W pierwszej turze też dokonałem wyboru mniejszego zła. W programie Bosaka nie podobały mi się głupie postulaty ustrojowe (siedmioletnia kadencja prezydenta, po tym siedmioletnie pełnienie przez byłego prezydenta funkcji marszałka senatu, po czym dożywotni fotel senatora, idiotyczne poparcie dla jednomandatowych okręgów wyborczych i wyzierający z wielu postulatów antydemokratyzm wyrosły z monarchistycznych bredni), ale Bosak jako jedyny kandydat zadeklarował całkowity zakaz aborcji (Andrzej Duda nie chce naruszać kompromisu aborcyjnego) i miał najbardziej zgodny z katolicyzmem program gospodarczy.
Cieszy mnie dobry wynik wyborczy Bosaka (wbrew smutkowi jego młodych wyborców, którzy liczyli na kilkanaście procent, pamiętam, jakie przez dekady mikro wyniki miał Korwin i narodowcy) i to, że ten polityk okazał się bardzo sprawny w kontaktach z mediami oraz był w stanie zdobyć poparcie sławnych osób (Wojciecha Cejrowskiego czy Ivana Komarenki)
Obserwacja uczestnicząca w wydarzeniach politycznych, czyli to, że pojawiam się na wszelkich demonstracjach (PiS, antyPiS, lewicy, prawicy), robię z nich relacje, rozmawiam z ich uczestnikami, uprawnia mnie do stwierdzenia, że choć media szczują na siebie polskich patriotów (media PiS szują na Konfederację, media Konfederacji szczują na PiS) to wyborcy PiS i Konfederacji są sobie kulturowo bliscy, podobnie definiują zagrożenia i wrogów, wyznają podobne wartości i podobnie zbyt idealizują swoich liderów oraz ulegają szczuciu ze strony swoich mediów.
W pierwszej turze Andrzej Duda zdobył 43.50%, Rafał Trzaskowski 30.46%, Szymon Hołownia 13.87%, Krzysztof Bosak 6.78%, Władysław Kosiniak-Kamysz 2.36%, Robert Biedroń 2.22%, Stanisław Żółtek 0.23%, Marek Jakubiak 0.17%, Paweł Tanajno 0.14%, Waldemar Witkowski 0.14%, Mirosław Piotrowski 0.11%, zwracam uwagę, że kandydaci patriotyczni (Duda, Bosak, Żółtek, Jakubiak, Piotrowski) zdobyli 50,79%, kandydat antyPiS (Trzaskowski) 30,46%, kandydaci, którzy manifestowali w czasie wyborów, że odrzucają duopol PiS-PO (Hołownia, Kosiniak-Kamysz, Tanajno) 16,37%, a kandydaci lewicy (Biedroń i Witkowski) 2,36%. Nie mają tu znaczenia realne związki polityczne kandydatów, liczą się ich wyborcy, których wyrazem tożsamości była narracja kandydatów.
Dramatem dla lewicy nie jest nawet sam zły wynik Biedronia, ale to, że trzy razy lepszy od niego wynik zdobył Bosak i to, że duża część wyborców Andrzeja Dudy ma o wiele bardziej radykalnie prawicowe poglądy od polityków PiS. To świadczy o bankructwie lewicowej, progresywnej, postępowej, tęczowej narracji w Polsce.
Przed mediami PiS stoi ogromne wyzwanie. Zwolennicy PiS muszą do kieszeni schować swoją dumę (przekornie o monopolu na słuszność) i przekonać wyborców Bosaka, że Duda to mniejsze zło niż Trzaskowski. Nie wiem, czy media PiS temu wyzwaniu sprostają, czy w euforii po pierwszej turze, nie pogrzebią szans Dudy, obrażając wyborców Bosaka i Konfederacji – sądząc po bredniach wypisywanych np. przez „Gazetę Polską", tak może się niestety stać. Niezwykle trudne jest, to kiedy się wygrywa, dostrzec tego, co inni mogą uważać za naszą wadę.
Moim zdaniem wygrana Trzaskowskiego w drugiej turze to zły scenariusz dla Polski. Dla mnie jako katolika, antykomunisty, wolnorynkowca, narodowego demokraty, który głosował na Bosaka (pomimo tego, że w pewnych sprawach program Konfederacji jest głupi) perspektywa sukcesu Trzaskowskiego jest gorsza od perspektywy sukcesu Dudy.
Nie mogę się zgodzić z opinią, że dla wyborców prawdziwej prawicy jest obojętne, czy wygra Duda, czy Trzaskowski. Nie mogę też zaakceptować kretyńskiej tezy, że warto poprzeć Trzaskowskiego, by zatrzymać ekspansje PiS-owskiego socjalizmu.
Kretyńska teza o tym, że trzeba głosować na Trzaskowskiego, bo Trzaskowski w antyPiSowskiej obsesji będzie blokować wszystkie głupie socjalistyczne posunięcia PiS, jest sprzeczna z logiką. Moim zdaniem będzie odwrotnie, Trzaskowski jakby został prezydentem, przyklepywałby wszystkie szkodliwe dla Polski i Polaków decyzje PiS, a blokował te, które są pozytywne dla naszego narodu i państwa.
Stałoby się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, w interesie antyPiS reprezentowanego przez Trzaskowskiego jest to, by PiS kompromitował się złymi decyzjami. W interesie obozu Trzaskowskiego jest to, by ułatwiać PiS popełnianie błędów, a nie przeszkadzanie partii Kaczyńskiego w błądzeniu. Odmienna motywacja może kieruje Dudą, który może ma interes w tym, by blokować złe decyzje PiS, by PiS nie tracił poparcia. Trzaskowski wraz ze wspieraniem PiS w błądzeniu będzie też przeszkadzał PiS w dobrych działaniach. Celem prezydentury Trzaskowskiego nie jest bowiem kłócenie się z PiS, tylko odzyskanie przez antyPiS Sejmu, czyli władzy i dostępu do koryta.
Po drugie, pewnie więcej niż 90% głupich i szkodliwych przepisów wprowadzanych w naszym kraju to nie radosna twórczość Polaków, tylko implementacja, wdrażanie, przyjmowanie kretynizmów z Unii Europejskiej. Trzaskowski (moim zdaniem to przedstawiciel narodu europejskiego, euro nacjonalista, bezkrytyczny wobec biurokratów w Brukseli) nie będzie przeszkadzał w implementacji euro bredni w Polsce. Dla euro sanhedrynu nie ma znaczenia, kto na terytoriach okupowanych na zachodnim i wschodnim brzegu Wisły wprowadza nowy światowy ład. Najważniejsze jest to, by był on wprowadzany.
Po trzecie, nawet gdyby Trzaskowski zaczął blokować PiS (jak zapomina, że był posłem i jak głosował, to może zapomnieć, że ma wdrażać euro brednie i wspierać złe decyzje PiS) to będzie to bardzo wygodne dla PiS. PiS wszelkie niepowodzenia będzie mógł zrzucać na Trzaskowskiego – na zasadzie ''my dobrze chcemy, a on nam blokuje''. Dzięki Trzaskowskiemu PiS będzie w dogodnej sytuacji, będzie miał koryto i nie będzie ponosił odpowiedzialności.
Można odnieść wrażenie, że sam antyPiS zdaje sobie z tego sprawę i ułatwia wygraną Dudzie, najpierw wystawiając nieporadną zagubioną emerytkę, której umykały realia, a teraz gogusia sklerotyka, który nie zdobędzie poparcia bardzo realistycznie nastawionych do życia Polaków. AntyPiS zapewne chce, by pełną odpowiedzialność za rządy ponosił PiS, by całe odium za wszelkie kryzysy i niepowodzenia spadało na PiS i nie rozpraszało się na prezydenta z antyPiSu.
Dla antyPiSu bycie w opozycji jest komfortowe. Kasa z dotacji trafia na konta i nic nie trzeba robić. Oczywiście, kierownictwo antyPiS nie może powiedzieć swoim wyborcom prawdy (o tym, że należy przegrać wybory prezydenckie, by wygrać za trzy lata parlamentarne i dorwać się do koryta), że nie chce teraz władzy symbolicznej, czyli prezydentury, tylko władzę realną, czyli Sejm i musi umiejętnie manipulować swoimi sympatykami, by byli jednocześnie przekonani, że walczą o wygraną, i jednocześnie zrażali do siebie Polaków – jak na razie antyPiSowi to się udaje.
W rozważaniach na kogo wyborcy Bosaka i Konfederacji powinni zagłosować w drugiej turze, ideowa prawica musi pamiętać o tym, że za czasów PO warszawskie manifestacje narodowców były brutalnie pacyfikowane przez policję, bo ideowa prawica jest elementem wrogim i obcym dla wyborców PO. W czasach PiS w Warszawie policja nie pacyfikuje ideowej prawicy. Choć dla liderów PiS sympatycy ideowej prawicy to element kulturowo obcy, to dla wyborców PiS to wnuki i synowie (babcia czy mama głosujące na PiS mogłyby się wkurzyć, że ich synka narodowca PiS spacyfikował).
Wyborcy Bosaka i Konfederacji muszą też pamiętać, że choć PiS (tak jak partie chadeckie i konserwatywne na zachodzie) ewolucyjnie ciągnie Polskę na lewo, to Trzaskowski (wzorem lewicy na zachodzie) chce przeprowadzić lewicową rewolucję dużo szybciej. Głosując na Dudę, w drugiej turze ideowa prawica kupuje sobie trochę więcej czasu, by rosnąć, rozbudowywać struktury, przejmować elektorat PiS. Trzeba więc zagłosować na mniejsze zło i oddać głos na Dudę.
Jan Bodakowski