Bóg kiedy żył na ziemi czynił znaki i cuda, i
również poprzez cała historię Kościoła daje świadectwa swej obecności.
Cudowne znaki dokumentujące obecność prawdziwego Ciała i Krwi Chrystusa w
Eucharystii, służą nam do umacniania naszej wiary i jednoznacznie
pieczętują prawdziwość nauk oraz misji Kościoła katolickiego.
Objawienia, stygmaty czy liczne cudowne uzdrowienia ludzi, są znakami
danymi od Boga abyśmy mogli umacniać naszą wiarę, a jednocześnie chce On
udokumentować nam miłość i opiekę nad mami. On w istocie nas nie
opuścił i nie odszedł, jest nadal wśród nas. Każda Ofiara Mszy Świętej
jest powtórzeniem misterium Jego męki. Przedstawiam przykłady działania
Boga poprzez cuda jakie stały się faktem za Jego przyczyną:
W klasztorze św. Longina w Lanciano pewien kapłan
z zakonu św. Bazylego odprawiał Mszę Świętą. Gdy skończył wypowiadać
słowa konsekracji Hostia w jego rękach nagle zamieniła się we fragment
ludzkiego ciała, a wino w krew.
Po Eucharystii Ciało pozostało
nienaruszone, natomiast krew w kielichu przekształciła się w pięć
nieregularnych bryłek. Najświętszą Hostię umieszczono w relikwiarzu z
kości słoniowej. W 1713 roku oryginalny relikwiarz zastąpiony został
nową monstrancją ze złota i kryształu, w której relikwie przechowywane
są do dziś. Fragment ciała umocowany jest jak Hostia, zaś bryłki krwi
spoczywają poniżej w kryształowym naczyniu.
W 1970 r. przeprowadzono badania, mające na celu
naukowe uwierzytelnienie zdarzenia. 4 marca 1971 r. ogłoszono wyniki.
Stwierdzono, że zarówno ciało jak i krew są pochodzenia ludzkiego.
Fragment ciała stanowi tkankę ścianki sercowej. Co do krwi zauważono, iż
zachowała ona tzw. świeżość. Było to zaskakujące, ponieważ - jak się
okazało - relikwie przechowywane były w niezamkniętych hermetycznie
pojemnikach. Nie uległy jednak uszkodzeniu pomimo tak długiego
wystawienia na działanie czynników zewnętrznych. Profesorowie
przeprowadzający badania podkreślili również, że gdyby krew pochodziła
od osoby zmarłej, uległaby szybkiemu procesowi zepsucia i rozkładu...
28
marca 1171 roku, w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, w kościele
Santa Maria del Vado uroczystej Mszy św. przewodniczył o. Pietro de
Verona z Zakonu Kanoników Regularnych. W chwili, gdy przełamał
konsekrowaną Hostię, wytrysnął z niej strumień krwi tak obfity, że
opryskana została mała krypta umieszczona nad ołtarzem. Oczom wszystkich
wiernych ukazała się nie tylko krew, ale i Hostia przemieniona w
ludzkie ciało...
Pewna kobieta wpadła na pomysł, by przechowywać
Najświętszy Sakrament we własnym domu. Po przyjęciu Komunii Świętej na
jednej z porannych Mszy św. wyjęła Hostię z ust i zaniosła do
mieszkania, gdzie umieściła ją w woskowym pudełku. Najświętszy Sakrament
pozostał w jej domu pięć lat. W 1199 roku, pod wpływem wyrzutów
sumienia, ujawniła sprawę miejscowemu kapłanowi i ten przyniósł woskowe
"tabernakulum" do kościoła Świętego Krzyża. Gdy je otworzono okazało
się, że fragment Hostii przemienił się w ciało. Miejscowy biskup po jej
zbadaniu zarządził przeniesienie jej w woskowym relikwiarzu do katedry.
Tu miał miejsce kolejny cud. Podczas wystawienia na oczach wiernych
Hostia w kolorze krwi powiększyła się, rozsadzając woskowy pojemnik.
Wtedy to biskup podjął decyzję, by zwrócono ją z powrotem do kościoła
Świętego Krzyża, gdzie pod szkłem w niezmienionym stanie przechowywana
jest do dziś.
Młoda mieszkanka Alatri chciała zwrócić na siebie
uwagę miejscowego młodzieńca. Postanowiła więc zasięgnąć rady znającej
się ponoć na takich sprawach kobiety. Ta poradziła jej, by po przyjęciu
Komunii Świętej szybko wyjęła ją z ust i schowała w chusteczce.
Dziewczyna posłuchała rady. Jednak w domu zaczęły nękać ją wyrzuty
sumienia, schowała Hostię w małym woreczku, po czym ukryła go w odległym
kącie domu. Rozterki wewnętrzne nie ustępowały, stąd też postanowiła
odnieść Hostię do kościoła. Gdy otworzyła woreczek i rozwinęła chustkę,
ujrzała fragment ludzkiego ciała koloru krwi. Wkrótce wieść obiegła całe
miasto.
Cudowna Hostia zachowana została w nienaruszonym stanie aż
do roku 1700. Wtedy to ks. bp Guerra przekazał jej maleńki fragment do
Rzymu. Główna jej część po dzień dzisiejszy znajduje się w kaplicy
katedry w Alatri i wystawiana jest dwa razy do roku: w pierwszą
niedzielę po Wielkanocy oraz pierwszą niedzielę po Zesłaniu Ducha
Świętego.
Mieszkanka Santarem cierpiała z powodu niewierności
swego męża. Nie mogąc znieść udręki, zasięgnęła rady wróżki. Ta obiecała
jej pomoc w zamian za konsekrowaną Hostię. Wkrótce kobieta przyjęła
Komunię Świętą w kościele św. Stefana, po czym wyjęła ją z ust, zawinęła
w welon i wyniosła ze świątyni. Wtedy to Hostia zaczęła krwawić.
Kapiące z welonu krople krwi przyciągnęły uwagę przechodniów,
przekonanych o zranionej ręce kobiety. Dotarła ona jednak do domu i
tutaj zakrwawiony welon z Najświętszym Sakramentem ukryła w skrzyni. W
nocy zaczęło wydobywać się z niej jasne światło. Kobieta zdradziła
mężowi swój czyn. Oboje wezwali kapłana.
Cudowna Hostia została przeniesiona do kościoła
św. Stefana i w woskowej puszce zamknięta w tabernakulum. Gdy po pewnym
czasie je otwarto, oczom zgromadzonych ukazał się kolejny cud. Wosk
rozsypany był na kawałki, a Hostia spoczywała na kryształowej podstawce.
Wyjęto ją stamtąd, umieszczając w niewielkiej złotej monstrancji. Po
dzień dzisiejszy można oglądać jej nieregularny kształt, z pewną ilością
zakrzepłej krwi na jej dolnej części.
Cud zdarzył się w kościele św. Ambrożego. 29
grudnia 1230 roku po odprawieniu Mszy św. ks. Uguccione niedokładnie
wytarł kielich, pozostawiając na jego dnie pewną ilość konsekrowanego
"wina". Następnego ranka zobaczył w kielichu zakrzepłą krew...
Krew ta do dziś pozostała w dosk onale zachowanym stanie, przechowywana we wspomnianym kościele.
Król
Saracenów Zaen Moro postanowił odbić Walencję z rąk katolickiego króla
Don Jaime, gdy ten świadom ogromnej przewagi wroga zarządził odprawienie
polowej Mszy św., zachęcając wszystkich rycerzy do przyjęcia
Eucharystii. Pragnął, by ruszyli oni do walki bez lęku i z czystym
sercem. W chwilę po udzieleniu Komunii Świętej Saraceni przypuścili
niespodziewany atak. Przerażony celebrans nie spożył pozostałych sześciu
Hostii, lecz zawinął je między dwa korporały i ukrył pod kamieniami
obok ołtarza.
Tymczasem w bitwie zwyciężyli rycerze króla Don Jaime.
Zaraz też otoczyli oni polowy ołtarz, by na kolanach podziękować za
zwycięstwo. Kapłan, który nie bez trudu odnalazł w tym czasie miejsce,
gdzie ukrył Hostie, ze zdumieniem stwierdził ich brak. Na korporałach
pozostało jedynie sześć krwawych plam. Wtedy to przedstawił je do
adoracji rycerstwu...
Od tamtego czasu największej dumy miastu Daroca
przysparzają te dwa korporały. Po dzień dzisiejszy wierni otaczają je
niezwykłą czcią i adorują w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny.
Jarosław
ze Sternbergu dowodził wojskami królestwa Morawii, gdy najechały nań
tatarskie hordy. Tatarzy palili całe wsie i mordowali ich mieszkańców.
Jarosław czekał na odpowiednią chwilę, by uderzyć. Gdy ta nadeszła,
najpierw w dniu święta Jana Chrzciciela wraz z całym swym wojskiem
przystąpił do spowiedzi i Komunii Świętej. Następnego dnia rozpoczęli
natarcie. Z modlitwą do Matki Bożej na ustach morawscy rycerze uderzyli
na obóz tatarski. Wśród nich był kapłan, który w swych rękach niósł
Najświętszy Sakrament w postaci sześciu konsekrowanych Hostii. Gdy po
zwycięskiej bitwie otwarto cyborium, w którym umieszczone były Hostie,
dało się zauważyć, że na każdej z nich znajdował się lśniący krąg
różowego koloru...
W Kaplicy Najświętszego Zbawiciela w mieście
Ratyzbona pewien kapłan sprawował Najświętszą Ofiarę. W pewnej chwili
ogarnęło go zwątpienie co do realnej obecności Chrystusa w Eucharystii.
Wtedy to poruszyła się postać Zbawiciela, zawieszona na wielkim
ołtarzowym krzyżu. Ręka Chrystusa oderwała się od krzyża i chwyciła
kielich z ręki kapłana. Przerażony ksiądz cofnął się i wpatrzony w ten
niezwykły cud zaczął żałować za swój brak wiary. Wtedy to Chrystus Pan
przekazał mu kielich.
Wieść o wydarzeniu rozeszła się szeroko i
wkrótce z najodleglejszych stron przybywali wierni, by uczcić Chrystusa
realnie obecnego w Najświętszym Sakramencie właśnie w tej kaplicy,
nazwanej odtąd Kaplicą Krzyża. Nieprzypadkowo również mieszkańcy
Ratyzbony po dzień dzisiejszy głęboko kultywują tradycję nabożeństwa i
procesji ku czci Najświętszego Sakramentu.
To drugi cud, który
miał miejsce w kościele św. Ambrożego. 24 marca 1595 roku zapalił się
obrus i ołtarz wraz z tabernakulum stanął w płomieniach. Kielich
zawierający konsekrowane Hostie wypadł na posadzkę. Rozsypały się one
wokół ołtarza, zwijając i marszcząc pod wpływem gorąca. Jednak pozostały
nienaruszone i jako takie w doskonałym stanie pozostają do dziś.
Przechowywane są w tej samej monstrancji, co cudowna Krew z roku 1230.
Każdego roku w kościele św. Ambrożego odbywa się wystawienie Cudownych
Relikwii Eucharystycznych.
Pewna kobieta o imieniu Ricciarella
cierpiała z powodu obojętności swojego męża i dokładała wszelkich
starań, by przywrócić zgodę i miłość w rodzinie. Ktoś obiecał jej
spełnienie tych pragnień, jeśli przyniesie do domu Komunię Świętą,
ogrzeje nad ogniem, zamieniając w proszek, a następnie zmiesza z
pokarmem męża.
Kobieta posłuchała rady. Któregoś dnia po
przyjęciu Komunii Świętej wyjęła Hostię z ust i przyniosła do domu.
Położyła ją na małej, półkolistej płytce i umieściła nad ogniem. W tym
momencie Hostia nagle przemieniła się we fragment krwawiącego ciała.
Kobieta próbowała zasypać płytkę popiołem, lecz niewiele to zmieniło. W
końcu przestraszona owinęła płytkę z Hostią w obrus, wyniosła do stajni i
tam zakopała. Przez siedem lat ku zdziwieniu męża kobiety wszystkie
zwierzęta wchodziły do stajni bokiem, z głową zwróconą w kierunku
miejsca, gdzie złożona była Hostia.
W końcu Ricciarella wyznała swój grzech na
spowiedzi o. Giacomo Diotalleviemu, przeorowi klasztoru św. Augustyna w
mieście Offida. Ojciec Giacomo postanowił odzyskać Najświętszy
Sakrament. Udał się do gospodarstwa kobiety, a gdy w stajni odkopał
schowek, okazało się, że obrus, płytka i Hostia nie nosiły żadnego śladu
zanieczyszczenia. Z radością przeniósł wszystko do klasztoru.
Dziś w sanktuarium św. Augustyna w Offida, zwanym
też Sanktuarium Cudownej Eucharystii, w głównym ołtarzu stoi relikwiarz
z Cudowną Hostią. Obok wystawiona jest płytka, na której kobieta
podgrzewała Hostię, jak też obrus z widocznymi śladami krwi. Jest to
szczególne miejsce kultu Najświętszego Sakramentu.
Pewnego dnia
kapłan pochodzący z Viversel udał się z Najświętszym Sakramentem do
chorego. Wszedłszy do jego domu odstawił cyborium na stół, by w
sąsiednim pokoju porozmawiać przez chwilę z rodziną chorego. W tym
momencie do pomieszczenia, gdzie spoczywał Najświętszy Sakrament,
wtargnęła osoba będąca w stanie grzechu ciężkiego. Otworzywszy cyborium
wzięła do ręki Eucharystię. W tym momencie z Hostii wypłynęła krew. Gdy
kapłan ujrzał to, co się stało, nie wiedząc co robić, przedstawił sprawę
proboszczowi. Ten zarządził, by przenieść cudowną Hostię do klasztoru
Sióstr Cysterek w Herkenrode, gdzie niegdyś przebywała stygmatyczka św.
Lutgarda. Gdy kapłan zbliżył się do ołtarza klasztornej kaplicy, by
złożyć tam Najświętszy Sakrament, wszyscy zgromadzeni wierni ujrzeli
wizję Chrystusa Cierniem Ukoronowanego. Odebrano to jako znak
Zbawiciela, który wybrał na swoje sanktuarium właśnie to miejsce. Od
początku zatem Herkenrode stało się miejscem niezwykłego kultu
Eucharystii, a zarazem miejscem niezliczonych pielgrzymek. Od 1317 roku
przechowywana tam cudowna Hostia pozostaje w doskonale zachowanym
stanie.
Kapłan z Sieny wezwany został do ciężko chorego
mieszkającego na przedmieściu. Zabierając w wielkim pośpiechu
Najświętszy Sakrament z tabernakulum, nie włożył go do cyborium, lecz
schował między kartki brewiarza i podążył do chorego. Gdy w jego domu
nastąpiła chwila udzielenia Komunii Świętej kapłan zauważył, że wokół
spoczywającej między stronicami Hostii utworzyła się plama krwi.
Zachowując tajemnicę wrócił do miasta i udał się do o. Simone Fidati,
zakonnika z klasztoru św. Augustyna, zaliczonego później w poczet
błogosławionych. W charakterze relikwii ojciec Fidati przekazał jedną z
kartek brewiarza augustianom w Perugii. Druga została przewieziona do
jego rodzinnego miasta - Cascia.
W 1962 roku, gdy przeprowadzono naukowe badanie
tej kartki, okazało się, że widniejąca na niej plama krwi oglądana w
powiększeniu przedstawia twarz zasmuconego mężczyzny, widoczną nawet na
fotografiach. To cudowne zjawisko do dnia dzisiejszego adorować może
każdy, kto zawita do Sanktuarium św. Rity w mieście Cascia. Tutaj
spoczywają również relikwie św. Rity i bł. o. Simone Fidati.
Był
Wielki Czwartek 1384 roku. Do kościółka św. Oswalda w Seefeld przybył ze
swymi żołnierzami rycerz Oswald Milsner, znany ze swej pychy i dumy.
Podczas Mszy św. zażądał, by Komunii Świętej udzielono mu dużą Hostią,
gdyż małą uważał za nieodpowiednią dla swej pozycji. Gdy przestraszony
kapłan udzielał mu Komunii Świętej według zalecenia, pod nogami rycerza
osunęła się ziemia. Zapadając się, rycerz uchwycił się ołtarza i zaczął
błagać kapłana, by wyjął Hostię z jego ust. Gdy ten to uczynił, ziemia
przestała się zapadać.
Ślady po rękach Milsnera pozostały na ołtarzu
małego kościoła w Seefeld do dziś, podobnie jak zapadnięta posadzka.
Poza tymi oryginalnymi śladami cudu miejsce to posiada najcenniejszą
relikwię - monstrancję z Cudowną Hostią, znajdującą się w Kaplicy
Najświętszego Sakramentu.
6 czerwca 1453 roku dwóch żołnierzy
włamało się do kościoła w mieście Exilles. Zgarnęli szaty liturgiczne,
kielichy i świeczniki. Otworzyli również tabernakulum, wyjmując
monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Wszystkie łupy załadowali na
osła i ruszyli w stronę Turynu. U bram miasta, przed kościołem św.
Sylwestra, obarczone zwierzę potknęło się i przewróciło, rozsypując
wszystkie zdobycze żołnierzy. Na ziemię nie upadła jedynie Hostia.
Uniosła się do góry, promieniując jasnym światłem. Na miejsce zdarzenia
natychmiast przybyli okoliczni mieszkańcy. Wkrótce pojawił się sam
biskup Turynu. Upadł na kolana przed unoszącym się Najświętszym
Sakramentem, a następnie poprosił o kielich. Wzniósł go wysoko i wtedy
Hostia opadła do jego wnętrza. Tłumy naocznych świadków odprowadziły
Najświętszy Sakrament do katedry św. Jana Chrzciciela.
Cudowna Hostia po 131 latach zachowywania
doskonałej świeżości, na polecenie Ojca Świętego została spożyta przez
miejscowego kapłana. Natomiast kielich, w którym Ją złożono, wciąż
przechowywany jest w kościele katedralnym w Turynie - tym samym, w
którym znajduje się słynny Całun Turyński.
16 kwietnia 1560 roku w
miejscowości Morrovalle zaczął płonąć kościół św. Franciszka. Szalejący
żywioł w ciągu sześciu godzin strawił niemal całą świątynię,
pozostawiając jedynie zgliszcza i popioły. Gdy jednak franciszkańscy
zakonnicy dokonywali oględzin wokół doszczętnie spalonego ołtarza, wśród
gruzów, belek i popiołu odkryli czystą i nienaruszoną Hostię,
spoczywającą na spalonym korporale. Zarówno oni, jak też wszyscy, którzy
im towarzyszyli, nie mieli wątpliwości, że są świadkami cudu.
Cudowną Hostię umieszczono w specjalnie
przygotowanym cyborium, pozostawiając przy klasztorze Ojców
Franciszkanów. W 1860 roku bandy rewolucjonistów zdemolowały zarówno
kościół, jak i klasztor. Wtedy to Hostia zaginęła. W kościele św.
Bartłomieja w Morrovalle po dzień dzisiejszy można oglądać relikwiarz z
przykrywką kustodii, w której spoczywała Hostia.
W nocy po
uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1608 roku kościół Najświętszej
Maryi Panny w Faverney był zamknięty. Wewnątrz pozostawiono jednak
wystawiony Najświętszy Sakrament, oświetlony dwiema lampami oliwnymi.
Gdy następnego dnia rankiem kościelny otworzył świątynię, uderzył go żar
płomieni buchających z wnętrza. Natychmiast przybiegli zakonnicy ze
znajdującego się obok klasztoru, usiłując gasić pożar. Płomienie powoli
wygasały, gdy oczom braci ukazał się niezwykły widok. Oto monstrancja
unosiła się w powietrzu. Wieść o tym rozeszła się dość szybko i wkrótce
cała świątynia wypełniła się wiernymi adorującymi Najświętszy Sakrament.
Przybyli również niedowiarkowie, którzy podchodzili bardzo blisko, by
przekonać się, czy cud jest prawdziwy. Przez 33 godziny ludzie mogli
modlić się u stóp unoszącej się monstrancji z Najświętszym Sakramentem.
27 maja 1608 r. ok. godz. 10.00, podczas Mszy św. odprawianej przez ks.
Nicolasa Aubry z Menoux, monstrancja zniżyła się, osiadając na ołtarzu.
Po potwierdzeniu faktu cudownego zdarzenia
kościół Najświętszej Maryi Panny stał się miejscem niezwykłego kultu
Najświętszego Sakramentu. Podczas rewolucji francuskiej monstrancja
został zniszczona, lecz Cudowną Hostię uratowano. Po rewolucji
wystawiono ją w nowej monstrancji i w niej spoczywa do dziś.
W
mieście Bordeaux powstało po rewolucji stowarzyszenie kobiet zwane
Świętą Rodziną z Bordeaux lub Paniami z Loreto. Właśnie w kaplicy
jednego z domów stowarzyszenia miał miejsce cud, opisany dokładnie przez
wielu świadków. Pewnej niedzieli ks. Delors przewodniczył nabożeństwu z
wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Podczas okadzenia, spoglądając
na monstrancję, zamiast Hostii ujrzał żywy obraz Zbawiciela. Gdy chcąc
rozwiać wątpliwości zwrócił się do klęczącego obok ministranta, okazało
się, że zarówno on, jak i wszyscy obecni w kaplicy widzą dokładnie to
samo zjawisko. Po zakończeniu nabożeństwa kilkunastu naocznych świadków
złożyło dokładnie te same oświadczenia: widzieli głowę i ramiona
Zbawiciela, który poruszał rękami i uśmiechał się do wiernych. Jego lewa
ręka spoczywała na czerwonej szacie, zaś prawa uniesiona była w geście
błogosławieństwa. Wizja trwała ok. 20 minut.
Na podstawie zeznań biskup Bor deaux ogłosił
uznanie wydarzenia przez Kościół. Jego decyzję potwierdził wkrótce
Papież Leon XII, dla upamiętnienia ustanawiając święto Świętej Rodziny,
obchodzone obecnie w okresie Bożego Narodzenia.
Każdego roku w tym samym domu zakonnym, gdzie
dokonał się cud, obchodzone są uroczystości upamiętniające. Jednakże
uczestniczą w nim jedynie siostry ze Zgromadzenia Świętej Rodziny, jako
że niewielu katolików zna historię cudu w Bordeaux.
5 lutego 1867
roku w małej wiosce Dubna jej mieszkańcy uczestniczyli w
czterdziestogodzinnym nabożeństwie. Podczas wystawienia Najświętszego
Sakramentu wierni dostrzegli nagle wystrzeliwujące z Hostii świetliste
promienie. Po chwili w środku pojawiła się postać Zbawiciela. Wizja
trwała do końca nabożeństwa i Chrystus widziany był przez wszystkich
zgromadzonych w świątyni.
Wieść o zdarzeniu rozeszła się szybko, co
wzbudziło niepokój władz carskich. Kapłan odprawiający nabożeństwo
wezwany został nawet na przesłuchanie. Pod groźbą zamknięcia świątyni
władze kościelne zdecydowały się nie rozgłaszać tej wieści. Mimo tego
wiadomość o Cudownym Objawieniu obiegła całą Polskę.
Obecnie miejscowość Dubna znajduje się na terytorium Ukrainy.
Stich
to mała parafia w Bawarii, położona tuż przy granicy szwajcarskiej. To
tutaj 9 czerwca 1970 roku w zastępstwie proboszcza odprawiał Mszę św.
kapłan ze Szwajcarii. Podczas Eucharystii zauważył on na korporale
maleńką plamę krwi, która szybko zaczęła się powiększać. W chwili
podniesienia dostrzegł następną plamę krwi w miejscu, gdzie wcześniej
stał kielich. Po skończonej Mszy św. ksiądz zbadał dokładnie miejsce,
gdzie spoczywał korporał. Wszystko było czyste i nic nie wskazywało na
istnienie jakiegokolwiek źródła plam. Powtórzył działanie z miejscowym
proboszczem i wynik był podobny. Postanowiono odesłać płótna do
laboratorium chemicznego, celem dokonania badań naukowych. Naukowcy z
uniwersytetu w Zurychu stwierdzili, że rezultaty czterech analiz
naukowych wykazały, iż plamy na korporale pochodzą od krwi ludzkiej.
Dyrektor laboratorium klinicznego stwierdził ponadto, że krew ta musi
pochodzić od człowieka w agonii...
14 lipca ten sam szwajcarski kapłan po raz
kolejny odprawiał Mszę św. w Stich. Przed rozpoczęciem dokładnie
sprawdził stan ołtarza, obrusa i korporału, stwierdzając, iż są w pełni
czyste i nieuszkodzone. Jednak po Konsekracji na korporale ponownie
pojawiły się plamy krwi. Wierni dostrzegli, że przy ołtarzu dzieje się
coś niezwykłego. Po zakończeniu Eucharystii kapłan poprosił
zgromadzonych, by na własne oczy ujrzeli zjawisko.
Tym razem płótna poddane zostały badaniom w
zupełnie innym laboratorium. Jednak ogłoszone 3 sierpnia 1970 roku
wyniki stwierdzały, że plamy spowodowane były krwią ludzką. Co więcej,
na każdej plamie widoczny był Krzyż...
oprac. Sebastian Karczewski