O mnóstwie grzechów popełnianych w świecie

Spowity tak głęboką ciemnością, która zasłania niezliczone zasadzki i niebezpieczeństwa, czy może świat być czym innym, jak nie widownią ustawicznych upadków i grzechów? Ze wszystkich nieszczęść, jakie go nawiedzają, to jest zło największe, najbardziej zdolne do tego, by go nam obrzydzić. Ten wzgląd wydaje się św. Cyprianowi tak silny, że nie widzi potrzeby, by przedstawiać swojemu przyjacielowi jakikolwiek inny powód, który by miał wzbudzić w nim tę pogardę świata, jaką go Święty pragnie natchnąć. Przenosi go więc w duchu na wysoką górę, z której widać morza, ziemię, rynki, izby sądowe, miejsca publiczne i miejsca tajemne. Wszędzie pokazuje mu swobodnie panującą nieprawość, rozlewające się potokami zbrodnie i zepsucie. To mu wystarczy, by dać mu odczuć, jak wielką wdzięczność winien jest Panu Bogu za to, że go usunął od tak przewrotnego i godnego pogardy świata.
Idź tam i ty, bracie; wstąp i ty na
tę górę. W którąkolwiek stronę zwrócisz swoje oczy, po całej kuli
ziemskiej dostrzeżesz tyle wszelkiego rodzaju rozpusty, tyle kłamstw,
potwarzy, oszukaństwa, wiarołomstwa, kradzieży, zazdrości, próżności,
przede wszystkim jednak tak powszechne zapomnienie o Bogu, tak zupełną
obojętność na zbawienie, że na widok takiej przewrotności, skamieniejesz
prawie ze strachu i przerażenia.
Zobaczysz ludzi żyjących w
większości jak bydlęta: ludzi, którzy idąc za popędem swoich wyuzdanych
namiętności, nie bardziej oglądają się na sprawiedliwość i rozsądek, niż
nie mający żadnego wyobrażenia o Bogu i zamykający całe swe
przeznaczenie między narodzeniem a śmiercią, poganie. Zobaczysz
niewinność prześladowaną, a zbrodnię bezkarną; uczciwość pogardzaną, a
złość chwaloną, wysławianą: pokorny i ubogi deptany jest tam nogami,
łaska ludzka we wszystkim bierze górę nad cnotą. Zobaczysz, jak ludzie
frymarczą prawem, jak prawda nie popłaca; zobaczysz wstydliwość
wyśmianą, wszystkie czyny, wszystkie urzędy, wszystkie zawody skażone,
spodlone, oddane nieprawości. Zobaczysz tłumy ludzi przewrotnych,
godnych najsurowszych kar, jak wspięli się wysoko przez oszustwa i
podstępy, a teraz otaczają ich bogactwa, poważanie i bojaźń. Zobaczysz
ludzi, którym zaledwie pozostała postać człowieka, wyniesionych do
największych zaszczytów, do najwyższych godności. I wreszcie zobaczysz w
świecie mamonę na ołtarzach, upajającą się kadzidłem, jakie tłumy jej
świętokradzkich wielbicieli – bardziej licznych i bardziej uprzejmego
serca, niż wielbiciele prawdziwego Boga – spalają przed nią, odrzucając
na jej rozkaz Boskie i ludzkie prawa i nie zachowując ze sprawiedliwości
niczego oprócz jej nazwy.
[…] Taki obraz świata nie powinien
cię dziwić. Jaki monarcha, takie państwo; jaka głowa, takie członki. A
któż jest księciem tego świata? Kto jego głową? Szatan. Sam Chrystus Pan
zapewnia Cię o tym. Czy to nie wystarczy, by przekonać cię, że ten
świat nie jest niczym innym, jak tylko siedliskiem zbrodni, kałużą
zgnilizny? A skoro tak jest, dlaczego nie miałbyś powiedzieć za
filozofem: Jak mógłbym się ostać na świecie tak przewrotnym, w którym
widzę tylko fałsze, zdrady, złości; w którym ledwo rozpoznasz jakieś
ślady dobrej wiary, pobożności i sprawiedliwości; w którym swobodnie
panują wszelkie występki; w którym brat powstaje przeciw bratu; w którym
syn pragnie śmierci ojca, a małżonka śmierci swojego męża; w którym nie
znajdziesz niemal nikogo – wielkiego, czy małego – kto nie popełniałby
pod rozmaitymi pozorami kradzieży i niesprawiedliwości; w którym z
każdej strony widzę unoszące się nieczyste płomienie rozpusty, żądzy
panowania i wszelkich pożądliwości; w którym jeden promień Boskiego
światła odkryłby przed nami tyle duchów ciemności, ile promień słońca
odkrywa pyłu i kurzawy; w którym – gdyby tu i ówdzie nie znalazło się
kilka dusz sprawiedliwych, których niewinność wstrzymuje gniew Boży – w
każdej chwili trzeba by się obawiać, że spadną na nas wszystkie pioruny
nieba? Jak mógłbym nie pragnąć stąd uciekać? Jak mógłbym nie wołać z
Prorokiem: Kto mi da na puszczy gospodę podróżników i opuszczę lud mój i
odejdę od nich? Bo wszyscy są cudzołożnicy, zbór przestępników (Jer 9,
2); i z królem-Psalmistą: Kto by mi dał skrzydła jako gołębice, a będę
łatał i odpoczywał (Ps 54, 7).
Św. Ludwik z Granady, Przewodnik grzeszników, Viator, Warszawa 2002, s. 385-388.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz