Za kogo Go uważasz?
Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: "Za kogo uważają Mnie ludzie?" Oni Mu odpowiedzieli: "Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków". On ich zapytał: "A wy za kogo Mnie uważacie?" Odpowiedział Mu Piotr: "Ty jesteś Mesjasz". Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: "Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie". Mk 8,27-33
To pytanie i odpowiedź na nie może być najważniejszym w naszym życiu i zadecydować o zbawieniu.
Obserwujemy różnorodne reakcje na krzyż Jezusowy i wizerunki Ukrzyżowanego. Są tacy, dla których Jezus jest Synem Bożym, Odkupicielem, zatem dla nich wizerunek ukrzyżowanego Jezusa jest źródłem nadziei na zbawienie i siłą w czasie pokus i cierpienia. Jednak dla sporej części żyjących współcześnie ludzi krzyż kojarzy się z średniowiecznymi zabobonami, narzędziem uciskania ciemnego ludu poprzez straszenie piekłem i wieczną karą za przewinienia, nawet małe i nic nie znaczące. Krzyż – jako przedmiot związany z magią, zabobonami i gusłami ( na równi z jakąś przysłowiową kurzą łapką, jajkiem, żabim okiem, skrzydłem nietoperza, świeczką z grobu i kwiatem paproci) i krzyż – straszak , czy krzyż – wyraz głupoty – bo wiary ciemnego motłochu w jakiś wymyślony przez człowieka mit ( wśród mitów o greckich i rzymskich bogach i herosach lub rodzimych utopców, rusałek, wilkołaków, wampirów i zmór) nadal pokutuje w świadomości wielu osób, nawet z tytułami naukowymi.
Jakie to ma „widzialne” konsekwencje? Ze smutkiem można stwierdzić, że nawet w domach katolików uważających się za praktykujących coraz trudniej zobaczyć go na honorowym miejscu w najważniejszym pokoju. Może jeszcze gdzieś na drzwiami – malutki, by nie kłuł w oczy, upchany wśród różnych zawieszek, bibelotów i fotek czy marnych reprodukcji, w sypialni lub kuchni, gdzie nie wszyscy goście zaglądają. Kiedy zatem nagle i zupełnie niespodziewanie ktoś natknie się na krzyż lub obraz o treści religijnej umieszczony na honorowym miejscu w domu „ nawiedzonego dewota”, zwłaszcza wykształconego i w młodym lub średnim wieku, wywołuje zdumienie, niedowierzanie i …niesmak, że ktoś „publicznie” afiszuje się ze swoją wiarą. Jeszcze tolerowany jest złoty medalik o rzadziej spotykanym kształcie, więc najczęściej brany raczej za amulet czy znak zodiaku na złotym łańcuszku ( bo „zawsze to złoto” i jest się czym pochwalić), ale krzyżyk, zwłaszcza z pasyjką budzi już alergię i wywołuje skrzywienie ust jako wyraz niesmaku lub dezaprobaty.
Co się z nami stało? Dokąd zmierzamy? Czy już naprawdę uwierzyliśmy mediom i „ autorytetom”, że wiara jest objawem zacofania, a szukanie pomocy u wróżek i jasnowidza, wiara w amulety i znaki zodiaku, fascynacja wierzeniami Wschodu - nie, a wręcz odwrotnie, jest przejawem nowoczesnego spojrzenia na świat??? Czy rzeczywiście daliśmy sobie wmówić, że wiara to sprawa osobista i powinniśmy w życiu codziennym zostawić ją za progiem własnego – tego najmniej znanego obcym osobom pokoiku, bo już nie - salonu i pokoju gościnnego? Czy szukamy drogi do kościoła i miejsc szczególnego kultu jedynie wówczas, gdy życie przez nagłą i nieuleczalną chorobę lub nieszczęście sprowadzi nas do poziomu gleby, traktując Boga jako skrzynkę skarg i zażaleń, który w drodze reklamacji uwzględni nasze żądania i pozytywnie rozpatrzy sprawę?
Gdzieś zatraciliśmy prawdziwy obraz Boga, dlatego wyrzuciliśmy Go z własnego życia lub ograniczyliśmy jego zakres działania do minimum, wyznaczając Jemu maleńką, konkretną „ działkę”, bo zapomnieliśmy o Jego wszechmocy, potędze, a uwierzyliśmy w Jego ograniczoność.
Bóg przecież nie jest jak kupiec, u którego można kupić towar za odpowiednią cenę. Nie jest też jak pierwszy sekretarz partii, do którego ustawiały się kolejki, by coś załatwił, nieraz kosztem innych. Nie jest także naiwnym staruszkiem, którego łatwo przechytrzyć, oszukać, zagadać, bo niedowidzi i niedosłyszy, ani jak współczesny sponsor i filantrop, któremu jedynie zależy na poklasku, dobrym wizerunku, reklamie i przyćmieniu rywali.
Bóg jest BOGIEM - STWÓRCĄ i PANEM wszystkiego, ale też troskliwym TATUSIEM, który czuwa i obsypuje Swymi łaskami według naszych potrzeb i w takiej obfitości, byśmy dotarli do celu, jaki nam wyznaczył – do Niego Samego, do nieba, dlatego posłał na ziemię Swego jedynego Syna, by nas wyrwał z niewoli grzechu i wskazał pewną drogę do zbawienia.
A Jezus?
Jezus zadał bardzo ważne pytanie, na które musi odpowiedzieć sobie i Jemu każdy z nas. Ta odpowiedź powinna zaważyć na naszym życiu i spowodować konkretne działania. Zatem – za kogo Go uważasz? Za mitycznego herosa, wytwór ludzkiej fantazji czy Syna Bożego, który naprawdę żył, nauczał i złożył za nas ofiarę z siebie samego na krzyżu? Za Światłość Wieczną, Źródło Życia Wiecznego i za Drogę? Za Żywą Wodę i Chleb Życia? Jeśli tak, to dlaczego o tym nie mówisz innym? Dlaczego nie głosisz Jego Ewangelii nie tylko słowem, ale przede wszystkim swoim życiem?
JEŚLI TAK - JEST SYNEM BOŻYM, ODKUPICIELEM, ŹRÓDŁEM I CHLEBEM ŻYCIA, PRAWDĄ I MIŁOŚCIĄ, ALE TAKŻE PRZYJACIELEM I BRATEM, TO DLACZEGO USUNĄŁEŚ JEGO KRZYŻ ZE ŚCIANY SWEGO MIESZKANIA I Z WŁASNEGO ŻYCIA?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz