Dziś 93 lata kończy papież senior Benedykt XVI. Posługę apostolską sprawował od 19 kwietnia 2005 r. do 28 lutego 2013 r.
Joseph
Ratzinger urodził się 16 kwietnia 1927 r., w Wielką Sobotę, w
bawarskiej miejscowości Marktl am Inn. Benedykt XVI to pierwszy biskup
Rzymu od XIII wieku, który dobrowolnie zrzekł się urzędu. Obecnie
mieszka w Watykanie w klasztorze Mater Ecclesiae

Proroctwo Nadziei
Kościół
czeka poważny kryzys, który drastycznie ograniczy liczbę wiernych i
jego wpływy. Odrodzony będzie niewielką, ale bardziej uduchowioną
wspólnotą. Kościół będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, nie
wykorzystującą mandatu politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z
prawicą. To będzie trudne dla Kościoła, bo ów proces krystalizacji i
oczyszczenia będzie kosztować go wiele cennej energii.

Nie
udawał, że umie przepowiadać przyszłość. Nie. Był na to zbyt mądry.
Prawdę mówiąc, łagodził swoje wstępne uwagi takim zastrzeżeniem:
Bądźmy
zatem ostrożni w naszych prognozach. Prawdą jest ciągle to co
powiedział święty Augustyn: człowiek jest wielką głębią; co wyrośnie z
tych głębin, nikt nie może zobaczyć zawczasu. A ten, kto sądzi, że o
Kościele nie decyduje tylko owa głębia, którą jest człowiek, ale sięga
głębiej, ku większej, nieskończonej głębi, którą jest Bóg, pierwszy
zawaha się w swoich przewidywaniach, bo to naiwne pragnienie by wiedzieć
na pewno, może być jedynie obwieszczeniem własnej historycznej
nieudolności.
Ale
jego epoka, pełna zagrożeń egzystencjalnych, cynizmu politycznego i
moralnej samowoli, łaknęła odpowiedzi. Kościół katolicki, moralna
latarnia morska na burzliwych wodach swoich czasów, sam doświadczył był
wtedy pewnych zmian, w obliczu których zarówno jego wyznawcy jak i
dysydenci zastanawiali się: „Co stanie się z Kościołem w przyszłości?”
I
oto, w 1969 roku w niemieckiej stacji radiowej, ksiądz Joseph Ratzinger
przedstawił swoją starannie przemyślaną odpowiedź. Oto jego uwagi
końcowe:
Przyszłość
Kościoła może wyrosnąć i wyrośnie z tych, których korzenie są głębokie i
którzy żyją z czystej pełni swojej wiary. Nie wyrośnie z tych, którzy
dostosowują się jedynie do mijającej chwili ani z tych, którzy tylko
krytykują innych i zakładają, że sami są nieomylnymi prętami
mierniczymi; nie wyrośnie z tych, którzy podejmują łatwiejszą drogę,
którzy unikają pasji wiary, twierdząc, że wszystko co stawia im
wymagania, co ich uraża i zmusza ich do poświęcenia siebie jest
nieprawdziwe i nieaktualne, despotyczne i legalistyczne. Ujmując to
bardziej pozytywnie: przyszłość Kościoła, po raz kolejny, jak zawsze,
zostanie ukształtowana przez świętych, to znaczy przez ludzi, których
umysły nie zatrzymują się na hasłach dnia, ale dociekają głębiej, którzy
widzą więcej niż widzą inni, ponieważ ich życie obejmuje szerszą
rzeczywistość. Bezinteresowność, która czyni ludzi wolnymi, osiąga się
jedynie poprzez cierpliwość małych codziennych aktów samozaparcia. Przez
tę codzienną pasję, która sama objawia człowiekowi w ilu wymiarach jest
on niewolnikiem własnego ego, przez tę codzienną pasję i tylko poprzez
nią, oczy człowieka powoli się otwierają. Widzi tylko na tyle, na ile
przeżył i przecierpiał. Jeśli dzisiaj prawie nie jesteśmy już w stanie
uświadomić sobie Boga, to dlatego, że tak łatwo przychodzi nam uciec od
samych siebie, od głębi naszego jestestwa za pomocą narkotyku takiej czy
innej przyjemności. W ten sposób nasza własna głębia wewnętrzna
pozostaje dla nas zamknięta. Jeśli prawdą jest, że człowiek widzi tylko
sercem, to jakże jesteśmy ślepi!
Jaki
to wszystko ma wpływ na problem, który rozpatrujemy? Oznacza to, że
chełpliwe i głośne twierdzenia tych, którzy wieszczą Kościół bez Boga i
bez wiary to wszystko pusta paplanina. Nie potrzeba nam Kościoła, który
celebruje kult działania w modlitwach politycznych. To jest zupełnie
zbędne. Dlatego też, on sam siebie zniszczy. To co pozostanie, to
Kościół Jezusa Chrystusa, Kościół, który wierzy w Boga, który stał się
człowiekiem i obiecuje nam życie po śmierci. Ksiądz, który nie jest
nikim więcej niż pracownikiem socjalnym może być zastąpiony przez
psychoterapeutę i innych specjalistów; ale ksiądz, który nie jest
specjalistą, który nie stoi [z boku], obserwując grę, udzielając
oficjalnych rad, ale w imię Boga stawia się do dyspozycji człowieka,
który towarzyszy ludziom w ich smutkach, w ich radościach, ich nadziei i
strachu, taki ksiądz na pewno będzie potrzebny w przyszłości.
Pójdźmy
krok dalej. Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół,
który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa,
mniej więcej od początku. Nie będzie już w stanie zajmować wielu
budowli, które wzniósł w czasach pomyślności. Ponieważ liczba jego
zwolenników maleje, więc straci wiele ze swoich przywilejów społecznych.
W przeciwieństwie do wcześniejszych czasów będzie postrzegany dużo
bardziej jako dobrowolne stowarzyszenie, do którego przystępuje się
tylko na podstawie samodzielnej decyzji. Jako mała wspólnota, będzie
kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swoich poszczególnych członków.
Niewątpliwie odkryje nowe formy posługi kapłańskiej i będzie wyświęcał
do kapłaństwa wypróbowanych chrześcijan, którzy wykonują już jakiś
zawód. W wielu mniejszych parafiach lub autonomicznych grupach
społecznych opieka duszpasterska będzie zazwyczaj prowadzona w ten
sposób. Obok tego, niezbędna również będzie posługa kapłańska w pełnym
wymiarze czasu, jak dawniej. Ale we wszystkich tych zmianach, w których,
jak można się domyślać, Kościół na nowo odnajdzie swoją istotę i pełne
przekonanie co do tego, co zawsze było w jego centrum: wiary w
Trójjedynego Boga, w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który stał się
człowiekiem, w obecność Ducha Świętego aż do końca świata. W wierze i
modlitwie na nowo uzna sakramenty za formę oddawania czci Bogu, a nie za
przedmiot wiedzy liturgicznej.
Kościół
będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, nie wykorzystującą mandatu
politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. To będzie
trudne dla Kościoła, bo ów proces krystalizacji i oczyszczenia będzie
kosztować go wiele cennej energii. To sprawi, że będzie ubogi i stanie
się Kościołem cichych. Proces ten będzie tym bardziej uciążliwy, że
trzeba będzie odrzucić zarówno sekciarską zaściankowość jak i napuszoną
samowolę. Można przewidzieć, że wszystko to będzie wymagało czasu.
Proces będzie długi i żmudny, tak jak droga od fałszywego progresywizmu w
przededniu Rewolucji Francuskiej – kiedy biskup mógł być uważany za
błyskotliwego, jeśli wyśmiewał się z dogmatów, a nawet sugerował, że
istnienie Boga wcale nie jest pewne – do odnowy w XIX wieku. Ale kiedy
minie już proces tego odsiewania, wielka moc popłynie z bardziej
uduchowionego i uproszczonego Kościoła. W totalnie zaplanowanym świecie
ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga,
odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę
wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która
jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali.
A
zatem wydaje mi się pewne, że przed Kościołem bardzo trudne czasy.
Prawdziwy kryzys ledwo się zaczął. Będziemy musieli liczyć się z tym, że
nastąpią straszliwe wstrząsy. Jestem jednak równie pewny, co pozostanie
na koniec: nie Kościół politycznego kultu, który już jest martwy, ale
Kościół wiary. Może już nie być dominującą siłą społeczną w takim
stopniu w jakim był do niedawna; ale będzie cieszyć się świeżym
rozkwitem i będzie postrzegany jako dom dla człowieka, gdzie znajdzie on
życie i nadzieję wykraczającą poza śmierć.
Kościół
katolicki przetrwa mimo mężczyzn i kobiet, niekoniecznie ze względu na
nich. A jednak, nadal mamy do odegrania naszą rolę. Musimy modlić się i
pielęgnować bezinteresowność, wyrzeczenie, wierność, pobożność
sakramentalną i życie skoncentrowane na Chrystusie.
W
2009 roku wydawnictwo Ignatius Press opublikowało w całości wypowiedź
księdza Josepha Ratzingera „Jak będzie wyglądać Kościół w roku 2000”, w
książce zatytułowanej „Wiara i przyszłość”.
Kard. Joseph Ratzinger o niebezpieczeństwie
bezkrytycznego jednania z zielonoświątkowcami!
bezkrytycznego jednania z zielonoświątkowcami!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz