Ks. Rafał Hołubowicz: Komunia święta na klęcząco i do ust nadal pierwszą i podstawową formą

Uroczystość Pierwszej Komunii Świętej – święto Jezusa Eucharystycznego, który za chwilę zagości po raz pierwszy w sercach Mu najbliższych – Dzieci, tych które zawsze szczególnie miłował i które nawet dorosłym stawiał za wzór; w sercach czystych po wczorajszej uroczystości Pierwszej Spowiedzi Świętej, równie ważnej, równie podniosłej i równie pięknej, jak ta dzisiejsza. Atmosfera jest naprawdę niecodzienna, przepełniona jakimś wyczekiwaniem, może pewnym niepokojem czy wszystko się uda, ale także wielką radością, która rysuje się zarówno na twarzach samych dzieci, jak również ich rodziców, którzy przez ostatnie miesiące także trudzili się nad jak najlepszym przygotowaniem swoich pociech do tego niezwykłego wydarzenia. Kościół pięknie przyozdobiony, mnóstwo białych kwiatów, dzieci w białych strojach liturgicznych, tłumy ludzi w świątyni i wokół niej. Wszystko świadczy o tym, że dzieje się coś niezwykłego, coś tajemniczego, coś mistycznego.
Rozpoczyna się uroczysta Liturgia, dzieci biorą w niej czynny udział. Radość i napięcie ciągle rosną, aż w końcu nadchodzi ten wyczekiwany moment pierwszej Komunii Świętej. Na środku, przed ołtarzem przystrojony klęcznik; każde z dzieci podchodzi pojedynczo, klęka z pięknie złożonymi dłońmi, otwiera usta i po raz pierwszy przyjmuje na język, a w rzeczywistości do serca, prawdziwego Jezusa Chrystusa. Ciężko nawet opisać wielką radość i pokój, które promieniują z dziecięcych twarzy. Po dzieciach zaczyna się Komunia Święta pozostałych uczestników uroczystości. Kapłan jest sam, panuje ścisk i zamieszanie, bo kościół jest mały a przybyłych naprawdę dużo. I nagle….
Zbliża się najpierw dwójka dzieci, które wyciągają rękę po Komunię Świętą, ale w obecnych okolicznościach, z pełną rozwagą duszpasterską, kapłan udziela im Komunii na język. Dziewczynki jedna, potem druga spokojnie ją przyjmują i się oddalają. Okazuje się jednak, że następna do Komunii przystępuje ich mama. Także wyciąga rękę, kapłan prosi ją jednak grzecznie o godne przyjęcie Jezusa do ust (co nawiasem mówiąc jest regułą w tej wspólnocie parafialnej). Kobieta jednak obrusza się i odchodzi, odmawiając przyjęcia Chrystusa Eucharystycznego. Jak widać nie On był tutaj najważniejszy.
No a potem, jak nie trudno się domyśleć, zaczynają się problemy. Kilka dni po uroczystości bardzo nieprzyjemny telefon od tej pani, która oczywiście od pierwszych słów zwraca się do księdza per „pan” (zresztą w dniu Komunii Świętej do siostry zakonnej przygotowującej dzieci zwracała się per „pani”). Zarzuca mu zmuszanie dzieci do przyjęcia Komunii wbrew ich woli, czym rzekomo wywołał u nich poważną traumę (nie potwierdza tego ich zachowanie na przyjęciu komunijnym, w którym uczestniczyły). Czuje się obrażona zachowaniem kapłana, który odmówił jej przyjęcia Komunii tak jak tego żądała, choć w rzeczywistości to nie on jej odmówił, bo przecież chciał jej udzielić Komunii, ale ona po prostu odmówiła przyjęcia Pana Jezusa, mimo prośby kapłana. Domaga się oczywiście przeprosin twierdząc, że tacy księża odstręczają ludzi od kościoła. Znowu jednak zostaje skorygowana, gdyż akurat w tej parafii liczba uczestników liturgii ciągle rośnie do tego stopnia, że trzeba było wprowadzić kolejną Mszę, gdyż wierni już się po prostu nie mieścili. I jak można się domyślić nie chodzi tylko o staruszki, ale kościół pełen jest młodych rodzin, dzieci, młodzieży, i to z pewnością nie dlatego, że kapłan udziela Komunii św. na rękę i mówi jakieś miałkie kazania o wszystkim i o niczym. Jest wręcz odwrotnie.
