Scena przemienia Jezusa rozgrywa się w samym środku Jego działalności. Uczniowie Jezusa zdążyli się już rozentuzjazmować Ewangelią. Widzieli Jezusa cudownie uzdrawiającego, wskrzeszającego, wypędzającego złe duchy, widzieli jak rozmnaża chleb. Ale jednocześnie usłyszeli z ust Jezusa niepokojąca zapowiedź: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć, będzie odrzucony prze starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Więcej, usłyszeli też słowa „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”. Osiem dni później trzej z nich idą z Jezusem na górę (wedle tradycji na Tabor) na modlitwę.
Dobrze, że tu jesteśmyMusiało być czymś ogromnie fascynującym dla apostołów owo przedziwne zjawisko, skoro zapragnęli zatrzymać na dłużej moment uniesienia, zapomnieć o całym świecie i kontynuować tę boską szczęśliwość: „Nauczycielu dobrze, że tu jesteśmy. I chciałoby się kontynuować za apostołem: nie wracajmy już tam na dół gdzie czeka nas znowu tyle problemów i przykrości. Po co nam to wszystko, skoro możemy pozostać tutaj szczęśliwi? Będziemy Ci wiernie służyć i nieustannie będziemy oglądać Twoją chwałę. Ewangelista jednak konkluduje znacząco, pisząc o apostole: „nie wiedział bowiem co mówi”. Nie wiedział jeszcze, że z góry przemienienia trzeba było zejść. Nie rozumiał, że trzeba było jeszcze przejść drogą krzyżową na inną górę, na Kalwarię bo taka była misja Jezusa Chrystusa. Jest w postawie apostołów jakaś głęboka tęsknota każdego człowieka za innym, lepszym światem, takim przemienionym, wolnym od brudu tego naszego świata. Tego zaś innego świata każdy poszukuje na swój sposób. Jakże często ta tęsknota owocuje ucieczką człowieka w wyimaginowany świat pełen złudzeń. Jest jakimś signum naszych czasów powodzenie i rozwój wielu sekt roztaczających przed człowiekiem wizję świata doskonałego, istnego raju na ziemi. Iluż to ludzi podąża za nimi naiwnie wierząc, że uda się im ominąć troski tego świata i już tu na ziemi stworzyć sobie niebo. Są tacy, którzy namiętnie czytają horoskopy, wróżby i przepowiednie. To też jest głód kontaktu z innym światem. Są w końcu i tacy, którzy w najprostszy sposób chcą zapewnić sobie choćby namiastkę nieba. Jeden znajdzie je w narkotykach, inny w alkoholu, ktoś inny w niepohamowanym erotyzmie a jeszcze inny w szaleńczej pogoni za pieniądzem. Tak jakby usilnie wierzył człowiek, że już tu na ziemi, bardzo małym wysiłkiem może zrealizować swoje odwieczne tęsknoty. „Dobrze nam tu być”, powie za apostołem człowiek ucieszony taką namiastką innego świata. Ale i do niego odnoszą się otrzeźwiające słowa ewangelisty: „Nie wie co mówi” i zazwyczaj bardzo szybko się o tym przekonuje, kiedy samo życie sprowadzi go na ziemię. Chrystus nie pozwolił długo uczniom pozostawać w tym nieziemskim uniesieniu. Z góry Tabor trzeba było zejść. Wydarzenie to ukazuje wielką wartość ziemskiego trudu, mozołu, wysiłku i cierpienia. Chrześcijanin jest bowiem człowiekiem, który co prawda uczestniczy w cudownym przemienieniu Jezusa i jego oczy nieustannie mają być zwrócone tam na górę gdzie już króluje Chrystus ale jednocześnie twardo stąpa po ziemi i nie po to, żeby z niej uciekać, ale by ją razem z Chrystusem przemieniać swoją pracą i całym swoim życiem. Chrześcijanin nie może sprowadzać całej swojej wiary do samych przeżyć i uniesień, ale to co widział i co przeżył na górze przemienienia musi zanieść na dół, by tym podzielić się z innymi. Cała ziemia ma być miejscem nieustannego przemienienia. Chrześcijanin nie może zamknąć swojej wiary gdzieś w ciemnym kącie swego życia ale musi ją zabrać do swego mieszkania, do miejsca pracy i tam gdzie spędza wolny czas. Nie ma miejsca i przestrzeni w jego życiu, które byłoby wolne od Boga. Jeżeli Bóg powierzył Ci zadanie to też obdarzył Cię łaską. Jeśli będziesz o tym pamiętał to i świat powoli zacznie stawać się inny. Sami ludzie patrząc na Ciebie powiedzą w końcu: spójrzcie, ten człowiek jest jakiś inny, widać przemieniony i potem oni sami, nie wiedząc kiedy i jak, przestaną myśleć o ucieczce z tego świata lecz zaczną mówić do siebie tu na ziemi: „dobrze, że tu jesteśmy”.
Jezus prowadzi na szczyt góry Tabor w osobie swoich uczniów – każdego z nas. Prosi o wejście na szczyt razem z Nim. Uczniowie wiedzieli za kim idą i że coś musi się tam stać, objawić, przybliżyć. W te sierpniowe dni, kiedy na Jasna Górę podążają – jak promienie słońca z całej Polski niezliczone rzesze pielgrzymów – i nam Jezus wskazuje drogę na palestyńską górę Tabor. Góra Tabor- góra, co prawda stroma, ale piękna, pełna zieleni, bez skał, klamer i łańcuchów. Na szczycie góry zamiast krzyża stalowego – wspaniała bazylika Przemienienia. Wchodząc do jej wnętrza pielgrzyma urzeka wspaniałość odtworzenia sceny biblijnej . To prawdziwy przybytek – namiot Pana. Za świętym Piotrem w podobnym zachwycie możemy powtórzyć : Panie, dobrze, że tu jesteśmy. Obok piękna terenu i widoków na cztery strony świata – między innymi na miasteczko Naim, czy dziś duży Nazaret – przed oczyma i umysłem stanąć musi prawda z dzisiejszej Ewangelii odczytanej przed chwilą. Objawienie Boga ukazane w jasności i pięknie osoby Syna Bożego, głosu Ojca z nieba potwierdzającego posłanie na świat Chrystusa i nasze wobec Niego posłuszeństwo i wierność, oraz zstępujący Duch Święty – Tchnienie Ojca i Syna.
Wyjaśnia On uczniom nie tylko swoją chwałę, ale także wspaniałość nieba czekającego na nas. Świadkowie przemienienia upadli na twarz, oddali hołd w oniemieniu. Nie chcieli jednak schodzić z góry. Panie, dobrze, że tu jesteśmy... dobrze nam tu... zbudujmy trzy namioty... Nauczyciel nie zgodził się na to. Kazał im wracać do ludzkiej rzeczywistości, do zejścia w dół.Na niebo trzeba sobie zapracować. Zanim nam będzie ono dane – trzeba jeszcze pielgrzymować, przygotować się, dać świadectwo swojej wierności Bogu i Ewangelii, trzeba trwać w zjednoczeniu z Mistrzem i Nauczycielem.W Sercu Chrystusa z pewnością było pytanie : zobaczyli, ujrzeli Boskie Piękno – ale czy wytrwają. Rąbek Nieba i chwały Bożej tak dla nich tajemniczy został jakby na chwilę odsłonięty. Teraz trzeba mieć odwagę, wytrwać przy Chrystusie, dać świadectwo miłości i wierności, posłuszeństwa i oddania bez reszty Bogu.
Góra Tabor uczy o wspaniałości Boga
Jezus prowadzi na szczyt góry Tabor w osobie swoich uczniów – każdego z nas. Prosi o wejście na szczyt razem z Nim. Uczniowie wiedzieli za kim idą i że coś musi się tam stać, objawić, przybliżyć. W te sierpniowe dni, kiedy na Jasna Górę podążają – jak promienie słońca z całej Polski niezliczone rzesze pielgrzymów – i nam Jezus wskazuje drogę na palestyńską górę Tabor. Góra Tabor- góra, co prawda stroma, ale piękna, pełna zieleni, bez skał, klamer i łańcuchów. Na szczycie góry zamiast krzyża stalowego – wspaniała bazylika Przemienienia. Wchodząc do jej wnętrza pielgrzyma urzeka wspaniałość odtworzenia sceny biblijnej . To prawdziwy przybytek – namiot Pana. Za świętym Piotrem w podobnym zachwycie możemy powtórzyć : Panie, dobrze, że tu jesteśmy. Obok piękna terenu i widoków na cztery strony świata – między innymi na miasteczko Naim, czy dziś duży Nazaret – przed oczyma i umysłem stanąć musi prawda z dzisiejszej Ewangelii odczytanej przed chwilą. Objawienie Boga ukazane w jasności i pięknie osoby Syna Bożego, głosu Ojca z nieba potwierdzającego posłanie na świat Chrystusa i nasze wobec Niego posłuszeństwo i wierność, oraz zstępujący Duch Święty – Tchnienie Ojca i Syna.
Przemieniony Chrystus
Wyjaśnia On uczniom nie tylko swoją chwałę, ale także wspaniałość nieba czekającego na nas. Świadkowie przemienienia upadli na twarz, oddali hołd w oniemieniu. Nie chcieli jednak schodzić z góry. Panie, dobrze, że tu jesteśmy... dobrze nam tu... zbudujmy trzy namioty... Nauczyciel nie zgodził się na to. Kazał im wracać do ludzkiej rzeczywistości, do zejścia w dół.Na niebo trzeba sobie zapracować. Zanim nam będzie ono dane – trzeba jeszcze pielgrzymować, przygotować się, dać świadectwo swojej wierności Bogu i Ewangelii, trzeba trwać w zjednoczeniu z Mistrzem i Nauczycielem.W Sercu Chrystusa z pewnością było pytanie : zobaczyli, ujrzeli Boskie Piękno – ale czy wytrwają. Rąbek Nieba i chwały Bożej tak dla nich tajemniczy został jakby na chwilę odsłonięty. Teraz trzeba mieć odwagę, wytrwać przy Chrystusie, dać świadectwo miłości i wierności, posłuszeństwa i oddania bez reszty Bogu.
- Życie nie zawsze rozpieszcza. Bywają w nim okresy bardzo trudne. Jak sen Abrama pełen lęków i ciemności. Jak doświadczenie uczniów widzących ukrzyżowanego Mistrza. Wtedy trzeba wracać do swoich Taborów. Do chwil, w których w namacalny sposób doświadczyło się bliskości czy przychylności Boga. Trzeba też spojrzeć wtedy na życie z perspektywy, którą proponuje święty Paweł: „nasza ojczyzna jest w niebie”. My, pielgrzymujący na ziemi wyczekujemy Zbawcy. W chorobie tego, który nasze nędzne, poniżone ciała może przemienić na wzór swego ciała uwielbionego. W poczuciu krzywdy tego, który może sobie podporządkować wszystko, nawet ludzi najbardziej gardzących Jego władzą. Trzeba wierzyć, że Bóg o nas nie zapomniał. Tylko po radosnym czasie Galilei prowadzi nas do naszej Jerozolimy, na nasz krzyż, przez który przyjdzie nam przejść do zmartwychwstania.
- Modlitwa przemienia. Sprawia, że twarz jaśnieje. Co widać na naszych twarzach? Że żyjemy w bliskości Boga? Albo któryś z grzechów głównych? To nie do końca tylko poezja. Na twarzy człowieka faktycznie dość często odbija się to, co siedzi w jego sercu.
/fb/ internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz