Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzech. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzech. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 lipca 2025

Ks.prof.T. Guz Profanacja to jeden z najcięższych grzechów

Św. Paweł wzywa nas do rachunku sumienia: "Kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije" (1 Kor 11, 27-29). Jeśli ktoś ma świadomość grzechu ciężkiego, przed przyjęciem Komunii powinien przystąpić do Sakramentu pojednania.

Komunia Święta.

KKK 1406 Jezus mówi: "Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z Nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki... Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, ma życie wieczne... trwa we Mnie, a Ja w nim" (J 6, 51. 54. 56).

KKK 1382 Msza święta jest równocześnie i nierozdzielnie pamiątką ofiarną, w której przedłuża się ofiara Krzyża, i świętą ucztą Komunii w Ciele i Krwi Pana. Sprawowanie Ofiary Eucharystycznej jest nastawione na wewnętrzne zjednoczenie wiernych z Chrystusem przez Komunię. Przystępować do Komunii Świętej oznacza przyjmować samego Chrystusa, który ofiarował się za nas.

KKK 1383 Ołtarz, wokół którego Kościół gromadzi się podczas sprawowania Eucharystii, reprezentuje dwa aspekty tego samego misterium, którymi są ołtarz ofiary i stół Pana. Co więcej, ołtarz chrześcijański jest symbolem samego Chrystusa, obecnego w zgromadzeniu swoich wiernych, równocześnie jako ofiara złożona dla naszego pojednania i jako niebieski pokarm, który nam się udziela. "Czym jest bowiem ołtarz Chrystusa, jeśli nie wyobrażeniem Jego Ciała?" – mówi św. Ambroży (Św. Ambroży, De sacramentis, 5, 7: PL 16, 447 C), a w innym miejscu: "Ołtarz jest symbolem Ciała [Chrystusa], na ołtarzu zaś spoczywa Ciało Chrystusa" (Św. Ambroży, De sacramentis, 4, 7: PL 16, 437 D). Liturgia wyraża tę jedność ofiary i komunii w wielu modlitwach. Kościół Rzymski modli się w Modlitwie eucharystycznej w taki sposób:

Pokornie Cię błagamy, wszechmogący Boże, niech Twój święty Anioł zaniesie tę ofiarę na ołtarz w Niebie, przed Oblicze Boskiego Majestatu Twego, abyśmy przyjmując z tego Ołtarza Najświętsze Ciało i Krew Twojego Syna, otrzymali obfite Błogosławieństwo i łaskę (Mszał Rzymski, Kanon Rzymski: Supplices Te rogamus).

KKK 1384 Pan kieruje do nas usilne zaproszenie, abyśmy przyjmowali Go w sakramencie Eucharystii: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53).

KKK 1385 Aby odpowiedzieć na to zaproszenie, musimy przygotować się do tej wielkiej i Świętej chwili. Św. Paweł wzywa nas do rachunku sumienia: "Kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije" (1 Kor 11, 27-29). Jeśli ktoś ma świadomość grzechu ciężkiego, przed przyjęciem Komunii powinien przystąpić do sakramentu pojednania.

KKK 1386
Wobec wielkości tego Sakramentu chrześcijanin może jedynie powtórzyć z pokorą i płomienną wiarą słowa setnika (Por. Mt 8, 8.: Domine, non sum dignus, ut intres sub tectum meum, sed tantum dic verbo, et sanabitur anima mea – "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja" (Mszał Rzymski, Obrzęd Komunii). W liturgii św. Jana Chryzostoma wierni modlą się w tym samym duchu:

Synu Boży, pozwól mi dzisiaj uczestniczyć w Twojej uczcie mistycznej. Nie zdradzę tajemnicy wobec Twych nieprzyjaciół ani nie dam Ci pocałunku Judasza, ale wołam do Ciebie słowami łotra na krzyżu: Wspomnij o mnie, Panie, w Twoim Królestwie.

KKK 1387
Aby przygotować się odpowiednio na przyjęcie sakramentu Eucharystii, wierni zachowają ustanowiony przez Kościół post (Por. KPK, kan. 919). postawa zewnętrzna (gesty, ubranie) powinna być wyrazem szacunku, powagi i radości tej chwili, w której Chrystus staje się naszym gościem.

KKK 1388 Zgodnie z tym, co oznacza Eucharystia, jest rzeczą właściwą, by wierni, jeśli tylko są odpowiednio usposobieni, przyjmowali Komunię, gdy uczestniczą we Mszy Świętej (Por. KPK, kan. 917; AAS 76 (1984) 746-747). "Zaleca się usilnie ów doskonalszy sposób uczestniczenia we Mszy Świętej, który polega na tym, że po Komunii Kapłana wierni przyjmują Ciało Pańskie z tej samej ofiary" (Sobór Watykański II, konst. Sacrosanctum Concilium, 55).

KKK 1389 Kościół zobowiązuje wiernych do uczestniczenia w niedziele i święta w Boskiej liturgii i do przyjmowania Eucharystii przynajmniej raz w roku, jeśli to jest możliwe w Okresie Wielkanocnym (Por. KPK, kan. 920). po przygotowaniu się przez sakrament pojednania. Ale Kościół gorąco zaleca jednak wiernym przyjmowanie Najświętszej Eucharystii w niedziele i dni świąteczne lub jeszcze częściej, nawet codziennie.

KKK 1390
Dzięki sakramentalnej obecności Chrystusa w każdej z obu postaci Komunia przyjmowana tylko pod postacią chleba pozwala otrzymać cały owoc łaski Eucharystii. Ze względów duszpasterskich ten sposób przyjmowania Komunii świętej ustalił się powszechnie w obrządku łacińskim. "Ze względu na wymowę znaku Komunia Święta nabiera pełniejszego wyrazu, gdy jest przyjmowana pod obiema postaciami. W tej bowiem formie ukazuje się w doskonalszym świetle znak Uczty Eucharystycznej" (Ogólne wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, 240). Jest to forma zwyczajna przyjmowania Komunii w obrządkach wschodnich.

Słownik zagadnień omawianych w "Katechizmie …

OBJAWIENIA MARYJNE W SIEKIERKACH - cz. I – dotyczyły Powstania Warszawskiego i były ostrzeżeniem dla mieszkańców stolicy. „ Proroctwa nie lekceważcie”. (1 Tes 5,20) Proroctwo zostało zlekceważone.

 

OBJAWIENIA MARYJNE W SIEKIERKACH - cz. I – dotyczyły Powstania Warszawskiego i były ostrzeżeniem dla mieszkańców stolicy. „ Proroctwa nie lekceważcie”. (1 Tes 5,20) Proroctwo zostało zlekceważone. Młodzi Warszawiacy, ruszyli do boju, przeciwko militarnej potędze wroga, mając niewielką ilość broni i amunicji, oraz butelki z benzyną. Ale w tym wszystkim zabrakło najważniejszego… - ZAWIERZENIA AKCJI ZBROJNEJ BOGU NAJWYŻSZEMU I ODDANIA SIĘ POD OPIEKĘ MATKI BOŻEJ ŁASKAWEJ - PATRONKI WARSZAWY, tak, jak to uczynił lud Warszawy przed nawałą bolszewicką.

To, co miało miejsce w czasie II wojny światowej, a zwłaszcza w czasie Powstania Warszawskiego, gdzie zupełnie nie liczono się z człowiekiem, powinno nam dać do myślenia. Grzech został ukarany i to srogo. Życie niezgodne z Bożym Prawem, do niczego nie prowadzi, jedynie prędzej, czy później, do nieszczęścia i do zguby
OBJAWIENIA MARYJNE W SIEKIERKACH - cz. Idotyczyły Powstania Warszawskiego i były ostrzeżeniem dla mieszkańców stolicy

1 sierpnia – kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, które miało trwać zaledwie kilka dni, ale w rzeczywistości przeciągnęło się do ponad 2 msc. Powstanie przepowiedziała Maryja w czasie objawień w Siekierkach, w czasie II Wojny Światowej, w roku 1943. Gdyby wówczas posłuchano Matki Bożej, losy okupowanej Warszawy i przebieg Powstania Warszawskiego byłyby inne. Nie wzięto przykładu z mieszkańców Stolicy, którzy dzień i noc błagali na kolanach o pomoc, gdy w 1920 r. Polskę zalewał bolszewicki wróg. Powstanie w Warszawie rozpoczęto, liczono przy tym na własne siły, zupełnie pomijając Boga i Jego pomoc. I to był błąd, który skończył się klęską. Zginęło kilkaset tys. ludzi, a miasto było niemalże zrównane z ziemią.

„Módlcie się, bo idzie na was kara, ciężki krzyż. Nie mogę powstrzymać gniewu Syna mojego, bo lud się nie nawraca. Bóg nie chce ludzi karać, Bóg chce ludzi ratować przed zagładą. Bóg żąda nawrócenia”.

„Grożące nieszczęście nie jest przejawem gniewu Boga wobec swego ludu, ale samozniszczeniem narodu poprzez grzech”.


Przed wybuchem II wojny światowej, będącej karą za grzechy, Bóg ostrzegał Polaków wielokrotnie. O ukaraniu Polski, Pan Jezus przestrzegał przez św. Faustynę, oraz Rozalię Celakównę: „Nastaną straszne czasy dla Polski. Polska ma być ukarana za to […], że naród odwrócił się od Boga, […] popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najgłośniejsze z nich są grzechy nieczyste”. „Moje dziecko, za grzechy: zbrodnię zabijania dzieci poczętych i rozpustę, popełniane przez ludzkość na całym świecie, ześle Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków”

Najbardziej grzesznym miastem była stolica Polski – Warszawa. Żeby przestrzec jej mieszkańców, Matka Boża Łaskawa, ukazywała się dwóm osobom i przez nie upominała ludzi. Objawienia miały miejsce w Siekierkach, rozpoczęły się 3 maja 1943 roku. Matka Najświętsza ukazywała się wówczas, na kwitnącym drzewie wiśniowym, 13 -letniej dziewczynce Władysławie Fronczakównej.

Na wiśni, w miejscu, w którym pień rozgałęzia się w konary, zobaczyłam postać. Ubrana była w białą suknię koloru reflektorów, jarzeniówek, jak gdyby mgły. To była postać kobiety, młodej dziewczyny. Suknię miała przepasaną niebieską, niezbyt szeroką szarfą. Na głowie miała welon, tylko nie przejrzysty, tego samego koloru. Ręce złożone. Była boso. Na prawym ręku miała biały różaniec. Nie stała bezpośrednio na drzewie, pod stopami miała biały obłoczek. Kwiaty białej wiśni zdawały się martwe przy tej postaci. To było tak bardzo świetliste”.

W czasie objawień na Siekierkach, Matka Boża zapewniała, że jest z cierpiącym ludem, że Bóg nie opuszcza swoich dzieci, gdy nadchodzą straszne czasy.

Objawienia Maryi na Siekierkach były przepełnione rozmaitymi znakami i bogatą symboliką. Obok Matki Najświętszej, widoczna była litera „X”, w powietrzu unosiły się ptaki, które śpiewały i tańczyły na Jej cześć; potem były ukazane spadające na ziemię i nagle rozpływające się w powietrzu brązowe, tajemnicze ptaki, których było siedem; trzy wielkie gwiazdy i dwanaście małych gwiazdek; kaplica, kościół i trzy zakonnice. Była też góra, na którą, jak mrówki, wspinało się wielu ludzi, jednak nie potrafili oni dotrzeć na szczyt. Te znaki i symbole, były trudne do odczytania.

W trakcie objawień Maryja nazywała siebie patronką kobiet, matek tracących dzieci, synów. Niektórzy odczytują to jako znak i ostrzeżenie przed utratą dzieci przez matkę -Kościół.
Władysława miała przekazane dwie modlitwy: Litanię i Koronkę do Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Maryja podyktowała jej również słowa i nuty pieśni, aby ją śpiewano na Jej cześć, a także sama pięknie ją śpiewała łagodnym sopranem. Niepokalana nauczyła też dzieci, jak mają odmawiać różaniec. Do Władysławy powiedziała, że:

„Przyjdą ciężkie czasy, ale kto będzie miał iskrę wiary , nadziei i miłości ten nie zginie''

13 października 1943 r. Matka Najświętsza rzekła: „Dziateczki kochane, dążcie do Mnie i Syna Mojego, a okryję was swoim płaszczem i nic wam się złego nie stanie”. Ludzie, którzy przychodzili na modlitwę, prosili wizjonerkę, aby zapytała Najświętszą Panienkę, kiedy zakończy się wojna. 29 maja 1943 r. dziewczynka ujrzała obok Maryi następujące cyfry: 1945. Gdy spostrzegła tą datę, nie bardzo wiedziała, jak ma oznajmić to ludziom, gdyż wszyscy spodziewali się szybkiego zakończenia wojny. W pierwszy piątek miesiąca sam Pan Jezus udzielił Komunii św. zgromadzonym na modlitwie przy kapliczce. 23 sierpnia, Niemcy zabrali mężczyzn i podpalili wszystkie domy w Siekierkach. Dzięki Bogu kobiety z dziećmi zdążyły uciec. Kapliczka oraz drzewo wiśniowe były nienaruszone. Ci, którzy ocaleli, wiedzieli, że zawdzięczają to Matce Bożej Łaskawej. Gdy powrócili po wojnie, zebrali cegły, które pozostały po zburzonych domach i ułożyli je przy kapliczce. Posłużyły one potem do budowy kaplicy, którą rozpoczęto stawiać w 1946 r., tj. w trzecią rocznicę pierwszych objawień Maryi w Siekierkach.

Kolejną osobą, której objawiała się Maryja, była Bronisława Kuczewska. Ta 36 letnia wówczas wizjonerka i mistyczka miała pierwsze widzenie z Matką Bożą w wieku 15 lat, w święto Wniebowzięcia NMP, w 1922 roku. 28 kwietnia 1943 r., podczas objawienia w domu rodzinnym, w Nowym Dobrem, Maryja zapowiedziała jej, że teraz będzie się ukazywała w Warszawie, na Siekierkach. Od tej chwili Bronisława przychodziła na miejsce objawień kilka razy w miesiącu, a szczególnie każdego 3 i 28 dnia miesiąca a także w uroczystości Matki Bożej. Po raz pierwszy udała się na Siekierki 28 maja 1943 r. Wybrała się tam z mężem i 23 dniowym synkiem. Natomiast 3 czerwca, Bogurodzica przekazała jej prośbę, żeby w tym miejscu wybudować kapliczkę. Wizjonerka otrzymywała też od Matki Bożej różne polecenia do wykonania.

Bogurodzica przekazała ostrzeżenie, że, jeżeli ludzie się nie nawrócą, będą strasznie ukarani. Nawoływała do pokuty, wynagrodzenia za grzechy cudzołóstwa, rozwiązłości i dzieciobójstwa. Wzywała do modlitwy powszechnej i przebłagalnej w intencji pokoju, podobnej do tej sprzed 23 lat, gdy Warszawie, a także całej Polsce, groził zalew bolszewizmu, ze strony Armii Czerwonej.

Co prawda wiadomości o tym, że Maryja ukazuje się w Siekierkach były rozpowszechniane na różne sposoby, jednak przestrogi Bogurodzicy nie dotarły do zbyt wielu mieszkańców stolicy, ponieważ kapłani to zbagatelizowali i nie upowszechniali tych orędzi, nie wzywali z ambon do nawrócenia i nie uprzedzali o karze nadchodzącej na Warszawę, jeśli jej mieszkańcy nie zawrócą z drogi grzechu. Księża Zmartwychwstańcy nie wierzyli w te objawienia, wszystko negowali, co miało z nimi jakikolwiek związek. Gdy Pan Jezus prosił przez Bronisławę, aby kapłani poświęcili malutką kapliczkę, którą ludzie postawili przy drzewie, na którym objawiała się Matka Boża, ksiądz z miejscowej parafii odmówił, twierdząc, że aby to zrobić, musi iść z procesją, a to jest niemożliwe.

Wówczas Pan Jezus ponowił prośbę, by wizjonerka udała się do księdza i powiedziała mu, że wolą Jezusa i Maryi jest, aby kapliczka była poświęcona, gdyż jest bardzo znieważana, i by poszedł z kościelnym, bez ludzi i bez procesji. Niestety także i tym razem ksiądz tego nie uczynił. Dopiero ojciec Antoni Kozłowski, jezuita, który był wielkim czcicielem Matki Bożej, poświęcił kapliczkę.

Misja ostrzeżenia stolicy przed mającym wybuchnąć za kilkanaście miesięcy Powstaniem, nie była łatwa i wymagała od wizjonerki heroizmu i odwagi. W sierpniu 1943 r., w czasie modlitwy miała objawienie, w czasie którego Matka Boża, ukazała jej pewne okrutne sceny. Widziała Warszawę w czasie Powstania. Przed jej oczyma przesuwały się straszliwe obrazy: masowych aresztowań, rozstrzeliwań ludzi, palących się budynków; wśród nich ujrzała dom, w którym z kilkoma osobami gromadziła się na modlitwie. Maryja powiedziała jej, że ten dom będzie podlany benzyną, a potem podpalony przez Niemców. Bronisława miała ukazane matki wyskakujące z dziećmi z płonącego domu. Po tym widzeniu natychmiast opowiedziała o wszystkim osobom zgromadzonym na modlitwie, lecz nikt jej nie uwierzył. Ludzie twierdzili, że plecie głupstwa, bo Niemcy będą się z nimi liczyć.

Bronisława Kuczewska była przez Maryję ostrzeżona na trzy dni przed wybuchem Powstania. Opuściła Warszawę i pojechała w rodzinne strony, do Dobrego. Wróciła do stolicy po Powstaniu i rzeczywiście widziała spalony dom, który miała w widzeniu. Gdy ludzie opowiadali jej o całym zdarzeniu, wszystko było tak, jak to miała ukazane w wizji. W domu tym zginęło ok. 300 osób.

„ Proroctwa nie lekceważcie”. (1 Tes 5,20)

Proroctwo zostało zlekceważone. Młodzi Warszawiacy, ruszyli do boju, przeciwko militarnej potędze wroga, mając niewielką ilość broni i amunicji, oraz butelki z benzyną. Ale w tym wszystkim zabrakło najważniejszego… - ZAWIERZENIA AKCJI ZBROJNEJ BOGU NAJWYŻSZEMU I ODDANIA SIĘ POD OPIEKĘ MATKI BOŻEJ ŁASKAWEJ - PATRONKI WARSZAWY, tak, jak to uczynił lud Warszawy przed nawałą bolszewicką.

Wtedy to, Warszawiacy, pokutowali za grzechy, leżąc krzyżem przed Jezusem i Maryją i błagali o ocalenie stolicy i całej ojczyzny, zawierzając swojej patronce losy Polski.

Same chęci i wola walki ze znienawidzonym okupantem, oraz odwaga w sercu nie wystarczyły. To od Boga bowiem zależy, czy ludzkie plany zakończą się sukcesem, czy porażką. Gdyby wówczas posłuchano Matki Bożej i lud stolicy wraz ze swoimi pasterzami i kapłanami, upadł na kolana w akcie pokutnym, oraz gdyby dowódcy AK dokonali oficjalnego aktu zawierzenia, wówczas losy Powstania Warszawskiego, a także losy okupowanej stolicy, byłyby inne, gdyż sama Maryja wraz z Niebiańską Armią Aniołów przyszła by na pomoc, jak to miało miejsce w czasie Bitwy Warszawskiej w 1920 r., podczas której miał miejsce tzw. Cud nad Wisłą.

W czasie Powstania Warszawskiego zginęło kilkaset tys. ludzi: żołnierzy i cywilów, osób starszych, dorosłych i dzieci. W ruinę obróciło się wiele kościołów, klasztorów, budynków mieszkalnych i rozmaitych budowli.

Porażka Powstania Warszawskiego, dowodzi, że my sami z siebie nic nie możemy uczynić. Dopiero, gdy prosimy o pomoc Boga, wszystko jest możliwe, bowiem On sam walczy za nas. Jeżeli jesteśmy posłusznym narzędziem w Jego Rękach, zawierzamy Mu siebie, całe swoje życie i czynimy to, co nam nakazuje, wtedy w każdej walce odnosimy zwycięstwo. I nie chodzi tu tylko o walki zbrojne, ale przede wszystkim o takie, zwykłe, ludzkie, codzienne, z naszymi słabościami, nałogami, rozmaitymi problemami. Sami z niczym nie wygramy, bo w rezultacie dopadnie nas frustracja i zniechęcenie. Zamiast nadziei pojawi się rozgoryczenie, pesymizm. Jedynie z Bożą pomocą możemy osiągnąć wiele


W Piśmie Świętym, w Księdze Jozuego, ukazany jest przykład zwycięstwa nad poganami, w czasie oblężenia miasta Jerycha. Miasto to było otoczone mocnym murem i uważano je za trudne do zdobycia. Gdyby Izraelici (naród wybrany) nie prosili Pana Boga o pomoc, oraz gdyby nie posłuchali Go i postąpili po
swojemu, wtedy miasta by nie zdobyli i ponieśliby ogromne straty w ludziach.

„Jerycho było silnie umocnione i zamknięte przed Izraelitami. Nikt nie wychodził ani nie wchodził. I rzekł Pan do Jozuego: «Spójrz, Ja daję w twoje ręce Jerycho wraz z jego królem i dzielnymi wojownikami. Wy wszyscy, uzbrojeni mężowie, będziecie okrążali miasto codziennie jeden raz. Uczynisz tak przez sześć dni. Siedmiu kapłanów niech niesie przed Arką siedem trąb z rogów baranich. Siódmego dnia okrążycie miasto siedmiokrotnie, a kapłani zagrają na trąbach. Gdy więc zabrzmi przeciągle róg barani i usłyszycie głos trąby, niech cały lud wzniesie gromki okrzyk wojenny, a mur miasta rozpadnie się na miejscu i lud wkroczy, każdy wprost przed siebie”.

(Księga Jozuego 6, 1 -5)

To, co miało miejsce w czasie II wojny światowej, a zwłaszcza w czasie Powstania Warszawskiego, gdzie zupełnie nie liczono się z człowiekiem, powinno nam dać do myślenia. Grzech został ukarany i to srogo. Życie niezgodne z Bożym Prawem, do niczego nie prowadzi, jedynie prędzej, czy później, do nieszczęścia i do zguby.

Gdy zanika chrześcijaństwo, wtedy również zanika u ludzi dobroć, miłość, radość, życzliwość, uprzejmość, empatia, cierpliwość, łagodność, pokój, opanowanie, wierność. Bez tych cnót, człowiek staje się zdolny do wszelkiego zła. Przecież nie kto inny, tylko ludzie ludziom gotują taki czy inny los.

W momencie, kiedy odrzucamy Boga, powstaje pustka i trzeba ją czymś wypełnić, zazwyczaj wtedy z propozycją przychodzi szatan, który mami i wabi różnymi obietnicami. Ci których zwiódł, jego ziemscy słudzy, stają się często nieobliczalnymi barbarzyńcami, niosącymi ze sobą cierpienie, pożogę, zniszczenie, trwogę i śmierć. Pycha, która rodzi się w ich zatwardziałych sercach wynosi takich ludzi ponad wszystkich i dlatego gardzą oni drugim człowiekiem, uważając go za przedmiot, który można wykorzystać, oraz zniszczyć.

Dlaczego Niebo wzywało wtedy do pokuty i do nawrócenia? Ponieważ moralność w Polsce w okresie międzywojennym, była w opłakanym stanie. Poza tym kwitł okultyzm, spirytyzm, popularne było chodzenie do wróżek. Prawa dekalogu były przez polskie społeczeństwo mocno lekceważone, nastąpiło rozluźnienie obyczajów. Dygnitarze życia społecznego, kulturalnego, prowadzili rozwiązłe życie, a za ich przykładem szła podatna na wpływy młodzież
.

Wśród tzw. gwiazd, na porządku dziennym były romanse, rozwody, życie erotyczne z wieloma partnerami, a także związki jednopłciowe i biseksualne. Mnożyły się niechciane ciąże, a przez to wzrastała ilość aborcji. W czwartym roku okupacji hitlerowskiej, pozwolono Polkom na przerywanie ciąży i jednocześnie Niemkom zabroniono tego pod karą śmierci. Aborcje były przeprowadzane oficjalnie w szpitalach i prywatnych klinikach.

Masoni wprowadzili w życie taktykę „wyciszenia religii katolickiej nie rozumowaniem, ale psuciem obyczajów”. Żeby ten cel osiągnąć, nagłaśniali w prasie bulwarowej romanse i rozwody sławnych ludzi: polityków, aktorów, pisarzy, piosenkarzy, dziennikarzy, itd., po to, aby niemoralne życie stało się czymś powszednim, by ludzie się do tego przyzwyczaili, żeby takie swobodne obyczaje przestały gorszyć, oraz żeby stały się wzorcem dla ogółu, niemalże obowiązującą normą. Chodziło o wyparcie z ludzkiej świadomości poczucia, że takie niemoralne zachowania są grzechem, i dążono do tego, aby większa część polskiego społeczeństwa odeszła od praw Dekalogu. Masoni chcieli zniszczyć chrześcijaństwo rękami samych katolików.

Ks. kard. August Hlond wyraził się w sposób następujący: „Fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia dziedzinę obyczajów. Podkopuje nie tylko moralność chrześcijańską, ale godzi wprost w etykę naturalną, szerzy nieobyczajność wśród młodzieży i dorosłych. Celem tej propagandy jest zachwianie idei katolickiej, aby zastąpić naukę chrześcijańską „masońskim naturalizmem”. Koła liberalne i masońskie przypuściły atak na małżeństwa chrześcijańskie, sprowadzając je tylko do rangi kontraktu cywilnego, pozbawiając je wszelkiej nadprzyrodzoności”.

Katolicki pisarz Gilbert Keith Chesterton pisał w 1923 r.: „Rozwód to coś, co dzisiejsze gazety nie tylko reklamują, ale wręcz zalecają, zupełnie jakby to była przyjemność sama w sobie”

„Zawsze jest tak, że gdy Bóg zamierza upomnieć świat, przed wymierzeniem kary proponuje, z pewną obawą, ostatnią drogę ocalenia: Swoją Najświętszą Matkę! Jeśli zlekceważymy i odepchniemy ten ostatni środek ocalenia, wtedy nie będzie już dla nas ratunku.” (s. Łucja z Fatimy)

Objawienia w Siekierkach nie zostały oficjalnie uznane przez Kościół. Na ich temat wypowiedzieli się jednak niektórzy duchowni. Więcej na ten temat na stronach: Potwierdzają objawienie Boga? oraz Ona nas teraz słucha

a.n.

Źródła: gwiazdaporanna.pl, tvrepublika.pl , stacja7.pl, sanktuarium.pijarzy.pl
Foto: marypages.com, sppw1944.org (zdjęcie główne), tvp.info (zdjęcie w tekście)

Objawienia Maryjne

OBJAWIENIA MARYJNE W SIEKIERKACH - cz. I – dotyczyły Powstania Warszawskiego i były ostrzeżeniem dla mieszkańców stolicy


To, co miało miejsce w czasie II wojny …

niedziela, 13 lipca 2025

13 lipca – trzecie objawienie Matki Bożej w Fatimie: wizja piekła. Piekło istnieje naprawdę!

 

13 lipca – trzecie objawienie Matki Bożej w Fatimie: wizja piekła. Piekło istnieje naprawdę!

Piekło istnieje naprawdę!
Maryja powiedziała do św. Hiacynty, że
„najwięcej ludzi trafia do piekła przez grzechy nieczystości”

13 lipca 1917 r. krótko po naszym przybyciu do Cova da Iria do dębu skalnego, gdy odmówiliśmy różaniec z licznie zebranymi ludźmi, zobaczyliśmy znany już blask światła, a następnie Matkę Boską na dębie skalnym.

– „Czego sobie Pani ode mnie życzy?” – zapytałam.
– „Chcę, żebyście przyszli tutaj 13 przyszłego miesiąca, żebyście nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Boskiej Różańcowej, dla uproszenia pokoju na świecie i o zakończenie wojny, bo tylko Ona może te łaski uzyskać”.
– „Chciałabym prosić, żeby Pani nam powiedziała, kim jest i uczyniła cud, żeby wszyscy uwierzyli, że nam się Pani ukazuje”.
– „Przychodźcie tutaj w dalszym ciągu co miesiąc! W październiku powiem, kim jestem i czego chcę, i uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.

Potem przedłożyłam kilka próśb, nie pamiętam, jakie to były. Przypominam sobie tylko, że Nasza Dobra Pani powiedziała, że trzeba odmawiać różaniec, aby w ciągu roku te łaski otrzymać. I w dalszym ciągu mówiła:
– „Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i za zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”.

Przy tych ostatnich słowach rozłożyła znowu ręce jak w dwóch poprzednich miesiącach.
Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia, a w tym ogniu zanurzeni byli diabli i dusze w ludzkich postaciach podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli, które pływały w tym ogniu. Postacie te były wyrzucane z wielką siłą wysoko wewnątrz płomieni i spadały ze wszystkich stron jak iskry podczas wielkiego pożaru, lekkie jak puch, bez ciężaru i równowagi wśród przeraźliwych krzyków, wycia i bólu rozpaczy wywołujących dreszcz zgrozy. (Na ten widok musiałam krzyczeć «aj», bo ludzie to podobno słyszeli.) Diabli odróżniali się od ludzi swą okropną i wstrętną postacią, podobną do wzbudzających strach nieznanych jakichś zwierząt, jednocześnie przezroczystych jak rozżarzone węgle.

Przerażeni, podnieśliśmy oczy do Naszej Pani szukając u Niej pomocy, a Ona pełna dobroci i smutku rzekła do nas:
„Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa Xl rozpocznie się druga wojna, gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, (ma na myśli nadzwyczajne światło północne, które widziano w nocy 25 stycznia 1938 r. w całej Europie, także w Polsce. Łucja uważała je wciąż za znak obiecany z nieba) wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.
Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie. W Portugalii będzie zawsze zachowany dogmat wiary itd. Tego nie mówcie nikomu; Franciszkowi możecie to powiedzieć. Kiedy odmawiacie różaniec, mówcie po każdej tajemnicy: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”.

Nastała chwila ciszy, a ja zapytałam:
– „Pani nie życzy sobie ode mnie niczego więcej?”
– „Nie, dzisiaj już nie chcę od ciebie niczego więcej”.

I jak zwykle uniosła się w stronę wschodu, aż znikła w nieskończonej odległości firmamentu. 

Siostra Łucja wspomina, że wizja piekła do tego stopnia przerażała siedmioletnią Hiacyntę, „że wszystkie kary i umartwienia wydawały się jej zbyt małe, aby uzyskać u Boga łaskę wybawienia niektórych dusz. Jak to się stało, że Hiacynta taka mała, mogła zrozumieć ducha umartwienia i pokuty i z takim zapałem mu się oddać. Wydaje mi się, że była to najpierw szczególna łaska, której Bóg za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi chciał udzielić, a potem widok piekła i nieszczęścia dusz, które się tam dostają. Niektórzy ludzie, nawet pobożni, nie chcą dzieciom mówić o piekle, żeby ich nie przerażać, ale Bóg nie zawahał się pokazać go trojgu dzieciom, z których jedno miało zaledwie 8 lat. Hiacynta często siadała na ziemi lub na jakimś kamieniu i zadumana zaczynała mówić: «Piekło, piekło, jak mi żal tych dusz, które idą do piekła, i tych ludzi, którzy tam żywcem płoną, jak drzewo w ogniu.» Drżąc klękała z rękami złożonymi, aby powtarzać modlitwę, której Pani nasza nas nauczyła: 0 mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego Miłosierdzia. Obecnie Ekscelencja rozumie, dlaczego ostatnie słowa tej modlitwy odnoszą się do dusz, które znajdują się w największym lub najbliższym niebezpieczeństwie potępienia.”

     Tuż przed swoją śmiercią przebywając w szpitalu w Lizbonie Hiacynta długie godziny spędzała na modlitwie, z jej pokoiku widać było wnętrze kościoła i tabernakulum. Adorowała Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Kilka razy odwiedziła ją Matka Boża. Po tych odwiedzinach zwierzała się siostrze Godinho przekazując jej to, co usłyszała od Matki Bożej.

     Między innymi Maryja powiedziała jej, że „najwięcej ludzi trafia do piekła przez grzechy nieczystości”. Mówiła również: „Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest wieczność, na pewno uczyniliby wszystko, by odmienić swoje życie. Pojawią się na świecie mody, które będą obrażać naszego Pana. Ludzie, którzy służą Bogu, nie mogą być niewolnikami mody. W Kościele nie ma miejsca na mody. Bóg jest zawsze ten sam.”

     Według relacji s. Łucji Franciszek, w przeciwieństwie do swojej siostry Hiacynty, był mniej przejęty wizją piekła, „choć zrobiła na nim wielkie wrażenie. Całą swoją uwagę skupił na Bogu, który jest Trójcą Przenajświętszą w tym świetle ogromnym, które nas przenikało do głębi duszy. Potem powiedział: myśmy płonęli w tym świetle, które jest Bogiem, i nie spaliliśmy się. Jakim jest Bóg, tego nie można by powiedzieć. Tego właśnie nikt nie zdoła wypowiedzieć.”

wtorek, 17 czerwca 2025

Polskie demony. Jeszcze nigdy nie upadliśmy tak nisko. Wstaniemy?

 

NIE TYLKO WARSZAWA. DO CZEGO DĄŻĄ SATANIŚCI?


Global Order of Satan, parada równości i małpowanie religii

Global Order of Satan, parada równości i małpowanie religii

https://pch24.pl/global-order-of-satan-parada-rownosci-i-malpowanie-religii

fragm.

 

15 lipca 2024 r. polski oddział organizacji opublikował na swojej stronie oświadczenie pt. „Grzegorz Braun vs. Global Order of Satan Poland”. Było to odniesienie się do zdarzenia z 12 grudnia 2023 roku. Według nich, „na korytarzach polskiego Sejmu, miał miejsce skandaliczny incydent, który był przykładem skrajnej dyskryminacji i braku poszanowania dla wolności sumienia i wyznania”.

Otóż „podczas uroczystego zapalenia świec chanukowych, poseł Grzegorz Braun zgasił je przy użyciu gaśnicy”, a „zaraz po incydencie Braun udzielił wywiadu tabloidowi Super Express, uzasadniając swoje działanie twierdzeniem, że akt, który miał miejsce w Sejmie, jest aktem religijnym, głęboko satanistycznym oraz, że byłoby jego przeniewierstwem tolerowanie i ignorowanie satanizmu. Dlatego też – w przekonaniu Global Order of Satan – czyn Brauna miał wydźwięk nie tylko antysemicki, ale również antysatanistyczny i to z tego powodu jeden z członków naszej wspólnoty złożył zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury, wskazując na popełnienie występku z art. 196 kodeksu karnego (tzw. obrazy uczuć religijnych) na szkodę jednego z Nas”.

Polskie demony. Jeszcze nigdy nie upadliśmy tak nisko. Wstaniemy?

(fot. FORUM)

Lekarz wstrzykuje dziecku w serce chlorek potasu. Na warszawskiej manifestacji LGBT przechadza się człowiek, który założył maskę demona z dziecięcymi nóżkami w miejscu rogów. Ani w jednym, ani w drugim przypadku policja nie reaguje – bo zabijanie małych dzieci oraz pochwała tych mordów jest zgodna z naszym, polskim prawem. Jeszcze nigdy w historii Polska nie upadła tak nisko, jak dziś.

W sobotę 14 czerwca ulicami Warszawy przeszła parada LGBT. Jej adherenci co do zasady nie mają poszanowania dla norm obyczajowych naszej cywilizacji. W imię folgowania pożądliwości są gotowi dokonywać gwałtu na naturze. Oczekują społecznej akceptacji dla faktu spółkowania z osobami tej samej płci albo podawania się za osoby innej płci, niż faktyczna. Zasadniczym trzonem ich ruchu jest postulat seksu bez ograniczeń. Co się komu chce, ma to robić.

Ta idea w oczywisty sposób łączy się z aborcjonizmem. Piewcy swobodnego mordowania dzieci nienarodzonych mówią, że jeżeli na skutek seksu pojawi się dziecko, mają mieć możliwość łatwo je zabić. Seks jest dla nich ważniejszy niż życie ludzkie. Spółkować i zabijać własne dzieci, czyli robić, co się chce – to credo aborcjonizmu.


Dlatego nie może dziwić, że na warszawskiej demonstracji LGBT pojawili się również sataniści. Trzonem współczesnego ruchu satanistycznego jest dokładnie to samo: realizowane własnych pożądań bez ograniczeń. W Stanach Zjednoczonych ruch satanistyczny od dawna promuje aborcję. Zabijanie dzieci poczętych nazywa często swoim „sakramentem”. To logiczne w dwóch perspektywach. Czysto materialistycznie, zamordowanie człowieka będącego owocem dania upustu pożądliwości jest rzeczywiście aktem niebywałej swobody, czyli tego, do czego ruch satanistyczny dąży. W kategoriach duchowych uznanie aborcji za „satanistyczny sakrament” również ma sens. Bóg stworzył człowieka i dał mu miłość, żeby powoływał do życia nowych ludzi. W aborcji miłość zamienia się w pożądanie, a tworzenie życia w jego niszczenie. To największe możliwe wypaczenie natury i rażąco skrajny bunt wobec Boga.

Ulicami Warszawy przeszedł w sobotę człowiek, który założył maskę diabła z dorobionymi rogami w kształcie nóg dziecka. Jego wizerunek można łatwo znaleźć w internecie. Nazwał się „demonem aborcjelem”. Proszę dobrze zrozumieć skalę pogardy dla życia ludzkiego, jaką to transmituje: oderwane nogi dziecka przymocowane do głowy człowieka, który głosi polityczny postulat swobody masakrowania niewinnych. Trzeba pamiętać, że nie wszyscy aborcjoniści zabijają dzieci zastrzykiem w serce, jak Gizela Jagielska. Niektórzy rzeczywiście odrywają dzieciom nogi: rozrywanie człowieka na małe kawałki to jedna z metod aborcji.

Na warszawskiej paradzie z udziałem satanistów, którzy chlubili się odrywaniem dzieciom nóg, obecny był prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Mówił o równości i wolności, nazywając własne miasto „otwartym”. Trudno o większe zakłamanie rzeczywistości: sprzeczna z naturą sodomia i mordowanie dzieci nazywane wolnością i równością.

Polska i Warszawa w szczególności doświadczyły w swojej historii wiele zła, także w jego najpotworniejszej, ludobójczej postaci. Polacy – rozstrzeliwani, gazowani, głodzeni – ginęli, bo ich oprawcy gardzili prawem naturalnym i godnością życia ludzkiego. Zarówno naziści jak i komuniści uważali, że są bezgranicznymi panami życia i śmierci, dlatego mogą decydować, kogo i w jaki sposób zabić. To straszne doświadczenie, wydawałoby się, immunizuje Polaków na wpływ takich ideologii, jak aborcjonizm. Okazuje się jednak, że nic z tych rzeczy. Ulicami naszej stolicy przechodzą dziś ludzie, którzy na sztandarach mają zabijanie dzieci poczętych w imię szatana. Nic się nie dzieje – nasze, polskie prawo na to pozwala.

Katolicka Polska – tak lubimy o sobie myśleć. Katolicka Polska? Gdzie? Katolicy w Polsce – pewnie tak, ale: katolicka Polska?

Jest raczej Polska przeorana przez rewolucję. W tej Polsce lekarze mogą zabijać niewinnych pacjentów, a inni pochwalać dzieciobójstwo w masce demona z nogami dziecka. Większość Polaków, oczywiście, nie robi ani jednego, ani drugiego. Czy większość z nas jest zatem lepsza?

Główny Urząd Statystyczny podał, że w 2024 roku dzietność w Polsce wyniosła 1,099 – to jeden z najgorszych wyników na całym świecie. Nie chcemy dzieci. Nie obchodzą nas, bo nie obchodzi nas nasza przyszłość. Polska wymiera, a my w milczeniu pozwalamy na to, by ludzie robili, co chcą: zabijali dzieci zastrzykami, manifestowali satanizm, niszczyli własne rodziny kategorycznym „nie” wobec dzieci.

Z roku na rok jest nas, Polaków, coraz mniej. To, co nie udało się największym wrogom polskości, robimy sami: dokonujemy autolikwidacji. Oto, dokąd zabrnęliśmy, wierząc ślepo w kłamstwa o liberalnej demokracji jako ostoi wolności.

Te kłamstwa trzeba wreszcie odrzucić. Liberalna demokracja, którą przyjęliśmy, nie doprowadziła do żadnej wolności, ale do najgorszego w naszych dziejach zniewolenia: do eliminacji narodu polskiego jego własnymi rękami. Nie można dłużej uspokajać się paplaniną, że „jakoś to będzie” i Bóg nas ocali.

Bóg zawsze ratował Polaków przed katastrofami, które na nas spadały i winniśmy Mu za to ogromną wdzięczność. Dziś jednak nie ma podziału na niewinne ofiary i sprawców. Dziś sami jesteśmy katem i ofiarą.

Żeby Bóg nas uratował, musimy tego chcieć – i z Bogiem współpracować. Jesteśmy na to gotowi?

Paweł Chmielewski

Paweł Chmielewski dla Frondy: Homoparada w Warszawie ...


 

piątek, 18 kwietnia 2025

Ks. prof. Bortkiewicz: Korona cierniowa, to znak bezkresnej miłości Chrystusa do człowieka

 

Ks. prof. Bortkiewicz: Korona cierniowa, to znak bezkresnej miłości Chrystusa do człowieka

(fot. stock.adobe.com)

– Korona, która symbolizuje władzę i majestat królewski w tym wypadku usiłowała zmienić znaczenie, pokazując że królewskość Jezusa oznacza hańbę, poniżenie, upokorzenie. Jednak to nie symbole nadają znaczenie Bogu – to Bóg nadaje znaczenie symbolom i dlatego ten cyniczny, swoiście perwersyjny akt wyszydzenia Boga stał się ostatecznie manifestacją Jego potęgi. Ona nie dokonuje się poprzez przemoc, ale poprzez miłość posuniętą do radykalnego wyniszczenia, do oddania swojego życia, przelania krwi za drugiego, Korona cierniowa na Głowie Chrystusa uzmysławia nieprzemijającą wielkość Jego miłości – mówi ks. prof. Paweł Bortkiewicz.

 

Wielebny Księże profesorze, w powszechnej świadomości korona cierniowa, którą założono na głowę Panu Jezusowi, zanim wziął on na swoje barki krzyż, to kolczasty wieniec. Tak jest ona przedstawiana na obrazach, na ikonach, w kinematografii etc. Czy faktycznie tak pierwotnie wyglądała?


Faktycznie ikonografia przedstawia zazwyczaj koronę cierniową jako rodzaj wieńca nałożonego czy raczej wciśniętego na skronie Chrystusa Pana. Współcześnie jednak bardzo często pojawia się przekonanie, że ta korona stanowiła rodzaj czapki obejmującej większy obszar głowy Chrystusa.

Za kształtem wieńca przemawia jeden ze starożytnych fresków przedstawiających „cierniem ukoronowanie Pana Jezusa” odnaleziony w katakumbach z II wieku. Z kolei w ikonografii korona cierniowa była przedstawiana również w formie diademu, a także skrzyżowania gałązek cierniowych.

Wydaje się jednak, że współcześnie dominuje przekonanie o koronie w kształcie czapki, co nie zmienia faktu, że każda z tych postaci usiłuje pokazać, uświadomić nam niewyobrażalny w istocie ból zadany Zbawicielowi przez człowieka.

Co w sensie metafizycznym symbolizuje korona cierniowa?

W Starym i Nowym Testamencie ciernie są kojarzone ze śmiercią, umieraniem, bólem, smutkiem i grzechem. Korona cierniowa została umieszczona na głowie Jezusa jako sposób na wyśmianie i wyszydzenie Go podczas procesu ukrzyżowania. Można powiedzieć, że był to straszliwie cyniczny komentarz do słów Chrystusa, który przed sądem Piłata przedstawił się, że jest królem, ale zaznaczył, że Jego królestwo nie jest z tego świata

Korona, która symbolizuje władzę i majestat królewski w tym wypadku usiłowała zmienić znaczenie, pokazując że królewskość Jezusa oznacza hańbę, poniżenie, upokorzenie. Jednak to nie symbole nadają znaczenie Bogu – to Bóg nadaje znaczenie symbolom i dlatego ten cyniczny, swoiście perwersyjny akt wyszydzenia Boga stał się ostatecznie manifestacją Jego potęgi. Ona nie dokonuje się poprzez przemoc, ale poprzez miłość posuniętą do radykalnego wyniszczenia, do oddania swojego życia, przelania krwi za drugiego, Korona cierniowa na Głowie Chrystusa uzmysławia nieprzemijającą wielkość Jego miłości.

Dlaczego legioniści rzymscy założyli Panu Jezusowi koronę cierniową? Przecież samo jej sporządzenie nie było czymś łatwym i bezbolesnym. Wychodzi na to, że specjalnie cierpieli, aby zadać Chrystusowi jeszcze większy ból. Tylko po co? Sprawiało im to radość i dawało satysfakcję?

To chyba bardzo intrygujące w istocie działanie rzymskich żołnierzy. Istotnie, podejmują wielki wysiłek narażając się na zranienie po to, by zadać w sposób perwersyjny ból. Może w tym geście zawarta jest jakaś anatomia ludzkiego grzechu i ludzkiego zła, które niejednokrotnie w sposób wyrafinowany, z wielką przemyślnością podejmuje działanie wymierzone przeciw Bogu.

W gruncie rzeczy dzisiaj znajdujemy wiele przykładów potwierdzających ten styl działania. Przecież chociażby tak charakterystyczne prowokacje ideologiczne wymierzone przeciwko życiu, przeciwko miłości małżeńskiej, przeciwko dziecku wymagają wielkiego wysiłku organizacyjnego, zastosowania swoistej stylistyki, zapewne wielu godzin spędzonych na przygotowaniu scenariusza i scenografii tych wydarzeń. A wszystko to po to, by zbrukać miłość, by wykrzyczeć Bogu swoje „nie” wobec prawdy Jego stworzenia, by zakpić z ludzkiego życia.

Żołnierze rzymscy dokonując tego wszystkiego narażają się na samookaleczenie, a więc na autodestrukcję, jakby przypominając, że działanie przeciwko Bogu jest zawsze wejściem na drogę autodestrukcji. Ci sami żołnierze podejmując całą szyderczą akcję ostatecznie jednak w sposób niezamierzony wyrażają hołd Bogu. „Witaj Królu żydowski”,  choć z zamierzenia brzmi ironicznie, jest przecież prawdą! Podobnie i dzisiaj wiele działań podejmowanych w sposób ironiczny czy cyniczny, tak naprawdę odsłania Boga, który choć atakowany pozostaje Panem życia, Dawcą miłości, Stworzycielem człowieka, Stwórcą małżeństwa rodziny.

Dlaczego Piłat nie zareagował na „samowolę legionistów” i nie nakazał zdjąć z głowy Pana Jezusa korony cierniowej?

W całym procesie, bardzo zresztą specyficznym i z punktu widzenia prawa rzymskiego nielegalnym, Piłat balansuje między głosem sumienia a konformizmem, uległością wobec władzy. Stosuje grę uniku i konformizmu. Jedna i druga postawa nie jest autentyczna –  nie służy budowaniu dobra wspólnego. Nie służy budowaniu dobra wspólnego tej prowincji rzymskiej, którą Piłat zarządzał, ale przede wszystkim nie służy budowaniu dobra w życiu samego Piłata.

Przyzwolenie na śmierć Jezusa nie jest zachowaniem postawy biernej wobec Boga. Nie można przyjąć postawy zupełnej neutralności, gdy staje się w obliczu Boga. Ta pozorna neutralność oskarża Piłata. Podobnie dzisiaj, gdy niejednokrotnie próbujemy w kwestiach moralnych zająć postawę neutralną, postawę nazywaną niekiedy „etyką niezależną”, w gruncie rzeczy zajmujemy stanowisko. Jest to stanowisko destrukcyjne. Każda zdrada prawdy jest destrukcją.

Jeszcze jedna myśl. Włoski myśliciel Giorgio Agamben napisał komentując sąd Piłata nad Jezusem: „w rzeczy samej, dwóch sędziów i dwa królestwa stoją tu jedno przed drugim bez szansy na dojście do porozumienia. W ogóle nie jest jasne, kto kogo sądzi: sędzia dysponujący legalną władzą ziemską czy też ten reprezentujący królestwo nie z tego świata, którego sędzią uczyniono tu dla pośmiewiska”. Cała ta scena odczytywana po wiekach, zdaje się jednoznacznie pokazywać, że sąd człowieka nad Bogiem jest tak naprawdę wstrząsającym sądem Boga nad człowiekiem.

Kościół od wieków głosi, że rany zadawane przez koronę odpowiadają tym grzechom, które popełniamy dla czystej satysfakcji czynienia krzywdy drugiemu człowiekowi. Niestety na przestrzeni lat pojęcie krzywdy mocno się zmieniło. Ja i Ksiądz profesor nazwiemy krzywdą aborcję, a nasi przeciwnicy ideowi będą mówić o „wolnym wyborze”. Ja i Ksiądz profesor nazwiemy krzywdą tzw. „zmianę płci”, a nasi przeciwnicy ideowi powiedzą, że to „wolność”. Można popełnić grzech, wyrządzić krzywdę nie wiedząc o tym?

Niewątpliwie kwestia świadomości jest niezwykle ważna, wręcz decydująca w rozeznaniu ludzkiego grzechu .Mówimy przecież, że grzech jest świadomym i dobrowolnym wykroczeniem przeciwko prawu Bożemu, albo świadomym i dobrowolnym odwróceniem się od Boga, a zwróceniem ku stworzeniu. Świadomość i dobrowolność wydobywane w tych określeniach mogą być ograniczane czynnikami, które tradycyjna etyka i teologia moralna nazywa „przeszkodami” ludzkiego czynu. Jedną z takich przeszkód dotyczących świadomości jest ignorancja.

Niewątpliwie mogą istnieć sytuacje, w których człowiek działa w pewnej niewiedzy, nie mogąc uzyskać w tym zakresie jasności opinii i oceny. Jednak w tych sytuacjach, o których mówimy, w sytuacjach najbardziej newralgicznych, dotycząc kwestii takich jak życie ludzkie, sposób jego przekazywania, kształt miłości, tożsamość płciowa, kształt małżeństwa – powoływanie się na ignorancję jest albo nieprawdziwe, albo może być przejawem powoływania się na ignorancje zawinioną.

Przypuśćmy, że ktoś nie wie na czym polega zło zapłodnienia in vitro. W tej chwili nie ma najmniejszego problemu, aby rozeznać tę ocenę moralną z punktu widzenia nauczania Kościoła – autentycznego nauczania Kościoła zawartego w Katechizmie, w dokumentach papieskich, dokumentach kongregacji papieskich. Wystarczy po prostu sięgnąć do internetu, do publikacji. Odpowiedzi w tym zakresie, czyli wskazania postępowania są jednoznaczne. Nie budzą wątpliwości. Powoływanie się na nieświadomość, na niewiedzę jest zatem dzisiaj raczej próbą samousprawiedliwienia, a dokładniej mówiąc samozakłamania. To jednak oznacza zwiększenie odpowiedzialności moralnej za własne postępowanie.

Większość naukowców uważa, że koronę cierniową zabrał jeden z uczniów obecnych przy złożeniu jego ciała do grobu. Robiąc to złamał ów uczeń żydowskie prawo nakazujące grzebać ze skazanym na śmierć człowiekiem wszystkie przedmioty, które miały kontakt z jego krwią, ponieważ uważane były za nieczyste. Co Żydzi rozumieli pod pojęciem „nieczyste”? Dlaczego ich zdaniem powrót do miasta takich przedmiotów uczyniłby miasto „nieczystym” i co by to oznaczało?

Nieczystość oznaczała stan bycia splugawionym. Mogła oznaczać też czynność, która do takiego stanu doprowadzała. Samo pojęcie było bardzo istotne w starotestamentalnym przedstawianiu świętości. Jak pokazuje Stary Testament, wiele rzeczy mogło uczynić Izrael rytualnie nieczystym lub skażonym – menstruacja, poród, dotykanie zwłok. Nieczystość mogła być też ceremonialnie przenoszona na innych. Każdy osobisty kontakt z kimś nieczystym powodował, że kontaktujący się zaciągał nieczystość. Taki człowiek stawał się oddzielany od społeczności. Nie wolno mu było oddawać czci w świątyni, ani sprawować kultu w świątyni. Nieczystość ceremonialna mogła być też znakiem nieczystości moralnej. Tak spoglądano w starożytnym Izraelu na trąd – chorobę, która uznawana była za nieuleczalną. A zatem trędowaty był trwale nieczysty, był wyrzutkiem na całe życie, był postrzegany jako osoba trwale grzeszna.

W tej perspektywie Korona cierniowa, która dotykała Ciała umęczonego, ale przede wszystkim Ciała zabitego stawała się nieczysta i stawała się nośnikiem nieczystości. Gest zabrania tej Korony przez dokonującego pochówku Jezusa, świadczył o przełomie, jaki nastąpił na skutek nauczania Chrystusa Pana. Bo to Chrystus pokazywał, że źródło nieczystości nie tkwi w przedmiotach materialnych. Źródłem nieczystości są ludzkie wnętrza. Jednocześnie ta scena może ukazywać niezwykłą potęgę Chrystusa nadającego nowe znaczenie tradycyjnym znakom. Tak jak sam Krzyż za sprawą Chrystusa z szubienicy dla niewolników stał się narzędziem zbawienia, tak i Korona cierniowa – znak upokorzenia, stała się świętą relikwią dającą uczniom Chrystusa moc w cierpieniach.

W popkulturze wytworzyło się przekonanie, że korona cierniowa to „magiczny artefakt”. To samo obserwowaliśmy w przypadku Świętego Grala. Skąd u tak wielu zarówno twórców, jak i odbiorców popkultury potrzeba „umagicznienia” chrześcijaństwa? Dlaczego próbuje się nam wmówić np. że to jeden, czy drugi przedmiot, artefakt, a nie Pan Bóg uzdrawia?

Pozwolę sobie zacząć od pewnego wspomnienia. Niedawno słyszałem o bardzo interesującym numizmacie upamiętniającym inwazję aliantów w Normandii prowadzącą do zakończenia II wojny światowej. Cenne numizmaty, posiadające wartość z racji kruszcu i nominału, zostały w tej kolekcji wzbogacone przewiezieniem ich przez teren wojennych batalii, a także dodaniem do zestawów niewielkich fragmentów oryginalnych mundurów z czasów tamtych walk. Przypominam tę historię, bo człowiek w kulturze laickiej nadal pozostaje istotą duchowo-cielesną i potrzebuje różnych form zapośredniczenia z przeszłością, tradycją, wymiarem duchowym. Zapośredniczenia poprzez artefakty. Nie powinno zatem dziwić to, że w katolicyzmie człowiek także dokonuje zapośredniczenia poprzez pielgrzymki czy poprzez relikwię. Z jedną zasadniczą różnicą. W przypadku kultury laickiej to zapośredniczenie buduje pewną sferę emocji, wrażeń, pamięci. W katolicyzmie buduje odniesienie do rzeczywistego działania Boga, które ma moc zmieniać ludzkie życie. To nie jest działanie magii, to jest działanie zbawcze Boga. Dlatego tak bardzo ważną, a wręcz bezcenną pozostaje w tradycji katolickiej relikwia cierniowej Korony.

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

wtorek, 25 marca 2025

Maryja powiedziała bł. Hiacyncie z Fatimy: „Najwięcej ludzi trafia do piekła przez grzechy nieczystości”.

 

Maryja powiedziała bł. Hiacyncie z Fatimy: „Najwięcej ludzi trafia do piekła przez grzechy nieczystości”.

W Liście Judy czytamy: „Ci właśnie na waszych agapach są zakałami, bez obawy oddają się rozpuście… samych siebie pasą… obłoki bez wody wiatrami unoszone… drzewa jesienne nie mające owocu, po dwakroć uschłe, wykorzenione… rozhukane bałwany morskie wypluwające swoją hańbę… gwiazdy zbłąkane, dla których nieprzeniknione ciemności na wieki przeznaczone” (Jd 12-13). Gwiazdy zbłąkane to metafora do upadłych aniołów, których los potępienia podzielą rozpustnicy! „Dopiero na Sądzie Ostatecznym poznamy, ilu to ludzi wtrąciła nieczystość na wieczne potępienie. Tak, bracia moi, grzech ten jest okropnie szkaradnym i dlatego ludzie tajemnie go popełniają. Chcą go nawet ukryć w oczach własnych, bo dobrze wiedzą, jak ich upadla” – mówi św. Jan Vianney. Grzech nieczystości jest więc generalnie grzechem ciężkim. Choć oczywiście wina moralna może być w konkretnym przypadku mniejsza poprzez okoliczności łagodzące.

Apostoł Paweł poucza, że człowiek może „doprowadzić siebie do zatwardziałości i oddać się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste” (Ef 4,19). Grzech ten pociąga bowiem za sobą szukanie coraz to mocniejszych doznań, bodźców… Doświadczenia seksualne wdrukowują się w nas i popęd seksualny niewłaściwie realizowany staje się nałogiem. Wtedy stajemy się niewolnikami własnego popędu seksualnego. Tak jakby ogon machał psem, a nie pies ogonem! Są to nałogi bardzo trudne do pokonania! Potwierdza to wiele świadectw ludzi. Polecam również wykład egzorcysty ks. Piotra Glassa pt. „Demony seksu”. Ukazuje jak dochodzi również do opętania poprzez grzechy nieczyste!

O powadze tego grzechu świadczy scena, którą mistycznie zobaczyła św. Faustyna: „Ujrzałam Pana Jezusa przywiązanego do słupa, z szat obnażonego, i zaraz nastąpiło biczowanie. (…) I dał mi Jezus poznać, za jakie grzechy poddał się biczowaniu, są to grzechy nieczyste” (Dzienniczek, nr 445). A okrucieństwo rzymskiego biczowania widzieliśmy chociażby w filmie „Pasja” Mela Gibsona.
Św. Piotr napisał o popełniających nieczystość: „Za przyjemność uważając rozpustę uprawianą z dnia, jako zakały i plugawcy pławią się w tych uciechach, gdy z wami są przy stole. Oczy mając pełne kobiety cudzołożnej i niesyte grzechu, uwodzą oni dusze niestałe. (…) Wypowiadając bowiem słowa górnolotne a próżne, uwodzą żądzami cielesnymi i rozpustą (…). Wolność im głoszą, a sami są niewolnikami zepsucia” (2 P 2,13-19). Ci wszyscy, którzy stworzyli ideologię gender są niewolnikami zepsucia i psują moralność innych. Wg tej ideologii płeć jest jedynie tworem kulturowo-społecznym. Niektórzy wyliczają 56 płci. Stąd nie istnieją żadne zasady moralne, każdy realizuje się seksualnie wg własnych potrzeb. Ta ideologia jest opracowana w podręczniki, programy nauczania i wtłaczana powoli w system edukacji! To prowadzi do zaburzeń osobowości oraz zupełnej rozwiązłości seksualnej u dzieci. Rozbije to rodzinę i zdeprawuje społeczeństwo. Grzech nieczysty prowadzi ludzi do ustanawiania praw sprzecznych nie tylko z moralnością, ale i z prawem naturalnym! Raport Światowej Organizacji Zdrowia promuje edukację seksualną typu B. Według niej dzieci do lat 4 mają wiedzieć o masturbacji, dzieci do lat 6 powinny wiedzieć czym jest miłość homoseksualna, do lat 9 umieć znać metody antykoncepcji, a do lat 12 ją stosować, do lat 15 znać rodzaje związków! Mamy więc doświadczenia z systemowym niszczeniem czystości serc nawet najmłodszych.

Św. Jan Maria Vianney w kazaniu o grzechu nieczystym mówił: „Chcąc wam należycie przedstawić ciężkość tego przeklętego grzechu, który tyle dusz wiedzie na stracenie, należałoby otworzyć przed waszymi oczyma piekło z całą jego grozą i wskazać, jak strasznie chłoszcze wszechmoc Boża nieszczęśliwe ofiary tego występku. – Przyznacie, że człowiek nie zdoła pojąć należycie szkarady tego grzechu i surowości Bożej, która karze na wieki nieczystych. Powiem tylko tyle, że kto popełnia grzech nieczysty, dopuszcza się pewnego rodzaju świętokradztwa, bo znieważa członki Chrystusowe i świątynię Ducha Świętego, którą jest nasze ciało (1 Kor 6,15.19). Z tego można choć nieco pojąć, jak wielką obrazą Bożą jest ten grzech i na jak wielkie zasługuje kary”. Dokonujemy więc przez ten grzech profanacji ciała, które ma zmartwychwstać w chwale!

Św. Paweł wołał: „Strzeżcie się rozpusty. (…) Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 18-19). Akt małżeński jest rzeczywistością sakrum. Jest uczestnictwem rodziców w wielkim darze dawania nowego życia. Tego daru nie otrzymali nawet aniołowie!

Katechizm św. Piusa X mówi: „Nieczystość jest nader poważnym grzechem w oczach Boga i ludzi, gdyż zniża człowieka do poziomu nierozumnych zwierząt, pociąga do wielu innych grzechów i wad, a także przynosi najstraszniejsze kary zarówno w życiu doczesnym jak i w przyszłym”. Wiemy, że Sodoma i Gomora zostały zniszczone z powodu grzechów nieczystych, grzechów homoseksualizmu. „Krzyk Sodomy i Gomory rozmnożył się i grzech ich zbytnie ociężał” (Rdz 18,20). „Jak Sodoma i Gomora, i okoliczne miasta – (…) oddawszy się rozpuście i pożądaniu cudzego ciała – stanowią przykład przez to, że ponoszą karę wiecznego ognia” (Jd 7). Podobnie Pompeje, w których kwitły domy rozpusty zniszczone zostały z powodu wybuchu Wezuwiusza. Wiemy też jakie skutki przyniósł grzech cudzołóstwa, którego dopuścił się król Dawid.

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Kto się uszczęśliwia według własnego pomysłu-bez Pana Boga-ten kończy w ...piekle - Ks.Marek Bąk

Konsekwencją życia w grzechu, utrata poczucia grzechu.

 

Konsekwencją życia w grzechu, utrata poczucia grzechu.

Konsekwencją życia w grzechu,
utrata poczucia grzechu.


Najgorsza konsekwencja życia w grzechu to utrata poczucia grzechu. Napisano o tym już wiele w książkach i rozprawach teologicznych. Jak grzech deformuje ludzkie sumienie najlepiej pokazuje jednak życie i ludzkie historie. Człowiek może robić potworne rzeczy, a mimo to uważać siebie za „sprawiedliwego”:

Kobieta, której zachciało się zostać żoną już żonatego mężczyzny. Nie ma dla niej znaczenia, że dzieci zostaną same z matką, bo najważniejsza w życiu jest miłość, a ona go przecież kocha.
Inny przykład: mężczyzna namówił żonę do aborcji. Człowiek ten uważa się za „sprawiedliwego”, ponieważ troszczy się o byt materialny rodziny.
Nie stać ich przecież na utrzymanie kolejnego dziecka.
Ktoś inny całe dnie pracuje i zaniedbuje wychowywanie swoich dzieci, ale jest przekonany, że jest najlepszym rodzicem, ponieważ pracuje, aby dzieciom niczego nie brakowało.
W skrajnych przypadkach może dojść do sytuacji, w której sąsiad zamorduje sąsiada i nie będzie czuł z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, ponieważ sąsiad ten w nocy urządzał huczne imprezy przez co inni w okolicy nie mogli spokojnie spać. Uważa się wręcz za bohatera, który wyrządził sąsiadom ogromną przysługę.

Życie pokazuje, że nasz świat jest pełen „ludzi sprawiedliwych”. Skąd jednak bierze się tyle zła na ziemi? Jezus, który mówi nam, że nie przyszedł wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników, uświadamia nam, że aby człowiek mógł się nawrócić, najpierw musi dostrzec swój grzech i uznać siebie za grzesznika. Bez tego zasadniczego kroku, nie zmienimy swojego życia i nie wejdziemy na drogę zbawienia.
Jeżeli nie zrzucimy z siebie maski fałszywej, zakłamanej sprawiedliwości, nie będziemy mogli się nawrócić. Chory, który uważa się za zdrowego nie potrzebuje przecież lekarza. Podobnie jest z grzesznikiem, który uważa się za "sprawiedliwego"...

ks. Paweł Szlezinger SCJ

niedziela, 12 stycznia 2025

Bóg nie da się z Siebie naśmiewać! Pożary w Los Angeles karą za grzechy lewactwa?

 

Bóg nie da się z Siebie naśmiewać!

 
 Gala w Los Angeles.
6 stycznia w hotelu Beverly Hilton w Los Angeles odbyła się gala przyznania Złotych Globów za rok 2024.
(dzień przed rozpoczęciem pożarów w Kalifornii)
Gala na której drwili z Boga .... a Bóg nie da z siebie
drwić ....

Zgromadzeni celebryci mieli niezłą bekę, kiedy prowadząca wspomniała, że w przemówieniach ani razu nie padło słowo "Bóg"..

środa, 6 listopada 2024

O szczerej pokucie – Na czym polega?

 

O szczerej pokucie – Na czym polega?


Najkrótszą drogę do szczęścia wiecznego wskazuje nam Bóg i Pan nasz Jezus Chrystus, tak świętością swojego żywota jak naukami i przepisami podanymi w Ewangelii świętej. W tej to Ewangelii tak brzmią najpierwsze słowa początkujące najświętsze Zbawiciela kazanie. „Pokutę czyńcie, albowiem przybliżyło się królestwo niebieskie (Mt. IV, 17).

Cóż w istocie, potrzebniejszego dla pragnących zbawienia, nad wczesną, szczerą i nieustającą po wszystkie dni życia naszego pokutę?

Wszakże pokuty czynić nie potrafisz, jeśli wprzódy nie poznasz dokładnie całej ohydy grzechu.

Zastanów się więc w głębi duszy nad okropnością obrazy, którą przez grzech wyrządzasz Bogu Wszechmocnemu i nad ciężkością odpowiedzialności, którą przez tenże grzech ściągasz na samego siebie. Gdybyś był wiedział coś czynił, nie ma takiej rzeczy ani w niebie ani na ziemi, która by cię mogła zniewolić do popełnienia choćby najmniejszej winy; owszem wolałbyś umierać codziennie nowym śmierci rodzajem, byleś tylko twej duszy grzechem nie pokalał.

Cóż jest grzech?

Jest to odepchnięcie Stwórcy Boga a oddanie siebie samego w niewolę rzeczy stworzonych: jest to splamienie i spodlenie duszy, jest to śmierć ducha, tryumf szatana, wyzucie się z łaski, z cnót wszelkich i wiecznej szczęśliwości. Grzech jest to zasmucenie i żałoba sumienia, zaćmienie ducha, rozkiełznanie woli, niepokój serca i niestateczność zmysłowej natury. Grzech jest to bałwochwalcza cześć stworzenia, zaprzanie się wiary, hołdowanie złym potęgom, źródło własnej zguby i dobrowolne skazanie siebie samego na wiekuiste męczarnie piekła. Z jednego grzechu choćby lekkiego na pozór, upadniesz w inne coraz to cięższe i coraz liczniejsze; chwilową rozkosz opłacać będziesz nieustającymi katuszami; wstyd nieskończony okrywać cię będzie, a to co w oczach świata zdawało się godnym pochwały, w obliczu Boga i wiernych, będzie przedmiotem zgrozy i potępienia. Nie ma słów na wyrażenie obrzydliwości grzechu: nieszczęśliwych jego następstw nikt pojąć nie zdoła, a zasłużone przezeń wstyd i męczarnie, przechodzą wszelkie wyobrażenie.

Grzesznik, przekłada swą rozkosz znikomą nad dobro niezmienne i najwyższe: stawia swą wolę wyżej woli Boga, przeto obraża nieskończenie Majestat Boski; ta zaś obraza tym jest okropniejszą, że Stwórca nieskończenie wyższym i lepszym jest od przedmiotu grzechu, równie jak od natury grzesznika; więc za takie przestępstwo bez miary, kara też musi być bez miary.

Jeżeli pragniesz czynić pokutę, jeśli chcesz zmazać tę wzgardę, którąś śmiał wyrządzić Bogu, staw się przed Jego obliczem, z głębokim zastanowieniem: wyznawaj pokornie twe przewinienia; błagaj o miłosierdzie i o łaskę; chwal i wielb Boga z całej duszy twojej; uniżaj się, skrusz dumne twoje serce, bądź przekonanym, żeś ostatnim z ludzi, zrzeknij się samego siebie i pragnij byś nie miał innej woli od najświętszej woli Stwórcy twojego.

A ponieważ grzeszyłeś w świecie zmysłowym, więc sprawiedliwość nakazuje, byś w świecie zmysłowym objawił pokutę: udaj się przeto przed trybunał spowiedzi, obwiniaj się przed kapłanem zasiadającym w imieniu Boga i któremu Bóg powierzył władzę: „związywania i rozwiązywania” (Mt. XVIII, 18) a postanowiwszy ze skruchą i żalem poprawę żywota, wypełniaj ściśle nakazane dzieło zadośćuczynienia.

Prawa skrucha

z nieograniczonej miłości Boga wypływać powinna: jest ona żalem iżeśmy najwyższą istotę i najlepszego Ojca śmieli dla nędznych rozkoszy odepchnąć i przez niesforne uniesienie obrazić. Żałość nasza niechaj będzie zupełnie nadzmysłowa: a gdy będziemy opłakiwać grzechy nasze, niechaj nas nie tyle własne potępienie zasmuca, ile tylokrotne a tak sromotne obelgi wyrządzone przez nas Bogu Stwórcy, Panu wszechmogącemu, Ojcu najłaskawszemu, który nam dał byt, dał odkupienie, który nas codziennie obsypuje niezasłużonymi łaskami.

Kiedy więc człowiek nad wszystkie katusze, które go czekały, więcej będzie ważył nieszczęście, w które wtrącił siebie sam, obraziwszy Boga: wówczas w duszy jego zaświta ufność w Jego nieskończonej dobroci, nadzieja przebaczenia rozpędzi ciemne chmury rozpaczy i miłość jak rozpromienione słońce, rozjaśni blaskiem swoim, serce żałością zalane.

Bo skrucha wywołana przez miłość zawsze słodycz z sobą przynosi. A gdy pewność przebaczenia ogarnie twą duszę, gdy myśl twoją zatopisz w niepojętej dobroci Boga wielkiego nad wszelką wielkość, który nie tylko, że ci tak prędko przebaczył, aleć jeszcze mimo twej nikczemności i grzechów osłodził pokutę, wnet zawołasz, iż nie ma kary dość surowej dla ciebie: a błagając Boga o przebaczenie winy w moc miłosierdzia, będziesz błagać zarazem o jej ukaranie w moc sprawiedliwości.

Im gorliwiej pragnąć będziesz chwały Bożej, tym szczerzej będziesz poddawać się karze; a im głębiej poznawać będziesz niezmierne miłosierdzie Boskie, tym głębiej czuć będziesz skruchę, żeś mógł tak niewyczerpaną łaskawość znieważać!

Kto zdołał wynieść swą duszę do tak nadzmysłowej skruchy, kto gorąco ukochał miłosierdzie i równie gorąco umiłował sprawiedliwość, ten natychmiast otrzymał odpuszczenie wszystkich grzechów i przebaczenie wszelkiej kary.

Wszakże większą pociechę przynosi poddanie się sprawiedliwości, aniżeli zdanie się na miłosierdzie: bo gdzie większa skrucha, tam obfitsze pocieszenie.

Im więcej skłonności do grzechu poczytujesz w sobie, tym mocniejsze uczyń postanowienie nie chcieć nigdy grzeszyć; tym goręcej usiłuj zbliżyć się do Boga i pragnij wolę twoją zlać zupełnie z świętą Jego wolą.

Nie wszyscy jednak i nie zawsze zdołamy wzbudzić w sobie, za uproszeniem Ducha Świętego uczucie gorącej skruchy i jasne pojęcie całej obrzydłości win naszych. Wtenczas należy czynić co w naszej jest mocy, żałować jak możemy najszczerzej i pożądać gorliwie byśmy dostąpili prawej skruchy.

Ta zaś prawa skrucha, nie tyle winna pochodzić z miłości siebie samych, których wtrąciliśmy w potępienie, ile z miłości Boga któregośmy obrazili: pragnijmy silną wolą takiego żalu dostąpić, a wreszcie ufajmy Wszechmogącemu, iż nam przebaczyć raczy, przez wzgląd na moc naszej wiary w siłę Sakramentu, i przez wzgląd na słabość naszej natury.

A w razie zupełnej niemożności, gdyby w żaden sposób niepodobna było zbliżyć się do Sakramentu pokuty, a grzesznik pragnący powrócić do łaski, rzucił się w proch przed Bogiem, uczynił ścisły i szczery rachunek sumienia, wyznał grzech swój w duchu i żałował zań z całym podniesieniem woli, natenczas Bóg mu przebaczy, byle się nie przymięszało lekceważenie świętości Sakramentu ustanowionego przez Zbawiciela.

Bóg albowiem, chce byśmy dostąpili szczęścia wiecznego, nigdy o nas nie zapomina, zawsze ku nam miłosierne wyciąga ramiona, nie wymaga od nas nic nad siły, i byleś ty sam chciał szczerze, to On cię gotów do łaski przypuścić.

Nigdy nie ma takiej przeszkody, która by grzesznikowi dobrej woli zagradzała przystęp do Boga. W tejże samej chwili stosunek miłości w takiej się odnawia pełności, jak gdyby go obraza nigdy nie była zerwała. Dobrotliwość Boga jest tak wielka i tak przechodząca nasze pojęcie, iż co raz było darowane, to już na zawsze zmazane zostaje, to już nigdy wpływać nie będzie, ani na zmniejszenie łaski, ani na zwiększenie surowości, byleśmy tylko nie przestawali pracować nad poskromieniem grzesznej natury.

W tym zaś spoczywa treść szczerej pokuty, abyś żałując za grzechy szczegółowo i powszechnie, pragnął zjednoczyć się z Bogiem porwany miłością, a przez tę miłość Boga, pokochał cnotę.

Abyś się wyrzekł uroczyście tego wszystkiego, co Bogu przeciwne a wyrzekł się silną wolą, której by ni bojaźń śmierci, ni żaden wzgląd zachwiać nie zdołały. Wtenczas to jedynym celem twych pragnień będzie miłość Boga, oprzesz całą nadzieję na zasługach świętego żywota i bolesnej śmierci Zbawiciela, jedynym twoim staraniem będzie poszukiwanie chwały Bożej we wszystkim, składanie nieskończonych podzięk Bogu za to, że ci odpuścił ciężkie twoje grzechy, że cię natchnął prawą skruchą i że utwierdził w tobie postanowienie poprawy, kiedy tysiące ludzi mniej winnych, nie obdarzonych skruchą, nie ratowanych łaską, umiera śmiercią wieczystą.

Dobre usposobienie pokutne objawia się zewnętrznymi uczynkami, jako to: postem, czuwaniem, modlitwą, jałmużną i innymi dziełami pobożności, tym przyjemniejszymi Panu Bogu, im z czystszej płyną miłości. Przeto należy tych szczególnie imać się uczynków, które najsilniej wzbudzają myśl o dobroci Pańskiej, które najskuteczniej wywołują żal i pokutę, które na koniec, utwierdzają niezachwiane zaufanie w Bogu.

Im pilniej będą powtarzane czyny te, tym większy będzie postęp w pokucie: tej bowiem nikt należycie nie osiągnie krom grzesznika który pojął miłosierdzie i niezrównaną wierność Boga, poniżył się do najniższego poziomu, za nic poczytując wszystkie swe dobre uczynki, sam siebie sądzi niegodnym łask już obficie otrzymanych a pożądanych jeszcze obficiej. A słuszna jest głosić, żeśmy nie w stanie dziękować odpowiednio choćby za najmniejsze z udzielonych dobrodziejstw. Cóż dopiero odpowiemy, gdy nam Pan Bóg wyrzucać pocznie zdradę i niesforność, którymi do śmierci odrzuciliśmy niezmienną i świętą Jego łaskę?

Właśnie dlatego nie możemy cenić wysoko dobrych naszych uczynków, chociażby się równały wszystkim dobrym uczynkom całego świata. Tylko na to zwracać mamy całą naszą uwagę i baczenie, czego nam do cnoty nie dostaje: sami zaś sobą pogardzajmy pomnąc na wysokość chwały i majestatu w której Boga widzimy. Wszelako nie opuszczajmy żadnej sposobności dobrze czynienia, Bogu przypisując całą zasługę, bo od Niego jednego łaska pochodzi. Stateczny to środek zmazania grzechu, odkupienia kary za grzech, i wyniesienia duszy do coraz wyższej świętości.

Odpuszczenie grzechu nie zawsze pociąga za sobą darowanie całkowitej kary,

dlatego żeś się w on czas nie przejął doskonałą skruchą, nienawiścią złego, miłością Boga „ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej myśli twojej” (Mt. XXII, 37).

Albowiem prawdziwa miłość i szczera ufność w Panu, zawsze się łączą z nienawiścią zupełną, obrzydzeniem i wzgardą dla grzesznej natury naszej, a tym nadzmysłowym uczuciom odpowiada łaska nieograniczona.

Środkiem otrzymania daru pokuty, jest pilne rozmyślanie męki Jezusa Chrystusa, Jego boleści, odosobnienia, katuszy przezeń wycierpianych, świętości Jego żywota i niezachwianej wierności w dokonaniu dzieła naszego zbawienia. Tę to mękę Pańską należy mieć nieustannie przed oczyma, przypominając sobie kto to był Ten, który za nas cierpiał i jak chętnie za nas cierpiał.

Więc każdy, w każdej okoliczności życia niechaj ma przed oczyma i niech pragnie naśladować żywot, miłość i śmierć Jezusa Chrystusa. W każdym poniżeniu, w każdym smutku niechaj się do tej ucieka modlitwy:

Panie Boże mój! którego prawda i dobroć bez granic, kiedyś raczył postanowić przed rozpoczęciem czasów i przed stworzeniem ziemi, by mnie dotknęły te boleści, którym ulegam: błagam Cię pokornie, by się święte spełniły wyroki Twoje nie podług mojego życzenia, lecz podług świętej woli Twojej. Spraw to, by mi było nieskończenie milej pełnić wiekuiście najświętszą wolę Twoją, niźli Ci służyć według upodobania mej własnej woli!„.

Najlepszym ćwiczeniem pokutnym jakie przedsięwziąć możesz, jest pracowanie nad sobą w celu uwolnienia duszy od więzów światowych i połączenia jej z duchem Bożym. Więc gorliwie pilnuj tych dróg, które cię prowadzą najprościej do celu; unikaj wszystkiego co ci może być na przeszkodzie, a nade wszystko, strzeż się byś w mniemanym szukaniu chwały Bożej, nie szukał własnej twej chwały. Najbezpieczniej iść w ślady Jezusa i Jego świętych, ale nie każden temu wydoła, nie każden jest w stanie wznieść się do takiej wyniosłości ducha, wstrzymać takie poniżenie serca, tak ostro poskramiać cielesności, tak odważnie odpierać pokusy i tak doskonale wyrzec się samego siebie. Czyń więc co możesz: więcej Bóg nie wymaga. On więcej patrzy na wolę i miłość dające początek dobrym twym uczynkom, niż na ich wielkość i liczbę.

Oddawaj się z nieograniczonym zaufaniem w ręce Boga, przytłumiając jak możesz zmysłowość, która łasce stawia przeszkody. Gdy w tobie umilknie głos natury grzesznej, usłyszysz słowo Boga i poczujesz w duchu twoim ojcowskie Jego działanie; poddaj się z miłością i pokorą dobroczynnemu wpływowi pod którym odradzać się będzie twa dusza: nie miej innej woli krom tej, by się spełniła wola Tego, który cię wprzód jeszcze ukochał nimeś się urodził, a nawet nim wieki początek swój wzięły; który cię bardziej ukochał jak ty sam mogłeś się kochać; bo gdyś gubił wieczność dla pochlebiania ciału, gdyś się wystawiał dla sprośnych zabaw, na zemstę  wszechpotężnego, wszechwiedzącego: gdyś zasługiwał, by cię aniołowie precz odtrącili sprzed oblicza wiecznej świętości, czczonej przez nich, a znieważanej przez ciebie: on Bóg twój wówczas czekał cierpliwie, byś się nawrócił; odpowiedział potokiem łaski na pierwsze twoje westchnienie i pozwolił, aby nad tobą „radość była przed anioły Bożymi” (Łk. XV, 10).

A jeśli cię tak wiernie miłował Bóg, kiedyś grzeszył przeciwko Niemu, cóż dopiero czynić będzie gdy posłuszny i kochający, rzucisz się w Jego objęcia?

Mawiał święty mąż którego Bóg częstymi łaskami nawiedzał: „Nie kuszę się pojmować naturę Pana, bo wiem, że umysł mój temu nie wydoła, ale pragnę wiedzieć co mam czynić, bym się poddał pod Jego wolę zupełnie, i poznał to czego w każdej okoliczności Pan wymaga ode mnie. Z Niego niech płynie światło dla mej duszy, do mnie należy iść za tym światłem. Miłość ma swoje słodycze, poznanie ma swoją wielkość, jednak lepszym jest zupełne zjednoczenie duszy mojej z Bogiem. A kiedy doskonale oddaję się w ręce Opatrzności nie szukając własnej woli w niczym, wtenczas będąc w połączeniu z Bogiem, żadnej nie lękam się mocy i żadna mnie dotknąć nie może klęska; bo kto jest przy Jezusie, ten jest przy samym źródle szczęśliwości„.

Kto doszedł do tak błogiego stanu, niechże unika starannie wszelkich rzeczy, które by go strącić mogły z duchowego stanowiska; niechajże do żadnego stworzenia nie przywiązuje się uczuciami zmysłowymi. Znajdziesz takich, którzy są gotowi wszystko swoje mienie porzucić, kiedy połączyli wolę swoją z Bogiem: ale ci, którym sama myśl o tym już sprawia niepokój, ci pewno posiadają, w sposób Bogu niemiły.

Na koniec nikt nie jest godzien prawdziwej pokuty jedno ten, który jej pragnie z całej duszy; jeden tylko Bóg może ją zesłać, bo serce natchnąć Bogiem jeden tylko Bóg może. On jest światłem naszym, źródłem i objawem łaski: On jest żywotem, On jest podstawą stworzenia.

Módlmy się do Niego, aby nam raczył zesłać łaskę prawdziwej i doskonałej pokuty. Amen.

wtorek, 5 listopada 2024

Jakie życie, taka śmierć.

 

Jakie życie, taka śmierć.

Jakie życie, taka śmierć.

Nasze życie na ziemi jest tylko jedno i jest ono niepowtarzalne. Pan Bóg nam przypomina, że po śmierci człowiek nie ma już żadnej możliwości powrotu na ziemię: „Nie zapominaj, że nie ma on powrotu” (Syr 38,21); „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27).

Wielu ludzi, którzy – tak jak Marino Restrepo [1] – doświadczyli śmierci klinicznej, otrzymało od Boga dar poznania, że w chwili śmierci czeka nas sąd i że właśnie wtedy zadecyduje się nasze zbawienie (niebo lub czyściec) albo wieczne potępienie w przerażających cierpieniach piekła. Marino zdobył pewność, że w momencie śmierci „musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10).

Dla Marina Restrepo stało się oczywiste, że teoria reinkarnacji, w którą dotychczas wierzył, jest jedną z najbardziej podstępnych pokus złego ducha, który fałszuje prawdę o Bogu, o tajemnicy Jego Wcielenia, Męki, Śmierci i Zmartwychwstania oraz o niepowtarzalności ludzkiego życia.

„Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6,7-8).

„Jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12,5)

Wiemy, że Pan Bóg pozwala niektórym zmarłym kontaktować się z ludźmi żyjącymi na ziemi w ważnych sprawach dotyczących wiary i zbawienia.

Wielu świętych miało specjalny charyzmat kontaktu ze zmarłymi, a szczególnie z duszami cierpiącymi w czyśćcu.

Święta Faustyna tak opisuje spotkanie ze zmarłą zakonnicą: „W pewnej chwili wieczorem przyszła do mnie jedna ze zmarłych Sióstr, która już przedtem była u mnie parę razy; jak ja? widziałam pierwszy raz w stanie bardzo cierpiącym, a później stopniowo w mniejszych cierpieniach, a w ten wieczór ujrzałam ja? szczęściem promieniującą i powiedziała mi, że już jest w niebie (…) potem zbliżyła się do mnie i uścisnęła mnie serdecznie, i powiedziała – już muszę odejść. Zrozumiałam, jak ścisła jest łączność tych trzech etapów życia dusz, to jest ziemia, czyściec, niebo” (Dz. 594).

Zmarli, którzy w chwili swojej śmierci przyjęli dar zbawienia, żyją w Bogu (jedni w pełni szczęścia w niebie, a inni w czyśćcu, dojrzewając do nieba), w niewidzialnej dla nas rzeczywistości, ale są w ścisłej duchowej łączności z nami, żyjącymi na ziemi.

Jest tak, ponieważ „wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12,5).

Natuzza Evolo, jedna z największych mistyczek i stygmatyczek w Kościele katolickim, otrzymała od Boga nadzwyczajny charyzmat bezpośredniego kontaktu ze zmarłymi, przebywającymi w niebie, w czyśćcu, jak również z potępionymi. Widziała osoby zmarłe, spotykała je i rozmawiała z nimi tak jak z ludźmi żyjącymi na ziemi.

Poprzez Natuzzę Pan Jezus pozwalał zmarłym komunikować się z ich rodzinami, przyjaciółmi i znajomymi. Zmarli przekazywali żyjącym na ziemi niezwykle ważne orędzie, że śmierć ciała jest tylko przejściem do pełni życia w Bogu. Największą tragedią człowieka jest trwanie w grzechach śmiertelnych, w stanie duchowej śmierci, co prowadzi do wiecznej kary piekła.

Całe ziemskie życie ma być przygotowaniem do spotkania się z Bogiem twarzą w twarz w chwili śmierci, gdyż wtedy będzie miał miejsce sąd, na którym zadecyduje się zbawienie, albo wieczne potępienie.

Zmarli modlą się za nas i przypominają nam, abyśmy zachowywali Boże przykazania, pielęgnowali miłość bliźniego, codziennie wytrwale się modlili, bezgranicznie ufali Bożemu Miłosierdziu, regularnie przystępowali do sakramentu pokuty, aby zawsze być w stanie łaski uświęcającej, oraz jak najczęściej uczestniczyć w Eucharystii. To był niesamowity Boży dar dla ludzi, którzy w obecności Natuzzy mogli nawiązać bezpośredni dialog ze swoimi bliskimi zmarłymi.

Orędzie z Nieba

Doktor Nicola Valente regularnie przychodził do Natuzzy na modlitewne spotkania, podczas których słyszał i skrupulatnie spisywał wypowiedzi osób zmarłych.

Tak w jednym z orędzi mówiły dusze przebywające w Niebie: „Słyszycie nas dzięki specjalnemu pozwoleniu udzielonemu nam przez Boga. Natuzza jest tylko narzędziem. Pamiętajcie, że istnieje niebo, czyściec i piekło. Wystarczy jeden grzech śmiertelny popełniony ze złej woli, nie wyznany na spowiedzi, lub też wyznany bez żalu i z pogardą do Bożego Miłosierdzia, aby w chwili śmierci pogrążyć się w wiecznym cierpieniu piekła. Do popełnienia grzechu śmiertelnego konieczna jest wewnętrzna zgoda.

Od momentu całkowitego duchowego przyzwolenia na grzech człowiek jest już za niego odpowiedzialny, zanim popełni konkretny grzeszny czyn.

Ze szczerym żalem proście Miłosiernego Boga o przebaczenie wszystkich śmiertelnych grzechów, które obciążają Wasze sumienia. Jeżeli tego nie uczynicie, będziecie trwać w niewoli szatana, który zaprowadzi was do wiecznego potępienia.

Kto prosi Boga o przebaczenie grzechów, uniknie kary piekła, ale będzie musiał cierpieć z powodu konsekwencji swoich grzechów. Jeżeli nie dokona całkowitej ekspiacji za swoje grzechy tu, na ziemi, to wtedy będzie musiał cierpieć w czyśćcu. (…) Kto neguje istnienie Boga i przed śmiercią nie opamięta się, nie będzie szczerze żałował za swoje grzechy, nie będzie chciał przyjąć daru Bożego Miłosierdzia, to wtedy sam wybiera wieczne potępienie. (…) Pomagajcie duszom w czyśćcu cierpiącym przez Msze św., Komunie św., modlitwę, post, jałmużnę. Jest to wyraz wielkiej miłości bliźniego do zmarłych, którzy odwzajemnią się Wam szczególnym wsparciem i pomocą zarówno w potrzebach duchowych, jak i materialnych.

Matki i ojcowie, troszczcie się o wychowanie swoich dzieci, a szczególnie o ich edukację religijną, o przekazanie im największego skarbu, jakim jest wiara w Chrystusa głoszona w Kościele katolickim, gdyż w przeciwnym razie będziecie współodpowiedzialni za ich błędy.

Małżonkowie, nie zamykajcie swoich serc na Boże plany powołania do życia kolejnych dzieci. Sprzeciwiając się Bogu w tej dziedzinie, popełniacie śmiertelny grzech. Pamiętajcie, że czas Waszego życia na ziemi jest krótki, a tu, w niebie, jest wieczność. Proście o przebaczenie wszystkich swoich grzechów i wytrwale idźcie drogą wiary do pełni szczęścia w Niebie”.

Sąd w chwili śmierci


Pani Ida Marino z Włoch opowiadała o swoim bracie, który prowadził bardzo frywolny tryb życia. Wyjechał do Francji i tam się ożenił. Po kilkunastu latach grzesznego życia zostawił żonę z czwórką swoich dzieci i wrócił do Italii, gdzie po kilku dniach umarł na zawał serca. Pani Ida udała się do Natuzzy, aby zapytać się jej o wieczny los swojego zmarłego brata. Mistyczka powiedziała jej, że w chwili śmierci jej brat był w wielkim niebezpieczeństwie wiecznego potępienia. Dopiero w ostatnim momencie swojego życia uwierzył w Chrystusa i otworzył się na dar zbawienia.

Uznał przed Bogiem, jak bardzo zgrzeszył, i szczerze żałował za całe zło, które popełnił w swoim życiu. Ida zapytała Natuzzę: „A co takiego złego uczynił?”. Mistyczka odpowiedziała: „Zostawił żonę i czworo dzieci!” i dodała, że brat pani Idy w ciągu ziemskiego życia pomagał biednym – i to bardzo pomogło mu otworzyć się na Boże Miłosierdzie w momencie śmierci.

W chwili śmierci człowieka dokonuje się sąd, podczas którego decyduje się nasze zbawienie albo potępienie. Pan Jezus wyjaśnia, na czym będzie ten sąd polegał:

„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,19-21).

Tak więc ci ludzie, którzy w czasie ziemskiego życia „umiłowali ciemność” – czyli grzech – „znienawidzą światło”, to znaczy znienawidzą Boga – i to jest piekło. Ci natomiast, którzy spełnili „wymagania prawdy” – „zbliżą się do światła”, czyli zbliżą się do Boga i przyjmą dar Jego Miłosierdzia. Tak więc Stwórca stawia „przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane” (Syr 15,17).

W momencie śmierci w każdym człowieku kończy się proces kształtowania się jego człowieczeństwa. Każde świadome i dobrowolne opowiedzenie się za prawdą, w czasie życia na ziemi, trud wiary i modlitwy, zmaganie się z własnym egoizmem i grzechami – wszystko to otwiera człowieka na moc Ducha Świętego, który przemienia człowieka, wyzwala go z egoizmu, uzdalnia go do bezinteresownej miłości, do uczestniczenia w życiu Boga w Trójcy Świętej Jedynego. W ten sposób Bóg dopełnia dzieło stworzenia człowieka, czyli przebóstwia go, oczywiście za jego pełną zgodą i przy czynnej jego współpracy.

Natomiast każdy grzech, każde zaniedbanie dobra i kierowanie się egoizmem w myśleniu i postępowaniu zniewala i zamyka człowieka na życie i miłość Boga, deformuje jego człowieczeństwo, pogrążając go w piekle egoizmu.

Brak nawrócenia i zatwardziałość w grzechu do tego stopnia może zniszczyć człowieka, że stanie się on absolutnym egoistą, który kocha siebie miłością posuniętą aż do nienawiści Boga.

Życie na ziemi może być dla człowieka czasem dojrzewania do wiecznej miłości w niebie lub czasem degeneracji i staczania się w kierunku absolutnego egoizmu i zguby wiecznej.

Kiedy w chwili śmierci, podczas sądu szczegółowego, człowiek stanie przed Chrystusem twarzą w twarz, wtedy – widząc w całej prawdzie siebie i całe swoje ziemskie życie – będzie musiał podjąć ostateczną decyzję opowiedzenia się za Chrystusem lub przeciwko Niemu. „Tak” powiedziane Chrystusowi stanie się niebem lub czyśćcem, natomiast odrzucenie Jego miłości stanie się piekłem.

„Dlaczego wszyscy nie będziemy zbawieni? Dlatego, że nie wszyscy będą tego chcieli. Łaska, która jest darmowa, zbawia tylko pragnących dostąpić zbawienia, a tych, którzy tego nie chcą, nie zbawia” (św. Jan Chryzostom: homilia na temat Listu do Rzymian XVIII, 5).

Tak mówił Pan Jezus św. Faustynie: „Są dusze, które gardzą Moimi łaskami i wszelkimi dowodami Mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania Mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża Mnie w smutku śmiertelnym. Tu duszy nic pomóc nie mogę, chociaż Bogiem jestem, bo ona Mną gardzi; mając wolna? wole?, może Mną gardzić albo miłować Mnie. Ty, szafarko Mojego miłosierdzia, mów światu całemu o Mojej dobroci, a tym pocieszysz serce Moje” (Dz. 580).

Pan Jezus objawił św. Faustynie, że niektóre dusze obdarza szczególnymi łaskami i powołuje do wyjątkowej jedności ze sobą. „Dusza taka rozumie to wezwanie – pisze św. Faustyna – bo jej Bóg daje to wewnętrznie poznać, ale jednak może za tym pójść, a może nie pójść, od duszy zależy być wierną pociągnięciom Ducha Świętego, albo stawić temu Duchowi Świętemu opór. Jednak poznałam, że jest miejsce w czyśćcu, gdzie dusze będą się wypłacać Bogu za tego rodzaju przewinienia; jest to najcięższa męka z rodzaju mąk. Dusza szczególnie nacechowana przez Boga odznaczać się będzie wszędzie, jak w niebie, tak w czyśćcu czy w piekle. W niebie odznaczy się od innych dusz większą chwałą, jasnością i głębszym poznaniem Boga; w czyśćcu – głębszą

boleścią,
bo głębiej zna, gwałtowniej pożąda Boga; w piekle będzie cierpieć więcej niż inne dusze, bo głębiej zna, Kogo utraciła; ten stygmat wyłącznej miłości Bożej w niej się nie zaciera. O Jezu, utrzymuj mnie w bojaźni świętej, abym nie marnowała łask. Dopomóż mi być wierną natchnieniom Ducha Świętego, dozwól, niech raczej mi pęknie serce z miłości ku Tobie, aniżelibym miała opuścić choćby jeden akt tej miłości” (Dz. 1556-1557).

Ks. Mieczysław Piotrowski