czwartek, 28 lutego 2019

Edukacja seksualna czy demoralizacja? Z całą pewnością to drugie!

Na kanwie destrukcyjnej i demoralizatorskiej działalności obecnego prezydenta Warszawy, który wraz ze swoim zastępcą (oficjalnie obnoszącym się ze swoją "innością") postanowił zabrać się za "edukację" dzieci i młodzieży w sferze ich seksualności, chciałem przypomnieć swój tekst napisany już przed paroma laty nt. „standardów” owego „wychowania” seksualnego, które chce nam narzucić UE i wiernopoddany jej p. Trzaskowski sterowany przez lobby LGBT.
Na język polski przetłumaczono i opublikowano dokument zatytułowany: Standardy edukacji seksualnej w Europie. Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem. Wydało go Biuro Regionalne Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy i Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej w 2013 r. (BZgA).
Dokument ten ma na celu - jak czytamy we „Wstępie” - wspomożenie wprowadzenia holistycznej edukacji seksualnej. Tylko tak pojmowana edukacja seksualna zapewnia dzieciom i młodym osobom bezstronne, zgodne pod względem naukowym informacje dotyczące wszystkich aspektów seksualności, a równocześnie pomaga im rozwinąć umiejętności radzenia sobie z tymi informacjami. W ten sposób przyczynia się ona do rozwoju postaw pozbawionych uprzedzeń, pełnych szacunku, pomagając zbudować społeczeństwa, w których brane są pod uwagę racje różnych stron.  
Niestety, choć sam dokument zawiera wiele cennych informacji i warto się z nim zapoznać, to jednak swoje „szczytne cele” odnośnie edukacji seksualnej organy UE chcą realizować wśród dzieci już w wieku przedszkolnym, a nawet niemowlęcym. W przekonaniu autorów tego dokumentu tradycyjna edukacja seksualna dzieci i młodzieży jest już - mówiąc najprościej -  przestarzała, zaściankowa, gdyż koncentrowała się na potencjalnym ryzyku, jakie niesie ze sobą seksualność, takim jak nieplanowana ciąża czy choroby przenoszone drogą płciową. To negatywne ukierunkowanie często przeraża dzieci i młode osoby, co więcej – nie odpowiada ich zapotrzebowaniu na informacje oraz umiejętności i w zbyt wielu przypadkach po prostu nie jest trafne w odniesieniu do ich życia. (s. 5) Dlatego autorzy doszli do wniosku, że dzieci i młodzież trzeba odpowiednio „wyedukować”, a może trzeba by było powiedzieć wprost rozbudzić seksualnie!
Dlatego ubolewają oni, że wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół nie zawsze jest łatwe – bardzo często napotyka na sprzeciw spowodowany lękiem oraz błędnymi wyobrażeniami dotyczącymi edukacji seksualnej. (s. 7)
Niestety, czytając ten dokument, okazuje się, że ten lęk jest w pełni uzasadniony, co więcej omawiany dokument powinien sprowokować rodziców dzieci i młodzieży do ogromnej czujność - jak czytamy w dokumencie Papieskiej Rady ds. Rodziny - wobec usiłowań, które chcą zastąpić wychowanie do czystości - takie, jakie może dokonywać się w rodzinie albo podczas katechezy - budzącymi poważne zastrzeżenia kursami wychowania seksualnego. Rodzenie nie ogranicza się bowiem do przekazania życia biologicznego. Urodzić to również wychować do wartości mo­ralnych i religijnych. To natomiast zakłada, że zostanie uznana wolność rodziny w zakresie wychowania i, co jeszcze istotniejsze, że - opierając się na zasadzie pomocniczości - państwo będzie chroniło tę wolność, którą rodzice muszą się cieszyć, aby rzeczy­wiście wychować swoje dzieci[1].
Niestety urzędnicy UE doszli do wniosku, że tę wolność rodziców i ich prawa do wychowania własnych dzieci trzeba „nieco” ograniczyć lub „zmodyfikować”, gdyż choć rodzice, inni członkowie rodziny oraz inne nieformalne źródła są istotne w nauce dotyczącej związków międzyludzkich oraz seksualności, zwłaszcza w przypadku osób młodszych. To jednak w nowoczesnym społeczeństwie tego typu edukacja seksualna jest często niewystarczająca, ponieważ rodzice lub rodzina oraz inne nieformalne źródła często nie mają dostatecznej wiedzy, zwłaszcza kiedy konieczne jest przekazanie informacji złożonych lub fachowych (takich jak informacje dotyczące antykoncepcji bądź chorób przenoszonych drogą płciową). Ponadto młodzi ludzie, kiedy osiągną dojrzałość płciową, często wolą uczyć się od innych, a nie od rodziców, ponieważ uważają, że są z nimi w zbyt bliskim kontakcie. (s. 21)
Proszę zwrócić uwagę, że w sposób szczególny uwypuklono to, że rodzice nie mają dostatecznej wiedzy nt. środków antykoncepcyjnych i chorób przenoszonych drogą płciową. I być może jest to po części prawda. Jednak jeśli rodzice wychowują swoje dzieci do czystości, jeśli wpajają im, że pewne kontakty przed zawarciem małżeństwa są niedozwolone, grzeszne, to dzieci te, zwłaszcza w wieku przedszkolnym i dziecięcym nie potrzebują tak szczegółowych informacji nt. antykoncepcji czy wspomnianych chorób.
Tymczasem w przekonaniu autorów dokumentu dzieci mają uczucia seksualne nawet we wczesnym okresie niemowlęcym. Między 2. a 3. rokiem życia odkrywają fizyczne różnice między mężczyznami i kobietami. W tym czasie zaczynają odkrywać własne ciało (masturbacja we wczesnym dzieciństwie, autostymulacja) i mogą także próbować badać ciała swoich przyjaciół (zabawa w lekarza). Dzieci zdobywają informacje o swoim środowisku, eksperymentując, a nauka seksualności niczym nie różni się w tym zakresie. Na podstawie wyników licznych badań obserwacyjnych zidentyfikowano powszechne zachowania seksualne u dzieci, a równocześnie stwierdzono, że tego typu zachowania są normalne. (s. 23)
W związku z tym stworzono specjalne Matryce, zamieszczone na końcu dokumentu, jak i czego powinni nauczyciele uczyć dzieci odnośnie zachowań seksualnych. Instruktarz jest bardzo obszerny i szczegółowy, dlatego z konieczności skupię się jedynie na zaleceniach dotyczących edukacji seksualnej już najmłodszych dzieci nawet przed 4 rokiem życia. Wspomniane Matryce zostały przedstawione w formie tabeli i są podzielone na grupy wiekowe 0-4, 4-6, 6-9,9-12, 12-15 i od 15 roku życia.
I tak w grupie wiekowej 0-4 czytamy: w kolumnie „Umiejętności - naucz dziecko” i wersie „Płodność i prokreacja autorzy zalecająrozmowę z dziećmi dotycząca zagadnień płodności i prokreacji oraz umożliwienie poznania poprawnego słownictwa.
Z kolei w kolumnie „Informacje (wiedza). Przekaż informacje na temat” w wersie „Seksualność” aby zachęcać dzieci do poznawania radości i przyjemność z dotykania własnego ciała a także czerpania radości i przyjemności z masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa.
W tej samej kolumnie w wersie zatytułowanym „Związki i style życia” znajdują się dwa punkty 1. Różne rodzaje związków 2. Różne związki rodzinne. Czyli jest to sugestia, aby już takiemu małemu dziecku mówić, że istnieją różne rodzaje „związków” w podtekście jednopłciowych i „rodzin”.
W grupie wiekowej 4-6 w tej samej kolumnie i wersie mamy już konkretne zalecenie, aby mówić dziecku o związkach tej samej płci i różnych koncepcjach rodziny i „wychowywać” je w ten sposób do „tolerancji”, oswajać z dewiacją.
Z kolei sześciolatkom (grupa wiekowa 6-9) zaleca się przekazywanie już podstawowych wiadomości dotyczących antykoncepcji (jest możliwe planowanie i decydowanie o swojej rodzinie) i różnych metody antykoncepcji oraz zadowolenia i przyjemności płynących z dotykania własnego ciała (masturbacja/autostymulacja) a nawet współżycia (s. 42)
Te „zalecenia” i szczegółowe instruktarze budzą, jak napisałem uzasadniony niepokój, gdyż prowadzą do demoralizacji młodych pokoleń, a nie ich wychowania. Zresztą „instrukcje” odnośnie pozostałych grup wiekowych idą daleko dalej w propagowaniu „różnorodności seksualnych” i ideologii gender (choć samo określenie w dokumencie nie pada, jednak jest on nią w całości przesiąknięty). Świadczą o tym cele, jakie powinno się osiągnąć tak pojętą „edukacją seksualną”.
Tymczasem Kościół w swoim dokumencie Ludzka płciowość: prawda i znaczenie przestrzega rodziców, że od około 5 roku życia do okresu dojrzewania - którego początek rozeznaje się poprzez objawy  pierwszych  zmian  w  ciele  chłopca  lub  dziewczynki  (widoczne  następstwo  wzrostu produkcji hormonów płciowych) - mówi się o tym, że dziecko znajduje się w fazie, określonej zgodnie ze słowami Jana Pawła II jako lata niewinności.  Ten okres pokoju i pogody nie powinien nigdy ulec zakłóceniu przez zbędne informacje seksualne[2]. A takimi zbędnymi są informacje odnośnie masturbacji, antykoncepcji i inne wyżej wspomniane, gdyż mogą one doprowadzić do przedwczesnego rozbudzenia seksualnego dziecka i w konsekwencji do jego deprawacji.
Kościół przestrzega przed problemami, które mogą powstać w wyniku przekazywania takich przedwczesnych informacji seksualnych. W przywołanym dokumencie Papieskiej Rady ds. Rodziny czytamy: Dziś w niektórych społeczeństwach są próby programowania, narzucania dzieciom przedwczesnej informacji seksualnej. Na  tym  etapie  rozwoju  dzieci  nie  są  jeszcze  w  stanie  zrozumieć  w  pełni  wymiaru uczuciowego  ich  płciowości.  Nie  mogą  zrozumieć  ani  skontrolować  wizji  seksualności  we właściwym  kontekście  zasad  moralnych,  a  zatem  nie  mogą  zintegrować  przedwczesnej informacji seksualnej z odpowiedzialnością moralną. Tego rodzaju informacja zmierza więc do złamania ich rozwoju emocjonalnego i wychowawczego oraz do zakłócenia naturalnej dla tej  fazy  życia  pogody  ducha.  Rodzice  powinni  taktownie,  lecz  stanowczo  wykluczyć usiłowania zmierzające do pogwałcenia niewinności dzieci, ponieważ tego rodzaju usiłowania zagrażają rozwojowi duchowemu, moralnemu i emocjonalnemu osób, które wzrastają i mają prawo do niewinności[3].
Tymczasem cele edukacji seksualnej wyznaczone przez autorów z UE stoją w jawnej sprzeczności z tym, co przedstawiono wyżej. Gdyż edukacja ta ma na celu uzyskanie następujących rezultatów (wymieniam tylko niektóre):
1. Stworzenie społecznego klimatu tolerancji, otwartości i szacunku w odniesieniu do seksualności, różnych stylów życia, postaw i wartości.
2. Respektowanie różnorodności seksualnych, różnorodności związanych z płcią i świadomości dotyczącej tożsamości seksualnej i ról przypisywanych płciom.
Czyli wspomniana już tolerancja dla osób ze środowiska LGB, związków jednopłciowych i wszelkich innych dewiacji, które są przedstawiane, jako norma. W zamierzeniu autorów takie zachowania nie powinny budzić wśród dzieci i młodzieży zdziwienia, a nawet prowokować stawianie pytań np. dlaczego ten pan chodzi w sukience? Dzieci takie zachowania mają przyjąć jako coś „normalnego”, a może nawet skłonić ich do „eksperymentowania” z własną seksualnością.
5. Zapewnienie zdolności do rozwoju jako jednostki seksualnej, nauczenie się wyrażania uczuć i potrzeb, doświadczania w przyjemny sposób seksualności i rozwinięcia ról płciowych i tożsamości seksualnej.
Czyli hedonizm seksualny w czystej formie. Nie ma tu mowy o odpowiedzialności, wychowaniu do czystości, opanowaniu swoich popędów, samokontroli, wyrzeczeniu. Liczą sie jedynie potrzeby i osiąganie przyjemności.
9. Prowadzenie rozważań na temat seksualności i różnych norm i wartości w odniesieniu do praw człowieka mającego na celu rozwój własnego krytycznego podejścia. (s. 27)
Należy podkreśli w powyższym zdaniu słowo „własnego”. Czyli nie liczą sie ogólnie przyjęte normy etyczno-moralne wynikające z powszechnego prawa naturalnego, komplementarności i różnorodności płci, ale to, co młody człowiek uzna za normę, co daje mu przyjemność. Jest to tzw. subiektywizm moralny w czystej formie.
Takie rozumienie przywołanego punktu potwierdza kolejne zalecenie zawarte w dalszej części dokumentu UE, a mianowicie, że edukacja seksualna powinna odbywać się w sposób interaktywny. (...) Należy brać pod uwagę ich [dzieci i młodzieży] doświadczenia seksualne, potrzeby i życzenia, ponieważ mają one zasadnicze znaczenie w trakcie opracowywania tematów i zagadnień, które powinny zostać przed-stawione w czasie zajęć edukacji seksualnej. (s. 29)
Można postawić pytanie: a jakieś to doświadczenia seksualne, potrzeby i życzenia ma dziecko wychowywane w normalnej rodzinie, w której wartości etyczno-moralne wypływające z przykazań Dekalogu są stawiane na pierwszym miejscu? Na nic zda sie trud wychowawczy rodziców, gdy dziecko będzie w ten sposób „edukowane”, a może właściwym określeniem będzie, indoktrynowane w szkole i to od najmłodszych swoich lat!
Omawiany dokument nt. Standardów edukacji seksualnej w Europie powstał z inspiracji międzyna­rodowych organizacji publicznych, które wychwalają nowe modele rodziny, które włączają jednostki rodzinne z jednym rodzicem, a nawet związki homoseksualne. Pewne agencje między­narodowe, wspierane przez możne lobby, chcą narzucić suweren­nym krajom „nowe prawa” człowieka, jak „prawa reprodukcyjne”, obejmujące odwołanie się do aborcji, do sterylizacji, do łatwego rozwodu, do młodzieżowego stylu życia, który popiera banalizację płci i osłabienie właściwego autorytetu rodziców w wychowaniu dzieci. Podczas gdy w ten sposób wychwala się nasilony indywidu­alizm liberalny, połączony z etyką subiektywistyczną, która rozwija nieokiełznaną pogoń za przyjemnością, rodzina cierpi również z po­wodu odrodzenia się nowych wyrażeń socjalizmu inspirowanego marksizmem. Tendencja, która pojawiła się na Konferencji w Pekinie (1995), rości sobie prawo wprowadzenia do kultury narodów ideo­logii płci - gender. Ideologia ta twierdzi między innymi, że wyższą formą opresji jest opresja kobiety ze strony mężczyzny, a opresja ta jest zinstytucjonalizowana w rodzinie monogamicznej. Ideolodzy wyciągają stąd wniosek, że aby położyć kres takiej opresji, trzeba położyć kres rodzinie opartej na małżeństwie monogamicznym. Małżeństwo i rodzina, zakorzenione w związku heteroseksualnym, byłyby produktami kultury, które pojawiły się w pierwotnym momen­cie historii, ale które muszą zniknąć, aby kobieta mogła uwolnić się i zajmować należne jej stanowisko w społeczeństwie produkcyjnym[4].

Należy się dziwić, że polski rząd zezwala na wprowadzenie do przedszkoli i szkół takich programów, które de facto w jakiejś mierze stoją w sprzeczności z Konstytucja RP, która pierwszoplanowe prawo do wychowania swoich dzieci daje rodzicom;
Art. 48.
1. Rodzice mają prawo do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Art. 53.
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
Art. 72.
1. Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją.
A to, co proponuje dokument Biura Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy i Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej trudno nazwać inaczej jak rozbudzaniem popędu seksualnego oraz demoralizacjąi to od najwcześniejszych lat.
Na zakończenie pragnę ustosunkować się do zarzutu jaki częstokroć stawia sie Kościołowi, a mianowicie, że Ten jest przeciwny edukacji seksualnej. Jest to wielkie nieporozumienie i najlepiej na ten zarzut odpowiedział obecny papież Franciszek będąc jeszcze Arcybiskupem Buenos Aires: Kościół nie sprzeciwia się edukacji seksualnej. Osobiście uważam, że powinna ona towarzyszyć dzieciom w całym procesie wzrastania, odpowiednio do każdego etapu. Tak naprawdę Kościół zawsze prowadził wychowanie seksualne, choć przyznaję, że nie zawsze w odpowiedni sposób. Pro­blem w tym, że obecnie wiele osób, które noszą na transpa­rentach hasła dotyczące edukacji seksualnej, postrzegają ją w oderwaniu od całej osoby ludzkiej. Wtedy zamiast wy­pracowywać ustawę o wychowaniu seksualnym dążącą do osiągnięcia pełni osoby, do miłości, schodzi się do poziomu genitaliów. Tego dotyczy nasz sprzeciw. Nie chcemy, żeby istota ludzka była degradowana. Tylko tyle[5].



[1] Papieska Rada ds. Rodziny (dalej jako PRR), Rodzina a ludzka prokreacja, Watykan 13.05.2006, p. 22.
[2] PRR, Ludzka płciowość: prawda i znaczenie, Watykan 08.12.1995, p. 78.
[3] Tamże, p. 83.
[4] PRR, Rodzina i prawa człowieka, Watykan 09.12.1991, p. 73-74.
[5] F. Ambrogetti, S. Rubin, Jezuita. Papież Franciszek, Dom Wydawniczy „Rafael” 2013, s. 106.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca ...