piątek, 28 lutego 2025

Pokuta i Orędzie Fatimskie a Pierwsze Soboty Miesiąca - Ks. Dominik Chmielewski o drodze nawrócenia

Nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca Wynagrodzenie składane Niepokalanemu Sercu Maryi

 

Nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca
Wynagrodzenie składane Niepokalanemu Sercu Maryi

WPROWADZENIE

Wielka obietnica

Siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Matka Boża zezwoliła siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
10 grudnia 1925r. objawiła się siostrze Łucji Maryja z Dzieciątkiem i pokazała jej cierniami otoczone serce.

Dzieciątko powiedziało:
Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.

Maryja powiedziała:
Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia.

2. Dlaczego pięć sobót wynagradzających?

Córko moja – powiedział Jezus – chodzi o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:

  1. Obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu,
  2. Przeciw Jej Dziewictwu,
  3. Przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu,
  4. Obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki,
  5. Bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.

WARUNKI ODPRAWIENIA NABOŻEŃSTWA

PIĘCIU PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA

Warunek 1
Spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca

Łucja przedstawiła Jezusowi trudności, jakie niektóre dusze miały co do spowiedzi w sobotę i prosiła, aby spowiedź święta mogła być osiem dni ważna. Jezus odpowiedział: Może nawet wiele dłużej być ważna pod warunkiem, ze ludzie są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i ze mają zamiar zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi.

Do spowiedzi należy przystąpić z intencją zadośćuczynienia za zniewagi wobec Niepokalanego Serca Maryi. W kolejne pierwsze soboty można przystąpić do spowiedzi w intencji wynagrodzenia za jedną z pięciu zniewag, o których mówił Jezus. Można wzbudzić intencję podczas przygotowania się do spowiedzi lub w trakcie otrzymywania rozgrzeszenia.

Przed spowiedzią można odmówić taką lub podobną modlitwę:

Boże, pragnę teraz przystąpić do świętego sakramentu pojednania, aby otrzymać przebaczenie za popełnione grzechy, szczególnie za te, którymi świadomie lub nieświadomie zadałem ból Niepokalanemu Sercu Maryi. Niech ta spowiedź wyjedna Twoje miłosierdzie dla mnie oraz dla biednych grzeszników, by Niepokalane Serce Maryi zatriumfowało wśród nas.

Można także podczas otrzymywania rozgrzeszenia odmówić akt żalu:

Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, szczególnie za moje grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi.

Warunek 2

Komunia św. w pierwszą sobotę miesiąca

Po przyjęciu Komunii św. należy wzbudzić intencję wynagradzającą. Można odmówić taką lub inna modlitwę:

Najchwalebniejsza Dziewico, Matko Boga i Matko moja! Jednocząc się z Twoim Synem pragnę wynagradzać Ci za grzechy tak wielu ludzi przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu. Mimo własnej nędzy i nieudolności chcę uczynić wszystko, by zadośćuczynić za te obelgi i bluźnierstwa. Pragnę Najświętsza Matko, Ciebie czcić i całym sercem kochać. Tego bowiem ode mnie Bóg oczekuje. I właśnie dlatego, że Cię kocham, uczynię wszystko, co tylko w mojej mocy, abyś przez wszystkich była czczona i kochana. Ty zaś, najmilsza Matko, Ucieczko grzesznych, racz przyjąć ten akt wynagrodzenia, który Ci składam. Przyjmij Go również jako akt zadośćuczynienia za tych, którzy nie wiedzą, co mówią, w bezbożny sposób złorzeczą Tobie. Wyproś im u Boga nawrócenie, aby przez udzieloną im łaskę jeszcze bardziej uwydatniła się Twoja macierzyńska dobroć, potęga i miłosierdzie. Niech i oni przyłączą się do tego hołdu i rozsławiają Twoją świętość i dobroć, głosząc, że jesteś błogosławioną miedzy niewiastami, Matką Boga, której Niepokalane Serce nie ustaje w czułej miłości do każdego człowieka. Amen.

Warunek 3

Różaniec wynagradzający w pierwszą sobotę miesiąca

Po każdym dziesiątku należy odmówić Modlitwę Anioła z Fatimy. Akt wynagrodzenia:

O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i pomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.

Zaleca się odmówienie Różańca wynagradzającego za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi. Odmawia się go tak jak zwykle Różaniec, z tym, że w „Zdrowaś Maryjo…” po słowach „…i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus” włącza się poniższe wezwanie, w każdej tajemnicy inne:

Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje Niepokalane Poczęcie!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje nieprzerwane Dziewictwo!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoją rzeczywistą godność Matki Bożej!
Zachowaj i pomnażaj w nas cześć i miłość do Twoich wizerunków!
Rozpłomień we wszystkich sercach żar miłości i doskonałego nabożeństwa do Ciebie!

Warunek 4

Piętnastominutowe rozmyślanie nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi w pierwszą sobotę miesiąca

(Podajemy przykładowe tematy rozmyślania nad pierwszą tajemnicą radosną)

1. Najpierw odmawia się modlitwę wstępną:
Zjednoczony ze wszystkimi aniołami i świętymi w niebie, zapraszam Ciebie, Maryjo, do rozważania ze mną tajemnic świętego różańca, co czynić chcę na cześć i chwałę Boga oraz dla zbawienia dusz.

2. Należy przypomnieć sobie relację ewangeliczną (Łk 1,26 – 38). Odczytaj tekst powoli, w duchu głębokiej modlitwy.

3. Z pokora pochyl się nad misterium swojego zbawienia objawionym w tej tajemnicy różańcowej. Rozmyślanie można poprowadzić według następujących punktów:
a. rozważ anielskie przesłanie skierowane do Maryi,
b. rozważ odpowiedź Najświętszej Maryi Panny,
c. rozważ wcielenie Syna Bożego.

4. Z kolei zjednocz się z Maryją w ufnej modlitwie. Odmów w skupieniu Litanię Loretańską. Na zakończenie dodaj:
Niebieski Ojcze, zgodnie z Twoją wolą wyrażoną w przesłaniu anioła, Twój Syn Jednorodzony stał się człowiekiem w łonie Najświętszej Dziewicy Maryi. Wysłuchaj moich próśb i dozwól mi znaleźć u Ciebie wsparcie za Jej orędownictwem, ponieważ z wiarą uznaję Ją za prawdziwą Matkę Boga. Amen.

5. Na zakończenie wzbudź w sobie postanowienia duchowe.

Będę gorącym sercem miłował Matkę Najświętszą i każdego dnia oddawał Jej cześć.
Będę uczył się od Maryi posłusznego wypełniania woli Bożej, jaką Pan mi ukazuje co dnia.
Obudzę w sobie nabożeństwo do mojego Anioła Stróża.


WIęcej informacji na temat Nabożeństw pięciu pierwszych sobót miesiąca można znaleźć na stronie www.pierwszesoboty.pl lub na stronie www.sekretariatfatimski.pl

Słowa Pana Jezusa do czcicieli Jego Przenajświętszego Oblicza.

 

Słowa Pana Jezusa do czcicieli Jego Przenajświętszego Oblicza.

„Czczący Moje Najświętsze Oblicze w duchu ekspiacji (wynagrodzenia) będą mi bliscy jak Święta Weronika; bowiem oddają mi przysługę podobnie jak Ona a Ja Moje Boskie Rysy wycisnę na ich duszy.”

„Wszyscy poświęceni Memu Najświętszemu Obliczu, dzięki Mojej ludzkiej naturze w ich duszy silnie odczuwanej, otrzymają także żywe odbicie Mojej Natury Boskiej, będą Nią wewnętrznie promieniować, dzięki upodobaniu się do Mego Oblicza. Zabłysną też w życiu przyszłym więcej niźli inne dusze.”

 „To godne uwielbienia Oblicze jest jakoby pieczęcią Bożej Godności, Które też posiada moc odciskania się na duszach, które zwrócą się do Niego, jako do Obrazu Boga” 

„Im bardziej moi czciciele będą się troszczyć, by wypogodzić Moje Oblicze zniekształcone przez obelgi i bluźnierstwa – tym Ja będę bardziej starać się leczyć ich dusze, zniekształcone przez grzech. Na nowo też wycisnę w ich duszach Obraz Mego Oblicza i uczynię te dusze pięknymi jak w momencie Chrztu Świętego.” 

 Ofiarując zaś Moje Oblicze Ojcu Niebieskiemu niczego On im nie odmówi. Ja bowiem Sam będę przemawiał do Ojca w ich sprawach i prośbach”

 „Nie opuszczę ich nigdy, przenigdy. Będę wobec Mojego Ojca obroną tych wszystkich, którzy słowem, modlitwą czy piórem wspierają Moją Sprawę – Zbawienia i zadośćuczynienia. W chwili śmierci oczyszczę ich duszę z wszelkiego brudu grzechowego i oddam im pierwotną piękność.”

„Oni też czynić będą cuda przez to Moje Święte Oblicze. Ja ich oświecę Moim Światłem, otoczę Moją Miłością, obdarzę wytrwaniem w dobrym.” 


Korzystajmy z tych Boskich słów i nie zmuszajmy naszego Pana żeby nam czynił taką wymówkę: „Czekałem na pocieszycieli lecz ich nie znalazłem”. Ofiarujmy Mu serca pełne współczucia za Jego zniewagi oddajmy Mu cześć i uwielbienie a On Mocą swego Cudownego Oblicza wyryje w duszy naszej swój Obraz rysy swego Boskiego podobieństwa które zatarły nasze grzechy.

felicjanki.waw.pl 

  1. Osoby praktykujące nabożeństwo do Świętego Oblicza, otrzymają za życia wewnętrzne i stałe światło, a po śmierci będą jaśnieć w niebie szczególniejszą światłością.
  2. Ci, którzy wpatrują się w rany Mego Oblicza na ziemi, wpatrywać się Weń będą w niebie, na jaśniejące chwałą.
  3. Ci, którzy czcić będą Święte Oblicze Moje w duchu zadośćuczynienia, dopełnią tego, co uczyniła św. Weronika. Stosownie, z jaką gorliwością czcić będą znieważone Me Oblicze przez bluźnierców, tak samo będę czuwać nad ich obliczem przez grzechy oszpeconym. Boskie Oblicze Moje jest formą bóstwa, która przywraca duszom podobieństwo Boże.
  4. Co do tych, którzy mową, modlitwą albo pismem będą bronili sprawy Mojej, ja także będę ich bronił przed Szatanem i udzielę im szczególnych łask.
  5. Będę ich bronił od nieprzyjaciół.
  6. Będę ich ochraniał od nieszczęść i złych przygód.
  7. Zapewnię im wytrwanie do końca.
  8. Gdy ofiarują Ojcu Mojemu i Mojej Matce zadośćuczynienie za znieważone Moje Oblicze, wyproszą nawrócenie wielu grzeszników.
  9. Tak samo, jak w jakimś królestwie, posiadając monetę, za noszenie w duszy drogocennego wyobrażenia Najświętszego Oblicza otrzyma się w tym życiu wszystko, co konieczne do zbawienia.
  10. Przez to Święte Oblicze będą działać cuda.
  11. Świętej Matyldzie, proszącej Pana naszego, aby ci, którzy czczą pamięć Jego słodkiego Oblicza, nie byli pozbawieni Jego najmilszego towarzystwa, odpowiedział: „Żaden z nich nie będzie odłączonym ode Mnie”.
  12. Pan nasz obiecał św. Gertrudzie wyrazić w duszy tych, którzy czcić będą Jego Najświętsze Oblicze, rysy Boskiego z Nim podobieństwa.
  13. Przez Święte Moje Oblicze otrzymasz zbawienie wielu grzeszników. Przez to ofiarowanie nic nie będzie ci odmówione.

Dla zachęcenia do tego nabożeństwa na którym bardzo zależy Zbawicielowi uczynił On różnym duszom wybranym wielu obietnic. Oto niektóre z nich:

  1. Czciciele Oblicza Pańskiego otrzymają na ziemi wewnętrzne i stałe światło a w niebie będą jaśnieć szczególną światłością.
  2. Czciciele Przenajświętszego Oblicza Zbawiciela na ziemi posiądą Królestwo niebieskie i tam oglądać będę Jego uwielbione Oblicze.
  3. Ofiarując Ojcu Niebieskiemu Święte Oblicze Jezusa otrzymywać będę nawrócenie wielu grzeszników.
  4. Przez to ofiarowanie Oblicza Chrystusa złagodzony będzie sprawiedliwy gniew Boży i zapewnione ocalenie grzeszników od zguby.
  5. Przez Święte Oblicze zaspokojone będą wszystkie potrzeby domu Bożego czyli całego Kościoła.
  6. Tak samo jak w jakimś królestwie za monetę na której znajduje się wyobrażenie panującego można dostać wszystko czego się żąda, tak za drogocenne wyobrażenie Przenajświętszego Oblicza otrzyma się w Królestwie niebieskim wszystko czego się zapragnie zwłaszcza dobra duchowe dla siebie i innych.
  7. Przez to Święte Oblicze wierzący będą działać cuda.
  8. Pan nasz – mówiła s. Maria od św. Piotra – obiecał wyryć w duszach tych którzy będą czcić Jego Przenajświętsze Oblicze rysy Boskiego z Nim podobieństwa (21 stycznia 1847).

Obietnice dla oddających cześć wynagradzającą Najświętszemu Obliczu

  1. Ci którzy będą czcić Moje Święte Oblicze w duchu zadośćuczynienia – mówi Zbawiciel – dopełnią czynu świętej Weroniki. Im gorliwiej będą czcić Moje Oblicze zeszpecone bluźnierstwami tym troskliwiej Ja będę ocierać ich oblicze zeszpecone grzechami.
  2. Tych którzy mową modlitwą lub pismem będą bronić Mojej sprawy w dziele zadośćuczynienia Ja także będę ich bronił przed sprawiedliwym gniewem Mego Ojca i dam im Moje królestwo.
  3. Będę ich bronił od nieprzyjaciół.
  4. Będę ich ochraniał od nieszczęść i złych przygód.
  5. Zapewnię im wytrwanie w dobrym aż do końca.
  6. Za staranie o otarcie Mego Oblicza wycisnę Mój Obraz w ich duszy na nowo i uczynię ją tak piękną jaką była zaraz po przyjęciu chrztu świętego.
  7. To Boskie Oblicze jest jakby pieczęcią Bóstwa które ma moc odnawiać w duszach podobieństwo Boże.

Modlitwy do Najświętszego Oblicza Pana Jezusa:

Dar Oblicza Pana Jezusa dla nas

Każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże i nosi na swej twarzy odbicie tego obrazu. Daleko bardziej twarz Chrystusa jest odbiciem wszystkich doskonałości Bożych i przechodzi swoją pięknością nie tylko wszystkich ludzi ale wszystkie istoty stworzone i jest rozkoszą aniołów i świętych. Sam Bóg spoglądając na to prześliczne Oblicze widzi w Nim jak w zwierciadle wszystkie swoje doskonałości. Wpatrywanie się Boga w swego Syna i miłowanie Go stanowi źródło wiekuistej szczęśliwości. To zaś że ten swój obraz wydał na zewnątrz przez Wcielenie Chrystusa stanowi najwyższe arcydzieło Boże w którym okazał swoją wszechmoc mądrość i miłość. Twarz Chrystusa w której są odbite wszystkie doskonałości Boże jest przedmiotem Jego najwyższego upodobania. A ziemia posiadając umiłowanego Syna Bożego zwraca na siebie łaskawe spojrzenie Boże i jest przedmiotem Jego szczególnej troskliwości.

Ojciec Przedwieczny spoglądając na Oblicze Chrystusa widzi w Nim nie tylko doskonałości Boże ale także rysy człowiecze. Syn Boży zjednoczył się z całym rodem ludzkim za niego się poświęcił i za niego się modli. Po zjednoczeniu Syna Bożego z naturą ludzką Bóg wszystko co dotyczy ludzi uważa za swoją sprawę. W nas widzi braci Chrystusa swoje przybrane dzieci widzi w nas podobieństwo do Niego i to Go pobudza do zajęcia się nami. Nawet nie potrzeba aby Chrystus prosił za nami; wystarczy że kochamy Chrystusa aby Ojciec Niebieski nas miłował. Zbawiciel mówił: „W owym dniu będziecie prosić w imię Moje i nie mówię że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli że wyszedłem od Boga” (J 16 26-27). A jeżeli do tak wielkich dzieł miłosierdzia pobudziło Boga Oblicze Chrystusa to jakiej łaski nam nie wyjedna jeśli będziemy wołać: „Spójrz Obrońco nasz Boże wejrzyj na Twarz Twojego Pomazańca”.

Oblicze Pana naszego Jezusa Chrystusa jest obrazem Jego Świętej Duszy i w Nim każdy może ujrzeć Jego cichość łagodność i słodycz. Ale tylko Bóg widzi w tym Świętym Obliczu całą wzniosłość wszystkich cnót i spojrzenie Boga na Oblicze Chrystusa pobudza Go do miłosierdzia nad nami. Przedstawiając Bogu Oblicze Chrystusa mówimy: „Panie jesteśmy pyszni zuchwali i nieposłuszni. Przez nasze złe czyny zasługujemy na kary a nie na Twoje miłosierdzie. Ale wejrzyj na cichość pokorę posłuszeństwo łagodność i miłosierdzie Chrystusa które się odbija na Jego Obliczu i okaż nam miłosierdzie. Ofiarujemy Ci Jego modlitwy i wszystkie zasługi Jego świętego życia jako naszą własność gdyż On nam to wszystko darował i przez nie błagamy Cię o miłosierdzie”.

Bóg Ojciec patrząc na Oblicze Jezusa widzi wszystkie uczucia i poruszenia Jego Serca. Widzi Jego miłość ku nam pragnienie naszego zbawienia i Jego litość nad naszą nędzą i grzechami. Szczególnie smutek Oblicza Pańskiego pobudza Ojca Niebieskiego do ratowania dusz ginących które są głównym powodem tego smutku. Na Obliczu Jezusa odbijają się szczególnie wszystkie Jego boleści wewnętrzne i zewnętrzne. One są jakby nieustanną modlitwą i wołaniem o miłosierdzie dla tych za których tyle wycierpiał. Wszak to ta sama Twarz która była w Ogrójcu oblana krwawym potem a na krzyżu błagała za nami: „Ojcze odpuść im”. Dlatego Ojciec Niebieski wejrzawszy na Oblicze Jezusa wspomina całą Jego Mękę i to wszystko co z miłości ku Niemu i dla przebłagania jego Majestatu Zbawiciel poniósł i nie ma takiego grzechu który by nie mógł być odpuszczony przez to wejrzenie. Każda rana i zniewaga tego Oblicza woła do Boga o miłosierdzie i przypomina Mu dla kogo była zniesiona. Jezus zdaje się ciągle wołać do Ojca: „Pomnij że to wszystko cierpiałem dla ich zbawienia i tylko tę pociechę mogę mieć w tych cierpieniach jeśli zbawieni zostaną ci których kocham. A jeśli zginą pozostanie mi boleść niezmierna”. Jakże więc często powinniśmy się udawać do tego Pośrednika. Jak widok najpiękniejszej Twarzy Chrystusa jest źródłem Bożej miłości ku nam tak widok Jego Twarzy bolesnej jest źródłem Bożego miłosierdzia dla świata.

Sprawiedliwość Boża wymagała aby dla odkupienia rodzaju ludzkiego Bóg – Człowiek przyjął na siebie grzechy całego świata i za nie złożył zadośćuczynienie. Tylko Bóg mógł przejednać Boga ale musiał to uczynić w ludzkiej naturze jako jeden z nas i dlatego stał się Człowiekiem. Chrystus przyjął na siebie grzechy całego świata jakby je rzeczywiście popełnił i dobrowolnie ofiarował się na pokutę na jaką one zasługiwały. Zbawiciel zniósł gniew swego Ojca i został przez Niego odrzucony stawszy się za nas przekleństwem. Oblicze Zbawiciela oblane krwawym potem i smutne aż do śmierci przypomina ciągle Ojcu Niebieskiemu całą tę wielką sprawę zbawienia świata. Przypomina Mu te wszystkie ofiary jakie poniósł dla przywrócenia chwały Bożej przyćmionej przez grzechy i pobudza Go aby dalej prowadził sprawę zbawienia ludzi żeby z powodu złości i niewdzięczności grzeszników nie marnowały się zasługi Jego Męki zebrane w tak przerażający sposób.

Oblicze Pańskie najbardziej okazuje swą moc w Najświętszej Ofierze Ołtarza gdzie uobecnia swoją ofiarę krzyżową. Zbawiciel ofiaruje się na błagalnym ołtarzu tak jak na krzyżu. Z taką samą prawdą i skutecznością przedstawia Ojcu Niebieskiemu wszystkie swoje cierpienia i pragnienia swego Serca jakby rzeczywiście w tej chwili cierpiał na krzyżu. Nie tylko przedstawia Mu swoje Oblicze w tym kształcie jaki miało na krzyżu ale w tajemniczy sposób łączy tam w sobie wszystkie postacie jakie miał kiedykolwiek od Żłóbka aż po Wniebowstąpienie. Bo Msza święta jest tajemnicą tajemnic jest zebraniem wszystkich cudów Bożych.

W ostatniej swojej przemianie chwalebna Twarz Zbawiciela ma w sobie połączone przymioty Jego Twarzy radosnej i bolesnej ma piękność najwyższą i świetność nieskończoną wywyższoną bardziej niż na Taborze a Jego Rany – ślady Męki jaśnieją chwałą. Wejrzenie na nią jest jakby utrwaleniem w Bogu tych uczuć miłości i miłosierdzia jakie obudzają w Nim tajemnice Wcielenia i Męki Zbawiciela. W chwalebnym człowieczeństwie Chrystusa Bóg widzi spełnienie swych najgorętszych pragnień i swoją chwałę doprowadzoną do najwyższego stopnia. Dlatego nie ma żadnej rzeczy tak skutecznej która mogłaby wyjednać nam miłosierdzie Boże jak Oblicze Pana Jezusa.

Oblicze Pana naszego Jezusa Chrystusa pobudza nas do miłowania Go. Ono nam przypomina że jest to Oblicze Boga – Człowieka stąd przekonuje że jesteśmy rzeczywiście stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Gdy Bóg chciał się ukazać ludziom w widzialnej postaci przyjął naturę ludzką jako najsposobniejszą do objawienia wszystkich Jego doskonałości. To Oblicze przypomina nam że Bóg z miłości ku nam tak się wyniszczył i dla nas poświęcił że stał się Człowiekiem; że ten Bóg był między nami przestawał z ludźmi i za największą rozkosz poczytywał sobie być z synami ludzkimi; że nawet nasze ułomności i upadki które wzbudzają w nas pogardę dla samych siebie nie odstręczały Go od nas; i że przez Niego przyszły nam wszystkie dobra doczesne i wieczne. Oblicze Chrystusa przypomina nam jeszcze że przez Niego zostaliśmy włączeni do Bożej Rodziny bo nie na krótki tylko czas Zbawiciel stał się Człowiekiem ale jest nim nadal i będzie Nim na wieki. Stąd płynie nowa pobudka do serdecznego miłowania naszego Wszechmocnego Brata i Oblubieńca. Oblicze Chrystusa jest zarazem Obliczem Króla Niebieskiego a przez Niego wszyscy mamy prawo do niebieskiego dziedzictwa.

Oblicze Chrystusa jest Obliczem najpiękniejszym spośród synów ludzkich. Na nim odbiły się wszystkie przymioty Jego duszy: cichość pokora słodycz łagodność i miłosierdzie. Są to wystarczające powody abyśmy Oblicze naszego Pana i Niebieskiego Dobroczyńcy czcili i kochali jak najczęściej Mu się przyglądali a nawet nigdy się z Nim nie rozstawali. Między obietnicami udzielonymi czcicielom tego nieocenionego Daru jest i ta że ci którzy miłośnie będą się wpatrywać w to Oblicze w niebie będą na Nie spoglądać z rozkoszą. Tym Darem chce zawstydzić świat pokazując że od rozumowych dowodów skuteczniejszym dla niego lekarstwem jest skrwawione Oblicze Chrystusa które niegdyś nawróciło niedowiarków i bluźnierców pod krzyżem a dzisiaj żywiej przemawia do serc zatwardziałych grzeszników niż wszelkie filozoficzne dowody.

Siostra Maria od św. Piotra powiernica objawień Pańskich pisze: „Boskie Oblicze mające być przedmiotem naszego uwielbienia jest niewymownym zwierciadłem doskonałości Bożych zawartych i wyrażonych w świętym Imieniu Bożym. Ma więc wielką moc której nie może się oprzeć Wszechmoc Boża ani nie mogą się jej sprzeciwić szatani”. Pan Jezus udzielając nam daru swego Oblicza upoważnił nas abyśmy we wszystkich potrzebach zgłaszali się z Nim do Ojca Niebieskiego prosząc w Imię Jego które jest tajemnie wyryte na Obliczu a nic nam nie będzie odmówione. I żebyśmy uzbrojeni tym darem nie obawiali się nigdy żadnych podstępów szatana który pierzcha przed znakiem krzyża i na Imię Jezusa a tym bardziej nie zdoła się ostać przed Obliczem Pańskim.

Pan Jezus często napominał swoją służebnicę aby przez Najświętsze Oblicze błagała Boga o miłosierdzie nad światem gdyż Ono jest zdolne ten świat tak zepsuty i oddalony od Boga nie tylko na powrót do Niego nawrócić ale zjednać mu nowe łaski aby tam gdzie obfitowała nieprawość obfitowało też miłosierdzie.

źródło: https://www.redemptor.by/modlitwy/68-modlitewnik/modlitwy-ku-czci-boego-oblicza



Uroczystość Najświętszego Oblicza Pana Jezusa

 

Uroczystość Najświętszego Oblicza Pana Jezusa

(Wikimedia Commons/Public domain)

Do ważnych wydarzeń w dziejach kultu Najświętszego Oblicza Pana Jezusa należy niewątpliwie ustanowienie przez papieża Innocentego III Świętej Stacji dla szpitala Świętego Ducha w Montpellier. Była to forma kultu polegająca na corocznym uroczystym wystawieniu chusty z Obliczem Pana Jezusa w drugą niedzielę po Uroczystości Objawienia Pańskiego. Gest Ojca Świętego stanowił formę uhonorowania świątobliwego założyciela Zakonu Świętego Ducha, a zarazem fundatora wspomnianego szpitala, bł. Gwidona z Montpellier, wielkiego czciciela Umęczonego Oblicza Chrystusa.

Apostołką nabożeństwa była także średniowieczna mistyczka, św. Gertruda Wielka. Za jej pośrednictwem Chrystus zalecił ludziom adorację Swego Oblicza jako miły Mu sposób zadośćuczynienia za grzechy.

W XIX wieku zachętę do uczczenia Swego Najświętszego Oblicza Pan Jezus skierował do francuskiej karmelitanki z Tours, siostry Marii od św. Piotra. Zwracając się do niej, Syn Boży wyraził życzenie, by wierni w wynagradzaniu Mu występków przeciwko trzem pierwszym przykazaniom Bożym naśladowali św. Weronikę.


Spełnieniem woli Zbawiciela zajęło się bractwo, które powstało wkrótce w ­Tours z inicjatywy powiernika s. Marii, Leona Duponta. Jego członkowie modlili się przed wizerunkiem Chrystusa skopiowanym z przechowywanej od VIII wieku w rzymskiej Bazylice św. Piotra relikwii. W styczniu 1849 roku wystawione na widok publiczny płótno zajaśniało nadzwyczajnym światłem, a wyblakły portret Chrystusa stał się wyrazisty. Dwie ze sporządzonych wówczas jego kopii otrzymał Leon Dupont.

Jak się później okazało, nie było to oryginalne odbicie Najświętszej Twarzy, gdyż wywieziona w XVI wieku do Manoppello relikwia została zastąpiona niedokładną repliką.

W Polsce nabożeństwo do Oblicza Pana Jezusa propagował bł. Honorat Koźmiński. Wspólnie z Matką Elizą Cejzik założył on Zgromadzenie Wynagrodzicielek Najświętszego Oblicza (obliczanek).

Obecnie w kalendarzu liturgicznym istnieje Uroczystość Najświętszego Oblicza Zbawiciela, obchodzona przez siostry obliczanki w piątek przed Środą Popielcową.

Zgodnie z wielowiekową tradycją w istniejącej do dzisiaj żeńskiej gałęzi Zakonu Ducha Świętego celebruje się podobne święto w terminie naznaczonym przez Innocentego III.

AK

Źródło: przymierzezmaryja.pl

PRZEBUDŹMY SIĘ Z LETARGU! NADCHODZĄ BARBARZYŃCY • ks. Robert Skrzypczak ...

Dlaczego BXVI zrezygnował? Ks.Daniel Wachowiak

Kard. Müller: abdykacja „nie powinna być opcją” dla Franciszka

 

Kard. Müller: abdykacja „nie powinna być opcją” dla Franciszka

(fot. PCh24TV)

Kardynał Gerhard Müller wyraził przekonanie, że papież Franciszek nie powinien rezygnować z urzędu z powodu choroby. „Z krzyża się nie schodzi, tak jak mówi Pismo Święte” – podkreślił.

W wywiadzie dla włoskiej gazety Il Messaggero, kardynał Müller powiedział, że rezygnacja „jakiegokolwiek papieża” zasadniczo „nie powinna być opcją”. Powołał się na przesłanie płynące z Pisma Świętego.

„Dla nas, chrześcijan, choroba i śmierć pozostają łącznikiem z Chrystusem, który umarł na krzyżu i zmartwychwstał, i który daje nam życie wieczne” – wyjaśnił kardynał. „Papież musi być pierwszym, który zaświadczy, że istnieje zmartwychwstanie po śmierci, w porządku, który daje nadzieję” – podkreślił.


„Prawo kanoniczne przewiduje to [rezygnację papieża] tylko w szczególnych i bardzo poważnych przypadkach, na przykład w przypadku upośledzenia funkcji poznawczych lub apostazji” – powiedział kardynał Müller. „Papieże nie powinni podlegać kryteriom przywódców politycznych lub wojskowych, którzy ostatecznie przechodzą na emeryturę. Nie widzę miejsca na funkcjonalizm w Kościele, a jedynie na świadectwo” – dodał.

Szef Kongregacji Nauki Wiary wyjaśnił, że Franciszek ma zapewnioną doskonałą opiekę medyczną, a także „żadna z jego zdolności umysłowych nie jest upośledzona”.

„Mówienie o rezygnacji jest absurdem” – stwierdził. „I myślę, że podczas tej rekonwalescencji może dać przykład całemu światu, cierpiącym, chorym, umierającym, tym, którzy boją się śmierci. To świadectwo jest bardzo cenne”.

Kardynał Gerhard Müller przebywa w Watykanie, gdzie wraz z pozostałymi kardynałami uczestniczy w modlitwach o zdrowie dla papieża Franciszka.

Źródło: lifesitenews.com

PR

LISICKI, GÓRNY, KRATIUK: ABDYKACJA FRANCISZKA, SEKRETY ABP. VIGANO I WIZ...

Roberto de Mattei: Czego uczą nas choroby i śmierć papieży

 

Roberto de Mattei: Czego uczą nas choroby i śmierć papieży

Najsłabszym ogniwem chwalebnego łańcucha Trójcy Świętej, Matki Bożej i papiestwa, jest właśnie to ostatnie. Dlatego najdoskonalszym sposobem pokochania całości jest uczczenie właśnie papiestwa. Pisze o tym Roberto de Mattei.

22 lutego, po kilku dniach pobytu w szpitalu Gemelli, stan zdrowia papieża Franciszka pogorszył się. Było to święto Katedry Świętego Piotra. To bardzo stara tradycja, poświadczona od IV wieku. W czasie tego święta dziękuje się Bogu za misję, którą Chrystus powierzył apostołowi Piotrowi i jego następcom: aby prowadzili i rządzili Jego trzodę.  

W absydzie Bazyliki Świętego Piotra Gian Lorenzo Bernini zbudował pomnik katedry Apostoła w formie dużego tronu z brązu, podtrzymywanego przez posągi czterech Doktorów Kościoła, dwóch z Zachodu, świętego Augustyna i świętego Ambrożego, oraz dwóch ze Wschodu, świętego Jana Chryzostoma i świętego Atanazego.


Inny wielki Doktor Kościoła, święty Hieronim, pisał: „Postanowiłem poradzić się katedry Piotra. Tam znajduje się ta wiara, którą wywyższyły usta Apostoła. Przychodzę teraz prosić o pokarm dla mojej duszy tam, gdzie kiedyś otrzymałem szatę Chrystusa. Nie podążam za żadnym innym prymatem, a jedynie za prymatem Chrystusa. Dlatego łączę się z waszym błogosławieństwem, to znaczy z katedrą Piotra. Wiem, że na tej skale zbudowany jest Kościół” (Listy I, 15, 1-2).

W tym fragmencie, pochodzącym z końca IV wieku, św. Hieronim nie tylko ogłasza doktrynę prymatu Piotra, która zostanie zdefiniowana jako reguła wiary przez Sobór Florencki, Sobór Trydencki, a przede wszystkim przez Sobór Watykański I w konstytucji „Pastor aternus”. Potwierdza też znaczenie nabożeństwa do papieża jako zasadniczego elementu duchowości katolickiej. Nabożeństwo do papieża, podobnie jak nabożeństwo do Matki Bożej, jest filarem tej duchowości. To nabożeństwo nie jest skierowane do abstrakcyjnej idei, ale do człowieka, który ucieleśnia zasadę i który jest również Wikariuszem Chrystusa, pomimo swojej ludzkiej chwiejności.

Papież jako człowiek jest słaby i omylny. Jego słabość jest zarówno fizyczna, jak i psychologiczna i moralna. Jako osoba prywatna papież może być niemoralny i ambitny, a nawet heretycki lub świętokradczy. Jako osoba publiczna, papież, choć nie jest nieomylny w rządzeniu Kościołem, może być nieomylny w swoim nauczaniu. Aby tak było, musi spełnić pewne warunki. Warunki te zostały wyjaśnione w konstytucji „Pastor aeternus” z 18 lipca 1870 roku. Papież musi przemawiać jako osoba publiczna, ex cathedra, z zamiarem zdefiniowania prawdy wiary i moralności oraz narzucenia jej jako obowiązującej do wierzenia wszystkim wiernym. W ostatnim stuleciu zdarzało się to, niestety, bardzo rzadko.

Choroba i śmierć papieża – każdego z papieży – przypomina nam o istnieniu różnicy między prywatną osobowością papieża, która może być słaba i chwiejna, a jego publiczną osobowością, która wyraża nieomylność Kościoła. 

Istnieje różnica między śmiercią papieża a śmiercią doczesnego władcy. Król czerpie swoją legitymację z krwi, to znaczy z biologicznej więzi, która łączy go z jego przodkami. Kiedy umiera, żyje dalej w swoim spadkobiercy, z którym łączy go ta sama krew. Papież jest całkowicie wolny od tej biologicznej fizyczności. Papież nie przetrwa w innych ludziach, ponieważ nie ma biologicznego spadkobiercy. Umarł król, niech żyje król, mówi się w chwili, gdy monarcha wydaje ostatnie tchnienie. W przypadku papieża jest inaczej, ponieważ wybór jego następcy nie następuje chwilę po jego śmierci, ale dopiero po konklawe, a konklawe również może być długie i pełne kontrowersji. Można powiedzieć raczej: papież umarł, niech żyje Kościół. Przed papieżem jest Kościół: poprzedza go i trwa dalej, zawsze żywy i zawsze zwycięski.

Monarchie i ziemskie imperia, podobnie jak ludzkie organizmy, rodzą się i umierają. Cywilizacje są śmiertelne. Natomiast Kościół, zrodzony z krwi Kalwarii, jest nieśmiertelny i nieusuwalny: będzie trwał aż do skończenia świata.

Różnicę między fizycznym przemijaniem osoby a nieśmiertelnością instytucji wyrażał kiedyś obrzęd, obchodzony aż do 1963 roku. Papież, po swoim wyborze, pojawiał się w bazylice św. Piotra, w całym swoim majestacie, na krześle gestatorskim, otoczony przez gwardię szwajcarską i gwardię szlachecką. Dwóch tajnych asystentów, w czerwonych płaszczach z białymi gronostajami, trzymało cepy. W pewnym momencie mistrz ceremonii, trzykrotnie kłaniając się przed papieżem, zapalał kłębki liny nawleczone na srebrny pręt, a gdy płomień płonął, śpiewał powoli: „Pater Sancte, sic transit gloria mundi!” „Ojcze Święty, w ten sposób przemija chwała świata”. 

Tak właśnie napominano człowieka, który otrzymywał koronę najwyższej władzy na ziemi: nie chlub się chwałą, która cię dziś otacza, pamiętaj, że jesteś kruchym człowiekiem, przeznaczonym do choroby i śmierci.

Ceremonia ta odbyła się po raz ostatni 30 czerwca 1963 r. podczas koronacji Pawła VI. Kiedy po Mszy św. papież złożył mitrę i przyjął tiarę, rozbrzmiała uroczysta formuła: „Przyjmij tiarę zwieńczoną trzema koronami i wiedz, że jesteś ojcem książąt i królów, władcą świata, wikariuszem na ziemi naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie cześć i chwała na wieki wieków”.

Jedną z pierwszych decyzji nowego papieża było zniesienie ceremonii koronacji papieskiej, którą obchodzono jeszcze przed IX wiekiem, jak zapisano w „Ordo Romanus IX” z czasów Leona III.

Gest Pawła VI zapoczątkował pomieszanie człowieka i instytucji, które miało doprowadzić do zaniku autentycznego oddania papiestwu: oddania, które nie jest kultem człowieka zasiadającego na katedrze Piotra, ale miłością i czcią dla publicznej misji, którą Jezus Chrystus powierzył Piotrowi i jego następcom. Misja ta może być realizowana przez słabego człowieka, nieadekwatnego do wykonywania swoich zadań. Jednak to właśnie on pozostaje prawowitym następcą Piotra. Należy go kochać i naśladować nawet w jego kruchości, cierpieniu i śmierci.

To dlatego profesor Plinio Corrêa de Oliveira napisał wiele lat temu te niezwykle aktualne słowa: „W chwalebnym łańcuchu, który tworzą Trójca Święta, Matka Boża i papiestwo, to ostatnie stanowi najsłabsze ogniwo: ponieważ jest bardziej ziemskie, bardziej ludzkie i w pewnym sensie związane z elementami, które mogą je zdyskredytować. Zwykło się mawiać, że wartość łańcucha mierzy się właśnie jego najsłabszym ogniwem. Tak więc najdoskonalszym sposobem na pokochanie tego niezwykłego łańcucha jest ucałowanie jego najsłabszego ogniwa: papiestwa. To poświęcenie należne katedrze Piotra, którą otacza tak wiele całej naszej lojalności!”.

Roberto de Mattei

Źródło: corrispondenzaromana.it

Pach

Nieczyste zagrywki papieża mają jeden cel, nie dopuścić do wyboru konserwatywnego Papieża...

Franciszek na drodze do rezygnacji? Co może zrobić papież

 

Franciszek na drodze do rezygnacji? Co może zrobić papież

(Papież Franciszek, fot. marco iacobucci / ipa-agency.net / imago sport / Forum)

Informacje przekazywane przez Watykan są sprzeczne: raz papież jest w stanie krytycznym, innym razem zdrowieje. W gruncie rzeczy nie wiadomo, co się dzieje, oprócz tego – że jest poważnie. Bardzo niepokojące są jednak inne doniesienia: o możliwej rezygnacji. O co tu chodzi?

Papież Franciszek trafił do szpitala 14 lutego. Polityka informacyjna Watykanu jest od tego czasu wyjątkowo wątpliwa. W ubiegłym tygodniu zdarzało się, że jednego dnia słyszeliśmy o dramatycznym i nagłym pogorszeniu papieskiego zdrowia, by drugiego dnia dowiadywać się o lekkiej poprawie. Wielu katolików na całym świecie przerzucało się od obawy związanego z jakoby rychłą śmiercią Franciszka do nadziei na to, że jednak wyzdrowieje. Dopiero w ostatnich dniach Watykanowi udało się tę politykę nieco poprawić. Przyjęto formułę, zgodnie z którą stan jest stabilny, jakkolwiek krytyczny. Wielu uważa, że za tą ezopową formułą kryje się przekonanie o nieuchronności zgonu, tyle, że będzie to trwać jeszcze długo. To oczywiście jedna z możliwych interpretacji, ale tych jest więcej.

Zaskakujący konsystorz


Oliwy do ognia spekulacji dolał sam papież Franciszek. We wtorek spotkał się w szpitalu z najważniejszym kardynałem Watykanu, Pietro Parolinem, sekretarzem stanu. Przy rozmowie był też obecny jego zastępca, arcybiskup Edgar Pena Parra. Ustalono, że zostanie zorganizowany konsystorz – zebranie wszystkich kardynałów. Podczas zgromadzenia zostaną ogłoszeni nowi święci. Wydarzenia tego rodzaju są w Kościele czymś zupełnie normalnym, niemniej jednak w obecnej sytuacji zdrowotnej papieża wzbudziło to dość oczywiste spekulacje. Papież Franciszek od początku objęcia urzędu brał pod uwagę możliwość rezygnacji. Przekonywał, że Benedykt XVI „otworzył drzwi” i teraz złożenie urzędu papieskiego jest dla każdego następcy św. Piotra jakąś opcją. Kilkukrotnie słyszeliśmy o warunkach, w których Franciszek uznaje własną rezygnację za uzasadnioną. Byłoby to znaczące pogorszenie stanu jego zdrowia. Papież mówił, że regularnie pyta o radę wąskie grono zaufanych i mądrych kardynałów. Kiedy ci wskazują, że sprawnie i dobrze prowadzi Kościół, nabiera pewności co do kontynuacji posługiwania.

Konsultacje z kardynałami przed rezygnacją

Dlaczego zapowiedź konsystorza daje w tym kontekście do myślenia? Rezygnacja Benedykta XVI była przedmiotem wielu krytyk. Część kardynałów zwracała uwagę na to, że papież Ratzinger popełnił jeden zasadniczy błąd: nie pytał nikogo albo prawie nikogo o zdanie. Sami kardynałowie, choć w teorii powinni doradzać papieżowi w najważniejszych sprawach, zostali zaskoczeni jego rezygnacją dokładnie tak, jak zwykli katolicy. Pisał o tym ceniony historyk Kościoła, kardynał Walter Brandmüller. Hierarcha w jednym ze swoich artykułów powołał się na przykład Celestyna V, który zrezygnował w 1294 roku. Już wówczas „kanoniści dyskutowali nad tym problemem. […] Sam dekret Quoniam Bonifacego VIII podkreśla rolę kardynałów w papieskiej rezygnacji, wskazując że Celestyn podjął decyzję o rezygnacji deliberatione habita cum suis fratribus cardinalibus… de nostro et ipsorum omnium concordi consilio et assensu” (odbywszy namysł ze swoimi braćmi kardynałami… za naszą oraz ich wszystkich jednomyślną radą i zgodą) – pisał Brandmüller. „Ta rola kardynałów jest częściowo zakorzeniona nawet w praktyce papieży, którzy od XI stulecia w wielu ważnych dokumentach używali formuły de fratrum nostrorum consilio (za radą naszych braci). Z tym korespondowałaby praktyka kardynałów podpisujących stosowne dokumenty qui actui interfuerunt (którzy uczestniczyli w akcie). Nawet dzisiaj – na przykład – przed kanonizowaniem świętych pojedynczy kardynałowie są proszeni o wyrażenie swojego zdania w tej sprawie” – zaznaczył Brandmüller.

Papież słucha Brandmüllera?

W tym samym tekście Brandmüller zawarł jeszcze inne sugestie. To bardzo ważne. Podkreślił, że pogrzeb byłego papieża należy zorganizować inaczej, niż pogrzeb papieża umierającego jako papież. Wskazał też na dopuszczalne przyczyny rezygnacji. Wymienił wśród nich naprawdę poważne pogorszenie zdrowia, ale bynajmniej nie ogólne zniechęcenie. Brandmüller krytykował też figurę „emerytowanego papieża”, którą stworzył Benedykt XVI. Wydaje się, że papież Franciszek wziął to sobie do serca. Po pierwsze, zorganizował pogrzeb Benedykta XVI uroczyście, ale z pewnymi zmianami, tak, by stało się widoczne, że chowany jest były biskup Rzymu. Po drugie, mówiąc o możliwości swojej rezygnacji, wskazuje zawsze na ciężką chorobę. Jest zatem gotów zrobić to, co Benedykt XVI, ale nie z powodu „ogólnego braku sił”, na który powołał się papież Ratzinger. Po trzecie wreszcie stwierdził kiedyś, że jeżeliby zrezygnował, byłby po prostu byłym biskupem Rzymu, ale nie „emerytowanym papieżem”. Wiemy ponadto, że Franciszek pyta się „mądrych kardynałów” o opinię.

To znaczy, że przyjął chyba wszystkie główne postulaty Brandmüllera dotyczące organizacji papieskiej rezygnacji. Możemy zatem wnioskować, że Franciszek nie chciałby zaskoczyć Kolegium Kardynalskiego tak, jak zrobił to Benedykt XVI. Z tego wypływa logiczny wniosek: zanim ogłosi to światu, powinien najpierw porozmawiać z kardynałami. Okazją do tego jest właśnie konsystorz. Gdyby Franciszek zaprosił do Rzymu kardynałów oficjalnie po to, aby porozmawiać o własnej rezygnacji, informacja wypłynęłaby do mediów i wywołała szok. Dlatego rozsądną drogą wydaje się zwołanie „zwykłego” konsystorza, na przykład w sprawie kanonizacji. Przy tej okazji Franciszek mógłby zapytać Kolegium Kardynalskie o zdanie w sprawie swojej rezygnacji – i ewentualnie taką rezygnację purpuratom zapowiedzieć.

Niedawno kilku kardynałów mówiło na ten temat. Najpierw wypowiedział się Gianfranco Ravasi, wieloletni przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, później – uchodzący za papabile Jean-Marc Aveline z francuskiej Marsylii. Obaj stwierdzili, że w przypadku znaczącego pogorszenia zdrowia, zwłaszcza w sytuacji utraty zdolności do normalnego komunikowania się, papież mógłby ustąpić. Ich wystąpienia podsyciły medialne spekulacje. Później wypowiedział się na ten temat sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin, mówiąc jednak, że chodzi o „niepotrzebne spekulacje”. Nie zajął jednak stanowiska wobec możliwej rezygnacji, deklarując po prostu, że w obecnej sytuacji choroby Franciszka nie uważa za właściwe dywagować na ten temat. Ze strony najważniejszego kardynała Watykanu nie ma zatem zaprzeczenia, jest po prostu unik.

Rezygnacja bez wstrząsów

Wszystko wskazuje zatem na to, że jeżeli papież Franciszek wyjdzie obronną ręką z choroby, ale jego zdrowie nie wróci już do zadowalającego stanu, może po prostu zrezygnować. Dla Kościoła katolickiego nie musiałaby to być tragedia. Benedykt XVI wywołał tak wielki szok, bo wszystkich całkowicie zaskoczył: nic podobnego nie wydarzyło się od wieków. Dziś wszyscy są już mentalnie przygotowani na rezygnację. Papież Ratzinger nie miał też dobrych argumentów. W deklaracji rezygnacyjnej ogłosił, że po prostu brakuje mu sił. Domyślam się, dlaczego tak postąpił: uważał, że niedługo umrze i czuł się naprawdę słaby, tymczasem na ogólny brak sił powołał się również Celestyn V w swojej własnej deklaracji o ustąpieniu z 1294 roku. W momencie, w którym ogłosił to Benedykt XVI, nie było to jednak jasne i tak trywialna przyczyna wszystkich zaszokowała. Poza tym każdy kolejny rok życia Benedykta zdawał się udowadniać, że ustąpił przedwcześnie. Wreszcie – i to jest najważniejsze – Benedykt zachował się po ustąpieniu bardzo dziwacznie. Ogłosił się „emerytowanym papieżem”, później dywagował o „biernym” i „czynnym” papiestwie, jego osobisty sekretarz abp Georg Gänswein mówił, że Benedykt trwale „przekształcił” urząd papieski. To wszystko było kompletnym absurdem, bo teologia katolicka nie przewiduje instytucji „papieża – emeryta” ani tym więcej podzielonego papiestwa.

Na to zwracał uwagę jeden z najbardziej znanych kanonistów, jezuita Gianfranco Ghirlanda, od kilku lat kardynał. Dla Ghirlandy jedyną sensowną konstrukcją jest przyjęcie przez papieża, który zrezygnuje, funkcji „byłego biskupa Rzymu”. To właśnie chciałby zrobić Franciszek, jeżeliby ustąpił. To nie znaczy, że rezygnacja jest pożądana. Dokładnie odwrotnie. Na obronę trwania przez papieża do chwili śmierci lub naprawdę ciężkiej, skrajnej choroby, jest wiele poważnych argumentów. Oprócz tych związanych z ojcowskim wymiarem papiestwa to także zupełnie pragmatyczne kwestie: papieże, którzy rezygnują, stają się podatni na naciski i szantaż. Byłoby lepiej, gdyby po prostu umierali.

Można mieć jednak nadzieję, że gdyby Franciszek zdecydował się mimo wszystko ustąpić – uczyniłby to w sposób o wiele lepiej zorganizowany i uporządkowany, niż jego poprzednik. Jeżeli po obecnej chorobie znalazłby się rzeczywiście w fatalnym stanie, długotrwale niezdolny do normalnej komunikacji – ogół katolików, jak sądzę, przyjąłby jego decyzję o ustąpieniu ze zrozumieniem. W takim wypadku byłoby bardzo ważne, aby – idąc za radami kardynała Ghirlandy – emerytowany biskup Rzymu Jorge Mario Bergoglio w żaden sposób „nie wtrącał się” w poczynania swojego następcy. Nie powinien niczego komentować ani zabierać publicznie głosu na sprawy kościelne. Teoretycznie miałby do tego prawo, ale w praktyce takie działania mogłyby doprowadzić tylko do chaosu.

Miejmy jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Modlimy się o zdrowie dla papieża Franciszka – ale pamiętajmy również o tym, by prosić Boga o – by tak rzec – normalizację sprawowania posługi papieskiej. Niech krok Benedykta XVI pozostanie wyjątkową decyzją, bez żadnego naśladownictwa przez jego następców. Wydaje się, że to byłoby po prostu z korzyścią dla Kościoła katolickiego.

Paweł Chmielewski

sobota, 22 lutego 2025

Boża niedziela – czas dla Pana Boga

 

Boża niedziela – czas dla Pana Boga

Co oznacza określenie «dzień Pański»?
Określenie «dzień Pański» oznacza dzień poświęcony Panu Bogu, to znaczy przeznaczony przede wszystkim na służbę Bożą.

Jakie uczynki pobożności mamy wypełniać w święta?
W święta mamy obowiązek pobożnie wziąć udział w Ofierze Mszy Świętej.
Jakie są inne dobre uczynki, przez które dobrzy chrześcijanie święcą dni świąteczne?
Dobrzy chrześcijanie święcą dni świąteczne przez: udział w kazaniach, nauce zasad chrześcijańskich i w nabożeństwach; częste pobożne przyjmowanie sakramentu pokuty i Komunii Świętej; praktykowanie modlitwy i dzieł chrześcijańskiego miłosierdzia.
Katechizm katolicki św. Piusa X

Św. Ignacy z Loyoli w Regułach o trzymaniu z Kościołem zaleca między innymi: „Pochwalać częste słuchanie Mszy, a także śpiewy, psalmy i długie modlitwy w kościele i poza nim”.
Św. Ignacy Antiocheński woła: „Dołóżcie starań, aby się częściej gromadzić na dziękczynieniu i uwielbianiu Boga. Gdy bowiem zbieracie się razem, słabnie moc szatana i dzięki zgodnej waszej wierze rozprasza się zło, które on sprowadza”.
Dobrze czynią dusze, które wypełniwszy dobrze swoje obowiązki stanu, hojnym sercem poświęcają czas – wiele czasu – Panu Bogu. Bądźmy w tym względzie hojni i wielkoduszni – zwłaszcza w niedzielę!


Treści katolickie czytajmy codziennie:
   sacerdoshyacinthus.com
   verbumcatholicum.com
   actualia.blog
Dalsze krzewienie powyższych adresów – w Polsce i za granicą –
będzie współpracą w dobrym dziele. A.M.D.G.

22 lutego 1931 r. św. Faustyna po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa Miłosiernego

 

22 lutego 1931 r. św. Faustyna po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa Miłosiernego

22 lutego 1931 r. Pan Jezus KRÓL MIŁOSIERDZIA po raz pierwszy przyszedł do św. Siostry Faustyny w postaci, którą znamy z OBRAZU KRÓLA MIŁOSIERDZIA z podpisem JEZU UFAM TOBIE.

Z polecenia bł. Księdza Michała Sopoćki, św. Siostra Faustyna pozostawiła w swoim Dzienniczku przejmującą dokumentacje historyczną, mistyczną i duchową traktującą o tym pierwszym spotkaniu, dalej o okolicznościach powstania pierwszego OBRAZU KRÓLA MIŁOSIERDZIA zwanego WILEŃSKIM i publicznego ukazania tegoż obrazu w Ostrej Bramie.

Zachęcamy do osobistego i rodzinnego odnowienia czci serdecznej wobec Pana Jezusa KRÓLA MIŁOSIERDZIA obecnego w tym Obrazie

Obraz Miłosierdzia w Dzienniczku
(opracowanie własne – przedruk przy podaniu źródła do naszego portalu)

47. PAN JEZUS POLECA ŚW. SIOSTRZE FAUSTYNIE NAMALOWAĆ OBRAZ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
+ 1931  rok  22 lutego

Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz,  z podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby obraz ten czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. (Dz 47)

48. PAN JEZUS PRZEDSTAWIA OBIETNICĘ UDZIELANIA ŁASK CZCICIELOM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja Sam bronić ją będę jako Swej chwały.
(Dz 48)

51. MATKA PRZEŁOŻONA PROSI O ZNAK POTWIERDZAJĄCY PRAWDZIWOŚĆ OBJAWIEŃ ŚW.  SIOSTRY FAUSTYNY
Kiedy o tym powiedziałam Matce Przełożonej, że Bóg tego żąda ode mnie, odpowiedziała mi Matka Przełożona, żeby Jezus dał wyraźniej poznać przez jakiś znak.

51a. ŁASKI, KTÓRE SPŁYNĄ NA CZCICIELI OBRAZU MIŁOSIERDZIA BOŻEGO, BĘDĄ TYM ZNAKIEM
Kiedy prosiłam Pana Jezusa o jakiś znak na świadectwo, iż prawdziwie Ty jesteś Bóg i Pan mój i od ciebie pochodzą te żądania, na to usłyszałam taki głos wewnętrzny: dam poznać Przełożonym przez łaski, których udzielę przez ten obraz. (Dz 51)

84. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA UWIELBIA KREW I WODĘ PANA JEZUSA
O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas, ufam Tobie. (Dz 84)

87. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZI ŻYWEGO PANA JEZUSA, A Z JEGO SERCA WYCHODZIŁY DWA PROMIENIE
Wilno, 26.X.1934.
W piątek, kiedy szłam z wychowankami z ogrodu na kolację, było to dziesięć minut przed szóstą godziną, ujrzałam Pana Jezusa nad naszą kaplicą, w takiej postaci, jako Go widziałam pierwszy raz. Takim, jak jest namalowany na tym obrazie. Te dwa promienie, które wychodziły z Serca Jezusowego, okrywały naszą kaplicę i infirmerię, a potem całe miasto i rozeszły się na świat cały. Trwało to może do czterech minut i znikło. Jedna z dzieci, która szła razem ze mną trochę za innymi, widziała także te promienie, ale nie widziała Jezusa i nie widziała skąd te promienie wychodzą. Przejęła się bardzo i opowiedziała innym dziewczynkom. Dziewczynki zaczęły się z niej śmiać, że jej się coś przywidziało, a może było światło z aeroplanu, ale ona usilnie obstawała przy swoim zdaniu i mówiła, że jeszcze nigdy takich promieni w życiu swoim nie widziała. Kiedy jej jeszcze zarzucały dziewczynki, że to może reflektor, ona jednak odpowiedziała, że zna światło reflektora. Takich promieni nigdy nie widziała. Dziewczynka ta po kolacji zwróciła się do mnie i powiedziała mi, że tak ją te promienie przejęły, że nie może sobie miejsca znaleźć: wciąż bym o tym mówiła, a jednak Pana Jezusa nie widziała. I wciąż mi przypominała o tych promieniach, przez co wprowadziła moją osobę w pewną trudność, ponieważ nie mogłam jej powiedzieć, że widziałam Pana Jezusa. Modliłam się za tę duszyczkę, aby jej Pan udzielił łask, których tak bardzo potrzebowała. Rozradowało mi się serce, że Jezus Sam daje się poznać w dziele Swoim. Chociaż miałam z tego powodu wielkie przykrości, jednak wszystko dla Jezusa znieść można. (Dz 87)

88. PAN JEZUS ODPOWIADA PRZEZ ŚW. SIOSTRĘ FAUSTYNĘ NA PYTANIE SPOWIEDNIKA
+ Kiedy poszłam na adorację, uczułam bliskość Boga. Po chwili ujrzałam Jezusa i Maryję. Widzenie to napełniło duszę moją radością i zapytałam się Pana: – jaka jest wola Twoja w tej sprawie, w której mi się spowiednik każe spytać? – Jezus mi odpowiedział: jest wolą Moją, aby tu był i niech się nie zwalnia. I zapytałam się Jezusa, czy może być ten napis: „Chrystus, Król Miłosierdzia”. Jezus mi odpowiedział: – Jestem Królem Miłosierdzia, a nie mówił –„Chrystus”. W pierwsza niedzielę po Wielkanocy, pragnę, żeby był publicznie ten obraz wystawiony. Niedziela ta jest świętem Miłosierdzia. Przez Słowo Wcielone daję poznać przepaść Miłosierdzia Mojego. (Dz 88)

89. OBRAZ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO ODBIERA CZEŚĆ PO RAZ PIERWSZY W WILNIE 26-28.IV.1935
+ Dziwnie się złożyło, jako Pan żądał, tak się stało, że pierwszą cześć, jaką obraz ten odebrał od tłumów – było to w pierwszą Niedzielę po Wielkanocy. (26-28. IV.1935 r.) Przez trzy dni był ten obraz wystawiony na widok publiczny i odbierał cześć publicznie, ponieważ był umieszczony w Ostrej Bramie, w szczycie okna, dlatego było go widać z bardzo daleka. W Ostrej Bramie obchodzono uroczyście te trzy dni zakończenia jubileuszu Odkupienia świata – 1900 od Męki Zbawiciela. Teraz widzę, że złączone jest Dzieło Odkupienia z dziełem Miłosierdzia, które żąda Pan. (Dz 89)

152. PAN JEZUS UKRYTY W TABERNAKULUM USPOKAJA ŚW. SIOSTRĘ FAUSTYNĘ
Kiedy miałam raz dyżur w nocy, a byłam tak cierpiąca w duszy z powodu tego malowania tego obrazu, że już nie wiedziałam czego się trzymać, ustawiczne wmawianie, że to jest złudzenie, to znowuż jeden kapłan powiedział, że może Bóg właśnie chce przez ten obraz cześć odbierać, więc trzeba się starać o to malowanie. Jednak zmęczona była dusza moja bardzo. Kiedy weszłam do kapliczki, zbliżyłam głowę swoją do tabernakulum i zapukałam i rzekłam: Jezu, patrz, jak wielkie trudności mam z powodu tego malowania tego obrazu i usłyszałam głos z tabernakulum: córko Moja, już niedługo trwać będzie cierpienie twoje. (Dz 152)

154. PAN JEZUS PRZYPOMNIAŁ ŚW. SIOSTRZE FAUSTYNIE OBOWIĄZEK DOPROWADZENIA DO KOŃCA SPRAWY NAMALOWANIA OBRAZU MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
Kiedy była adoracja u Sióstr Rodziniarek, wieczorem poszłam z jedną z naszych Sióstr na tę adorację. Zaraz kiedy weszłam do kapliczki, obecność Boża ogarnęła moja duszę. Modliłam się tak, jak w pewnych momentach, bez słowa mówienia. Nagle ujrzałam Pana, Który mi powiedział: wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu. Po tych słowach Pana jakaś bojaźń wstąpiła w duszę moja i lęk. Nie mogłam się uspokoić sama w sobie. Brzmiały mi te słowa: tak, to mam nie tylko za siebie odpowiadać w dzień sądów Bożych, ale i za inne dusze. Te słowa głęboko wyryły mi się w serce moje. Kiedy wróciłam do domu, weszłam do małego Jezusa, upadłam na twarz przed Najświętszym Sakramentem i powiedziałam Panu: wszystko uczynię, co będzie w mej mocy, ale Cię proszę, Ty zawsze bądź ze mną i daj mi moc do spełnienia woli Twojej świetlej, bo Ty wszystko możesz, a ja nic sama z siebie. (Dz 154)

299. PAN JEZUS SPEŁNIAJĄC PROŚBĘ SPOWIEDNIKA WYJAŚNIA SYMBOLIKĘ PROMIENI MIŁOSIERDZIA
Kiedy raz spowiednik kazał się zapytać Pana Jezusa, co oznaczają te dwa promienie, które są w tym obrazie – powiedziałam, że dobrze, zapytam się Pana.
W czasie modlitwy usłyszałam te słowa wewnętrznie: te dwa promienie oznaczają Krew i Wodę, – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; – czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem duszy.
Te dwa promienie wyszły  z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu.
Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca Mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga. Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia.
(Dz 299)

313. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA ZASMUCIŁA SIĘ, GDY PO RAZ PIERWSZY ZOBACZYŁA MALOWANY OBRAZ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
+ W pewnej chwili kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus – zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego malarza, Matka Przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? – Wtem usłyszałam takie słowa: nie w piękności farby, ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej. (Dz 313)

326. PAN JEZUS ZAŻĄDAŁ,  BY  WEJRZENIE JEGO Z OBRAZU BYŁO TAKIE, JAK Z KRZYŻA
W pewnej chwili powiedział mi Jezus: spojrzenie Moje z tego obrazu jest takie, jako spojrzenie z krzyża. (Dz 326)

327a.OBRAZ JEST NACZYNIEM, Z KTÓRYM WIERNI MOGĄ PRZYCHODZIĆ DO ŹRÓDŁA MIŁOSIERDZIA
Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
(Dz 327)

416. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZI PANA JEZUSA BŁOGOSŁAWIĄCEGO ZE SWEGO OBRAZU WYSTAWIONEGO W WILNIE I PRZECINAJĄCEGO SIECI ZAWIESZONE NAD MIASTEM
Kiedy został wystawiony ten obraz, ujrzałam żywy ruch ręki Jezusa, Który zakreślił duży znak krzyża.
W ten sam dzień wieczorem, kiedy położyłam się do łóżka ujrzałam, jak ten obraz szedł ponad miastem, a miasto to było założone siatką i sieciami. Kiedy Jezus przeszedł, przeciął wszystkie sieci, a w końcu zakreślił duży znak krzyża świętego i znikł. I ujrzałam się otoczona mnóstwem postaci złośliwych i pałających ku mnie wielka nienawiścią. Wychodziły różne groźby z ich ust, jednak żadna się nie dotknęła mnie. Po chwili znikło to zjawisko, lecz długo nie mogłam zasnąć. (Dz 416)

417. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZIAŁA, ŻE W CZASIE, GDY   KS. SOPOĆKO GŁOSIŁ W OSTREJ BRAMIE W WILNIE KAZANIE O MIŁOSIERDZIU BOŻYM, POSTAĆ PANA JEZUSA OŻYŁA
26.IV. w piątek, kiedy byłam w Ostrej Bramie w czasie tych uroczystości, podczas których obraz ten został wystawiony, byłam na kazaniu, które mówił mój spowiednik; kazanie było o Miłosierdziu Bożym, było pierwsze, czego żądał Pan Jezus. Kiedy zaczął mówić o tym wielkim Miłosierdziu Pańskim, obraz ten przybrał żywą postać i promienie te przenikały do serc ludzi zgromadzonych, jednak nie w równej mierze, jedni otrzymali więcej, a drudzy mniej. Radość wielka zalała duszę moją widząc łaskę Boga. (Dz 417)

420. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA DZIĘKUJE ZA ŁASKI PŁYNĄCE Z OBRAZU, WYSTAWIONEGO PO RAZ PIERWSZY PUBLICZNIE W WILNIE W WIELKIM TYGODNIU 1935 R.
Niedziela, 28.IV.1935.
Niedziela przewodnia, czyli święto Miłosierdzia Pańskiego, zakończenie Jubileuszu Odkupienia. Kiedyśmy poszły na tę uroczystość, serce mi biło z radości, że te dwie uroczystości z sobą są tak ściśle złączone. Prosiłam Boga o miłosierdzie dla dusz grzesznych.

420a. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZI PROMIENIE WYCHODZĄCE Z NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU W CZASIE  BŁOGOSŁAWIEŃSTWA
Kiedy się skończyło [nabożeństwo] i kapłan wziął Przenajświętszy Sakrament, aby udzielić błogosławieństwa, wtem ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jako jest na tym obrazie. Udzielił Pan błogosławieństwa i promienie te rozeszły się na cały świat.

421. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIJE WIANEK OZDABIAJĄCY OBRAZ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO WYSTAWIONEGO PO RAZ PIERWSZY W OSTREJ BRAMIE
29-IV.1935
W przeddzień wystawienia tego obrazu, byłam z nasza Matka Przełożoną u naszego spowiednika. Kiedy zeszła rozmowa na temat tego obrazu, prosił spowiednik, ażeby która z Sióstr pomogła uwić wianków. Matka Przełożona odpowiedziała, ze Siostra Faustyna pomoże – ucieszyłam się tym niezmiernie; kiedy wróciłyśmy do domu zaraz zajęłam się przygotowaniem zieleni i przy pomocy jednej z wychowanek zawiozłyśmy zieleń, jeszcze pomogła mi jedna osoba, która jest przy kościele. O godzinie siódmej wieczorem było już wszystko gotowe, już obraz był zawieszony; jednak zauważyły niektóre panie, że się tam kręciłam, bo na pewno więcej zastąpiałam, aniżeli pomagałam, więc na drugi dzień pytały Sióstr, co to za piękny obraz i co za znaczenie ma? Na pewno Siostry będą wiedziały, bo wczoraj jedna z Sióstr ubierała. Siostry mocno zdziwione, ponieważ o tym nic nie wiedziały, każda chciała go zobaczyć i zaraz padło na mnie podejrzenie. Mówiły: Siostra Faustyna na pewno wie dobrze o wszystkim.

Kiedy mnie zaczęto pytać, milczałam, ponieważ prawdy powiedzieć nie mogłam. Milczenie moje było powodem do większego zaciekawienia ich; podwoiłam swą czujność, ażeby nie skłamać, ani prawdy nie powiedzieć, ponieważ nie mam pozwolenia. Wtenczas zaczęto mi pokazywać niezadowolenie i otwarcie wymawiano mi, jak to może być, żeby ludzie obcy wiedzieli o tym, a my nic. Zaczęły się różne sądy nade mną. Cierpiałam wiele przez te trzy dni, ale dziwna moc wstępowała w duszę moją. Cieszę się, że mogę cierpieć dla Boga i dusz, które dostąpiły miłosierdzia Jego w tych dniach. Widząc tak wiele dusz, które w tych dniach dostąpiło miłosierdzia Bożego, niczym sobie poczytuję trud i cierpienie, chociażby największe i chociażby miały trwać do końca świata, ponieważ one mają koniec, a dusze, które się przez to nawróciły [są uratowane] od mąk nieskończonych. Miałam wielką radość widząc innych powracających do źródła, na łono miłosierdzia Bożego. (Dz 421)

441. PROMIENIE Z OBRAZU WYSTAWIONEGO NA OŁTARZU W BOŻE CIAŁO  PRZESZŁY PRZEZ ŚWIĘTĄ HOSTIĘ
W pewnej chwili, kiedy był ten obraz wystawiony w ołtarzu na procesji Bożego Ciała, kiedy kapłan postawił Przenajświętszy Sakrament i chór zaczął śpiewać, wtem promienie z tego obrazu przeszły przez Hostię św. i rozeszły się na cały świat. Wtem usłyszałam te słowa: – Przez ciebie, jako przez tę Hostie, przejdą promienie miłosierdzia na świat. – Po tych słowach głęboka radość wstąpiła w duszę moją. (Dz 441)

344. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZI PROMIENIE MIŁOSIERDZIA PRZECHODZĄCE DO LUDZI PRZEZ RĘCE KAPŁANÓW
20.XII.1934 r.
W pewnej chwili wieczorem, kiedy weszłam do celi, ujrzałam Pana Jezusa wystawionego w monstrancji, jakoby pod gołym niebem. U stóp Pana Jezusa widziałam swego spowiednika, a za nim wielka liczba duchownych najwyższych, których stroje nigdy nie widziałam, tylko w widzeniu. A za nimi różne stany duchowne; dalej widziałam z Hostii wychodzące te dwa promienie, jakie są w tym obrazie, które się ściśle złączyły ze sobą, ale nie pomieszały i przeszły do rąk mego spowiednika, a później do rąk tych duchownych i z ich rąk przeszły do ludzi i wróciły do Hostii… i w tej chwili ujrzałam się w celi jako weszłam. (Dz 344)

370. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZI PROMIENIE WYCHODZĄCE Z MONSTRANCJI
W tym samym dniu kiedy byłam w kościele, czekając na spowiedź, ujrzałam te same promienie wychodzące z monstrancji i rozchodziły się po całym kościele. Trwało to przez czas całego nabożeństwa. Po błogosławieństwie na obie strony i z powrotem do monstrancji. Widok ich jasny i przeźroczysty jak kryształ. Prosiłam Jezusa, aby raczył zapalić ogień Swojej miłości we wszystkich duszach oziębłych. Pod tymi promieniami rozgrzeje się serce, chociażby było zimne jak bryła lodu, chociażby było twarde jak skała, skruszy się na proch. (Dz 370)

711. KS. SOPOĆKO PRZYGOTOWUJE DO DRUKU OBRAZEK JEZUSA MIŁOSIERNEGO
5/X.[1936]. Dziś otrzymałam list od ks. Sopoćko, w którym się dowiedziałam, że zamierza wydać obrazeczek Chrystusa Miłosiernego i prosił mnie o przysłanie pewnej modlitwy, którą chce umieścić na odwrotnej stronie, jeżeli uzyska aprobatę Arcypasterza. O, jak wielką radością napełnia się serce moje, że mi Bóg pozwolił ujrzeć to dzieło Swojego Miłosierdzia. O, wielkie to dzieło Boga Najwyższego, ja tylko jestem Jego narzędziem. O, jak gorąco pragnę ujrzeć to święto Miłosierdzia Bożego, którego Bóg żąda przeze mnie, ale jeżeli taka jest wola Boża, a jeżeli ono po mojej śmierci dopiero obchodzone uroczyście będzie, to jednak ja już teraz nim się cieszę i wewnętrznie już je obchodzę z pozwoleniem spowiednika. (Dz 711)

851. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZIAŁA RZESZE WIERNYCH CZCZĄCYCH OBRAZ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
28/Xll.[1936]. Dziś zaczęłam nowennę do Miłosierdzia. Bożego. To jest w duchu przenoszę się przed ten obraz i odmawiam tę koronkę, której mnie nauczył Pan. W drugim dniu nowenny ujrzałam ten obraz, jakoby żywy, obwieszony niezliczonymi wotami i widziałam wielkie tłumy ludzi, którzy tu przychodzili, widziałam wiele z nich uszczęśliwionych. O Jezu, jaką radością zabiło serce moje. Nowennę tę odprawiam na intencję dwóch osób, to jest Arcypasterza i ks. Sopoćko. Proszę gorąco Boga, aby natchnął Arcypasterza, żeby raczył zatwierdzić tę tak miłą Bogu koroneczkę i ten obraz, aby nie odkładał i nie opóźniał dzieła tego. . . (Dz 851)

917. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WYZNAJE, JAK WIELKIEJ ŁASKI DOŚWIADCZYŁA PRZED OBRAZEM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
O, jak wielkie jest miłosierdzie Boże, niech je wysławia dusza wszelka. O Jezu mój, dusza ta będzie Ci przez całą wieczność śpiewać hymn miłosierdzia. Nie zapomnę wrażenia tego dnia, które miałam w duszy, jest to już druga wielka łaska, którą tutaj otrzymałam dla dusz przed obrazem tym.
O jak dobry jest Pan i pełen litości. Jezu, jak bardzo Ci dziękuję za te łaski.(Dz 917)

657. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZIAŁA PROMIENIE WYPŁYWAJĄCE Z HOSTII ŚWIĘTEJ
19 czerwca. Kiedy poszłyśmy do Jezuitów na procesję Serca Jezusowego, w czasie nieszporów ujrzałam te same promienie wychodzące z Przenajświętszej Hostii, jako są namalowane w tym obrazie. Duszę moją ogarnęła wielka tęsknota za Bogiem. (Dz 657)

1046. PROMIENIE MIŁOSIERDZIA WYPŁYWAJĄC Z HOSTII ŚWIĘTEJ, ROZESZŁY SIĘ PO CAŁYM ŚWIECIE
Wtem nagle ujrzałam, jak z Hostii św. wyszły te dwa promienie, jako są namalowane na tym obrazie i rozeszły się na świat cały. Było to w jednym momencie, a jakoby cały dzień to trwało i kaplica nasza była cały dzień przeludnia, a cały ten dzień by przepełniony radością.(Dz 1046)

1081-1082. KS. SOPOĆKO NAPISAŁ ARTYKUŁ O MIŁOSIERDZIU BOŻYM I DOŁĄCZYŁ REPRODUKCJE OBRAZU
10/IV/1937. Dziś Matka Przełożona dała mi do przeczytania artykuł o Miłosierdziu Bożym i była też odbitka z tego obrazu, który jest namalowany. Artykuł ten jest zamieszczony w Tygodniku Wileńskim, przysłał nam do Krakowa ks. Michał Sopoćko, ten gorliwy apostoł miłosierdzia Bożego. W tym artykule są zawarte słowa Pana Jezusa. które do mnie mówił, niektóre wyrazy są  dosłownie.
Kiedy wzięłam ten Tygodnik do ręki, strzała miłości przeszyła mi duszę. – Dla twoich gorących pragnień przyspieszam święto miłosierdzia. Duch mój zapłonął tak silnym żarem miłości, że zdawało mi się, że się cała rozpłynęłam w Bogu.(Dz 1081-1082)

1299-1300. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA OPISAŁA WIZYTĘ U DRUKARZA ORAZ SWOJĄ ROZMOWĘ Z PANEM JEZUSEM MIŁOSIERNYM
27.IX.[37] Dziś poszłyśmy z Matką Przełożoną do pewnego pana, gdzie były w druku i malowały się małe obrazeczki miłosierdzia Bożego, także wezwania i koroneczka, które już otrzymały aprobatę i także miałyśmy zobaczyć większy obraz poprawiony. Bardzo jest zbliżony, ucieszyłam się tym niezmiernie. Kiedy spojrzałam się na obraz ten, przeszyła mnie miłość Boża tak żywa, że przez pewien moment nie wiedziałam gdzie jestem. Kiedyśmy załatwiły tę całą sprawę, poszłyśmy do kościoła Najświętszej Panny Marii, wysłuchałyśmy Mszy św. podczas której dał mi Pan poznać, jak wielka liczba dusz znajdzie zbawienie przez dzieło to. Potem weszłam w rozmowę wewnętrzną z Panem, dziękując Mu, że raczył mi dać tę łaskę, że mogę widzieć cześć, jaka się szerzy niezgłębionego miłosierdzia Jego. Weszłam w głęboką modlitwę dziękczynną. O jak wielka jest hojność Boża, niech będzie błogosławiony Pan, Który wierny jest w obietnicach Swoich. (Dz 1299-1300)

1462. PROMIENIE WYCHODZĄCE Z HOSTII NAPEŁNIŁY SERCE ŚW. SIOSTRY FAUSTYNY NOWYM ŻAREM
6.I.l938. Dziś kiedy przyniósł ksiądz kapelan  Pana Jezusa, wyszło światło z Hostii uderzając tym promieniem o moje serce, napełniając mnie wielkim żarem miłości, Jezus dając mi poznać, abym z większą wiernością odpowiadała natchnieniom łaski, aby czujność moja była subtelniejsza.(Dz 1462)

327. NA PROŚBĘ SPOWIEDNIKA, PAN JEZUS ŻĄDA, BY NA OBRAZIE BYŁ PODPIS: JEZU UFAM TOBIE
W pewnej chwili zapytał mnie spowiednik jak ma być umieszczony ten napis, ponieważ to wszystko się nie mieści na tym obrazie. Odpowiedziałam, że się pomodlę i odpowiem na przyszły tydzień. Kiedy odeszłam od konfesjonału i przechodziłam koło Najświętszego Sakramentu, otrzymałam wewnętrzne zrozumienie, jak ma być ten napis. Jezus mi przypomniał, jako mi mówił pierwszy raz, to jest, że te trzy słowa muszą być uwidocznione. Słowa te są takie: Jezus ufam Tobie. Zrozumiałam, że Jezus chce, ażeby była umieszczona cała formułka, ale nie kładzie wyraźnego nakazu, jako na te trzy słowa.

1789. ŚW. SIOSTRA FAUSTYNA WIDZIAŁA ŁASKI PŁYNĄCE Z OBRAZU MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
+ Dziś ujrzałam chwałę Bożą, która płynie z obrazu tego. Wiele dusz doznaje łask, choć o nich głośno nie mówią. Choć różne są koleje jego, Bóg otrzymuje chwałę przezeń i wysiłki szatana i złych ludzi rozbijają się i obracają w nicość. Mimo złości szatana, miłosierdzie Boże zatriumfuje nad całym światem i czczone będzie przez wszystkie dusze.(Dz 1789)

źródło:wobroniewiaryitradycji

czwartek, 20 lutego 2025

 

Świece w godzinie mroku. Św. Franciszek i św. Hiacynta Marto

 

Świece w godzinie mroku. Św. Franciszek i św. Hiacynta Marto

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Nie licząc tzw. świętych młodzianków, z chwilą kiedy papież dokonał ich kanonizacji, dzieci z Fatimy stały się najmłodszymi świętymi Kościoła. Oboje zasnęły w Panu, nie będąc jeszcze nastolatkami. „Kościół pragnie jak gdyby postawić na świeczniku te dwie świece, które Bóg zapalił, aby oświecić ludzkość w godzinie mroku i niepokoju” – mówił Jan Paweł II 13 maja 2000 roku, dokonując ich beatyfikacji. Uzdrowioną osobą, dzięki której rodzeństwo oficjalnie uznane zostało za święte, był mały chłopiec – tylko trochę mniejszy od nich…

Dziecko wiszące nad przepaścią, próbujące sforsować parapet okna lub barierkę balkonu – skąd my to znamy? Jeśli macie dzieci, być może też tego kiedyś doświadczyliście albo śni wam się to w nocnych koszmarach. Taki właśnie przypadek wydarzył się brazylijskim małżonkom João Batiście i Lucilii Yurie. Około 20 wieczorem 3 marca 2013 roku ich mały pięcioletni synek Lucas bawił się z młodszą siostrą Eduardą w domu swojego dziadka w mieście Juranda, leżącym w północno- -wschodniej Brazylii.

Co mu strzeliło do głowy, żeby zbyt niebezpiecznie zbliżyć się do okna? Nie wiadomo. W jego przypadku zabawy przy oknie zakończyły się jednak najgorzej, jak tylko mogły – wypadł. Niestety, okno znajdowało się wysoko – sześć i pół metra nad ziemią, a właściwie nad betonem. Uderzywszy z impetem o twarde podłoże, malec pogruchotał sobie czaszkę, a część tkanki mózgowej wypłynęła na zewnątrz. Nieprzytomnego chłopca zabrała karetka. Jego stan był krytyczny, zapadł w śpiączkę. Z placówki w Jurandzie wysłano dziecko w niemal godzinną drogę do szpitala w Campo Mourao. Po drodze jego serce dwa razy przestawało bić. Dawano mu niewielkie szanse na przeżycie – minimalne, prawie żadne.


Lekarze walczyli jednak dzielnie o życie chłopca, zoperowali go w trybie pilnym i przewieźli na intensywną terapię. Zapowiedzieli jednak rodzicom, że nawet jeśli Lukas przeżyje, czeka go długa i żmudna rehabilitacja, być może do końca życia zostanie „roślinką”, a w najlepszym razie będzie miał poważne zaburzenia. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak taka informacja musiała wstrząsnąć jego rodzicami. Jeszcze tak niedawno ich synek był kompletnie zdrowy, a teraz… Dramat!

Jako osoby wierzące João i Lucilia upadli na kolana i wznieśli ręce do Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej. Wiedzieli, że tylko cud może uratować ich synka. Poprosili też o modlitewną pomoc siostry z klasztoru sióstr karmelitanek bosych w Campo Mourao. Przejęte ich prośbą zakonnice rozpoczęły modlitewny szturm przed relikwiami fatimskich pastuszków. Wkrótce o pomoc pastuszków zaczęła modlić się cała rodzina – nie tylko rodzice, lecz także inni krewni i bliscy dziecka.

Po operacji stan dziecka jednak pogarszał się i rozważano przeniesienie go do jeszcze bardziej specjalistycznej placówki.

9 marca – sześć dni po wypadku, a dwa po rozpoczęciu modlitwy do Boga za przyczyną pastuszków – wydarzyło się jednak coś niesamowitego. Chłopiec nagle wybudził się ze śpiączki i… jakby nigdy nic mu się nie stało, nawiązał kontakt z otoczeniem! Mało tego – normalnie mówił, był sprawny psychicznie, umysłowo i fizycznie i nie wykazywał żadnych oznak jakiejkolwiek niepełnosprawności. Lekarze byli zszokowani, rodzice wniebowzięci. W ciągu kolejnych dni malca badano jeszcze wielokrotnie, obserwowano, by w końcu 15 marca – kompletnie zdrowego – wypuścić do domu. Cud był ewidentny. Chłopiec nie tylko przeżył i zachował pełną sprawność, lecz także utracony fragment jego mózgu dosłownie… odrósł.

Niemal dokładnie cztery lata później – 23 marca 2017 roku – uzdrowienie małego Lukasa zostało oficjalnie zatwierdzone przez papieża Franciszka jako cud do kanonizacji błogosławionych Franciszka i Hiacynty Marto. W stulecie słynnych objawień maryjnych – 13 maja tego samego roku – w Fatimie papież kanonizował rodzeństwo Marto. Na uroczystości nie mogło zabraknąć uzdrowionego chłopca i jego rodziców, którzy nie kryjąc łez, opowiedzieli o tym, co ich spotkało podczas zorganizowanej w sanktuarium konferencji prasowej.

Wyznali wówczas, że karmelitanki nie od razu zaczęły modlić się o uzdrowienie ich dziecka. Kiedy następnego dnia po wypadku zadzwonili do klasztoru, siostra, która odebrała telefon, nie przekazała wiadomości wspólnocie. Karmelitanki miały właśnie godzinę skupienia, a zakonnica ze słów dzwoniącego wywnioskowała, że dziecko i tak umrze, i postanowiła modlić się nie za chłopca, ale za rodzinę. Wspólnotową modlitwę przed relikwiami błogosławionych Franciszka i Hiacynty w intencji zdrowia dziecka siostry rozpoczęły dopiero po kolejnym telefonie – 7 marca. Zainicjowała ją jedna z karmelitanek, która usłyszawszy o rodzinnym dramacie, pobiegła przed stojące przy tabernakulum relikwie. „Pastuszkowie, ocalcie to dziecko, które jest dzieckiem takim jak wy” – pomodliła się, ulegając nagłemu natchnieniu. I pomogli.

Wynagradzali za grzechy i zniewagi

Franciszek i Hiacynta Marto byly zwykłymi dziećmi, pastuszkami owiec, z biednej pasterskiej, wielodzietnej, pobożnej rodziny. Lubiły się bawić, śpiewać i tańczyć. Kochały Jezusa i Maryję, z wypiekami na twarzy i przestrachem słuchały opowieści o Męce Zbawiciela.

Franciszek (1908–1919) był spokojnym, poważnym chłopcem, uprzejmym i ustępliwym, cechowało go to, że nigdy niczym się nie przejmował. Jeśli chodzi o charakter, jego siostra Hiacynta (1910–1920) była jego przeciwieństwem. Żywa, uparta, swawolna i kapryśna dziewczynka często bywała nadąsana. Mówiono o niej wtedy, że „udaje osiołka”. Oboje wzdragali się jednak przed kłamstwem, a ich grzechy i grzeszki ograniczały się zasadniczo do nieposłuszeństwa rodzicom i drobnych dziecięcych „łobuzerstw”.

Wydarzeniem ich życia były spotkania z Matką Bożą – objawienia doznawane w Fatimie w latach 1916 i 1917 roku. Towarzyszyła im wtedy kuzynka Łucja dos Santos. Objawienia zupełnie ich odmieniły. Zachęcone przez anioła i Matkę Bożą zaczęły się niezwykle gorliwie modlić i ponosić ofiary. Zmieniły się. Hiacynta stała się poważna, skromna i miła, a Frankowi w końcu zaczęło na czymś zależeć. Dziewczynka napominała inne dzieci, żeby nie obrażały Boga grzechami. Chłopiec często krył się w kościele, by adorować eucharystycznego Jezusa. Jego „specjalnością” stało się pocieszanie i rozweselanie Pana Jezusa za zniewagi, jakich doświadczał od ludzi, wynagradzanie mu za grzechy świata. Gotów był ponieść dla Niego każdą ofiarę. Hiacynta przejęła się zwłaszcza wizją piekła – losem zaślepionych grzeszników, którzy tłumnie idą na wieczne potępienie, bo nikt nie modli się za nich ani nie umartwia. Modliła się zatem i niestrudzona w wymyślaniu mniejszych i większych ofiar pokutowała „ile się tylko da”, aby ich nawrócić i wybawić od piekła; pragnęła wynagradzać za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi i cierpieć za Ojca Świętego.

Cała trójka wizjonerów cierpiała na skutek oskarżeń o kłamstwo. Nie szczędziły im ich świeckie władze, ich właśni rodzice, a nawet proboszcz ich parafii. Dzieci nie ugięły się jednak. To, co widzieli i opowiadali, było prawdą i – mimo próśb i gróźb – nie mieli najmniejszego zamiaru przyznać, że było inaczej. Przecież właśnie wtedy skłamałyby. Maryja powierzyła im także tajemnicę, której nie wolno im było zdradzić i chociaż na różne sposoby próbowano nakłonić dzieci do jej wyjawienia, nie pisnęły ani słówka.

Franciszek i Hiacynta nie pożyli zbyt długo. Dobrowolnie zgadzając się na przyjęcie cierpień zesłanych nań przez Boga, niemal w tym samym czasie zachorowali na pogrypowe powikłania – zapalenie płuc (Franciszek) i opłucnej (Hiacynta). Wtedy też, podczas jednego z objawień Matka Boża powiedziała im, że wkrótce umrą i pójdą do nieba. I tak się stało.

Jeszcze za ich życia wielu ludzi dzięki ich gorącej modlitwie doświadczyło nadzwyczajnych łask. Nie inaczej było po śmierci fatimskich dzieci.

Usiądź! Możesz!

Przypadek, który wzięto pod lupę przy beatyfikacji dzieci z Fatimy, dotyczył Marii Emilii Santos z Leirii (Portugalia). W 1946 roku 16-letnia Maria Emilia trafiła do szpitala z powodu wysokiej gorączki. Sądzono początkowo, że to grypa, a w końcu stwierdzono, że chodzi raczej o gorączkę reumatyczną. Dziewczynę wypisano wprawdzie ze szpitala, ale nadal źle się czuła.

Dwa lata później doszły silne bóle nóg, przestała chodzić. W szpitalu i sanatorium spędziła kolejne długie lata – niemal cztery! Podejrzewano stan zapalny kręgów i rdzenia kręgowego, prawdopodobnie o podłożu gruźliczym. Zoperowano kręgosłup i kolana. Na próżno. Wypisano ją w końcu o domu, ale z powodu dotkliwych bólów dziewczyna nadal nie była w stanie chodzić. Nie było żadnej poprawy.

Dziesięć lat później Maria Emilia nie mogła już nawet się czołgać. Ból, który odczuwała, był nieznośny. Obejrzał ją kolejny ortopeda i chciał ją nawet leczyć w Coimbrze lub Lizbonie, ale kobieta – czemu doprawdy trudno się dziwić – miała już dość lekarzy. Niestety, osiem dni po tej wizycie znów musiała się z nimi spotkać. Jej stan się pogorszył, wymagała kolejnej hospitalizacji. Trafiła do Szpitala Uniwersyteckiego w Coimbrze, gdzie przeszła drugą operację kręgosłupa. Z fatalnym skutkiem! Została paraplegiczką. Twierdząc, że na jej chorobę nie ma żadnego lekarstwa, odesłano ją do domu.

8 stycznia 1978 roku na skutek gorączki kobieta po raz kolejny znalazła się w szpitalu w Leirii. Tym razem spędziła w nim kolejnych sześć lat! Po tym czasie przeniesiono ją do domu opieki pw. Świętego Franciszka. „Od tej pory do 1987 roku nie skonsultowała się z żadnym lekarzem, nie brała żadnych specjalnych leków, tylko środki przeciwbólowe, gdy ból był bardzo silny. Zawsze leżała na boku na łóżku, całkowicie zdrętwiała od pasa w dół. Mogła tylko poruszać rękami i głową. Modliła się, śpiewała i płakała, ale zniechęcenie, cierpienia i wielka trudność z zaakceptowaniem swojej sytuacji doprowadziły ją, jak sama przyznaje, do irytacji i protestów wobec tych, którzy jej służyli i chcieli tylko czynić jej dobro” – opisywał jej stan ojciec Fabrice Delestre.

Pewnego dnia sanitarką przetransportowano kobietę do Fatimy. Właśnie od tego czasu Maria Emilia Santos zaczęła szczególną czcią otaczać Franciszka i Hiacyntę. Z nadzieją na polepszenie stanu zdrowia zaczęła odmawiać nowenny – jedną za drugą.

Nadszedł 25 marca 1987 roku – uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Maria Emilia była w swoim pokoju. Odmówiła różaniec i zaczynając kolejny dzień nowenny, westchnęła z wyrzutem: „Hiacynto, został tylko jeden dzień, aby skończyć kolejną nowennę i wciąż nic…?”. I właśnie wtedy spostrzegła, że z jej stopami dzieje się coś dziwnego. Poczuła silne ciepło i mrowienie. Przestraszyła się. Objawy narastały. „Usiądź! Możesz!” – mówił jakiś dziecięcy głosik. Kiedy usłyszała te słowa po raz trzeci, zdobyła się wreszcie na odwagę – odrzuciła kołdrę i… usiadła na łóżku. Usiadła! Mogła!

Zadzwoniła zaraz potem po kogoś z personelu domu opieki, a gdy wreszcie przyszedł, poprosiła o zapalenie światła. Kiedy rozbłysło, pielęgniarka przeraziła się i zaczęła krzyczeć. Przestraszyła się siedzącej na łóżku kobiety. Wezwano dyrektorkę domu i resztę pracowników i mieszkańców. Nie mogli wyjść ze zdziwienia. Przecież dopiero co podczas mycia wyła z bólu. Od tej pory Maria Emilia zaczęła jeździć na wózku inwalidzkim. Na siedząco.

Ale to nie był koniec tej historii. Kobieta modliła się nadal, tym razem prosząc pastuszków, by pomogli jej wstać.

20 lutego 1989 roku przypadała 69. rocznica śmierci Hiacynty. „Jeśli zmusisz mnie dzisiaj do chodzenia, czy będę najszczęśliwszą kobietą na świecie?” – zapytała podczas modlitwy. A potem… wstała z wózka. Spróbowała zgiąć kolana i… nie poczuła bólu. Postawiła pierwsze kroki, a chwilę później, podpierając się laską… zaczęła chodzić. Po ponad 20 latach! Kiedy 10 lat później rozpatrywano to uzdrowienie w Watykanie, Maria Emilia poruszała się bez trudności.

Także konsultorzy Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uznali to za cud i w sposób oczywisty przypisali go wstawiennictwu Franciszka i Hiacynty. Na tej podstawie 13 maja 2000 roku Jan Paweł II beatyfikował Hiacyntę i Franciszka w Fatimie. Fatimscy pastuszkowie stali się tym samym najmłodszymi błogosławionymi w historii Kościoła, dystansując Dominika Savio, który zmarł na krótko przed swoimi 15. urodzinami.

Wspólne cuda

Ciekawostką jest, że w przypadku rodzeństwa Marto zastosowano nowe rozwiązanie proceduralne. Jan Paweł II zdecydował bowiem, że Hiacynta i Franciszek, z uwagi na to, że najważniejsze wydarzenia z ich życia – objawienia, cierpienia, jakich doświadczyli od władz, młody wiek, w którym zostali zabrani do nieba, dotyczyły ich obojga – nie potrzebują do swojej beatyfikacji i kanonizacji cudów zdziałanych osobno, ale wspólnie. Warunkiem było tylko to, by wyproszono je, przyzywając rodzeństwo. Swoją drogą – do tego, żeby tak małe dzieci zostały uznane za świętych, też potrzebne było specjalne papieskie zezwolenie.

Tekst pochodzi z albumu „Cuda Wielkich Świętych”, Henryk Bejda. 

Publikacja dzięki uprzejmości Wydawnictwa Fronda

1  Opis o. Delestre za: Beatificación de Francisco y Jacinta, w: http://www.angelfire.com/extreme/neostars/fatima/beatificacion.html.