Święty Józefie, Postrachu duchów piekielnych
i Opiekunie Kościoła świętego – módl się za nami!
i Opiekunie Kościoła świętego – módl się za nami!
Akt poświęcenia się świętemu Józefowi
Święty
Józefie, mój najmilszy Ojcze, po Jezusie i Maryi najdroższy mojemu
sercu, Tobie się powierzam i oddaję, jak powierzyli się Twej opiece Boży
Syn i Jego Przeczysta Matka. Przyjmij mnie za swoje dziecko, bo ja na
całe życie obieram Cię za Ojca, Opiekuna, Obrońcę i Przewodnika mej
duszy. O mój najlepszy Ojcze, święty Józefie, prowadź mnie prostą drogą
do Jezusa i Maryi. Naucz mnie kochać wszystkich czystą miłością i być
gotowym do poświęceń dla bliźnich. Naucz walczyć z pokusami ciała,
świata i szatana i znosić w cichości każdy krzyż, jaki mnie spotka.
Naucz pokory i posłuszeństwa woli Bożej. O najdroższy święty Józefie,
bądź Piastunem mej duszy, odkupionej Krwią Chrystusa. Czuwaj nade mną,
jak strzegłeś Dzieciątka Jezus, a ja Ci przyrzekam wierność, miłość i
całkowite posłuszeństwo, bo ufam, że za Twym wstawiennictwem będę
zbawiony. Nie patrz na moją nędzę, ale dla miłości Jezusa i Maryi przyjmij mnie pod swą Ojcowską opiekę. Amen.
Telegram do Św. Józefa – modlitwa w sprawach trudnych i nagłych
Telegram do św. Józefa w nagłej potrzebie, czyli Triduum odprawiane w jednym dniu dla wybłagania szybkiego ratunku
Podane modlitwy można odmówić trzykrotnie w ciągu dnia: rano, w południe i wieczorem. Jeśli jest to sprawa bardzo pilna, np. wyjednanie nawrócenia dla niebezpiecznie chorej osoby, wówczas można odprawić to nabożeństwo w trzech godzinach następujących po sobie.
Podane modlitwy można odmówić trzykrotnie w ciągu dnia: rano, w południe i wieczorem. Jeśli jest to sprawa bardzo pilna, np. wyjednanie nawrócenia dla niebezpiecznie chorej osoby, wówczas można odprawić to nabożeństwo w trzech godzinach następujących po sobie.
Telegram do św. Józefa – Modlitwa

Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
Ojcze
Przedwieczny, ofiaruję Ci Przenajświętszą Krew, Serce i Oblicze Twego
Jednorodzonego Syna, wszystkie cnoty i zasługi Matki Najświętszej i Jej
Przeczystego Oblubieńca, świętego Józefa oraz wszystkie skarby Kościoła
świętego na wyjednanie łaski ostatecznego zbawienia i łask nam
potrzebnych, szczególnie tej… dla….
SCHODY ŚW. JÓZEFA
Ojciec
Kornelian Dende, franciszkanin, który opowiedział tę historię, zwrócił
uwagę na to, że schody są przede wszystkim świadectwem potęgi modlitwy,
podkreślając, że św. Józef Robotnik-Rzemieślnik, wierny małżonek Maryi,
odpowiedzialny ojciec rodziny, przyjaciel nieszczęśliwych, opiekun
chorych i umierających, opiekun Kościoła, poskromiciel złych duchów
trapiących człowieka – złych nałogów, nieopanowanych namiętności, jest
naszym potężnym orędownikiem w niebie
W
Santa Fe, w stanie Nowy Meksyk w USA znajduje się kaplica sióstr
loretanek, a w niej niezwykłe schody, o których mówi się, że są dziełem
samego wielkiego Cieśli z Nazaretu, czyli św. Józefa, albo przynajmniej
genialnego rzemieślnika posłanego przez niego.
W
1872 r. biskup miasta Santa Fe zawarł kontrakt na budowę kaplicy dla
sióstr loretanek, sprowadzonych ze środkowej części USA, które miały w
tym mieście prowadzić szkołę dla dziewcząt. Owa kaplica pw. Najświętszej
Maryi Panny miała być miniaturą paryskiej Sainte Chapelle, którą
zbudował król św. Ludwik do przechowywania Korony Cierniowej i innych
relikwii męki Zbawiciela przywiezionych z wyprawy krzyżowej.
Budowa
trwała kilka lat i kiedy była już na ukończeniu zdarzyło się
nieszczęście. Ktoś zamordował architekta. Po jego śmierci okazało się,
że w planach nie ma schematu budowy schodów prowadzących na chór, o czym
architekt zwyczajnie zapomniał. Siostry miały nie lada kłopot.
Teoretycznie schody można było wybudować, ale ze względu na niewielkie
rozmiary kaplicy ich budowa była niewskazana. Każdy ze sprowadzonych
architektów tak uważał. W tej sytuacji przygnębione siostry rozpoczęły
nowennę do św. Józefa z prośbą o pomoc.
Nie czekały długo. Już następnego dnia po ukończeniu nowenny do furty klasztornej zapukał brodaty staruszek licho ubrany, w dodatku z osiołkiem, który dźwigał skrzynię z narzędziami i osobistymi rzeczami. Przybysz nie przedstawił się, a jedynie powiedział, że dowiedział się o kłopocie sióstr i że jest gotów wybudować schody. Przełożona matka Magdalena pokazała mu prawie ukończoną kaplicę, w której trzeba było wybudować bardzo wąskie schody prowadzące na chór, których budowy po prostu nikt się nie chciał podjąć. Staruszek powiedział, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nie chciał też, aby mu przeszkadzano, toteż zamknął kaplicę na klucz.
Po trzech miesiącach można było oglądać jego dzieło. Zakonnice i okoliczni mieszkańcy byli zdumieni widokiem schodów w kształcie ślimacznicy, kunsztownie wykonanych, które według praw fizyki powinny były runąć chociażby pod ciężarem jednej osoby, nie mówiąc o większej liczbie, bo przecież nie zawierały one żadnej podpory. Nie miały słupa, wokół którego by się wiły, ani ściany, na której by się wspierały, ani podpory od dołu. Schody pnąc się w górę robiły dwa obroty po 360 stopni każdy.
Do tego trzeba dodać fakt, że tajemniczy staruszek do ich budowy nie użył ani jednego gwoździa i ani jednej śrubki. Do spojeń rzemieślnik użył drewnianych czopów. Wykonał także doskonale dopasowane spirale, czyli skręcone szyny drewniane, na których wznosiły się trzydzieści trzy stopnie. Spirale nie zostały wykonane z jednego dużego kawałka drzewa, lecz złożone z wielu mniejszych kawałków. Do tych dziwów dodajmy jeszcze to, że schody wykonano z rzadkiego budulca – drzewa o wielkiej trwałości, z pewnością niewystępującego w okolicy. Nikt nawet nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie takie drzewo rośnie.
Nie czekały długo. Już następnego dnia po ukończeniu nowenny do furty klasztornej zapukał brodaty staruszek licho ubrany, w dodatku z osiołkiem, który dźwigał skrzynię z narzędziami i osobistymi rzeczami. Przybysz nie przedstawił się, a jedynie powiedział, że dowiedział się o kłopocie sióstr i że jest gotów wybudować schody. Przełożona matka Magdalena pokazała mu prawie ukończoną kaplicę, w której trzeba było wybudować bardzo wąskie schody prowadzące na chór, których budowy po prostu nikt się nie chciał podjąć. Staruszek powiedział, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nie chciał też, aby mu przeszkadzano, toteż zamknął kaplicę na klucz.
Po trzech miesiącach można było oglądać jego dzieło. Zakonnice i okoliczni mieszkańcy byli zdumieni widokiem schodów w kształcie ślimacznicy, kunsztownie wykonanych, które według praw fizyki powinny były runąć chociażby pod ciężarem jednej osoby, nie mówiąc o większej liczbie, bo przecież nie zawierały one żadnej podpory. Nie miały słupa, wokół którego by się wiły, ani ściany, na której by się wspierały, ani podpory od dołu. Schody pnąc się w górę robiły dwa obroty po 360 stopni każdy.
Do tego trzeba dodać fakt, że tajemniczy staruszek do ich budowy nie użył ani jednego gwoździa i ani jednej śrubki. Do spojeń rzemieślnik użył drewnianych czopów. Wykonał także doskonale dopasowane spirale, czyli skręcone szyny drewniane, na których wznosiły się trzydzieści trzy stopnie. Spirale nie zostały wykonane z jednego dużego kawałka drzewa, lecz złożone z wielu mniejszych kawałków. Do tych dziwów dodajmy jeszcze to, że schody wykonano z rzadkiego budulca – drzewa o wielkiej trwałości, z pewnością niewystępującego w okolicy. Nikt nawet nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie takie drzewo rośnie.

Dziś, żeby wykonać takie schody, trzeba by było pół tuzina fachowców, jednego lub dwóch inżynierów, precyzyjnych aparatów mierniczych i specjalnych narzędzi do naginania drzewa pod żądanym kątem. Tymczasem cieśla nie miał ani pomocnika, ani tym bardziej specjalistycznych narzędzi. Miał jedynie, wg relacji matki Magdaleny, parę młotków, dziwacznie wyglądającą piłę i miarę w kształcie dużej litery T oraz dłuto.
By było
jeszcze ciekawiej, ów rzemieślnik zaraz po skończonej pracy, kiedy matka
przełożona widząc jego dzieło, pobiegła po inne siostry, przepadł jak
kamień w wodę. I chociaż wszczęto poszukiwania dziwnego staruszka na
osiołku, wyznaczono nawet nagrodę (siostry chciały mu zapłacić za
pracę), nie odnaleziono go.
Zakonnice z
Santa Fe, które tak gorliwie w owym czasie modliły się do św. Józefa,
były przekonane, że to sam święty przybył im z pomocą pod postacią
starego człowieka, albo przynajmniej przysłał im genialnego mistrza
stolarskiego.
A schody, które przez osiemdziesiąt pięć lat służyły zakonnicom każdego dnia, stoją do dziś. Trzydzieści siedem lat temu odgrodzono je i przeznaczono do zwiedzania jako ciesielskie curiosum.
A schody, które przez osiemdziesiąt pięć lat służyły zakonnicom każdego dnia, stoją do dziś. Trzydzieści siedem lat temu odgrodzono je i przeznaczono do zwiedzania jako ciesielskie curiosum.
Jak św. Józefa opisuje Ewangelia?
Na pierwszy
rzut oka można by powiedzieć, że z Ewangelii wiemy o św. Józefie
niewiele. Nie znajdujemy w niej ani jednego jego słowa, ale równocześnie
Ewangelia mówi nam o nim bardzo dużo, bo informuje nas, że był
człowiekiem prawym (vir iustus), a to nam wystarcza. Człowiek
prawy! To człowiek należący do grona tych sprawiedliwych Starego i
Nowego Testamentu, którzy odegrali niezastąpioną rolę w historii
zbawienia. Człowiek sprawiedliwy! To znaczy człowiek pełny tej prawości,
której żąda Ewangelia; człowiek pałający tą sprawiedliwością, która
płynie z wiary; człowiek przede wszystkim poświęcony, oddany Bogu i
oddanie to potwierdzający swą uległością wobec woli Bożej, swym
posłuszeństwem wobec rozkazów Pana. Gdy anioł Pański ukazał mu się we
śnie i polecił wykonać niektóre sprawy, nie ociągał się, ale skoro tylko
usłyszał: wstań, weź, uchodź, pozostań, od razu – jak mówi Ewangelia –
wstał, wziął, poszedł… Dlatego też liturgia Kościoła, która upamiętnia i
celebruje nie tylko wielkie momenty historii zbawienia, ale oddaje też
cześć ludziom, osobom wybranym przez samego Boga, które spełniły jedyne i
niepowtarzalne zadania w realizacji Bożego planu zbawienia człowieka w
Jezusie Chrystusie, czci także jego, troskliwego opiekuna Bożego
Dziecięcia i Głowę Najświętszej Rodziny, jak określają go wezwania
litanijne
(…) O św.
Józefie pisał już św. Hieronim, zaś pierwszy traktat
teologiczno-ascetyczny o Oblubieńcu Najświętszej Maryi Panny
zawdzięczamy słynnemu teologowi Janowi Gersonowi, a Izydor z Izolani
napisał nawet o św. Józefie Summę. Św. Bernardyn ze Sieny
wyrażał przekonanie, że św. Józef już w łonie matki został oczyszczony z
grzechu pierworodnego. Szczególnym nabożeństwem do św. Józefa
wyróżniała się św. Teresa od Jezusa, reformatorka Karmelu, a później św.
Franciszek Salezy i św. Wincenty a Paulo.
Więcej: kliknij
Relikwie św. Józefa – chcesz wiedzieć więcej na ten temat: kliknij Więcej: kliknij
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz