wtorek, 30 września 2014

Koronka do Chórów Anielskich

Koronka do Chórów Anielskich
Św. Michał Archanioł ukazując się w Portugalii Służebnicy Bożej Antoninie D’Astonaco powiedział, że chce być czczony dziewięcioma pozdrowieniami odpowiadającymi 9-ciu chórom anielskim (Któż jak Bóg 1 (19) 96).
Dał jej następujące obietnice: „Temu, kto odmawia tę Koronkę przed Komunią Św., będzie asystowało przy jej przyjęciu dziewięciu Aniołów po jednym z każdego chóru anielskiego, a Najdroższa Krew Jezusa Chrystusa oczyści i upiększy jego duszę, czyniąc ją godną przyjęcia Świętej Eucharystii. Temu, kto odmawia tę Koronkę każdego dnia, On sam obiecuje stałą pomoc i opiekę Aniołów w ciągu życia, a w godzinę śmierci będzie wspomagany i umocniony przez tę samą liczbę Aniołów, którzy swoją skuteczną obroną sprawią, że osiągnie odpuszczenie kar czyśćcowych. Ponadto, jeśli ktoś odmawia tę Koronkę codziennie, wszystkie dusze jego krewnych, które by się znajdowały w czyśćcu, będą odwiedzane i pocieszane przez Aniołów.”
K. Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu.
W. Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu.
K. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.
W. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
1. Na cześć chóru Serafinów:
O Wy, płomienne duchy miłości wiecznej, napełnijcie nią nasze dusze byśmy się stali żywymi płomieniami miłości Bożej dla świata.
Po każdej modlitwie mówi się:
Ojcze nasz (1 x), Zdrowaś i Chwała Ojcu (3 x)
Dla wstawiennictwa Św. Michała Archanioła i chóru…. Serafinów….
K. Zmiłuj się nad nami, Panie.
W. Zmiłuj się nad nami.
2. Na cześć chóru Cherubinów:
O Wy, którzy dzień i noc uwielbiacie Majestat Boży, dopomóżcie nam zniszczyć wszelki ateizm, aby cały świat wielbiąc Boga, żył szczęśliwy.
3. Na cześć chóru Tronów:
O Wy, żywe trony Boga Wszechmogącego, przyjdźcie i dopomóżcie nam zburzyć trony szatana i przygotować tron dla Chrystusa Króla.
4. Na cześć chóru Panowań:
Aby zapanowała nam miłość i zgoda, łaska i pokój Boży, aby zapanował Chrystus Pan.
5. Na cześć chóru Mocarstw:
Aby moc Boża wstąpiła w nas, byśmy mogli oprzeć się mocom czarta i wyrzucili go precz z tego świata.
6. Na cześć chóru Potęg:
Aby dał Pan Boską potęgę naszym myślom, słowom i czynom do skutecznego szerzenia królestwa Jego.
7. Na cześć chóru Księstw:
O Wy, potężni i wspaniali Książęta niebiescy, przyjdźcie do nas słabych i grzesznych, wspomóżcie nas we wszystkich naszych potrzebach.
8. Na cześć chóru Archaniołów:
O Wy, dostojnicy i posłowie nieba, otwierajcie niebo nad nami i brońcie nas, by moce piekła nam szkodzić nie mogły.
9. Na cześć chóru Aniołów:
O Wy, dobrzy i ukochani nasi bracia niebiescy, dozwólcie nam cieszyć się stale waszą obecnością, napełniajcie nas dobrymi myślami i prowadźcie nas.
Na zakończenie:
Dzięki Ci, Boże, za Św. Michała Archanioła: Ojcze nasz…
Dzięki Ci, Boże, za Św. Gabriela Archanioła: Ojcze nasz…
Dzięki Ci, Boże, za Św. Rafała Archanioła: Ojcze nasz…
Dzięki Ci, Boże, za Św. Anioła Stróża: Ojcze nasz…
Antyfona: Najchwalebniejszy Książę, Św. Michale Archaniele, Wodzu i Przewodniku zastępów anielskich, Stróżu, pogromco zbuntowanych duchów, ulubiony Sługo Domu Bożego. Ty, po Jezusie Chrystusie, jesteś prawdziwym naszym Przewodnikiem, pełnym nadludzkiej doskonałości i cnoty, racz uwolnić od wszelkiego zła nas, którzy z ufnością uciekamy się do Ciebie. Spraw, abyśmy, dzięki Twej niezrównanej opiece, codziennie czynili postępy w świętej służbie Boga.
Módl się za nami, o najchwalebniejszy nasz Obrońco, Św. Michale Archaniele – abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się: Wszechmogący i wieczny Boże, który cudem dobroci i miłosierdzia, pragnąć zbawić wszystkich ludzi, wybrałeś na Księcia swego Kościoła najchwalebniejszego Św. Michała Archanioła, dozwól, prosimy, aby nas uwolnił swoją potężną pomocą od wszelkich naszych nieprzyjaciół, aby żaden z nich nie nękał nas w godzinie śmierci. Daj, aby on sam wprowadził nas do nieba, byśmy mogli oglądać wiecznie oblicze Twego Majestatu. Przez zasługi Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen.

Akt oddania się rodziny św. Michałowi Archaniołowi

Akt oddania się rodziny św. Michałowi Archaniołowi

Bądź pozdrowiony św. Michale Archaniele, Aniele Stróżu i opiekunie Świętej Rodziny, wodzu wszystkich Aniołów. Czuwaj nad naszą rodziną, która Ci się powierza i poświęca. Rządź nami, kieruj i prowadź nas. Ty, który swoją szczególną miłością ku Bogu zapaliłeś niegdyś rzesze Aniołów, a dotąd zapalasz wielką rodzinę dzieci Bożych, połącz całą naszą rodzinę tym samym węzłem miłości Bożej i uczyń przez to szczęśliwą w tym i w przyszłym życiu. Ochraniaj i strzeż każdego z nas od wszelkich niebezpieczeństw duszy i ciała. Bądź naszym opiekunem, obrońcą, przewodnikiem, naszą siłą, ostoją i zwycięstwem.
Prosimy Cię, abyś nas oddał i poświęcił Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi, abyś nas na wieki z Nimi zjednoczył, tak jak Ty z Nimi jesteś zjednoczony. Z Tobą i przez Ciebie chcemy Je kochać, czcić, pocieszać i Im wynagradzać
Wspomagaj nas nieustannie w bezkrwawym boju o zbawienie dusz i powszechne królowanie Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Spraw, aby „nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca” (Ap 12,10), a ludzkość wraz z Tobą i Niebianami śpiewała pieśń uwielbienia: „Któż jak Bóg!” Amen.

LITANIA DO ŚWIĘTEGO MICHAŁA ARCHANIOŁA

LITANIA DO ŚWIĘTEGO MICHAŁA ARCHANIOŁA

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami!
Synu odkupicielu świata, Boże,
Duchy Święty, Boże,
Święta Trójco, Jedyny Boże,
Święta Maryjo, Królowo Aniołów – módl się za nami!
Święty Michale Archaniele,
Święty Michale Książę przesławny,
Święty Michale dzielny w walce,
Święty Michale pogromco szatana,
Święty Michale postrachu złych duchów,
Święty Michale wodzu wojska niebieskiego,
Święty Michale zwiastunie Bożej chwały,
Święty Michale radości Aniołów,
Święty Michale zaszczycie nieba,
Święty Michale przedstawiający Najwyższemu prośby nasze,
Święty Michale obrońco dusz sprawiedliwych,
Święty Michale posłanniku Boga,
Święty Michale przewodniku nasz w modlitwie,
Święty Michale nasza tarczo w pokusach,
Święty Michale warownio ludu Bożego,
Święty Michale stróżu i patronie Kościoła,
Święty Michale dobroczyńco sławiących Cię narodów,
Święty Michale chorąży zbawienia,
Święty Michale aniele pokoju,
Święty Michale prowadzący dusze do wiecznej światłości,
Święty Michale zwierzchniku w niebie,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami!

P. Módl się za nami, święty Michale Archaniele,
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się. Wszechmogący wieczny Boże, który św. Michała Archanioła ustanowiłeś obrońcą Kościoła i zwierzchnikiem raju,
udziel za jego wstawiennictwem Kościołowi pomyślności i pokoju, a nam łaski w tym życiu i chwały w wieczności.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa do Archanioła Michała -Egzorcyzm

Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

MODLITWY DO ŚW.MICHAŁA ARCHANIOŁA

MODLITWY DO ŚW.MICHAŁA ARCHANIOŁA

POŚWIĘCENIE SIĘ ŚW. MICHAŁOWI ARCHANIOŁOWI

O wielki Książę Niebieski, najwierniejszy Stróżu Kościoła, święty Michale Archaniele, oto ja, chociaż bardzo niegodny Twego oblicza, jednak ufny w Twą dobroć, powodowany potężnym wpływem Twoich modlitw i licznymi Twymi dobrodziejstwami, staję przed Tobą w towarzystwie mego Anioła Stróża i w obecności wszystkich Aniołów Niebieskich, których biorę za świadków mego nabożeństwa ku Tobie.
Ciebie dziś obieram za swego szczególnego obrońcę i orędownika. Postanawiam sobie mocno czcić Cię zawsze i usilnie szerzyć Twoją cześć. Bądź moją mocą przez całe życie, abym nigdy nie obraził Pana Boga myślą, słowem lub uczynkiem. Broń mnie przeciw wszelkim pokusom szatańskim, głównie przeciw tym, które atakują wiarę i czystość, a w godzinę śmierci uproś pokój mej duszy i zaprowadź do ojczyzny wiecznej. Amen.

(Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z 25 III 1986 r., nr 1590/K/86).

MODLITWA PORANNA
Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

(Za zgodą Kurii Diecezji Warszawsko-Praskiej z 25 X 1994 r., nr 2352/K/94).

PROŚBA O POKORĘ

Święty Michale Archaniele, pogromco szatana, ducha pychy, pomóż mi zwalczyć mój egoizm, który nie chce poddać się Bogu i Jego świętej woli. Wstawiaj się za mną do Pana, abym zachwycony Bogiem wołał do Niego w każdej chwili mego życia: Któż jak Bóg! Amen.

EGZORCYZM PROSTY PORANNY

W imię Boga w Trójcy Jedynego, w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego, uciekajcie złe duchy z tego miejsca, nie patrzcie, nie słuchajcie, nie niszczcie i nie wprowadzajcie zamieszania do naszej pracy i naszych planów, które poddajemy zbawczemu projektowi Boga. Nasz Bóg jest waszym Panem i rozkazuje wam: oddalcie się i nie wracajcie więcej tutaj. Amen.

Boże, Najwyższy nasz Panie, Twoją Boską mocą uczyń nas niewidzialnymi dla naszych wrogów!
Święty Michale Archaniele, który wraz z Aniołami zwyciężyłeś szatana w niebie, dopomóż nam zwyciężyć go na ziemi.

(Za zgodą Kurii Diecezji Warszawsko-Praskiej z 8 II1993 r., nr 184/K/93).

MODLITWA DO ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

http://www.erzengel-michael.com/

wtorek, 23 września 2014

Mała Koronka do Św. Ojca Pio

Mała Koronka do Św. Ojca Pio

Koroneczkę tę odmawia się na jednym dziesiątku różańca.

Na krzyżyku: Wierzę w Boga…

Na dużym paciorku: Święty Ojcze Pio, przez Twoją miłość i cześć do Eucharystii i do Najświętszej Maryi Panny weź pod opiekę…..

Na 10 paciorkach: Przez Twoje rany i Najświętszą Krew Pana Jezusa błogosław (mu /jej)…..

Chwała Ojcu…

Na koniec: Pod Twoją obronę…

Koronka do Najświętszego Serca Pana Jezusa

Koronka do Najświętszego Serca Pana Jezusa
Ojciec Pio codziennie odmawiał tę koronkę w intencji ludzi, którzy polecali się jego modlitwom

1. O, mój Jezu, Ty powiedziałeś: „Zaprawdę mówię wam, proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone”, wysłuchaj mnie, gdyż pukam, szukam i proszę o łaskę……
Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…
Najświętsze Serce Jezusa, ufam Ci i w Tobie pokładam nadzieję.

2. O, mój Jezu, Ty powiedziałeś: „Zaprawdę mówię wam, o cokolwiek będziecie prosić Ojca w imię moje, da wam”, wysłuchaj mnie, gdyż proszę Ojca w Twoje imię o łaskę…..
Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…
Najświętsze Serce Jezusa, ufam Ci i w Tobie pokładam nadzieję.

3. O, mój Jezu, Ty powiedziałeś: „Zaprawdę mówię wam, niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”, wysłuchaj mnie, gdyż zachęcony Twoimi słowami proszę o łaskę…….
Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…
Najświętsze Serce Jezusa, ufam Ci i w Tobie pokładam nadzieję.

O, Najświętsze Serce Jezusa, dla którego jest niemożliwe tylko to, aby nie mieć litości dla strapionych, dlatego miej litość nad nami, biednymi grzesznikami i udziel nam łask, o które Cię prosimy za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, Twojej i naszej czułej Matki. Św. Józefie, Przybrany Ojcze Jezusa Chrystusa, módl się za nami.

Modlitwa Ojca Pio o nawrócenie grzeszników.

Modlitwa Ojca Pio o nawrócenie grzeszników.

Święty O. Pio

Pokornie proszę Cię, Panie, abyś ze względu na Twoją dobroć i miłosierdzie powstrzymał gromy Twego gniewu na nieszczęsnych grzeszników i udzielił im łaski nawrócenia i pokuty. Ty, Panie, przez Autora „Pieśni nad Pieśniami” powiedziałeś, że „jak śmierć potężna jest miłość” (Pnp 8, 6), dlatego z całym żarem proszę Cię: spojrzyj okiem niewypowiedzianej dobroci na tych braci i siostry, pociągnij ich ku sobie i złącz nierozerwalnymi więzami miłości.

O Panie, niechaj znowu powstaną ci, którzy prawdziwie umarli. Ty, który swoim potężnym głosem wyprowadziłeś z grobu śmierci Łazarza, zawołaj na nich mocnym i potężnym głosem i przywróć im życie. Spraw, by na Twoje słowo porzucili swoje grzechy i mogli wraz ze wszystkimi odkupionymi sławić bogactwa Twego miłosierdzia…

Ty sam, Panie, wiesz, jak wciąż wielu żyje z dala od Ciebie, źródła wody żywej; jak wciąż sprawdzają się Twe słowa, że „żniwo jest wielkie, a robotników mało”, że już jest dojrzałe żniwo na polu Kościoła! Oby ono nie zmarnowało się z powodu braku robotników! Oby nie zagarnęli go emisariusze szatana, którzy są tak aktywni! Nie dopuść do tego, o najsłodszy Boże, ale okaż swą litość i wejrzyj na nędzę oraz potrzeby duchowe współczesnych ludzi, i odpuść grzesznikom winy, i wprowadź ich na drogi sprawiedliwości i pokoju, prowadzące do Twego królestwa życia i nieśmiertelności. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Święty Ojciec Pio (1)

Święty Ojciec Pio (1)







Spis treści


  • Niezwykłe życie Padre Pio (1887-1968)
    	Dzieciństwo
    Syn św. Franciszka
    Ukształtowanie na wzór Chrystusa
    Po co stygmaty?
    Wstrząsająca Msza św. Ojca Pio
    Charyzmaty ojca Pio
    Dar czytania w duszach
    Dar bilokacji
    Dar uzdrawiania
    Niezwykłe zapachy
    Dar proroctwa
    Dom Ulgi w Cierpieniu
    Diabelskie ataki
    Koniec Kalwarii


  • Modlitwa o wyniesienie O. Pio na ołtarze

  • Ofiara eucharystyczna Ojca Pio

  • Dekret Kongregacji ds. Świętych o heroiczności cnót Ojca Pio




     
    [początek tej strony]
    1) Niezwykłe życie Padre Pio (1887-1968)   

    Franciszkanin, pierwszy stygmatyzowany kapłan w historii Kościoła, będzie prawdopodobnie uznany wkrótce za jednego z największych świętych naszego wieku. Przykładnie posłuszny, olbrzym wiary, pokorny w każdym doświadczeniu, cierpiał nieprzerwanie przez 50 lat, tak w swym ciele jak i w duchu, cierpienia Męki Chrystusa. Ponieważ nigdy nie odmawiał niczego Boskiemu Zbawicielowi, został obdarzony w zamian wspaniałymi i licznymi charyzmatami.


     
    [początek tej strony]
    DZIECIŃSTWO
    Francesco Forgione urodził się 25 maja 1887 w wiosce Pietrelcina (Benevent) na południu Włoch. Jego rodzice Grazio Forgione i Maria-Giuseppa De Nunzio pobrali się w 1881 roku. Mieli ośmioro dzieci, z których pięcioro przeżyło. Francesco był drugim z ocalałej piątki. Życie w Pietrelcinie nie było łatwe i trudno było znaleźć tam pracę wystarczająco wynagradzaną, aby stawić czoła potrzebom licznej rodziny. To dlatego ojciec musiał opuścić ojczyznę 2 razy (udał się do Buenos Aires w latach 1898-1905 i do Nowego Jorku w latach 1910-1917), by zapewnić rodzinie środki do życia.
    Rodzice Francesco byli dobrymi chrześcijanami, ale nie okazywali demonstracyjnie pobożności. Tymczasem Francesco od pierwszych lat był niezwykle pobożny jak na dziecko w swoim wieku. Mając 11 lat spontanicznie poświęcił się Bogu i swemu świętemu patronowi - Franciszkowi z Asyżu. Już w młodym wieku cieszył się widoczną obecnością swego anioła stróża i korzystał z tego całe życie. Od 5 roku życia doświadczał ekstaz i wizji, szczególnie Dziewicy Maryi. Francesco nie chciał bawić się z kolegami, bo wygadywali bluźnierstwa, używali nieprzyzwoitych słów. Mając 8 może 9 lat zaczął się biczować żelaznym biczem, aby «cierpieć jak Jezus». Biczował się aż do krwi. Musiał jednak też walczyć z duchami diabelskimi, które dręczyć go będą przez całe życie, nie mogąc mu wybaczyć, że wyrwał im tak wiele dusz. Już w wieku kilku lat miewał we śnie wizje demonów: ukazywały mu się pod przerażającymi postaciami i nie mógł potem zasnąć. Nieco później, gdy wracał ze szkoły, jakiś mężczyzna często zagradzał mu drogę do domu. Wystarczyło, że uczynił znak krzyża lub pojawiał się bosy rówieśnik - anioł stróż, aby ta postać znikła.
    W końcu 1902 roku ukazała mu się osoba dostojna i bardzo piękna, jaśniejąca jak słońce i rzekła: «Chodź za Mną, bo musisz walczyć jako mężny wojownik». Został zaprowadzony na pole. Z jednej strony byli ludzie bardzo piękni, ubrani całkiem na biało, a z drugiej – ludzie o straszliwym wyglądzie, ubrani na czarno. Francesco ujrzał wtedy, jak zbliża się do niego osoba obrzydliwa gigantycznych rozmiarów. Jaśniejąca postać zachęciła go do podjęcia walki z potworem. Młody człowiek poprosił o uniknięcie tego, ale otrzymał odpowiedź: „Musisz walczyć. Odwagi! Pozostanę blisko ciebie i nie pozwolę, byś został pokonany." Walka była straszliwa, lecz z pomocą jaśniejącej postaci Francesco odniósł zwycięstwo.
    Promienna postać położyła na jego głowie koronę, potem podniosła go mówiąc: „Inna, piękniejsza zostanie dla ciebie zachowana, jeśli będziesz potrafił walczyć z tym bytem z ciemności... Będę blisko ciebie i pomogę ci zawsze, aby za każdym razem udało ci się go pokonać.» Ojciec Pio za każdym razem zwyciężał, lecz czasem kosztowało go to bardzo drogo.
    Biograf o. Alberto d'Apolito tak wspomina, jakie walki toczył o. Pio już w klasztorze: „My, braciszkowie, bywaliśmy często budzeni ze snu w środku nocy przerażającym odgłosem rzucanych mocno łańcuchów, zgrzytem żelaza, krzykami i jękami dochodzącymi z celi numer 5, w której przebywał o. Pio. Chłopcy naciągali kołdry na głowy, drżąc ze strachu. O. Pio, pragnąc ich uspokoić, zapewniał, że demon nie będzie ich dręczył ani nie zrobi im nic złego, że całą złość i nienawiść kieruje ku niemu. Raz jeden z chłopców rzekł, chcąc uchodzić za śmiałka: „Gdyby mi się ukazał, przegoniłbym go precz". Na to odrzekł o. Pio: „Nie wiesz, co mówisz. Gdybyś ujrzał demona, umarłbyś z przerażenia."


     
    [początek tej strony]
    SYN ŚW. FRANCISZKA
    Francesco w bardzo młodym wieku usłyszał Boże wezwanie, ściśle: wezwanie, by wstąpić do Zakonu franciszkańskiego. Zdecydował wspaniałomyślnie nań odpowiedzieć. Rozpoczął postulat w styczniu 1903 r. (miał wtedy 15 i pół roku) w nowicjacie w Morcone (Benevent). W wigilię tego dnia nasz Pan złożył mu wizytę w rodzinnym domu ze Swą Najświętszą Matką. Przyobiecali mu szczególną miłość.
    Od początku Francesco okazał się wzorowym przybyszem. Wyznał to nawet pewnego dnia przełożony jego matce: „Proszę pani, pani syn jest dla nas zbyt dobry. Nie ma wad i przestrzega reguły lepiej niż my." Przy końcu rekolekcji, które wieńczyły postulat, Francesco został przyjęty jako nowicjusz i przyjął habit św. Franciszka. Było to 22 stycznia 1904 roku. Nadano mu imię „Pio", odtąd stał się „bratem Pio z Pietrelciny". Po roku wyjechał dalej się kształcić do innego klasztoru, w Pianisi (Campobasso). Po zdaniu egzaminów z filozofii został wysłany do San Marco La Catola, gdzie złożył uroczyste śluby, a potem udał się do Serracapriola studiować teologię. Potem zaś wysłano go już do San Giovanni Rotondo, leżącego u stóp góry Gargan. Z wyjątkiem kilku miesięcy służby wojskowej w okresie wojny 1914-18, pozostał tam całe życie.
    Wkrótce brat Pio został dotknięty tajemniczą chorobą, która zadała mu ogromne cierpienie: silne poty, gwałtowne bóle głowy, bardzo wysoka gorączka dochodząca do 48 st. C, a raz nawet wyższa! Nie wytrzymywał tego żaden termometr. Lekarze nic z tego nie rozumieli. W dodatku dotknęły go skrupuły. Uznał we wszystkich tych mękach ataki diabelskie i zaczął poznawać noc zmysłów taką, jaką opisywał św. Jan od Krzyża. Wobec tych niewyjaśnionych boleści przełożony powziął decyzję, w roku 1909, o odesłaniu go „na jakiś czas" do rodzinnej wioski, Pietrelciny, sądząc, że wiejski klimat szybko postawi go na nogi. Czasem wydawało się, że jego stan powracał do normy, jednak w inne dni pogarszał się. Również zmagania z diabłem były jego codziennym losem. Nieprzyjaciel ukazywał mu wszystkie jego zmyślone „niewierności" i usiłował go przekonać, że jest potępiony. Na wiosnę 1910 roku stan brata Pio tak się pogorszył, iż nawet on sam sądził, że bliska jest jego ostatnia godzina. W rzeczywistości miał przeżyć jeszcze 58 lat... Czując się źle, poprosił przełożonych o łaskę wcześniejszych święceń kapłańskich. I tak 10 sierpnia 1910 roku został wyświęcony na kapłana w katedrze w Benevent, w obecności matki. Ojciec przebywał wówczas w Ameryce. Odtąd stał się i na zawsze już pozostał Padre Pio i to pod tym imieniem wkrótce poznał go cały świat. Poświęcił się Bogu jako ofiara wynagradzająca za grzechy świata. Coraz bardziej stawało się jasne, że Pan łaskawie wejrzał na tę wspaniałomyślną ofiarę złożoną przez młodego zakonnika. W tym okresie otrzymał niewidoczne stygmaty. Miał 23 lata.


     
    [początek tej strony]
    UKSZTAŁTOWANIE NA WZÓR CHRYSTUSA
    Tak Padre Pio pisał o tym do swego kierownika duchowego: „Wczoraj wieczorem stało się ze mną coś, czego nie potrafię wyjaśnić ani pojąć. Na środku dłoni pokazało się trochę czegoś czerwonego w kształcie centyma. Towarzyszył temu także mocny i ostry ból... Ten ból był bardziej odczuwalny w środku lewej ręki i jeszcze trwa. Także w stopach czuję lekki ból. To zjawisko powtarza się prawie od roku..." (8. 09.1911) Długo ukrywał te doświadczenia, nim ośmielił się o nich mówić...
    Miał wrażenie, że jego ręce, stopy i bok przeszywał miecz. On sam pogrążał się w Męce Chrystusa. W każdy czwartek przeżywał agonię w Getsemani, w piątek – biczowanie, ukoronowanie cierniem, następnie drogę krzyżową i ukrzyżowanie.
    Od 20 września 1918 roku aż do śmierci we wrześniu 1968 roku (to znaczy dokładnie przez 50 lat) stygmaty staną się widoczne, a cierpienia Męki będą stałe i już nie ograniczone do okresu od czwartku do soboty. Oto jak w kilku słowach o. Pio opisuje to wydarzenie kierownikowi duchowemu:
    «Spowiadałem naszych chłopców wieczorem 5 sierpnia, gdy zostałem nagle napełniony krańcowym lękiem na widok niebiańskiej postaci, która ukazała się oczom mej duszy. Trzymała w ręce coś w rodzaju broni podobnej do bardzo długiej włóczni, mającej grot dobrze wyostrzony i wydawało się, że z tego szpica wydobywał się ogień. Widzenie tego wszystkiego i baczna obserwacja wspomnianej osobistości, która rzuca z całą gwałtownością w moją duszę wspomnianą broń, było czymś zupełnie wyjątkowym. Z trudem wydałem jęk i czułem, że umieram. Powiedziałem chłopcu, aby się oddalił, ponieważ czułem się źle i nie miałem siły, by kontynuować spowiedź. Ta męka trwała nieprzerwanie aż do 7 sierpnia... Widziałem nawet moje wnętrzności: rozrywane i wyciągane tą bronią. Wszystko zostało wydane na pastwę żelaza i ognia. Od tego dnia zostałem śmiertelnie zraniony. (21.08.1918)
    20 września tego samego roku doszło do innego wydarzenia. Tak w miesiąc później o. Pio opisał je swemu kierownikowi duchowemu: „Siedziałem na chórze po odprawieniu Mszy św., kiedy owładnęła mną jakaś ociężałość, podobna do słodkiego snu. Wszystkie moje wewnętrzne i zewnętrzne zmysły, a także dusza pogrążyły się w nieopisanym ukojeniu. Kiedy trwałem w takim stanie, zobaczyłem obok tajemniczą postać, podobną do tej, którą widziałem już 5 sierpnia, z tą różnicą, że ta miała ręce, stopy i bok ociekające krwią. Widok ten przeraził mnie. Doznałem uczuć, których nigdy nie zdołam opisać. Poczułem, że umieram i umarłbym, gdyby Pan nie podtrzymał tłukącego się w piersiach serca. Kiedy tajemnicza postać znikła, spostrzegłem, że moje dłonie, stopy i bok przebity ociekają krwią. Proszę sobie wyobrazić mękę, jakiej wówczas doznałem i doznaję nieustannie każdego dnia. Rana serca krwawi obficie, zwłaszcza od wieczora w piątek do soboty rano. Obawiam się, że umrę z upływu krwi, jeśli Pan nie wysłucha moich jęków i nie odejmie mi tych ran. Niech mi zostawi ból i mękę, lecz niechaj odejmie mi te znaki zewnętrzne, które sprawiają mi nieopisane i nie do wytrzymania zawstydzenie i upokorzenie."
    Mimo tej gorącej prośby, z którą skutecznie zwracało się do Boga wielu stygmatyków, o. Pio nie został wysłuchany. Wola Boża była inna w stosunku do jego osoby: stygmaty były widoczne aż do końca jego życia.
    Pomimo nakazów zachowania milczenia o tej sprawie, nałożonych przez przełożonych, nowina rozniosła się lotem błyskawicy. Zakonnika poddano badaniom lekarskim. Chirurdzy zauważyli okrągłe zaczerwienienie skóry na obu dłoniach. Kiedy te miejsca dotykali zauważalna była błona, zaś na wierzchu dłoni jakby pustka. Na obydwu stopach obszar okrągły o średnicy około 2 cm, a pod nim pustka. W boku rana w kształcie krzyża o ramionach 7 i 3 cm. Stygmaty były więc ranami głębokimi. Wydawało się, że zadały je ogromne gwoździe. Z tych ran, które wywoływały okrutne cierpienia cały czas sączyła się krew, która często pachniała. Lekarz musieli wyznać, że nauka nie potrafi wyjaśnić zranień, które nigdy nie ulegają zakażeniu ani się nie goją. Stwierdzili, że wyjaśnienia trzeba szukać w sferze nadprzyrodzonej. W roku 1919 nasz Pan uprzedził ojca Pio, że znaki te nosić będzie 50 lat i tak się też stało. Znikły 22 września 1968 r., w przeddzień jego śmierci.


     
    [początek tej strony]
    PO CO STYGMATY?
    Idąc w ślady św. Pawła ojciec Pio miał dopełnić we własnym ciele braki męki Chrystusa (por. Kol 1,24) Jeden z biografów sławnego franciszkanina, ojciec Derobert, powiedział: „W swym miłosierdziu i mądrości Bóg pragnął przy Swoim Synu współodkupicieli, którzy wzorem Dziewicy Maryi pomogliby Mu zbawić świat. To dlatego można powiedzieć, że szaleństwo Krzyża jest najwyższą mądrością... Stygmatyk spod góry Gargan jest więc jedynie przedłużeniem Ukrzyżowanego z Kalwarii.»
    Z pokory ojciec Pio nie chciał, żeby jego stygmaty były widoczne. Zasłaniał je.


     
    [początek tej strony]
    WSTRZĄSAJĄCA MSZA ŚW. OJCA PIO
    Opinia świętości Ojca, charyzmaty, jakimi został obdarzony, szczególnie dar czytania w sumieniach bardzo szybko przyciągnęły do San Giovanni Rotondo tłumy pielgrzymów. Nikt, kto tam przybył, nie chciał odejść bez uczestniczenia we Mszy św. sprawowanej przez stygmatyzowanego kapucyna. Ta Msza św. była w istocie odprawiana w sposób wyjątkowy w skali świata. Przybywali ludzie zewsząd, z całej Europy, z Ameryki, a nawet z Japonii. Niektórzy przyjeżdżali tylko po to.
    Przybywające autokary czasem o drugiej, czasem o trzeciej w nocy, dowoziły wielką ilość pielgrzymów. Zaskakiwał ich widok placu kościelnego już zapełnionego ludźmi, oczekującymi na Mszę św. o godz. 5 rano! Cierpliwe oczekiwanie na otwarcie drzwi o 4.45 wypełniało odmawianie różańca.
    Msza św. jest zawsze i wszędzie ponowieniem w sposób bezkrwawy ofiary Chrystusa na Kalwarii. Po cóż więc przybywać akurat na tę, którą sprawował kapucyn? Właśnie dlatego, że kiedy ojciec Pio odprawiał Mszę św. odczuwalny był jego ścisły i głęboki związek z Ukrzyżowanym z Kalwarii, który ofiarowywał się Ojcu, jako ofiara wynagradzająca za grzechy świata. Działał naprawdę w imieniu Chrystusa. On był naprawdę człowiekiem Bożym świadczącym całym zachowaniem o obecności Boga. Nosił w swym ciele jak jego boski Wzór krwawiące znaki ukrzyżowania. Wielu wiernych, a nawet kapłanów orzekło, że dopiero w San Giovanni Rotondo pojęli sens Najświętszej Ofiary. Celebracja trwała długo. Rzadko krócej niż 2 godziny, czasem o wiele dłużej. Kiedy sprawował Eucharystię prywatnie dochodziła nawet do 6-7 godzin! Jednak ci, którzy brali w niej udział, byli nią tak pochłonięci, że nie odczuwali mijającego czasu. Przełożeni musieli nakazać ojcu Pio, aby Msza nie trwała dłużej niż jedną godzinę. Najświętsza Ofiara była centrum jego życia. To była dla niego równocześnie okazja do ogromnej radości i do niewyrażalnej boleści. Przeżywał bowiem całą Mękę od Getsemani aż do ukrzyżowania. Do zakrystii prowadziło go, podtrzymując, dwóch współbraci, bo jego przeszyte stopy wywoływały straszliwe cierpienia. Kiedy odprawiał Mszę św. miało się wrażenie – i to była prawda – że przygniata go ciężar grzechów świata. Ofiarowywał Ojcu wszystkie intencje, jakie mu polecano, a było ich wiele. Jeśli mógł pośredniczyć w uzdrowieniu ludzi z tak wielu cierpień fizycznych i duchowych to działo się tak dlatego, że on brał je na siebie. Kiedy wypowiadał słowa Konsekracji często wypowiadał każde słowo dwa razy. Czy chciał być pewien, że wypowiedział je właściwie? „Hoc... hoc... est... est.. enim... enim... Corpus... Corpus... meum... meum...»
    Oto kilka pytań, jakie postawiono mu w związku ze Mszą św.:
    – Ojcze, jakie dobrodziejstwa otrzymujemy uczestnicząc we Mszy św.?
    – Nie można ich zliczyć. Poznamy je dopiero w Raju.
    – Czym jest dla Ojca Msza św.?
    – Świętym związkiem z Męką Jezusa. Moja odpowiedzialność jest wyjątkowa w świecie (dodawał roniąc łzy).
    – Co jest w Ojca Mszy św.?
    – Cała Kalwaria!
    – Ojcze, proszę powiedzieć, co Ojciec przeżywa w czasie Mszy św.
    – Wszystko, co Jezus zniósł w czasie Swej Męki, także i ja cierpię w sposób niedoskonały, w takim stopniu, w jakim to dopuszczone dla stworzenia ludzkiego...
    – Czy w czasie Boskiej Ofiary bierze Ojciec na siebie nasze nieprawości?
    – Nie można uczynić inaczej, bo to stanowi część Boskiej Ofiary.
    – W jakiej chwili cierpi Ojciec najbardziej w czasie Mszy św.?
    – Cierpienie stale rośnie, ale przede wszystkim od Konsekracji do Komunii św.
    – Czy Ojciec powtarza też słowa, które Jezus wypowiedział na krzyżu?
    – Choć niegodnie, czynię to.
    – A do kogo mówi Ojciec „Niewiasto, oto syn Twój"?
    – Mówię do Maryi: „Oto synowie Twego Syna".
    – Czy Najświętsza Panna jest obecna, aby uczestniczyć w Ojca Mszy św.?
    – A sądzicie, że Ona nie zajmuje się sprawami Swego Syna?
    – Kto jeszcze jest obecny przy ołtarzu?
    – Cały Raj...
    – Czy chciałby Ojciec móc odprawiać więcej niż jedną Mszę św. w ciągu dnia?
    – Gdyby to zależało jedynie ode mnie, nigdy nie odchodziłbym od ołtarza...
    *
    O. Bernard Romagnoli napisał:
    „Kiedy po raz pierwszy uczestniczyłem we Mszy św. odprawianej przez o. Pio w momencie konsekracji zauważyłem na jego twarzy pewne ruchy i skurcze, które wtedy wydały mi się trochę dziwne, ale później, zastanawiając się nad tym, zrozumiałem, że przeżywał on w owej chwili mękę Ukrzyżowanego. Rzeczywiście, było wiadomo, że podczas Mszy św. ojciec Pio przeżywał na nowo mękę Jezusa, ofiarę miłości i cierpienia."
    Kard. Siri stwierdził:
    „Odnawiała się w nim, na ile to możliwe w kimś, kto nie jest Synem Bożym, męka Jezusa Chrystusa."
    To wszystko – ojciec Pio cały zawiera się w tym stwierdzeniu.
    Kard. Parente napisał: „Ojciec Pio w swej nadzwyczajności i tajemnicy odtwarza na nowo Chrystusa - Miłość ofiarowaną za życie ludzkości."
    Długo można by tak ciągnąć wypowiedzi, lecz i te już wystarczą, by odkryć uczucia ojca Pio i móc sobie wyobrazić, dlaczego tak wielka liczba ludzi przybywała i to z tak daleka, by uczestniczyć w jego Mszy św. i także by zrozumieć, dlaczego trwała ona tak długo.


     
    [początek tej strony]
    CHARYZMATY OJCA PIO
    Pan obdarzył swego sługę charyzmatami tak licznymi, jak i zróżnicowanymi. Wspomnieliśmy już o jego zażyłości z aniołem stróżem. Niebieski towarzysz pomagał mu odeprzeć szatańskie ataki, a kiedy nie pomagał mu dostatecznie... obrywało mu się. Ojciec Pio wysyłał swego anioła stróża w różnych sprawach do różnych osób i również prosił różne osoby, by u niego załatwiały różne sprawy za pośrednictwem swych aniołów. I udawało się to cudownie! Święty zakonnik znał jedynie swój neapolitański dialekt, włoski i łacinę, której uczył się w czasie studiów. Tymczasem mógł słuchać spowiedzi we wszystkich językach świata. Kiedy pytano go, jak to możliwe, stwierdzał: „To bardzo proste. Mój anioł stróż wszystko mi tłumaczy!"


     
    [początek tej strony]
    DAR CZYTANIA W DUSZY
    Padre Pio miał, podobnie jak święty proboszcz z Ars, dar czytania w duszach. Nie można było nic przed nim ukryć i to przynosiło ulgę wielu penitentom, którzy przystępowali do spowiedzi. Ojciec przypominał grzechy ich życia nawet te całkowicie zapomniane, ale też nie oszczędzał penitentom zbawczego upokorzenia wyznania ich. Często te spowiedzi były początkiem nawróceń. Ten czy tamten przybyły z ciekawości lub z zamiarem wykpienia lub zdemaskowania jakiegoś oszustwa, a znajdował się sam nie rozumiejąc jak na klęczkach przy konfesjonale dokonując spowiedzi generalnej, całkiem niespodziewanie, a potem odchodził z wewnętrzną radością, jakiej nigdy wcześniej nie znał.
    Liczni są ateiści i masoni, którzy po nawróceniu gorliwie popierali stygmatyka. Przyjąwszy zakład pewien adwokat, znany mason, udał się pewnego dnia do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio rozmawiał z kilkoma osobami. Widząc go, zostawił rozmówców i podszedł do niego mówiąc: „Jak to? Pan tutaj? Przecież pan jest masonem!" Kiedy mężczyzna to potwierdził, O. Pio zapytał: „A jakie zadanie ma masoneria?" – „Zwalczać Kościół" – padła odpowiedź. I nagle adwokat odczuł w sobie miłość Boga do oddalonych od Niego. Wyspowiadał się i rozpoczął nowe życie.
    I tak nawróceni lekarze, prawnicy, dziennikarze gorliwie bronili stale oczernianego i wyśmiewanego zakonnika.
    Kiedyś zdarzyło się, że zabito pewnego człowieka, a morderca nie został ukarany, bo zbrodni nigdy nie udało się wyjaśnić. Przyszedł jednak do spowiedzi. Ale nie powiedział o swej zbrodni. Na koniec ojciec Pio zapytał: „To wszystko, mój synu?" Mężczyzna milczał, choć ojciec powtórzył trzy razy pytanie. Spowiednik pogrążył się w modlitwie, potem wziął mężczyznę za ramię i zaprowadził do kościoła. Tam grzesznik zemdlał, bo w ławce ujrzał człowieka, którego zabił! Kiedy odzyskał przytomność ojciec Pio zaprowadził go z powrotem do konfesjonału, gdzie ten wyznał swą winę. Odszedł rozgrzeszony.
    Kiedy pytano ojca Pio, jaką ma misję do spełnienia na ziemi, odpowiadał: „Jestem spowiednikiem". Spowiadał 16-17 godzin dziennie, w wyjątkowych wypadkach nawet do 19 godzin! A wszystko to bez jedzenia. Zresztą i tak przyjmował nikłe racje. Trzeba było zorganizować specjalną służbę porządkową przy jego konfesjonale. Jeden z braci rozdzielał kartki z numerami.
    «Stał się cud – wyznała kiedyś pewna włoska dama – mój mąż się wyspowiadał! Nie chciał się udać w podróż do San Giovanni Rotondo, prosiłam go, by ofiarował mi ją jako prezent urodzinowy. Najpierw wpadł w gniew, a potem przystał na moje pragnienie, mówiąc: Ale nie każ mi iść do spowiedzi.» Mężczyzna uczestniczył we Mszy św. Ojca, a po niej pośpieszył do zakrystii i upadł na kolana. Wrócił do małżonki z rozradowaną twarzą" „Gotowe. Wyspowiadałem się." Nie rozumiał przyczyny. Nie potrafił rzec nic innego jak tylko: „Cóż chcesz, po tej Mszy św. nie mogłem się nie wyspowiadać. To było silniejsze ode mnie. Czułem się do tego przymuszony. Tu wszystkim kieruje jakby niewidzialna ręka.»
    Jedna z osób, która napisała biografię Ojca, Maria Winowska, opowiada, jak pewnego dnia jakiś kupiec z Genui przybył do San Giovanni Rotondo po 52 godzinach podróży, wioząc list, który kazano mu dostarczyć ojcu Pio. Ten spojrzawszy na niego powiedział: „Czy chcesz się wyspowiadać? Kiedy byłeś ostatnio w spowiedzi?" – „Kiedy miałem siedem lat!" – „A kiedy przestaniesz prowadzić to ohydne życie?" Mężczyzna poczuł, że jest zdemaskowany, wyspowiadał się i jego serce napełniła radość.
    Ojciec Pio przejawiał czasem anielską łagodność wobec penitentów, a czasem surowość, która mogła się wydawać przesadna. Pewna Angielka uklękła kiedyś przy jego konfesjonale: „Dla pani nie mam czasu" – powiedział jej zamiast powitania. Przygnębiona kobieta powróciła po 5 dniach, aby usłyszeć te same słowa. Po upływie dwudziestu dni ojciec przyjął ją mówiąc: „Biedna ślepa, zamiast uskarżać się na surowość z mojej strony powinnaś postawić sobie pytanie, jakże Miłosierdzie może cię przyjąć po tak wielu latach świętokradztw... Czyż dla zachowania szacunku nie przystępowałaś do Komunii św. u boku męża i matki w stanie grzechu śmiertelnego?"
    Kobieta zalała się łzami. Rozpoczął się jej wielki powrót do Boga.
    Straszliwy widok przedstawiał o. Pio cierpiący w konfesjonale. Często jak proboszcz z Ars płakał, tak wielkim przerażeniem napawał go grzech. Mawiał: Nigdy nie zostanie zrozumiane, co znaczy buntować się przeciw Bogu.
    Nie lubił też rozróżniania grzechów śmiertelnych od grzechów powszednich. Dla niego każdy grzech był straszny, bo był odrzuceniem miłości Bożej. Wolałby umrzeć tysiąc razy niż ujrzeć, jak błoto grzechu dotyka jego duszy. W konfesjonale ze wszystkich sił walczył, żeby penitent pojął Kim był Ten, którego miłość grzesząc znieważył. Jego współbracia zastanawiali się, dlaczego przy konfesjonale tak wiele dusz traktował surowo. Zrozumieli, że postępuje tak z natchnienia Bożego.
    On, który miał dar jasnowidzenia w stosunku do innych, żył sam niemal ciągle w nocy duszy. Istnieją listy, które kierował do różnych kierowników duchowych. Za każdym razem mówił im o swej wielkiej niegodności, przekonany o tym, że wielce obraża Boga, lękał się utraty wiary. Często myślał, że z powodu swych grzechów zostanie na wieczność potępiony. Te diabelskie pokusy były z pewnością dopuszczone przez Boga, aby go doświadczyć, jak i po to, żeby zwiększyć jego zasługi oraz po to, by rozwinąć jego pokorę. To było potrzebne, gdyż już za życia wszyscy uznali go za świętego: nosił stygmaty, odprawiał Mszę św. tak jak nikt na świecie, co dnia czynił cuda. Każdemu groziłoby wpadnięcie w pychę.


     
    [początek tej strony]
    DAR BILOKACJI
    Inny z jego darów to dar bilokacji. Istnieją dowody na to, że od czasu wystąpienia z armii w r. 1916 ojciec Pio nigdy nie opuścił San Giovanni Rotondo, a jednak był widziany w wielu miejscach na świecie, nawet w Kalifornii...
    Przytoczmy najpierw wydarzenie opisane przez franciszkańskiego biografa. Za czasu pontyfikatu Piusa XI z powodu licznych przejawów zazdrości, ludzie Kościoła oskarżyli go o uchybienia, których nigdy nie popełnił. Święte Oficjum (obecnie: Kongregacja Nauki Wiary), bez głębszego badania zastosowała wobec niego surowe sankcje zakazując mu publicznie odprawiać Mszę św., spowiadać, pisać do duchowych synów i córek. Pomimo to lud, wiedząc, że był to święty, nadal przybywał tłumnie do San Giovanni Rotondo. Zastanawiano się nad suspendowaniem go, co oznaczałoby zakaz odprawiania Mszy św. nawet prywatnie. Aby podjąć tę ważką decyzję Święte Oficjum zebrało się w komplecie, w obecności Papieża. Podczas dyskusji tego szacownego gremium ujrzano, jak wchodzi kapucyn z dłońmi ukrytymi w rękawach. Szedł krokiem powolnym, lecz pewnym. Zakonnik podszedł wprost do Papieża i zanim któryś z kardynałów mógł się odezwać upadł do nóg Papieża, ucałował jego stopy i wyraził błaganie: „Ojcze Święty, dla dobra Kościoła i dusz nie pozwól im tego uczynić". Poprosił o błogosławieństwo, wstał i wyszedł. Niektórzy kardynałowie zapytali strażników, dlaczego – pomimo oficjalnego zakazu – pozwolili wejść temu mnichowi. Oszołomieni powiedzieli, że nie widzieli nikogo.
    Pius XI zakazał im mówić o tym komukolwiek, natychmiast przerwał spotkanie i nakazał jednemu z kardynałów udać się do San Giovanni Rotondo, by zapytał Gwardiana, gdzie znajdował się ojciec Pio w dniu spotkania i w jego godzinie. Dodał stanowczym tonem: Powiedzcie mu, że może swobodnie odprawiać Mszę św. w kościele. Gwardian zapewnił kardynała, że o. Pio wcale nie opuszczał klasztoru i że w godzinie spotkania udał się na chór odmówić Oficjum.
    Inne wydarzenia przytacza o. Cataneo, także biograf ojca Pio. Pewnego dnia stygmatyk zatrzymał się przed oknem na korytarzu klasztornym. Nagle przejęty odległą wizją zamarł. Jeden ze współbraci przechodząc ujrzał go, pocałował w rękę, lecz ojciec niczego nie zauważył. Współbrat usłyszał, jak wypowiadał słowa rozgrzeszenia... W kilka dni potem Gwardian otrzymał telegram z podziękowaniem za przysłanie do Turynu ojca Pio, który rozgrzeszył chorego w chwili śmierci. A przecież on nie opuścił klasztoru...
    W czasie II wojny światowej pewien generał, Bernardo Rossini, z bazy wojskowej w pobliżu Bari, dowiedziawszy się, że magazyn wojskowy znajduje się tuż obok San Giovanni Roitondo zorganizował wypad, by go zniszczyć. Stanął na czele eskadry, lecz przybywszy w pobliże celu ujrzał wznoszącego się z ziemi zakonnika z podniesionymi rękoma, który zabraniał mu wstępu. Stacje samolotów nie odpowiadały. Bomby spadły w inne, bezpieczne miejsce, samoloty zaś zawróciły do bazy. Po jakimś czasie generał, który nie był wierzący, usłyszał o mnichu z klasztoru w San Giovanni Rotondo, który dokonywał cudów. Postanowił się tam udać, aby go zobaczyć... i rozpoznał w nim zakonnika, którego widział w górze. Ojciec położył mu rękę na ramieniu, mówiąc dobrodusznie: „A więc to ty chciałeś nas wszystkich zabić?" Generał był zaskoczony, lecz zwyciężyło go spojrzenie ojca Pio. Nawrócił się.
    Można przytoczyć setki poświadczonych nawet przez biskupów i kardynałów, kapłanów oraz przez osoby świeckie przypadków bilokacji.


     
    [początek tej strony]
    DAR UZDRAWIANIA
    Ojciec Pio miał też charyzmat uzdrawiania. Zawsze powtarzał: „To nie ja uzdrawiam, lecz Pan. Ja się tylko modlę." Albo: „To nie moja sprawa, lecz Matki Bożej". Jakże wysłuchiwana była jego modlitwa!... Święci są zawsze pokorni.
    W noc Bożego Narodzenia w roku 1939 urodziła się mała dziewczynka Gemma de Giorgi – bez źrenic. Była więc skazana na to, że nigdy nie będzie widzieć. Miała 6 może 7 lat, kiedy jej rodziców odwiedziła ciocia zakonnica. Poradziła im udać się do ojca Pio. Napisała do niego, a on odpisał: „Droga córko, zapewniam cię, że będę się modlił za dziewczynkę." Babcia towarzyszyła jej do San Giovanni Rotondo. Po Mszy św. obydwie udały się do spowiedzi. Była to pierwsza spowiedź dziewczynki i babcia chciała, aby korzystając ze spotkania z o. Pio przystąpiła do I Komunii św.
    Ponieważ podczas spowiedzi dziecko nie pomyślało o tym, by poprosić o uzdrowienie, babcia postanowiła to uczynić. Ojciec Pio odpowiedział jej: „Zachowaj ufność, córko. Dziewczynka nie powinna płakać, a ty nie powinnaś się niepokoić. Gemma widzi i ty o tym się dowiesz."
    Dziewczynka przystąpiła do I Komunii, podczas której O. Pio uczynił jej znak krzyża na oczach. Wracając pociągiem Gemma zauważyła, że widzi. Gdy udano się z nią do lekarza, stwierdził, że dziecko widzi nie mając źrenic! Nie potrafił tego wyjaśnić. Ukończyła studia, podjęła pracę. Dziś widzi nadal, stawiając czoła logice nauki.
    Sześciomiesięczne niemowlę było w beznadziejnym stanie. Jego matka postanowiła pokusić się o to, co niemożliwe, aby spróbować ocalić dziecko. Postanowiła je zawieźć do ojca Pio. Podróż była długa i jak można było się obawiać dziecko umarło w drodze. Wiara matki nie zachwiała się. Owinęła dziecko w kilka pieluszek i włożyła je... do walizki. Przybywszy do San Giovanni Rotondo pobiegła do kościoła i stanęła z niewiastami oczekującymi na spowiedź. Gdy nadeszła jej kolej upadła na kolana przed ojcem i otwarła walizkę. W kościele był nawrócony lekarz. Orzekł, że jeśli dziecko nie umarłoby od swej choroby, to udusiłoby się w walizce. Na widok małego ciała ojciec Pio głęboko się wzruszył. Wzniósł oczy ku niebu i zaczął się modlić, potem powiedział do zalanej łzami matki, której płacz słychać było w całym kościele: „Dlaczego krzyczysz tak głośno? Czy nie widzisz, że twój syn śpi?» Dziecko istotnie spokojnie spało.


     
    [początek tej strony]
    NIEZWYKŁE ZAPACHY
    Można tu wspomnieć jeszcze o jednym charyzmacie ojca Pio, o którym jego duchowi synowie i córki świadczą do dziś: o zapachach. Niektórzy mistycy wydzielali zapachy i nie można się tu powstrzymać przed myślą o ludowym wyrażeniu dotyczącym osoby, która prowadziła przykładne życie i o której mówi się, że umarła wydzielając zapach świętości [po polsku mówimy częściej: „w opinii świętości" – przyp. red.]. Jeśli chodzi o ojca Pio tysiące osób dały o tym świadectwo: zapach często zapowiadał uzdrowienie lub szczególną łaskę (oznaczały dar specjalnej opieki, nawrócenie drogiej osoby itd.). Miły zapach rozchodził się w jego obecności lub z przedmiotów, które były przez niego pobłogosławione lub po prostu dotknięte doświadczano nawet w odległości tysięcy kilometrów. To były głównie zapachy kwiatów: lilii, fiołków, róż, jaśminu i inne. Zapach mógł pojawić się nagle i nagle zniknąć. Czasem wystarczyło pokazać kilka przeźroczy z jego życia, by cała sala wypełniła się niezwykłym zapachem.
    Zapach lilii był często spostrzegany jako znak uzdrowienia. Tak było we wrześniu 1951 r. z naczelnikiem stacji kolejowej w Rzymie. Został tak uprzedzony o mającym się dokonać cudzie wyzdrowienia z raka gardła, podczas gdy udzielono mu już wiatyku. W ostatniej chwili dano mu do ucałowania zdjęcie ojca Pio. Wszyscy członkowie rodziny, którzy uczestniczyli w tym, poczuli utrzymujący się miły zapach. Byli pomiędzy nimi też niewierzący. Umierający, który od dawna nie potrafił mówić, odezwał się nagle: „Zdejmijcie te wszystkie bandaże, jestem zdrowy."
    Czasem działo się to w czasie Mszy św., czasem w konfesjonale. Jego rany, które powinny były wydzielać woń rozkładającej się krwi, wydzielały miły zapach.
    Innym razem ojcowie franciszkanie, wracając pociągiem z San Giovanni Rotondo odczuli w przedziale zapach. Towarzysze podróży zastanawiali się, co to mogło być. Zjawisko towarzyszyło im aż do Rzymu.
    Jeden z braci posiadał cukier pobłogosławiony przez ojca Pio i napełniał on takim zapachem jego celę, że Gwardian dopytywał się, skąd on pochodzi, bo można go było odczuć nawet na korytarzu. Nie dało się tego ukryć przed przełożonymi.
    W pewnym klasztorze franciszkańskim był chory jeden z braci. Poprosił swego współbrata, jednego z biografów ojca Pio, aby przyniósł mu nagranie głosu Ojca. Zaledwie zaczął słuchać, a już celę wypełnił przenikliwy zapach. Ojciec Pio przyniósł tak pociechę cierpiącemu bratu.


     
    [początek tej strony]
    DAR PROROCTWA
    Wśród innych charyzmatów można przytoczyć dar proroctwa. Wiele zapowiedzi już się zrealizowało, m. in. ta dana młodemu Karolowi Wojtyle, że będzie Papieżem... Także dar niewidzialności, niejako przeciwieństwo daru bilokacji. Gdy niestosowni goście przychodzili do niego z niegodziwą intencją, zdarzało się, że mijali go nie dostrzegając go. Dopiero po ich odejściu można było ponownie dostrzec ojca Pio. Miał on też często kontakt z duszami w Czyśćcu. Przychodziły prosić, aby modlił się o ich uwolnienie. Zdarzało mu się pocieszać osoby niespokojne o los zmarłego. Mówił im, że ich bliski jest zbawiony lub że przebywa już w chwale nieba.


     
    [początek tej strony]
    DOM ULGI W CIERPIENIU
    Miłość ojca Pio dla braci i sióstr nie miała granic. Prosił dla nich i często otrzymywał łaskę uzdrowienia, lecz czasem niebo nie udzielało tej łaski i smucił się tymi, którzy nie zostali uzdrowieni. Zastanawiał się: „Wielu otrzymuje od Pana w sposób widowiskowy uzdrowienie z ich chorób. Ci jednak, którzy nie znajdują się w tym planie, czy są skazani na noszenie krzyża swych boleści? Czy nie można dla nich nic uczynić?"
    Ojciec mówił, że w każdym chorym trzeba dostrzec obraz Chrystusa cierpiącego i uczynić wszystko, aby im ulżyć. To tak przyszła mu myśl, by powstało dzieło nazwane „Domem Ulgi w Cierpieniu". I tak w czasie trwającej wojny, 9 stycznia 1940 roku zrodziło się w celi pokornego zakonnika dzieło, które miało być wkrótce znane na całym świecie. Jak wskazuje nazwa nie miał to być zwykły szpital, bo w takim budynku troską otacza się jedynie ciało. Ojciec Pio pragnął, aby w tym Domu leczono też serce i duszę, z myślą o słowach Nauczyciela: „To, co uczyniliście najmniejszemu z Moich braci, Mnieście uczynili." Budowę opóźniła wojna, jednak kiedy powrócił pokój, zaczęły zewsząd napływać ogromne sumy, szczególnie z Ameryki. Trzeba było podjąć znaczące prace i to dopiero w 1956 można było otworzyć drzwi do szpitala największego i najnowocześniejszego w Europie. Sale szybko się zapełniły tym bardziej, że opieka lekarska była darmowa, bogaci płacili za biednych, a dobrze się mający za chorych. Lekarze i personel nie otrzymywali wynagrodzenia.
    W maju 1987 roku Papież Jan Paweł II odwiedził ten szpital.


     
    [początek tej strony]
    DIABELSKIE ATAKI
    Ojciec Pio nie mógł wyrywać tysięcy dusz piekłu, aby nie odczuć zemsty tego, którego nazwał „niebieskobrodym". Szatan ukazywał się więc stale albo sam, albo za pośrednictwem swych – jak ich nazwał Ojciec – „kozaków". Pochlebstwa i brutalności przeplatały się: zrzucanie z łóżka, bezlitosne bicie, przewracanie wszystkiego co miał w celi, rozlewanie atramentu na otrzymane listy tak, iż nie można było ich odczytać. Wszystkie te próby miały go pogrążyć w rozpaczy. Biedny ojciec był nieraz tak zmaltretowany, że sądził, iż umiera. Pewnego dnia przyszedł do niego z wizytą człowiek przypominający kierownika duchowego, utrzymując, że chce go wyspowiadać. Zdziwiony jego dziwnym wyglądem i niemiłym zapachem o. Pio rzekł: „Zawołaj: niech żyje Jezus!" Gość zniknął, zostawiając za sobą woń siarki. Kiedy uwalniał opętanych i wtedy „niebieskobrody" protestował i zadawał mu nowe udręki. Wyobraźnia tego, którego Chrystus nazwał Księciem tego świata wydaje się nieograniczona. Doszło nawet do tego, że pewnego dnia szatan zasiadł w konfesjonale Ojca Pio i oświadczył młodej dziewczynie, że jest potępiona. Ona zaś, załamana poszła odszukać Gwardiana. Ten zrobił gorzkie wyrzuty ojcu Pio. Łatwo mu było się wytłumaczyć, skoro nie opuszczał swej celi. Dziewczyna powróciła i wyspowiadana przez ojca Pio odeszła uspokojona.
    To także szatan popchnął niektórych ludzi do zniesławienia stygmatyka aż zakazano mu sprawować publicznie Najświętszą Ofiarę oraz spowiadać. Zbyt dobrze wiedział szatan, ile kosztowało go działanie ojca Pio. Te diabelskie machinacje trwały jednak tylko przez dziesięć lat. Na końcu zawsze zwycięża Bóg.
    Nieprzyjaciel przeciwstawił mu nawet współbraci. Dom Ulgi w Cierpieniu otrzymywał znaczące dary pieniężne. Przez statuty ojciec Pio był ich gwarantem aż do śmierci. Tymczasem niektóre domy kapucynów popadły w ruinę i usiłowały część wpływów przeznaczyć na zasilenie swych finansów. Ojciec Pio się na to nie zgadzał, dlatego również dotknęło go zniesławienie.


     
    [początek tej strony]
    KONIEC KALWARII
    22 września 1968 roku stygmaty wyryte przed 50 lat znikły. Od r. 1919 ojciec Pio wiedział, że to będzie znak, iż pójdzie na spotkanie z Tym, któremu poświęcił całe życie przyjmując bez zastrzeżeń wszelkie cierpienia fizyczne i duchowe, które mu się podobało zesłać, aby pomóc nawrócić grzeszników i otworzyć Niebiosa wielkiej liczbie spośród nich. I rzeczywiście 23 września 1968 r. o 2.30 odszedł do tego, który posłużył się nim w sposób tak niezwykły. Jeszcze w przeddzień odprawił Mszę św. i spowiadał aż do wieczora. Ponad 100 tys. ludzi uczestniczyło w pogrzebie. Mszę św. celebrowało 35 kapłanów i 2 biskupów.
    Dziś, z Nieba, Ojciec Pio nadal wyprasza wszelkie rodzaje cudów, tak samo jak za życia. A jego zapach nie raz wskazuje, że jest z nami. Proces beatyfikacyjny jest zakończony i można nie bez słuszności przypuszczać, że w historii Kościoła uzna się go wkrótce za jednego z największych świętych i to nie tylko naszego wieku.
    L. Couëtte

    Na podst.: Stella Maris nr 9/97 str. 1-4 (Niezwykłe życie Padre Pio (1887-1968); Żyjący wizerunek Jezusa ukrzyżowanego) oraz nr 10/97 str. 10-14. Przekł. z fr.: E.B.


     
    [początek tej strony]
    2) Modlitwa o wyniesienie na ołtarze Sł. B. Ojca Pio

         O Jezu, źródło łask i miłosierdzia, Ofiaro za grzeszników, pobudzony miłością do naszych dusz, Któryś dobrowolnie poniósł śmierć za nas na krzyżu, prosimy Cię pokornie o uwielbienie na ziemi, jak i w niebie, Sługi Bożego Ojca Pio z Pietrelcina, który tak żywo uczestniczył w Twoich cierpieniach, ukochał Cię tak silnie i tak dużo uczynił dla dobra dusz ludzkich.
    Prosimy Cię zatem gorąco o przyznanie nam przez wstawiennictwo Ojca Pio łaski............, którą usilnie pragniemy osiągnąć według Twej Bożej woli. Amen.
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... 3 x i Chwała Ojcu...


    w: „Vox Domini" nr 1-2/98, str. 2-6


     
    [początek tej strony]
    3) OFIARA EUCHARYSTYCZNA OJCA PIO

         Nie sposób zliczyć publikacji na temat znanego na całym świecie kapucyna, tak hojnie obdarowanego przez Niebo. Z jednej z nich przytaczamy fragment, który wskazuje dobitnie na to, że Ojciec Pio całą swą osobą i przez całe swe życie dawał świadectwo tego, czym jest naprawdę Najświętsza Ofiara oraz ukazujący, iż nie bez przyczyny można go nazwać prawdziwym męczennikiem Eucharystii...
    «...„Gdy jestem przy ołtarzu - mówił - mam wrażenie, że chyba się skończę; czuję jak mnie pochłania i pali jakiś ogień. Nie mogę tego opisać; co to wszystko oznacza, sam nie wiem".
    Mówił o tym dogłębnie wstrząśnięty, wszak wiedział, jak niepojętych rzeczy dokonuje Pan za jego przyczyną. Czuł się uprzywilejowany, ponieważ jak podkreślał, codziennie przyjmował Jezusa „przy stole aniołów". Był nienasycony owego chleba aniołów, choć musiał z tego powodu staczać długotrwałe walki z kusicielem, który starał się go zbić z tropu, zaniepokoić, odebrać duchową radość. Cóż, ów nieprzyjaciel wiedział doskonale, jakie korzyści przynosi Ojcu Pio codzienne celebrowanie Eucharystii, wielkich doznawał duchowych rozkoszy przyjmując Komunię św. Nawet postronni świadkowie widzieli, jak jego oblicze i serce płonęły jakimś niezwykłym żarem, a na twarzy malowała mu się przedziwna przyjemność i słodycz. Jedynym jego pragnieniem w takich chwilach było, aby mógł na zawsze pozostać w takim zjednoczeniu z Bogiem; czuł się wówczas tak, jakby znalazł się już w raju.
    Pio zwykł mawiać, że na świecie mogłoby nie świecić słońce, nigdy jednak nie może zabraknąć Mszy św. Tysiącom ludzi przybywającym do San Giovanni Rotondo utkwił w pamięci ów niezwykły obraz wpatrującego się godzinami w krzyż zakonnika. Tajemnica cierpienia łączyła ich obydwu. Nad ołtarzem wisiał przykuty do krzyża Bóg-Człowiek. Poniżej, przykuty do ołtarza słaniał się kapłan. Zwieszona z krzyża głowa Chrystusa i wyciągnięta w górę twarz Jego ucznia - taką scenę zapamiętywał każdy. Modląc się ów uczeń płakał. Łkanie wstrząsało jego ciałem. Jakiż to rzadki, niecodzienny widok w katolickich kościołach. Od czasów proboszcza z Ars, Jana Vianneya, możemy lepiej zrozumieć, co czuje kapłan celebrujący na ołtarzu dramat Golgoty, a zarazem misterium dziękczynienia za zbawienie.
    Ojciec Pio długo przygotowywał się na to spotkanie z Jezusem. Od godziny drugiej w nocy już nie spał. Jak mawiał: „Nigdy nie ma dość czasu, aby dobrze przygotować się do Komunii św.". Odczuwał głód i wielkie pragnienie, aby posiąść Najwyższe Dobro, a kiedy już zjednoczy się z Nim, miał wielką ochotę powiedzieć Jezusowi: „Już dosyć! Już więcej nie potrafię pomieścić, przyjąć!" Zdawało mu się, że już nie jest na tym świecie. Nie pragnął niczego więcej, tylko tego, aby ten stan trwał jak najdłużej.
    Sądził, że każdy przeżywa podobnie to spotkanie z Synem Bożym w Najświętszym Sakramencie, a zwłaszcza duchowni. Bolał niezmiernie, kiedy się przekonał, że wielu nie czuje tego żaru w duszy, odprawiając czy uczestnicząc w Mszy św. jak w nie różniącym się niczym zebraniu ludzi...
    ...Z biegiem lat stało się już żelaznym zwyzajem, tak w lecie jak i w zimie, że Pio odprawiał Mszę św. o 5 rano. Dlatego już od godz. 2 gromadzili się ludzie przed drzwiami kościoła, modląc się i śpiewając oczekiwali świtu. O godz. 4 było ich już tylu, że wystarczyło, by zapełnić połowę kościoła. Kto przychodził później, niewiele mógł zobaczyć. To była dla pielgrzymów dodatkowa ofiara, któż jednak nie chciał dostać się jak najbliżej ołtarza?
    Kiedy o wpół do piątej otwierano kościół, wierni zdobywali go szturmem. W jednym momencie pobożna rzesza zamieniała się w rozbiegany tłum, każdy pędził w upatrzone miejsce, rozpychano się z krzykiem, walczono o każdy dogodny skrawek w świątyni. Dopiero z chwilą pojawienia się Ojca Pio zamierał tumult, udawało się porządkowym zaprowadzić spokój. Odtąd już nikt nie musiał nikomu zwracać uwagi. Cisza ogarniała wszystkich.
    Zanim jednak zakonnik pojawił się przy ołtarzu klęczał dłuższy czas w zakrystii. Nie miał tam jednak spokoju. Wielu księży oraz ludzi protegowanych przedkładało mu swoje prośby i potrzeby. Pio kiwał głową ze zrozumieniem, słuchał jakby jednym uchem, myślał bowiem o swojej duchowej ofierze, którą łączył z ofiarą Chrystusa. Opóźniał odprawienie Mszy, bardzo wolno ubierał się w szaty mszalne, przyklękał co chwilę i na krótki czas zatapiał się w modlitwie. Podkreślał wielokrotnie, że nie czuje się godny odprawiać Najświętszej Ofiary, płakał z tego powodu, drżał na ciele. A później, poruszając się z trudem, wychodził z zakrystii do ołtarza. Każdy krok sprawiał mu ból, słaniał się pod jakimś niewidzialnym ciężarem, poruszał bardzo wolno rękami. Mimo ogromnego cierpienia, idąc na słaniających się nogach, potrafił stać za ołtarzem po kilka godzin. Kiedy go poproszono, by to wyjaśnił, odpowiedział: „Odprawiając Mszę św. nie odczuwam zmęczenia, ponieważ nie stoję na nogach, lecz wiszę na krzyżu razem z Jezusem, jako Jego pomocnik w wielkim dziele zbawienia. To Pan tak sprawił, nie z powodu jakichś moich zasług, ale wyłącznie ze swojej najwyższej dobroci". Mszę odprawiał najczęściej przy głównym ołtarzu. Kilkuset pielgrzymów mogło z bliska przyglądać się, jak modli się w skupieniu, jak od czasu do czasu chwyta się za skronie pragnąc złagodzić ból głowy, czy jak mówiono: zwolnić ucisk cierniowej korony. Pod koniec życia nie potrafił schylić się, by ucałować ołtarz.
    Wielu próbowało opisać sposób odprawiania Mszy przez Ojca Pio, jednak ludzka mowa, mimo najumiejętniej dobranych słów, nie może oddać tego, co jest istotą eucharystycznej Ofiary, co dokonywało się za przyczyną tego zakonnika w ludzkich sercach. Wielu, którzy przybywali do San Giovanni Rotondo, nie miało pojęcia, że uczestnictwo w Mszy może wzbudzić taki entuzjazm. Opowiadali potem z wypiekami na twarzy, że Ojciec Pio za ołtarzem przestawał być zwyczajnym kapłanem; przeobrażał się w świadka Chrystusowej Ofiary; był uczestnikiem cierpień na Golgocie, ukrzyżowanym mistycznie razem z Jezusem.
    W czasie Mszy na twarzy Ojca Pio malował się głęboki wyraz cierpienia, całe ciało przebiegały skurcze, przy każdym powstaniu z przyklęknięcia wydawało się, jakby przygniatał go ogromny ciężar.
    Ktoś się wyraził, że Pio nie odprawiał Mszy, to nie było sprawowanie obrzędu. On brał udział w misterium Golgoty, był jej współofiarnikiem. Potwierdzają to jego słowa. Na pytanie braci: „Kto nam po twojej śmierci będzie służył takim wzorem?" odpowiedział: „Pójdziecie pod tabernakulum, tam spotkacie Jezusa, a z Nim także mnie". Czy te słowa należy rozumieć dosłownie, czy ktoś nie uzna ich za bluźnierstwo?
    Kiedy np. w czasie Mszy wpadał w ekstazę, zwłaszcza na Gloria lub Credo, odnosiło się wrażenie, że ogląda na własne oczy to, o czym w modlitwie mówi, że rozmawia z kimś, kogo tylko on sam widzi. Jego twarz odzwierciedlała te wewnętrzne doznania. Można było tylko się dziwić, dlaczego tak rzadko gościła w tych chwilach na jego twarzy radość. Najczęściej rysowało się na niej cierpienie.
    Kiedy przerywał modlitwy i wpadał w ekstazę, uczestnicy Mszy przeżywali podobne chwile wewnętrznego uniesienia, jak gdyby także im udzielała się łaska. Iluż nawróciło się pod jego wpływem! Pod koniec II wojny światowej, tuż po wyzwoleniu Rzymu, setki żołnierzy amerykańskich otrzymały specjalne zezwolenia, by pojechać do San Giovanni Rotondo i uczestniczyć w Mszy Ojca Pio. Wielu z nich przechodziło z protestantyzmu na katolicyzm. Takie było widzialne oddziaływanie niewidzialnego Boga.
    Wielkie wrażenie czyniły również łzy, które spływały mu po twarzy. Mokrą od łez i potu chusteczką obcierał oczy i skronie, by po chwili kontynuować Mszę. Potem, na Ofiarowanie, podnosił patenę oraz kielich i wypowiadał prośby, które przez niego składali pielgrzymi. Na ołtarzu leżały karteczki i koperty, które zawierały modlitwy o różne dary i łaski; także polecał Bogu swoich duchowych synów i córki. Długą listę ich imion wymieniał z pamięci.
    Najtrudniej przeżywał moment Przeistoczenia. Cierpiał w dwójnasób. Rysy twarzy wyostrzały się, oczy zapadały w głąb, walczył ze sobą, z ran wypływała mu świeża krew. W tajemniczy sposób przeżywał na sobie konanie Chrystusa. W ciszy zalegającej kościół można było usłyszeć jego powtarzające się wezwanie: „Jezu, miłosierdzia".
    Zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu jego cierpienia w czasie Przeistoczenia nasilały się. Ekstazy następowały jedna po drugiej, trwały po pięć i więcej minut. Nieraz ciszę kościoła przerywał czyjś szloch albo okrzyk: „wierzę". Nierzadko słowa konsekracji wypowiadał z trudem, kilkakrotnie je rozpoczynał i jakby cofał się w pół słowa, marszczył brwi, pochylał głowę, zdawało się, że przygniatał go jakiś ciężar, że sposobi się do walki z kimś mocniejszym. Strużki potu spływały mu po czole, choć mogła być akurat zima. Porównanie do agonii jest chyba najbardziej trafne i tak dość często określano w książkach te chwile. On sam stawał się w tym momencie męczennikiem i dopiero kiedy uniósł w górę Hostię, rysy twarzy stawały się miękkie, promieniał spokojem. Zanim jednak uniósł Hostię w górę, brał ją w rękę, trzymał długo, milczał, odkładał, sięgał po chusteczkę, by wytrzeć płynące łzy, i znowu brał Hostię, pogrążał się w ekstazie, i wreszcie, po długiej ciszy, płaczliwym głosem wypowiadał słowa konsekracji. Podobnie czynił z kielichem. Chwile te nikomu nie dłużyły się, cisza panowała przejmująca, wielu wstrzymywało oddech. To było misterium, w którym brali udział wszyscy.
    W czasie Komunii setki ludzi próbowało dopchać się do Ojca Pio, wielu przystępowało do Komunii: dopiero po Mszy, gdy zakonnik sam ją rozdzielał przy głównym ołtarzu. Była to okazja by z bliska: zobaczyć tylko jego palce, bowiem dłoń okrywał długi wykrochmalony rękaw alby. W czasie Mszy komunikował jedynie dzieci pierwszokomunijne oraz osoby tzw. uprzywilejowane: wybranych duchowych synów i córki, małżonków z okazji obchodzenia rocznicy ślubu, zakonników...
    Bywało, że niektóre osoby pomijał. Pominięci wiedzieli dlaczego, głos sumienia bywał najlepszą pamięcią. Czasem zdarzało się odwrotnie, ktoś nie miał odwagi przystąpić do Komunii. Kiedy np. jeden z mężczyzn powiedział do niego: „Ojcze, nie jestem godzien przystąpić do Komunii św.", odparł: „Co mówisz - godzien, kto właściwie jest godzien! Nikt! Wszystko jest łaską i miłosierdziem".
    Wróćmy jednak do opisu Mszy, do momentu, w którym następowało dziękczynienie. Ojciec Pio bowiem nie skąpił czasu na modlitwę. Uważał ją za rzecz świętą i nietykalną, za najbardziej wewnętrzną sferę w człowieku, którą każdy powinien w drugim uszanować. Najlepiej świadczą o tym przykłady. Kiedy jeden z dziennikarzy ze „Stampa Sera" stał wśród tłumu wiernych modlących się razem z Ojcem Pio i notował w pamięci różne sprawy do artykułu, usłyszał nagle głos zakonnika: „Synu, czy to jest odpowiednia chwila do zabawiania się notatkami? Źle czynisz wzniecając tyle hałasu dokoła księdza, który się modli."
    Pomińmy w tym wydarzeniu umiejętność czytania w myślach, jaką Pio posiadał. Ważne jest co innego: obrona wewnętrznej sfery ducha, którą różni żądni sensacji ludzie nieświadomie niszczyli. Ten nadzwyczajny zakonnik był jak czuły odbiornik krótkofalowy, który odbiera wszystkie fale. Dlatego tak łatwo można było zakłócić jego „pasmo odbioru", zdenerwować bezmyślnością, błahostkami, natarczywością... Chociaż jego wnętrze można porównać do duchowej twierdzy, to najmniejszy poruszony kamień w tej budowli chwiał nią, rozpraszał wewnętrzne skupienie. Działo się tak dlatego, ponieważ Padre Pio nie pracował jedynie nad własną doskonałością, nie modlił się czy cierpiał dla siebie, ale czynił to z myślą o innych, zwłaszcza o tych, którzy, znaleźli się na jego drodze, których mu zlecono do nawrócenia czy uzdrowienia.
    Dziękczynienie nie kończyło się razem z Mszą. Ojciec Pio klęczał najpierw długo w zakrystii, a potem szedł na swoje miejsce w chórze. Jak pisał w liście do o. Augustyna: „Po Mszy św. zostałem z Jezusem na dziękczynieniu. Jakaż to była niebiańska rozmowa! Serce Jezusa i moje złączyły się w jedno. Biły już nie dwa serca, ale tylko jedno. Moje serce znikło jak kropelka wchłonięta przez ocean" (18.04.1912).
    Umęczone wieloletnim bólem ciało było jakby skarbnicą duchowych owoców; w nim, podobnie jak w Chrystusie, trwała wieloletnia agonia, tajemnicze współcierpienie z Jezusem, przynoszące tyle nadzwyczajnych łask dla innych. Aby jednak być tak oddany innym, musiał wyzuć się z samego siebie, wyzwolić i niejako pozbawić wszystkiego, co nie ma związku z Bogiem. Jego życie przemieniło się w totalną modlitwę, w obcowanie z Bogiem niemal „twarzą w twarz", co przynależy już osobom zbawionym. To było powołanie do współodkupienia, które wyniszczało go stopniowo pogrążając coraz głębiej w tajemnicy paschalnej. Pascha była rzeczywistością, w którą włączył się całym sobą, stała się jego codziennym chlebem. „Miłość doskonałą – mówił – nabywa się dzięki posiadaniu przedmiotu tej miłości. Dlatego wstępowanie na Kalwarię jest owocne, choć się o tym nie wie". Wyznawał ponadto: „Jestem ukrzyżowany z miłości!"...»


    Czesław Ryszka: „Winnica Padre Pio" Wrocław 1988, str. 133-135 „Kapłan" oraz str. 142-150 „Za ołtarzem"; w: „Vox Domini" nr 1-2/98, str. 8-9


    Słowa Ojca Świętego i zdjęcia z beatyfikacji


  • piątek, 19 września 2014

    Módlmy się za Ojca Świętego by Miłosierny Bóg obronił go przed atakami złego!

    Módlmy się za Ojca Świętego by Miłosierny Bóg obronił go przed atakami złego!




    Módlmy się za Ojca Świętego by Miłosierny Bóg obronił go przed atakami złego!
    Dziś szczególnie polecamy Bożemu Miłosierdziu naszego Ojca Świętego, Franciszka, by Miłosierny Bóg obdarzył go łaską i Duchem Świętym i by chronił przed atakami złego ducha i złych ludzi!

    KORONKA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
    (do odmawiania na zwykłej cząstce różańca)

    Na początku
    Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzi- siaj i odpuść nam nasze winy jako i my od- puszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.

    Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

    Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i
    w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Du- cha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczony pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebią. Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał. Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.

    Na dużych paciorkach (1 raz)
    Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.

    Na małych paciorkach (10 razy)
    Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.

    Na zakończenie (3 razy)
    Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem.



    Jezu zawierzamy Ci wszystkich którzy szerzą Twoje miłosierdzie w przestrzeni internetowej, którzy są tu z nami i każdego dnia mówią innym o Twoim miłosierdziu i
    wspólnie pomagają nam tworzyć dzieło , które utworzyliśmy jako wotum wdzięczności.

    Sam Jezu powiedział siostrze Faustynie ,że nic nie jest tak potrzebne człowiekowi jak Boże Miłosierdzie. Dlatego prosimy wysłuchaj naszych wspólnych modlitw i zanieś je do Twojego i naszego Miłosiernego Boga Ojca.

    czwartek, 18 września 2014

    Modlitwy do św. Stanisława Kostki (Patrona dzieci i młodzieży)

    18 września – Święty Stanisław Kostka, zakonnik, patron Polski

    Modlitwy do św. Stanisława Kostki
    (Patrona dzieci i młodzieży)

    Do Ducha św.
    Zstąp, Duchu św., na nas, młodych ludzi i naucz nas jak żyć, jak oddzielać zło od dobra, jak przeciwstawiać się kulturze śmierci.
    Nie pozwól nam odejść od Ciebie i zwrócić się ku zwodniczym urokom drogi wygodnej, usłanej przyjemnościami, gonitwą za suk­cesem. Daj nam nauczycieli, którzy wprowadzą nas w doświadczenie miłości ewangelicznej, niosącej w sobie odpowiedzialność i poświę­cenie. Z tylu stron przypływają pokusy. Tylu z nas przegrywa zwie­dzionych obietnicami raju na ziemi. Wyprowadź nas, Duchu Święty, z tej jałowej gleby, gdzie pustkę duchową zapełnia się hałasem dźwię­ków i używkami. Daj nam radość pokoju, która wypływa z zawierze­nia Bogu i naśladowania Jego drogi. Amen.

    Do Matki Bożej
    Matko Boża! Proszę Cię, byś ochraniała dzieci i młodzież przed złem tego świata. Nieprzyjaciel sieje zwątpienie i niszczy mo­ralne wartości. Ośmiesza Kościół, rozbija rodziny, kusi materiali­zmem i uwodzi wolnością, która na wszystko pozwala. Wiem, że mi­łość musi być odpowiedzialna i wymagająca. Bez głębokiego zaufania do Bożej Miłości i posłuszeństwa Jemu, człowiek ulega de­gradacji. Chcę więc złożyć u stóp Twoich, rozumiejąca Matko, moje zatroskanie o teraźniejszość i przyszłość moją i całego młodego po­kolenia. Bądź naszą Wychowawczynią. Amen.

    Do św. Stanisława Kostki

    Święty Stanisławie Kostko!
    Pomóż mi stawiać sobie wysokie wymagania, abym przekraczając własne słabości, rozwijał swój umysł, wolę i serce na miarę planu, ja­ki Bóg ma wobec mnie. Nie chcę życia byle jakiego. Jestem młody, przebudź we mnie tęsknotę za tym, co piękne i szlachetne. Uproś mi
    mądrość rozpoznawania Bożej woli i męstwo życia zgodnego z Ewangelią.
    Pragnę być wolny duchem, otwarty na dobro innych i zdolny do obrony chrześcijańskich wartości w środowisku, w którym prze­bywam. Twoje zawołanie: Do wyższych rzeczy jestem stworzony, niech będzie i moim zawołaniem. Amen.

    Święty Stanisławie!
    Młodość jest wielkim darem od Boga. Nie chcę jej zmarnować. Pomóż mi zrozumieć prawdę o mnie i o mojej drodze życia. Tak ła­two gubię się w odróżnianiu dobra od zła. Tak często wybieram dro­gę szeroką i łatwą, bojąc się wąskiej i stromej. Dlatego przeżywamy często niepokój, pustkę, zwątpienie. Naucz mnie zachwytu Bogiem, aby stał się On moim Mistrzem i Przyjacielem. Amen.

    poniedziałek, 15 września 2014

    Modlitwa błagalna do Matki Bożej Bolesnej

    Maryja jest jak gwiazda, która rozświetla nasze ścieżki i to Ona pokaże ci bezpieczną drogę do Ojca Niebieskiego. -św. Ojciec Pio

    Modlitwa błagalna do Matki Bożej Bolesnej

    Upadając w najgłębszej pokorze do stóp Twoich, Matko Bolesna, dziękuję Ci z głębi serca za boleści i udręki, które przecierpiałaś stojąc pod krzyżem Jezusa.

    Użalam się i współcierpię z Tobą, a jednocząc się najsilniej z najlitościwszym sercem Twoim, ofiaruję przez Twoje ręce, Ojcu Przedwiecznemu, Krew mękę, rany i śmierć Jezusa, na zadośćuczynienie sprawiedliwości Boskiej za bluźnierstwa, świętokradztwa i odstępstwa, którymi bezbożni znieważają Boski Majestat.

    Niechaj Twoje łzy i cierpienia, o Matko Bolesna, odwrócą chłostę Bożą ciążącą nad światem, a przyspieszą panowanie Najświętszego Serca Jezusowego.

    Przejęty do głębi żalem za moje grzechy, oczekuję za Twoim pośrednictwem przebaczenia. Nie odwracaj oblicza Twego ode mnie, lecz okaz mi się Matką, o litościwa, o łaskawa, o słodka Panno Maryjo. Amen.

    Maryja stała pod krzyżem Jezusa do końca!

    Do końca wierna

    Maryja stała pod krzyżem Jezusa do końca! Pod krzyżem przyjęła każdego z nas, nasze życie i historię do swojego macierzyńskiego serca. Ona rozumie nasze zmagania, upadki, zagubienia, poszukiwania. Ona staje z taką samą czułością i wiarą przy krzyżu każdego z nas, trwa przy nas niezachwianie, zawierzając nieustannie Ojcu i czekając na nasze z-martwych-powstanie.

    Modlitwa

    Dziękuję Ci, Jezu, że dałeś mi Maryję za matkę mojej wiary. Dziękuję Ci, Maryjo, że trwasz wiernie przy mnie w moich zmaganiach i cierpieniach dnia codziennego. Amen.

    Maryjo Matko polskiej ziemi, Nadziejo nasza, Bolesna Królowo Polski.

    Maryjo Matko polskiej ziemi,
    Nadziejo nasza, Bolesna Królowo Polski.
    W naszej dzisiejszej modlitwie różańcowej stajemy przed Tobą.
    Chcemy trwać przy Twoim Synu w godzinach Jego agonii,
    spojrzeć na Jego sponiewierane oblicze,
    chcemy wziąć swój krzyż naszej codziennej pracy,
    naszych znojów, naszych problemów i pójść drogą Chrystusa na Kalwarię.
    Nas, których dręczą rany ciała i bóle fizyczne, wspieraj Maryjo.
    Nas, których tak często spotyka niepokój, rozterka i załamanie,
    podtrzymaj na duchu Maryjo.
    Nam, którzy jesteśmy upokorzeni,
    pozbawieni nieraz praw i godności ludzkiej,
    użycz męstwa i wytrwałości.
    Nam, którzy dokładamy wszelkich starań,
    aby odnowić oblicze ziemi, naszej polskiej ziemi,
    w duchu Ewangelii, okaż swą matczyną opiekę, Maryjo.
    Nam, którzy w trudzie i znoju walczymy o Prawdę,
    Sprawiedliwość, Miłość, Pokój i Wolność w Ojczyźnie naszej,
    podaj pomocną dłoń.

    ks. Jerzy Popiełuszko

    Litania do Matki Bożej Bolesnej

    Litania do Matki Bożej Bolesnej




    Litania do Matki Bożej Bolesnej
    Matka Boża Bolesna (fot. sara-maria.blog.com)
    Dziś wspomnienie Matki Bożej Bolesnej, dlatego zachęcamy w dniu dzisiejszym do odmówienia Litanii do Matki Bożej Bolesnej w intencjach prywatnych.


    Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!
    Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
    Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
    Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
    Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
    Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami

    Święta Maryjo, módl się za nami.
    Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami.
    Święta Panno nad pannami, módl się za nami.
    Matko, męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca, módl się za nami.
    Matko Bolesna, módl się za nami.
    Matko płacząca, módl się za nami.
    Matko żałosna, módl się za nami.
    Matko opuszczona, módl się za nami.
    Matko stroskana, módl się za nami.
    Matko, mieczem przeszyta, módl się za nami.
    Matko w smutku pogrążona, módl się za nami.
    Matko trwogą przerażona, módl się za nami.
    Matko sercem do krzyża przybita, módl się za nami.
    Matko najsmutniejsza, módl się za nami.
    Krynico łez obfitych, módl się za nami.
    Opoko stałości, módl się za nami.
    Nadziejo opuszczonych, módl się za nami.
    Tarczo uciśnionych, módl się za nami.
    Wspomożenie wiernych, módl się za nami.
    Lekarko chorych, módl się za nami.
    Umocnienie słabych, módl się za nami.
    Ucieczko umierających, módl się za nami.
    Korono Męczenników, módl się za nami.
    Światło Wyznawców, módl się za nami.
    Perło panieńska, módl się za nami.
    Radości Świętych Pańskich, módl się za nami.

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

    Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś,że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

    15.09.2014, 9:55

    niedziela, 14 września 2014

    Wrzesień miesiącem Matki Boskiej Bolesnej

    Wrzesień miesiącem Matki Boskiej Bolesnej
     

    NOWENNA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ – TEKST 2


    HYMN


    MATKO, COŚ MIŁOŚCI ZDROJEM,


    PRZYJMIJ MNIE CIERPIENIEM SWOIM,


    BYM BOLEĆ Z TOBĄ MÓGŁ.


    NIECHAJ SERCE MOJE PAŁA,


    BY RADOŚCIĄ MĄ SIĘ STAŁA


    MIŁOŚĆ, KTÓRĄ CHRYSTUS BÓG.


    MATKO ŚWIĘTA, SROGIE RANY,


    KTÓRE ZNIÓSŁ UKRZYŻOWANY,


    WYRYJ MOCNO W DUSZY MEJ.


    MĘKĄ SYNA ZRODZONEGO,


    CO DLA DOBRA CIERPIAŁ MEGO,


    ZE MNĄ SIĘ PODZIELIĆ CHCIEJ.


    PRAGNĘ PŁAKAĆ W TWYM POBLIŻU,


    CIERPIĄC Z TYM, CO ZMARŁ NA KRZYŻU,


    PO MOJEGO ŻYCIA KRES.


    CHCĘ POD KRZYŻEM STAĆ PRZY TOBIE,


    Z TOBĄ ŁĄCZYĆ SIĘ W ŻAŁOBIE


    I WYLEWAĆ ZDROJE ŁEZ.


    KIEDY UMRZE MOJE CIAŁO,


    OBLECZONA WIECZNĄ CHWAŁĄ


    DUSZA NIECH OSIĄGNIE RAJ. AMEN.


    MODLITWA:


    MÓDLMY SIĘ,


    BOŻE, TY SPRAWIŁEŚ, ŻE OBOK TWOJEGO SYNA WYWYŻSZONEGO NA KRZYŻU STAŁA WSPÓŁCIERPIĄCA MATKA, DAJ ABY TWÓJ KOŚCIÓŁ UCZESTNICZYŁ RAZEM Z MARYJĄ W MĘCE CHRYSTUSA I ZASŁUŻYŁ NA UDZIAŁ W JEGO ZMARTWYCHWSTANIU. KTÓRY Z TOBĄ ŻYJE I KRÓLUJE W JEDNOŚCI DUCHA ŚWIĘTEGO, BÓG, PRZEZ WSZYSTKIE WIEKI WIEKÓW. AMEN.


    MATKO BOLESNA, WYBRANA PRZEZ BOGA NA MATKĘ JEGO SYNA I UPODOBNIONA PRZEZ NIEGO W CIERPIENIU… PRZYCZYŃ SIĘ ZA NAMI.


    MATKO BOLESNA, ODTRĄCONA OD DRZWI GOSPODY W BETLEJEM I SZUKAJĄCA SCHRONIENIA W UBOGIEJ STAJNI…


    MATKO BOLESNA, PRZYJMUJĄCA BOLESNĄ PRZEPOWIEDNIĘ Z UST SYMEONA…


    MATKO BOLESNA, UCIEKAJĄCA PRZED HERODEM Z DZIECIĘCIEM DO EGIPTU I ZNOSZĄCA TAM BOLEŚĆ WYGNANIA…


    MATKO BOLESNA, Z WIELKIM NIEPOKOJEM I BOLEŚCIĄ SZUKAJĄCA W JEROZOLIMIE SWOJEGO SYNA…


    MATKO BOLESNA, ŻEGNAJĄCA SYNA IDĄCEGO DO PRACY APOSTOLSKIEJ…


    MATKO BOLESNA, PRZYJMUJĄCA Z BÓLEM SERCA NIENAWIŚĆ FARYZEUSZÓW I KAPŁANÓW DO JEZUSA…


    MATKO BOLESNA, ŻEGNAJĄCA Z TRWOGĄ I BOLEŚCIĄ JEZUSA IDĄCEGO NA MĘKĘ…


    MATKO BOLESNA, PRZYJMUJĄCA Z BÓLEM WIADOMOŚĆ O ZDRADZIE JUDASZA I POJMANIU W OGRÓJCU…


    MATKO BOLESNA, PATRZĄCA NA PONIŻENIE SWEGO SYNA NA ULICACH JEROZOLIMY…


    MATKO BOLESNA, SŁUCHAJĄCA FAŁSZYWYCH OSKARŻEŃ NA SYNA PRZED PIŁATEM I ZŁOWROGICH OKRZYKÓW: UKRZYŻUJ GO!…


    MATKO BOLESNA, PATRZĄCA NA SYNA OKRYTEGO PURPURĄ I W KORONIE Z CIERNI…


    MATKO BOLESNA, SPOTYKAJĄCA SYNA NA DRODZE KRZYŻOWEJ…


    MATKO BOLESNA, ODCZUWAJĄCA BOLEŚNIE W SWYM SERCU PRZYBIJANIE SYNA DO DRZEWA KRZYŻA…


    MATKO BOLESNA, STOJĄCA POD KRZYŻEM SWEGO SYNA…


    MATKO BOLESNA, PRZYJMUJĄCA W SWE RAMIONA MARTWE CIAŁO SWEGO SYNA…


    MATKO BOLESNA, SKŁADAJĄCA SYNA DO GROBU…


    MATKO BOLESNA, ODCZUWAJĄCA W SWYM SERCU CAŁĄ MĘKĘ JEZUSA I BEZ KRWI PRZELANIA DLA WIELKIEJ BOLEŚCI STAJĄCA SIĘ KRÓLOWĄ MĘCZENNIKÓW…


    DZIEŃ PIERWSZY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA, STRWOŻONA PRZY ZWIASTOWANIU, ZASMUCONA PRZY SZUKANIU SCHRONIENIA DLA JEZUSA W BETLEJEM I MIECZEM BOLEŚCI PRZESZYTA PRZY OFIAROWANIU GO W ŚWIĄTYNI, UPROŚ NAM CNOTĘ CZYSTOŚCI I GOTOWOŚĆ NA WSZELKIE OFIARY I WYRZECZENIA W CELU DOCHOWANIA WIERNOŚCI BOGU.


    MODLITWA…


    DZIEŃ DRUGI


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! ODCZUWAMY TWOJĄ BOLEŚĆ I TRWOGĘ W UCIECZCE DO EGIPTU I TWOJĄ TĘSKNOTĘ W DŁUGIM TAM POBYCIU. BŁAGAMY CIĘ, NAUCZ NAS – ZA TWOIM PRZYKŁADEM – ZNOSIĆ CHĘTNIE WSZELKIE NIEWYGODY W ŻYCIU I SŁUŻYĆ WIERNIE BOGU W DUCHU POKUTY I UMARTWIENIA.


    MODLITWA…


    DZIEŃ TRZECI


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! PODZIELAMY TWĄ BOLEŚĆ I NIEPOKÓJ W POSZUKIWANIU ZAGUBIONEGO JEZUSA. BŁAGAMY CIĘ, NAUCZ NAS CIERPLIWIE ZNOSIĆ WSZYSTKIE OPUSZCZENIA I OSCHŁOŚCI DUCHOWE I WYTRWALE POSZUKIWAĆ DUSZ ZAGUBIONYCH.


    MODLITWA…


    DZIEŃ CZWARTY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! PODZIELAMY TWĄ BOLEŚĆ I SMUTEK, JAKI ODCZUWAŁAŚ PATRZĄC W DUCHU NA ŚMIERTELNY SMUTEK I KRWAWY POT JEZUSA. BŁAGAMY CIĘ, ABYŚ NAM WYJEDNAŁA DUCHA GORLIWEJ MODLITWY I CNOTĘ MĘSTWA W WALCE Z POKUSAMI SZATANA, CIAŁA I ŚWIATA.


    MODLITWA…


    DZIEŃ PIĄTY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! PRZEŻYWAMY RAZEM Z TOBĄ CIERPIENIA, JAKICH DOZNAŁAŚ W CZASIE BICZOWANIA I CIERNIEM UKORONOWANIA SYNA TWOJEGO. PROSIMY CIĘ, POMAGAJ NAM ODRYWAĆ SIĘ OD PRÓŻNOŚCI ŚWIATA I CHĘTNIE ZNOSIĆ WSZELKIE UPOKORZENIA.


    MODLITWA…


    DZIEŃ SZÓSTY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! ODCZUWAMY TWĄ BOLEŚĆ, JAKIEJ DOZNAWAŁAŚ TOWARZYSZĄC JEZUSOWI W DRODZE KRZYŻOWEJ. BŁAGAMY CIĘ, WYJEDNAJ NAM U SYNA SWEGO ŁASKĘ MĘŻNEGO WYZNAWANIA NASZEJ WIARY I GOTOWOŚĆ NA WSZELKIE PRZEŚLADOWANIA DLA RATOWANIA DUSZ BLIŹNICH.


    MODLITWA…


    DZIEŃ SIÓDMY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! JAK WIELKICH BOLEŚCI DOZNAŁAŚ SPOTYKAJĄC NA DRODZE KRZYŻOWEJ SWEGO SYNA KRZYŻ DŹWIGAJĄCEGO. UPROŚ NAM GOTOWOŚĆ NA WSPÓŁCIERPIENIA Z JEZUSEM I SPIESZENIE Z POMOCĄ WSZYSTKIM CIERPIĄCYM.


    MODLITWA…


    DZIEŃ ÓSMY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! PRZEŻYWAMY RAZEM W TOBĄ BOLEŚCI, JAKICH DOZNAŁAŚ PATRZĄC NA MĘKĘ KRZYŻOWANIA TWEGO SYNA NA KALWARII. POMÓŻ NAM KRZYŻOWAĆ NASZE NAMIĘTNOŚCI I BYĆ POSŁUSZNYM AŻ DO ŚMIERCI.


    MODLITWA…


    DZIEŃ DZIEWIĄTY


    HYMN…


    O MATKO NAJBOLEŚNIEJSZA! PODZIELAMY OGROM TWYCH BOLEŚCI, JAKICH DOZNAŁAŚ STOJĄC POD KRZYŻEM JEZUSA, PATRZĄC NA JEGO KONANIE I PRZEBICIE BOKU. PROSIMY CIĘ – BĄDŹ NASZĄ MATKĄ ZAWSZE I WSZĘDZIE.


    MODLITWA…


    Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.

    Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.
    Ciało Chrystusowe, zbaw mnie,
    Krwi Chrystusowa, napój mnie.
    Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.
    Męko Chrystusowa, pokrzep mnie.
    O dobry Jezu, wysłuchaj mnie.
    W ranach swoich ukryj mnie.
    Nie dopuść mi oddalić się od Ciebie.
    Od złego ducha broń mnie.
    W godzinę śmierci wezwij mnie.
    I każ mi przyjść do siebie,
    Abym z świętymi Twymi chwalił Cię,
    Na wieki wieków. Amen.

    Modlitwa św. Ignacego z Loyoli

    sobota, 13 września 2014

    Koronka do Miłosierdzia Bożego







    Koronka do Miłosierdzia Bożego










    Modlitewnik - Koronki i Nowenny

    Na początku:

    Ojcze nasz..., Zdrowaś Maryjo..., Wierzę w Boga...

    Na dużych paciorkach (1 raz) przed każdą częścią - tak jak w różańcu:

    Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo
    najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa
    na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.


    Na małych paciorkach (10 razy) po 5 części. -tak jak w różańcu:

    Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata.

    Na zakończenie (3 razy):  

    Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem.

    Na sam koniec (1 raz):

    O, Krwi i Wodo, któraś wypłynęła z Najświętszego Serca Jezusowego jako Zdrój miłosierdzia dla nas, ufamy Tobie!



         Modlitwę tę podyktował Pan Jezus s. Faustynie 13 - 14 września 1935 r. w Wilnie. W swej celi miała ona wizję anioła, który przyszedł ukarać ziemię za grzechy. Gdy zobaczyła ten znak gniewu Bożego, zaczęła prosić anioła, aby się jeszcze wstrzymał, a świat będzie czynił pokutę. Gdy jednak stanęła w obliczu Trójcy Świętej, nie śmiała powtórzyć tego błagania. Dopiero, gdy w duszy odczuła moc łaski Jezusa, zaczęła się modlić słowami, które usłyszała wewnętrznie (były to słowa koronki do Miłosierdzia Bożego), i wtedy zobaczyła, że kara od ziemi została odsunięta. Na drugi dzień rano, gdy weszła do kaplicy, Pan Jezus jeszcze raz dokładnie pouczył ją, jak dokładnie należy odmawiać tę modlitwę.

    Treść tej koronki, mówi, że ofiarujemy w niej Bogu Ojcu Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, tzn. Jego Boską Osobowość i Jego Człowieczeństwo, nie samą naturę Bożą, która jest wspólna Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, i jako taka nie może być Bogu Ojcu ofiarowana. Natomiast możemy składać w ofierze całą Osobę Syna Bożego Wcielonego, gdyż On sam samego siebie wydał za nas w ofierze i dani.

    Odmawiając koronkę, jednoczymy się z ofiarą Jezusa złożoną na krzyżu na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata. Ofiarujemy w niej Bogu Ojcu Jego najmilszego Syna, a wiec odwołujemy się do najsilniejszego motywu, aby być przez Boga wysłuchanymi.

    Na małych paciorkach Koronki powtarzamy: Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata, co oznacza - zgodnie z duchem nabożeństwa - odwoływanie się nie tylko do zadośćuczynienia złożonego przez Chrystusa na krzyżu, ale i do Jego miłosierdzia, które chce się ludziom udzielić.

    Odmawianie tej modlitwy jest zarazem aktem miłosierdzia, bo prosimy w niej o miłosierdzie dla nas i całego świata. Zaimek nas oznacza, osobę odmawiającą modlitwę i tych, za których pragnie lub jest zobowiązana się modlić. Natomiast cały świat, to wszyscy ludzie żyjący na ziemi i dusze w czyśćcu cierpiące. Modląc się słowami koronki za cały świat spełniamy akt miłości bliźniego, który jest nieodzownym warunkiem otrzymania łask i dostąpienia miłosierdzia.

    Formuła koronki jest przeznaczona do odmawiania wspólnie albo indywidualnie, bez różnicy, dlatego nie należy zmieniać liczby czasowników ani żadnych słów dodawać. Natomiast przestawienie słów w zwrocie: świata całego na całego świata jest słuszne, ponieważ w niczym nie zmienia treści Koronki, a bardziej odpowiada składni języka polskiego.

    Do odmawiania tej Koronki przywiązał Pan Jezus jedną obietnicę ogólną i obietnice szczegółowe. Obietnica ogólna brzmi: Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Przez nią - powiedział Pan Jezus innym razem - uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z moją wolą. Wola Boga jest wyrazem Jego miłości do człowieka, więc wszystko, co jest z nią niezgodne, jest albo złe albo szkodliwe i nie może być przez najlepszego Ojca udzielone.

    Obietnice szczegółowe dotyczą godziny śmierci: Ktokolwiek będzie ją (koronkę) odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinie śmierci (...). Chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski nieskończonego miłosierdzia mojego. Chodzi tu o łaskę nawrócenia i bogobojną śmierć w stanie łaski Bożej. Wielkość tej obietnicy polega na tym, że warunkiem otrzymania tej łaski jest, aby chociaż raz odmówić całą koronkę tak, jak ją Jezus ustanowił: z ufnością, pokorą i żalem za grzechy. Tę samą łaskę - nawrócenia i odpuszczenia grzechów, otrzymują konający, jeżeli inni przy ich łożu tę koronkę odmawiać będą. Kiedy przy konających - mówi Jezus - odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a niezgłębione miłosierdzie ogarnia duszę. Trzecia obietnica dotyczy doczesnej strony zgonu - podczas, gdy dwie poprzednie dotyczą jej wartości wiecznej. Ta obietnica przewiduje dwie ewentualności:

    - tę, kiedy umierający sam odmawia koronkę: zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa;

    - tę, gdy odmawiają ją inni u łoża konającego: Gdy tę koronkę przy konającym odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą, nie jako sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny.

    Do wszystkich dusz, które uwielbiać będą miłosierdzie Boże, skierował Pan Jezus obietnicę, że w godzinie śmierci nie doznają przerażenia, miłosierdzie moje osłoni je w tej ostatniej walce. Ponieważ czcić miłosierdzie Boże znaczy to samo, co pokładać w nim ufność, dlatego odmawianie koronki musi wypływać z wewnętrznej ufności w dobroć Boga.

    Odmawianie koronki nie tylko powinno być zewnętrznym aktem wewnętrznej ufności, ale także winno odznaczać się wytrwałością. Jezus obiecał, że przez nią można uprosić wszystko, ale nigdzie nie powiedział - wyjąwszy łaskę dobrej śmierci - że po jednorazowym jej odmówieniu. Wytrwałość jest wyrazem wielkiej ufności.

    Ze względu na wielkość szczegółowych obietnic przywiązanych do tej modlitwy, Pan Jezus kieruje do kapłanów wezwanie: kapłani będą ją podawać grzesznikom jako ostatnia deskę ratunku.

    Tekst koronki do Miłosierdzia Bożego znany już był przed wojną, jeszcze za życia s. Faustyny. Tekst został wydrukowany na drugiej stronie obrazka Jezusa Miłosiernego i w broszurce o Chrystusie, Królu Miłosierdzia. Dziś modlitwę tę odmawia cały katolicki świat.








     

    ODPUST ZUPEŁNY
    ZA ODMÓWIENIE "KORONKI DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO"


    Akt Urzędu Penitencjarii Apostolskiej z 12 stycznia 2002.
    Odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami (mianowicie sakramentalna spowiedź, Komunia Eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego) udziela się w granicach Polski wiernemu, który z duszą całkowicie wolną od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu pobożnie odmówi Koronkę do Miłosierdzia Bożego w kościele lub kaplicy wobec Najświętszego Sakramentu Eucharystii, publicznie wystawionego lub też przechowywanego w tabernakulum.
    Jeżeli zaś ci wierni z powodu choroby (lub innej słusznej racji) nie będą mogli wyjść
    z domu, ale odmówią Koronkę do Miłosierdzia Bożego z ufnością i z pragnieniem miłosierdzia dla siebie oraz gotowością okazania go innym, to pod zwykłymi warunkami również zyskują odpust zupełny, z zachowaniem przepisów co do ?mających przeszkodę?, zawartych w normach 24 i 25 Wykazów odpustów (Enchiridii Indulgentiarium). W innych zaś okolicznościach odpust będzie cząstkowy. Niniejsze zezwolenie zachowa wieczystą ważność, bez względu na jakiekolwiek przeciwne zarządzenia.



    Koronkę podyktował Pan Jezus s. Faustynie w Wilnie 13-14 września 1935 roku jako modlitwę na przebłaganie i uśmierzenie gniewu Bożego (zob. Dz.474-476).


    Kiedy odmówiłam tę modlitwę, usłyszałam w duszy te słowa: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego. Odmawiać ją będziesz (...) na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw odmówisz jedno "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo", i "Wierzę w Boga", następnie na paciorkach "Ojcze nasz" mówić będziesz następujące słowa: "Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego"; na paciorkach "Zdrowaś Maryjo" będziesz odmawiać następujące słowa: "Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego". Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: "Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem"(Dz. 476)


    JAK DOBRZE ODMAWIAĆ KORONKĘ DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO?

    Ks. MARIAN ANTONIEWICZ


    Jak dobrze odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego?


    Chrystus systematycznie przygotowywał siostrę Faustynę do odkrycia, zrozumienia i wypełnienia jej życiowej misji - stopniowo formował ją na szafarkę i apostołkę Bożego Miłosierdzia. Realizując swój plan, w pierwszym rzędzie odsłonił przed nią tajemnicę Miłosierdzia Bożego, a następnie przekazał swoje pragnienie, by ona sama była nim przeniknięta: „Pragnę, aby serce twoje było ukształtowane na wzór miłosiernego Serca Mojego. Miłosierdziem Moim musisz być przesiąknięta" (Dz. 167).

    „O Boże mój, jestem świadoma posłannictwa swego w Kościele świętym"


    Święta Faustyna prowadziła intensywne życie wewnętrzne wyrażające się otwartością na Miłosierdzie Boże oraz czynnym zaangażowaniem w świadczenie miłosierdzia innym, szczególnie przez modlitwę o charakterze zadośćczyniącym i błagalnym. Ważną rolę w tym dziele odgrywa Koronka do Miłosierdzia Bożego, pochodząca z okresu jej pobytu w Wilnie. Przebywając w swojej celi (13.09.1935 r.), mistyczka ujrzała Anioła wykonawcę gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię karą. Gdy próbowała Go powstrzymać, ujrzała Trójcę Świętą i ogarnięta łaską zaczęła prosić Boga za światem słowami wewnętrznie usłyszanymi (Dz. 474). Następnego dnia w kaplicy usłyszała: „Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego" (Dz. 476), dowiedziała się też, w jaki sposób należy ją odmawiać.

    Intensywna modlitwa o miłosierdzie dla świata za pomocą koronki przekonała szafarkę Bożego Miłosierdzia o skuteczności stosowania tej formuły modlitewnej oraz pomogła jej w pełniejszym odkryciu swojego miejsca w Kościele: „O Boże mój, jestem świadoma posłannictwa swego w Kościele św. Ustawicznym wysiłkiem moim jest wypraszać Miłosierdzie dla świata" (Dz. 482). „Wyczuwam i rozumiem, że to jest moje zadanie tu i w wieczności" (Dz. 483). To odkrycie, jak wskazują na to jej słowa, stanowiło dla niej bardzo ważne wydarzenie. Określiło ono jej posłannictwo w Kościele - aktualne i w wieczności. Mistyczka uświadomiła sobie, że ma być świadkiem Miłosierdzia Bożego przez całą wieczność.

    „Ojcze Przedwieczny, Ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa"


    Koronkę do Miłosierdzia Bożego należy odmawiać na zwykłym różańcu, składającym się z pięciu dziesiątek. Struktura tej modlitwy przedstawia się następująco: na początku Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Wierzę w Boga, następnie na dużych paciorkach formułę „Ojcze Przedwieczny" (...), natomiast na małych paciorkach: „Dla Jego bolesnej męki (...), na zakończenie należy odmówić trzykrotnie: Święty Boże" (...) (Dz. 476).

    Formuła wstępna zaczynająca się od słów „Ojcze Przedwieczny" pokazuje, że modlitwa jest skierowana do Boga -Ojca miłosierdzia przez Chrystusa, jedynego Pośrednika między Bogiem a ludźmi. Ofiara krzyżowa Chrystusa, do której się odwołuje, jest objawieniem pełni Miłosierdzia Bożego, a jednocześnie „przebłaganiem" Boga za grzechy całego świata (por. 1J 4, 10). Formułę: „Ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa": należy odczytywać i rozumieć w dwóch kontekstach: eucharystycznym i chrystologicznym. Wezwanie „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo" w swoim sformułowaniu odwołuje się do definicji teologicznej, wyrażonej przez sobór trydencki w odniesieniu do prawdziwej, rzeczywistej i substancjalnej obecności Chrystusa w Eucharystii. Słowa te wskazują na obecność Jezusa, prawdziwego Syna Bożego, Drugiej Osoby Boskiej, który przyjął ludzkie ciało, stając się jednością natury Boskiej i ludzkiej. W trydenckim wyznaniu wiary czytamy: „Wyznaję również, że we Mszy św. ofiaruje się Bogu prawdziwą, właściwą, przebłagalną Ofiarę za żywych i umarłych, oraz że w Najświętszym Sakramencie Eucharystii jest prawdziwie, rzeczywiście i istotnie obecne Ciało i Krew wraz z Duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa" (...). Wyrażenie „Bóstwo" Pana Jezusa używane w tej formule modlitewnej wskazuje nie tylko na obecność Syna Bożego w Eucharystii, ale również odwołuje się do tradycji chrystologicznej sformułowanej na Soborze w Chalcedonie, według której Syn Boży jest prawdziwym Bogiem równym w Bóstwie Ojcu. Użyte w tej formule wyrażenie „Bóstwo" Chrystusa oznacza Jego Boską Osobę. W tym akcie modlący się, łącząc się z ofiarą Jezusa na krzyżu, odwołuje się do miłości Boga Ojca względem cierpiącego Syna, a pośrednio także do miłości miłosiernej względem wszystkich ludzi. Wezwanie „na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego" podkreśla, że zjednoczenie z Ofiarą Chrystusa jest włączeniem się w dzieło przebłagania Boga za grzechy modlącego się i wszystkich, których obejmuje swoją modlitwą. Podobne odwołanie się do miłości Ojca ma miejsce w formule „dla Jego bolesnej męki", gdzie zaakcentowane jest nie tyle zadośćuczynienie, jakie Jezus złożył za nas, ile wzywanie miłosierdzia Boga Ojca dla nas, czyli odwołanie się do tej miłości, której wyrazem była męka Chrystusa. Warto zwrócić uwagę na to, że recytacja koronki zawsze powinna być w liczbie mnogiej, ponieważ wyraża ona prośbę o Miłosierdzie Boże „dla nas i świata całego" (Dz. 476). „Nas" w tej formule oznacza recytującego i wszystkich, za których jest on zobowiązany i pragnie się modlić; natomiast określenie „cały świat" obejmuje wszystkich żyjących i zmarłych przebywających w czyśćcu. Formuła „miej miłosierdzie dla nas i całego świata" posiada jeszcze jeden wymiar. Uczy wyzwalania się z egoizmu w modlitwie i dostrzegania potrzeby troski o dobro innych; uczy nasze osobiste dobro jednoczyć z dobrem wspólnoty. Czyni to z odmawiania Koronki do Miłosierdzia Bożego akt ofiarnej - miłosiernej miłości chrześcijańskiej, obejmującej ostatecznie swym zakresem całą ludzkość (Dz. 929).

    „O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę"


    Odmawianie koronki jest drogą otwarcia się człowieka na doświadczenie Bożego Miłosierdzia i stanowi istotny element świadczenia miłosierdzia bliźnim, tym bardziej, że z tą modlitwą związane są obietnice Chrystusa: „Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą" (Dz. 1128). Wyjaśnia jednak, że przez koronkę można wyprosić to wszystko, co jest zgodne z wolą Bożą (Dz. 1731). Określenie „wszystko" oznacza w powyższym kontekście zarówno dobra duchowe - zbawcze, jak i doczesne, tak dla całych społeczności, jak i dla indywidualnych osób. Pan Jezus wielokrotnie zachęcał lub wręcz nakazywał „nieustanne" odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego. Swym zasięgiem mistyczka miała obejmować w czasie modlitwy całą ludzkość: grzeszników, znajdujących się w niebezpieczeństwie popełnienia grzechu, konających, zagrożonych potępieniem, a także osoby nie znające Boga czy też za mało Go kochające (Dz. 929). Chrystus zapewniał ją, że obdarzy łaską nawrócenia i dobrej śmierci umierających, gdy będzie przy nich odmawiana Koronka do Bożego Miłosierdzia (Dz. 811). Zapewniał także o swojej obecności przy tych osobach: „Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny" (Dz. 1541). Pan Jezus dał jej poznać, iż w tej koronce jest wielka pomoc dla konających (Dz. 834-835). Odmawianie koronki stanowi nie tylko drogę świadczenia miłosierdzia innym ludziom, ale wiążą się z tym także obietnice Chrystusa w stosunku do osób praktykujących tę modlitwę (Dz. 848). Dotyczą one w szczególny sposób godziny śmierci: „Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinie śmierci (...), niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu" (Dz. 687). Ta wielka obietnica dotyczy z całą pewnością nawrócenia i śmierci w stanie łaski. Chrystus zapewnił mistyczkę, że wszyscy szerzący cześć Bożego Miłosierdzia i odmawiający koronkę „w godzinę śmierci nie doznają przerażenia. Miłosierdzie moje osłoni je w tej ostatniej walce" (Dz. 1540). Powyższa obietnica wskazuje na potrójny wymiar łaski udzielanej umierającym - brak lęku, pokój duszy i spokojną śmierć.

    „Córko moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki"


    W objawieniach Chrystus zachęcał apostołkę Bożego Miłosierdzia do nieustannego odmawiania koronki i do rozszerzania znajomości tej formuły modlitewnej wśród jak najliczniejszej rzeszy wierzących. Przedstawił też podstawowe warunki, jakie powinny być spełnione przy odmawianiu koronki: ufność i wytrwałość w modlitwie oraz pełnienie dzieł miłosierdzia przez czyn, słowo i modlitwę. Recytacja koronki powinna więc wypływać z ufności w Miłosierdzie Boże i być jej zewnętrznym wyrazem, ponieważ Bóg udziela swych łask tylko tym, którzy ufają Jego miłosierdziu i na miarę tej ufności (Dz. 687).

     


    Koronka do Miłosierdzia Bożego

    Na początku:

    Ojcze nasz..., Zdrowaś Maryjo..., Wierzę w Boga...

    Na dużych paciorkach (1 raz):

    Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.

    Na małych paciorkach (10 razy):

    Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata.

    Na zakończenie (3 razy):

    Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem.