Dlaczego warto być chrześcijaninem?
Dlaczego warto być chrześcijaninem?
„Mroczne
wrota czasu, przyszłości, zostały otwarte na oścież” – pisał Benedykt
XVI w encyklice „Spe salvi” i dodał, że „kto ma nadzieję, żyje inaczej;
zostało mu dane nowe życie”, a pełnia nadziei odsłania się w Chrystusie.Czym jest nadzieja?
Jesteśmy świadkami oczyszczania się Kościoła, zarówno w jego instytucjonalnych strukturach, jak i w zwykłym, codziennym życiu wspólnoty. Jednak wielu ochrzczonych jest zdruzgotanych kolejnymi informacjami o nadużyciach seksualnych popełnianych przez duchownych, finansowych aferach i przepaści, która dzieli to, co słyszą z ambony od tego, jak żyją ci, którzy głoszą.
Wielu porzuca niedzielną Msze świętą, bo nie ufa temu, kto ją sprawuje. Czy bycie chrześcijaninem ma jeszcze sens? – pytają niektórzy.
„Spe salcvi facti sumus” – odpowiada za św. Pawłem papież Benedykt XVI - w nadziei już jesteśmy zbawieni.
Odkupienie i zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Jezus przyjął ludzką naturę, urodził się Betlejem, potem poszedł Droga krzyżową i wreszcie dał się przybić do krzyża po to, aby zapłacić za naszą wolność, którą utraciliśmy w raju. I przywrócić nam nadzieję.
Poznać, czyli otrzymać.
„Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi”.
Wiara, nadzieja i miłość są jedynym prawdziwym budulcem naszego życia. Gdy tracimy te trzy – grozi nam rozpacz. „Nadzieja rzeczywiście stanowi centralne słowo wiary biblijnej – do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowa «wiara» i «nadzieja» wydają się być używane zamiennie. Święty Paweł przypomina Efezjanom, że zanim spotkali Chrystusa, mieli bogów, mieli religię, ale ich bogowie okazali się wątpliwi, a z ich pełnych sprzeczności mitów nie płynęła żadna nadzieja. Pomimo, że mieli bogów, nie mieli Boga”.
Poznać Boga – prawdziwego Boga – oznacza otrzymać nadzieję. Dla nas, którzy od zawsze żyjemy z chrześcijańską koncepcją Boga i przywykliśmy do niej, posiadanie nadziei, która pochodzi z rzeczywistego spotkania z Bogiem, jest już czymś z czego niemal nie zdajemy sobie sprawy.
Niektórzy współcześni Jezusowi byli rozczarowani Jego metodami zmieniania świata.
A „chrześcijaństwo nie niosło przesłania socjalno-rewolucyjnego jak to, w imię którego Spartakus prowadził krwawe boje i przegrał. Jezus nie był Spartakusem, nie był bojownikiem o wolność polityczną, jak Barabasz albo Bar-Kochba. To, co przyniósł Jezus, który umarł na krzyżu, było czymś całkowicie odmiennym: spotkaniem z Panem panów, spotkaniem z żyjącym Bogiem, a zatem spotkaniem z nadzieją mocniejszą niż cierpienia niewoli, przemieniającą od wewnątrz życie i świat”.
Po co nam chrzest?
Czy wiara chrześcijańska jest również dla nas dzisiaj nadzieją, która przemienia i podtrzymuje nasze życie?
Czy jest ona dla nas sprawcza, czyli jest przesłaniem, które kształtuje w nowy sposób samo życie, czy też jest już tylko informacją, którą z upływem czasu odłożyliśmy na bok i która wydaje się ustępować informacjom bardziej aktualnym?
Te pytania stawia sobie i dziś wielu z nas.
Benedykt XVI w poszukiwaniu odpowiedzi przypomina formułę chrztu, wypowiadaną przy przyjęciu noworodka do wspólnoty wierzących.
Kapłan pytał: O co prosisz Kościół Boży? I słyszał odpowiedź: O wiarę. Co daje ci wiara? Życie wieczne – padał odpowiedź. W tym dialogu rodzice prosili dla dziecka o dostęp do wiary, wspólnotę z wierzącymi, gdyż w wierze upatrywali klucza do życia wiecznego. Rodzice powinni mieć świadomość, że prosząc o chrzest dla swojego dziecka mogą oczekiwać czegoś więcej, niż tylko przyjęcia do wspólnoty - mogą oczekiwać, że wiara, da ich dziecku życie wieczne. „Wiara jest substancją nadziei” – pis
Raj na ziemi?
To nie jest możliwe. „Ponieważ człowiek zawsze pozostaje wolny, a jego wolność jest zawsze krucha, nigdy na tym świecie nie zaistnieje definitywnie ugruntowane królestwo dobra.
Kto obiecuje lepszy świat, który miałby nieodwołalnie istnieć na zawsze, daje obietnicę fałszywą; pomija ludzką wolność. Wolność musi wciąż być zdobywana dla dobra.
Wolne przylgnięcie do dobra nigdy nie istnieje po prostu samo z siebie.
Jeśli istniałyby struktury, które nieodwołalnie ustanowiłyby jakiś określony – dobry – stan świata, zostałaby zanegowana wolność człowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byłyby wcale dobre”. Nie da się nikogo i nigdy zmusić do dobra, nawet, jeśli oznacza to ryzyko zderzenia się ze złem.
Skąd brać nadzieję?
Kto nie zna Boga, nie zna prawdziwej nadziei.
Takiej, która podtrzymuje całe życie.
Kto odrzuci Boga, ryzykuje utratę nadziei, a więc utratę życia – bo kto je podtrzyma w momentach próby?
„Życia we właściwym znaczeniu nie mamy dla siebie ani wyłącznie z samych siebie: jest ono relacją. Życie w swojej pełni jest relacją z Tym, który jest źródłem życia. Jeśli pozostajemy w relacji z Tym, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, wówczas mamy życie.
Wówczas żyjemy” – pisze papież i dodaje, że pierwszym istotnym miejscem uczenia się nadziei jest modlitwa. „Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha.
Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga.
Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc – tam, gdzie chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają ludzkie możliwości trwania w nadziei – On może mi pomóc.
Nadzieja, która nie gaśnie nawet podczas nocy samotności, ma źródło tylko w Bogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz