środa, 5 czerwca 2024

Pan Jezus do s. Medardy: dajcie Nam grzechy wasze, dajcie Nam zmagania, dajcie Nam łzy, dajcie Nam radości

 

Pan Jezus do s. Medardy: dajcie Nam grzechy wasze, dajcie Nam zmagania, dajcie Nam łzy, dajcie Nam radości

Zacznijmy od matki rodziny. Matka zajęta wychowaniem dziecka powie: ja nie mam czasu na skupienie, na modlitwę. Ja nie mam czasu, aby iść do kościoła, bo wszystkie ciężary spadają na mnie. Lecz jeśli nie może – jej pragnienie, aby wielbić Nas w kościele, aby była skupiona, aby szła przed Tabernakulum wypłakać swoją duszę i złożyć tam wszystkie kłopoty – ten jej akt pragnienia Nam wystarcza! Ona jest matką, ma obowiązek wypełnienia tego, czego dana chwila od niej żąda. Niech ona będzie jasnym promieniem w ognisku domowym, niech ona będzie miłością dla męża, dla dzieci i tym słońcem dla całej rodziny. Niech odda Nam kłopoty swoje z wychowaniem dzieci, niech Nam da te zmagania, których każda chwila od niej żąda, i te troski, i te wszystkie cierpienia. To jest najpiękniejsza modlitwa i najpiękniejsze zjednoczenie z Nami, bo wszystko co czyni, czyni dla Nas. Gdy cierpi, niech da cierpienie. Gdy raduje się, niech odda radości. Niech jej ognisko domowe będzie zapalone Naszą Miłością, miłością bliźniego, rodziny, miłością całego otoczenia. I ta matka niech będzie spokojna: Bo gdy dzień jej minie w ciągłych utarczkach, ale ten dzień będzie oddany Nam, gdy znowu po całej pracy dnia odda Nam tę wieczorną chwilę obecną i zjednoczy się z Nami, wołając: „O Boże, Ojcze Nasz! Oddaję Ci wszystko: siebie i moich najdroższych i tę pracę. Błogosław nam i miej nas w swojej opiece!”. Jeżeli dała Nam chwilę obecną z miłością – to znaczy, że dała Nam wszystko co mogła dać. Jeżeli będzie mogła i będzie [miała] więcej czasu, da Nam więcej.

Ojciec, pracujący przez cały dzień, w czasie swojej pracy nie może się ciągle jednoczyć z Nami, bo jego praca jest wyczerpująca, mozolna. Prosimy go tylko o to, żeby, gdy się obudzi, złożył wszystkie trudy w ręce Nasze i prosił o błogosławieństwo. I gdy wchodzi do swojego domu, niech nie będzie jak jakiś pan, którego się wszyscy boją, ale niech wchodzi jak ojciec! Niech stara się osłodzić ciężki trud swojej żony, niech uzna jej pracę i poświęcenie. Niech w dzieci swoje stara się wpajać i mówić im, że oprócz niego mają Ojca w Niebie, który się troszczy o nie, i niech w serca ich wkłada Miłość Naszą, a My damy łaskę, że te młode latorośle będą żyć na chwałę Naszą i na pociechę swoich rodziców.

Fragment książki s. Medardy (Zofii Wyskiel) „PRZYPROWADŹ MI DUSZE. Orędzia Trójcy Świętej i Matki Bożej do kapłanów
i osób poświęconych Bogu (1943-1971)”

Dusze! Nie bądźcie trwożne, nie lękajcie się Nas, ale kochajcie Nas. W tych wszystkich słowach będę wam ciągle powtarzał: kochajcie Nas, oddajcie Nam tę odrobinę dobrej woli i chwilę obecną, a dojdziecie do wielkiej świętości! Nie szukajcie Nas gdzieś tam, na wyżynach, w obłokach… Szukajcie Nas blisko – tutaj, w was. Wiedzcie o tym, że jak tu na ziemi byłem z wami, tu się urodziłem, tu Moja ojczyzna, tu żyję zawsze z wami.

22 lutego 1949 r. Gdybyście widziały bliskość Naszą, Mojej Matki Niepokalanej, całych hufców anielskich i wszystkich świętych, i to ciągłe świętych obcowanie, o jakże inne byłoby życie wasze! Byłoby to życie rodzinne, którego tak pragniemy.

Dlaczego pragnę intronizacji? Dlaczego pragnę poświęcenia rodzin? Dlatego, abyśmy żyli z wami z całą Trójcą Naszą Świętą. Wasze życie byłoby w niebie. Cierpienia wasze nie byłyby tak ostre, łzy wasze nie byłyby tak gorzkie na wspomnienie, że macie Boga za Ojca, Matkę Niepokalaną za Matkę i wszystkich świętych za braci – i raj stałby się na ziemi.

Dużo jest załamań w waszym życiu, dużo grzechu, dużo nerwowości, bo jesteście ciągle zapatrzone w siebie, w to życie doczesne. Nie macie tej głębokiej wiary – wiary w to, że żyjemy w was i obok was. Ciągle pytacie: „Czy jest życie pozagrobowe?”, „Czy jest Bóg?”, „Czy jest jakieś odpocznienie po tych trudach i walkach tego padołu płaczu?”…

Nie myślcie o tym, że grób i śmierć to rozłączenie. Przeciwnie – to narodziny, to radość! Dusze nie odchodzą hen daleko, ale są z wami jeszcze bliżej niż tu na ziemi, bo są w łasce Naszej. Są to dusze święte i pragną wam pomagać, i więcej jeszcze wam pomagają, bo są w stanie łaski. Gdybyście miały tę głęboką wiarę, widziałybyście ich pomoc na każdym kroku, ich miłość o wiele większą i gorętszą. Nie wiecie o tym, że się prawie o nie ocieracie. Spojrzyjcie okiem wiary, wznieście serca wasze w przestronność, a przez pryzmat całej Trójcy Naszej zobaczycie swoich najukochańszych, zobaczycie cuda, które się dokonują w waszych sercach, w waszych rodzinach, w waszym otoczeniu. Proście ich, módlcie się do nich, a otrzymacie wiele, bo są to dusze najdroższe Sercu Mojemu.

Powiecie: Jak to może być? Jak dojść do tego, aby widzieć Boga, a w Bogu wszystkich, których kochamy? Aby dojść do tego, trzeba przyoblec się w miłość. Trzeba wyzuć się ze swojego „ja” [por. Flp 3,8]. Trzeba być dzieckiem jakby ślepym. Trzeba mieć ślepą wiarę i wiedzieć o tym, że „jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” [Mt 28,20].

Aby dojść do tego zjednoczenia z Nami – abyście żyli z Nami, abyśmy byli jedno – trzeba, jak już wam powiedziałem, poddać tę wolę waszą pod Wolę Naszą, [a poza tym] trzeba oddać Nam tę chwilę obecną i żyć tą chwilą.

Zapytacie: co damy? Co możemy dać, jak nie widzimy niczego, jak tylko swą nędzę, grzechy, rozterki, załamania, to ciągłe szukanie czegoś – same nie wiemy czego? Otóż właśnie tego żądamy! Dajcie Nam grzechy wasze, dajcie Nam zmagania wasze, dajcie Nam łzy, dajcie Nam radości. Aby wam to uprościć, nauczę was tej małej drogi, tego „skrótu do świętości” i powiem, jak się to czyni. Aby zostać świętym – powiedziałem wam – trzeba być spowitym w miłość. Aby być świętym, trzeba poddać [swoją] wolę pod Wolę Naszą, i trzeba dawać to, co możecie.

Świętym może zostać każdy. To nie jest wymysł, to nie jest egzaltacja, to nie jest jakiś entuzjazm, to nie jest bujanie w obłokach! To jest wasz święty obowiązek, to jest wasze prawo, że takimi macie być, bo – jak już powiedziałem – „Świętymi bądźcie, jako Ojciec wasz Niebieski Świętym jest” [Mt 5,48]. Doskonałymi bądźcie. To jest wasz obowiązek, bo jesteście stworzeni na obraz i podobieństwo Nasze.

Nie każdy jest powołany do życia ostrego, do życia wśród ciągłych, nadzwyczajnych umartwień, do życia pokutniczego. Jednak każdy może zostać świętym: ojciec, matka, dzieci. Młodzieniec i dziewica. Król i podwładny. Zakonnica, urzędnik, robotnik, służąca. Kapłan, żebrak, człowiek bogaty. Ten, co stoi na wysokim poziomie, filozof i prostaczek. Niedowiarek i wierzący…

Nigdy nie zmuszamy, aby ktoś szedł za Nami, ale jak powiedziałem do młodzieńca: „Jeżeli chcesz, pójdź za Mną!” [por. Mt 8,22], to znaczy: daj mi twoją wolę, a Ja cię uświęcę! Świętość jest waszym obowiązkiem, prawem – ale nie wymuszonym. Dusza może Nas kochać, albo nie; może być ciągle pogrążona w Naszej Miłości, a może iść na zatracenie.

My dajemy wszystko. Ja stałem się człowiekiem, dałem życie za dusze ludzkie i nikt nie może powiedzieć, że nie ma łaski, bo dajemy wszystko, aby dusze stały się odbitkami Naszymi. Zostałem w Tabernakulum z Żywym Sercem, z Ciałem i Krwią, żeby duszom pomagać, żeby przychodziły czerpać u Mnie ze zdroju życia. Pozwalam na to, aby Mnie pożywały, aby przemieniały się we Mnie, a Ja w nie, aby się ciągle oczyszczały, kąpały we Krwi Mojej, aby były silne, pożywając Ciało Moje, ten Chleb Żywota, który daje Życie. Dusze wszystko mają: mają skarby łask. Są jakby przy obfitym stole, tylko od nich zależy, aby wyciągnęły rękę i nasycały się tymi łaskami, które daje cała Trójca Nasza Święta

Dusze Krwią Moją odkupione! Błagam was przez Miłość Mego Ojca – Ojca waszego, przez Miłość Matki Mojej – Matki waszej, tej Matki Pięknej Miłości: jednoczcie się z Nami! Bądźcie dziećmi Naszymi! Pragniemy żyć z wami tak, jak w rodzinie. Dawajcie Nam to, co dajecie rodzinie, to jest kochajcie Nas i dawajcie Nam tę szarzyznę dnia waszego: te wasze kłopoty, te wasze cierpienia, zmagania.

Zaczynajcie dzień od powitania Nas. Niech pierwsza myśl wasza uleci przed Nasz Tron i wpadnie jako iskra w całą Trójcę Naszą! Ta myśl to jest sekunda czasu. To jest podniesienie ducha waszego i złączenie z Duchem Naszym. To tylko jeden akt, jedno westchnienie: „O Boże, Ojcze nasz, kocham Cię!”. Ta iskra, wpadając w ognisko Naszej Miłości, odnajdzie jakby echo. Za ten jeden akt miłości My zapalimy serca wasze takim pożarem, że płonąć będziecie, a nie spalicie się. Najpiękniejsza modlitwa, najprzyjemniejsza Nam – to mowa serca waszego, [spotykająca się] z mową Naszą. To jakby wdech i wydech Miłości Naszej i miłości waszej. Na taki akt może zdobyć się każdy. Tu nie ma wysiłku, tu nie ma umartwień. Tu was nikt nie widzi: czy klęczycie, czy siedzicie, czy budzicie się ze snu. Tu wasza miłość własna jest jakby zdeptana. Tu jest rozmowa dusz.

Abyście zrozumiały lepiej, co to jest oddanie chwili obecnej – teraz będę wam mówić, jak macie postępować, aby zostać świętymi, to znaczy zjednoczonymi z Nami. Jak każdy w swoim zawodzie może to wypełnić bez wielkich wysiłków i w ciągłym ukryciu, a w ciągłym zjednoczeniu z Nami.

Zacznijmy od matki rodziny. Matka zajęta wychowaniem dziecka powie: ja nie mam czasu na skupienie, na modlitwę. Ja nie mam czasu, aby iść do kościoła, bo wszystkie ciężary spadają na mnie. Lecz jeśli nie może – jej pragnienie, aby wielbić Nas w kościele, aby była skupiona, aby szła przed Tabernakulum wypłakać swoją duszę i złożyć tam wszystkie kłopoty – ten jej akt pragnienia Nam wystarcza! Ona jest matką, ma obowiązek wypełnienia tego, czego dana chwila od niej żąda. Niech ona będzie jasnym promieniem w ognisku domowym, niech ona będzie miłością dla męża, dla dzieci i tym słońcem dla całej rodziny. Niech odda Nam kłopoty swoje z wychowaniem dzieci, niech Nam da te zmagania, których każda chwila od niej żąda, i te troski, i te wszystkie cierpienia. To jest najpiękniejsza modlitwa i najpiękniejsze zjednoczenie z Nami, bo wszystko co czyni, czyni dla Nas. Gdy cierpi, niech da cierpienie. Gdy raduje się, niech odda radości. Niech jej ognisko domowe będzie zapalone Naszą Miłością, miłością bliźniego, rodziny, miłością całego otoczenia. I ta matka niech będzie spokojna: Bo gdy dzień jej minie w ciągłych utarczkach, ale ten dzień będzie oddany Nam, gdy znowu po całej pracy dnia odda Nam tę wieczorną chwilę obecną i zjednoczy się z Nami, wołając: „O Boże, Ojcze Nasz! Oddaję Ci wszystko: siebie i moich najdroższych i tę pracę. Błogosław nam i miej nas w swojej opiece!”. Jeżeli dała Nam chwilę obecną z miłością – to znaczy, że dała Nam wszystko co mogła dać. Jeżeli będzie mogła i będzie [miała] więcej czasu, da Nam więcej.

Ojciec, pracujący przez cały dzień, w czasie swojej pracy nie może się ciągle jednoczyć z Nami, bo jego praca jest wyczerpująca, mozolna. Prosimy go tylko o to, żeby, gdy się obudzi, złożył wszystkie trudy w ręce Nasze i prosił o błogosławieństwo. I gdy wchodzi do swojego domu, niech nie będzie jak jakiś pan, którego się wszyscy boją, ale niech wchodzi jak ojciec! Niech stara się osłodzić ciężki trud swojej żony, niech uzna jej pracę i poświęcenie. Niech w dzieci swoje stara się wpajać i mówić im, że oprócz niego mają Ojca w Niebie, który się troszczy o nie, i niech w serca ich wkłada Miłość Naszą, a My damy łaskę, że te młode latorośle będą żyć na chwałę Naszą i na pociechę swoich rodziców.

24 lutego 1949 r. Pisz teraz o dzieciach. Pragnę, aby dzieci były święte. Je właśnie kocham najbardziej na ziemi! „Do takich należy Królestwo Niebieskie” [Mt 19,14]. Gdyby matki-wychowawczynie wiedziały, jak drogocenna jest dla Mnie ich dusza, jakże by pielęgnowały te kwiaty, by żaden pył ziemski nie osiadł na nich! Każde dziecko jest dobre już przez swoją prostotę, niewinne, święte. Trzeba je pielęgnować jak ten piękny kwiat, aby żaden brud na nim nie osiadł.

Matka powinna od zarania życia pomagać Nam do pomnożenia łaski, którą dajemy dziecku, aby było niewinne, powinna go strzec jak źrenicy swego oka. My jej damy łaski, jeżeli o to prosić będzie. A w dzieci niech wpaja, aby łączyły się z Nami przez krótkie akty miłości, aby starały się być posłuszne swoim rodzicom, swoim przełożonym, miłe dla rówieśników. Dziecko jest rośliną, którą można naginać we wszystkie strony. Jeżeli jest w dobrym otoczeniu, stanie się świętym, ale złe otoczenie stara się mu wydrzeć skarb niewinności.

Dzieci kochane, dzieci Serca Mego! Starajcie się w waszych rodzicach i przełożonych widzieć Mnie, kochać ich tak, jak byście Mnie chciały kochać, słuchać ich, jak byście Mnie chciały słuchać. Pragnę jak najwcześniej spoczywać w sercach waszych. Proście waszych kierowników duchownych, aby wcześnie przygotowali was do zjednoczenia ze Mną w Komunii Świętej. Tak bardzo pragnę żyć w was od zarania życia waszego! Pragnę mieć w waszych sercach ogród kwiatów o upajającej woni, na śnieżnych liliach waszych dusz pragnę spoczywać. Pragnę udzielać wam łaski, byście się coraz ściślej jednoczyły ze Mną, tak abym mógł śmiało o was powiedzieć: „Do takich należy Królestwo Niebieskie”. Droga waszego uświęcenia jest bardzo krótka: pragniemy od was tylko miłości, posłuszeństwa, tych waszych małych ofiarek, tych kwiatów drobnych, chociaż czasem są i ciernie, to znaczy przełamywanie się wasze, aby stać się piękniejszym. W śnieżnych waszych serduszkach pragniemy zakładać trony i mieszkać z wami, mieszkać w waszych duszyczkach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzieci – największe „zagrożenie” dla ludzkości, czyli dlaczego skazujemy się na depopulację

  Dzieci – największe „zagrożenie” dla ludzkości, czyli dlaczego skazujemy się na depopulację ...