środa, 31 sierpnia 2022

Bliskie jest Królestwo Boże - czy idziesz właściwą drogą? I Podcast

OSTRZEŻENIE dla wierzących! Nadchodzi czas kłamstwa I Podcast

Kardynał Burke: Świeccy katolicy mają obowiązek bronić wiary

 

Kardynał Burke: Świeccy katolicy mają obowiązek bronić wiary

(fot. Facebook.com / Cardinal Raymond Leo Burke)

Co powinni zrobić świeccy katolicy, którzy widzą ogrom kryzysu w Kościele katolickim? Według kardynała Raymonda Leo Burke’a muszą trwać przy Chrystusie, który obiecał, że nigdy nie zostawi swojego Kościoła – i upominać się o prawdziwą wiarę. Aktywna obrona katolickiej wiary jest wręcz obowiązkiem katolików, podkreślił.

Kardynał Raymond Leo Burke był o to pytany w rozmowie z niemieckim dziennikiem katolickim „Die Tagespost”. Dziennikarze zwrócili jego uwagę na fakt, że część katolików w Niemczech, zgorszona Drogą Synodalną, formalnie odchodzi z Kościoła, bo nie chce płacić podatku kościelnego, który wiąże się ze wsparciem wielu niekatolickich inicjatyw.

Katolicy muszą składać świadectwo prawdziwości wiary. […] Myślę, że ci dobrzy katolicy muszą, nawet jeżeli jest to bolesne, pozostać w swoich wspólnotach i walczyć o prawdę wiary. Jeżeli wszyscy wystąpią, to Kościół wpadnie po prostu w ręce tych, którzy chcą zniszczyć katolicką wiarę i praktykę Kościoła. Jest ważne, by wierni nie opuszczali Kościoła, bo Chrystus obiecał nam, że zawsze z nami w Kościele pozostanie. Dlatego trwamy przy Chrystusie, nawet jeżeli musimy bardzo często rozmawiać z naszymi własnymi biskupami, gdy proponują coś, co nie odpowiada wierze katolickiej. Musimy powrócić do świętej Tradycji – powiedział kardynał.


Purpurat zaznaczył, że wierni świeccy mają nie tylko prawo, ale i obowiązek wyrażania swojej troski o Kościół i wiarę. Jest to jasno stwierdzone w Kodeksie Prawa Kanonicznego, zaznaczył.

W przypadkach, w których wiara jest zdradzana nawet w samym Kościele, jest tym ważniejsze by świeccy trwali przy katolickiej nauce i praktyce. Muszą zrozumieć, że to nie jest coś, co mogą zrobić albo nie. Obrona katolickiej wiary w tych czasach jest ich obowiązkiem. Posłuszeństwo nie może nas nigdy doprowadzić do zrobienia czegoś, co jest przeciw wierze i dobrym obyczajom – zaznaczył.

Purpurat wskazał, że obrony tej należy dokonywać choćby poprzez propagowanie prawdziwej wiary, tak, jak nauczali jej Ojcowie i Doktorzy Kościoła.

Źródło: die-tagespost.de

Pach

Ks. Kobyliński: ŚWIECCY MUSZĄ SIĘ PRZEBUDZIĆ! Trzeba ratować Kościół prz...

Równość płci na ŚDM. Agenda zrównoważonego rozwoju zamiast Ewangelii || ...

POSPIESZALSKI o SYNODZIE W POLSCE. "Towarzyszenie" zamiast nawracania? W...

Koniec Synodu w Polsce! Co abp Gądecki powie w Watykanie? || NA STRAŻY [...

Aborcja i watykańskie wilki w owczej skórze || Paweł Chmielewski. Na straży

Watykański arcybiskup Vincenzo Paglia postacią erotycznego pedalskiego muralu w katedrze Terni- Narni.

 

Watykański arcybiskup Vincenzo Paglia postacią erotycznego pedalskiego muralu w katedrze Terni- Narni.

https://dorzeczy.pl/swiat/23439/Watykanski-arcybiskup-bohaterem-erotycznego-muralu-na-scianie-katedry.html

Mural znajduje się na ścianie katedry diecezjalnej Terni-Narni-Amelia we Włoszech. https://dorzeczy.pl/_thumb/2f/cd/19df37b4045e7dbf45fffbac08e3.jpeg

https://web.archive.org/web/20170910131912if_/https://dorzeczy.pl/_thumb/2f/cd/19df37b4045e7dbf45fffbac08e3.jpeg

Oto szczegóły: https://dorzeczy.pl/_thumb/75/28/743eba2ed60f9661d27c67f6d1a6.jpeg

A tu arcy-pedał [to ten w czarnej czapeczce] ze swym kochankiem i oczywiście innymi z Sodomy:

Mural znajduje się na ścianie katedry diecezjalnej Terni-Narni-Amelia we Włoszech.
https://dorzeczy.pl/_thumb/c1/46/6d5ade8ad0d13f78b5acfa823f2d.jpeg

Arcybiskup Vincenzo Paglia, obecnie przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny, nie tylko zlecił stworzenie kontrowersyjnego muralu na ścianie włoskiej katedry, ale także jest jednym z jej „bohaterów”. Duchowny, na rysunku ujęty jest w czułym uścisku z drugim mężczyzną. Obydwaj są na muralu nadzy

Mural znajduje się na ścianie katedry diecezjalnej Terni-Narni-Amelia we Włoszech. Stworzenie rysunku zlecił w 2007 roku sam arcybiskup Vincenzo Paglia, obecnie przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny. Pomimo nacisków mural pozostał na ścianie budynku, także po odejściu z diecezji biskupa Paglia w 2012 roku.

Nie pomógł nawet sprzeciw część parafian, którzy od początku krytykowali powstanie tego typu rysunku na ścianie katedry. Następca biskupa Paglia, mural zostawił.

ErotycZny mural na ścianie katedry

Rysunek obejmuje jedną z wewnętrznych ścian katedry i przedstawia Jezusa niosącego do nieba sieci pełne homoseksualistów, transseksualistów, prostytutek i handlarzy narkotyków. Większość z przedstawionych osób jest naga, bądź prawie naga, a na muralu widać wiele scen erotycznych, chociaż bez pokazywania aktów seksualnych – gdyż jak przyznaje sam autor dzieła, nadzorujący powstawanie rysunku arcybiskup Paglia nie zezwolił na to.

  • Na rysunku nie ma aktów seksualnych, ale jest erotyka (…) jedyna rzecz jakiej nie pozwolili (duchowni nadzorujący powstanie rysunku – red.) mi umieścić na muralu, to akt seksualny pomiędzy dwoma osoba – tłumaczy artysta.

Bez pytań o zbawienie

Sam autor muralu – homoseksualny rysownik z Argentyny, Ricardo Cinalli, jest ze swojego dzieła oraz atmosfery w jakim powstawało bardzo zadowolony. Został wybrany przez samego arcybiskup Paglie spośród wielu znanych artystów.

Jak tłumaczy Cinalli, przez cały czas tworzenia rysunku był w stały kontakcie z abp. Paglią oraz nieżyjącym już o. Fabio Leonardisem (również został uwzględniony na rysunku). Artysta w rozmowie z mediami, chwalił sobie m.in. fakt, że podczas licznych rozmów, duchowni nigdy nawet nie zapytali go czy wierzy w zbawienie i nie stawiali w „niekomfortowej sytuacji”. – Praca z abp. Paglią była po ludzku oraz zawodowo fantastyczna – chwali duchownego Cinalli.

Włoski biskup w kontaktach z mediach wielokrotnie rozważał możliwość legalizacji związków partnerskich (w tym związków homoseksualnych), ale podkreśl, że małżeństwo jest związkiem zarezerwowanych jedynie dla kobiety i mężczyzny. Jest on też znany z otwartego stanowiska wobec osób rozwiedzionych, znajdujących się w nowych związkach.

/ Źródło: lifesitenews.com/video.repubblica.it

Abp Paglia: „Aborcja to fundament, nie ma dyskusji”. Abp Viganò: „Wilku w owczej skórze!”

 

Abp Paglia: „Aborcja to fundament, nie ma dyskusji”. Abp Viganò: „Wilku w owczej skórze!”

(fot. Wikipedia)

Abp Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, uważa aborcję za fundament życia społecznego we Włoszech i nie chce, by o jej legalności w ogóle dyskutować. Komentując te słowa abp Carlo Maria Viganò pisze o wilkach w owczej skórze, którzy jak sekta obsiedli hierarchię Kościoła i krzyżują Jezusa Chrystusa.

Przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, abp Vincenzo Paglia, brał udział w programie włoskiej telewizji Rai 3. Hierarcha został zapytany o aborcję. – Ustawa 194 jest teraz fundamentem naszego życia społecznego – stwierdził, odnosząc się do prawa legalizującego mordowanie dzieci nienarodzonych we Włoszech. Hierarcha mówił następnie o kryzysie demograficznym we Włoszech, wskazując na jego poważne reperkusje, zarówno dla trwania wspólnoty, jak i dla ekonomii. Dziennikarka chciała wiedzieć, czy jego zdaniem ustawa 194 powinna zostać poddana debacie. – Nie, absolutnie nie – odparł abp Paglia.

Jak napisał na swoim Twitterze ks. Daniel Wachowiak, abp Vincenzo Paglia powinien zostać zdymisjonowany.


Do wypowiedzi abp. Paglii odniósł się były nuncjusz apostolski w Waszyngtonie, abp Carlo Maria Viganò. Hierarcha przypomniał w oświadczeniu, które opublikował portal The Remnant, że ustawa 194 doprowadziła we Włoszech do zabicia 6 mln niewinnych dzieci, złożonych na ołtarzu egoizmu i liberalnej ideologii antychrześcijańskiej. Arcybiskup wskazał też, kto jeszcze oprócz abp. Paglii uważa prawo do aborcji za fundament życia społecznego: to rozmaici działacze Nowego Porządku Świata, ONZ, WHO, Unia Europejska, Światowe Forum Ekonomiczne, Komisja Trójstronna, Klub Bilderberg i wszystkie organizacje realizujące Agendę 2030. Dla nich, napisał abp Vigano, zabicie niewinnego dziecka w łonie matki jest prawem kobiety.

„Jako pasterz i następca Apostołów nie mogę nie potępić z największą mocą skandalicznych słów Paglii, które przeczą Ewangelii i nauczaniu biskupów rzymskich” – napisał abp Viganò.

„To symptomatyczne i wymowne, że sekta apostatów, która obsiadła katolicką hierarchię i zajmuje w niej najwyższe stanowiska, okazuje się być w sojuszu z ideologicznymi stanowiskiem przeciwników Chrystusa. Dotyczy to nie tylko spraw, które wydawałyby się niepowiązane – jak narracja psychopandemiczna czy zielona ideologia – ale także w kwestii odrzucenia samych podstaw prawa naturalnego, w tym prawa do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci” – wskazał.

Hierarcha wyraził też zdziwienie, że żaden z jego braci biskupów nie potępił słów abp. Paglii i nie wystąpił z postulatem jego zdymisjonowania.

„Niech wierni, zachęceni do tego przez dobrych księży, odsuną się daleko od tych wilków w owczej skórze. Niech modlą się do Pana, prosząc Go o interwencję, by uratował swój Kościół okupowany przez Sanhedryn skorumpowanych i zepsutych ludzi, którzy krzyżują Jezus Chrystusa w Jego Mistycznym Ciele” – zakończył.

W ostatnich tygodniach Papieska Akademia Życia zajmuje się między innymi próbą rozpropagowania nowego stanowiska na temat antykoncepcji. Według Akademii należy odejść od nauczania Piusa XI i św. Pawła VI, uznając, że „w niektórych wypadkach” pewne formy antykoncepcji są jakoby dopuszczalne. 

Źródła: rorate-caeli.blogspot.com, The Remnant, PCh24.pl

Pach

Kard. Grech, sekretarz Synodu Biskupów, krytykuje działania biskupów z Polski i Skandynawii

 

Kard. Grech, sekretarz Synodu Biskupów, krytykuje działania biskupów z Polski i Skandynawii

Sekretarz Synodu Biskupów, kard. Mario Grech, skrytykował działania biskupów z Polski i Skandynawii w sprawie Drogi Synodalnej w Niemczech. Listy otwarte, z których jeden wysłany został przez abp. Stanisława Gądeckiego, określił mianem „publicznej denuncjacji”, podaje portal Episkopatu Niemiec, Katholisch.de.

Kardynał Mario Grech jako sekretarz Synodu Biskupów kieruje pracami Synodu o Synodalności. Jest w związku z tym prawą ręką papieża ds. synodalnych. O listach otwartych wysyłanych przez biskupów w sprawie Drogi Synodalnej w Niemczech mówił krytycznie w rozmowie z Herder Thema, specjalną publikacją Herder Korrespondenz. Najnowszy zeszyt Herder Thema dotyczy kwestii synodalności.

Jak informuje portal Episkopatu Niemiec Katholisch.de, kardynał Mario Grech powiedział, że upomnienie braterskie oraz dialog są czymś pozytywnym. Zaznaczył jednak, że nie zgadza się z metodami tych, którzy wysyłają listy otwarte. Według kardynała Grecha „to nie pomaga i dodatkowo polaryzuje”. Purpurat nie odniósł się co do samej treści listów abp. Stanisława Gądeckiego oraz Episkopatu Skandynawii. Powiedział jedynie, że w jego ocenie tematy, które podejmuje Droga Synodalna w Niemczech, są dyskutowane również w innych miejscach. Według Grecha wysyłanie listów otwartych w sprawie Niemiec można określić mianem „publicznej denuncjacji”.


Kardynał Mario Grech był w miniony piątek uczestnikiem konferencji prasowej zorganizowanej w Watykanie na temat synodalności. Między innymi razem z relatorem generalnym Synodu Biskupów, kardynałem Jean-Claude Hollerichem, podsumowywał dotychczasowe prace.

Purpurat został zapytany przez jednego z dziennikarzy o jego ocenę Drogi Synodalnej w Niemczech. Uchylił się jednak od odpowiedzi, cytując przygotowany wcześniej krótki passus z listu papieża Franciszka do Kościoła w Niemczech z 2019 roku. Z fragmentu nie wynikało dosłownie nic.

Kardynał Grech uczynił to samo, co robi regularnie papież. Ilekroć zostaje zapytany o to, jak odnosi się do Drogi Synodalnej, odpowiada, że nie ma do powiedzenia nic ponad to, co napisał we wspomnianym liście.

Problem w tym, że list z 2019 roku w ogóle nie dotyczy treści pomysłów Drogi Synodalnej. Jest tylko apelem o to, by proponując reformy pozostawać w dialogu z całym Kościołem i by pamiętać o ewangelizacji.

W liście abp. Stanisława Gądeckiego z lutego tego roku, skierowanym do przewodniczącego Episkopatu Niemiec bp. Georga Bätzinga, zawarta została z kolei krytyka konkretnych postulatów Drogi Synodalnej jako odchodzących od Ewangelii. To samo Niemcom zarzuciła Konferencja Episkopatu Skandynawii, która swój list otwarty opublikowała krótko po liście abp. Gądeckiego.

Źródła: Katholisch.de, PCh24.pl

Pach

Rewolucja idzie naprzód. Kardynałowie z Watykanu zwiększają tempo || Paweł Chmielewski..

Przemysł rozwodowy a Kościół. Czy ofiara św. Jana Chrzciciela miała sens?

 

Przemysł rozwodowy a Kościół. Czy ofiara św. Jana Chrzciciela miała sens?

(Anton Raphael Mengs, Public domain, via Wikimedia Commons Oprac. GS/PCh24.pl)

Małżeństwo w nauczaniu papieża Franciszka bywa traktowane jako „niemożliwy do zrealizowania ideał”, jak czytamy w adhortacji „Amoris Laetitia”. Problem w tym, że takie podejście odzwierciedla mentalność współczesnego świata traktującego małżeństwo jako model życia. Małżeństwo katolickie nie jest żadnym modelem, tylko sakramentem – przypomina w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.

Pozwolę sobie zacząć, Księże Profesorze, naszą rozmowę od pytania-prowokacji. Czy Herod Antypas, tetrarcha Galilei i Perei, był dobrym człowiekiem i w gruncie rzeczy nie popełnił zła?

Można mu przypisać co najmniej dwie złe rzeczy. Pierwsza to poślubienie żony swojego brata, a więc doprowadzenie do rozbicia małżeństwa i akt cudzołóstwa. Druga, będąca konsekwencją tego stanu rzeczy, to mord na Janie Chrzcicielu – człowieku, który wypominał mu ten czyn.


Mamy więc cudzołóstwo i morderstwo, zatem nie możemy go uważać za człowieka czystych rąk ani człowieka honoru.

Ale czy Herod Antypas zrobił coś innego niż Dawid – król Izraela i Judy? Słyszymy dzisiaj coraz częściej głosy oburzenia, że katolicy to hipokryci, bo Dawid dokonał cudzołóstwa i morderstwa, a mimo to jest „dobry”, a Herod, który uczynił to samo, jest „zły”…

To bardzo ciekawa kwestia. Dawid postąpił równie podle, ponieważ uwiódł żonę Uriasza Hetyty, a następnie pozbawił go życia wysyłając na pewną śmierć, czyli mówiąc wprost, bez najmniejszej przesady zamordował go.

Jest jednak jeden dość istotny szczegół, na który warto położyć akcent, mianowicie: Dawid, kiedy zostało mu uświadomione przez proroka, co uczynił, żałował, okazał głęboką skruchę, dzięki czemu mógł doświadczyć miłosierdzia.

Żal i skrucha – to są elementy, które dzisiaj są zupełnie marginalizowane w różnych rozważaniach dotyczących zła i miłosierdzia.

Bardzo często bywa bowiem tak, że tworzymy taki dwumian: zło i miłosierdzie, natomiast pomijamy, że może w tym dwumianie pojawić się trzeci element, który jest decydujący, i który sprawia, że miłosierdzie może zafunkcjonować – chodzi właśnie o skruchę i szczery żal.

Dlaczego św. Janowi Chrzcicielowi tak mocno zależało na obronie małżeństwa i na walce ze zdradami, rozwodami, rozwiązłością etc.?

Przede wszystkim św. Jan Chrzciciel walczył w ogóle o obecność Prawa Bożego w życiu moralnym Izraela.

Proszę zauważyć, że kiedy był pytany na pustyni przez różne stany, przez różnych ludzi: celników, żołnierzy etc., co należy czynić, św. Jan Chrzciciel odpowiadał bardzo prosto – że mają oni wypełniać to, co jest ich powołaniem życiowym i postępować zgodnie z Prawem Bożym.

Jednym z elementów takiego życia moralnego jest życie w małżeństwie. To sprawa podwójnie ważna, ponieważ małżeństwo jest podstawą życia społecznego. „Przyszłość świata idzie przez małżeństwo i rodzinę”, jak zapewniał św. Jan Paweł II.

Druga rzecz: w tym konkretnym przypadku, za który zginął św. Jan Chrzciciel, mieliśmy do czynienia z niszczeniem małżeństwa poprzez władzę, poprzez człowieka będącego władcą bezwzględnym. Było tam więc dodatkowe zło, dodatkowy grzech, dlatego że małżeństwo zostało zniszczone przez władzę. To była, mówiąc wprost, korupcja życia społecznego i rodzinnego. Dlatego św. Jan Chrzciciel musiał się zaangażować zgodnie ze swoim posłannictwem i swoim sumieniem.

A może tylko „źle rozeznał” sytuację?

Wszystko wskazuje na to, że św. Jan Chrzciciel miał fantastyczne rozeznanie. To przecież on rozeznał obecność Chrystusa w tłumie nad Jordanem. To on rozeznawał z wielką precyzją, co mają czynić ludzie poszczególnych stanów, więc trudno go podejrzewać o błąd akurat w tej sprawie.

Św. Jan Chrzciciel był niewątpliwie przekonany, co należy do obowiązków małżeńskich, co należy do obowiązków władzy, która powinna przestrzegać w sposób czysty i klarowny Prawa Bożego dając wzór i przykład obywatelom.

Jako człowiek rozeznający sytuację św. Jan Chrzciciel musiał uwzględniać konsekwencje, które może ponieść w tym wypadku. Można się liczyć z konsekwencjami, a myślę, że każdy człowiek, który postępuje uczciwie, ma na uwadze, że niektóre decyzje czy działania mogą go skazać na nieprzyjemności i różny ostracyzm społeczny. W wypadku św. Jana Chrzciciela nie była to jednak tylko kwestia ostracyzmu, lecz wyroku śmierci, ale taka jest właśnie ostateczna cena Prawdy. Taka jest cena bycia człowiekiem uczciwym i wierzącym na serio – że płaci się za to pewną cenę. Parafrazując słowa Danuty Siedzikówny „Inki”: św. Jan Chrzciciel zachował się jak trzeba i pokazał jak trzeba się zachowywać w pewnych, określonych sytuacjach.

Powiem teraz niczym tzw. realista: gdyby św. Jan Chrzciciel nie postawił się Herodowi, to nie zostałby skazany na śmierć. Żyłby i mógłby uczynić bardzo wiele dobra, mógłby nawracać i głosić Królestwo Boże… Może w związku z tym niepotrzebnie św. Jan Chrzciciel umierał za Prawdę?

Tylko że w takiej sytuacji św. Jan Chrzciciel byłby samo-zniewolony… Byłby na krótkim łańcuchu własnego kłamstwa… Nie wiem w związku z tym, czy ewentualna działalność św. Jana Chrzciciela, którą by podjął, gdyby nie stanął naprzeciwko Heroda w obronie małżeństwa, byłaby skuteczna. Z całą pewnością nawet, jeżeli byłaby ona zewnętrznie poczytywana jako działalność świetnego oratora czy człowieka czyniącego, mówiąc językiem współczesnym, przekonujące happeningi, to dla samego św. Jana Chrzciciela jego posłannictwo byłoby ostatecznie zakłamane. Wiedziałby on, że w sprawie fundamentalnie ważnej postąpił bardzo niegodziwie, i że jest niewolnikiem własnego kłamstwa przez które dokonał samo-zniewolenia i samo-zniszczenia.

Święty Jan Chrzciciel po prostu nie mógł postąpić inaczej, ponieważ był Prorokiem, który był głosem Boga.

To może choć związek Heroda Antypasa z Herodiadą przyniósł jakieś dobre owoce?

Powiem szczerze, że trudno mi wyobrazić sobie jakiekolwiek dobro zbudowane na cudzym nieszczęściu i morderstwie. To jest absolutnie nie do pomyślenia!

Oczywiście Herod i Herodiada mogli cieszyć się w miarę długim życiem, mogli opływać w bogactwa, mogli napawać się swoją władzą, ale nie ma takiej sytuacji, która tutaj byłaby zapewnieniem rzeczywiście dobrego życia.

Czy Kościół wystarczająco mocno pamięta o poświęceniu św. Jana Chrzciciela w obronie małżeństwa i rodziny?

Chciałbym odpowiedzieć jednoznacznie pozytywnie, bo na pewno są powody ku temu, by wskazać pozytywne przykłady w tej kwestii.

Katolicy w Polsce mogą wskazać przykład błogosławionego prymasa Stefana Wyszyńskiego, który jak tylko mógł bronił nierozerwalności małżeństwa m.in. w programie wielkiej nowenny podkreślając, że rodzina ma być Bogiem silna.

Można oczywiście przywoływać postać św. Jana Pawła II, który w przestrzeni Kościoła Powszechnego bardzo mocno bronił nierozerwalności małżeństwa w swoich dokumentach, homiliach, w roku rodziny, który ogłosił etc.

Uczciwość nakazuje jednak powiedzieć, że obecnie mamy do czynienia niestety z pewnym kryzysem tej postawy Kościoła. Jeżeli przypomnimy sobie słowa generała jezuitów o. Arturo Sosy SJ, który wygłosił kuriozalną opinię, że w czasie wypowiadania przez Chrystusa słów o nierozerwalności małżeństwa nie było dyktafonów, a więc nie wiemy, co tak naprawdę powiedział Zbawiciel; jeżeli przypomnimy sobie wypowiedzi kard. Kaspera na konsystorzu poprzedzającym synod biskupów o rodzinie – słowa, mające swoje reperkusje zarówno w postaci obrad synodalnych jak i ostatecznie w postaci adhortacji papieża Franciszka Amoris Laetitia, która wywołała wielość i złożoność interpretacji przyzwalających na akceptację związków pozamałżeńskich, niesakramentalnych, akceptację wyrażaną w udzielaniu tym ludziom Komunii Świętej; jeżeli przypomnimy sobie setki innych większych czy mniejszych incydentów, że tak to nazwę, to musimy powiedzieć wprost: nauczanie Kościoła w kwestii nierozerwalności małżeństwa przestało być dzisiaj wyraziste i jednoznaczne.

Do tego dochodzi fakt pewnej praktyki sądów kościelnych, które obecnie stosunkowo łatwo godzą się na stwierdzenie nieważności małżeństwa, co jest traktowane w dość rozpowszechnionej opinii publicznej jako tzw. rozwód kościelny.

To wszystko powoduje, że nauczanie Kościoła przestaje być dzisiaj tak czytelne, jak świadczył o tym św. Jan Chrzciciel.

Dlaczego w złu, jakim są rozwody i związki pozamałżeńskie Kościół pod przewodnictwem papieża Franciszka doszukuje się dobra?

Spróbuję zaprezentować obecne stanowisko Watykanu w tej sprawie, przywołując przykład: mamy do czynienia z rozpadem małżeństwa, który dokonał się pod wpływem męża nadużywającego alkoholu, stosującego przemoc wobec żony, a na końcu porzucającego ją. Kobieta zostaje sama, ale po jakimś czasie związała się z innym mężczyzną nawet nie po to, żeby zaspokoić swoje potrzeby seksualne, tylko po to, żeby mieć wsparcie dla siebie i dzieci. Jest ona więc osobą dotkniętą nieszczęściem, jest osobą, która ucierpiała.

Nie zmienia to jednak faktu, że ten nowy związek jest związkiem niesakramentalnym i w tej bardzo złożonej, trudnej sytuacji Kościół nigdy tych ludzi nie zostawiał samym sobie. Adhortacja Familiaris consortio św. Jana Pawła II przypomina, że należy opiekować się takimi ludźmi i takimi związkami, aby wróciły na łono Kościoła.

Wiemy, że od lat istniały i istnieją duszpasterstwa osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Ci ludzie mogą dążyć do Boga poprzez modlitwę, poprzez czyny charytatywne, poprzez zaangażowanie misyjne, poprzez wychowanie katolickie swoich dzieci etc., a więc nie są skazani na śmierć z głodu z powodu braku dostępu do Chleba Eucharystycznego, jak demagogicznie głosił to kard. Kasper na wywołanym przeze mnie konsystorzu.

Natomiast nie sposób dostrzec tutaj elementów dobra. Możemy dostrzec jedynie element cierpienia albo zawinionego, albo niezawinionego. Element zła, które wymaga uleczenia, ale drogą do tego uleczenia niewątpliwie nie jest Komunia Święta, która jest sakramentem bardzo wielowymiarowym. Mam tutaj na myśli, że jeśli stwierdzimy i ogłosimy, iż Komunia może dotyczyć ludzi żyjących na stałe w grzechu bez woli zmiany tego życia i uwzględnia rozerwalność związku, to jak w takim razie określić relację Chrystusa i Kościoła, i analogię, która istnieje między związkiem małżeńskim a związkiem Chrystusa z Kościołem?

Próbuję rozumieć racje empatii, racje współczucia tych, którzy chcą pomóc tym ludziom i oczywiście całkowicie identyfikuję się z wolą pomocy i wsparcia dla osób dotkniętych trudnymi sytuacjami, które naznaczone są grzechem. Są jednak ku temu stosowne sposoby, są ku temu środki pomocowe, ale na pewno nie jest takim środkiem Eucharystia.

Całkowicie zgadzam się z Księdzem Profesorem, ale wydaje mi się, że przywołany tu przykład nowego związku jest jednak marginalny, ponieważ w większości rozwodów powodami rozbicia małżeństwa są wygoda, znudzenie się małżonkiem, „wypalenie związku” jak to się nowocześnie określa etc…

Mam świadomość tego, że przykład, który podałem, jest w dzisiejszych czasach raczej ekstremalny. Chciałem jednak zwrócić uwagę, że nawet jeśli mamy do czynienia z opisaną przeze mnie sytuacją, to nie można banalizować Eucharystii.

Raz jeszcze podkreślam: istnieją inne sposoby kontaktu z Panem Bogiem, dążenia do Boga i szukania wspólnoty z Nim.

Zgadzam się całkowicie, że zdecydowana większość sytuacji związków niesakramentalnych wynika z przyczyn o wiele bardziej banalnych. Tę banalizację widać w dramatycznych i wstrząsających obrazach, które pokazują, że małżeństwa zawarte przez stosunkowo młodych ludzi bardzo często rozpadają się po kilku, kilkunastu miesiącach, a powodem tego jest nagle odkryta różnica charakterów, różne upodobania, różny gust filmowy czy inne, jeszcze bardziej banalne kwestie.

To pokazuje przede wszystkim, że należałoby większą uwagę skoncentrować na przygotowaniu do małżeństwa, które jak się okazuje, jest niewystarczające.

Czy pomoże w tym nowa formuła kursów przedmałżeńskich zaproponowana przez papieża Franciszka?

Nie wiem… Mam pewne obawy, ponieważ to co dokonało się w ostatnich latach za pontyfikatu Franciszka, nie nosi na sobie znamion umacniania instytucji małżeństwa i rodziny.

Ja powiem szczerze nie mam nic przeciwko, żeby kurs przedmałżeński trwał rok albo dłużej, tylko niech coś wnosi, niech rozwija duchowo, niech faktycznie przygotowuje do małżeństwa i założenia rodziny, a nie: przychodzimy, podpisujemy listę, płacimy 50, 100, 200 złotych, i do widzenia…

Niezależnie od długości trwania kursu trzeba zawsze zwracać uwagę na jakość. Małżeństwo jest obecnie nieustannie poddawane jakiejś totalnej agresji ze strony współczesnej kultury i ideologii. To jest problem, któremu trzeba poświęcić osobną rozmowę.

Małżeństwo w nauczaniu papieża Franciszka bywa traktowane jako „niemożliwy do zrealizowania ideał”, jak czytamy w adhortacji Amoris Laetitia. Problem w tym, że takie podejście, w mojej ocenie, odzwierciedla mentalność współczesnego świata traktującego małżeństwo jako model życia. Przypomnę tylko, że małżeństwo katolickie nie jest żadnym modelem, tylko sakramentem.

Kiedy spoglądam na małżeństwo Maryi i Józefa to też nie znajduję w nim wielu elementów, które mogłoby wskazywać, że było to „małżeństwo idealne”, poczynając od planów życiowych tych ludzi, które zostały skonfrontowane z planem Bożym, dalej – poród w stajence, ucieczka do Egiptu etc. To wszystko w moim przekonaniu nie buduje obrazu „małżeństwa idealnego”. Było ono jednak oparte na Bogu, na bezgranicznym zaufaniu Mu i dlatego stało się świętym małżeństwem.

Naszą rolą w Kościele jest właśnie podczas przygotowania do małżeństwa akcentowanie tej niezwykłej, mającej faktycznie moc sprawczą siły sakramentu.

Na koniec chciałbym zapytać o „przemysł rozwodowy”, z jakim niestety mamy do czynienia w Kościele od pewnego czasu. Dlaczego tak się dzieje?

Jest to zjawisko co najmniej niepokojące i stanowiące argument dla wielu, że Kościół dostosował się do mentalności współczesnego świata i stosuje swoje rozwody, jedynie inaczej je nazywając.

Dlaczego tak się dzieje? Powodem jest brak przygotowania do małżeństwa. Powodem jest brak instytucji narzeczeństwa. Powodem jest uległość wobec zła, które się dzieje. Powodem jest brak walki o to, żeby ocalić małżeństwo w kryzysie. Powodem jest fałszywie pojmowane miłosierdzie, że przecież trzeba pomóc ludziom ułożyć sobie życie na nowo z kimś innym.

Bez wątpienia mamy do czynienia ze zbyt dużą uległością, która ma swoje konsekwencje w tej mentalności, o której mówiliśmy. Mentalności, która sprawia, że traktuje się te stwierdzenia nieważności jako swoisty „przemysł rozwodowy”.

Do sakramentu małżeństwa przystąpiłem w roku 2018. Wcześniej kapłan udzielający nam ślubu zadał nam mnóstwo szczegółowych pytań i bardzo skrupulatnie zanotował je w dokumentach, które podpisaliśmy. Co jednak, jeśli ktoś nakłamie w czasie wywiadu z kapłanem? Czy jest to podstawa do stwierdzenia nieważności małżeństwa? Przecież własnym podpisem, biorąc Boga za świadka stwierdzono, że powiedziano całą prawdę i tylko prawdę…

No właśnie… Tylko że dzisiaj obserwujemy totalny kryzys podstawowych wartości poczynając od elementarnej uczciwości. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby niektórzy celowo kłamali w czasie wywiadu z kapłanem „na wszelki wypadek”, bo zakładają, że coś może się zmienić i tak mają podstawę do rozwodu… Takie podejście sugerowałoby brak autentycznej miłości ludzi przystępujących do małżeństwa, brak wiary w siebie i przede wszystkim brak wiary w Boga. Z takim nastawieniem lepiej w ogóle zrezygnować niż podejmować próbę. Małżeństwo nie jest kwestią próby. Małżeństwo jest kwestią wyboru nie tylko na życie, ale i na wieczność, więc mając takie nastawienie lepiej nie podejmować tego, co powinno być radością i nadzieją, a w tym wypadku staje się ryzykiem i ciężarem nie do uniesienia.

W roku 2020 pewien były polityk, a obecnie prezes jednej z telewizji wziął „drugi ślub kościelny” po tym jak jego pierwsze małżeństwo trwające ponad 20 lat zostało „unieważnione”. Ja to odebrałem jako zgorszenie i policzek wymierzony we mnie i wszystkich katolików…

Całkowicie rozumiem i podzielam to zniesmaczenie i oburzenie, jakie wywołała informacja o tym incydencie. Rozumiem, że można mieć sympatię dla osoby, o którą chodzi. Rozumiem, że można mieć sympatię dla jej działalności, ale nie zmienia to faktu, iż było to coś bardzo nieuczciwego.

Jeśli wrócimy do postawy św. Jana Chrzciciela, to trzeba powiedzieć wprost: ten incydent był szydzeniem z jego ofiary życia. Zasady, które głosił św. Jan Chrzciciel są niezmienne i nikt nie może ich zmieniać.

Niezależnie od tego czy „nowy ślub” człowieka, o którym mówimy, zawierany byłby w ustronnym i cichym miejscu w obecności najbliższej rodziny czy tylko świadków, czy miał charakter spektakularny, to zgorszenie pozostaje zgorszeniem.

Dodatkowo właśnie splendor tej uroczystości powoduje, że katolicy mogą czuć co najmniej niesmak.

Encyklika Veritatis splendor zawiera bardzo piękny fragment, w którym czytamy, że wobec obiektywnego porządku, wobec obiektywnych norm moralnych wszyscy jesteśmy równi obojętnie czy ktoś jest królem, czy ostatnim nędzarzem na ziemi. Wobec norm moralnych wszyscy jesteśmy tak samo zobowiązani do ich przestrzegania. Ta zasada została niestety w tym przypadku złamana. Tak jak powiedziałem: możemy się oburzać, możemy czuć niesmak, ale jednocześnie pamiętajmy o modlitwie, aby ci, którzy dopuścili się zgorszenia nawrócili się i zadośćuczynili za swoje błędy, wypaczenia i grzechy.

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

Zobacz także:

Zamordowany za obronę małżeństwa. Świat gardzi krwią św. JANA CHRZCICIELA?

Dzień 1. nowenny do MB Gietrzwałdzkiej

 

Dzień 1. nowenny do MB Gietrzwałdzkiej
Przez 9 kolejnych dni dzięki nowennie do MB Gietrzwałdzkiej będziesz mógł nie tylko prosić w swoich intencjach, ale też dobrze przygotować się do święta narodzenia Najświętszej Maryi Panny

https://stacja7.pl/gietrzwald/nowenna-matki-boskiej-gietrzwaldzkiej-dzien-1/

Litania do Matki Bożej Królowej Pokoju

 Litania do Matki Bożej Królowej Pokoju 

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas

Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami
Synu Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami

Święta Maryjo, Bogarodzico Dziewico – módl się za nami
Maryjo, Pierwsze Tabernakulum Najświętszego Ciała Jezusa Chrystusa,
Maryjo, słuchająca i zachowująca w sercu Słowa Boga,
Maryjo, Matko Bożego Miłosierdzia,
Matko dzieci, którym nie dane było się narodzić,
Matko prześladowanych za wiarę,
Matko narodów podzielonych,
Matko narodów ogarniętych wojną,
Matko tych, którzy boją się o swoje życie,
Matko uchodźców bez dachu nad głową,
Matko tych, którym brakuje wody i chleba,
Matko pozbawionych pracy,
Matko owładniętych chciwością,
Matko zagubionych w sieci internetu,
Matko cierpiących i chorych,
Matko samotnych i opuszczonych,
Matko pogardzanych i dyskryminowanych,
Matko zagubionych i rozczarowanych,
Matko zbuntowanych i rozgoryczonych,
Matko wykorzystywanych i zastraszanych,
Matko tych, którzy stracili wszelką nadzieję,
Matko tych, którzy płaczą po cichu,
Królowo Pokoju, otoczona koroną z gwiazd dwunastu,
Obleczona płaszczem gwiazd jaśniejących,
Wyjednująca nam łaski u Boga,
Niosąca nadzieję,
Ucząca wytrwałej modlitwy,
Pomagająca przebaczyć,
Kojąca rany niezabliźnione,
Jednająca rodziny,
Wygaszająca spory,
Rozwiązująca węzły,
Podpowiadająca słowa dobre i kojące,
Pocieszająca zrozpaczonych,
Zsyłająca dobre natchnienia,
Dająca przykład cierpliwości i łagodności,
Wskazująca drogę do domu,
Szukająca dzieci zagubionych,
Biorąca na siebie cierpienie swoich dzieci,
Uśmiechająca się do swoich dzieci
Pocieszenie dusz czyśćcowych,
O oczach mądrych i rozumiejących,
O sercu łagodnym,
O dłoniach otwartych,
Miłująca bezwarunkowo

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść na Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem

Módl się za nami Święta Boża Rodzicielko
Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych

Módlmy się:
Prosimy Cię Panie Boże, dozwól nam sługom swoim za przyczyną Maryi, Niepokalanej Matki Boga i Królowej Pokoju, abyśmy każdego dnia byli apostołami pokoju Twojego Syna w naszych sercach, rodzinach i na całym świecie. Przez Chrystusa, Pana Naszego. Amen

Imprimatur: Radom, 17 grudnia 2020 roku L.dz. 1460/20 bp Henryk Tomasik

sobota, 27 sierpnia 2022

Nic mi nie odmówiła, o co Ją prosiłam”, czyli św. Faustyna u Matki Bożej na Jasnej Górze

 Nic mi nie odmówiła, o co Ją prosiłam”, czyli św. Faustyna u Matki Bożej na Jasnej Górze

Pewnego majowego dnia 1933 roku polska mistyczka św. Faustyna Kowalska odwiedziła Sanktuarium na Jasnej Górze, gdzie spędziła długie godziny na modlitwie.

W maju 1933 roku Św. Faustyna jechała do Wilna. Jednak po drodze dane jej było odwiedzić również Matkę Bożą na Jasnej Górze. Oto jak apostołka Bożego Miłosierdzia opisała tamte chwile w swoim duchowym „Dzienniczku”.

„Po raz pierwszy ujrzałam Matkę Bożą rano o godzinie piątej, kiedy poszłam na odsłonięcie obrazu. Modliłam się bez przerwy do godziny jedenastej i zdawało mi się, że dopiero co przyszłam. Matka, tamtejsza Przełożona, przysłała po mnie siostrę, żebym przyszła na śniadanie, i martwiła się, że się spóźnię na pociąg. Wiele mi powiedziała Matka Boża. Oddałam Jej swoje śluby wieczyste, czułam, że jestem Jej dzieckiem, a Ona mi Matką. Nic mi nie odmówiła, o co Ją prosiłam” – zapisała św. Faustyna.

ren/św. Faustyna Kowalska "Dzienniczek", Warszawa 2000

117 rocznica chrztu św. Siostry Faustyny


 

117 rocznica chrztu św. Siostry Faustyny

Działo się to w Świnicach, 27 sierpnia 1905 roku o godzinie pierwszej po południu. Stawił się Stanisław Kowalski, rolnik lat 40 z Głogowca, w obecności Franciszka Bednarka lat 35 i Józefa Stasiaka lat 40, obydwaj rolnicy z Głogowca, i okazali nam dziecię płci żeńskiej urodzone we wsi Głogowiec 25 sierpnia bieżącego roku o godzinie ósmej rano od jego ślubnej małżonki Marianny z Babelów, lat 30. Dziecięciu temu na chrzcie św. odbytym w dniu dzisiejszym zostało nadane imię Helena, a rodzicami jego chrzestnymi byli Konstanty Bednarek i Marianna Szewczyk. Taki zapis obrzędu chrztu świętego w Księdze parafialnej pozostawił proboszcz ks. Józef Chodyński, który chrzcił Helenkę Kowalską. Akt sporządzono w języku rosyjskim, bo były to czasy zaborów i Polski nie było na mapie Europy. Ojciec Helenki – Stanisław Kowalski jako jedyny podpisał się pod tym zapisem po polsku, chrzestni jako niepiśmienni w oznaczonym miejscu potwierdzili fakt „krzyżykiem”. W dawnym kościele parafialnym, dziś Sanktuarium Urodzin i Chrztu św. Faustyny, jest ta sama chrzcielnica, przy której dzieckiem Bożym i członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa stała się Helenka Kowalska, ochrzczona dwa dni po narodzinach, w wigilię uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. Łaska chrztu św. rozwinęła się w jej życiu i osiągnęła pełnię zjednoczenia mistycznego z Bogiem już na ziemi. Dziś czczona jest jako apostołka Bożego Miłosierdzia, bo Jezus wybrał ją na proroka naszych czasów i posłał do świata z orędziem Miłosierdzia.

https://www.faustyna.pl/zmbm/117-rocznica-chrztu-sw-siostry-faustyny/

Z ciężkim sercem zwracam się do Ciebie, umiłowana Święta Moniko i proszę o pomoc i wstawiennictwo.

 

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Z ciężkim sercem zwracam się do Ciebie, umiłowana Święta Moniko i proszę o pomoc i wstawiennictwo.
Błagam, byś ze swojego miejsca w niebie wstawiała się przed tronem Najwyższego
za moje dziecko, [imię], które odeszło od wiary i wszystkiego, czego staraliśmy się je nauczyć. Wiem, umiłowana Moniko, że nasze dzieci nie należą do nas, ale do Boga,
i że Bóg często pozwala na to błądzenie jako etap ich własnej drogi ku Niemu.
Twój syn Augustyn też błądził; a w końcu odnalazł wiarę, i stał się jej prawdziwym nauczycielem. Pomóż mi zatem mieć cierpliwość i wierzyć, że wszystko
– nawet to rozczarowujące odejście od wiary – służy ostatecznie dobrym Bożym celom. W trosce o duszę mojego dziecka modlę się o zrozumienie tego i o ufność.
Święta Moniko, proszę, naucz mnie wytrwać w wiernej modlitwie, jak wytrwałaś Ty dla dobra swojego syna. Natchnij mnie, bym swoim zachowaniem nie sprawił,
że moje dziecko będzie oddalać się jeszcze bardziej od Chrystusa, ale przyciągnij [imię dziecka] łagodnie ku Jego przedziwnej światłości. Proszę, naucz mnie tego, co wiesz o bolesnej tajemnicy rozdzielenia, i tego, jak doprowadzić do zgody i zwrócenia się naszych dzieci ku niebu. O święta Moniko, która ukochałaś Chrystusa i Jego Kościół, módl się za mnie i za moje dziecko [imię], byśmy mogli posiąść niebo, łącząc się tam z Tobą, by z wdzięcznością na wieki chwalić Boga. Amen.

Litania do św. Moniki

 

Litania do św. Moniki
Kyrie, eleison. Christe, eleison. Kyrie, eleison.

Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże,

zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, Jedyny Boże,

Święta Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta,

módl się za nami i za naszymi dziećmi.

Święta Maryjo, wspaniała Matko Jezusa Chrystusa,

módl się za nami i za naszymi dziećmi.

Święta Moniko,

Wzorze żon,

Ty, która doprowadziłaś do nawrócenia swego niewierzącego męża, matko św. Augustyna,

Wymagająca i roztropna nauczycielko i strażniczko twego syna na wszystkich jego życiowych drogach,

Ty, która ostrożnie czuwałaś nad jego postępowaniem,

Ty, która dotkliwie cierpiałaś z powodu jego błędów,

Ty, która nie ustawałaś w swoich błaganiach o ratunek dla jego duszy,

Ty, która nie traciłaś nadziei nawet pośród rozgoryczenia rodzącego się w twym sercu i potoku łez,

Ty, która zostałaś napełniona pociechą, kiedy Twój syn powrócił do Boga,

Ty, która spokojnie odeszłaś do Pana, kiedy wiernie wypełniłaś swoje ziemskie obowiązki,

Ty, która wstawiasz się za wszystkimi matkami, które modlą się i płaczą tak samo jak Ty,

Chroń niewinność naszych dzieci,

prosimy Cię, św. Moniko.

Chroń je przed krzywdą ze strony złych ludzi,

Chroń je przed niebezpieczeństwami płynącymi ze złego przykładu,

Czuwaj nad działaniem łaski w ich sercach,

prosimy Cię, św. Moniko.

Módl się, aby wartości chrześcijańskie zakorzeniły się głęboko w ich sercach i przyniosły wiele owoców,

Wstawiaj się żarliwie za młodzieżą, która wchodzi w wiek dorosły,

Dla wszystkich, którzy trwają w grzechach ciężkich, wybłagaj skruchę i szczere nawrócenie,

Proś za wszystkimi matkami, aby wytrwale i z gotowością wypełniały swoje macierzyńskie obowiązki,

Powierzaj wszystkie matki opiece Przenajświętszej Maryi Panny, Matke naszego Pana,

Nakłoń łaskawie serce swego umiłowanego syna, św. Augustyna, aby ratował nasze dzieci,

Święty Augustynie, święty synu świętej matki,

módl się za nami i za naszymi dziećmi.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,

przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,

wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,

zmiłuj się nad nami.

P: Módl się za nami, św. Moniko.

W: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się: Wszechmogący Boże, który wysłuchałeś żarliwych próśb św. Moniki, spraw, prosimy, abyśmy za jej przykładem nie ustawali w naszych modlitwach i zawsze we wszystkim zgadzali się z wolą Twoją świętą. Amen.

Modlitwa o łaski za wstawiennictwem św. Moniki
Wierny Boże, Światłości naszych serc, wychwalamy Ciebie za św. Monikę, kobietę żywej wiary i wielkiej miłości. Ona troszczyła się o swego syna Augustyna i w imię Jezusa niestrudzenie przekonywała go do chrześcijańskiego życia. W odpowiedzi na jej modlitwy o nawrócenie syna i męża dałeś jej o wiele większą radość, aniżeli wszystkie jej łzy wylane w błagalnych modlitwach do Ciebie. Usłysz moją modlitwę…… (tu wymień swoją intencję). Tak jak kiedyś pochwyciłeś serce św. Augustyna, tak teraz pociągnij nasze serca ku sobie, Piękności Odwieczna, a zawsze nowa. Amen.

Modlitwa matki o wstawiennictwo św. Augustyna
Boże, który oświeciłeś św. Augustyna swoją łaską i pośród ciemności i nędzy jego grzesznego życia rozpaliłeś go swoją miłością, ulituj się również nad moją biedną duszą, a także nad moimi dziećmi, mężem i krewnymi. Wybacz nam naszą niewdzięczność, nieposłuszeństwo, miłość własną, obojętność oraz wszelkie zniewagi, jakimi kiedykolwiek obraziliśmy Twoje święte Imię. Każdy z nas zasłużył na surową karę i każdy potrzebuje nawrócenia, dlatego wzywamy wstawiennictwa Twego świętego sługi, Augustyna, który płonął tak wielką miłością do Ciebie!

O święty pokutniku, Augustynie, serafinie Bożej miłości, nieopisany cudzie Bożego miłosierdzia, uproś nam szczery, doskonały i z głębi serca płynący żal za grzechy, gorącą i wierną miłość do Boga, która przezwycięża wszelkie trudności, pokusy i udręki, a także mądrą, nieustanną gorliwość w wypełnianiu Bożych przykazań i naszych obowiązków.

Wspieraj nas szczególnie w trudach wychowania naszych dzieci. Ich cnota i niewinność wystawione są w dzisiejszym świecie na wiele niebezpieczeństw. Spójrz, jak wiele jest w nim pułapek i fałszu, które mają na celu niszczenie ich dusz poprzez to, co cielesne, poprzez słowa i zły przykład ludzi, którzy myślą wyłącznie w kategoriach doczesności. Jak będą mogły oprzeć się tym pokusom, kiedy zostaną pozbawione nadzwyczajnej pomocy?

O wielki św. Augustynie, weź nasze dzieci pod swoją opiekę! Przez wzgląd na naszą rodzicielską troskę i starania o nie, wstawiaj się za nimi do Boga. Nie dopuść, aby nasze dzieci, uświęcone wodą Chrztu świętego, przez jakikolwiek grzech ciężki zostały skazane na potępienie i karę wieczną. Zachowaj je przede wszystkim od największego zła, jakim jest wyparcie się miłości Jezusa Chrystusa poprzez umiłowanie ponad wszystko tego, co stworzone. Lepiej jest im i nam, ich rodzicom, umrzeć w łasce Bożej, aniżeli żyć w grzechach ciężkich. Błagamy o tę łaskę przez Twoje wstawiennictwo, o święty synu świętej matki, Moniki, Ty, który chętnie przyjmujesz i łaskawie słuchasz modlitw każdej matki, która zwraca się do Ciebie o pomoc. Mocno wierzę, że wysłuchasz moich próśb i wyprosisz mi łaskawą odpowiedź Boga. Amen.

Litania do świętej Moniki

27 sierpnia wspominamy św. Monikę. Módlmy się dziś za nami, za naszymi dziećmi i małżonkami!

 

27 sierpnia wspominamy św. Monikę. Módlmy się dziś za nami, za naszymi dziećmi i małżonkami!

Modlitwa o nawrócenie męża

Święta Moniko, dzięki swojej cierpliwości i modlitwom wyprosiłaś u Boga nawrócenie swego męża i łaskę życia z nim w pokoju.
Proszę Cię, wyproś dla mnie i mojego męża błogosławieństwo Boże, aby również w naszym domu zapanowały prawdziwa harmonia i pokój i aby wszyscy członkowie naszej rodziny mogli osiągnąć kiedyś życie wieczne. Amen.

Modlitwa o nawrócenie dziecka

Zwracam się do Ciebie, św. Moniko, wspaniały wzorze wysłuchanej modlitwy za dziecko, o pomoc i radę. W Twoje kochające ramiona oddaję moje dziecko (dzieci)……, aby dzięki Twemu potężnemu wstawiennictwu mogło(-y) ono(-e) otrzymać łaskę szczerego i prawdziwego nawrócenia do Chrystusa, naszego Pana. Proszę Cię również pokornie, abyś wyprosiła mi u Pana ducha takiej samej wytrwałej i nieustannej modlitwy, jakiego udzielił On Tobie. Proszę o to przez Chrystusa, naszego Pana. Amen.

Modlitwa żony i matki

Boże, Ty, który dostrzegłeś szczere łzy i błagania św. Moniki i odpowiedziałeś na jej modlitwy nawróceniem jej męża i syna, udziel mi łaski, abym i ja potrafiła modlić się do Ciebie z takim samym szczerym zapałem i abym wyprosiła, tak jak ona, zbawienie własnej duszy oraz tych bliskich mi osób, za które jestem odpowiedzialna. Przez Chrystusa, naszego Pana, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego. Amen

Święta Monika

Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo mnie kochała – pisał po latach jej syn (św. Augustyn), nad którym wylała morze łez

Matka - św. Monika

Święta Monika (332–387) nie miała łatwego życia. Wydano ją młodo za poganina, który okazał się niewiernym mężem i człowiekiem skorym do gniewu. Dodatkowym krzyżem stała się wrogo nastawiona teściowa. Cierpliwością i mądrością Monika potrafiła okiełznać temperament męża i zjednać przychylność teściowej. Doprowadziła do nawrócenia męża, który tuż przed śmiercią przyjął chrzest. Pozostała do końca życia wdową pochłoniętą troską o dzieci. Miała ich troje: syna Nawigiusza, córkę, której imienia nie znamy, oraz syna Augustyna. Ten ostatni przysporzył jej najwięcej zmartwień, ale to on wystawił jej w swoich „Wyznaniach” najpiękniejszy pomnik.

Młody Augustyn szukał prawdy w sektach i modnych filozoficznych trendach, a doczesnego szczęścia w konkubinacie. Matka cierpiała. Łzy zamieniała w modlitwę. Augustyn wspomina chwilę, kiedy dopadła go ciężka choroba. Nawet w niebezpieczeństwie śmierci nie poprosił o chrzest. Sam ocenia siebie po latach, że zachował się jak błazen. Wyznaje, że ocaliła go miłość matki. „Gdybym umarł w tym stanie, serce mojej matki już by nigdy nie przestało krwawić po takim ciosie. Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo mnie kochała i o ile bardziej cierpiała, rodząc mnie do życia duchowego, niż wtedy, gdy mnie wydawała na świat. Czyżbyś Ty, Boże, hojny w miłosierdziu, mógł wzgardzić sercem skruszonym i upokorzonym wdowy cnotliwej i rozważnej?

Św. Augustyn z matką, św. MonikąCzy mogłeś wzgardzić jej łzami, czy mogłeś nie wysłuchać jej modlitw, w których błagała Cię nie o srebro i złoto, nie o jakiekolwiek dobra zmienne i przemijające, lecz o zbawienie duszy swego syna? Z Twojej przecież łaski była taka, jaka była. Nie mogłeś jej Panie odmówić pomocy”.

Niepokój Moniki był tak wielki, że opuściła rodzinne wybrzeże północnej Afryki i podążyła za synem do Mediolanu i Rzymu. Zastała go już w pół drogi do nawrócenia, w stanie ogólnego zwątpienia. Augustyn wspomina: „Matka powiedziała mi – z największym spokojem, z taką pogodą, jaką daje zupełna ufność – iż wierzy, że zanim odejdzie z tego świata, ujrzy mnie wierzącym katolikiem. Tyle do mnie rzekła. Do Ciebie zaś, który zdrojem jesteś miłosierdzia, jeszcze goręcej się modliła, płacząc, prosiła, abyś jak najrychlej wspomógł mnie i rozświetlił moje ciemności Twoim światłem”.

Monika doczekała się spełnienia swych modlitw. Doprowadziła do rozstania z kobietą, z którą Augustyn żył w nielegalnym związku i zatroszczyła się nawet o odpowiednią kandydatkę na żonę. Nie przypuszczała, że syn po nawróceniu zostanie kapłanem. Zmarła krótko po chrzcie Augustyna. W Ostii, gdzie czekała na statek powrotny do Afryki, przeżyła chwilę szczęścia, spełnienia. To jedna z najpiękniejszych kart „Wyznań”. Matka i syn, oparci o okno, patrząc na domowy ogród, rozmawiają długo ze sobą, jak się okazało po raz ostatni. Mówią o przebytej drodze i o szczęściu, którym jest Bóg. „W tęsknocie otwarliśmy nasze serca dla niebiańskiego strumienia płynącego z Twojego zdroju, zdroju życia, które u Ciebie jest…”.
Wielka jest siła miłości matki.

Share this:

Nasza modlitwa dla zbawienia bliskich – przykład świętej Moniki

 

Nasza modlitwa dla zbawienia bliskich – przykład świętej Moniki

(Benozzo Gozzoli, Public domain, via Wikimedia Commons)

Któż, starając się żyć pobożnie i trwać w łasce uświęcającej, a jednocześnie próbując przekonywać innych do podobnego postępowania, nie odniósł czasami wrażenia, że najtrudniej jest wpływać na tych, na których najbardziej nam zależy. Parafrazując słowa samego Chrystusa – najtrudniej być prorokiem we własnym kraju.

Żyjąc ideałami, próbując zmienić otaczający nas świat, dostrzegamy, że w naszym najbliższym otoczeniu, wśród rodziny, przyjaciół i znajomych są tacy, którzy odeszli od Boga i  trwają w silnym, na pozór wręcz nieodwracalnym, sprzeciwie wobec wartości, płynących z nauki Kościoła Świętego i samego Chrystusa.  Siostra ateistka, rozwiedzeni rodzice, przyjaciółka, która dokonała aborcji, koledzy wyśmiewający się z ,,katolickich zabobonów”. Chyba każdy z nas miał kontakt z takimi sytuacjami. Nie raz załamujemy ręce i czujemy się bezsilni, widząc jak osoby nam bliskie wkraczają na drogę grzechu, która prowadzi nie gdzie indziej, jak do samego piekła.

Kościół katolicki daje nam jednak przykłady świętych, którzy znajdowali się w sytuacji podobnej do naszej, a którzy dzięki swojemu uporowi, sile duchowej i modlitwie, sprawili, że ich najbliżsi dostąpili nawrócenia i pojednali się z Bogiem. Sztandarowym przykładem jest matka patrona dnia dzisiejszego, św. Augustyna – św. Monika, opiekunka zamężnych kobiet i chrześcijańskich matek.         


Święta Monika została wychowana w katolickiej rodzinie. Przez dłuższy czas jej wychowaniem zajmowała się specjalnie zatrudniona do domu kobieta, która narzuciła Monice twarde zasady postępowania m.in. zabraniała jej popijania wody pomiędzy posiłkami, aby nauczyć ją w ten sposób, umiejętności radzenia sobie z pokusami. Monika jednak nie zawsze przestrzegała zakazów i zdarzało się jej podpijać wino z bukłaków, o których przynoszenie była nie raz proszona. Raz jednak została złapana na gorącym uczynku przez jednego z niewolników, który nazwał Monikę pijaną. To określenie wywołało w przyszłej świętej taki wstyd, ze od tego zdarzenia nie poddawała się już pokusom i wiodła przykładne życie w każdym znaczeniu tego słowa.

Po wejściu w odpowiedni wiek, rodzice Moniki postanowili wydać ją za mąż. Wybrankiem rodziców okazał się Patricio, człowiek nie pozbawiony zalet, za to temperamentny, gwałtowny i lubujący się w przyjemnościach życia. Monika musiała znosić wiele nieprzyjemności z jego strony,  ale zawsze, mimo porywczej natury męża, panowała nad swoimi emocjami i nie dawała mężowi okazji do wszczynania awantur, przez co można nazwać ją przykładem dla małżonków, szczególnie tych współczesnych, często eskalujących jeszcze kłótnie rozpoczynane przez drugą stronę. Słynne stało się zdanie Moniki, stanowiące dla wielu kobiet przykład jak zachowywać pokój w domu: ,,Kiedy mój małżonek jest w złym nastroju, ja staram się być w dobrym. Kiedy on krzyczy, ja się uciszam. I, jako że do kłótni potrzeba dwojga i ja nie akceptuję kłótni – nie kłócimy się”. Swoim spokojem i umiejętnością panowania nad językiem i emocjami Monika, doprowadziła nie tylko do nawrócenia swojego męża ale także swojej teściowej, której charakter nie był w niczym delikatniejszy od Patricio.

Nawrócenie męża i teściowej to nie jedyne i nawet nie najważniejsze osiągnięcia świętej. Miała ona syna, Augustyna, który, jakkolwiek wychowany po chrześcijańsku, w wieku 16 lat opuścił szkołę a rok później związał się z kobietą, z którą żył bez ślubu blisko 14 lat. Augustyn nie stronił od łatwego, przyjemnego życia. Przez wiele lat, od 19 do 28 roku życia był związany z sektą manichejską, sprawiając tym wielki ból swojej matce. Ta jednak cały czas trwała w wierze, że jej syn dostąpi nawrócenia i nie ustawała w modlitwach w tej intencji. Dzięki przemożnemu wstawiennictwu matki, łaska w końcu zstąpiła na Augustyna. Zerwał z herezją i po kilku następnych latach, w 386 r. nastąpiło jego pełne nawrócenie. Augustyn nie tylko stał się gorliwym katolikiem, ale dzięki wyjątkowej łasce przeszedł do historii jako jeden z najznamienitszych świętych i doktor Kościoła.

Krótko przed swoją śmiercią św. Monika powiedziała do Augustyna: ,,Synu, już nic w życiu nie przynosi mi rozkoszy. Już nie wiem, co jest moją misją na Ziemi i czemu Bóg utrzymuje mnie jeszcze przy życiu, ponieważ wszystkie moje nadzieje zostały zaspokojone. Moim jedynym marzeniem było zobaczyć Ciebie jako katolika i syna Bożego. Bóg dał mi więcej, niż go prosiłam, ponieważ zrezygnowałeś ze szczęścia ziemskiego i poświęciłeś jemu swoje życie”.  Jedynym życzeniem św. Moniki przed odejściem do Pana była modlitwa za odpoczynek jej duszy.

Niech przykład św. Moniki, jej pokornej postawy, umiejętności wytrwałej i cierpliwej modlitwy, przyniesie nam nadzieję, że także nasza modlitwa i panowanie nad złymi emocjami,  może przyczynić się do nawrócenia i zbawienia naszych bliskich a także pokoju w naszych rodzinach. Nie zapominajmy o zwracaniu się do niej o orędownictwo w tych właśnie sprawach.

Marcin Iwanowski

Dziś wspominamy św. Monikę, matkę św. Augustyna

 

Pewien biskup na widok jej łez, kiedy wyznała mu ich przyczynę, zawołał: "Matko, jestem pewien, że syn tylu łez musi powrócić do Boga". To były prorocze słowa. Augustyn pod wpływem kazań św. Ambrożego w Mediolanie przyjął chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie.

Monika urodziła się ok. 332 r. w Tagaście (północna Afryka), w rodzinie rzymskiej, ale głęboko chrześcijańskiej. Jako młodą dziewczynę wydano ją za pogańskiego urzędnika, Patrycjusza, członka rady miejskiej w Tagaście. Małżeństwo nie było dobrane. Mąż miał charakter niezrównoważony i popędliwy. Monika jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać jego serce, a nawet doprowadziła go do przyjęcia chrztu. W wieku 22 lat urodziła syna - Augustyna. Po nim miała jeszcze syna Nawigiusza i córkę, której imienia historia nam nie przekazała. Nie znamy także imion innych dzieci. 

W 371 r. zmarł mąż Moniki. Monika miała wówczas 39 lat. Zaczął się dla niej okres 16 lat, pełen niepokoju i cierpień. Ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem naśladować ojca, żył bardzo swobodnie. Poznał jakąś dziewczynę; z tego związku narodziło się nieślubne dziecko. Ponadto młodzieniec uwikłał się w błędy manicheizmu. Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając dla niego u Boga o nawrócenie. 

Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by zetknąć się z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika odnalazła syna. Pewien biskup na widok jej łez, kiedy wyznała mu ich przyczynę, zawołał: "Matko, jestem pewien, że syn tylu łez musi powrócić do Boga". To były prorocze słowa. Augustyn pod wpływem kazań św. Ambrożego w Mediolanie przyjął chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie (387). 

Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana. Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii w 387 r. Daty dziennej Augustyn nam nie przekazał. Wspomina jednak jej pamięć w najtkliwszych słowach. 

Ciało Moniki złożono w Ostii w kościele św. Aurei. Na jej grobowcu umieszczono napis w sześciu wierszach nieznanego autora. W 1162 r. augustianie mieli zabrać święte szczątki Moniki do Francji i umieścić je w Arouaise pod Arras. W 1430 r. przeniesiono je do Rzymu i umieszczono w kościele św. Tryfona, który potem otrzymał nazwę św. Augustyna. Św. Monika jest patronką kościelnych stowarzyszeń matek oraz wdów.

 

za brewiarz.pl/brewiarz.pl

Niepokalana przychodzi by nas ratować. „Czas Maryi”

 

Niepokalana przychodzi by nas ratować. „Czas Maryi” – zobacz nową serię PCh24 TV [VIDEO]

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Matka Boża wielokrotnie interweniowała w życiu całych narodów, nawołując do nawrócenia i wierności wobec Jej Syna. PCh24 TV w najnowszej serii filmów „Czas Maryi” przedstawia te interwencje, które dają wielką nadzieję i stanowią wezwanie do zaufania Matce naszego Zbawiciela. 

PCh24 TV przedstawia trzeci odcinek nowej serii – „Czas Maryi”. W programach z tego cyklu ukazujemy jak Niepokalana przychodzi, by ratować ludzi i przygotować ich na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. O Matce Bożej opowiada Valdis Grinsteins, działacz katolicki, pisarz, podróżnik, znawca tematyki dotyczącej objawień maryjnych. 

W najnowszym odcinku przenosimy naszych Widzów do Salwadoru, którego patronką jest Matka Boża Pokoju. Valdis Grinsteins opowiada o historii odnalezienia cudownej figury Matki Bożej, o tym jak Niepokalana cudownie ocaliła miasto oraz w jakich okolicznościach zyskała swój przydomek – Matka Boża Pokoju.

Zachęcamy też do sięgnięcia do wcześniejszych filmów. Pierwszy z odcinków pod tytułem „Krwawe ofiary i bożki? Maryja z Guadalupe gromi herezję!” opowiada o niesamowitej historii nawrócenia Indian w Meksyku. Jak mówił Valdis Grinsteins, by zrozumieć objawienia w Guadalupe, konieczne jest uświadomić sobie, że początkowe wysiłki hiszpańskich misjonarzy w tym kraju nie przynosiły wielkich efektów. Indianie nie chcieli się nawracać; początkowo, mimo obalenia władzy Azteków, chrzest przyjęło tylko około 10 tysięcy osób. Wówczas zainterweniowała Matka Boża.

Objawiła się Juanowi Diego po to, by dać się poznać Indianom jako ta, która depcze węża. Dla Indian był to niezwykle czytelny symbol – w ich religii główną rolę odgrywał kult pierzastego węża Quetzacoatla. Dzięki objawieniu Matki Bożej o chrzest zaczęto prosić masowo, do tego stopnia, że obecni na miejscu misjonarze absolutnie nie byli w stanie sobie poradzić; jeden z franciszkanów udzielił 6000 chrztów w ciągu jednego dnia. Do Meksyku przybywali kolejni misjonarze. Wkrótce chrzest przyjęło 8 mln ludzi.

Jak podkreślił Valdis Grinsteins, historia nawrócenia ludności Meksyku powinna napawać nas ogromną nadzieją także co do Polski. Jeżeli Maryja poradziła sobie z nawróceniem Indian, którzy składali dziesiątki tysięcy krwawych ofiar z ludzi, to dlaczego nie miałaby pomóc również nam, Polakom? Stąd nie można wątpić w Bożą moc; należy zaufać Maryi i modlić się o nawrócenie – sytuacja w Polsce w 2022 roku nie jest przecież tak trudna jak ta w Meksyku w początkach XVI stulecia.

W drugim programie Valdis Grinsteins mówił o objawieniach z Coromoto w Wenezueli. W Polsce nie są to znane objawienia, ale papież Pius XII Matkę Boską z Coromoto ogłosił patronką Wenezueli. Odcinek nie bez przyczyny został zatytułowany „Chciał zabić Maryję! Wtedy wydarzyło się coś niezwykłego…”. Historia dotyczy indiańskiego wodza plemienia Coromoto, który rzeczywiście chciał zastrzelić Maryję łuku lub zabić Ją gołymi rękami. Jak powiedział Valdis Grinsteins, w początkach XVII wieku Hiszpanom bardzo trudno było prowadzić w Wenezueli misję; Indianie byli zaciekli i zabijali misjonarzy. Hiszpanie zwątpili w ogóle, czy prowadzenie misji ma w tej sytuacji sens. Matka Boża pokazała, że ma, niezależne od trudności. Najświętsza Panienka najpierw objawiła się wodzowi Indian Coromoto i jego żonie, by nakłonić ich do przyjęcia chrztu. Wódz stracił jednak zapał do chrześcijaństwa, nie chcąc poddawać się wymogom moralnym. Gdy w jego chacie objawiła mu się Matka Boża, próbował ją zabić – w rękę schwytał jednak tylko kamień z wizerunkiem Matki Bożej.

Choć nadal był zatwardziały, Maryja nie chciała go zostawić. Ukąszony przez węża w dżungli wiedział, że lada chwila umrze – i Matka Boża skierowała na jego drogę człowieka, który udzielił mu w ostatnich chwilach życia chrztu.

Jak podkreślił Valdis Grinsteins, historia Coromoto pokazuje, że nasza Matka nigdy nas nie zostawia, niezależnie od tego, jak źle byśmy się prowadzili i jak bardzo bylibyśmy duchowo odlegli od Jej Syna. Na nawrócenie zawsze jest szansa.

Zachęcamy do śledzenia nowej serii programów – „CZAS MARYI” – tylko na PCh24 TV!

piątek, 26 sierpnia 2022

Cud w Kanie Galilejskiej

 

Cud w Kanie Galilejskiej


Czytania mszalne na dziś:

I Czytanie - Prz 8, 22-35


Czytanie z Księgi Przysłów

Tak mówi Mądrość Boża:

«Pan mnie zrodził jako początek swej mocy, przed dziełami swymi, od pradawna. Od wieków zostałam ustanowiona, od początku, przed pradziejami ziemi.
Przed oceanem zostałam zrodzona, przed źródłami pełnymi wód; zanim góry zostały założone, przed pagórkami zostałam zrodzona. Nim glebę i pola uczynił, przed pierwszymi skibami roli.
Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód; gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej Otchłani umacniał, gdy morzu stawiał granice, by wody z brzegów nie wystąpiły; gdy ustalił fundamenty ziemi. I byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim. Igrając na okręgu ziemi, radowałam się przy synach ludzkich.
Więc teraz, synowie, słuchajcie mnie, błogosławieni ci, co dróg moich strzegą. Słuchajcie przestrogi i bądźcie mądrzy, a jej nie odrzucajcie. Błogosławiony jest człowiek, który mnie słucha, który co dzień u drzwi moich czeka, czuwając u progu mej bramy. Bo kto mnie znajdzie, znajdzie życie i osiągnie upodobanie Pana».
 
Oto słowo Boże.

II Czytanie - Ga 4, 4-7

Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Galatów

Bracia:

Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z Niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, byśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.
Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg zesłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: «Abba, Ojcze!» A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.
 
Oto słowo Boże.

Ewangelia J 2, 1-11

Słowa Ewangelii według Świętego Jana
 

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.
Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina».
Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?»
Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.
Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi.
Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli.
Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
 
Oto słowo Pańskie.

 

jkg/Biblia Tysiąclecia

26 sierpnia – uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej

 

26 sierpnia – uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej

W roku 1957 Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński zabiera do Rzymu wierną kopię Jasnogórskiego Obrazu, przeznaczoną na wędrówkę po całym kraju. Papież Pius XII uroczyście poświęca ją i błogosławi plan peregrynacji.

26 sierpnia Pani Jasnogórska w swoim nowym, pięknym wizerunku, wychodzi z Jasnej Góry, aby nawiedzić każdą świątynię, aby spojrzeć w ręce każdego Polaka. W każdej parafii obraz przebywa 24 godziny. W tym czasie nieustannie odprawiane są Msze św., trwają adoracje i modlitwy. Ludzie wypraszają u Matki i Królowej niezliczone łaski

 

Oto jedna z nich według relacji pewnej kobiety: „Dwóch moich braci przestało praktykować. Od kilku lat nie spowiadali się… Błagałam Matkę Boża, by ratowała wiarę moich braci. Chciałam ich przygotować do uroczystości Nawiedzenia, ale bałam się, aby moje namowy nie miały odwrotnego skutku. Tak już nieraz, niestety, bywało. Ufałam, że tym razem Matka Boża przyjdzie mi z pomocą. Razem z kolegami w pracy postanowiliśmy kupić kwiaty dla naszej Matki. Nie było ich na miejscu. Poszłam więc do najstarszego brata i mówię: ponieważ jeździsz do pracy do miasta, musisz mi kupić kwiaty. Zaraz się zainteresował, z jakiej okazji. Odpowiedziałam mu, jak tylko umiałam, o wędrówce Królowej Polski. Zaczął wypytywać o szczegóły. Czułam, że Ona sama mi pomaga. Za kilka dni uklękłam w kościele, aby przyjąć Komunię św. Podnoszę oczy i widzę naprzeciw obu moich braci, również oczekujących na Pana Jezusa. Wierzę, że to Najświętsza Panna doprowadziła ich do spowiedzi”.

W roku 1966 Obraz odstawiono na Jasna Górę z nakazem niewywożenia go stamtąd. Nawiedzenie jednak trwa nadal. Płonąca świeca i pusta rama symbolicznie przedstawiają duchową obecność Królowej Narodu. Łaski nawróceń nie są mniejsze. 80 – 90 procent ludzi, czasem wszyscy mieszkańcy danej miejscowości przystępują do sakramentów świętych. Tak trwa do 18 czerwca 1972 roku. Od tego czasu bez przeszkód Jasnogórska Matka znowu w swoim budzącym zachwyt wizerunku jedna swe dzieci ze swoim Synem. Wędruje ciągle, niestrudzenie po polskich wioskach i miastach.

Tymczasem powstają inne kopie Jasnogórskiego Obrazu. Za ich pośrednictwem Królowa Polski pomaga swoim dzieciom w Australii, w Afryce, a także w Ameryce, gdzie wiele polskich parafii, drużyn harcerskich i różnych organizacji polonijnych czci obraz Częstochowskiej Pani. Na szczególną uwagę zasługuje kult Jasnogórskiej Maryi w Amerykańskiej Częstochowie w Doylestown

Wśród setek polskich sanktuariów Jasna Góra ma swoje pierwsze i uprzywilejowane miejsce. Rocznie to sanktuarium nawiedza od miliona do dwóch milionów pielgrzymów. Przybywają, by modlić się przed cudownym obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, słynącym wieloma łaskami i na trwałe wpisanym w dzieje Polski.

Pierwszym i najdawniejszym dokumentem, informującym o cudownym obrazie, jest łaciński rękopis, który znajduje się w archiwum klasztoru: Translatio tabulae Beate Marie Virginis quam Sanctus Lucas depinxit propriis manibus (Przeniesienie obrazu Błogosławionej Maryi Dziewicy, który własnymi rękami wymalował św. Łukasz).W rękopisie tym czytamy:

Autorem obrazu jest św. Łukasz Ewangelista. Na prośbę wiernych wymalował wizerunek Maryi z Dzieciątkiem na blacie stołu, przy którym siadywała. Cesarz Konstantyn kazał przenieść obraz z Jerozolimy do Konstantynopola i umieścić w świątyni. Tam obraz zasłynął cudami. Urzeczony cudownym obrazem książę ruski Lew, pozostający w służbie cesarza, uprosił Konstantyna o darowanie mu obrazu, który też przeniósł do swojego księstwa i kazał go bogato ozdobić. Obraz znowu zasłynął cudami. W czasie wojny prowadzonej na Rusi przez Ludwika Węgierskiego obraz ukryto w zamku bełzkim. Po poddaniu się zamku Ludwikowi, namiestnik króla, książę Władysław Opolczyk, zajął obraz. W czasie oblegania zamku przez Litwinów i Tatarów strzała wpadła do zamku i ugodziła w prawą stronę wizerunku. Wtedy mgła otoczyła nieprzyjaciół, która przeraziła wrogów. Książę wypadł na nich z wojskiem i ich rozgromił. Kiedy chciał wywieść obraz do swojego księstwa, mimo dużej liczby koni obraz nie ruszał z miejsca. Wtedy książę uczynił ślub, że wystawi kościół i klasztor tam, gdzie umieści obraz. Wtedy konie lekko ruszyły i zawiozły obraz na Jasną Górę. Tam umieścił go w kaplicy kościoła, gdzie obraz ponownie zajaśniał cudami.

Dokument pochodzi z I poł. XV w. Być może został przepisany z dokumentu wcześniejszego. Tradycja głosi, że obraz został namalowany przez św. Łukasza Ewangelistę na desce stołu z domu Świętej Rodziny w Nazarecie. Wizerunek z Jerozolimy do Konstantynopola miał przewieźć cesarz Konstantyn. Służący w wojsku cesarskim książę ruski Lew zapragnął przenieść obraz na Ruś. Cesarz podarował mu wizerunek i od tego czasu obraz otaczany był na Rusi wielką czcią. Obraz rzeczywiście mógł dostać się na Ruś z Konstantynopola, gdyż w XI-XIV w. pomiędzy Cesarstwem Bizantyjskim a Rusią trwał żywy kontakt. Nie jest również wykluczone, że obraz został zraniony strzałą w czasie bitwy. W czasie walk prowadzonych przez Kazimierza Wielkiego i Ludwika Węgierskiego na Rusi, obraz ukryto w zamku w Bełzie. W roku 1382 znalazł go tam książę Władysław Opolczyk. Doznając wielu łask przez wstawiennictwo Matki Bożej, książę zabrał obraz i przywiózł do Częstochowy.
Po II wojnie światowej znaleziono na Jasnej Górze inny dokument, pochodzący z 1474 r. Zawiera on szerszy opis dziejów cudownego obrazu, ale pełno w nim legend. Mamy jednak także dokument najwyższej wagi: dwa dzieła, które wyszły spod pióra Jana Długosza (1415-1480). Żył on w czasach, które blisko dotyczą cudownego obrazu – sam mógł więc być świadkiem niektórych wydarzeń. Długosz kilka razy pisze o cudownym obrazie częstochowskim.

Akt osobistego oddania się Matce Bożej 

Matko Boża, Niepokalana Maryjo!
Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace,
Radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam.
Ochotnym sercem oddaję się Tobie w niewolę miłości.
Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi
i ku pomocy Kościołowi świętemu, którego jesteś Matką.
Chcę odtąd czynić wszystko z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie.
Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam.
Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twego Syna i zawsze zwyciężasz.
Spraw więc, Wspomożycielko Wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna
była rzeczywistym królestwem Twego Syna i Twoim.
Amen.

„Królowa Świata i nasza”. Czyli po co istnieje Polska?

 

„Królowa Świata i nasza”. Czyli po co istnieje Polska?

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Jaka była Polska, która broniła Europy pod Wiedniem? Jakiej Polski bronili później Konfederaci Barscy? I jaka mogła być później? W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej prezentujemy fragment książki Krystiana Kratiuka „Jak Kościół katolicki stworzył Polskę i Polaków”. 

 

„Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski?”


Mimo olbrzymiego kryzysu związanego z reformacją w drugiej połowie XVI wieku oraz przez całe następne stulecie Kościół polski kwitł i przynosił olbrzymi plon. Pojawiały się nowe zachodnie zakony, jak kameduli, karmelici bosi, reformaci, bonifratrzy, pijarzy, a wśród żeńskich karmelitanki bose i trzewiczkowe oraz augustianki, a także powstawały zgromadzenia polskie, jak choćby prezentki w Krakowie czy katarzynki w Braniewie.

Zupełnie nową jakość wprowadziło jednak wspomniane już Towarzystwo Jezusowe, powstałe między innymi dla zwalczania protestanckiej herezji. To jezuici dali nam księdza Piotra Skargę, Andrzeja Bobolę i kilku innych wymienionych już kaznodziejów, ale też Stanisława Kostkę czy Melchiora Grodzieckiego. Kostka i Bobola zostali ogłoszeni patronami Polski, a ich kult nie słabnie do dnia dzisiejszego; z nadzieją czekamy też na to, by dołączył do nich i Skarga.

Jezuici wychowywali młodzież w szkołach prowadzonych na najwyższym poziomie (o czym świadczy przemianowanie jednej z nich przez króla Batorego na akademię), dodajmy, że najczęściej bezpłatnych i otwartych na uczniów innych wyznań, kształcących nie tylko podstawowe umiejętności, ale wychowujących także do wiedzy o teatrze, muzyce czy poezji. Dzięki działalności kolegiów jezuickich rokrocznie zwiększała się liczba potrafiących czytać Polaków, co sprawiło, że w XVI wieku Polska należała do czołówki państw europejskich pod względem liczby drukowanych ksiąg. Ale jezuici działali nie tylko na polu kaznodziejskim i edukacyjnym, ale także dobroczynnym. Przykładami są założone przez księdza Piotra Skargę Arcybractwo Miłosierdzia pomagające chorym i ubogim, którzy wstydzili się żebrać, lub bank pobożny, udzielający ubogim nieoprocentowanych pożyczek. Takich instytucji jezuici tworzyli wiele w całym kraju, realnie pomagając w ten sposób ogromnej liczbie wiernych.

To także jezuici przekazali Zygmuntowi III Wazie niezwykłą wiadomość od swego współbrata z Włoch. Jaką? Otóż w 1608 roku w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny włoskiemu jezuicie Juliuszowi Mancinellemu ukazała się Maryja z Dzieciątkiem Jezus. U jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka, beatyfikowany zaledwie dwa lata wcześniej polski jezuita, żyjący tylko 18 lat w połowie poprzedniego stulecia. Mancinelli zapragnął uczcić Matkę Bożą słowami, którymi jeszcze nikt jej nie czcił. A ona powiedziała do niego: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”.

Mancinelli, mimo ponad 70 lat na karku, wiedziony zachętą Maryi ruszył do Polski na piechotę. W krakowskiej katedrze na Wawelu znów zobaczył Matkę Bożą, tym razem powiedziała: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką Tego Narodu, który jest mi bardzo drogi ,więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj Mnie nieustannie, a Ja będę ci zawsze, tak jak teraz miłosierną”.

To z pozoru niezbyt istotne wydarzenie odbiło się szerokim echem na wszystkich późniejszych pokoleniach Polaków. Na jego pamiątkę nie tylko ukoronowano jedną z wież krakowskiego kościoła Mariackiego, ale też król Jan Kazimierz postanowił właśnie Matce Bożej powierzyć losy ojczyzny w czasie potopu szwedzkiego i obwołać ją patronką jego królestwa. Nadzieje na odwrócenie losów Rzeczypospolitej najechanej jednocześnie przez Szwedów i Rosjan zaczęły się bowiem rodzić dopiero po skutecznej obronie Jasnej Góry, na której od wieków znajdował się właśnie wizerunek Najświętszej Maryi Panny – Czarnej Madonny – nazywanej już przez Jana Długosza „najdostojniejszą królową świata i naszą”, a przez XVI-wiecznego poetę Grzegorza z Sambora już wprost „królową Polski”. Nazwanie jej przez króla patronką Polski miało również swój antyprotestancki wydźwięk – wszak część kalwinistów i luteranów zwalczało kult Maryi jako bałwochwalczy.

Królowanie Matki Bożej w sercach Polaków było oczywistością już znacznie wcześniej, ale wydarzenia z XVII wieku tę pozycję potwierdziły. Polacy na kolejne stulecia mieli pozostać narodem katolickim i maryjnym. Podkreślali to wszyscy późniejsi wielcy święci Polscy – włącznie z papieżem Janem Pawłem II, którego zawołaniem biskupim były zwrócone właśnie ku Maryi, której chwałę sławili już rycerze pod Grunwaldem, słowa „Totus tuus – cały Twój”.

Wiara i wolność!

Bogurodzicę, pierwszy polski hymn, Polacy śpiewali także wiele lat po Grunwaldzie. Śpiewali ją również konfederaci barscy – członkowie organizacji szlacheckiej, de facto związku zbrojnego, który powstał dla dwóch celów: obrony polskiej niepodległości oraz… obrony wiary katolickiej. W połowie XVIII wieku zaczęła się bowiem nowa era w stosunkach Polski z sąsiadami, trwająca zresztą do dziś – era rozbijania przez zagranicznych agentów jedności polski poprzez rozbijanie wiary Polaków. Wtedy jeszcze były to działania jawne. Protestanckie Prusy i prawosławna Rosja domagały się bowiem przyznania praw politycznych innowiercom zamieszkującym Koronę Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie.

Konfederację zawiązano 4 marca 1768 roku, a więc w dniu, w którym Kościół wspomina św. Kazimierza, jagiellońskiego królewicza. Naczelne hasło konfederatów brzmiało: „Wiara i wolność!”. To tylko udowadnia, na jaką skalę ówcześni Polacy utożsamiali Polskę z katolicyzmem, a swoje prawa z religią przyjętą przez Mieszka I. Obrona niepodległości ojczyzny była również oczywistą obroną wiary katolickiej – i odwrotnie. Najpopularniejsze pieśni wśród konfederatów zaczynały się od słów „Zdaj się, Polaku, w opiekę Maryi albo Stawam na placu z Boga ordynansu”.

Wszyscy ci, którzy chcieliby w konfederacji barskiej widzieć tylko obronę praw szlachty i tzw. złotej wolności, niech dokładnie zapoznają się z najlepszą do tej pory publikacją na jej temat, mianowicie z dziełem Władysława Konopczyńskiego. Udowadnia on, że konfederaci nie byli bezkrytycznymi obrońcami ówczesnego stanu rzeczy, a wielu opowiadało się nawet wprost za odejściem od wolnej elekcji, mocno krytykowali nieudolne sejmy oraz z zainteresowaniem śledzili rozwój koncepcji odejścia od „Polaka politycznego” do innego rozumienia tego pojęcia, rzeklibyśmy – bardziej współczesnego, eksponującego wspólnotę pochodzenia, krwi i języka. Skąd się wzięła ta koncepcja? Otóż zapisana jest ona w wielu kazaniach i innych pracach katolickich duchownych tamtej epoki! To właśnie konfederaci – jak wspomina Robert Kościelny – głosili postulaty poszerzenia wspólnoty narodowej o słowiańskich chłopów, rozumienia patriotyzmu jako dobra ojczyzny, a nie dobra stanu szlacheckiego oraz ideę dbania o całą wspólnotę zamieszkującą Rzeczpospolitą. Duchowni tamtych czasów, z prymasem Ignacym Krasickim w Monachomachii na czele, potrafili w ostrych słowach krytykować także sam stan duchowny – skoro tylko jego część, jak to w historii bywało, sprzeniewierzyła się zasadom wiary i wolności, co widać było już kilka lat po zawiązaniu konfederacji barskiej, przy rozbiorach Polski.

A jakiej Polski, niestety bezskutecznie, bronili konfederaci barscy, śpiewając: „Boć nie nowina Maryi puklerzem Zastawiać Polskę; wojować z rycerzem Przybywa w osobie, Sukurs dawać tobie. Miła ojczyzno!”? Otóż z Rzeczpospolitą sąsiadowały wówczas cztery państwa – prawosławna Rosja, protestanckie Prusy, islamskie Imperium Osmańskie oraz katolicka Austria. Jak widać, na ziemiach, na których położona jest Polska, rozgrywały się w drugiej połowie XVIII wieku dzieje cywilizacji stworzonej przez Kościół katolicki.

O zerwaniu cywilizacyjnym ze strony protestantów już wspominaliśmy. W Rosji triumfy święciła zaś cywilizacja turańska z elementami bizantyjskiej, gdzie władza świecka wyraźnie dominowała nad kościelną, wykorzystując ją do własnych celów politycznych, gdzie cała aktywność polityczna ma wymiar wojskowy, gdzie ludność nie rozwinęła większych więzów niż rodowe, gdzie już wówczas obowiązywał skrajny indywidualizm, a moralność nie obowiązywała w żaden sposób władców. W cywilizacji turańskiej kaprysy wodza zastępują prawo, podstawę porządku społecznego stanowi zasada nadrzędności czynnika ekonomicznego, normą jest jedynowładztwo. W pracy Rozwój moralności Feliks Koneczny, twórca koncepcji cywilizacji turańskiej, pisał o niej: „Samowola władcy jedynym źródłem prawa, a kto go usunie mieczem, stryczkiem, czy trucizną, ma prawo stać się władcą… takim samym”.

A Imperium Osmańskie? Jego cywilizacja, którą moglibyśmy nazwać arabską, choć Koneczny upatrywał w niej przedstawicielstwa również cywilizacji turańskiej, oparta była na islamie. Sułtan był jednocześnie kalifem, wprost nazywanym władcą wiernych. Podstawą ustroju był szarijat – a więc prawo islamu wywiedzione z Koranu. Tylko wyznawcy tej religii byli ludźmi wolnymi i mogli liczyć na pomoc państwa. Chrześcijanie, a więc „niewierni”, nazywani byli raja, co można przetłumaczyć jako „stado”, a ich wspólnoty, jeśli miały być tolerowane, musiały płacić olbrzymie podatki. Normą była poligamia z prawem do rozwodu przysługującym wyłącznie mężczyznom.

Rzeczpospolita opierała się zatem wielowektorowemu naporowi cywilizacyjnemu. Pozostawała wierna i jednocześnie stała na straży tego, bez czego w dziejach nigdy by nie zafunkcjonowała – wierze katolickiej i Kościołowi.

Z ówczesnych sąsiadów najbliżsi Polakom pozostawali oczywiście Austriacy – przedstawiciele cywilizacji łacińskiej, którym to zresztą Jan III Sobieski ruszył w sukurs pod Wiedeń, by zasłużyć na przydomki „Pogromca Półksiężyca” i „Lew Lechistanu” oraz na zawsze zatrzymać przy Polsce określenie „przedmurze chrześcijaństwa”. W zaborze austriackim nie bez przyczyny Polacy cieszyli się później swobodami wręcz niewyobrażalnymi wśród ciemiężących naszych przodków Niemców czy Rosjan.

„Tylko religia leczyła te rany”

Czasy bitwy pod Wiedniem po raz kolejny uświadamiają, że w każdej polskiej duszy drzemie pierwiastek specjalnego posłannictwa Polski. Pisał o tym nieoceniony biskup Pelczar, wskazując: „Religia wyznaczyła ponadto narodowi polskiemu słynne posłannictwo, by niósł światło Ewangelii i cywilizacji zachodniej na wschód, łączył Kościół wschodni z zachodnim, a piersią swoją odpierał najazdy czy pogańskich Prusaków, czy Jadźwingów i Litwinów, czy wyznawców islamu – Tatarów i Turków, czy Moskwy jako spadkobierczyni bizantynizmu, czy wreszcie pionierów protestantyzmu. Jeżeli naród spełnił choć w części tę misję, jeżeli stępił rogi półksiężyca, pozyskał ofiarą królowej Jadwigi Litwę dla wiary krzyża i pojednał z Rzymem Ruś odszczepioną, główna w tym znowu zasługa religii. Ona bowiem głosem Stolicy Apostolskiej podbudzała go do wielkich czynów, ona kazała mu iść pod Legnicę, Warnę, Chocim i Wiedeń, ona ogniem świętym rozpalała jego rycerstwo, iż z pieśnią Bogurodzica Dziewica lub z okrzykiem Jezus Maria na ustach, rozbijało liczniejsze hufce wrogów”.

A jaka była tamta Polska? Polska, w której interrexem aż do wyboru następnego króla z urzędu był katolicki prymas? Był to kraj ukształtowany przez Kościół, który w tym miejscu świata rodził w dodatku ludzi szczególnie miłujących wolność tak własną, jak i innych. Polacy tworzyli z Litwinami wspólnotę polityczną „wolnych z wolnymi i równych z równymi”, podpartą jednak tolerancją dla odmienności tradycji i praw. Władysław Konopczyński zwracał uwagę, że ówczesny podbój Rzeczypospolitej zapoczątkowany unią w Krewie, a wzmocniony aktem unii lubelskiej, był podbojem dokonującym się siłą atrakcyjności polskich zasad ustrojowych. Był to kraj, którego zasady postępowania, swoistą doktrynę polityczną wypracowywali intelektualiści Akademii Krakowskiej, głównie duchowni, z księdzem Pawłem Włodkowicem na czele, który w połowie XIV wieku zaproponował tej części świata struktury polityczne zbudowane na szacunku dla podmiotowości i swoistości zamieszkujących ją ludów. Było to miejsce, którego najbardziej odpowiedzialni mieszkańcy zdawali sobie sprawę, że wiara przodków stanowiła nie tylko spuściznę i tradycję, ale również obowiązek, gdyż katolickość na flankach Europy tożsama była z wezwaniem do walki ze światem pogańskim oraz innowiercami, a takie właśnie państwa otaczały Rzeczpospolitą.

Było to jednak również państwo, które w momencie osiągnięcia wielkości przestało słuchać tych, którzy próbowali odciągnąć jego przedstawicieli z drogi pychy, która jak wiadomo, kroczy przed upadkiem. Państwo proroków, których żywot zawsze najtrudniejszy jest we własnej ojczyźnie. I dlatego też tamta ojczyzna, mimo niesamowitych osiągnięć została zdradzona i doprowadzona do upadku, głównie przez siły wrogie nie tylko samej Rzeczypospolitej, ale i Kościołowi, choć – dodajmy dla porządku – również wewnątrz kleru istniała nieliczna frakcja zdrajców, która do upadku się przyczyniła.

Oddajmy znów głos nieocenionemu biskupowi Pelczarowi: „Kiedy stan szlachecki nadużył wolności i skrępował władzę królewską, a niższe warstwy począł uciskać, kiedy w kraju zapanował bezrząd, rozwielmożniła się swawola, posuwająca się, zwłaszcza od czasów reformacji, aż do jawnych rokoszów i do związków z wrogami ojczyzny; tylko religia leczyła, choć w części, te ciężkie rany, bo ona miała jeszcze poszanowanie w narodzie, tak że gdy niesforna szlachta rąbała się na sejmikach, dość było wynieść Najświętszy Sakrament, aby rozbroić zaciekłych i powalić na kolana. Z ambon też padały nieraz gromy na występnych, a nawet przepowiednie takiego Skargi, że Polska wadami swoimi grób sobie wykopie.

Powyższy tekst stanowi fragment książki Krystiana Kratiuka „Jak Kościół katolicki stworzył Polskę i Polaków” wydanej nakładem wydawnictwa Fronda w roku 2022.

Papież Polak film dok