Jednak, wracając do rozmowy z oburzoną „katoliczką”, pani nie jest usatysfakcjonowana tym co słyszy; nie trafiają do niej także żadne merytoryczne argumenty dotyczące przepisów prawa kanonicznego. Rozzłoszczona rzuca słuchawką i straszy kapłana Kurią. I rzeczywiście na ciąg dalszy nie trzeba długo czekać. „Pobożna katoliczka” pisze e-maila do Kurii, rozsyłając go również na wszystkie możliwe adresy, które znalazła na stronie Archidiecezji. Nie omieszkała też poinformować o całym zajściu Rzecznika Praw Dziecka, gdyż kapłan, jak to sama określiła, „wpychał jej dziecku łapy do ust”. Potem telefon z Kurii, i przysłowiowe „udawadnianie, że nie jest się wielbłądem”. Niepotrzebne nerwy i stres, bo nigdy nie wiadomo jak skończy się ta sprawa, gdyż w dużej mierze zależy to od tego, na czyje biurko w Kurii trafi.
Przytoczona tutaj sytuacja, a podobnych w ostatnim czasie coraz więcej, skłoniła mnie do głębszej refleksji nad tym, czym jest Msza św., czym jest Eucharystia i dlaczego w dzisiejszych czasach, gdy tyle słyszymy o profanacjach Najświętszego Sakramentu, i to już nie tylko gdzieś za granicami, ale także w naszej Ojczyźnie, nikt tak naprawdę nie podejmie na nowo tematu sposobu udzielania Komunii św.
Piszę o tym, ponieważ wiem, że podobne sytuacje coraz częściej spotykają kapłanów, którzy na poważnie biorą słowa samego Jezusa odnośnie tego, czym a raczej Kim jest Eucharystia i niejednokrotnie narażeni są na poważne nieprzyjemności ze strony swoich przełożonych, którzy dla tzw. „świętego spokoju” są w stanie poświęcić kapłana, byleby tylko sprawa nie trafiła do mediów.
Inna kwestia, że dzisiaj coraz powszechniejsze jest, tak naprawdę niczym nieuzasadnione, dążenie do powszechnego braterstwa za wszelką cenę, nawet za cenę indyferentyzmu religijnego i zrównania w ważności wszystkich wierzeń i religii. No i kto jest największą w tym przeszkodą? Oczywiście Zmartwychwstały Pan, gdyż od tego, byśmy wszyscy mogli stanąć przy jednym stole i sprawować „coś”, bo przecież nie Boską Liturgię, dzieli nas właśnie prawda o Zmartwychwstaniu Pana i o Jego realnej obecności w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, którą przecież nie wszyscy uznają. I znowu Jezus jest kością niezgody i przeszkodą w drodze do powszechnego braterstwa.
Na kanwie tego wszystkiego chciałbym wykazać pełną prawdę tezy, jak widać nie dla wszystkich dzisiaj jasnej, że forma przyjmowania Komunii św. na rękę nie jest formą zwyczajową w przeciwieństwie do formy przyjęcia Jej do ust. A takie wrażenie odnosi się chociażby, kiedy czyta się dokument Konferencji Episkopatu Polski z 3 marca 2005 r., który zawiera następujące stwierdzenie: „Komunii świętej udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś prosi o Komunię na rękę przez gest wyciągniętych dłoni, należy mu w taki sposób jej udzielić”[1]. I tak od razu, na marginesie, należy zauważyć, że stwierdzenie, iż każdy może prosić o Komunię na rękę nie oznacza automatycznie, że kapłan zawsze ma obowiązek mu ją w tej formie udzielić. Jak zobaczymy w dalszej części, zgodnie z obowiązującym prawem kanonicznym, kapłan ma zawsze możliwość nie podania wiernemu Komunii na rękę.
Inna ważna kwestia, która umyka wielu osobom, potocznie mówiącym o przyjmowaniu Komunii św. na rękę, jest taka, że określenie to jest błędne z samego swego założenia. Nikt nie przyjmuje Komunii św. na rękę. Ciało Pańskie nie przenika przecież przez skórę dłoni do krwiobiegu. Komunię św. można przyjąć tylko i jedynie do ust. Nawet jak ktoś prosi, by mu Ją położyć na dłoni, musi ją później i tak przyjąć na język. Nie ma innej możliwości. Niby oczywiste, a jednak …. I ostatnie ważne dopowiedzenie, które należy zrobić w tym momencie, choć równie oczywiste jak poprzednie, to fakt, że przepisy prawa partykularnego nigdy nie mogą stać w sprzeczności z normami prawa powszechnego.
Od razu także chcę zaznaczyć, że niniejszy artykuł nie jest artykułem naukowym sensu stricto, dlatego też nie przytaczam w nim szczegółowych unormowań odnoszących się do tego zagadnienia na przestrzeni wieków. Pragnę tylko wykazać, że powszechnie przyjęta opinia, wykorzystywana przez wielu zwolenników Komunii na rękę, zwłaszcza gdy wchodzą w konkretnej sytuacji „w konflikt” z kapłanem, jest z zasady błędna, i powinni to uwzględnić także ci, którzy owego kapłana będą strofować, wykazując mu jego niewiedzę i zmuszać do przyjęcia postawy niezgodnej, przede wszystkim z jego kapłańskim sumieniem, ale także z normami Kościoła Powszechnego.
Aby mówić o tak ważnej kwestii, nie sposób przynajmniej w dwóch zdaniach nie poruszyć tematu Najświętszej Eucharystii. Od wieków Kościół uznaje w Eucharystii najświętszy, najczcigodniejszy Sakrament, gdyż jest to sakrament realnej obecności wcielonego Boga, który tak umiłował człowieka, że zapragnął na zawsze z nim pozostać pod postacią tak niepozorną, tak kruchą, jak pszenny chleb. O przyjęciu tej prawdy świadczą niezliczone wypowiedzi Magisterium Kościoła od jego pierwszych wieków aż po czasy obecne.
Przytoczę tu jedynie kilka wypowiedzi z ostatniego okresu, które zawierają wiarę wszystkich wieków. Ostatni Sobór ekumeniczny, w Konstytucji poświęconej Świętej Liturgii podkreślił: „Nasz Zbawiciel podczas Ostatniej Wieczerzy, tej nocy, kiedy został wydany, ustanowił eucharystyczną Ofiarę swojego Ciała i Krwi, aby w niej na całe wieki, aż do swego przyjścia, utrwalić ofiarę krzyża i tak powierzyć Kościołowi, umiłowanej Oblubienicy, pamiątkę swej męki i zmartwychwstania, sakrament miłosierdzia, znak jedności, więź miłości, ucztę paschalną, podczas której przyjmujemy Chrystusa, duszę napełniamy łaską i otrzymujemy zadatek przyszłej chwały”[2].
Jest to wypowiedź głęboko osadzona w Piśmie św. i Tradycji, do której wstęp stanowi krótkie, aczkolwiek głębokie stwierdzenie zawarte już we wstępie tejże Konstytucji: „W liturgii, zwłaszcza w Boskiej Ofierze eucharystycznej, „dokonuje się dzieło naszego Odkupienia”; w najwyższym stopniu przyczynia się ona do tego, aby wierni swoim życiem wyrażali oraz ujawniali innym ludziom misterium Chrystusa i rzeczywistą naturę prawdziwego Kościoła”[3].
W krok za wypowiedziami Soboru idzie Kodeks Prawa Kanonicznego (którego reformy dokonano po Soborze w zgodzie z jego Magisterium), który w kan. 897 stanowi: „Najbardziej czcigodnym sakramentem jest Najświętsza Eucharystia, w której sam Chrystus Pan jest obecny, ofiaruje się oraz jest przyjmowany i dzięki której Kościół ustawicznie żyje i wzrasta. Ofiara eucharystyczna, pamiątka śmierci i zmartwychwstania Pana, w której utrwala się na wieki Ofiara Krzyża, jest szczytem i źródłem całego kultu oraz życia chrześcijańskiego; wyraża ona i sprawia jedność Ludu Bożego, przez nią urzeczywistnia się budowanie Ciała Chrystusa. Pozostałe bowiem sakramenty i wszystkie kościelne dzieła apostolatu mają ścisły związek z Najświętszą Eucharystią i na nią są ukierunkowane”.
Może warto od razu w tym miejscu zamieścić odwołanie do kolejnego kanonu, do którego nawiążę później, a który to kanon zawiera następujące stwierdzenie: „Wierni powinni z największą czcią odnosić się do Najświętszej Eucharystii, biorąc czynny udział w sprawowaniu najczcigodniejszej Ofiary, z największą pobożnością i często przyjmując ten Sakrament i adorując Go z najwyższym uwielbieniem, (…)”[4].
Św. Jan Paweł II, w Encyklice w całości poświęconej Najświętszej Eucharystii, napisał: „Kościół żyje dzięki Eucharystii. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła. Na różne sposoby Kościół doświadcza z radością, że nieustannie urzeczywistnia się obietnica: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28, 20). Dzięki Najświętszej Eucharystii, w której następuje przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pana, raduje się tą obecnością w sposób szczególny.
Od dnia Zesłania Ducha Świętego, w którym Kościół, Lud Nowego Przymierza, rozpoczął swoje pielgrzymowanie ku ojczyźnie niebieskiej, Najświętszy Sakrament niejako wyznacza rytm jego dni, wypełniając je ufną nadzieją. Słusznie Sobór Watykański II określił, że Ofiara eucharystyczna jest «źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego». «W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom». Dlatego też Kościół nieustannie zwraca swe spojrzenie ku swojemu Panu, obecnemu w Sakramencie Ołtarza, w którym objawia On w pełni ogrom swej miłości”[5].
Obecność Pana pośród swojego Ludu jest fundamentalna i niepodważalna. Podobnie jak wiara tego Ludu w obecność Pana pod postaciami chleba i wina. To właśnie nie co innego, jak zanik tej wiary, papież Benedykt XVI wskazał jako pierwsze i podstawowe źródło obecnego kryzysu Kościoła. Papież napisał: „Nasze podejście do Eucharystii może jedynie budzić niepokój. Sobór Watykański II słusznie skupił się na przywróceniu tego sakramentu Obecności Ciała i Krwi Chrystusa, Obecności Jego Osoby, Jego Męki, Śmierci i Zmartwychwstania do centrum życia chrześcijańskiego i samej egzystencji Kościoła.
Częściowo się to naprawdę udało i powinniśmy być szczególnie za to Panu wdzięczni. A jednak dominuje dość odmienne nastawienie. To, co przeważa, to nie nowa rewerencja dla obecności śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, ale sposób postępowania z Nim, który niszczy wspaniałość Misterium. Spadające uczestnictwo w uroczystościach niedzielnej Eucharystii pokazuje, jak niewiele my, dzisiejsi chrześcijanie, wciąż wiemy o docenieniu wspaniałości daru, który polega na Jego rzeczywistej obecności. Eucharystia zostaje zdewaluowana do zwykłego ceremonialnego gestu, kiedy bierze się za oczywistość, że grzeczność wymaga, by ofiarować Go na rodzinnych uroczystościach czy przy okazjach takich jak śluby i pogrzeby wszystkim tym, którzy zostali zaproszeni z powodów rodzinnych. Sposób, w jaki ludzie często po prostu przyjmują Najświętszy Sakrament w komunii siłą rzeczy pokazuje, że wielu postrzega komunię jako gest czysto ceremonialny. Zatem, kiedy myśli się o tym, jakie działanie jest wymagane przede wszystkim, jest raczej oczywiste, że nie potrzeba nam drugiego Kościoła naszego własnego projektu. To, czego potrzeba przede wszystkim, to odnowa wiary w rzeczywistość Jezusa Chrystusa danego nam w Najświętszym Sakramencie”[6].
W kontekście tych słów należy zadać sobie pytanie, czy postawa towarzysząca człowiekowi w momencie przyjmowania Komunii św. nie ma wpływu na jego wiarę w realną obecność Jezusa w tym sakramencie albo odwrotnie, czy postawa ta nie wyraża lepiej tej wiary?
Oczywiście, że ma i oczywiście, że wyraża. Jest to kwestia o fundamentalnym znaczeniu. Dlatego nie można trwać w błędzie co do praktyki Kościoła dotyczącej formy przyjmowania Komunii św. na rękę. Oczywiście, musimy pamiętać, że w dziejach Kościoła różne były praktyki, jeśli chodzi o sposób przyjmowania Komunii św. W Kościele pierwszych wieków wierni przyjmowali Komunię św. na rękę i sami wkładali ją sobie do ust. Nic jednak nie wskazuje na to, aby praktyka taka została wprowadzona dla jakichś szczególnych motywów. Był to jedynie odwieczny obyczaj. Między innymi to właśnie w ten sposób Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy dał Swoje Ciało uczniom (z tym, że pamiętać należy, iż Apostołowie byli pierwszymi biskupami).
Jednym z ciekawszych świadectw tego okresu jest Katecheza chrzcielna św. Cyryla Jerozolimskiego, który w IV w. pisze: „Podchodząc, nie wyciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą lub prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej ręki przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: «Amen». Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił. To bowiem, co by spadło na ziemię, byłoby stratą jakby części twych członków. Bo czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadne nie zginęło i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej zatem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni”[7].
Warto zwrócić uwagę, że już nawet w tym momencie rozwoju teologiczno-liturgicznego podkreślano wielki szacunek do Najświętszego Sakramentu i do realnej obecności Jezusa w najmniejszej nawet cząstce (partykule) Komunii św. Dlatego też, w miarę rozwoju nauki o realnej obecności Jezusa w Eucharystii, bardzo szybko zaczęto odchodzić o tej praktyki, na rzecz przyjmowania Komunii św. w postawie klęczącej i do ust, jako postawie wyrażającej większy, niejako doskonalszy szacunek do Boskiej Eucharystii. Praktyka ta zaczęła się formować już na przełomie IV/V w. i tak głęboko zakorzeniła się w Kościele, jako wyraz prawdziwej i głębokiej pobożności, iż począwszy od IX wieku przyjmowanie Komunii św. na rękę zostało zarezerwowane jedynie dla osób duchownych.
Z powodu niebezpieczeństwa profanacji ze strony żydów i heretyków synod w Kordobie z 839 r. odrzuca pretensje kassjanistów do przyjmowania Komunii św. na rękę. Réginon de Prüm w swoim dziele De Synodalibus causis, napisanym ok. 906 r., przypisuje synodowi w Rouen następujący kanon o obowiązkach kapłana: „Niech nie kładzie [Komunii] ani na rękę świeckiego, ani na rękę kobiety, ale tylko do ust, wypowiadając następujące słowa: Ciało i Krew Pańska niech przyczynią się do przebaczenia twoich grzechów i doprowadzą cię do życia wiecznego. Jeśli kto złamie to polecenie, niech będzie odłączony od ołtarza, gdyż gardzi Wszechmocnym i Jemu samemu czci nie okazuje”[8].
Tekst ten stanowi dla nas ważne świadectwo kanoniczne w omawianej materii, gdyż groźba kary tego rodzaju zakłada, że praktyka przeciwna, tzn. Komunia do ust, była normą. Jest ona również przedstawiona jako jedyna dozwolona w Missa illyrica i w Liturgii bizantyńskiej. Dysponujemy wieloma świadectwami, które potwierdzają, że już pomiędzy IX a X wiekiem Komunia św. do ust stała się jedyną formą przyjmowania Najświętszego Sakramentu, ponieważ była doskonalsza i lepiej przystosowana do godności tak wielkiego Sakramentu. W tym samym czasie zaczęto zakazywać drugiego sposobu udzielania Komunii, bardziej prymitywnego i mniej doskonałego.
Taki właśnie sposób przyjmowania Komunii św. (do ust), który staje się powszechny w całym Kościele, zarówno Wschodu jak i Zachodu, służy jasnemu wyrażeniu, w odniesieniu do Eucharystii, dwóch podstawowych prawd wiary: po pierwsze, realnej, substancjalnej i stałej obecności Chrystusa, prawdziwego Boga, w konsekrowanej Hostii i w każdej jej, nawet najmniejszej, partykule; a po drugie: istotnej różnicy między wiernym i kapłanem (między kapłaństwem powszechnym wszystkich ochrzczonych a kapłaństwem hierarchicznych osób wyświęconych), który, jak miał to kiedyś powiedzieć św. Jan Paweł II, ma przywilej dotykania Świętych Postaci i rozdzielania ich ze swych rąk. Zresztą Papież Jan Paweł II napisze później w swoim Liście Apostolskim Dominicae Cenae, że ta istotna różnica jest ukazana w sposób wyrazisty przez obrzęd namaszczenia dłoni w łacińskich święceniach, jak gdyby te dłonie potrzebowały szczególnej łaski i siły Ducha Świętego. To nie znaczy, że te dłonie są bardziej godne, czy że sam kapłan jest kimś lepszym i doskonalszym niż przeciętny wierny, co właśnie jako zarzut wysuwają często przeciwnicy Komunii św. do ust czy w ogóle potrzeby kapłaństwa w Kościele, bo do tego to wszystko się ostatecznie kiedyś sprowadzi. Oznacza to jedynie, że ci konkretni mężczyźni, powołani przez Pana bez żadnej swojej zasługi, zostali przez specjalny sakrament święceń, konsekrowani do sprawowania świętych czynności i do dotykania oraz rozdzielania wiernym Ciała Pańskiego.
Praktyka powrotu do przyjmowania Komunii św. na rękę i jej powolne rozprzestrzenianie się w Kościele katolickim związane jest z tym, iż reformatorzy protestanccy, którzy negowali obie, wspomniane wcześniej prawdy wiary (realną obecność i kapłaństwo), w reakcji na praktykę tak jasno ukazującą doktrynę katolicką, powracali do praktyki pierwotnej. Martin Bucer, zwolennik reformy anglikańskiej, mówi tak: „Nie ma wątpliwości, że praktyka polegająca na niepodawaniu tych sakramentów do ręki wiernym wynika z dwóch nadużyć: po pierwsze fałszywej czci, którą, jak uważają, oddają tym sakramentom i po drugie przewrotnej arogancji księży, którzy z powodu namaszczenia konsekrującego pretendują do posiadania większego stopnia świętości, niż Lud Chrystusowy.” (Jakbym słyszał współczesnych krytyków Komunii św. do ust). Dlatego też pierwsze prośby o zgodę na Komunię św. na rękę kierowane są do Stolicy Apostolskiej właśnie z krajów, gdzie większość stanowią protestanci.
I tutaj dochodzimy do pierwszego, zasadniczego dowodu potwierdzającego tezę, iż w Kościele katolickim nadal jedyną formą zwyczajną przyjmowania Komunii św. jest przyjmowanie jej na klęcząco i do ust. Każdy Episkopat, który chce umożliwić wiernym przyjmowanie Komunii św. na rękę musi prosić o indult Stolicy Apostolskiej. Gdyby więc obie te formy były równoważne, konieczność proszenia o indult byłaby pozbawiona podstaw. Zresztą, sam papież, św. Paweł VI, który Instrukcją Memoriale Domini z 1969 r. otworzył tak naprawdę możliwość powszechniejszego stosowania Komunii św. na rękę, w tym samym dokumencie zaznacza, że forma do ust jest tradycyjną i bardziej odpowiednią: „Zwyczaj ten (przyjmowania Komunii do ust), obecny w Kościele powszechnym, uważany jest nie tylko za bardzo starożytny, ale także za wyrażający szacunek wobec Eucharystii. Praktyka ta nie powinna być zmieniana z powodu nielicznych praktyk przeciwnych w niektórych miejscach”[9].
Z tego zapisu wynika wyraźnie, wbrew powszechnemu sądowi, że możliwość przyjmowania Komunii na rękę została wprowadzona indultem, jako wyjątek od normy a nie norma. Niestety, jak się okazało, ta norma została zmieniona w wielu miejscach, i to bez jakiejkolwiek realnej potrzeby; także w Polsce, gdzie nigdy nie było praktyki Komunii św. na rękę i właściwie nie było żadnej przesłanki, żeby to zmieniać, chyba że próba dostosowania się do modernistycznych prądów w Kościele. Więcej nawet, wszystkie wcześniejsze normy wydawane w tej materii przez Konferencję Episkopatu Polski, jednoznacznie i niezmiennie stwierdzały, że „Komunii św. udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Wierni przyjmują Komunię św. w postawie klęczącej. Mogą również stać, gdy przemawiają za tym szczególne okoliczności”[10].
Przypomnijmy, że możliwość udzielania Komunii na rękę w Polsce wprowadził II Synod Plenarny z 1999 r., zatwierdzony przez Stolicę Apostolską w 2001 r.: „Synod Plenarny potwierdza i wyraża szacunek dla zwyczaju przyjmowania Komunii św. do ust w postawie zarówno klęczącej, jak i stojącej, nie wykluczając jednak innych form przyjmowania Komunii św., z zachowaniem najwyższej czci dla Eucharystii”[11]. Stanowisko to Konferencja Episkopatu potwierdziła na swoim posiedzeniu plenarnym w dniach 8-9 marca 2005 r. W rzeczywistości doprowadziło to do sytuacji, w której każdy wierny, tylko i wyłącznie ze względu na swoje upodobania, może żądać od kapłana przyjęcia Komunii św. w takiej czy innej formie. Nie do końca ta rzeczywistość współgra z zapisami oficjalnych dokumentów Kościoła.
Co ciekawe, Instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Redemptionis Sacramentum z 2004 r., o tym, co należy zachowywać, a czego unikać w związku z Najświętszą Eucharystią, wyraźnie podkreśla, powołując się na przytaczaną już encyklikę św. Jana Pawła II Ecclesia de Eucharistia, że „Tajemnica Eucharystii jest zbyt wielka, „ażeby ktoś mógł pozwolić sobie na traktowanie jej wedle własnej oceny, która nie szanowałaby jej świętego charakteru i jej wymiaru powszechnego”. Przeciwnie, kto tak postępuje, pobłażając swojemu sposobowi myślenia, szkodzi, chociażby był kapłanem, prawdziwej jedności obrządku rzymskiego, która winna być gorliwie zachowywana, oraz podejmuje czynności, które w żaden sposób nie odpowiadają na głód i pragnienie Boga żywego, jakich doświadczają ludzie naszych czasów; nie służy też autentycznemu zaangażowaniu duszpasterskiemu ani słusznej odnowie liturgicznej, lecz raczej pozbawia wiernych ich dziedzictwa i tradycji ojców. Samowolne bowiem działania nie wspierają prawdziwej odnowy, lecz szkodzą słusznemu prawu wiernych do czynności liturgicznej zgodnej z tą tradycją i dyscypliną, która jest wyrazem życia Kościoła. Wprowadzają wreszcie pewne deformacje i niezgodności do samej celebracji Eucharystii, która doskonale i ze swojej natury prowadzi do tego, aby objawiała się i w cudowny sposób realizowała wspólnota Boskiego życia i jedność ludu Bożego”[12]. Oczywiście słowa te skierowane są przede wszystkim do kapłanów, ale z pewnością ich przesłanie można także poszerzyć o cały Lud Boży w materii, o której mówimy. Ponadto, to kapłan, jako szafarz Najświętszej Eucharystii, dbać ma o to, aby zawsze i wszędzie przyjmowana była ona z największą czcią i szacunkiem, jak to zaznacza KPK w cytowanym wcześniej kanonie 898.
W tym miejscu należy zwrócić uwagę na jeden bardzo ważny fakt. Instrukcja Redemptionis Sacramentum w numerze 92 mówi: „Chociaż każdy wierny zawsze ma prawo według swego uznania przyjąć Komunię świętą do ust, jeśli ktoś chce ją przyjąć na rękę, w regionach, gdzie Konferencja Biskupów, za zgodą Stolicy Apostolskiej, na to zezwala, należy mu podać konsekrowaną Hostię. Ze szczególną troską trzeba jednak czuwać, aby natychmiast na oczach szafarza ją spożył, aby nikt nie odszedł, niosąc w ręku postacie eucharystyczne. Jeśli mogłoby zachodzić niebezpieczeństwo profanacji, nie należy udzielać wiernym Komunii świętej na rękę”[13].
To ostatnie zdanie jest bardzo istotne dla omawianej kwestii. Ostatecznie to zawsze kapłan dokonuje oceny sytuacji i zawsze może podjąć decyzję o nieudzieleniu komuś Komunii na rękę.
W wielu komentarzach, które powstały do cytowanej tutaj Instrukcji pojawiały się dokładne specyfikacje co do sytuacji, w których rzeczywiście zachodzi niebezpieczeństwo profanacji. Wśród nich wymienia się, przede wszystkim: dużą liczbę wiernych na Mszy św., tłok i ścisk w kościele, co nie zawsze pozwala kapłanowi zaobserwować, co dzieje się z przyjęta Hostią; obawę przed tym, że partykuły, które zawsze mogą pozostać na dłoni przyjmującego, zostaną po prostu strącone na ziemię albo wytarte w ubranie; czy wprost obawę przed bezpośrednią profanacją Najświętszego Sakramentu.
Ta ostatnia sytuacja wcale nie jest taka niemożliwa, jakby się mogło wydawać, w kontekście coraz większej liczby profanacji miejsc świętych i samego Najświętszego Sakramentu oraz rosnącej nienawiści do katolików, w szczególności do katolickich kapłanów. I chyba właśnie dlatego wielcy obrońcy świętości i szacunku do Eucharystii, jak chociażby papież Benedykt XVI czy żyjący kard. Robert Sarah, jak i wielu innych, z takim naciskiem postulują powrót do uświęconej wiekami tradycji przyjmowania Komunii św. na klęcząco i do ust.
Sam papież Benedykt XVI co prawda nie wydał żadnej instrukcji w tej sprawie, jednak jego postawa mówi sama za siebie: sposób sprawowania Eucharystii i udzielanie Komunii św. tylko i wyłącznie do ust, nie pozostawiają żadnych wątpliwości. I nie miało tu absolutnie znaczenia z jakiego kraju, z jakiej kultury pochodzi osoba przystępująca do Komunii z rąk papieża, i jakie w jej kraju panują w tej materii zwyczaje. Każdy musiał uklęknąć i przyjąć Komunię św. do ust.
Kard. Sarah, jeden z największych obrońców Komunii św. do ust, bardzo często wypowiada się w tej materii, podkreślają toczącą się dzisiaj wojnę, w której Szatan celem swojego ataku uczynił Ofiarę Mszy Świętej i rzeczywistą obecność Jezusa w konsekrowanej Hostii. Jako jedną z form uległości Złemu w tej materii podaje powszechne udzielanie Komunii św. na rękę, które pogłębia w wiernych osłabienie poczucia sacrum oraz wiary w realną obecność Jezusa w Eucharystii. Dlatego też mówi wyraźnie: „Komunia Święta do ust i na kolanach jest formą, która najlepiej wyraża naszą wiarę w realną obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii”[14].
Często też zwracał uwagę na to, co już zostało powiedziane nieco wcześniej, że mianowicie przyjmowanie Komunii na rękę prowadzi do rozpraszania bardzo dużej ilości fragmentów (partykuł) podkreślając, że uważanie na najdrobniejszy okruszek, troska przy oczyszczaniu świętych naczyń, nie dotykanie Hostii spoconymi rękami, w każdym przypadku staje się wyznawaniem wiary w rzeczywistą obecność Jezusa, nawet w najmniejszych częściach konsekrowanych postaci. Nie ma przecież znaczenia wielkość fragmentu Hostii, ponieważ to zawsze jest On – Jezus Chrystus!
Wyrażam nadzieję, że te rozważania sprowokują do pogłębionej refleksji nad sposobem przyjmowania Komunii św. przez naszych wiernych, szczególnie w kontekście coraz częstszych profanacji. Z drugiej strony zastanowienie powinien budzić również fakt, że wszędzie tam, gdzie Kościół na nowo się odradza (jak np. we Francji) i gdzie wzrasta liczba powołań, następuje to właśnie w środowiskach żyjących Tradycją Kościoła, gdzie sprawowana jest Msza św. w rycie przedsoborowym, gdzie Komunia św. udzielana jest tylko w postawie klęczącej i do ust.
Tymczasem w Kościele posoborowym profesor papieskiej uczelni – Andrea Grillo, potrafi skrytykować pobożność eucharystyczną błogosławionego (a za chwilę świętego) Carlo Acutisa, któremu zarzuca wiarę w „obsesyjną” i „starą” teologię, która główną wartość Eucharystii widzi w… realnej obecności pod jej postaciami Ciała i Krwi Pańskiej. Czy to wszystko naprawdę nie wskazuje kierunku, w którym powinniśmy zmierzać?
Ks. Rafał Hołubowicz
[1] KEP, Wskazania po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego, (03.03.2005 r.), nr. 40.
[2] Sobór Watykański II, Sacrosanctum Concilium, nr. 47.
[3] Tamże, nr 2.
[4] KPK, kan. 898.
[5] Św. Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, (17.04.2003 r.), nr. 1
[6] Benedykt XVI, List o przyczynach kryzysu Kościoła, (11.04.2019 r.).
[7] Św. Cyryl Jerozolimski, Katechezy przedchrzcielne i mistagogiczne, w: Biblioteka Ojców Kościoła 14, Kraków 2000, Katecheza V, nr. 21.
[8] zob. Paul Fournier, L’oeuvre canonique de Réginon de Prüm, w: Mélanges de droit canonique, t. II, Aalen 1983, Scientia Verlag, nr. 333 n.
[9] Św. Paweł VI, Memoriale Domini, nr. 3.
[10] Konferencja Episkopatu Polski, Instrukcja w związku z wydaniem nowego mszału ołtarzowego, (11.03.1987 r.), nr 27.
[11] II Polski Synod Plenarny (1991-1999), Poznań 2001, s. 206.
[12] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, nr. 11.
[13] Tamże, nr. 92.
[14] Kard. Robert Sarah, Le soir approche et déjà le jour baisse, (2019).
Ks. Rafał Hołubowicz, ur. 29.08.1978 r., kapłan Archidiecezji wrocławskiej, święcenia kapłańskie 24.05.2003 r., doktor prawa kanonicznego, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, Dyrektor UTW im. św. Jana Pawła II przy PWT we Wrocławiu, wieloletni pracownik Metropolitalnego Sądu Duchownego we Wrocławiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz