki roztropności spowiednika i przełożonych rychło się z nich wyleczył. W rok potem złożył czasowe śluby (5 września 1911 r.). Po nowicjacie ukończył ostatnią, ósmą klasę gimnazjalną i zdał maturę. Jesienią 1912 r. udał się na dalsze studia do Krakowa. Przełożeni, widząc jego wyjątkowe zdolności, wysłali go jednak na studia do Rzymu, gdzie zamieszkał w Międzynarodowym Kolegium Serafickim. Równocześnie uczęszczał na wykłady na Gregorianum. Tam studiował filozofię (1912-1915), a potem, już w samym Kolegium Serafickim, teologię (1915-1919). Studia wyższe ukończył z dwoma dyplomami doktoratu: z filozofii i teologii. W wolnych chwilach oddawał się ulubionym studiom fizycznym. Napisał wtedy artykuł pt. Etereoplan o pojeździe międzyplanetarnym, który zaprojektował w oparciu o newtonowskie prawo akcji i reakcji. 1 listopada 1914 r. złożył profesję uroczystą, czyli śluby wieczyste, przybierając sobie imię Maria. Ulubioną lekturą Kolbego były wówczas Dzieje duszy, napisane przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Rozczytywał się w nich i pogłębiał swoje życie wewnętrzne. Duże wrażenie uczyniła także na nim lektura dzieła św. Gemmy Galgani Głębia duszy. Nie rozstawał się również z tekstem św. Alfonsa Marii Liguori Uwielbienia Maryi i św. Ludwika Marii Grignion de Monfort O ofiarowaniu się Jezusowi przez Maryję. Kiedy wybuchła I wojna światowa, klerycy spod zaboru austriackiego otrzymali rozkaz natychmiastowego opuszczenia Rzymu i powrotu do rodzinnego kraju. Kolbe wyjechał do San Marino, gdzie starał się o przedłużenie paszportu na odbywanie dalszych studiów w Rzymie. Wkrótce otrzymał wiadomość, że jego brat, Franciszek, opuścił zakon i wstąpił do polskich legionów. Po wojnie Franciszek założył rodzinę i pracował jako nauczyciel, organista, a w końcu jako urzędnik państwowy. Zginął w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, zapewne w roku 1943. Także ojciec Maksymiliana wstąpił do legionów i zginął w potyczce między Olkuszem a Miechowem (1914). W duszy Maksymiliana powstała walka, czy i on nie powinien iść w ich ślady. Doszedł jdnak do przekonania, że więcej dla ojczyzny uczyni jako kapłan. 29 listopada 1914 r. otrzymał święcenia niższe, a 28 października 1915 r. na Uniwersytecie Gregoriańskim obronił pracę doktorską z wynikiem summa cum laude (z wyróżnieniem).
Święty Maksymilian Maria Kolbe i Rycerz Niepokalanej Pod wpływem szeroko zakrojonej akcji antykatolickiej, której był świadkiem w Rzymie, po naradzie ze współbraćmi i za zgodą swego spowiednika, Maksymilian Maria założył Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae). Celem tego stowarzyszenia była walka o nawrócenie schizmatyków, heretyków i masonów. Dla realizacji tego celu członkowie Rycerstwa mieli się oddawać na całkowitą i wyłączną służbę Maryi Niepokalanej i codziennie powierzać Jej los grzeszników. Temu programowi Maksymilian poświęcił się odtąd z całym zapałem i pozostał mu wiernym aż do śmierci. Wkrótce po założeniu Rycerstwa napisał list do przełożonego generalnego franciszkanów, o. Dominika Tavaniego, z prośbą o błogosławieństwo. 8 października 1917 r. otrzymał święcenia diakonatu, a 28 kwietnia 1918 r. w kościele św. Andrzeja della Valle święcenia kapłańskie z rąk kard. Bazylego Pompilego. Mszę prymicyjną odprawiał w kościele i przy ołtarzu, gdzie w 1842 r. Niepokalana objawiła się Alfonsowi Ratisbonnowi. 22 lipca 1919 r. o. Maksymilian Kolbe ukończył wydział teologiczny - również ze stopniem naukowym doktora. W roku 1919, po siedmiu latach pobytu w Rzymie, o. Maksymilian wrócił do Polski. Postanawił dołożyć wszystkich sił, aby stała się ona królestwem Maryi. Przełożeni przeznaczyli go na nauczyciela historii Kościoła w seminarium zakonnym w Krakowie. Zaczął werbować kleryków do Milicji Niepokalanej. Do najgorliwszych apostołów należał o. Katarzyniec, zmarły w opinii świętości. Jego proces beatyfikacyjny jest w toku. Maksymilian miał wówczas 26 lat. Do Milicji Niepokalanej zaczęli napływać nie tylko klerycy i franciszkanie, ale również ludzie świeccy. Maksymilian zbierał ich w jednej z sal przy kościele franciszkanów i wygłaszał do nich referaty o Niepokalanej, oddaniu się Jej, o życiu wewnętrznym. Niestety, rozwijająca się gruźlica zmusiła przełożonych, by wysłali go na trzy miesiące do Zakopanego. Tam odprawił rekolekcje. Kiedy nastąpiła wyraźna poprawa, wrócił do Krakowa. Kiedy jednak choroba powróciła, prowincjał wysłał go ponownie do Zakopanego, zabraniając mu wszelkiej pracy apostolskiej. Przebywał tam przez osiem miesięcy, po czym przełożeni za radą lekarzy przenieśli go do Nieszawy. Z końcem października 1921 r. powrócił do Krakowa. 2 stycznia 1922 r. otrzymał z Rzymu upragnione zatwierdzenie Milicji Niepokalanej. W tym samym miesiącu zaczął wydawać w Krakowie miesięcznik pod znamiennym tytułem Rycerz Niepokalanej, który z czasem zdobędzie sobie niezmiernie wielką popularność w Polsce i za granicą. Święty Maksymilian Maria Kolbe Przełożeni, zaniepokojeni w ich mniemaniu zbyt szeroko zakrojoną akcją o. Kolbego, przenieśli go do Grodna. Jednak i tu rozpoczętego dzieła szerzenia Milicji Niepokalanej i rozpowszechniania Rycerza Niepokalanej franciszkanin nie zaniechał. Zdobył małą maszynę drukarską i wśród współbraci znalazł ochotnych pomocników. Zaczął także werbować powołania do pracy wydawniczej. Dzięki temu Rycerz stale zwiększał swój nakład. W ciągu pięciu lat (1922-1927) z 5.000 wzrósł on do 70.000 egzemplarzy! Na pięciolecie pisma o. Kolbe otrzymał wiele listów gratulacyjnych od biskupów oraz błogosławieństwo papieża Piusa XI z licznymi odpustami i łaskami, o które dla swojego związku prosił. Gdy w klasztorze grodzieńskim pole do pracy okazało się zbyt ciasne, o. Maksymilian Maria za pozwoleniem przełożonych zaczął oglądać się za nową placówką. Książę Jan Drucki-Lubecki ofiarował mu w okolicach Warszawy pięć morgów pola ze swego majątku Teresin. Ojciec Kolbe zjawił się w późniejszym Niepokalanowie 6 sierpnia 1927 r. i postawił tam figurę Niepokalanej. Z pomocą oddanych sobie współbraci i okolicznej ludności zabrał się też do budowy kaplicy. Postawiono także drewniane baraki, do których wniesiono maszyny. Przenosiny miały miejsce 21 listopada 1927 r. - w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Kiedy dzieło w Niepokalanowie doszło do pełni rozwoju, za zezwoleniem generała zakonu o. Kolbe w towarzystwie czterech braci zakonnych udał się do Japonii, aby tam szerzyć wielkie dzieło (26 lutego 1930 r.). W drodze zatrzymał się w Szanghaju. Znany chiński katolik Lo-Pa-Hong z miejsca zaofiarował mu dom, maszyny drukarskie i motor oraz zapewnił utrzymanie zakonnikom. Niestety tamtejszy biskup wyraził stanowczy sprzeciw. O. Kolbe udał się więc do Japonii. W niezmiernie ciężkich warunkach, bez żadnej pomocy miejscowego biskupa w Nagasaki, o. Kolbe rozpoczął pracę wydawniczą. W trzy miesiące później miał już własną drukarnię i dom. Pierwszy numer Rycerza japońskiego (Seibo no Kishi) ukazał się w nakładzie 18.000 egzemplarzy. Drugi numer, listopadowy, miał już nakład 20.000, a grudniowy - 25.000. W 1931 r. Maksymilian nałożył habit franciszkański pierwszemu Japończykowi. Dał mu na imię Maria. W tym samym roku nabył pod klasztor dziki stok góry, gdzie wystawił pierwszy własny budynek. Tak powstał japoński Niepokalanów (Mugenzai no Sono - Ogród Niepokalanej). W roku 1934 poświęcono tam także nowy kościół. W roku 1936 japoński Niepokalanów był już na tyle okrzepły, że o. Kolbe mógł go opuścić. Na kapitule prowincjalnej został bowiem wybrany przełożonym Niepokalanowa w Polsce. Po sześciu latach nieobecności wrócił do kraju. Sława Niepokalanowa rosła. Co roku zgłaszało się ok. 1800 kandydatów. O. Kolbe osobiście przyjmował zgłaszających się. Stosował surową selekcję. Przyjmował około 100. Głównym warunkiem przyjęcia było pragnienie świętości. W roku 1939 Niepokalanów liczył już 13 ojców, 18 kleryków-nowicjuszów, 527 braci profesów, 82 kandydatów na braci i 122 chłopców w małym seminarium. Rycerz Niepokalanej osiągnął nakład 750 tys. egzemplarzy. Rycerzyk Niepokalanej i Mały Rycerzyk Niepokalanej miały łączny nakład 221 tys. egzemplarzy, Mały Dziennik - nakład codzienny 137 tys., a niedzielny - 225 tys. egzemplarzy. Ponadto drukowano Informator Rycerstwa Niepokalanej, Biuletyn Misyjny i Echo Niepokalanowa. Kalendarz Niepokalanej liczył w 1937 r. 440 tys. egzemplarzy nakładu. Od roku 1938 Niepokalanów miał własną radiostację, której sygnałem była melodia Po górach, dolinach.
Święty Maksymilian Maria Kolbe 1 września 1939 r. wybuchła druga wojna światowa. Już 12 września Niepokalanów dostał się pod okupację niemiecką. 19 września gestapo aresztowało mieszkańców Niepokalanowa, którzy nie zdołali na czas uciec lub uciekać nie chcieli. W obozie tymczasowym w Lamsdorf (Łambinowice), a potem w Amteitz (Gębice) franciszkanie pozostawali od 24 września do 8 listopada. Było tam 14 tys. więźniów. Głód i robactwo dawało się bardzo we znaki. Esesmani bili więźniów i poniewierali ich. 9 listopada przewieziono franciszkanów do Ostrzeszowa. W samą zaś uroczystość Niepokalanej (8 grudnia) nastąpiło zwolnienie wszystkich z obozu. O. Kolbe natychmiast wrócił do Niepokalanowa i na nowo zorganizował wszystko od początku w warunkach o wiele trudniejszych. Trzeba było przygotować ok. 3 tys. miejsc dla wysiedlonych Polaków z województwa poznańskiego, wśród których było ok. 2 tys. Żydów. Ojciec Maksymilian znowu zdołał skupić dokoła siebie wielu współbraci. Nie mogąc wydawać żadnych pism, zorganizował nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu i otworzył warsztaty dla ludności: kuźnię, blacharnię, dział naprawy rowerów i zegarów, dział fotografii, zakład krawiecki i szewski, dział sanitarny itp. 17 lutego 1941 r. w Niepokalanowie ponownie zjawiło się gestapo i zabrało o. Kolbego i 4 innych ojców. Wywieziono ich do Warszawy. O. Kolbego umieszczono na Pawiaku. Strażnik na widok zakonnika w habicie z koronką u pasa zapytał, czy wierzy w Chrystusa. Kiedy otrzymał odpowiedź "wierzę", wymierzył mu silny policzek. To powtórzyło się wiele razy, ale o. Kolbe nie ustąpił. Wkrótce jednak zabrano mu habit i nakazano wdziać strój więźnia. 28 maja 1941 r. został wywieziony do Oświęcimia wraz z 303 więźniami. Tu otrzymał na pasiaku numer 16670. Przydzielono go do oddziału "Krwawego Krotta", znanego kryminalisty. Pewnego dnia Krott tak skatował o. Kolbego, że był cały pokrwawiony. Kazał jeszcze wymierzyć mu 50 razów. Przekonany, że nie żyje, kazał przykryć go gałęziami. Koledzy jednak wyciągnęli go i umieścili w rewirze. Cierpiał strasznie, ale wszystko znosił heroicznie, dzieląc się nawet swoją głodową porcją z innymi. Współwięźniów pocieszał i zachęcał do oddania się w opiekę Niepokalanej. Pod koniec lipca 1941 roku z bloku, w którym był o. Kolbe, uciekł jeden z więźniów. Rozwścieczony Rapportführer Karol Frotzsch zwołał na plac apelowy wszystkich więźniów z bloku i wybrał dziesięciu, skazując ich na śmierć głodową. Wśród nich znalazł się także Franciszek Gajowniczek, który osierociłby żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wystąpił o. Kolbe i poprosił, aby to jego skazano na śmierć w miejsce Gajowniczka. Na pytanie kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Poszedł więc z 9 towarzyszami do bloku 13, zwanego blokiem śmierci. Przyzwyczajony do głodu, przez dwa tygodnie pozostał żywy bez kruszyny chleba i kropli wody. Wreszcie hitlerowcy dobili go zastrzykiem fenolu. Stało się to dnia 14 sierpnia 1941 roku. Była to wigilia uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ciało o. Maksymiliana zostało spalone w krematorium. Dzięki ofierze o. Maksymiliana Franciszek Gajowniczek zmarł dopiero w 1995 r. w wieku 94 lat. 17 października 1971 r. Paweł VI dokonał osobiście w sposób uroczysty beatyfikacji o. Maksymiliana w obecności wielu dziesiątków tysięcy wiernych z całego świata i ponad 3 tys. pielgrzymów z Polski. Kanonizacji dokonał 10 października 1982 r. Jan Paweł II. Podczas swej II pielgrzymki do Ojczyzny nawiedził Niepokalanów 18 czerwca 1983 r., gdzie odbyły się historyczne uroczystości pokanonizacyjne.
Święty Maksymilian Maria Kolbe
Święty Maksymilian Maria Kolbe jest patronem archidiecezji gdańskiej i diecezji koszalińskiej oraz - jak powiedział Jan Paweł II - "naszych trudnych czasów".
W ikonografii św. Maksymilian przedstawiany jest w habicie franciszkańskim lub w więziennym pasiaku, czasem z numerem obozowym 16670 na piersi. Towarzyszy mu Maryja Niepokalana. Jego atrybutem jest korona z drutu kolczastego lub dwie korony - czerwona i biała.









Więcej informacji:

Kliknij tutaj - książka w księgarni Gloria24.pl Kliknij tutaj - książka w księgarni tolle.pl Kliknij tutaj - płyta CD Audio / MP3, audiobook Kliknij tutaj - strona w Internecie















św. Maksymilian Maria Kolbe Pisma - część I Długo oczekiwane wydanie pism św. Maksymiliana Marii Kolbego. Część I zawiera listy Świętego z lat 1912-1941.
św. Maksymilian Maria Kolbe Pisma - część II Pierwsze krytyczne i kompletne wydanie wszystkich odnalezionych po dzień dzisiejszy pism autorstwa św. Maksymiliana. Druga część opracowania.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Różaniec św -Bronią nie do pokonania

RÓŻANIEC   ŚW. – BRONIĄ  NIE  DO POKONANIA  
 



Różaniec Św. 



"Zawitaj Królowo Różańca Świętego, jedyna nadziejo człowieka     grzesznego,  zawitaj bez zmazy Lilio, Matko Różańcowa Maryjo..."

 



                   



  


O błogosławiony Różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem!

O więzi miłości, która nas jednoczysz z Aniołami! O wieżo ocalenia od napaści piekła; bezpieczny porcie w morskiej katastrofie!

Nigdy cię nie porzucimy! Będziesz nam pociechą w godzinie konania. Tobie ostatni pocałunek gasnącego życia. A ostatnim akcentem naszych warg będzie Twoje słodkie Imię, o Maryjo, o Królowo Różańca z Pompejów, o Matko nasza droga, o Ucieczko grzeszników, o Władczyni, Pocieszycielko strapionych!

Bądź wszędzie błogosławiona, dziś i zawsze, na ziemi i w Niebie!. 

- Słowa papieża Jana Pawła II z Listu apostolskiego "Rosarium Virginis Mariae"

PSAŁTERZ ANIELSKI




 

    Żaden tekst ani obraz nie wyraża lepiej prawdy o tym, jak ważny jest Różaniec w życiu wierzących. Dlatego też Niebiosa od wieków wzywają dusze do zrozumienia i wprowadzenia w życie tej tajemnicy zbawienia. Uważa się, że modlitwa różańcowa miała swój początek w 1214 roku, kiedy to Matka Boża ukazała się św. Dominikowi i dała mu Różaniec jako najlepsze lekarstwo na herezję albigensów oraz wszelki grzech.

Herezja ta w straszliwy sposób wstrząsnęła trzynastowiecznym Kościołem. Maryja miała ukazać się św. Dominikowi w lesie na obrzeżach Tuluzy, gdzie święty modlił się przez trzy dni i noce, aż wreszcie, w wyniku tak ciężkiej pokuty, którą sam sobie zadał, zapadł w sen. Wtedy to, Matka Boża ukazała mu się i powiedziała: „Drogi Dominiku, czy wiesz, jakiej broni Trójca Przenajświęt­sza chce użyć do poprawy świata?"

„O Pani," odpowiedział św. Dominik, „Ty wiesz o wiele lepiej ode mnie, ponieważ obok Twojego Syna, Jezusa Chrystusa zawsze byłaś głównym narzędziem naszego zbawienia". Na te słowa Maryja dała św. Dominikowi Różaniec, wyjaśniając, że jest to „kamień węgielny Nowego Testamentu".

Wielki święty od razu wrócił do Tuluzy, gdzie z zapałem zaczął głosić kazania o Różańcu, ukazując wartość tej nowej modlitwy. Umacnianemu i wspomaganemu przez anioły nauczaniu towarzyszył ryk niebiańskich grzmotów, gdyż podobno niebo zrobiło się ciemne, a ziemia trzęsła się, podczas gdy światło błyskawic przeszywało niebiosa.

Gdy strach ogarnął zebrany tłum, ukazała się postać Maryi, która wznosiła ręce do niebios i opuszczała je, jakby chciała sprowadzić karę Bożą na tych, którzy się nie nawrócą. Po tym wydarzeniu większość mieszkańców miasta nawróciła się, a modlitwa różańcowa zaczęła się rozpowszechniać.

Św. Dominik propagował Różaniec przez resztę swojego życia, ale dwa stulecia później modlitwa ta niemal zanikła. Jednakże w 1460 roku błogosławiony Alan de la Roche, po otrzymaniu ostrzeżenia od samego Pana, miał doprowadzić do jej odrodzenia.

Błogosławionemu Alanowi została dana wizja, dzięki której zrozu­miał on, w jaki sposób Jezus i Maryja wielokrotnie przychodzili do św. Dominika, oraz jak wielka jest moc Różańca i jak bardzo Niebiosa pragną, aby ta modlitwa została w pełni przyjęta przez wierzących za ich najskuteczniejsze oręże w walce z szatanem.

Jemu także ukazywali się Jezus i Maryja, a nawet św. Dominik. Błogosławiony Alan de la Roche odnowił i na nowo rozpowszechnił modlitwę różańcową w całej Europie.

W ten sposób Różaniec, obok Sakramentów Świętych, stał się przewodnikiem dla wierzących, aby ich dusze mogły przetrwać w świecie coraz silniej atakowanym przez szatana i jego zwolenników. Podczas objawień Maryja zaczęła mówić o tym, że walka duchowa przybiera na sile i że Różaniec jest w niej najskuteczniejszym orę­żem. Po tym, jak w 1460 roku bł. Alan de la Roche przywrócił do życia ten rodzaj modlitwy, Różaniec zaczęto nazywać Psałterzem Jezusa i Maryi. Zawiera on bowiem tyle Pozdrowień Anielskich, ile jest psalmów w Księdze Psalmów.

W książce Tajemnica Różańca św. Ludwik de Montfort wyjaśnia, dlaczego modlitwa różańcowa ma tak wielką moc:

„Ponieważ prości i niewykształceni ludzie nie są w stanie odmawiać Psalmów Dawidowych, otrzymali oni Różaniec, aby był dla nich modlitwą tak owocną, jak Psalmy Dawida dla innych.

Jednak Różaniec może być uważany za modlitwę nawet cenniej­szą od tych ostatnich z trzech powodów:

1. Po pierwsze, dlatego że Psałterz Anielski niesie wspanialszy owoc, którym jest Słowo Wcielone, podczas gdy Psałterz Dawida jedynie zapowiada Jego czyli Chrystusa nadejście.
2. Po drugie, tak jak coś prawdziwie istniejącego jest czymś więcej niż „figura" tego czegoś i jak ciało jest czymś więcej niż jego cień, tak samo Psałterz Maryi przewyższa Psałterz Dawida, który był jedynie jego zapowiedzią.



3. Po trzecie, ponieważ Psałterz Maryi (czyli Różaniec składający się z Ojcze Nasz i Zdrowaś Mario) jest bezpośrednio dziełem Trójcy Przenajświętszej i powstał z pominięciem czynnika ludzkiego. Psałterz Najświętszej Maryi Panny czy też inaczej Różaniec, dzieli się na trzy części, po pięć tajemnic każda, aby:

1. oddać cześć trzem Osobom Trójcy Przenajświętszej;

2. upamiętnić życie, śmierć i chwałę Jezusa Chrystusa;

3. naśladować Kościół Tryumfujący, aby pomóc członkom Kościoła Wojującego i ulżyć w bólu Kościołowi Cierpiącemu;

4. odzwierciedlić trzy grupy, na które dzielą się psalmy:

a) pierwsza - dotycząca oczyszczenia duszy i pokuty;

b) druga - mówiąca o poznaniu Boga;

c) trzecia - mówiąca o zjednoczeniu z Nim.

5. l wreszcie, aby zapewnić nam obfitość Łask za życia, pokój w chwili śmierci i chwałę w wieczności.

Słowo różaniec oznacza „korona z róż",dlatego też, ilekroć ktoś z całkowitym oddaniem odmawia Różaniec, na Głowach Jezusa i Maryi pojawia się korona ze stu pięćdziesięciu czerwonych i szesna­stu białych róż. Bł. Alan nauczał o tajemnicach Różańca i danych wraz z nim obietnicach. Zaczął on też tworzyć organizację na wzór armii. Jej członkowie mieli zobowiązywać się do odmawiania Różań­ca i szerzenia tej modlitwy na świecie.

Znamienny wydaje się fakt, że do dnia śmierci błogosławionego Alana de la Roche, 8 września 1475 roku (w Kościele obchodzone jest wtedy Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny), do Bractwa Różańcowego wstąpiło ponad tysiąc osób.
-Fragmenty z książki „Ostatnia Krucjata”- Thomasa W. Petrisco,



czwartek, 8 sierpnia 2013

Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego

Za kogo ludzie uważają Syna Człowiego


Czytelnia








"„Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? „– A wy za kogo Mnie uważacie " (Mt 16,13-20) Przyzwyczailiśmy się do różnych form badania opinii publicznej. Sieci handlowe starają się poznać potencjalnych klientów, partie polityczne i ich liderzy ścigają się w rankingach popularności a socjolodzy i duszpasterze przeprowadzają ankiety by poznać stan religijności ludzi przyznających się do wiary. Ewangelia (Mt 16,13-20) przedstawia się także jako pewnego rodzaju ankieta. Jezus pyta uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego” a kiedy apostołowie odpowiedzieli – Jedni uważają Cię za Jana Chrzciciela inni za Eliasza a jeszcze inni za jednego z dawnych proroków” wówczas Jezus postawił apostołom pytanie „ A za kogo wy Mnie uważacie?”. Teraz już nie ma różnych odpowiedzi, w imieniu uczniów odpowiedź daje Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”, to była właściwa odpowiedz takiej odpowiedzi spodziewała się Jezus. Tłum miał fałszywe pojecie o Chrystusie dlatego, że był daleko od Niego. Spotykali Jezusa od czasu do czasu. Dzisiaj także słyszymy różne wypowiedzi o Chrystusie że był doskonałym człowiekiem, prorokiem a nawet urastał do roli idola. I chociaż są to wypowiedzi poniekąd słuszne, to jednak są to wypowiedzi cząstkowe, zbyt płytkie. Nie wyrażają pełnej prawdy o Jezusie jako Synu Bożym i pomijają tajemnicę Jego Bóstwa. Dziś zabierają na temat Chrystusa którzy nie mają z Nim nic albo prawie nic wspólnego a ich obecność w kościele jest okazjonalna (chrzest, ślub, pogrzeb). To ci którzy często latami stronią od sakramentów, bo i tak uważają siebie za lepszych.  Od ludzi praktykujących swoja wiarę. To SA wreszcie Ci którzy znudzili się Chrystusem i Jego Kościołem i szukają natchnienia w rodzących się sektach i ruchach New age. W Polsce podobnie jak w wielu krajach Europy prawie 90% deklaruje swoja wiarę, jednak ich życie często rozmija się z postawą wiary. Hindus Sadku Śandar po odbyciu podróży po krajach chrześcijańskiej europy z rozgoryczeniem napisał „Przekonałem się że żadnego kraju europejskiego nie można uważać w pełni za chrześcijański gdyż tam tylko nieliczni chrześcijanie żyją w zgodzie z wyznawaną wiarą”. Pisze dalej Sandko Śandar „Myślałem sobie, jak jestem nieszczęśliwym człowiekiem, że urodziłem się w kraju pogańskim, i jak szczęśliwi są Ci, którzy znają Chrystusa od dzieciństwa. Teraz jednak dziękuję Bogu że dał mi urodzić się poganinem, bo zacząłem szczerze szukać Boga i obecnie jestem człowiekiem wierzącym i praktykującym, zaś mieszkańcy europy dawno przestali szukać Boga, stąd tyle obojętności i niewiary w ich życiu”. Tę prawdę potwierdza zmarły w 1980 roku Jean Paul Sartre wyznawca egzystencjalizmu, który swoją drogę do niewiary opisał w autobiografii pt: „Słowa”. Pisze Sartre „Do niewiary nie przywiodły mnie sprzeczności prawd wiary ale moje własne życie. Byłem przecież człowiekiem wierzącym. Co dnia klękałem przy łóżku do pacierza, ale o Bogu myślałem coraz rzadziej. Odmówiłem Mu składania wizyt w niedziele i święta, zaniechałem życia sakramentalnego. A On coraz rzadziej spoglądał na mnie, aż w końcu odwrócił swój wzrok ode mnie”. W maju w 2003 roku ukazała się książka młodej kobiety, która przeszła z islamu na katolicyzm. Zgodziła się wystąpić w telewizji austryjackiej pod pseudonimem Sabatina i powiedziała, że najbliższa rodzina zagroziła jej śmiercią jeżeli w ciągu dwóch tygodni nie wróci do Islamu. Sabatina zmieniła kraj pobytu bojąc się swych najbliższych. Zawierzyła Chrystusowi i zakończyła swą wypowiedz słowami Jezusa „do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem który jest w niebie”. Znany pisarz i konwertyta angielski Arnold Bum powiedział: „do Kościoła przywiodły mnie – oprócz Łaski Bożej, odwaga i męstwo katolików w czasie wojny i na misjach. Żeby bronić życia trzeba męstwa, żeby być wierzącym trzeba odwagi. Podziwiam Kościół który to czyni w imię Chrystusa”. W każdym przeżywanym dniu Jezus pyta nas na nowo „za kogo wy mnie uważacie?”. Łatwo powtórzyć za Piotrem „Ty jesteś Mesjasz Syn Boga żywego”, ale Chrystus żąda od nas potwierdzania swej wiary czynami w życiu osobistym, rodzinnym i społecznym. Czy jest tak?
ks. kan. dr Józef Przybyła




Za kogo Go uważasz ?

Za kogo Go uważasz?







     Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: "Za kogo uważają Mnie ludzie?" Oni Mu odpowiedzieli: "Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków". On ich zapytał: "A wy za kogo Mnie uważacie?" Odpowiedział Mu Piotr: "Ty jesteś Mesjasz". Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: "Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie". Mk 8,27-33

To pytanie i odpowiedź na nie może być najważniejszym w naszym życiu i zadecydować o zbawieniu.

Obserwujemy  różnorodne  reakcje na krzyż Jezusowy  i wizerunki Ukrzyżowanego. Są tacy, dla których  Jezus jest Synem Bożym,  Odkupicielem, zatem dla nich wizerunek ukrzyżowanego Jezusa jest źródłem nadziei na zbawienie i siłą w czasie pokus i cierpienia. Jednak dla sporej części żyjących współcześnie ludzi krzyż kojarzy się z średniowiecznymi zabobonami, narzędziem uciskania ciemnego ludu poprzez  straszenie piekłem i wieczną karą za przewinienia, nawet małe i nic nie znaczące. Krzyż – jako przedmiot związany z magią, zabobonami i gusłami  ( na równi z jakąś przysłowiową  kurzą łapką, jajkiem, żabim okiem, skrzydłem nietoperza, świeczką z grobu i kwiatem paproci) i krzyż – straszak , czy krzyż – wyraz głupoty – bo wiary ciemnego motłochu w jakiś wymyślony przez człowieka  mit ( wśród mitów o greckich i rzymskich bogach i herosach lub rodzimych utopców, rusałek, wilkołaków, wampirów  i zmór) nadal pokutuje w świadomości wielu osób, nawet z tytułami naukowymi.
Jakie to ma „widzialne” konsekwencje? Ze smutkiem można stwierdzić, że nawet w domach katolików uważających się za praktykujących coraz trudniej zobaczyć go na honorowym miejscu w najważniejszym pokoju. Może jeszcze gdzieś na  drzwiami – malutki, by nie kłuł w oczy, upchany wśród różnych zawieszek, bibelotów  i fotek czy marnych reprodukcji, w sypialni lub kuchni, gdzie nie wszyscy goście zaglądają. Kiedy zatem nagle i zupełnie niespodziewanie ktoś natknie się na  krzyż lub obraz o treści religijnej umieszczony na honorowym miejscu w domu „ nawiedzonego dewota”, zwłaszcza wykształconego i w młodym lub średnim wieku, wywołuje zdumienie, niedowierzanie i  …niesmak, że ktoś „publicznie”  afiszuje się ze swoją wiarą.  Jeszcze tolerowany jest złoty  medalik o rzadziej spotykanym kształcie, więc najczęściej  brany raczej  za amulet czy znak zodiaku na złotym łańcuszku ( bo „zawsze to złoto” i jest się czym pochwalić), ale krzyżyk, zwłaszcza z pasyjką  budzi już alergię i wywołuje skrzywienie ust jako wyraz niesmaku lub dezaprobaty.
Co się z nami stało? Dokąd zmierzamy? Czy już naprawdę uwierzyliśmy mediom i „ autorytetom”, że wiara jest objawem zacofania, a szukanie pomocy u wróżek i jasnowidza, wiara w amulety  i znaki zodiaku, fascynacja wierzeniami Wschodu - nie, a wręcz odwrotnie, jest przejawem nowoczesnego spojrzenia na świat??? Czy rzeczywiście daliśmy sobie wmówić, że wiara to sprawa osobista i powinniśmy w życiu codziennym zostawić ją za progiem własnego – tego najmniej znanego obcym osobom  pokoiku, bo już nie - salonu i pokoju gościnnego? Czy szukamy drogi do kościoła i miejsc szczególnego kultu jedynie wówczas, gdy życie przez nagłą i nieuleczalną chorobę lub nieszczęście sprowadzi nas do poziomu gleby, traktując Boga jako skrzynkę skarg i  zażaleń,  który w drodze reklamacji uwzględni nasze żądania i pozytywnie rozpatrzy sprawę?
Gdzieś zatraciliśmy prawdziwy obraz Boga, dlatego wyrzuciliśmy Go z własnego życia lub ograniczyliśmy jego zakres działania do minimum, wyznaczając Jemu maleńką, konkretną „ działkę”, bo zapomnieliśmy o Jego wszechmocy, potędze, a uwierzyliśmy w Jego ograniczoność.
Bóg przecież nie jest jak  kupiec, u którego można  kupić towar za odpowiednią cenę.  Nie jest też jak pierwszy sekretarz partii, do którego ustawiały się kolejki, by coś załatwił, nieraz kosztem innych. Nie jest także  naiwnym staruszkiem, którego łatwo przechytrzyć, oszukać, zagadać, bo niedowidzi i niedosłyszy, ani jak współczesny sponsor  i filantrop, któremu jedynie zależy na poklasku, dobrym wizerunku, reklamie i przyćmieniu rywali.
Bóg jest BOGIEM - STWÓRCĄ i PANEM wszystkiego, ale też troskliwym TATUSIEM, który czuwa i obsypuje Swymi łaskami według naszych potrzeb i  w takiej obfitości, byśmy dotarli do celu, jaki nam wyznaczył – do Niego Samego, do nieba, dlatego posłał na ziemię Swego jedynego Syna, by nas wyrwał z niewoli grzechu i wskazał pewną drogę do zbawienia.
A Jezus?

Jezus zadał bardzo ważne pytanie, na które musi odpowiedzieć sobie i Jemu każdy z nas. Ta odpowiedź powinna zaważyć na naszym życiu i spowodować   konkretne działania. Zatem – za kogo Go uważasz? Za mitycznego herosa, wytwór ludzkiej fantazji  czy Syna Bożego, który naprawdę żył, nauczał i złożył za nas ofiarę z siebie samego na krzyżu? Za Światłość Wieczną, Źródło Życia Wiecznego  i za Drogę? Za Żywą Wodę i Chleb Życia? Jeśli tak, to dlaczego o tym nie mówisz innym? Dlaczego nie głosisz Jego Ewangelii nie tylko słowem, ale przede wszystkim swoim życiem?
JEŚLI TAK -  JEST SYNEM BOŻYM, ODKUPICIELEM, ŹRÓDŁEM I  CHLEBEM ŻYCIA, PRAWDĄ I MIŁOŚCIĄ, ALE TAKŻE  PRZYJACIELEM I  BRATEM, TO DLACZEGO  USUNĄŁEŚ JEGO KRZYŻ  ZE ŚCIANY SWEGO MIESZKANIA  I  Z WŁASNEGO ŻYCIA?

środa, 7 sierpnia 2013

Akty miłości ku czci Boga Ojca

Akty miłości do Boga Ojca








 




Kto Mi te akty ofiaruje, kto w dodatku czyni wszystko, by Mi je rozpowszechniać, będzie Mi w szczególny sposób dzieckiem, a Ja mu będę kochającym Ojcem. Jakże tęsknię za tym, żeby i o Mnie możliwie często i serdecznie myślano. Duch Święty jest mało czczony. Ale Mnie czci się jeszcze mniej. Nabożeństwo do Mnie wynagradzam w całkiem wybitny sposób. Ofiarujcież Mi często akty miłości, które tak radują Moje Serce.”

Akty miłości Boga Ojca

Szczególnie miłe Bogu odmawiane wcześnie rano lub o godzinie 15.00

Ojcze, kocham Cię serdecznie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię czule, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię delikatnie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię jak Twoje dziecko, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię żarliwie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię płomiennie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię niewypowiedzialnie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię bezgranicznie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię nade wszystko, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię bez miary, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię niewymownie, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię ponad miarę, ratuj dusze!

Ojcze, kocham Cię bez końca, ratuj dusze!

Ojcze, wysławiam Cię, kocham Cię, dziękuję Ci, ratuj dusze!

Ojcze, chciałbym Cię kochać, jak Cię kochają wszyscy Aniołowie i

Święci, ratuj dusze!

Ojcze, chciałbym Cię kochać, jak kochał Cię na ziemi Św. Józef i jak Cię

teraz kocha w Niebie, ratuj dusze!

Ojcze, chciałbym Cię kochać, jak kochała Cię na ziemi Maryja i jak Cię

teraz kocha w Niebie, ratuj dusze!

Ojcze, chciałbym Cię kochać, jak Cię kocha Twój Syn i Duch Święty,

ratuj dusze!

Módlmy się:

Ojcze, przez Niepokalane Serce Maryi, dla ratowania tych wszystkich dusz, które są w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia, ofiaruję Ci ostatnie krople Krwi, które Twój Boski Syn ostatkiem sił Swej Miłości wylał, i ofiaruję Ci Je nieskończoną ilość razy. Amen.

Niech nas błogosławi Bóg Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.

Ze Swoim Ukochanym Dziecięciem niech nas błogosławi Dziewica Maryja. Amen


wtorek, 6 sierpnia 2013

Tabor - ''dobrze,że tu jesteśmy''

Tabor - "dobrze, że tu jesteśmy"



Scena przemienia Jezusa rozgrywa się w samym środku Jego działalności.  Uczniowie Jezusa zdążyli się już rozentuzjazmować Ewangelią. Widzieli   Jezusa cudownie uzdrawiającego, wskrzeszającego, wypędzającego złe  duchy, widzieli jak rozmnaża chleb. Ale jednocześnie usłyszeli z ust  Jezusa niepokojąca zapowiedź: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć,  będzie odrzucony prze starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie;  zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Więcej, usłyszeli  też słowa „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie,  niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce  zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu,  ten je zachowa”. Osiem dni później trzej z nich idą z Jezusem na górę  (wedle tradycji na Tabor) na modlitwę.



Dobrze, że tu jesteśmyMusiało być czymś ogromnie fascynującym dla apostołów owo przedziwne  zjawisko, skoro zapragnęli zatrzymać na dłużej moment uniesienia,  zapomnieć o całym świecie i kontynuować tę boską szczęśliwość:  „Nauczycielu dobrze, że tu jesteśmy. I chciałoby się kontynuować za  apostołem: nie wracajmy już tam na dół gdzie czeka nas znowu tyle  problemów i przykrości. Po co nam to wszystko, skoro możemy pozostać  tutaj szczęśliwi? Będziemy Ci wiernie służyć i nieustannie będziemy  oglądać Twoją chwałę. Ewangelista jednak konkluduje znacząco, pisząc o  apostole: „nie wiedział bowiem co mówi”. Nie wiedział jeszcze, że z góry przemienienia trzeba było zejść. Nie rozumiał, że trzeba było jeszcze  przejść drogą krzyżową na inną górę, na Kalwarię bo taka była misja  Jezusa Chrystusa. Jest w postawie apostołów jakaś głęboka tęsknota każdego człowieka za  innym, lepszym światem, takim przemienionym, wolnym od brudu tego  naszego świata. Tego zaś innego świata każdy poszukuje na swój sposób.  Jakże często ta tęsknota owocuje ucieczką człowieka w wyimaginowany  świat pełen złudzeń. Jest jakimś signum naszych czasów powodzenie i  rozwój wielu sekt roztaczających przed człowiekiem wizję świata  doskonałego, istnego raju na ziemi. Iluż to ludzi podąża za nimi naiwnie wierząc, że uda się im ominąć troski tego świata i już tu na ziemi  stworzyć sobie niebo. Są tacy, którzy namiętnie czytają horoskopy,  wróżby i przepowiednie. To też jest głód kontaktu z innym światem. Są w  końcu i tacy, którzy w najprostszy sposób chcą zapewnić sobie choćby  namiastkę nieba. Jeden znajdzie je w narkotykach, inny w alkoholu, ktoś  inny w niepohamowanym erotyzmie a jeszcze inny w szaleńczej pogoni za  pieniądzem. Tak jakby usilnie wierzył człowiek, że już tu na ziemi,  bardzo małym wysiłkiem może zrealizować swoje odwieczne tęsknoty.  „Dobrze nam tu być”, powie za apostołem człowiek ucieszony taką  namiastką innego świata. Ale i do niego odnoszą się otrzeźwiające słowa  ewangelisty: „Nie wie co mówi” i zazwyczaj bardzo szybko się o tym  przekonuje, kiedy samo życie sprowadzi go na ziemię. Chrystus nie pozwolił długo uczniom pozostawać w tym nieziemskim  uniesieniu. Z góry Tabor trzeba było zejść. Wydarzenie to ukazuje wielką  wartość ziemskiego trudu, mozołu, wysiłku i cierpienia. Chrześcijanin  jest bowiem człowiekiem, który co prawda uczestniczy w cudownym  przemienieniu Jezusa i jego oczy nieustannie mają być zwrócone tam na  górę gdzie już króluje Chrystus ale jednocześnie twardo stąpa po ziemi i nie po to, żeby z niej uciekać, ale by ją razem z Chrystusem  przemieniać swoją pracą i całym swoim życiem. Chrześcijanin nie może  sprowadzać całej swojej wiary do samych przeżyć i uniesień, ale to co  widział i co przeżył na górze przemienienia musi zanieść na dół, by tym  podzielić się z innymi. Cała ziemia ma być miejscem nieustannego  przemienienia. Chrześcijanin nie może zamknąć swojej wiary gdzieś w  ciemnym kącie swego życia ale musi ją zabrać do swego mieszkania, do  miejsca pracy i tam gdzie spędza wolny czas. Nie ma miejsca i  przestrzeni w jego życiu, które byłoby wolne od Boga. Jeżeli Bóg powierzył Ci zadanie to też obdarzył Cię łaską. Jeśli będziesz o  tym pamiętał to i świat powoli zacznie stawać się inny. Sami ludzie  patrząc na Ciebie powiedzą w końcu: spójrzcie, ten człowiek jest jakiś  inny, widać przemieniony i potem oni sami, nie wiedząc kiedy i jak,  przestaną myśleć o ucieczce z tego świata lecz zaczną mówić do siebie tu na ziemi: „dobrze, że tu jesteśmy”.

Góra Tabor uczy o wspaniałości Boga

Jezus prowadzi na szczyt góry Tabor w osobie swoich uczniów – każdego z nas. Prosi o wejście na szczyt razem z Nim. Uczniowie wiedzieli za kim idą i że coś musi się tam stać, objawić, przybliżyć. W te sierpniowe dni, kiedy na Jasna Górę podążają – jak promienie słońca z całej Polski niezliczone rzesze pielgrzymów – i nam Jezus wskazuje drogę na palestyńską górę Tabor. Góra Tabor- góra, co prawda stroma, ale piękna, pełna zieleni, bez skał, klamer i łańcuchów. Na szczycie góry zamiast krzyża stalowego – wspaniała bazylika Przemienienia. Wchodząc do jej wnętrza pielgrzyma urzeka wspaniałość odtworzenia sceny biblijnej . To prawdziwy przybytek – namiot Pana. Za świętym Piotrem w podobnym zachwycie możemy powtórzyć : Panie, dobrze, że tu jesteśmy. Obok piękna terenu i widoków na cztery strony świata – między innymi na miasteczko Naim, czy dziś duży Nazaret – przed oczyma i umysłem stanąć musi prawda  z dzisiejszej Ewangelii odczytanej przed chwilą. Objawienie Boga  ukazane w jasności i pięknie osoby Syna Bożego, głosu Ojca z nieba potwierdzającego posłanie na świat Chrystusa i nasze wobec Niego posłuszeństwo i wierność, oraz zstępujący Duch Święty – Tchnienie Ojca i Syna.
 

Przemieniony Chrystus

Wyjaśnia On uczniom nie tylko swoją chwałę, ale także wspaniałość nieba czekającego na nas. Świadkowie przemienienia upadli na twarz, oddali hołd w oniemieniu. Nie chcieli jednak schodzić z góry.  Panie, dobrze, że tu jesteśmy... dobrze nam tu... zbudujmy trzy namioty... Nauczyciel nie zgodził się na to. Kazał im wracać do ludzkiej rzeczywistości, do zejścia w dół.Na niebo trzeba sobie zapracować. Zanim nam będzie ono dane – trzeba jeszcze  pielgrzymować, przygotować się, dać świadectwo swojej wierności Bogu i Ewangelii, trzeba trwać  w zjednoczeniu z Mistrzem i Nauczycielem.W Sercu Chrystusa z pewnością było pytanie : zobaczyli, ujrzeli Boskie Piękno – ale czy wytrwają. Rąbek Nieba i chwały Bożej tak dla nich tajemniczy został jakby na chwilę odsłonięty. Teraz trzeba mieć odwagę, wytrwać przy Chrystusie, dać świadectwo miłości i wierności, posłuszeństwa i oddania bez reszty Bogu.



  • Życie nie zawsze rozpieszcza. Bywają w nim okresy bardzo trudne. Jak  sen Abrama pełen lęków i ciemności. Jak doświadczenie uczniów widzących  ukrzyżowanego Mistrza. Wtedy trzeba wracać do swoich Taborów. Do chwil, w których w namacalny sposób doświadczyło się bliskości czy przychylności Boga. Trzeba też spojrzeć wtedy na życie z perspektywy, którą proponuje  święty Paweł: „nasza ojczyzna jest w niebie”. My, pielgrzymujący na  ziemi wyczekujemy Zbawcy. W chorobie tego, który nasze nędzne, poniżone   ciała może przemienić na wzór swego ciała uwielbionego. W poczuciu  krzywdy tego, który może sobie podporządkować wszystko, nawet ludzi  najbardziej gardzących Jego władzą. Trzeba wierzyć, że Bóg o nas nie  zapomniał. Tylko po radosnym czasie Galilei prowadzi nas do naszej  Jerozolimy, na nasz krzyż, przez który przyjdzie nam przejść do  zmartwychwstania.

  •   Modlitwa przemienia. Sprawia, że twarz jaśnieje. Co widać na naszych  twarzach? Że żyjemy w bliskości Boga? Albo któryś z grzechów głównych?  To nie do końca tylko poezja. Na twarzy człowieka faktycznie dość często odbija się to, co siedzi w jego sercu.


/fb/ internet


Przemień nas Jezu !

ks. Krzysztof Michalczak

Przemień nas Jezu!

 
Przewodnik Katolicki

 





6 sierpnia w kalendarzu liturgicznym obchodzimy święto Przemienienia Pańskiego. Kiedyś bardzo ważne i gromadzące wielu wiernych na Mszy św. Dzisiaj chyba trochę zapomniane. Tymczasem jego przesłanie dla nas – konieczność przemieniania naszego życia na wzór Chrystusa – jest nie tylko bardzo aktualne, ale niezbędne, by zasłużyć na życie wieczne.

Święto Przemienienia Pańskiego pojawia się na Wschodzie w wieku V i jest obchodzone 6 sierpnia. Data ta nie jest przypadkowa. Nawiązuje ona do 6 stycznia, kiedy liturgia wspomina pierwsze przemienienie (teofania) Jezusa podczas chrztu w Jordanie. W VI w. święto to dorównywalo swoją rangą uroczystości Chrystusa Króla. Od wieku IX celebrowano je w Bizancjum. Na Zachodzie pierwsza wzmianka o sierpniowym święcie pochodzi z X i XI w., choć już od wieku VII Transfiguratio Domini miało zasięg święta lokalnego. Do jego rozkrzewienia przyczynili się m.in. benedyktyni z Cluny. Dopiero jednak w 1456 r. papież Kalikst III wprowadza święto do kalendarza Kościoła powszechnego jako znak wdzięczności za odniesienie zwycięstwa nad Turkami pod Belgradem. W Polsce święto celebrowano od 1457 r., ale na stałe upowszechniło się w XVII w. w związku z falą kontrreformacji. Obecnie wydarzenie przemienienia Chrystusa na górze Tabor jest rozważane również w modlitwie różańcowej w IV tajemnicy światła.

Czas i miejsce

Przemienienie Pańskie to niezwykłe wydarzenie w życiu Chrystusa. Miało ono miejsce na wysokiej górze. Ewangeliści nie podają jej nazwy. Według tradycji była nią góra Tabor. Liczy ona 588 m wysokości, a na jej szczyt prowadzi wąska, niebezpieczna i stroma dróżka otoczona piniami i innymi krzewami charakterystycznymi dla tego rejonu. Przemienienie dokonało się w obecności trzech uprzednio wybranych przez Jezusa apostołów: Piotra, Jakuba Starszego i Jana Ewangelisty. Zobaczyli oni tam swojego Pana w nieziemskiej chwale. Padli na twarz. W czasie tego niezwykłego aktu oblicze Chrystusa jaśniało jak słońce, a Jego szaty stały się lśniąco białe. Wtedy też ukazali się z nieba: Eliasz, będący przedstawicielem proroków, i Mojżesz – reprezentujący Prawo Starego Testamentu. Obydwaj otrzymali objawienie na Synaju (por. Wj 19, 33-34; 1 Krl 19, 9-13). Ich obecność przy Synu Bożym wskazuje, że te dwa filary Starego Przymierza wypełniają się w Nim. W czasie przemienienia rozmawiali oni z Jezusem, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie” (Mk 9, 7). Kiedy apostołowie doszli do siebie po tym wyjątkowym zdarzeniu, nikogo już nie widzieli, tylko samego Mistrza.
Świadectwo Ewangelistów

Pierwotną tradycję o Przemienieniu podaje Ewangelia św. Marka (9, 2-5.7-8). Opis cudu zamieszczają w swojej Ewangelii także pozostali synoptycy: Mateusz (17, 1-9) i Łukasz (9, 28-36). Każdy z ewangelistów opisuje Przemienienie pod innym kątem, przedstawiając inne aspekty tajemnicy Chrystusa. Mateusz ukazuje Jezusa w czasie przemienienia jako nowego Mojżesza. Marek opisuje to wydarzenie jako chwalebne objawienie się ukrytego Mesjasza. Łukasz akcentuje osobiste doświadczenie Jezusa, który zostaje przemieniony podczas żarliwej modlitwy. Centralne miejsce w opisie Przemienienia zajmuje przedstawienie osoby Jezusa i Jego nauki. Wszystko to dokonuje się za pomocą obrazów, wydarzeń i postaci ze Starego Testamentu. Opis ten składa się z dwóch części. Pierwsza ukazuje Jezusa jako Mesjasza, którego poprzednikami byli wspomniani wcześniej Eliasz i Mojżesz. Druga jest opisem objawienia się Boga (teofanii) w osobie Chrystusa.

Przemienienie – cel i symbolika

W cudzie Przemienienia Bóg potwierdził, że Jezus jest Jego Synem. Nie bez znaczenia jest również zapowiedź zmartwychwstania i chwalebnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów.

Przemienienie ma również wymiar symboliczny i szczególne znaczenie dla chrześcijańskiego życia. Chrystus objawia, że Jego uczniowie mają iść za Nim drogą uniżenia, cierpienia i krzyża. Mimo że droga ta wydaje się przykra, to jednak jest to jedyny kierunek prowadzący do chwały wiecznej. Uczniowie niejednokrotnie widzieli swojego Pana opuszczonego i niezrozumianego. W wydarzeniu na górze Tabor widzą Go w chwale Bożej. Jest Zwycięzcą, triumfuje nad wlasną śmiercią, przewyższa potęgę zła, cierpienia i śmierci. Przemienienie otwiera uczniom oczy i przekonują się, że Jezus jest prawdziwie Synem Bożym, wypelniającym zapowiedzi starotestamentalne. Rozpoznając w przemienionym Panu potęgę Królestwa Bożego, uwierzyli, że może się ono stać również ich udziałem. Kościół uświadamia sobie, że zmierza do tej samej chwały, jaką otoczony jest Chrystus. Stara się uświadomić swoim wiernym, że zanim ktoś będzie miał udział w chwale przemienionego Pana, musi mieć najpierw udział w Jego krzyżu. Kościół przez to święto uczy także dostrzegać swoje dzieci sens wszystkiego, co przeżywa w swej wędrówce na tym świecie. „Jeśli kto chce pójśc za mną, niech zaprze się samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje” (Mt 16, 24). Wydarzenie to jest ustawicznym wezwaniem do nieustannego wewnętrznego przemieniania swojego życia i upodobnienia się do Jezusa, świecenia blaskiem Jego chwały przez świadectwo życia chrzescijanskiego. Początkiem przemiany jest „kąpiel” chrzcielna, w której staliśmy się dziećmi Bożymi. Po chrzcie przemienienie dokonuje się przez przyjmowanie Ciała Pańskiego. Pięknie wyznał św. Augustyn: „Zrozumiałem, że jestem daleko od Ciebie – w krainie, gdzie wszystko jest inaczej. I zdało mi się, że słyszę Twój głos z wyżyn: Jam pokarm dososłych, dorośnij, a będziesz mnie pożywał; i nie ty wchłoniesz mnie w siebie, jak się wchłania cielesny pokarm, lecz ty się we mnie przemienisz” (Wyznania, VII, 10). W ciągłym przemienianiu się, zmianie życia nie może zabraknąć gorliwej, systematycznej modlitwy, która wprowadza nas w świat Boga i uczy patrzeć na codzienność i krzyż przez pryzmat wieczności. Przemienienie Jezusa pokazuje nam, że dla właściwego zrozumienia pism i woli Bożej względem nas konieczna jest rozmowa z Bogiem, by odkryć kim jest dla nas Jezus i Jego ofiara.

ks. Krzysztof Michalczak




 

 




« powrótkatolik.pl

Papież Polak film dok