środa, 31 stycznia 2018

Ewangelia

Ewangelia wg św. Marka6,1-6.

  • 1Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. 2Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! 3Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim. 4A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». 5I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. 6Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
    Fragment liturgicznego tłumaczenia Biblii Tysiąclecia, © Wydawnictwo Pallottinum

Św. Augustyn (354 - 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła

  • Traktat do Ewangelii św. Jana 25

„Czy nie jest to cieśla?”

  • Jeśli pycha nas wyprowadza, pokora pozwala nam powrócić... Jak lekarz, który ustala diagnozę i leczy przyczynę choroby, ty uzdrów źródło zła, uzdrów pychę, a wtedy nie będzie już więcej zła w tobie. Aby uleczyć twoją pychę, Syn Boży zstąpił; stał się pokorny. Dlaczego się pysznisz? Dla ciebie Bóg się ukorzył. Wstydzisz się może naśladować pokorę człowieka; naśladuj przynajmniej pokorę Boga. Syn Boży się ukorzył; przyszedł wewnątrz człowieka. Tobie nakazuje się być pokornym, nikt ci nie każe stać się zwierzęciem. Bóg stał się człowiekiem. Ty, człowieku, znasz to, co ludzkie; cała twoja pokora polega na poznaniu siebie. Posłuchaj Boga, który poucza cię o pokorze: „Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” (J 6,38). Przybyłem, pokorny, nauczyć pokory, jak mistrz pokory. Kto przychodzi do Mnie, wciela się we Mnie; staje się pokorny. Kto za Mną idzie, będzie pokorny; nie pełni mojej woli, ale wolę Bożą. Dlatego niezostanie precz odrzucony (J 6,37), jak wtedy, kiedy był pełen pychy.
  

FOOTER_EVANGELIZO_

Nie ma wątpliwości, że Niebo coraz częściej przestrzega nas przed możliwą, krwawą wojną z islamem. I to nie gdzieś na Bliskim Wschodzie, ale w centrum Europy.

Nie ma wątpliwości, że Niebo coraz częściej przestrzega nas przed możliwą, krwawą wojną z islamem. I to nie gdzieś na Bliskim Wschodzie, ale w centrum Europy.

Nie ma wątpliwości, że Niebo coraz częściej przestrzega nas przed możliwą, krwawą wojną z islamem. I to nie gdzieś na Bliskim Wschodzie, ale w centrum Europy.


O tym, że coraz więcej wskazuje na fakt, że w Europie szykuje się wielkie, niemal apokaliptyczne zwarcie między islamem a chrześcijaństwem choćby arcybiskup Giuseppe Bernardini mówi od wielu lat. Już w 1999 roku podczas Synodu Biskupów w Rzymie wskazywał on na proroctwa przewidujące wielką inwazję muzułmanów na Europę.

Przykładem może być XIX-wieczna wizjonerka ukrywająca się pod imieniem „Mistyczki z Tours”, która zupełnie wprost mówiła, że w nieodległej przyszłości dojdzie do krwawej wojny domowej we Włoszech i Francji. „Kiedy każdy będzie pewien, że pokój jest zapewniony, w czasie najmniej spodziewanym wybuchnie rewolucja. Rewolucja będzie rozprzestrzeniać się w każdym francuskim miasteczku. Będzie powszechna rzeź. Ta rewolucja będzie trwała zaledwie kilka miesięcy, ale będzie straszna. Krew będzie płynąć wszędzie, bo złość bezbożnych sięgnie szczytu. Ofiary będą niezliczone. Paryż będzie wyglądać jak rzeźnia” – pisała mistyczka i dodawała, że zaczną się wówczas także krwawe prześladowania Kościoła. Arcybiskup Paryża zostanie zamordowany, a wielu kapłanom „poderżnięte zostaną gardła”.

W bardzo podobnym duchu wypowiadała się pół wieku przez „Mistyczką z Tours” bł. Anna Maria Taigi. „Francja wpadnie w okres straszliwej anarchii. Francuzi przeżyją desperacką wojnę domową, w czasie której nawet starcy chwycą za broń” – wskazywała mistyczka.

I choć w objawieniach tych nie ma mowy o islamie, to autor fundamentalnej pracy o objawieniach „Świat maryjnych objawień” Wincenty Łaszewski wskazuje, że zapowiedzi podrzynania gardeł, a także okrutnych prześladowań Kościoła wskazują, że wielce prawdopodobne jest to, że chodzić może o zamieszki wywołane przez muzułmanów. Wskazywać na to może także proroctwo przywołane przez arcybiskupa Bernardiniego, który podkreślał, że pod koniec zamieszek muzułmanie „zaatakują przez Bałkany”.

Czy czas realizacji tych wizji już nadchodzi? Wiele wydarzeń geopolitycznych wskazuje na to, że tak.
Tomasz P. Terlikowski

Przerażająca wizja wiecznego potępienia według ks. Jana Bosko

Do św.Jana Bosko Pan Bóg przemawiał poprzez sny. Wśród 150 wizji jakie spisali najbliżsi współpracownicy i słuchacze apostoła młodzieży odnajdujemy opis piekła.

Ks. Jan Bosko zmarł 31 stycznia 1888 roku w wieku 73 lat. Swoje życie poświęcił młodzieży stąd też w ikonografii bardzo często przedstawiany jest w toczeniu osób młodych. Założył dwie rodzinny zakonne, których głównym zadaniem była opieka nad młodzieżą: Pobożne Towarzystwo św. Franciszka Salezego dla chłopców oraz Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycieli wiernych dla dziewcząt. Ks. Bosko jest uważany za jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła.
Św. Jan Bosko to człowiek, do którego Pan Bóg przemawiał poprzez sny, które możemy nazwać wizjami. Część z nich dotyczyła piekła. Ks. Bosko najprawdopodobniej nie chciał opowiadać o wszystkich snach. Został jednak za to upomniany. „Dlaczego im tego nie mówisz?” – spytała kapłana stojąca przy jego łóżku dystyngowana osoba. Ostatnie sny bardzo wyczerpały ks. Bosko.
„A co mam im powiedzieć ?”
„Wszystko to, co widziałeś i słyszałeś w swoich ostatnich snach; i to, czego chciałeś się dowiedzieć; i to, co zobaczysz jutro w nocy!”
Kolejny dzień apostoł młodzieży spędził w oczekiwaniu na to co przyniesie noc. Myśl o nocnych koszmarach ks. Bosko napełniała takim strachem, że starał się odwlec moment zaśnięcia. W nocy osoba w czapce ponownie zjawiła się przy łóżku kapłan i powiedziała by poszedł za nim. „Zaprowadził mnie na rozległą, bezkresną równinę. Była to prawdziwa pustynia bez żadnych oznak życia. Nie zobaczyłem tam ani jednego drzewa, ani żadnego potoku, czy żywej duszy. Widniały jedynie resztki zżółkłej i wyschniętej roślinności. Nie miałem pojęcia, gdzie się znajduję i co miałem tu robić. Przez moment straciłem nawet z oczu swojego przewodnika i ogarnął mnie lęk, że samotny zginę. W końcu ujrzałem jednak swoich przyjaciół: ks. Rua, ks. Francesia i resztę, jak zbliżali się w moim kierunku. Westchnąłem z ulgą i zapytałem: Gdzie jestem?” – spytał ks. Bosko.
„Chodź ze mną a sam się dowiesz!” – usłyszał w odpowiedź. Przewodnik prowadził go w milczeniu. Kapłan ujrzał drogę.
„Weszliśmy na drogę szeroką, piękną i doskonale wybrukowaną. Droga grzeszników gładka, bez kamieni, a na jej końcu -przepaść piekła (Syr 21,10). Wzdłuż jej poboczy ciągnął się wspaniały żywopłot, przeplatany cudnymi kwiatami. Najczęściej róże wychylały swoje główki z zielonego pasa płotu. Na pierwszy rzut oka droga wydawała się równa i wygodna. Wszedłem na nią bez najmniejszych podejrzeń, lecz bardzo szybko zauważyłem, że prawie niedostrzegalnie pochylała się ku dołowi. Chociaż nie dostrzegłem stromości, czułem, że posuwam się tak szybko, jak bym unosił się w powietrzu. Rzeczywiście, coś mnie niosło tak, że nogami prawie nie dotykałem ziemi.”
Jak się jednak przekonał ta droga, którą szedł biegła w dół. Co więcej za wizjonerem podążało wielu oratorianów, a także innych nieznanych chłopców. „Nagle znalazłem się pośród nich – opowiadał ks. Bosko. - Przypatrując się im, zobaczyłem, że co chwila któryś z nich padał na ziemię. Jakaś niewidzialna siła wlokła go jednak dalej i wciągała do przepaści podobnej do ziejącego pieca.

Dlaczego ci chłopcy upadają? - zapytałem towarzysza. Pyszni sidło na mnie skrycie nastawiają, ...umieszczają pułapki na mojej drodze (Psi 39,6)”.
Chłopcy upadali ponieważ wpadali w sidła. Po przyjrzeniu się nim ks. Bosko uświadomił sobie, że każde z nich ma napis. Pycha, nieposłuszeństwo, zazdrość, nieczystość, kradzież, obżarstwo, lenistwo, złość i jeszcze inne. Rozejrzał się wokół siebie, by sprawdzić, który grzech najczęściej usidlał chłopców. Okazało się, że najbardziej niebezpiecznym, to nieczystość, nieposłuszeństwo i pycha. Wizjoner zauważył, że wszystkie trzy wiązały się ściśle ze sobą. Inne sidła czyniły także wielkie spustoszenie i zło, lecz najwięcej dwa pierwsze.
„Rozejrzałem się jeszcze dokładniej wokoło i zaobserwowałem między sidłami rozrzucone noże. Jakaś opatrznościowa ręka tam je umieściła, dzięki nim można się było uwolnić. Jedne dość znacznych rozmiarów symbolizowały rozmyślanie i pozwalały bez trudu zniszczyć sidła pychy. Inne nieco mniejsze oznaczały czytanie duchowe. Dwa specjalne miecze wyrażały nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu, a zwłaszcza częstą Komunię Świętą i nabożeństwo do Matki Bożej. Młotek to Spowiedź Święta. Na kilku mniejszych nożach widać było napisy: nabożeństwo św. Józefa, św. Alojzego i innych świętych. Przy pomocy tych środków wielu chłopców, którzy mieli dobrą wolę, potrafiło uwolnić siebie z poniżającej niewoli.”
Później ks. Bosko ujrzał jednego ze swoich chłopców. „Przerażony zobaczyłem w oddali, jak ktoś zlatywał po ścieżce w dół z szaloną szybkością. Gdy się znalazł bliżej, mogłem- go rozpoznać: to był jeden z moich chłopców. Jego włosy sterczały zjeżone na głowie, lub rozwiewały się na wietrze. Ramionami wykonywał ruchy, jak by znajdował się w wodzie i próbował utrzymać się na jej powierzchni. Chciał się zatrzymać, lecz nie mógł. Uderzając o kamienie, spadał coraz szybciej.”
Kapłan chciał mu pomóc. Jego przewodnik powiedziałby go zostawił. „Dlaczego?” – starał się dowiedzieć ks. Bosko.
„Czy nie wiesz, że straszliwa jest Boża sprawiedliwość? Myślisz, że potrafisz kogoś zatrzymać, kto ucieka od Jego gniewu?” – usłyszał od swojego przewodnika.
Przewodnik wymienił ks. Bosko przyczyny potępienia. Najczęstszym powodem wiecznego odrzucenia jest: złe towarzystwo, złe książki i grzeszne nawyki. „Pułapki uprzednio widziane doprowadzały rzeczywiście chłopców do ruiny. Na widok sporej liczby idących na zatracenie, krzyknąłem niepocieszony: Jeżeli, aż tylu z naszych chłopców tak kończy, to pracujemy daremnie. Jak można zapobiec tym tragediom?”
Kolejnym miejsce jakie poznał ks. Bosko to straszliwy korytarz. „Nad wszystkimi wewnętrznymi bramami rzucały się w oczy napisy pełne gróźb. Ostatnia z nich prowadziła na wielkie, bardzo ponure podwórze, zakończone w głębi niewiarygodnie olbrzymim i odstraszającym wejściem. Nad nim widniał napis:
Ześle w ich ciało ogień i robactwo i jęczeć będą z bólu na wieki (Jdt 16,17). I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy i na wieki wieków (Ap 20,10). Tutaj wszelkiego rodzaju męki na zawsze . Tutaj jedynie chaos i strach wieczny mieszkaj ą (Hi 10,22). Dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi (Ap 14,11). Nie ma pokoju dla bezbożnych (Iz 48,22). Będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 8,12).”

„Odtąd nikt już tu nie będzie miał ani kolegi, który pomoże, ani życzliwego przyjaciela. Nie spotka serca kochającego, ani wzroku litościwego, ani nie usłyszy dobrego słowa. To wszystko już przepadło na zawsze. Czy chcesz to tylko zobaczyć, czy może osobiście doświadczyć? Chcę tylko zobaczyć” – powiedział ks. Bosko. „Widząc to wszystko i słysząc, nagle zapytałem siebie: Jakżeż mogą ci chłopcy być potępieni? Przecież wczoraj wieczorem bawili się jeszcze w Oratorium”.
Ks. Bosko usłyszał, że chłopcy, których zobaczył są umarli dla Bożej Łaski. „Gdyby skonali w tej chwili, czy nie chcieli wycofać się ze swoich niecnych dróg, zostaliby potępieni.”
Podsumowując to co zobaczył ks. Bosko stwierdził: „Tutaj uświadomiłem sobie jak potworne wyrzuty sumienia cierpieli wychowankowie naszych szkół. Przeżywali nieludzkie męki, przypominając sobie każdy nieodpuszczony grzech i sprawiedliwą karę za niego. Mogli przecież korzystać z licznych i niezwykłych środków ku naprawie swego życia, wytrwania w cnocie i zbierania zasług na niebo. Z trwogą przypominali sobie lekkomyślnie odrzucone hojne łaski, udzielane przez Najświętszą Dziewicę... Przeżywali prawdziwą gehennę, wiedząc, że tak łatwo mogli się zbawić, a teraz są nieodwołalnie straceni na zawsze. Cisnęło im się na pamięć tyle dobrych postanowień, których niestety nigdy nie wypełnili. Piekło rzeczywiście wybrukowane jest dobrymi intencjami!”
Opowiadając o śnie ks. Bosko dodał, że „mając na uwadze, że nie należy was zbytnio przerażać, pominąłem opisywanie wielu strasznych szczegółów, choć je widziałem i przeżywałem. Przez następne siedem nocy nie mogłem spać, tak dalece czułem; się podekscytowany tym niesamowitym widzeniem sennym. Wiemy, że nasz Doby Bóg opisywał piekło zawsze w symbolach. Gdyby ukazał je nam w całej rzeczywistości, nie bylibyśmy w stanie go pojąć. Nikt ze śmiertelników nie może zrozumieć tych spraw.”
Oprac.Ab
za fronda.pl
Fragment wizji św. Jana Bosko dotyczący piekła na podstawie książki pt. „Sny i wizje ks. Jana Bosko”

Tak nabożeństwo do Matki Bożej i Nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu , dwie kolumny z wizji sw Jana Bosko , rękojmią zwycięstwa i rozkwitu dla Kościoła świętego i każdego z nas .

Tak nabożeństwo do Matki Bożej i Nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu , dwie kolumny z wizji sw Jana Bosko , rękojmią zwycięstwa i rozkwitu dla Kościoła świętego i każdego z nas .

” Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy” Jan Paweł II, …
Tak nabożeństwo do Matki Bożej i Nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu , dwie kolumny z wizji sw Jana Bosko , rękojmią zwycięstwa i rozkwitu dla Kościoła świętego i każdego z nas .
– Znamienne , że pod koniec swego pontyfikatu zostawił nam Jan Pawel II jakby w Testamencie, Dwie Kolumny …Encyklikę o Różańcu i Encyklikę o Eucharystii ….
… dla czasów , które , widać to , domagają sie wsparcia na solidnych , „Auxilium Christianorum ” i „Salus credentium” .
Vhttps://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/rosarium_virginis_16102002.html
.🌹 Różaniec – skarb, który trzeba odkryć … Młodym przedłożyć …jak miał nadzieje Jan Pawel II , potrafią oni tchnąć w tę modlitwę „entuzjazm typowy dla ich wieku” i wydobyć nowe piękno .
https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/eucharistia_17042003.html
🌹 Eucharystia – skarb, który trzeba odkopać …
… Dobry Pasterzu, prawdziwy Chlebie,
Jezu, zmiłuj się nad nami … nakarm nas i strzeż …

Wizja św. Jana Bosco – „Obrońcy dużego okrętu, to wierni serdecznie przywiązani do Stolicy Apostolskiej”

Wizja św. Jana Bosco – „Obrońcy dużego okrętu, to wierni serdecznie przywiązani do Stolicy Apostolskiej”

Wizja św. Jana Bosco – „Obrońcy dużego okrętu, to wierni serdecznie przywiązani do Stolicy Apostolskiej”

Objawienia Św. Jana Bosco
Papież zwycięży wrogów Kościoła dzięki doskonałemu nabożeństwu do Matki Najświętszej, którym rozpali cały Kościół, czego następstwem będzie powszechny, gorący kult do Eucharystii w całym Kościele i to da zwycięstwo Papieżowi.
Kościół będzie przeżywał ciężkie chwile, także dozna wielu szkód, ale samo Niebo przyjdzie mu z pomocą. Ciężkie czasy skończą się i zapanuje pokój. Dla Kościoła będzie to nowy, wspaniały rozkwit
WizjaJanaBosko
Św. Jan Bosco wieczorem 26 V 1862 roku dostąpił widzenia, które ma wielkie znaczenie dla naszych czasów:
„Ujrzałem siebie na małej, skalistej wysepce na morzu. Szalała straszliwa burza. Wtem ujrzałem olbrzymi okręt, potężnie miotany na wszystkie strony. Na nim zobaczyłem Papieża, kardynałów, biskupów, księży, zakonników i wielu ludzi. I zrozumiałem: oznacza to Święty Kościół Katolicki. Wokół tego wielkiego okrętu – Kościoła widziałem wiele innych potężnych okrętów i były to mniej lub bardziej agresywne statki, które atakowały okręt Kościoła, wyrządzając mu wiele szkód. Równocześnie nieprzyjaciele zarzucali okręt papieski olbrzymią ilością książek i broszur. W czasie szczególnie gwałtownego ataku zobaczyłem, że sam Papież został ciężko ranny i że umarł w skutek upływu krwi. Jednak znajdujący się na jego okręcie kardynałowie wybrali zaraz nowego Papieża. Wiadomość o śmierci jednego Papieża i o wyborze jego następcy została natychmiast podana światu. Ów nowy Papież podjął bardzo trudne zadanie.
Ciężko uszkodzony okręt Kościoła zdawał się być zgubiony wobec szalonej przemocy wrogów; sądzili oni, że odnieśli zwycięstwo. Lecz wtedy zobaczyłem, jak nagle z ciemności i wzburzonego morza wyłaniają się w górę dwa wspaniałe, świetlane kolumny. Nad pierwszą dojrzałem u góry unoszącą się ogromną, jaśniejącą Hostię, a na szczycie kolumny zobaczyłem tablicę z napisem „Salus Credentium”, to znaczy: „Ratunek dla wierzących”. Na drugiej, nieco mniejszej kolumnie, znajdującej się trochę dalej, dojrzałem u góry statuę Niepokalanej Matki Bożej – Maryi oraz tablicę z napisem: „Auxilium Christianorum”, to znaczy: „Wspomożenie chrześcijan”. Kiedy wśród burzy i ciemności, w największej potrzebie i udręce – rozbłysło to cudowne zjawisko świetlne, wszyscy na okręcie Kościoła zapałali nową nadzieją. A nowo wybrany Papież wydał polecenie, by skierować się ku tym dwóm świetlanym kolumnom, aby przytwierdzić do nich okręt Kościoła. Kiedy to nastąpiło, burza uciszyła się, ustąpiły ciemności i nastał wspaniały dzień. Wówczas zobaczyłem, jak wrogie okręty popadły w największy zamęt, zderzały się ze sobą, tonęły w głębiach wód lub wylatywały w powietrze. Inne oddalały się i znikały z pola widzenia. Wielu rozbitków z tych zniszczonych okrętów pływało na szczątkach statków, kierując się ku niosącemu ratunek okrętowi Kościoła. Przyjmowano ich tam z litością i udzielano im pomocy”.
Św. Jan Bosco często opowiadał o tej wizji i dodawał wyjaśnienie:„Nieprzyjacielskie okręty oznaczają prześladowania Kościoła. Ciężkie go czekają przeprawy. Jego dotychczasowe cierpienia są niczym w porównaniu z tym, co jeszcze nastąpi. Scena ta oznacza, że Papież zwycięży wrogów Kościoła dzięki doskonałemu nabożeństwu do Matki Najświętszej, którym rozpali cały Kościół, czego następstwem będzie powszechny, gorący kult do Eucharystii w całym Kościele i to da zwycięstwo Papieżowi. Kościół będzie przeżywał ciężkie chwile, także dozna wielu szkód, ale samo Niebo przyjdzie mu z pomocą. Ciężkie czasy skończą się i zapanuje pokój. Dla Kościoła będzie to nowy, wspaniały rozkwit.”
SenWyobraźcie sobie, że znaleźliście się ze mną na brzegu morza lub jeszcze lepiej, na samotnej skale. Jedyny ląd przez was dostrzegany, to ten pod waszymi stopami. Cała przestrzeń wodna usiana niezliczoną liczbą okrętów stojących w szyku bojowym. Ich dzioby miały zakończenia ostre jak włócznia, zdolne w razie ataku przebić na wylot i kompletnie zniszczyć statki wroga. Okręty te byly wyposażone w armaty. Na pokładach znajdowało się mnóstwo karabinow, materiałów wybuchowych i innej broni różnego rodzaju, a takze ksiqzki.
Okręty te atakowały inne statki o wiele większe i wyższe niż one same. Próbowały one zniszczyć nieprzyjaciela, podpalić lub w jakikolwiek sposób go osłabić.
Łódź PapieżaEskortę majestatycznego i w pełni wyposażonego okrętu papieskiego stanowiły mniejsze statki, które za pomocą sygnalów otrzymywały rozkazy od niego i wykonywaly manewry, broniąc się przed naporem nieprzyjacielskiej floty.
Dwie KolumnyNa środku bezbrzeżnego oceanu wyrastały nagle dwie kolumny w bliskiej odległości od siebie. Na wierzchołku jednej z nich widniał posąg Niepokalanej Dziewicy. U jej stóp jaśniał transparent z napisem Auxilium Christianorum – Wspomożenie wiernych.Na drugiej kolumnie większej i wyższej pojawiła się ogromnych rozmiarów monstrancja z Najświętszą Hostią. Poniżej można było czytać proporcjonalny do tej kolumny napis: Salus credentium – Zbawienie wierzących.
Sternik łodzi PiotrowejNajwyższym dowódcą tego dużego okrętu był Ojciec Święty, Namiestnik Jezusa Chrystusa na ziemi. Widząc wściekły atak wrogów i niebezpieczeństwo stąd płynące dla swoich wiernych, postanowił zebrać koło siebie kapitanów mniejszych okrętów celem podjęcia decyzji.
Zebranie kardynałówWszyscy kapitanowie znaleźli się na pokładzie papieskiego okrętu, skupieni wokół osoby Papieża. Zaledwie się rozpocztęło spotkanie, a tu zerwał się gwałowny sztorm, więc dowódcy szybko przenieśli się na swoje statki, by nimi dowodzić z bliska. Nastał okres kroótkiego spokoju. Papież po raz drugi zgromadził kapitanów na flagowym okręcie, kontynuując swój kurs. Burza na morzu rozpętała się na nowo. Papież stanął przy sterze i ze wszystkich sił próbował utrzymać posuwanie się statku w kierunku owych dwóch kolumn, z których wierzchołka zwisały kotwice i duże haki umocowane na stalowych łańcuchach.
BitwaWszystkie okręty nieprzyjaciela rozpoczęły atak. Próbowały na każdy możliwy sposób przyhamować i zatopić statek Papieża: jedne czyniły to przy pomocy pism i książek lub innych materiałów zapalnych, których mieli pełno do dyspozycji, inni uruchomili strzelby, karabiny i moździerze. Bitwa rozszalała się na dobre. Dzioby nieprzyjacielskich statków uderzały gwałtownie w burty przeciwników, lecz ich wściekłe zapędy nie przynosiły skutków. Marnowali tylko czas i amunicję. Wielki okręt Papieża płynął bezpiecznie i spokojnie. Z upływem czasu bardzo silne i zmasowane ataki wrogów spowodowały duże i głębokie wyrwy w jego bokach. Lecz delikatny wiatr, płynący od dwóch kolumn, natychmiast te szkody usunął.
Zniszczenie wrogaW międzyczasie armaty atakujących rozpadają się z hukiem, karabiny i inna broń milkną, a dzioby okrętów łamią się w kawałki. Potężne cielska statków osuwają się w rozszalałą toń i giną. Nieprzyjaciel nieprzytomny z wściekłości walczy wręcz pięściami, bluźni i przeklina.
Nagle Papież pada ciężko ranny. Jego podwładni biegną mu na pomoc i podnoszą go. Papież po raz drugi doznaje poważnego zranienia, osuwa się z nóg i umiera. Z ich okrętów plyną w przestrzeń ohydne szyderstwa. Bezpośrednio po śmierci Ojca Świętego nowy Papież zajmuje jego miejsce przy sterze łodzi Kościoła. Dowódcy poszczegolnych okrętów zebrali się błyskawicznie i tak szybko obrali nowego Papieża, że wiadomość o śmierci Zmarłego zbiegła się z wieścią o wyborze jego następcy. Przeciwnicy zaczynają tracić odwagę. Nowy Papież po rozgromieniu wroga i przezwyciężeniu wszystkich przeszkód wprowadza swój okręt między dwie kolumny i zatrzymuje go między nimi. Cumuje statek z jednej strony przy kolumnie z Najświętszym Sakramentem, a z drugiej strony przy kolumnie z Najświętszą Niepokalanie Poczętą Dziewią Wspomożycielką.
Zakończenie bitwyNastępuje nieprawdopodobny chaos i wstrząs. Wszystkie okręty, które dotychczas walczyły przeciw Papieżowi, uciekają w bezładzie i popłochu.
Wpadają na siebie i rozbijają się na kawałki, wzajemnie się topią. Kilka mniejszych statków towarzyszących okrętowi papieskiemu i walczących po jego stronie wzięło zdecydowany kurs w kierunku dwóch kolumn.
W czasie bitwy wiele statków, wycofawszy się z obawy przed niebezpieczeństwem, ostrożnie obserwowało z daleka rozwój wypadków. Wraki rozbitych okrętów nieprzyjacielskich zginęły w odmętach oceanu. Statki trzymające się dotąd na uboczu, szybko popłynęły ku owej bramie z dwóch kolumn, a dotarłszy tam, zakotwiczyły się przy nich. Pozostały tam bezpieczne razem z głównym okrętem papieskim. Na morzu zapanował wielki spokoj.
Ksiądz Bosko wyjaśniaW tym momencie ksiądz Bosko spytał księdza Rua: „Co myślisz o tym opowiadaniu?” Ksiądz Rua odpowiedział:
„Wydaje mi się, że Okręt Papieża może oznaczać Kościół, którego on jest zwierzchnikiem, a statki mniejsze, ludzie i morze – to świat. Obrońcy dużego okrętu, to wierni serdecznie przywiązani do Stolicy Apostolskiej. Jej wrogowie próbują unicestwić ją za wszelką cenę. Kolumny na oceanie to nabożeństwo do Matki Najświętszej i Najświętszego Sakramentu.
Ksiądz Rua nie wspomniał o Papieżu, który upadł i zmarł. Ksiądz Bosko również milczał na ten temat. Dodał tylko: „Masz rację! Powinieneś wyjaśnić jeszcze jedno zjawisko. Okręty wroga to symbol prześladowań. Zbliżają się bardzo trudne momenty dla Kościoła. Dotychczasowe walki są niczym w porównaniu z tym, co go czeka. Wrogie okręty symbolizowały prześladowców, którzy probują zatopić statek papieski. Są tylko dwa sposoby, by mógł się uratować w tym wielkim dramacie: Nabożeństwo do Najświętszej Maryi Wspomożycielki Wiernych i częsta Komunia Święta.Należy dołożyć maksymalnych wysiłków, by te dwie praktyki realizować wszędzie i w życiu wszystkich. Ksiądz Bosko nie dał żadnych innych
wobroniewiary

wtorek, 30 stycznia 2018

Ewangelia

Mk 5, 21-43
"Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»” On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”. Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?” Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: „Nie bój się, wierz tylko”. I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: „Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi”. I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”, to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań”. Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść".

Bł. ks. Bronisław Markiewicz nadal czeka na cud, który otworzy mu drogę na ołtarze jako świętemu w Kościele. Tym bardziej możemy dziś prosić o łaskę uzdrowienia, która jest potrzebna nam lub naszym bliskim.

Wizja prorocza sługi Bożego bł. Ks. Bronisława Markiewicza:

Wizja prorocza sługi Bożego bł. Ks. Bronisława Markiewicza:
Postać nadludzka (zjawia się od ołtarza jako młodzieniec 16-letni ubrany w płótniankę zgrabnie skrojoną, z modlitewnikiem i różańcem w ręku, z jego oczu wychodzą jakby iskry):
– Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z waszych grzechów stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej w zupełności grzechów swoich. Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku, straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie wśród niej zupełnie. Groza jej będzie tak wielka, że wielu ze strachu postrada rozum. Za nią przyjdą następstwa jej: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się, a pomiędzy nimi wielu Żydów. Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełniane na całym świecie. Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim, i tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się uczyć w uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najświętszego Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Szczególnie przez Polaków Austria podniesie się i stanie się federacją ludów. A potem na wzór Austrii ukształtują się inne państwa. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu WIELKIEGO PAPIEŻA. Ufajcie przeto w Panu, bo dobry jest, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy…

Dziś obchodzimy wspomnienie bł. ks. Bronisława Markiewicza.

Dziś obchodzimy wspomnienie bł. ks. Bronisława Markiewicza.
Z tej okazji publikujemy fragmenty jego Zapisków duchowych.
Zachęcamy do skorzystania z nich w czasie osobistej modlitwy.

† Dziecko Moje, ucz się w każdej sytuacji i w każdym człowieku Mnie spotykać. Z miłością witaj i przyjmuj wszystko i każdego.

† Dziecko Moje, ucz się w każdej sytuacji i w każdym człowieku Mnie spotykać. Z miłością witaj i przyjmuj wszystko i każdego.

Alicja "ŚWIADECTWO" cz. III pt. 27.03.1987, godz. 00.10
– Zgrzeszyłam dziś, Panie, przeciw Twej Miłości.
† Dziecko Moje, ucz się w każdej sytuacji i w każdym człowieku Mnie spotykać. Z miłością witaj i przyjmuj wszystko i każdego. Gdy będzie: natrętny, zły, niemądry, złośliwy, niesprawiedliwy – także przyjmuj z miłością. Gdy ty będziesz zmęczona, zajęta, chora, skrzywdzona, zraniona – także przyjmuj z miłością. Troszcz się o to i proś, i oddawaj Mi twoje serce, aby miłość była w nim. Aby była w twoich oczach, gestach, słowach, głosie, w całej tobie. Przecież Ja jestem Miłością i pragnę być w tobie w pełni i zawsze.
Pozwól Mi, proś, nie zapominaj.
Świętość to nie tylko modlitwa. O wiele bardziej sytuacje, kontakt z ludźmi, twój stosunek do nich i postawa wobec wszelkich Moich dzieł, w których jestem. Mnie dotyka wszystko, co czynisz, myślisz, mówisz, przeżywasz. Mnie dotyka każde twoje poruszenie zewnętrzne i wewnętrzne, bo Ja w tobie jestem i ty jesteś we Mnie.
Ucz się ode Mnie łagodności, dobroci. Przyodziej się w nie. Niech staną się odzieniem twej duszy i twego ciała nie na święto, i nie tylko do kościoła – do swoich. Ale w szarzyźnie dnia, zawsze. Niech rozświetlają tą szarzyznę, ubarwiają i upiększają.
Buduj Królestwo Miłości. Idź do ludzi taka, jaki Ja do ciebie przychodzę. Pragnij być taka, a Ja będę czuwał, aby się stało. Będę pielęgnował Moją Miłość w tobie. Nie troszcz się o siebie, tylko o Miłość Moją.

O MIŁOWANIU JEZUSA PONAD WSZYSTKO

O MIŁOWANIU JEZUSA PONAD WSZYSTKO
1. Szczęśliwy, kto zrozumiał, co znaczy miłować Jezusa i opuścić siebie dla Jezusa. Miłowane porzucać dla miłowanego, bo Jezus chce być kochany sam jeden, ponad wszystko. Miłość ziemska jest zawodna i niestała, miłość Jezusa wierna i nieprzemijająca. Kto lgnie do tego, co stworzone, ginie, gdy ono przemija, kto obejmuje miłością Jezusa, utwierdza siebie na wieki. Jego kochaj, Jego wybierz za przyjaciela. On, gdy wszyscy cię opuszczą, zostanie przy tobie i na koniec nie da ci zginąć. Z wszystkimi kiedyś musisz się rozstać, chcesz czy nie chcesz.
2. Uchwyć się Jezusa w życiu i śmierci, Jego wierności się powierz. On jeden, gdy wszyscy odejdą, potrafi ci pomóc. Taki już jest ten twój Ukochany, że niczego innego nie pragnie, tylko twego serca, aby w nim zasiąść jak król na tronie. Gdy zdołasz opróżnić swoje wnętrze ze wszystkiego, co ziemskie, Jezus chętnie w tobie zamieszka. Pewnego dnia zobaczysz, że utraciłeś wszystko, co z siebie umieściłeś w ludziach poza Jezusem. Nie ufaj, nie opieraj się na trzcinie chwiejącej się na wietrze, bo ciało to siano, a cały blask jego jak kwiat na łące opadnie.
3. Łatwo zbłądzisz, jeśli będziesz przywiązywał wagę do ludzkiej urody. Jeśli u innych szukasz pociechy i zysku, znajdziesz tylko utratę. Lecz jeżeli we wszystkim szukasz Jezusa, na pewno znajdziesz Jezusa. Jeżeli zaś szukasz siebie, znajdziesz siebie, ale na własną zgubę. Bo ten, kto nie szuka Jezusa, więcej sobie szkodzi, niż mógłby mu zaszkodzić cały świat ze wszystkimi wrogami.Fragment z książki Tomasza a Kempis pt – O Naśladowaniu Chrystusa.

Światowy skandal: jak rabin został... katolikiem

Izrael Zolli urodził się w 1881 r. w Polsce, w miejscowości Brody, na terenach zaboru austriackiego. W czasie II wojny światowej był naczelnym rabinem Rzymu, a wcześniej przez 35 lat pełnił funkcję głównego rabina Triestu. Po swoim chrzcie św. mówił, że nie uważa się za Żyda nawróconego lecz spełnionego, ponieważ Kościół katolicki jest spełnieniem obietnicy, jaką jest judaizm. Wyjaśniał, że Stary Testament jest zaszyfrowanym telegramem, który Bóg przekazał ludziom, a jedynym kodem i szyfrem do pełnego odczytania jego treści jest Jezus Chrystus, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem.
Jako naoczny świadek holocaustu podkreślał, że do jego zaistnienia przyczyniło się przekreślenie chrześcijańskich zasad przez ideologię faszystowską. Po zakończeniu wojny pisał: "Jestem przekonany, że po tej wojnie jedynym sposobem oparcia się siłom destrukcji i podjęcia odbudowy Europy, będzie zaakceptowanie katolicyzmu, to znaczy idei Boga i ludzkiego braterstwa w Chrystusie, a nie braterstwa opartego na rasie i nadludziach, ponieważ nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteśmy kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3,28)".
Eugenio Zolli był Żydem polskiego pochodzenia.
W Polsce nazywał się Izrael Zoller. Jego matka wywodziła się ze znanej rodziny uczonych rabinów. Bardzo pragnęła, aby jedno z jej pięciorga dzieci zostało rabinem. Izrael był najmłodszym jej synem. Studiował w kolegium rabinackim i równocześnie studiował filozofię na uniwersytecie, najpierw w Wiedniu a później we Florencji. W 1920 r. został mianowany głównym rabinem Triestu.

Po wyzwoleniu Rzymu Zolli podjął swoje obowiązki Naczelnego Rabina. W lipcu 1944 r. celebrował uroczyste modlitwy w rzymskiej synagodze, które były transmitowane przez radio, aby publicznie wyrazić wdzięczność dla papieża Piusa XII i prezydenta Stanów Zjednoczonych, za pomoc udzieloną Żydom w Rzymie w czasie prześladowań faszystowskich. 25 lipca 1945 r. Zolli wspólnie z Prezydentem wspólnoty żydowskiej, udali się na prywatną audiencję do papieża Piusa XII, aby mu podziękować za niezwykle ofiarne, osobiste zaangażowanie się w dzieło pomocy Żydom, a także, aby na ręce papieża złożyć podziękowanie rzymskim katolikom świeckim i duchownym, którzy narażając swoje życie, z wielkim poświęceniem ukrywali i nieśli pomoc tysiącom Żydów, przyjmując ich w klasztorach klauzurowych, konwentach, plebaniach i domach prywatnych.
W 1933 r. otrzymał włoskie obywatelstwo i dlatego faszystowskie władze zmusiły go do zmiany nazwiska z Zoller na Zolli. Otrzymał nominację na kierownika katedry języka i literatury hebrajskiej na Uniwersytecie w Padwie. Jednak po kilku latach wykładów, w wyniku antysemickich czystek, został zwolniony z pracy. W 1940 r. otrzymał nominację na Naczelnego Rabina Rzymu. W dramatycznym okresie wojny odegrał niezwykle ważną rolę w przewodzeniu wspólnocie żydowskiej w Rzymie, która była podzielona na antyfaszystów i tych, którzy kolaborowali z władzami. Od momentu okupacji Rzymu przez wojska niemieckie, czyli od 8.09.1943 r. wspólnota żydowska znalazła się w krytycznej sytuacji. 27 września dowódca SS, Kappler, zażądał od jej przywódców, aby dostarczono mu w ciągu 24 godzin 50 kg złota, równocześnie zagroził, że jeśli złota nie otrzyma, to wtedy zostaną deportowani wszyscy mężczyźni żydowskiego pochodzenia. Na kilka godzin przed upływem ultimatum udało się zebrać tylko 35 kg złota. Brakowało 15 kg. W tej dramatycznej sytuacji rabin Zolli zwrócił się z prośbą o pomoc do papieża Piusa XII. Otrzymał natychmiastowe zapewnienie pomocy. Okazało się jednak, że katolicy rzymscy już nieco wcześniej zebrali i przekazali Żydom brakujące 15 kg złota. Delegat Administracji watykańskiej Nogara, tak pisał 29.09.43 r. do sekretarza stanu kard. Maglione: "Wczoraj prof. Zolli przyszedł o godz. 14, aby mi powiedzieć, że otrzymali brakujące 15 kg złota od katolickich wspólnot i na razie nie mają potrzeby korzystać z naszej pomocy" (Actes et Documents du Saint Siége relatifs á la seconde guerre mondiale. Vol.9, Cittá del Vaticano 1975,494). Pomimo przekazania hitlerowcom 50 kg złota, w nocy z 15 na 16 października zostało zaaresztowanych przeszło 2000 żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci, pozostali pouciekali i musieli się ukrywać. Rabinowi Zolli, wraz z żoną i córką, udało się szczęśliwie ukryć w katolickiej rodzinie i przetrwać do czasu zdobycia Rzymu przez wojska alianckie.
Chrzest
Ostateczną decyzję przyjęcia chrztu w Kościele katolickim rabin Zolli podjął pod koniec lipca 1944 r. Dar wiary został mu udzielony po wieloletnim dojrzewaniu i szczerym szukaniu prawdy. W sierpniu 1944 r. Zolli udał się do jezuity prof. Paolo Dezza z Uniwersytetu Gregoriańskiego z prośbą o pomoc w przygotowaniu się do przyjęcia chrztu, w formie bardzo dyskretnej i bez żadnego rozgłosu. Najpierw musiał złożyć dymisję z funkcji Naczelnego Rabina Rzymu. Pan Jezus dawał mu wyraźnie do zrozumienia, że czas jego posługi w Synagodze już dobiegł końca. We wrześniu 1944 r. w Święto Pojednania po raz ostatni przewodniczył uroczystym modlitwom w Synagodze. W czasie ich trwania Zolli w pewnym momencie zobaczył Chrystusa, ubranego w białą szatę, który promieniował niewypowiedzianym pokojem. W czasie tej wizji Zolli usłyszał w swoim sercu głos, który mówił: "Jesteś tu po raz ostatni". Wieczorem, w domu, żona powiedziała do niego: "Dzisiaj, kiedy byłeś przed Arką Tory, wydawało mi się, że widziałam białą postać Jezusa, który położył ręce na twojej głowie, jakby cię błogosławił". Zolli wspomina: "Byłem zdumiony, ale nadal bardzo spokojny. Udałem, że nie rozumiem o czym mówi. Powtórzyła więc swoją opowieść jeszcze raz słowo po słowie. Wtedy usłyszeliśmy głos naszej córki, Miriam - wołającej z daleka: Taatooo! Poszedłem do jej pokoju i zapytałem, o co chodzi. Mówicie o Jezusie Chrystusie - odpowiedziała. - Wiesz, tato, śniło mi się dzisiaj, że widziałem wysokiego Jezusa w bieli, ale nie pamiętam, co było potem.
W kilka dni później złożyłem mój urząd w społeczności żydowskiej." Dymisja Zolli była ogromnym zaskoczeniem. Prezydent wspólnoty żydowskiej widząc determinację Zolli, przyjął ją z wielkim żalem i zaproponował mu objęcie stanowiska dyrektora kolegium rabinackiego. Zolli zdecydowanie odmówił. Odpowiadając mu w liście, Prezydent wyraził zdziwienie i wielki żal z powodu odrzucenia nominacji, ponieważ prof. Zolli był najlepiej przygotowaną osobą do pełnienia tej funkcji. Aby nie prowokować groźnych reakcji, Zolli nie ujawnił głównego motywu swojej odmowy.
W ten sposób uwalniając się od wszelkich zewnętrznych obowiązków przygotowywał się do przyjęcia chrztu razem ze swoją żoną Emmą i córką Miriam. Aby uniknąć zamieszania spowodowanego obecnością dziennikarzy, chrzest odbył się 13 lutego 1945 r. w prywatnej kaplicy przy zakrystii rzymskiego kościoła S.Maria degli Angeli. Na chrzcie obecnych było tylko 15 najbardziej zaufanych osób. Izraele Zolli przyjął imię Eugenio a jego żona Maria. W nocy zatelefonował do niego korespondent agencji informacyjnej ze Stanów Zjednoczonych z zapytaniem, czy rzeczywiście przyjął chrzest w Kościele katolickim. Zolli odpowiedział twierdząco. Następnego dnia wszystkie najważniejsze dzienniki w USA i Europie opublikowały wiadomość, że Główny Rabin Rzymu stał się katolikiem.
Zolli mieszkał blisko Synagogi. Kiedy rozeszła się wieść o jego przejściu do Kościoła katolickiego, zaczął otrzymywać telefony pełne pogróżek i wyzwisk. Hebrajski miesięcznik ukazał się w żałobnej szacie graficznej. W tej sytuacji zagrożenia, Zolli był zmuszony jak najszybciej wyprowadzić się ze swojego mieszkania. Żona z córką znalazły schronienie w jednym z klasztorów, a prof. Zolli zamieszkał przejściowo na Uniwersytecie Gregoriańskim. Został przyjęty razem z żoną na audiencji prywatnej przez papieża Piusa XII. Wzruszeni, wyrazili swoją radość i wdzięczność Ojcu Św., a także przebaczenie i miłość do wszystkich Żydów, którzy ich po chrzcie znienawidzili. "Po chrzcie - mówiła Emma - nie potrafię nikogo nienawidzić, kocham wszystkich".
Podczas swojego pobytu na Uniwersytecie Gregoriańskim, Zolli był odwiedzany przez wielu przyjaciół i wrogów. Zjawili się również wpływowi amerykańscy Żydzi, którzy nakłaniali Zollę do powrotu na łono judaizmu, ofiarując mu każdą sumę pieniędzy, jaką by tylko sobie zażyczył. On jednak z wielkim spokojem zdecydowanie odmówił. Zgłosili się również prominentni protestanci, którzy sugerowali Zolli, aby jako naukowiec i głęboki znawca Biblii, wykazał, że dogmat o prymacie papieża nie ma podstaw w Piśmie św. Zolli odpowiedział pisząc książkę pt. "Petrus", w której, w oparciu o teksty Pisma św., udowodnił biblijne fundamenty prawdy o prymacie św. Piotra i każdego papieża. Zolli mówił: Ponieważ protestowanie nie jest świadczeniem, nie zamierzam niepokoić nikogo pytaniem: Po co czekać 1500 lat, żeby zaprotestować? Kościół katolicki był przez piętnaście stuleci uznawany przez cały świat chrześcijański za prawdziwy Kościół Boga. Nikt nie może bez zażenowania przekreślić tych 1500 lat i powiedzieć, że Kościół katolicki nie jest Kościołem Chrystusa. Mogę zaakceptować tylko ten Kościół, głoszony wszystkim stworzeniom przez moich przodków, dwunastu Apostołów, którzy, podobnie jak ja, wyszli z Synagogi.

Przyczyny nawrócenia

 Jeszcze jako mały chłopiec miał w Polsce wielu przyjaciół katolików. Tk pisał: "My, dzieci hebrajskie, kochaliśmy naszych chrześcijańskich kolegów, a oni kochali nas. Nie wiedzieliśmy nic o różnicach rasowych; wiedzieliśmy, że nasze religie różnią się, dlatego też, gdy nadchodziła lekcja religii, każdy podążał do innej sali. Gdy lekcja skończyła się, znów się wszyscy spotykaliśmy". Odwiedzając w domu swego przyjaciela Stasia, patrzył z zadumą na Jezusa wiszącego na krzyżu. Już wtedy zaczął stawiać sobie pytania dotyczące osoby Jezusa. Skłoniło go to do lektury Ewangelii. W miarę upływu lat jego znajomość pism Nowego Testamentu stale pogłębiała się. Do jego nawrócenia w głównej mierze przyczyniło się zaskakujące odkrycie, że proroctwo o cierpiącym Słudze Jahwe, z czterech pieśni proroka Izajasza (42,1-7; 49,1-5; 50, 4-9; 52,13 - 53,12), wypełniło się w umęczonym i ukrzyżowanym Jezusie. Do tego przekonania dochodził przez wiele lat studiów tekstów Starego i Nowego Testamentu. Pomagała mu w tej naukowej egzegezie, perfekcyjna znajomość języka hebrajskiego i biblijnej greki. Uwieńczeniem tych naukowych badań było przekonanie, że Sługą Jahwe z proroctwa Izajasza nie może być nikt inny, jak tylko Jezus Chrystus, który umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia. W ten sposób ja - mówił - po długich studiach, przemyśleniach i życiu w judaiźmie Starego Testamentu, w pewnym momencie znalazłem się w chrześcijaństwie Nowego Testamentu. Musiałem uczciwie przyznać, że stałem się chrześcijaninem i dlatego konsekwentnie zacząłem dążyć do przyjęcia chrztu.
Przejście Zolli z judaizmu do Kościoła katolickiego nie było zerwaniem z przeszłością, ale kontynuacją drogi zbawienia. Kiedy zaczęto go oskarżać o zdradę, odpowiadał zasmucony: Mam spokojne sumienie, niczego się nie zaparłem. Czy Bóg św. Pawła nie jest również Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba? Św. Paweł nawrócił się. Czy przez to opuścił Boga Izraela i przestał Go kochać? Byłoby absurdem odpowiedzieć twierdząco. Od przyjęcia chrztu prof. Zolli każdego dnia poświęcał dużo czasu modlitwie i z wielką gorliwością uczestniczył w Eucharystii. Często manifestował swoją wielką radość z faktu bycia katolikiem. Mówił: Wy, którzy urodziliście się w religii katolickiej, nie zdajecie sobie sprawy z ogromnego skarbu, jakim jest wiara i łaska Chrystusa, które posiadacie już od dzieciństwa. Ktoś, kto tak jak ja, dotarł do łaski wiary po długim okresie poszukiwań, docenia wielkość tego daru i przeżywa ogromną radość bycia chrześcijaninem.
Po kilku miesiącach Zolli znalazł mieszkanie w jednej z odległych dzielnic Rzymu. Mógł więc na nowo zamieszkać wspólnie z żoną i córką. Podjął wykłady z języka i literatury hebrajskiej w Instytucie Biblijnym. Prowadził intensywne życie modlitwy. Z gorliwością neofity podejmował gościnne wykłady w różnych uniwersytetach Europy i Stanów Zjednoczonych. Jego apostolska gorliwość w sposób naturalny kierowała się do starych współwyznawców, aby przybliżyć im prawdę o Chrystusie. Otaczał szczególną opieką nowonawróconych, wspomagał ich duchowo i materialnie.
Jako człowiek nauki, rozwijał swoje apostolstwo przez publikację licznych artykułów i książek we Włoszech i za granicą. Chorował na serce. Ostatni swój wykład na temat sprawiedliwości i Bożego miłosierdzia w Piśmie św., miał w Vallicelli, w styczniu 1956 r. Odszedł do Pana 2 marca 1956 roku. Przyjmując Komunię św. na łożu śmierci powiedział: Mam nadzieję, że Pan przebaczył mi grzechy. Z ufnością, całkowicie oddaję się Miłosierdziu Pana.
Fragment książki pt. Eugenio Zolli PRZED ŚWITEM. NACZELNY RABIN RZYMU: DLACZEGO ZOSTAŁEM KATOLIKIEM, Wydawnictwo