W obliczu śmierci - sytuacja zatwardziałego grzesznika.
W obliczu śmierci - sytuacja zatwardziałego grzesznika.
W obliczu śmierci.
Póki
żyją bezpiecznie, grzesznicy odsuwają pamięć i myśl o śmierci, dzięki
czemu usiłują znaleźć pokój w grzesznym życiu, jakie prowadzą; ale kiedy
poczują na sobie lodowaty oddech śmierci, bliscy przejścia do
wieczności, gdy ucisk nadejdzie, będą szukać pokoju, a go nie będzie,
wtedy nie będą mogli uciec od wyrzutów swojego nieczystego sumienia. Będą
szukać pokoju, ale jak może znaleźć pokój dusza obciążona grzechami,
które ją kąsają jak żmije? Jaki może być pokój wobec myśli, że za kilka
chwil trzeba będzie stanąć przed Boskim Sędzią Jezusem Chrystusem,
którego prawo i miłość aż do tej pory się ignorowało?
Trwoga
za trwogą przyjdzie. Wiadomość o nadchodzącej nieuchronnie śmierci,
myśl, że trzeba będzie porzucić wszystkie sprawy tego świata, wyrzuty
sumienia, świadomość zmarnowanego życia, brak czasu na jakąkolwiek
zmianę, surowość Boskiego sądu, perspektywa nieszczęśliwej wieczności -
to wszystko wywoła w umierającym straszliwą burzę, która zamiesza w jego
umyśle i powiększy rozpacz; i w takim stanie chaosu i bezradności
przejdzie on na tamten świat.
Abraham zdobył sobie wielką
zasługę, zawierzając Bogu wbrew wszelkim ludzkim kalkulacjom, wierząc
Jego obietnicy: Wbrew nadziei uwierzył nadziei (Rz 4, 18). Natomiast
grzesznicy, jeśli ufają, to nie dla jakiejkolwiek zasługi, ale ku
swojej zgubie, bo jest to ufność fałszywa; ufają oni nie tylko wbrew
nadziei, ale i wbrew wierze, lekceważąc groźby, jakie Bóg kieruje do
opornych
. Boją się, że źle umrą, ale nie boją się źle
żyć. A kto im zagwarantuje, że nie umrą nagle od uderzenia piorunu, od
krwotoku, od udaru? A zresztą nawet gdyby w czasie śmierci mieli czas na
nawrócenie, to skąd pewność, że się rzeczywiście nawrócą? Św.
Augustyn walczył aż dwanaście lat, by przezwyciężyć swoje nałogi; jakże
więc będzie się mógł szybko i naprawdę nawrócić w chwili typowego dla
śmierci zamętu, pośród cierpień i oszołomienia umysłu umierający, który
zawsze żył z nieczystym sumieniem? Mówię
„naprawdę", bo wtedy nie wystarczy coś powiedzieć i przyrzec ustami,
ale trzeba powiedzieć i przyrzec sercem. O Boże, jakiż strach przejmie
wówczas i wprawi w zamęt nieszczęsnego chorego z nieczystym sumieniem,
gdy się ujrzy obciążonym grzechami, zagrożonym Boskim sądem i
wiecznością piekła!
W jaką trwogę wpędzą go te myśli w
godzinie słabnącego, zamroczonego umysłu i nasilających się cierpień
bliskiej już śmierci! Będzie się spowiadał, obiecywał, płakał, błagał
Boga o litość, ale bez pełnej świadomości, co robi. I pośród tej burzy
niepokojów, wyrzutów sumienia, udręki i trwogi przejdzie do drugiego
życia. Dobrze mówi pewien autor, że modlitwy, łzy i przyrzeczenia
umierającego grzesznika są jak łzy i przyrzeczenia człowieka, którego
dopadł jego wróg i przyłożył mu nóż do gardła, aby go pozbawić życia.
Biedny, kto w Bożej niełasce kładzie się do łóżka i stamtąd przenosi do
wieczności!
Umierający grzesznik
będzie przeżywał nie jedną udrękę, ale wiele. Z jednej strony, będą go
dręczyć złe duchy. W godzinę śmierci ci straszliwi wrogowie człowieka
będą używać całej swej potęgi, aby zgubić duszę opuszczającą ten świat;
wiedzą bowiem, że mają mało czasu na jej zdobycie i jeśli ją utracą
teraz, to utracą ją na zawsze.
Zstąpił do was diabeł,
pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu (Ap 12, 12). I to nie
jeden diabeł będzie kusić umierającego, ale otoczy go niezliczona
liczba demonów, aby go zgubić: napełnią się domy ich smokami (Iz 13,
21). Jeden mu powie: „Nie bój się, na
pewno wyzdrowiejesz. Inny: „Jakże to! przez tyle lat byłeś głuchy na
głos Boga, a teraz On miałby się nad tobą zlitować?!". Jeszcze inny:
„Jak teraz wynagrodzisz tyle wyrządzonych krzywd, jak odwołasz tyle
dokonanych zniesławień?". I następny: „Nie widzisz, że wszystkie
twoje spowiedzi były nieważne, bez prawdziwego żalu, bez postanowienia
poprawy? Jak je teraz powtórzysz?".
Z drugiej strony, umierającego otoczą jego własne grzechy.
Człowieka niesprawiedliwego jego złości powiodą na zatracenie
(Ps
140, 12). Św. Bernard mówi, że pochwycą go one mocno niby jakiś tłum i
powiedzą: „Jesteśmy twoim dziełem, nie opuścimy cię. Jesteśmy częścią
ciebie, nie chcemy cię porzucić; będziemy ci towarzyszyć na tamten świat
i wraz z tobą stawimy się przed Wiecznego Sędziego". Umierający
chciałby się uwolnić od tych nieprzyjaciół, ale na to potrzeba by, żeby
ich znienawidził, trzeba by się nawrócić do Boga z całego serca; ale jak
to zrobić, gdy umysł jest otępiały, a serce zatwardziałe? Serce twarde
źle się na końcu będzie miało, a kto miłuje niebezpieczeństwo, w nim
zginie (Syr 3, 27).
Św. Bernard
mówi, że serce, które podczas życia uporczywie tkwiło w złu, będzie w
godzinę śmierci czyniło wysiłki wydostania się z tego stanu potępienia,
ale mu się to nie uda, i przygwożdżone panującym w nim złem w tym stanie
zakończy życie.
Aż do tej pory kochając grzech, kochało
zarazem niebezpieczeństwo swojego potępienia, stąd Pan słusznie dopuści,
żeby teraz zginęło w tym niebezpieczeństwie, w którym życzyło sobie żyć przez cały czas.
Św. Augustyn mówi, że temu, kogo grzech opuszcza wcześniej, niż on go opuści, w godzinie śmierci trudno będzie znienawidzić go tak, jak powinien, ponieważ wtedy będzie działał pod przymusem: „Kogo grzech porzuca prędzej niż on grzech, ten go potępia nie w wolnym działaniu, lecz poniekąd z konieczności".
Biedny
zatem ten grzesznik, który z zatwardziałością opiera się Bożym
wezwaniom! Serce jego stwardnieje jak kamień i zewrze się jak kowalskie
kowadło (Hi 41, 16). Niewdzięcznik,
zamiast się nawrócić i pozwolić się zmiękczyć Bożemu głosowi, staje się
coraz bardziej zatwardziały, tak jak kowadło twardnieje coraz bardziej
pod uderzeniami młota. Za karę będzie też taki w obliczu śmierci, nawet w
samej chwili odchodzenia do wieczności.
Serce twarde źle
się na końcu będzie miało. Grzesznicy, mówi Pan, odwrócili się ode Mnie
przez miłość do stworzeń. Obracają się do Mnie plecami, a nie twarzą,
ale gdy ich spotka nieszczęście, wołają: „Powstań, wybaw nas!". Gdzież
są twoi bogowie, których sobie uczyniłaś? Niech przybędą na pomoc,
jeżeli cię mogą wybawić (Jr 2, 27-28).
Nieszczęśni,
w obliczu śmierci zwrócą się do Boga, a On im powie: „Teraz do Mnie
przychodzicie? Wzywajcie na pomoc te stworzenia, któreście uczynili
swoimi bogami". Tak On powie, bo tamci będą się do Niego uciekać bez
szczerej woli nawrócenia.
Według św. Hieronima - a uważa
on to za niemal pewne i potwierdzone doświadczeniem - nie będzie miał
dobrego końca ten, kto żył źle aż do tego końca: „Utrzymuję to, co
poznałem z wielokrotnego doświadczenia: że dobry koniec nie czeka tego,
którego życie było zawsze złe".
Rzecz niezwykła! Bóg nieustannie grozi grzesznikom złą śmiercią: Wtedy będą Mnie prosić - lecz Ja nie odpowiem, i szukać – lecz Mnie nie znajdą
(Prz 1, 28). Czyż Bóg wysłucha jego wołania, gdy spadnie na niego
nieszczęście? (Hi 27, 9). Śmiać się będę w waszym zatraceniu i urągać
będę (Prz 1, 26) (Św. Grzegorz tak to komentuje
: „U
Boga śmiech jest równoznaczny z odmową miłosierdzia"). Moja jest
odpłata i kara w dniu, gdy się noga ich potknie (Pwt 32, 35).
Tego
typu groźby znajdziemy też w licznych innych miejscach, a mimo to
grzesznicy żyją sobie spokojnie i bezpiecznie, jakby Bóg im przyrzekł w
godzinę śmierci pewne odpuszczenie grzechów i niebo. Prawdą jest, że Bóg
obiecał grzesznikowi przebaczenie, w którąkolwiek godzinę się nawróci,
ale nie powiedział, że grzesznik na pewno się nawróci w godzinę śmierci;
odwrotnie, wielokrotnie zapowiadał, że kto żyje w grzechach, ten w
grzechach umrze: Pomrzecie w grzechach
swoich (J 8, 24), Powiedział, że kto Go będzie szukać dopiero w godzinę
śmierci, ten Go nie znajdzie: Będziecie Mnie szukać, a nie znajdziecie
(J 7, 34).
Trzeba więc szukać Boga, kiedy można Go
znaleźć: Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć (Iz 55, 6). Tak, bo
przyjdzie czas, gdy znalezienie Go będzie już niemożliwe. Biedni
grzesznicy, biedni ślepcy, którzy odkładają nawrócenie do godziny
śmierci, kiedy nie będzie już na nie czasul Mówi Hieronim Oleaster
(portugalski dominikanin): „Bezbożni nigdy nie próbują czynić dobrze, dopiero pierwszy raz wtedy, gdy już nie ma czasu na czynienie dobrze".
Bóg chce zbawić wszystkich, ale karze zatwardziałych.
Gdyby
jakiś nieszczęśnik będący w grzechach dostał udaru, co by go pozbawiło
zdolności myślenia, jakież współczucie wzbudziłby u tych, którzy by go
widzieli umierającego bez sakramentów i oznak pokuty! - i jaką radość by
to wywołało, gdyby jednak odzyskał zmysły, poprosił o rozgrzeszenie i
czynił akty skruchy. A czyż nie jest szaleńcem ten, kto mając czas, nie
nawraca się, lecz trwa w grzechu lub do niego stale powraca, narażając
się na niebezpieczeństwo, że śmierć go zaskoczy w tym stanie, w czasie
gdy może będzie jeszcze mógł się nawrócić, a może już nie? Każdego
przejmuje lękiem czyjaś nagła śmierć, a wszak tylu dobrowolnie naraża
się na takie niebezpieczeństwo, i to w grzechu! Waga i szala - oto sąd
Pański (Prz 16, 11). Nie mamy zwyczaju liczyć łask, jakich Bóg
nam udziela, ale Bóg je dokładnie liczy i odmierza, a gdy je widzi
zlekceważone powyżej pewnej granicy, pozostawia grzesznika w jego
grzechu i w nim pozwala mu umrzeć. Nieszczęsny, kto odwleka pokutę aż do
chwili śmierci! „Słaba jest pokuta słabego na duszy" - mówi św.
Augustyn. A św. Hieronim: „Zaledwie jeden na sto tysięcy tych, którzy
prowadzili złe życie, otrzymuje od Boga przebaczenie w godzinę śmierci".
I jeszcze św. Wincenty Ferreriusz: „Jeśli prowadzący złe życie mimo
wszystko zakończy je szczęśliwie, będzie to cudem większym niż
wskrzeszenie umarłego".
Istotnie: jakąż to skruchę może czuć w chwili śmierci ten, który aż do tej chwili ukochał grzech?
Św.
Robert Bellarmin opowiada, że pewnego razu był obecny przy jakimś
umierającym i usiłował go skłonić do aktu żalu za grzechy, ale ten
odpowiedział, że nie wie, co to takiego ów żal. Św. Robert próbował mu
to wytłumaczyć, ale chory odrzekł: „Ojcze, nie rozumiem cię, nie jestem
zdolny do pojęcia tych rzeczy". I tak umarł, „pozostawiając dość wyraźne
oznaki swojego potępienia", jak dodaje św. Robert. Św. Augustyn zaś
mówi:
„Grzesznik będzie w chwili śmierci ukarany zapomnieniem o sobie - całkiem słusznie, skoro za życia nie pamiętał o Bogu".
Apostoł
Narodów ostrzega nas: Nie łudźcie się Bóg nie dozwoli z siebie szydzić.
A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako
plon ciała zbierze zagładę (Ga 6, 7-8). Byłoby zaś szydzeniem z Boga
gardzenie za życia Jego prawami, by za to po śmierci odebrać nagrodę
wiecznej chwały; ale Bóg na to nie pozwoli. Co
kto sieje w tym życiu, to zbierze w przyszłym. Kto sieje zatrute
przyjemności ciała, ten zbierze zepsucie, nieszczęście i śmierć wieczną.
Mój
chrześcijaninie, to, co mówię, odnosi się do ciebie w tym samym stopniu
co do innych. Przyznaj, że gdybyś w tej chwili miał już umierać,
pozbawiony przez lekarzy wszelkiej nadziei, gdybyś był w agonii, z
gasnącym umysłem, jakże rozpaczliwie prosiłbyś Boga, aby ci przydzielił
jeszcze miesiąc, jeszcze tydzień na uporządkowanie twojego sumienia! I
Bóg ci ten czas właśnie teraz daje. Podziękuj
Mu więc i jak najszybciej postaraj się wynagrodzić popełnione zło, użyj
wszelkich środków, aby w chwili śmierci znaleźć się w stanie łaski, bo
wtedy nie będzie już czasu na jakąkolwiek poprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz