O. dr Roman Laba OSPPE: Zablokowane źródła łaski. Zanik Sakramentu Pokuty i Pojednania
Co się dzieje, gdy człowiek się nie spowiada? Odpowiedź jest bardzo prosta: taka osoba traci łaskę! Czy jest możliwe życie chrześcijańskie bez łaski? Wydaje się zatem, że jednym ze źródeł ogromnego kryzysu, jaki można zauważyć w Kościele Katolickim w Europie Zachodniej, a który rozprzestrzenia się na inne części kontynentu, jest zanik Sakramentu Pokuty i Pojednania.
„Jedną z najtragiczniejszych strat, jakie Kościół nasz poniósł w drugiej połowie XX wieku jest utrata Ducha Świętego w Sakramencie Pojednania” (kardynał Joachim Meisner).
Jedna z poruszających historii Starego Testamentu, zawarta w Księdze Judyty, opowiada o młodej wdowie Judycie, która wydostała się z oblężonego miasta, aby zniszczyć wroga. Księga rozpoczyna się od tego jak wódz Asyryjczyków, Holofernes, wziął w oblężenie żydowskie miasto Betulię. Imię Holofernes jest pochodzenia perskiego. Druga część tego imienia znaczy fernes – „sławny”. Natomiast nazwa miasta Betulia, którą Autor Księgi lokalizuje gdzieś na północ od Jerozolimy, nawiązuje do dwóch słów – „Betel” – „dom Boga” oraz do słowa betula – dziewictwo, dziewica. Wydaje się, że to miasto o tak pięknej nazwie, oraz sama Judyta, w historycznym sensie symbolizują cały Naród Izraela (zresztą imię Judyta znaczy tyle, co żydówka), który jest przeznaczony dla Boga, niczym Dziewica dla swego przyszłego męża[1]. Na czym polegał atak Asyryjczyków? Oblężenie Holofernesa polegało na tym, że on zablokował źródła wód:
A na drugi dzień Holofernes wyprowadził całą swoją konnicę przed oczy Izraelitów, którzy byli w Betulii. 7 Zbadał wejścia do ich miasta, przepatrzył źródła wody i obsadził je, ustawiając nad nimi wartowników, sam zaś odszedł do swego wojska. (Jud 7, 6 – 7).
Wydaje się, że podobnie działa diabeł, nasz nieprzyjaciel: aby skutecznie niszczyć chrześcijan, on wpierw blokuje źródła łask, poczynając od Bożego Słowa a kończąc Świętymi Sakramentami. Można sądzić, że Kościół obecnie, jest oblężony poprzez moce zła. Wiele kapłanów nie głosi kerygmatu, a wiele biskupów głoszą poglądy niezgodne z wiarą Kościoła. Przy tym najważniejszym źródłem, które zostało zablokowane, jest źródło Chrztu.
Kościół poucza, że pierwszą i fundamentalną łaską, jaką otrzymuje człowiek, jest łaska otrzymana w Sakramencie Chrztu Świętego. Poprzez ten Sakrament człowiek zostaje włączony w dzieło zbawcze Chrystusa Pana, w Jego Mistyczne Ciało – Kościół, a więc otrzymuje dostęp do wszystkich innych łask, które od momentu Chrztu stają się dla niego dostępne. Jest to oczywista i logiczna prawda, którą potwierdza Katechizm Kościoła Katolickiego:
Chrzest święty jest fundamentem całego życia chrześcijańskiego, bramą życia w Duchu (vitae spiritualis ianua) i bramą otwierającą dostęp do innych sakramentów. Przez chrzest zostajemy wyzwoleni od grzechu i odrodzeni jako synowie Boży, stajemy się członkami Chrystusa oraz zostajemy wszczepieni w Kościół i stajemy się uczestnikami jego posłania : „Chrzest jest sakramentem odrodzenia przez wodę i w słowie” (KKK 1213).
Przez grzech śmiertelny człowiek traci tę łaskę, a więc na nowo jej potrzebuje. I jest to możliwe w Kościele dzięki Sakramentu Pokuty i Pojednania, który w Tradycji był nazywany „drugim chrztem” (Pasterz Hermasa). Św. Ambroży Mediolański w jednym z Listów napisze: Kościół ma wodę i łzy: wodę Chrztu i łzy pokuty (Epistulae 41,12).
Co się jednak dzieje, gdy człowiek się nie spowiada? Odpowiedź jest bardzo prosta: taka osoba traci łaskę! Czy jest możliwe życie chrześcijańskie bez łaski? Wydaje się zatem, że jednym ze źródeł ogromnego kryzysu, jaki można zauważyć w Kościele Katolickim w Europie Zachodniej, a który rozprzestrzenia się na inne części kontynentu, jest zanik Sakramentu Pokuty i Pojednania.
19 lutego 2017, udzielając wywiadu dla słowackiego portalu „Postoj” Thomas Sternberg, szef Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików (ZdK), największej niemieckiej organizacji świeckich, stwierdził, że ten Sakrament w jego kraju praktycznie znikł. Zapytany, czy zna kogoś w ZdK, kto by się jeszcze spowiadał, odpowiedział przecząco: Nie znam nikogo[2]. Jak do tego doszło? Przyczyn jest wiele. Omówimy jedynie niektóre.
Utrata poczucia grzechu
W drugiej połowie XX wieku, kiedy Europa ostro odczuwała na sobie rany II wojny światowej, nastąpił ogromny kryzys wiary. Wielu zadawało sobie pytanie: Jak Bóg mógł dopuścić do tak ogromnego cierpienia? Ten kryzys przyczynił się do utworzenia pewnego typu myślenia: człowiek zaczął szukać odpowiedzi w rozwoju naukowym, między innymi w psychologii. Kościół, chcąc wyjść na przeciw takiemu społeczeństwu, zaczął przemawiać do niego jego językiem. Duchowni zaczęli studiować psychologię, socjologię, badać dynamikę grupy społecznej, a wspólnotę Kościoła zaczęli traktować jak jedną z takich grup. Jednak, zamiast ewangelizować to środowisko, sam Kościół w jakieś mierze został przez nie „zewangelizowany”. Coraz mniej było głoszenia mocy i zbawienia w Jezusie Chrystusie, a coraz więcej głoszenia idei Freuda, Junga, oraz innych znanych psychologów. Terapia miała stać się lekarstwem na wszystkie duchowe i emocjonalne choroby.
Począwszy od lat sześćdziesiątych XX wieku w psychologii klinicznej w niektórych krajach Europy Zachodniej, zwłaszcza w Szwajcarii, Niemczech, Holandii i Belgii, zaczęła dominować orientacja egzystencjalna. Jej przedstawiciele: Ludwig Binswanger (psychiatra i psychoterapeuta szwajcarski) oraz Fryderyk Jakub Jan Boytedyijk (psycholog holenderski), wychodząc z inspiracji chrześcijańskich, postanowili uwolnić ludzi od poczucia winy. Jaki jest do tego środek według wspomnianych badaczy? Stwierdzili oni, że należy dokonać eliminacji każdej sakramentalnej spowiedzi, gdyż wzmaga ona poczucie winy[3]. Powyższa teoria psychoterapeutyczna została szybko przyjęta w Kościele w Belgii oraz Holandii[4]. Sakrament pokuty utracił w nim swoją funkcję oczyszczania z grzechów oraz nawiązywania relacji z Bogiem oraz innymi ludźmi, a jego sprawowanie bardziej przypominało… terapię. Teorie wspomnianych psychologów zostały zaakceptowane również przez niektórych pasterzy Kościoła. Na skutek popularności podobnych poglądów sakramentu pokuty zaczął zanikać również wśród osób duchownych.
Oliwy do ognia dolewali niektórzy teolodzy, kwestionując zasadność częstej Spowiedzi, oraz ukazując ją jako obowiązek wykonywany ze strachu.
Nadmierne zainteresowanie psychologią, a także bezkrytyczne zaufanie jej wpłynęło na katechizację dotyczącą sakramentu spowiedzi. W tamtym okresie zaczął rozwijać się nurt bezstresowego wychowania dzieci, który trudno było pogodzić ze … Spowiedzią Sakramentalną. Poprzez nagłaśnianie teorii o „szkodliwości społecznej spowiedzi”, dokonano jej usunięcia lub redukcji. Proces ten rozpoczął się najpierw w krajach Beneluxu, jednak szybko stał się punktem odniesienia dla całej Europy Zachodniej. Zatracenie znaczenia Sakramentu Pokuty przez zastąpienie go psychoterapią, doprowadzało do dezorientacji sumienia, a co z tym jest powiązane, także i religijności. Holandia i Belgia, które były wzorem wiary w XIX i w początkach XX wieku, dając światu setki gorliwych misjonarzy, stały się źródłem laicyzacji dla współczesnej Europy i świata chrześcijańskiego.
Jakie są skutki zaniku Sakramentu Spowiedzi? Przyglądnijmy się bliżej temu zjawisku.
Wyobraźmy sobie katolika, który raz w miesiącu (regularnie) przystępuje do Spowiedzi, wyznając swoje grzechy. Regularna Spowiedź kształtuje jego sumienie i czyni go wrażliwym na grzech. O skutkach stałej Spowiedzi pouczał papież Pius XII w Mistici Corporis Christi:
Przez częstą spowiedź „wzmaga się poznanie siebie, rośnie pokora chrześcijańska, tępi się złe obyczaje, zapobiega się lenistwu duchowemu i oziębłości, oczyszcza się sumienie, a wzmacnia wola, zapewnia się zbawienne kierownictwo duszy, a wreszcie mocą tego sakramentu pomnaża się łaska (Pius XII, Mistici Corporis Christi 75)[5].
Jeśli takiemu człowiekowi, który praktykuje regularną Spowiedź, zdarzy się popełnić grzech ciężki, to nie czeka on do „pierwszego piątku miesiąca”, lecz od razu szuka pierwszej okazji, by się wyspowiadać. Zanim to się stanie, taki człowiek doświadcza wyrzutów sumienia i wewnętrznego niepokoju. Sakrament Pokuty i Pojednania uwalnia taką osobę przede wszystkim od grzechu, ale również daje pokój serca. Człowiek doświadcza pojednania z Bogiem, z bliźnim i z samym sobą. Co się dzieje, jeśli taka osoba zaniedba Spowiedź? Przez jakiś czas z pewnością będzie doświadczać wyrzutów sumienia, wewnętrznego nękania, jednak z upływem czasu wyrzutów będzie coraz mniej, gdyż człowiek nie może żyć w ciągłym stresie, nawet jeśli ten stres jest natury duchowej. Zanik wrażliwości duchowej przyczyni się do większej ilości tego czy innego grzechu, aż wreszcie doprowadzi do lekceważenia jakiegoś uczynku czy postawy: człowiek przestanie uważać grzech za grzech.
W proroczy sposób ten stan rzeczy dostrzegł papież Pius XII, który zauważył, iż „grzechem tego wieku (XX), jest utrata poczucia grzechu”[6], a za tym idzie „utrata poczucia Boga”. Myśl tę rozwinął Jan Paweł II w Reconciliatio et Paenitentia: Poczucie grzechu powiązane jest z poczuciem Boga, ponieważ wypływa ze świadomego stosunku łączącego człowieka z Bogiem, jako jego Stwórcą, Panem i Ojcem (Recontiliatio et paenitentiae 18). Upraszczając, możemy powiedzieć, że zanik Sakramentu Spowiedzi w krajach Zachodniej Europy przyczynił się do tego, że wielu katolików przestało traktować szereg uczynków i postaw jako grzech! Wydaje się, że jest to najgroźniejsza i jednocześnie logiczna konsekwencja.
Ale na tym jeszcze nie koniec. Jak zaznaczyliśmy wcześniej, Spowiedź odnawia w nas łaskę Chrztu Świętego. A więc zanik Spowiedzi odcina człowieka o tej łaski. Człowiek nie ma dostępu do łask oraz darów duchowych, wynikającej ze Chrztu Świętego! Ojcowie Kościoła jednomyślnie nauczali, że Chrzest Święty jest zasadą i źródłem boskich charyzmatów[7]. Czy człowiek, żyjący bez Spowiedzi, może cieszyć się, na przykład, darami Ducha Świętego: mądrością, rozumem, radą, męstwem, umiejętnością, pobożnością i Bożą bojaźnią? Czy osoba, która nie odnawia w sobie łaski Chrztu, ma dostęp do daru rozeznawania duchowego? Czy taki człowiek partycypuje w rzeczywistości, którą Kościół nazywa sensus fidei – zmysł wiary ludu Bożego?
Widząc ten katastroficzny stan rzeczy, św. Jan Paweł II nawoływał Pasterzy Kościoła do katechezy, poświęconej sumieniu:
Od Pasterzy Kościoła oczekuje się ponadto — o czym przypomniał Synod — katechezy poświęconej sumieniu i jego kształtowaniu. To także jest tematem bardzo aktualnym, bowiem we wstrząsach, jakim podlega kultura naszych czasów, to sanktuarium wewnętrzne, czyli najgłębsze „ja” człowieka, jego sumienie często bywa atakowane, wystawiane na próbę, burzone i zaciemniane (Reconciliatio et paenitentia 26)[8].
Nie wygląda jednak, aby ten apel Papieża Wojtyły był jakoś wysłuchany.
Jakie inne skutki zaniku Sakramentu Spowiedzi możemy dostrzec w Europie Zachodniej? Otóż, kiedy człowiek przestaje się spowiadać, bardzo szybko sam dla siebie staje się kryterium rozeznawania poszczególnych czynów. To poszczególny człowiek decyduje, co dla niego jest dobrem a co złem. Niewątpliwie to prowadzi do wyjątkowego indywidualizmu i zerwania z myśleniem eklezjalnym[9]. Na skutek tak uformowanego sumienia, człowiek nie ma potrzeby wsłuchiwać się w nauczanie Kościoła w jakiejkolwiek kwestii, gdyż sam stał się źródłem swojej moralności. Wielu katolików w krajach Beneluxu, w Niemczech, Austrii, nie są w stanie spokojnie rozmawiać na temat oficjalnego nauczania Kościoła, z którym się nie zgadzają. To nie oni mają podporządkować się nauczaniu Kościoła, lecz Kościół ma zrezygnować ze swych wymagań. Liczyć, że wierni w tych krajach partycypują w sensus fidei (a chyba na tym opiera się Synod o synodalności), to tak samo jak oczekiwać od mafii współpracy, by wyeliminować w państwie korupcję.
Zerwanie z sentire cum Ecclesia prowadzi dalej do zerwania z instytucjonalnym Kościołem, bądź do próby przekształcenia Kościoła wedle własnych upodobań. Chodzi więc o to, żeby tak przeformatować Kościół, aby on… przestał być Kościołem!
Cóż mamy czynić, bracia? (Dz 2, 37)
W jaki sposób można naprawić taki stan rzeczy? Czy można go w ogóle naprawić? Na te pytania da się odpowiedzieć wierszem z Ewangelii: Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (Łk 1, 37). Ale od czego zacząć? Byłoby naiwnością sądzić, że zwykłe rozmowy, czy nawet Listy Pasterskie (zakładając, że sami Pasterze są głęboko przekonani w potrzebie Spowiedzi), będą mogli przekonać przeciętnego Europejczyka (Niemca, Belga, Francuza, mieszkańca Holandii czy Luksemburga). Przez dziesiątki lat w mentalności katolików tych krajów utrwaliło się przekonanie, że Kościół należy nieco skorygować oraz dopasować do współczesnych oczekiwań (zresztą prawie wszystkie syntezy synodalne synodu o synodalności wymienionych krajów świadczą o takim myśleniu). Od czego zatem należy rozpocząć? Wydaje się, że trzeba rozpocząć od nazywania rzeczy po imieniu, od stanięcia w prawdzie. Jeśli ktoś nie wyznaje tej czy innej prawdy chrześcijańskiej, nie może być nazywany katolikiem. Takie działanie będzie również pomocą dla tamtejszych katolików. Można sądzić, że w takim przypadku jest ryzyko, że wielu formalnych katolików przestanie nimi być. Co jednak jest lepsze: okłamywać człowieka czy ukazać mu prawdę? Co jest bardziej zgodne z duchem Ewangelii: udawać, że wszyscy mogą należeć do Kościoła, nawet jeśli nie wyznają wiary Kościoła, czy wreszcie stwierdzić jednoznacznie, że Kościół jest communio fidei – społecznością wiary, i jedynie Ci, którzy tę wiarę wyznają, należą do Mistycznego Ciała Chrystusa?
Historia jest świadkiem, jak pilnie Kościół strzegł tej zasady, niekiedy ceną krwi i prześladowań. Kościół w tej dziedzinie był na tyle nieugięty, że nie szedł na kompromis z błędem nawet wówczas, gdy go opuszczały całe narody (np. Anglia 1534). Analogia fidei oznacza, że wiara jest całością i nie da się zaprzeczyć tylko jednej je części, nie naruszając tej całości. Dobitnie o tym napisał Leon XIII w encyklice Satis cognitum:
Tymi przykazaniami ustanowiony Kościół, świadom swego obowiązku, nie dążył do niczego z większym staraniem i pilnością, jak do zachowania nienaruszonej wiary we wszystkich częściach. Oddalał więc od siebie zdradę blisko i daleko tych, którzy w jakimkolwiek rozdziale Jego nauki nie byli jednego z Nim przekonania. Arianie, montaniści, nowacjanie, kwartadekumani, eutychianie nie porzucili całej nauki katolickiej, lecz tylko pewną jej część, zostali jednak, jak wiadomo, ogłoszeni heretykami i usunięci z łona Kościoła. Takim samym sądem zostali potępieni pozostali twórcy przewrotnych dogmatów, którzy przyszli w różnych późniejszych czasach. Nie może być nic bardziej niebezpiecznego od tych heretyków, którzy prawidłowo wszystko przedstawiając, jednym słowem, jakby kroplą jadu, zatruwają czystą i prostą wiarę Pańskiej, a stąd i apostolskiej tradycji” (Tractatus de fide Orthodoxa contra Arianos). Taki był zawsze zwyczaj Kościoła i taki sąd za zgodą świętych Ojców, zgodnie z którym wydalano ze społeczności katolickiej i nie dopuszczano do Kościoła kogokolwiek, kto odstąpił nawet w NAJMNIEJSZYM STOPNIU od nauki podawanej w autentycznym nauczaniu (Papież Leon XIII, Satis cognitum, par. 9)[10].
W świetle powyższych słów papieża Leona XIII, bardzo wielu katolików, w tym też Pasterzy, z pewnością nie należą do Communio fidei, ponieważ uparcie głoszą poglądy, które wierze sprzeciwiają się.
Nazywanie rzeczy po imieniu pozwoli zobaczyć prawdziwy stan Kościoła oraz pomoże wyjść z zakłamania na ten temat. Czy nie jest zakłamaniem, liczyć wiernych według spłaconego podatku (np. w Niemczech), kiedy to większość z nich nie wierzą w osobowego Boga, a swoją wiarę traktują jako zwyczajne kulturalne doświadczenie?
Następnym krokiem jest GŁOSZENIE KERYGMATU! Czym jest kerygmat? W uproszczeniu można powiedzieć, że kerygmat jest synonimem Dobrej Nowiny, jest proklamacją wiary, przekazaniem Ewangelii, którą się przyjęło. Kerygmat ma następujące cechy:
1) twierdzenie, że Jezus uczynił wielkie rzeczy mocą pochodzącą od Boga;
2) ludzie są odkupieni przez śmierć krzyżową Jezusa, którego Bóg wskrzesił z martwych trzy dni po śmierci;
3) w tych wydarzeniach uczestniczyli Jego uczniowie, którzy opowiedzieli o tym, co widzieli i słyszeli, bo byli głęboko przeświadczeni, że wiara w Jezusa Chrystusa wybawia od grzechu;
4) a wszystkie te zbawcze wydarzenia były zapowiedziane przez starotestamentalnych proroków i przygotowywane przez historię Narodu Wybranego[11].
Jaki stosunek ma głoszenie kerygmatu do Sakramentu Pokuty i Pojednania? Otóż głoszenie kerygmatu stawia człowieka w określonej prawdzie: człowiekowi, który zgrzeszył i jest pozbawiony chwały Bożej, naprzeciw wychodzi Bóg w Jezusie Chrystusie, przebaczając mu grzechy! A ta Paschalna Tajemnica dokonuje się każdorazowo w Sakramencie Spowiedzi. Nie przypadkowo w centrum Liturgii Pokutnej (która, oczywiście przewiduje indywidualną Spowiedź) jest głoszenie Słowa Bożego! Ta liturgiczna struktura, wydaje się, jest wzorcem dla duszpasterstwa, dla paradygmatu pastoralnego, który zaczyna się od Słowa, a prowadzi do zanurzenia człowieka w Sakramencie Miłosierdzia!
Potrzebujemy miecza Judyty, aby wróg został pokonany, a łaska znowu obficie nawadniała Kościół!
O. dr Roman Laba OSPPE
[1] W. Życiński, Matki Izraela typem Matki Kościoła, Analecta Cracoviensia 45 (2013), 235–247.
[2] V Nemecku sa už nikto nespovedá | Konzervatívny denník (postoj.sk)
[3] W. Juszczak, Psychoterapeutyczny aspekt sakramentu spowiedzi, Kraków 2008, 53.
[4] Dokładniej o tym jak praktyka Spowiedzi Świętej zanikła w krajach Beneluxu oraz do czego to doprowadziło, można przeczytać w obszernej rozprawie doktorskiej Marcina Derdziuka, OFMCap Przemiania praktyki Spowiedzi Sakramentalnej w Belgii w XX wieku na przykadzie posługi duszpasterskiej Braci Kapucynów prowincji flamandzkiej, Lublin 2020. https://repozytorium.kul.pl/bitstream/20.500.12153/1232/1/Derdziuk_Marcin_Przemiany_praktyki_spowiedzi_sakramentalnej_w_Belgii.pdf
[5] https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/mystici_corporis_29061943.html#m3-3
[6] Pius XII, Orędzie radiowe do Krajowego Kongresu Katechetycznego Stanów Zjednoczonych w Bostonie (26 października 1946 r. ): Discorsi e Radiomessagi, VIII (1946), 288
[7] K. McDonnell, G. T. Montague, Inicjacja chrześcijańska a chrzest w Duchu Świętym, Kraków 1997, 171.
[8] https://www.vatican.va/content/john-paul-ii/pl/apost_exhortations/documents/hf_jp-ii_exh_02121984_reconciliatio-et-paenitentia.html
[9] Kościół naucza, że każdy grzech jest raną zadaną również Kościołowi, a więc rozgrzeszenie sakramentalne jest pojednaniem nie tylko z Bogiem, lecz również ze wspólnotą Kościoła. W Lumen gentium czytamy: „Ci zaś, którzy przystępują do sakramentu pokuty otrzymują od miłosierdzia Bożego przebaczenie zniewagi wyrządzonej Bogu i równocześnie dostępują pojednania z Kościołem, któremu grzesząc zadali ranę, a który przyczynia się do ich nawrócenia miłością, przykładem i modlitwą” (Lumen gentium 11).
[10] https://www.sanctamissa.pl/kosciol-katolicki/papiez-gioacchino-vincenzo-raffaele-luigi-pecci-aka-leon-xiii/encyklika-satis-cognitum/
[11] L. S. Cunningham, An Introduction to the Catholicism, Cambridge 2009, 148.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz