Płacząca Matka Boża – to wizja, która nierzadko wywołuje w nas dreszcze. Nierzadko przypadki tego cudu związane były przecież z ważnymi ostrzeżeniami Maryi. Czy łzy, które pojawiły się na obrazie Matki Bożej Częstochowskiej w Łodzi powinny budzić w nas obawę?
Matka Boża płacze w Łodzi?
Łzy Maryi w Łodzi - taka informacja obiegła media kilka tygodni temu. To właśnie w tym mieście, w bazylice archikatedralnej św. Stanisława Kostki, na obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej pojawiły się łzy.
Sprawy nie potwierdzono jeszcze oficjalnie, ale przecież cud ów - jeśli faktycznie miał miejsce - wcale nie jest jakimś unikatowym zdarzeniem. Wręcz przeciwnie - Matka Boża wiele razy w przeszłości płakała, ostrzegając przed tym, że jej dzieciom zagraża zło.
I choć oficjalnie nikt w Łodzi nie komentuje sprawy, to warto postawić sobie pytanie: co to oznacza dla Polski, że właśnie teraz na obrazie Matki Bożej pojawiły się łzy?
Pierwsze łzy Matki Bożej
Pierwsze łzy Maryi - jeśli wierzyć przekazom - pojawiły się w 1485 roku, na obrazie Matki Chrystusa we włoskim Trevi.
Tamtejszy obraz płakał krwią, a samo zdarzenie wiązało się z licznymi cudami uzdrowienia i nawróceniami, do których dochodziło wśród modlących się pielgrzymów.
Co ciekawe, podobne zdarzenia odnotowano niedługo później w innych miejscach na Półwyspie Apenińskim. W 1489 roku Matka Boża zapłakała w Pennabilli, a trzy lata później w Asyżu.
Matka Boża płakała również w Szwajcarskim Locarno w 1509 roku. Skąd taka bliskość tych wydarzeń? Czy to przypadek? A może nieco rozgorączkowani wierni uznali pewne naturalne zawilgotnienia na obrazach za cud?
Można oczywiście kwestionować podobne zdarzenia. Z historii wiemy jednak, że w 1517 roku doszło do jednego z najbardziej tragicznych wydarzeń w historii Kościoła - Marcin Luter oficjalnie rzucił wyzwanie rzymskiemu katolicyzmowi. Rezultatem ogłoszenia przez niego 97 tez był rozłam w Kościele, który trwa zresztą do dziś i jest przyczyną licznych herezji.
Później obrazy Matki Bożej płakały jeszcze wielokrotnie - w Mediolanie, na Węgrzech czy w polskim Książu Wielkim, gdzie na wizerunku Maryi pojawiły się krwawe łzy.
W Polsce głośno było także o tzw. cudzie lubelskim. 3 lipca 1949 roku, pod koniec Mszy Świętej, która odbywała się w miejskiej katedrze łza błysnęła na obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej. Chwila była absolutnie wyjątkowa: właśnie odnawiano poświęcenie diecezji Niepokalanemu Sercu Maryi.
Łzę na wizerunku Maryi zobaczyli siostra zakonna i kościelny a do katedry w dość krótkim czasie zaczęły ściągać liczne pielgrzymki, pomimo że w tamtych czasach budziło to raczej wrogość w szeregach władzy.
O cudzie lubelskim wiele lat później powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II, spostrzegając, iż tamten płacz stanowił ostrzeżenie przed wrogim zagrożeniem ze Wschodu.
Łzy Maryi dowodem płaczu Chrystusa?
Wiemy z licznych - uznanych także przez Kościół - objawień, że Maryja wielokrotnie płakała. W 1846 roku Maryja zapłakała w La Salette, mówiąc wprost, że płacze, bo pragnie nawrócenia grzesznej ludzkości.
Przygnieciona grzechami Maryja płakała także w Kibeho. Ponad 100 razy miała też zapłakać figura Matki Bożej w Akita, gdzie również dochodziło do licznych objawień, których treść przekazywała światu siostra Agnieszka Sasagawa.
O łzach Maryi często widzący mówili niezupełnie wprost, sugerując, iż pogrążona w smutku nasza Matka smuci się z powodu naszych grzechów. Tak było chociażby w Montichiari, gdzie Maryja, chcąc ratować grzeszników, poprosiła o odprawianie Godziny Łaski.
WIĘCEJ NA TEMAT OBJAWIEŃ ZWIĄZANYCH Z GODZINĄ ŁASKI ZNAJDZIESZ TUTAJ
Odpowiedź na nurtujące nas pytanie "dlaczego Matka Boża płacze" wydaje się zatem boleśnie i porażająco prosta: z powodu płaczu Chrystusa. Zło, jakiego dopuszczają się ludzie, rani serce Naszego Pana, a Jego Matka, która przecież troszczy się o umiłowane dzieci Boga, przychodzi do nas, by nam o tym powiedzieć. Płacze nad naszą niewdzięcznością i nad naszym losem. Płacze, bo płacze nad nami Jej Syn.
Co oznacza łza Maryi w Łodzi?
Sprawa łódzkiego cudu w mediach społecznościowych rozniosła się lotem błyskawicy. Jednak nie o sensacje tu chodzi, lecz o refleksję, dlaczego właśnie teraz Matka Boża chce, byśmy uświadomili sobie, jak bardzo cierpią Ona i Jej Syn.
Niewykluczone, że może to być związane z kryzysem polskiego Kościoła, napomnieniem dla duchownych lub zwróceniem uwagi na zagrożenie jakie wisi nad Polską w związku z rządami ultraliberalnej koalicji.
Powinniśmy z pewnością głęboko przemyśleć, czy faktycznie sprawy naszej duszy, polskiego Kościoła i Ojczyzny zmierzają we właściwym kierunku. Jeśli nie, jest jeszcze szansa, aby to zmienić. Matka Boża nie chce, by Jej dzieciom działa się krzywda. Ale to od nas zależy, czy skorzystamy z tej ostatniej być może deski ratunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz