czwartek, 28 czerwca 2018

Ważne polskie objawienia - oto, czego chciała Maryja

Na ziemiach polskich jedyne, zaakceptowane oficjalnie przez Kościół objawienia miały miejsce w Gietrzwałdzie, małej miejscowości położonej na Warmii. Wydarzyły się one 137 lat temu, prawie dwadzieścia lat po objawieniach w Lourdes. Trwały prawie trzy miesiące: od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Wizjonerkami były dwie dziewczynki – trzynastoletnia Justyna Szafryńska oraz dwunastoletnia Barbara Samulewska.
 
Dnia 27 czerwca Justyna miała egzamin przed przystąpieniem do Pierwszej Komunii św. Wracając ze swoją mamą do domu, na drzewie w ogrodzie przy plebanii ujrzała świetlistą Postać. Była to siedząca młoda kobieta z rozpuszczonymi włosami. Następnie z obłoków zeszło do niej Dziecko, które się jej ukłoniło a Niewiasta wstała wzięła Go za rękę i wstępując do nieba znikła. W trakcie tego objawienia pojawił się miejscowy proboszcz ks. Augustyn Weichsel, u którego Justyna zdawała egzamin. Po zakończeniu widzenia proboszcz od razu dokładnie wypytał dziewczynkę o to, co się wydarzyło. Następnego dnia w trakcie odmawiania Różańca pod drzewem, na którym była widoczna Postać, 12-letnia Barbara Samulewska miała również objawienie. W trakcie kolejnych widzeń, dziewczynki zadały pytanie: Kto Ty Jesteś? Usłyszały wypowiedziane po polsku słowa: „Jestem Najświętsza Maryja Niepokalanie Poczęta”. Na pytanie: „Czego żądasz Matko Boża?” – padła odpowiedź: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali Różaniec!”
Jednym z efektów objawień w Gietrzwałdzie było prawie powszechne odmawianie Różańca w domach. Tak pisał proboszcz Gietrzwałdu ks. A. Weichsel do biskupa warmińskiego Filipa Krementza: „W całej polskiej Warmii, prawie we wszystkich domach Różaniec jest wspólnie odmawiany.(…) Miliony modlą się na Różańcu, przez co utwierdzają się w wierze katolickiej i ogromna ilość wyrwana została z doczesnej i wiecznej zguby. W tym widzę najlepszy dowód autentyczności objawień”.
Biskup Warmiński po zapoznaniu się ze sprawozdaniem proboszcza ks. Augustyna Weichsla wydelegował do Gietrzwałdu swoich przedstawicieli, aby uczestniczyli w nabożeństwach różańcowych. Mieli oni obserwować stan i zachowanie wizjonerek w trakcie objawień oraz zachowanie zgromadzonych pielgrzymów i wiernych. Relacje biskupich delegatów potwierdziły, że nie może tu być mowy o oszustwie czy kłamstwie a widzące zachowują się normalnie, nie ma w nich żadnej bigoterii, chęci zysku czy też pragnienia zdobycia uznania czy wzbudzenia sensacji. Dziewczęta wyróżniały się skromnością, szczerością i prostotą.
Pytania do Matki Bożej dotyczyły zdrowia i zbawienia różnych osób, ale nie tylko. Na zapytanie „Czy Kościół w Królestwie Polskim będzie oswobodzony?”, „Czy osierocone parafie w południowej Warmii wkrótce otrzymają kapłanów?” widzące usłyszały w odpowiedzi: „Tak, jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów!”
W czas objawień na mapie Europy nie było państwa polskiego. Ludność polska żyła i mieszkała w trzech zaborach. W tamtym czasie Gietrzwałd leżał w zaborze pruskim. Fakt, że Matka Boża przemawia do dziewczynek w języku polskim był dla narodu wielką pociechą i pokrzepieniem. Wieść o objawieniach błyskawicznie dotarła do Polaków mieszkających w trzech zaborach. W dosyć krótkim czasie zaczęły napływać do Gietrzwałdu pielgrzymki ze wszystkich dzielnic rozbiorowych. Oprócz Polaków przybywali Czesi, Węgrzy oraz Holendrzy.
Wśród wielu pielgrzymów przybywających do Gietrzwałdu z prośbą o zdrowie był pewien mieszkaniec Ornety. Na pytanie jednej z dziewcząt o zdrowie dla niego i jego żony, Matka Boża odpowiedziała: „Będą zdrowi, jeżeli będą się modlić i nie będą pić wódki”. A po przekazaniu dziewczynkom prośby proboszcza o modlitwę za spętanych nałogiem, Maryja tylko westchnęła głęboko i powiedziała „Oni będą ukarani”. To pokazuje, że pijaństwo, uzależnienie od alkoholu prowadzi do zguby. W czasach zaborów alkoholizm był problemem nie tylko społecznym ale i narodowym. Zaborcy, chcąc mieć łatwość rządzenia zdobytymi terytoriami, wspierali pijaństwo wśród ludności polskiej. Powodowało to rozbicie więzów rodzinnych i społecznych oraz łamanie charakterów podbitej ludności.
Wypowiedzi Matki Bożej w trakcie objawień w Gietrzwałdzie odnośnie pijaństwa dało silny impuls do walki z tym nałogiem i innymi uzależnieniami. Ksiądz proboszcz Augustyn Weischel napisał: „Wszyscy wyrzekają się tu wódki i przyrzekają zawsze modlić się na różańcu” oraz: „Ogromna ilość pijaków została wyrwana z doczesnej i wiecznej zguby”. Objawienia w Gietrzwałdzie doprowadziły do powstawania Bractw Wstrzemięźliwości walczących z tym nałogiem.
Widocznymi efektami objawień było odmawianie Różańca w Sanktuarium oraz w życiu codziennym napływających pielgrzymów. Objawienia przyniosły i przynoszą nadal owoce w postaci: przystępowanie do sakramentu pokuty z mocnym postanowieniem poprawy, życie w czystości młodzieży warmińskiej, powstawanie i rozwój stowarzyszeń abstynenckich, liczne przypadki nawróceń i przejść na religię katolicką.
W roku 1967 w 90.lecie objawień kardynał Stefan Wyszyński prymas Polski koronował obraz Matki Bożej z Sanktuarium w Gietrzwałdzie.
Ordynariusz warmiński bp Józef Drzazga 11 września 1977 roku wydal dekret zatwierdzający „kult objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie, jako nie sprzeciwiający się wierze i moralności chrześcijańskiej, oparty na faktach wiarygodnych, których charakteru nadprzyrodzonego i Bożego nie da się wykluczyć”.
Uroczystości odpustowe w Sanktuarium odbywają się 29 czerwca na św. Apostołów Piotra i Pawła, 15 sierpnia w święto Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny oraz główne – Matki Bożej Gietrzwałdzkiej – 8 września w dniu Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W CZERWCU 2014 ROKU.
za fronda.pl

wtorek, 26 czerwca 2018

DZIEŃ POKUTNY W GIETRZWAŁDZIE – 30 czerwca 2018 roku „Od wolności wewnętrznej do wolności zewnętrznej”

DZIEŃ POKUTNY W GIETRZWAŁDZIE – 30 czerwca 2018 roku
„Od wolności wewnętrznej do wolności zewnętrznej”
„Społeczeństwo we wszystkich ówczesnych zaborach przyjęło objawienia gietrzwałdzkie z entuzjazmem.
Powszechnie uznano je za wyraz opieki Matki Najświętszej nad naszym narodem”.
Bp Józef Drzazga- biskup warmiński, 1977
Drodzy Siostry i Bracia,
obecny rok w naszej Ojczyźnie przeżywamy w kontekście obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości. Pragniemy przeżyć je w duchu pogłębionej refleksji nad czasem niewoli i podejmowanymi drogami do wolności. Jedną z nich była droga duchowa.
W dotkniętych brakiem wolności Polakach coraz wyraźniej dojrzewała świadomość, że zniewolenie zewnętrzne narodu poprzedziło jego wewnętrzne zniewolenie. Dojrzewała świadomość wad narodowych i grzechów zniewalających całą narodową społeczność. Pojęto, że na drodze do wolności nie wystarczy tylko walka z zaborcą, ale musi być także walka duchowa ze swoimi słabościami połączona z duchową przemianą czyli nawrócenie. Przypominali o tym Polakom wielcy przewodnicy duchowi tamtego czasu, na czele z papieżem Piusem IX.
Wydarzeniem, które wpisało się niezwykle mocno w proces odrodzenia duchowego i moralnego Polaków były objawienia Matki Bożej Niepokalanej w Gietrzwałdzie na Warmii, trwające od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. W ramach obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości pragniemy przywołać gietrzwałdzkie orędzie Maryi, Jej wezwanie do modlitwy i do walki ze słabościami i wadami zniewalającymi naród, które określiło czytelną drogę duchową Polaków do wolności. Pragniemy, aby dzisiaj przypominało nam na czym polega prawdziwa wolność i jak należy jej strzec. Chcemy stanąć w pokorze przed Jej gietrzwałdzkim wizerunkiem wspominając ponad 120-letni czas niewoli Ojczyzny i Jej synów, dokonać refleksji nad sobą i naszymi dzisiejszymi postawami moralnymi. W świetle Maryjnego napomnienia sprzed 140-laty chcemy zapytać, czy nie narażamy wolności Polski i wolności osobistej przez nasze wewnętrzne zniewolenia. Najlepszą drogą takiej refleksji niech będzie wspólna celebracja sakramentu pokuty i pojednania poprzedzona rachunkiem sumienia, przeżyta w świetle gietrzwałdzkich objawień. Wierzę, że pomoże nam to przeżyć świętowaną rocznicę na miarę chrześcijanina, który historię naznaczoną Bożym działaniem uobecnia, by dzisiaj dać Bogu należną odpowiedź.
Jestem przekonany, że w narodowych obchodach 100-lecia odzyskania niepodległości nie powinno zabraknąć tej „gietrzwałdzkiej refleksji”. Dlatego serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w celebracjach, które obejmujemy wspólnym hasłem „Od wolności wewnętrznej do wolności zewnętrznej”, a które odbędą się w dniu 30 czerwca 2018 roku w Gietrzwałdzie – w miejscu maryjnych objawień.
Arcybiskup Józef Górzyński
Metropolita Warmiński
PROGRAM SPOTKANIA:
9.00 – Zawiązanie wspólnoty,
powitanie obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej i Różaniec
10.00 – Droga Krzyżowa
11.30 – Nabożeństwo pokutne z Adoracją Najświętszego Sakramentu i spowiedzią indywidualną
13.30 – Przerwa
14.00 – Przygotowanie do Eucharystii
14.30 – Uroczysta Eucharystia przy Źródełku
16.30 – Wspólne uwielbienie
18.00 – Zakończenie



„Biuro czynne w każdą pierwszą sobotę miesiąca od godz.14.00 po drodze krzyżowej
UWAGA: Kochani 7 lipca 2018 zapraszamy Członków Bractwa, Sympatyków, grupę Niespokojnych Nadzieją, Koordynatorów grup wyjazdów na Zawierzenie i wszystkich Czcicieli Niepokalanego Serca Maryi na zawierzenie.
W biurze Bractwa można nabywać Akty Zawierzenia i inne materiały informacyjne już od godz. 14:00 ZAPRASZAMY”

27 czerwca – Matki Bożej Nieustającej Pomocy

27 czerwca – Matki Bożej Nieustającej Pomocy

Modlitwy do Matki Bożej Nieustającej Pomocy:
O Matko Nieustającej Pomocy, z największą ufnością przychodzę dzisiaj przed Twój święty obraz, aby błagać o pomoc Twoją. Nie liczę na moje zasługi, ani na moje dobre uczynki, ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską. Tyś patrzyła, o Matko, na rany Odkupiciela i na krew Jego wylaną na krzyżu dla naszego zbawienia. Tenże Syn Twój umierając dał nam Ciebie za Matkę. Czyż więc nie będziesz dla nas, jak głosi Twój słodki tytuł: Nieustającą Wspomożycielką? Ciebie więc o Matko Nieustającej Pomocy, przez bolesną mękę i śmierć Twego Boskiego Syna, przez niewypowiedziane cierpienia Twego Serca, o Współodkupicielko, błagam najgoręcej, abyś wyprosiła mi u Syna Twego tę łaskę, której tak bardzo pragnę i tak bardzo potrzebuję…
Modlitwa w milczeniu
Ty wiesz o Matko Przebłogosławiona, jak bardzo Jezus Odkupiciel nasz pragnie udzielać nam wszelkich owoców Odkupienia. Ty wiesz, ze skarby te zostały złożone w Twoje ręce, abyś je nam rozdzielała Wyjednaj mi przeto o Najłaskawsza Matko, u Serca Jezusowego tę łaskę, o którą w tej nowennie pokornie proszę, a ja z radości wychwalać będę Twoje miłosierdzie przez całą wieczność. Amen.
Podziękowania – wezwania dziękczynne
O Maryjo przyjmij dziękczynienia nasze:
W: DZIĘKUJEMY CI MATKO NIEUSTAJĄCEJ POMOCY
Za nawróconych na drogę prawdy
Za uzdrowionych z choroby
Za pocieszonych w strapieniu
Za ocalonych z rozpaczy
Za podtrzymanych w zwątpieniu
Za wyzwolonych z mocy grzechu
Za wysłuchanych w błaganiu
Za litość nam okazaną
Za miłość Twą macierzyńską
Za dobroć Twą niezrównaną
Za opiekę w miejscach pracy
Za chleb codzienny
Za radość i smutki nasze
Za wszystkie łaski nam i innym wyświadczone
Módlmy się: Królowej świata, najpotężniejszej, nieśmiertelnego Boga Rodzicielce, Dziewicy Niepokalanej z duszą i ciałem do nieba wziętej, niech będzie chwała, cześć i dziękczynienie od wszelkiego stworzenia, a nam odpuszczenie wszystkich grzechów, łaska i miłosierdzie przez wszystkie wieki wieków. Amen
Maryjo – dziękujemy Ci, że pomagasz nam, że ocierasz łzy. Dziękujemy Ci… (2x)
Prośby – wezwania błagalne
O Maryjo usłysz prośby naszeW. PROSIMY CIĘ, MATKO NIEUSTAJĄCEJ POMOCYZa chorych, abyś ich uzdrowiła
Za strapionych, abyś ich pocieszyła
Za płaczących, abyś im łzy otarła
Za sieroty i opuszczonych, abyś im Matką była
Za biednych i potrzebujących, abyś ich wspomagała
Za błądzących, abyś ich na drogę prawdy sprowadziła
Za kuszonych, abyś ich z sideł szatańskich wybawiła
Za upadających, abyś ich w dobrym podtrzymała
Za grzeszników, abyś im żal i łaskę spowiedzi wyjednała
Za wszystkich zmarłych Twoich czcicieli, abyś ich do radości
życia wiecznego doprowadziła
Za wszystkich żyjących Twoich czcicieli, abyś ich od
nieszczęść strzegła i drogą przykazań Bożych prowadziła
Za wszystkich, którzy cierpią dla prawdy, sprawiedliwości i wolności
O wysłuchanie wszystkich próśb naszych
Módl się za nami Matko Nieustającej Pomocy
W: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych
Módlmy się: Panie Jezu Chryste, Ty dałeś nam swoją Rodzicielkę Maryję, której przesławny obraz czcimy, jako Matkę gotową nieustannie nam pomagać. Spraw abyśmy gorliwie wypraszając Jej macierzyńską pomoc, nieustannie doznawali owoców Twego odkupienia. Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem w jedności Ducha świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Matko Pomocy Nieustającej, Proś Boga za nami, Proś Boga za nami!
Tytuł Matki Bożej Nieustającej Pomocy jest na trwałe związany z dostojnym wizerunkiem Maryi, czczonym w Rzymie. Obraz namalowany na desce o wymiarach 54 x 41,5 cm, pochodzenia bizantyńskiego, przypomina niektóre stare ikony ruskie nazywane Strastnaja. Jego autorstwo jest przypisywane jednemu z najbardziej znanych malarzy prawosławnych wczesnego średniowiecza, mnichowi bazyliańskiemu – S. Lazzaro.Kiedy i w jakich okolicznościach obraz powstał, a potem dotarł do Rzymu – nie wiemy. Według niektórych źródeł został namalowany na Krecie w IX w.; inne dane mówią o wieku XII i pochodzeniu z Bizancjum lub z klasztoru na świętej Górze Athos. Według legendy, do Europy obraz został przywieziony przez bogatego kupca. Kiedy podczas podróży statkiem na morzu rozszalał się sztorm, kupiec ten pokazał obraz przerażonym współtowarzyszom. Ich wspólna modlitwa do Matki Bożej ocaliła statek. Po szczęśliwym przybyciu do Wiecznego Miasta ikona została umieszczona w kościele św. Mateusza, obsługiwanym przez augustianów. Z dokumentu z roku 1503 wynika, że w ostatnich latach XV w. wizerunek był już w Wiecznym Mieście czczony i uważany za łaskami słynący. Zwano go Madonna miracolosissima. Gdy w roku 1812 wojska francuskie zniszczyły kościół, mnisi wywędrowali do Irlandii. Po powrocie objęli kościół św. Euzebiusza. Kult cudownego obrazu uległ wówczas pewnemu zaniedbaniu, na co wielu się skarżyło.
W grudniu 1866 r. Pius IX powierzył obraz redemptorystom, którzy umieścili go w głównym ołtarzu kościoła św. Alfonsa przy via Merulana. Od tego czasu datuje się niebywały rozkwit kultu Matki Bożej Nieustającej Pomocy, propagowanego przez duchowych synów św. Alfonsa Marii Liguoriego.  23 czerwca 1867 r. odbyła się uroczysta koronacja obrazu. W roku 1876 powstało arcybractwo Maryi Nieustającej Pomocy i św. Alfonsa. Równocześnie mnożyły się kopie, które redemptoryści umieszczali w swoich kościołach w wielu krajach, w tym także na ziemiach polskich. Dla propagowania kultu ponad 100 autorów wydało rozmaite opracowania, powstały różnojęzyczne periodyki, poświęcone temu samemu celowi. Ogromne powodzenie miały także małe obrazki z odpowiednimi wezwaniami. Rozchodziły się one w wielomilionowych nakładach. W 1876 r. ustanowiono święto Maryi Nieustającej Pomocy na dzień 26 kwietnia, z czasem przeniesione na 27 czerwca.
Sam obraz przedstawia cztery postacie: Maryję z Dzieciątkiem oraz świętych Archaniołów Michała (po lewej stronie obrazu) i Gabriela (po stronie prawej). Maryja jest przedstawiona w czerwonej tunice, granatowym płaszczu (zielonym po spodniej stronie) i w niebieskim nakryciu głowy, które przykrywa czoło i włosy. Na środkowej części welonu znajduje się złota gwiazda z ośmioma prostymi promieniami. Głowę Maryi otacza, charakterystyczny dla szkoły kreteńskiej, kolisty nimb. Oblicze Maryi jest lekko pochylone w stronę Dzieciątka Jezus trzymanego na lewej ręce. Prawą, dużą dłonią, o nieco dłuższych palcach, charakterystycznych dla obrazów typu Hodegetria („wskazująca drogę”), Maryja obejmuje ręce Jezusa. Jej spojrzenie charakteryzuje czuły smutek, ale nie patrzy na swojego Syna, lecz wydaje się przemawiać do patrzącego na obraz. Miodowego koloru oczy i mocno podkreślone brwi dodają obliczu piękna i wyniosłości. 
Dzieciątko Jezus przedstawione jest w całości. Spoczywając na lewym ramieniu Matki, rączkami ujmuje mocno Jej prawą dłoń. Przyodziane jest w zieloną tunikę z czerwonym pasem i okryte czerwonym płaszczem. Opadający z nóżki prawy sandał pozwala dostrzec spód stopy, co może symbolizować prawdę, że będąc Bogiem, Jezus jest także prawdziwym człowiekiem. Ma kasztanowe włosy, a rysy Jego twarzy są bardzo dziecięce. Stopy i szyja Dzieciątka wyrażają jakby odruch nagłego lęku przed czymś, co ma niechybnie nadejść. Tym natomiast, co wydaje się przerażać małego Jezusa, jest wizja męki i cierpienia, wyrażona poprzez krzyż i gwoździe niesione przez Archanioła Gabriela. Po drugiej stronie obrazu Archanioł Michał ukazuje inne narzędzia męki krzyżowej: włócznię, trzcinę z gąbką i naczynie z octem.
Maryja, pomimo że jest największą postacią obrazu, nie stanowi jego centralnego punktu. W geometrycznym środku ikony znajdują się połączone ręce Matki i Dziecięcia, przedstawione w taki sposób, że Maryja wskazuje na swojego Syna, Zbawiciela.Więcej: http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-27b.php3

Orędzie Matki Bożej z Medjugorie z 25 czerwca 2018 r.

Orędzie Matki Bożej z Medjugorie z 25 czerwca 2018 r.

„Drogie dzieci! To jest dzień, który dał mi Pan, abym Mu dziękowała za każdego z was, za wszystkich, którzy się nawrócili i przyjęli moje orędzia i poszli drogą nawrócenia i świętości. Radujcie się, kochane dzieci, bo Bóg jest miłosierny i kocha was wszystkich bezgraniczną  miłością, wprowadza was na drogę zbawienia poprzez moje przychodzenie tutaj. Kocham was wszystkich i daję wam mego Syna, aby On dał wam pokój. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.
Objawienie dla Ivanki – 25.06.2018Objawienie, które miało miejsce w domu rodzinnym Ivanki trwało 3 minuty (18:39h – 18:42h). Podczas objawienia obecna była jedynie najbliższa rodzina. Po objawieniu wizjonerka powiedziała: Matka Boża przekazała następujące orędzie: „Kochane dzieci, módlcie się, módlcie się, módlcie się”. Matka Boża była radosna i wszystkich nas błogosławiła swoim macierzyńskim błogosławieństwem.

Historia objawień w Medjugorje – wszystko zaczęło się 24 czerwca 1981 w święto Jana Chrzciciela

Historia objawień w Medjugorje – wszystko zaczęło się 24 czerwca 1981 w święto Jana Chrzciciela

W Medziugoriu w Bośni i Hercegowinie (w tym czasie była to Jugosławia) w godzinach popołudniowych, sześciorgu dzieciom ukazała się błogosławiona Maryja Dziewica – nazywana przez mieszkańców: Pani (chorw. Gospa).
Dzień pierwszy24 czerwca 1981 r. około godziny 18.00, dzieci – Ivanka Ivanković, Mirjana Dragićević, Vicka Ivanković, Ivan Dragićević, Ivan Ivanković i Milka Pavlović – zobaczyły w miejscu zwanym Podbrdo (na wzgórzu Crnica) świetlistą sylwetkę, piękną młodą kobietę z dzieckiem na ręku. Wtedy nie powiedziała im nic, tylko uśmiechała się i ręką dawała znaki, aby się zbliżyły. Jednakże zaskoczone i przerażone dzieci nie podeszły bliżej, chociaż zaraz pomyślały, że jest to Matka Boża.
Dzień drugiNastępnego dnia, 25 czerwca 1981 r., o tej samej dzieci porze poszły w to samo miejsce. Miały nadzieję znów zobaczyć Matkę Bożą. Tego dnia pośród dzieci, które poprzednio widziały Panią, nie było na Wzgórzu Objawień Ivana Ivankovicia i Milki Pavlović. Zamiast nich przyszła Marija Pavlović i Jakov Čolo (czyt. czolo). Od tego dnia właśnie sześciorgu dzieciom Matka Boża ukazuje się regularnie, natomiast Milka Pavlović i Ivan Ivanković nigdy więcej Jej nie zobaczyli. W pewnej chwili dzieci ujrzały światło i w tym samym momencie zobaczyły również Panią, tym razem bez Dzieciątka na rękach. Była nieziemsko piękna, radosna i uśmiechnięta; rękami dawała znaki, aby się dzieci się zbliżyły. Ponieważ nie odczuwały lęku, pospiesznie do Niej podeszły. Zaraz padły na kolana i zaczęły się modlić Odmówiły: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu, a Matka Boża modliła się z nimi, pomijając jedynie Zdrowaś Maryjo. Następnie zaczęła z dziećmi rozmawiać. Ivanka zapytała o swoją matkę, która umarła przed dwoma miesiącami. Mirjana natomiast prosiła Panią o jakiś znak, żeby dzieci nie były posądzone o kłamstwo lub obłęd, co im poprzedniego niektórzy już zarzucali. Na pytanie dzieci, czy Pani zechce im się ukazać ponownie w nazajutrz, Gospa skinęła potwierdzająco głową. W końcu pożegnała je słowami: ” Z Bogiem, anioły moje”.
Dzień trzeci26 czerwca 1981 r. dzieci z niecierpliwością oczekiwały godziny spotkania z Gospą. Były bardzo radosne, ale ich radość mieszała się ze lękiem i niepewnością, co może wyniknąć ze spotkania. Mimo wszystko, dzieci czuły jednocześnie, że jakaś wewnętrzna siła przyciąga je do Pani. Wśród osób, które im towarzyszyły w drodze na miejsce objawienia był, człowiek, który za radą starszych kobiet zabrał z sobą wodę święconą. Dorośli chcieli, aby dzieci pokropiły Panią i chroniąc się w ten sposób przed szatanem. Gdy dzieci znajdowały się jeszcze w drodze, trzy razy błysnęła światło. Był to znak, gdzie oczekuje na nich Matka Boża. Tym razem ukazała się nieco wyżej niż w poprzednich dniach. W pewnym momencie na jakiś czas zniknęła, ale – gdy dzieci zaczęły się modlić – pojawiła się ponownie. Vicka wzięła święconą wodę i pokropiła Postać, mówiąc: „Jeżeli jesteś Maryją, zostań z nami, jeżeli nie jesteś, odejdź od nas!” Matka Boża uśmiechnęła się tylko i została z dziećmi. Wtedy Mirjana zapytała Ją, jak ma na imię, a Ona odpowiedziała: „Jestem Błogosławiona Maryja Dziewica”. W tym samym dniu, gdy dzieci schodziły z Podbrdo, Matka Boża ukazała się jeszcze raz, samej Mariji mówiąc: „Pokój, pokój i tylko pokój„. Za Nią znajdował się krzyż, płacząc dwa razy powtórzyła: „Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także pomiędzy ludźmi„. Stało się to w połowie drogi do miejsca pierwszych objawień.
Dzień czwarty27 czerwca 1981 r. Matka Boża ukazała się dzieciom trzy razy. Zadawały Jej różne pytania, a Ona cierpliwie odpowiadała. Poprosiła by przekazać księżom następujące przesłanie: „Niechaj księża głęboko wierzą i niechaj strzegą wiary ludu”. Mirjana i Jakov ponownie ją prosili, aby zostawiła jakiś znak, ponieważ zaczęto rozgłaszać, że dzieci są kłamcami i narkomanami. Pani odpowiedziała im na to: „Niczego się nie bójcie”. Przed rozstaniem z Gospą, dzieci zapytały, czy zechce Ona znowu przyjść. Matka Boża skinieniem głowy dała znak potwierdzający. Podczas schodzenia z Podbrdo ukazała się jeszcze raz, a następnie rozstała się z dziećmi słowami: „Z Bogiem, anioły moje! Idźcie w pokoju”.
Dzień piąty28 czerwca 1981 r. już od wczesnego świtu ze wszystkich stron zaczął się schodzić ogromny tłum. Przed południem zebrało się około piętnastu tysięcy osób. Tego dnia proboszcz parafii, o. Jozo Zovko pytał dzieci o wszystko, co dotychczas widziały. Matka Boża ponownie się ukazała o zwykłej porze. Dzieci modliły się razem z Nią, a potem prosiły o wyjaśnienia i pytały Ją o niektóre sprawy. Na przykład Vicka zapytała: „Pani moja, czego oczekujesz od nas?”, oraz „Pani moja, czego oczekujesz od księży?”. Ona odpowiedziała: „Niechaj się lud modli i głęboko wierzy!”, Księży również wezwała, aby głęboko wierzyli, i żeby innych utwierdzali w wierze. W tym dniu Matka Boża przychodziła i odchodziła kilka razy. W Pewnym momencie dzieci zapytały Ją, dlaczego nie ukazywać się w kościele, tak by widzieli Ją wszyscy ludzie. Ona odpowiedziała: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Wielu zebranych zadawało Gospie pytania za pośrednictwem dzieci.
Dzień szósty29 czerwca dzieci zostały zawiezione do Mostaru na badania lekarskie. Wykazały one, że dzieci są zdrowe. Główna lekarka oświadczyła: „Dzieci nie są nienormalne, ale nienormalny jest ten, kto je tutaj przyprowadził”. Tego dnia na Górze Objawień zeszło się więcej ludzi niż zazwyczaj. Matka Boża ukazała się, gdy tylko dzieci przyszły na zwykłe miejsce i zaczęły się modlić. Wezwała wszystkich ludzi do wiary: „Niechaj lud głęboko wierzy i niczego się nie boi!” Tego samego dnia lekarka, która towarzyszyła dzieciom i obserwowała je w czasie objawienia, zapytała, czy mogłaby dotknąć ukazującej się Maryi. Kiedy za pośrednictwem dzieci swoją ręką uchwyciła Jej ramię, uczuła dreszcze. Lekarka, która była agnostyczką, przyznała później: „Jest tu coś dziwnego”. W tym samym dniu Matka Boża uzdrowiła chore dziecko – Daniela Šetko (czyt. Szetko) – które przynieśli rodzice proszący o zdrowie dla niego. Matka Boża obiecała uzdrowić Daniela, ale pod warunkiem, że rodzice będą się modlili, pościli i głęboko wierzyli. Mały wyzdrowiał.
Dzień siódmy30 czerwca 1981 r. dwie dziewczyny zaproponowały dzieciom, że zabiorą je autem na przejażdżkę. W rzeczywistości chciały wywieźć dzieci daleko od miejsca ukazywań się Gospy i przetrzymać dopóty, dopóki Matka Boża nie przestanie się objawiać. Tymczasem, chociaż dzieci znalazły się w dużej odległości od wzgórza Podbrdo, Gospa przemówiła do nich w wewnętrznym natchnieniu o zwykłej porze objawienia, za i zażądała, żeby wyszły z auta. Gdy dzieci wysiadły i pomodliły się, Gospa przybyła tu z Góry Objawień oddalonej o wiele kilometrów. Razem z nimi odmówiła siedem razy Ojcze nasz. Podstęp dziewcząt się nie udał.
Od początku objawień władze komunistyczne w wydarzeniach w Medziugorje widziały przede wszystkim działania skierowane przeciwko ustrojowi . Wkrótce władze lokalne zabroniły odwiedzania miejsca objawień na wzgórzu Podbrdo: najpierw samym dzieciom, a później już wszystkim. Matka Boża ukazywała się jednak dzieciom nadal w miejscach ukrytych, w ich domach i na polu. Dzieci były już odważniejsze, otwarcie rozmawiały z Matką Bożą, chętnie słuchały Jej rad, napomnień i poleceń. Tak to trwało do 15 stycznia 1982 r.
Za: kliknij

niedziela, 24 czerwca 2018

Modlitwa uniżenia – leżenie krzyżem, skuteczna praktyka duchowa!

Modlitwa uniżenia – leżenie krzyżem, skuteczna praktyka duchowa!

Modlitwa uniżenia – Leżenie krzyżem, skuteczna praktyka duchowa
Leżenie krzyżem czyli rzucenie się twarzą na ziemię, zwane także prostacją znane było w Starym Testamencie (Rdz 17,3; Pwt 9,18; 1Krl 8,54; Joz 5,15) i jest znakiem najgłębszej adoracji oraz pokuty. Jest to jeszcze większe uniżenie siebie wobec Majestatu Bożego aniżeli klęczenie. Leżenie krzyżem symbolizuje najgłębsze poniżenie siebie i najusilniejszą modlitwę. Lepiej niż słowa wyraża ono całkowite oddanie się Bogu i poczucie własnej słabości.
okl-modl-uniz
Pierwszy raz spotkałam się z nazwą modlitwa uniżenia w czasie odsłuchiwania rekolekcji z ks. Dominikiem Chmielewskim z Piły z 2013 roku, bardzo znanego i cenionego „Bożego wojownika” i wielbiciela Maryi (prezentacja tego kapłana była w Gości Niedzielnym 27/2014 oraz w Głosie MR nr 16 str. 15-19, artykuł pt. „Wojownik leży krzyżem”). Odkrył on nieprawdopodobną moc i skuteczność tej modlitwy w czasie egzorcyzmów, w jakich brał udział. Kiedy księża i pomagający w tej posłudze po wielogodzinnych zmaganiach się ze złym duchem całkowicie już opadali z sił, wyszedł on z pokoju, padł krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i zaczął przepraszać za grzechy egzorcyzmowanej dziewczyny, jej rodziców i przodków. Efekt był natychmiastowy. Zły duch zaczął wyć i krzyczeć, żeby przestał to robić. Księża widząc, co się dzieje zrobili to samo. W jednej chwili kobieta została uwolniona całkowicie.
Ks. Dominik wielką wagę przywiązuje do tej modlitwy wskazując na jej nieprawdopodobną skuteczność. Jest to modlitwa, która usuwa konsekwencje, skutki naszych grzechów poprzez całkowite uniżenie w żalu za grzechy i skrusze serca i pokucie. Jest więc tym najbardziej oczekiwanym przez nas i poszukiwanym skarbem nad skarbami na wszystkich mszach o uzdrowienie, rekolekcjach, sanktuariach.
Jakże, bowiem wszyscy potrzebujemy uzdrowienia, uwolnienia dla nas, naszych najbliższych. Jakkolwiek wyznanie ze skruchą na Spowiedzi Świętej naszych grzechów powoduje, że otrzymujemy przebaczenie win to jednak konsekwencje ich w postaci licznych cierpień fizycznych i duchowych nie usuwa. Modlitwa ta jest szczególna.Najczęściej w pozycji leżenia krzyżem (niekiedy na klęcząco z krzyżem w dłoniach), przepraszamy Boga za nasze grzechy, ale też naszych bliskich, z którymi się utożsamiamy (rodzina, przodkowie, naród, czy cały świat). Jednoczymy się z naszymi braćmi biorąc niejako ich grzech na swoje ramiona, błagając, wynagradzając za nie Majestat Boski. Zachowujemy się więc tak jak nasi święci, prorocy i sam nasz Zbawiciel, który wziął nasze winy na Swoje święte Ramiona przepraszając i prosząc Ojca Niebieskiego za nami. Mówimy przepraszamy nawet wtedy, jeśli dane grzechy były nam obce i nigdy nie popełnialiśmy ich, bo czy my jesteśmy bez grzechu?
Ks. Dominik poleca, aby przepraszać tą modlitwą za nasze grzechy, dzieci, grzechy rodziców, przodków i za grzechy naszego małżeństwa, aby w ten sposób wstawiać się do Ojca Niebieskiego w tej pozycji uniżenia za nimi.
modlitwa-unizenia-str-1
Pobierz książeczkę: Modlitwa uniżenia – kliknij
Reklamy

Oddaj się całkowicie Bogu - modlitwa leżąc krzyżem-Czy choroba może być karą za grzech? O. Józef Witko dla Frondy

„Jeśli opuszczasz niedzielną Mszę św., otwierasz się na działanie demonów!”
"Godne świętowanie Dnia Pańskiego sprawia, że człowiek nabiera duchowej siły, jest chroniony przed działaniem demonów" - mówi dla Fronda.pl o. Józef Witko OFM.
Portal Fronda.pl: Czy choroba może być karą za grzech?
O. Józef Witko OFM: Nie! Nie można stwierdzić, że jeśli ktoś jest chory, to dlatego że zgrzeszył, ale grzech może ściągać na tego kto grzeszy konkretne konsekwencje, również w sferze fizycznej. Konsekwencją np. nieuporządkowanego życia seksualnego jest choroba AIDS, skutkiem nałogu alkoholowego czy narkotykowego jest wyniszczenie organizmu. Kiedy ktoś idzie np. bioenergoterapeuty, wróżki, konsekwencją mogą być różne dolegliwości fizyczne bądź w sferze duchowej, np. stany depresyjne, dręczenia demoiczne, a nawet opętania bądź w relacjach z najbliższymi, bądź też coś złego może dziać się z najbliższymi. Św. Paweł pisze, że człowiek to duch, dusza i ciało. Idąc ty tokiem myślenia trzeba stwierdzić, że każda z tych sfer jest narażona na różnego rodzaju choroby. Przyczyną choroby naszego ducha jest grzech, duszy: zmartwienia, brak miłości, lęki, brak przebaczenia, nienawiść, uraza, itp., ciała zaś różnego rodzaju choroby. Musimy mieć świadomość, że trudności jakich doświadczamy w jednej sferze, dotykają także pozostałych sfer. Gdy np. choruje nasza dusza tzn. mamy problem z przebaczeniem, w sercu chowamy urazę, nie czujemy się kochani, akceptowani, martwimy się, lękamy się czegoś, jesteśmy pełni złości - to wszystko ma wpływ na nasze ciało. Brak przebaczenia, chowanie w sercu urazy, złość i gniew mogą powodować choćby problemy z ciśnieniem, problemy skórne, bóle głowy, artretyzm. Brak przebaczenia, złość, uraza wpływają również na naszą relacje z Bogiem, staje się to grzechem a zatem dotyka naszego ducha. Grzech ciężki, który pozbawia nas łaski uświęcającej ma wpływ na nasze naszą duszę: powoduje np. utratę pokoju i radości w sercu, pogłębia smutek, zniechęcenie, wpływa na nerwowość w relacjach z innymi, oraz wpływa na nasze ciało, jak to już było powiedziane wyżej. Widzimy zatem, że te trze sfery wzajemnie na siebie oddziałują. Pamiętajmy, że człowiek to jedna całość choć taki podział bardzo pomaga uświadomić sobie przyczynę wspomnianych problemów.
Najpoważniejsze konsekwencje ma nieprzestrzeganie I przykazania?
Powiedziałbym raczej, że najbardziej spektakularne. Można przez wiele lat żyć w cudzołóstwie i uważać, że nic złego się nie robi, a jedna wizyta u wróżki czy u bioenergoterapeuty może wywoływać natychmiastowe skutki - złe samopoczucie, dręczenia, problemy ze snem, niepokój, a nawet opętanie, etc.  Pewna osoba ze Stanów Zjednoczonych, po mszy św. z modlitwą o uzdrowienie podeszła do mnie i wyznała, że parę dni temu była  u masażystki, do której uczęszczała wiele razy. Nic się złego nie działo. Kiedy była u niej ostatnio, ta pani powiedziała, że zastosuje nowy sposób masażu. I choć w jej sercu zjawił się niepokój, zgodziła się na ten masaż. Po tym masażu zamiast lepiej, czuła się z dnia na dzień coraz gorzej. Po dwóch tygodniach, kiedy przyszła na mszę św., już nie chodziła do pracy, miała ogromne boleści i mogła się samodzielnie poruszać. Podczas mszy św. dochodziło do manifestacji złego ducha. Krzyk, konwulsje, jej wygląd, wszystko wskazywało na opętanie bądź mocne zniewolenie. Ta osoba nie była wstanie się modlić.
Ponad połowa wiernych w Polsce nie bierze udziału w praktykach religijnych. Czy opuszczanie niedzielnej Mszy św. to grzech ciężki?
Przykazanie "Pamiętaj abyś dzień święty święcił" ma szczególne znaczenie gdyż ten dzień jest poświęcony Panu Bogu. Oddajemy Mu sposób doskonały uwielbienie i dziękczynienie przez uczestnictwo w niedzielnej mszy św., oraz przez rezygnacje z niekoniecznej pracy. Ten kto świętuje niedzielę, uświadamia sobie, że tak naprawdę wszystko zależy od Boga, że nic nie powinno Go nam przesłaniać. Jeśli opuszczamy niedzielną Mszę św., a nie mamy ku temu uzasadnionych powodów, popełniamy grzech ciężki. Oznacza to, że nie liczymy się z Bogiem i Jego przykazaniami, a w pewnym sensie też nie uznajemy Boga, skoro nie uznajemy Jego przykazania. Grzeszymy pychą. Gdy nie uznajemy Bożego przykazania, sami dla siebie stajemy się bogiem, sami decydujemy o tym, jak oddać cześć Stwórcy - iść na mszę św., czy pomodlić się w czasie spaceru po lesie? Gdy popełniamy grzech ciężki, wystawiamy się na działanie demonów, które mają do nas łatwiejszy przystęp. Natomiast godne świętowanie Dnia Pańskiego, pobożny udział we mszy św. sprawia, że człowiek nabiera duchowej siły, jest chroniony przed działaniem demonów. Gorąco polecam pobożny udział we mszy św. w sytuacjach pokus, natrętnych myśli, problemów z modlitwą. Biorąc udział we mszy św., człowiek otrzymuje szczególne błogosławieństwo od Pana Boga i moc do walki ze złem.
Czy istnieje coś takiego jak grzech międzypokoleniowy? Czy można cierpieć za winy swoich przodków?
W pewnym sensie tak. Z tym, że lepiej użyć innego określenia. Nie dziedziczymy  grzechów i nie jesteśmy odpowiedzialni za grzechy przodków, ale konsekwencje mogą nas dotykać. Np. naśladowanie złego postępowania rodziców ich grzechy stają się naszymi grzechami. Np. Narzekanie w domu rodzinnym sprawia, że dzieci również narzekają. W ten sposób grzech narzekania rodziców staje się grzechem narzekania dzieci. Podobnie jest z przeklinaniem, pijaństwem, kradzieżą, cudzołóstwem, itd. W ten sam sposób, w jaki grzechem pierworodnym obciążona jest cała ludzkość, rodzina może być obciążona konsekwencjami konkretnych grzechów przodków. Po przyjęciu chrztu św., grzech pierworodny zostaje zgładzony, ale jego konsekwencje zostają. To najprostsze wytłumaczenie tego, że ludzi stale nękają różne niepowodzenia, choroby, a wreszcie śmierć. Znam 13-letnią dziewczynkę, która zdradza symptomy opętania. Jest wychowywana  wraz z bratem w rodzinie zastępczej. Pochodzi z rodziny cygańskiej. Rodzina zastępcza jest wierzącą i praktykującą rodziną. Rodzone dzieci tych rodziców są już dorosłe. Żadne z nich nie miało problemów natury demonicznej. Dzieci zaś, które wzięli na wychowanie (mając kilkanaście miesięcy zostały oddane do domu dziecka) najprawdopodobniej ponoszą konsekwencje złego postępowania swoich przodków. Dziewczynka doświadcza manifestacji demonicznej zaś jej brat, który jest młodszy niekiedy przejawia agresję do kolegów, kradnie choć ta rodzina wychowuje bez uczenia tych czy podobnych zachowań. Brat tej dziewczynki również zdradzał pewne symptomy działania zła. Stąd i nad nim odprawiano egzorcyzmy. Z rozmów wynika, że zanim poczęła się ta dziewczynka, babcia odprawiała czary nad rodzicami i nad dzieckiem które miało się począć. To nie jest jedyna historia.  Inne dziecko, ośmioletnie zaczęło się budzić w nocy między godziną 22:00 a 24:00 i mówiło męskim, bardzo nie przyjemnym głosem. Działo się tak wtedy, kiedy do domu przyjeżdżała babcia pracująca za granicą. Jak się później okazało, babcia zajmowała się czarami. Jest wiele podobnych świadectw.
Ostatnio na rynku polskim ukazała się książka ks. Antonello Cadeddu pt. „Spoczynek w Duchu Świętym”. Znajdują się w niej świadectwa osób, które  w czasie takiego spoczynku doświadczyły uzdrowienia również z jakiś problemów pokoleniowych. Psychologia jak i i medycyna potwierdza, że istnieje coś takiego jak choroba genetyczna czy też obciążenia psychiczne odziedziczone po przodkach. Żyjemy w rodzinie, która przypomina naczynia połączone. Kiedy któryś z członków rodziny doświadcza dobra, to dobro to wylewa się wówczas na całą rodzinę. Tak samo dzieje się ze złem. Trzeba tu jednak mieć świadomość, że choć bywa tak, że cierpimy z powodu grzechów przodków, to jednak nie ponosimy odpowiedzialności  za te grzechy i nie jesteśmy nimi zdeterminowani.
Czy konsekwencje grzechów dziedziczone w następnych pokoleniach wynikają z faktu, że ludzie zbyt lekko podchodzą do sakramentu spowiedzi - zapominając o zadośćuczynieniu za grzechy?
Wydaje mi się, że tak. Kiedy grzeszymy, grzech pociąga za sobą winę i karę. Kiedy idziemy do sakramentu pokuty i otrzymujemy rozgrzeszenie, to wówczas wina jest głodzona, kara zaś zostaje do odpokutowania bądź tu na ziemi bądź w czyśćcu. Tu na ziemi ta kara jest głodzona wówczas, gdy znosimy z cierpliwością, pokorą i z poddaniem woli Bożej różne przeciwności, cierpienia, choroby jakie na nas spadają, trudnych ludzi, itp. Poza tym za grzechy musimy wynagrodzić Panu Bogu oraz człowiekowi, jeżeli go skrzywdziliśmy. Zadośćuczynienie jest warunkiem otrzymania rozgrzeszenia. Warto świadomie wynagradzać Panu Bogu za grzechy swoje oraz swoich przodków ofiarowując Mu z miłością np. trudy codziennego życia, trudności i problemy w rodzinie, chorobę z którą się zmagamy, walkę z pokusami i naszymi wadami, znoszenie z miłością trudnego człowieka. Polecam praktykowanie modlitwy uniżenia, takiej, w której leżymy krzyżem np. przed Najświętszym Sakramentem lub w domu przed krzyżem. Demony takiej modlitwy szczególnie nie znoszą. Zatem ten kto ją praktykuje, doświadcza wiele łask i szybciej może doświadczyć uwolnienie od zła. Taka modlitwa polega na tym, że padam na twarz przed Bogiem i przepraszamy Go za nasze grzechy, grzechy naszych rodzin, przebaczamy tym którzy nas skrzywdzili, błogosławimy im, modlimy się za nich i uwielbiamy Boga i dziękujemy Mu za wszystko co On dla nas czyni. Klęcząc lub leżąc krzyżem przed Bogiem na modlitwie wynagradzamy Panu Bogu za swoje grzechy, a tym samym uwalniamy się od tych sił demonicznych, które miały w nas punkty zaczepienia (te punkty zaczepienia to nasze grzechy, wady, nałogi).
Rozmawiała Emilia Drożdż





Człowiek nie może się bardziej uniżyć, niż w ten właśnie sposób. Jest to jeszcze większe uniżenie niż klęczenie, przez co symbolizuje całkowite oddanie się Bogu z zarazem poczucie własnej słabości.

Kościół święty wspomina dziś św. Jana Chrzciciela. Jan oddał całe swoje życie Bogu. Wiedział dobrze, kim jest w obliczu Jezusa Chrystusa. Idźmy za jego przykładem i nie bójmy się przyznać do własnej marności. Kontemplujmy dziś chwilę Mękę naszego Pana leżąc krzyżem i błagając Go o łaskę przemienienia naszego życie na takie, jakie Mu się podoba.
***
Tak o leżeniu krzyżem pisze ks. Jarosław Szpolorowski:
"Z racji na swoją niezwykłą ekspresję postawa ta zawsze zatrzymuje na sobie uwagę innych i budzi pytania o najgłębsze znaczenie takiej zewnętrznej formy modlitwy. Człowiek nie może się bardziej uniżyć, niż w ten właśnie sposób. Jest to jeszcze większe uniżenie niż klęczenie, przez co symbolizuje całkowite oddanie się Bogu z zarazem poczucie własnej słabości. Przylgnięcie do ziemi czyni człowieka bezsilnym, w pewnym sensie zdanym całkowicie na to, to dzieje się wokół niego, ale bez jego kontroli, ale dzięki temu bez reszty oddanym w ręce Bożej Opatrzności.
W chwilach szczególnie intensywnej modlitwy, w chwilach nieodwołalnych decyzji życiowych czy najtrudniejszych prób, jakie przychodzą na człowieka, postawa taka wydaje się wydaje się najbardziej wyrazistym objawieniem naszego oddania Bogu, bezgranicznej wiary w dobroć Boga, który wie najlepiej co służy naszemu dobru. Nasza bezsilność bowiem nie oznacza bowiem beznadziei! Byłoby tak, gdybyśmy całą naszą nadzieję pokładali w nas samych. Dzięki wierze, w której „moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 19b), nie ma sytuacji beznadziejnych, zwłaszcza w perspektywie wieczności.
Całkowite zdanie się na Boga wyrażone przez leżenie krzyżem, winno być dla nas, zarówno w liturgii, jak i pobożności prywatnej, przypomnieniem tej prawdy. Padnięcie twarzą na ziemię nie może budzić jednie pustej ciekawości czy stać się okazjonalną atrakcją liturgiczną, ale przez głębsze zrozumienie dobrze, by stało się wyrazem szczerej Bożej prawdy o nas samych!"