poniedziałek, 22 stycznia 2018

Roberto de Mattei: minimalizm – choroba katolicyzmu dzisiejszych czasów

Roberto de Mattei: minimalizm – choroba katolicyzmu dzisiejszych czasów



Roberto de Mattei: minimalizm – choroba katolicyzmu dzisiejszych czasów
fot. Forum

Jeśli ksiądz posuwa się do tego, że odrzuca katolickie wyznanie wiary, nie wywołując sankcji władz kościelnych, znajdujemy się tak naprawdę w obliczu sytuacji kryzysowej w Kościele o niesłychanej wadze – uważa prof. Roberto de Mattei.

Ostatnio we Włoszech krążą po internecie dwa filmy video, które skłaniające do refleksji. Pierwszy rejestruje słowa ks. Fredo Olivero, proboszcza Kościoła San Rocco w Turynie, wypowiedziane podczas Pasterki. „Wiecie, dlaczego nie zamierzam wypowiedzieć słów wyznania wiary? Ponieważ w nie nie wierzę!”. Wśród śmiechu wiernych ksiądz kontynuuje: „Gdyby ktoś to rozumiał – ale ja sam po wielu latach uświadomiłem sobie, że jest to coś, czego nie rozumiem i nie mogę zaakceptować. Zaśpiewajmy coś innego, co przedstawia zasadnicze sprawy związane z wiarą”. Następnie ksiądz zastąpił Credo pieśnią „Dolce Sentire” z filmu Brat Słońce, siostra Księżyc.

Credo streszcza artykuły wiary katolickiej. Zakwestionowanie tylko jednego z tych artykułów stanowi herezję. Zakwestionowanie Credo w całości stanowi akt publicznej apostazji. Ponadto zakwestionowanie go w czasie Mszy Świętej stanowi niedopuszczalny skandal. Usunięcie, suspensa a divinis i ekskomunikowanie księdza powinno być natychmiastowe. Jednak nic z tego nie nastąpiło.

Podczas gdy media rozpowszechniały tą niewiarygodną wiadomość, jedyny głos kościelnej reakcji odezwał się na drugim krańcu Włoch, na Sycylii, gdzie ks. Salvatore Priola, proboszcz sanktuarium Maryjnego w Altavilla Milicia, wyraził w homilii swoje oburzenie przeciwko księdzu z Piemontu, nakłaniając swoich wiernych i każdą ochrzczoną osobę do publicznej reakcji w obliczu takiego skandalu. Video przedstawia wypowiedziane przez niego płomienne słowa: „Bracia i siostry – powiedział – kiedy słyszycie księdza wypowiadającego rzeczy, które są przeciwne wierze katolickiej, musicie mieć odwagę wstać i powiedzieć temu księdzu – nawet podczas Mszy: to niedopuszczalne! Czas wstać, kiedy słyszycie coś, co jest przeciwne Credo. Nawet jeśli biskup to mówi. Wstańcie i powiedzcie: Ojcze, Wasza Eminencjo, to niedopuszczalne. Gdyż mamy Ewangelię: ponieważ wszyscy podlegamy Ewangelii, począwszy od papieża w dół. Wszyscy podlegamy Ewangelii”.

Te dwa przeciwne kazania skłaniają do refleksji. Jeśli ksiądz posuwa się do tego, że odrzuca katolickie wyznanie wiary, nie wywołując sankcji władz kościelnych, znajdujemy się tak naprawdę w obliczu sytuacji kryzysowej w Kościele o niesłychanej wadze. Tym bardziej, że przypadek ks. Fredo Olivero nie jest odosobniony. Tysiące księży na świecie myśli w podobny sposób i odpowiednio do tego postępuje.

Natomiast to, co wydaje się czymś niezwykłym i co w konsekwencji zasługuje na całkowite docenienie ze strony prawdziwych katolików, to zaproszenie sycylijskiego księdza do wstania w Kościele i upomnienia księdza publicznie, nawet biskupa, który wywołuje zgorszenie. To publiczne napomnienie jest nie tylko uzasadnione, ale chwilami jest obowiązkiem.

Jest to uwaga godna podkreślenia. Prawdziwa przyczyna obecnego kryzysu tkwi nie tyle w arogancji tych, którzy utracili wiarę, ale w słabości tych, którzy ją zachowując wybierają milczenie, zamiast bronić jej publicznie. Ten minimalizm stanowi duchową i moralną chorobę naszych czasów. Według wielu katolików nie powinniśmy sprzeciwiać się błędom, gdyż wystarczy „dobrze się zachowywać”, albo opór powinien ograniczać się do obrony negatywnych, moralnych absolutów, to znaczy tych norm, które zabraniają zawsze i w każdym przypadku określonych zachowań przeciwko Bogu i prawu moralnemu. To jest święte, ale musimy pamiętać, że nie istnieją tylko normy negatywne, które mówią nam, czego nie możemy nigdy robić, ale są również normy pozytywne, które mówią nam, co musimy robić, jakie są uczynki i postawa, które są miłe Bogu i dzięki którym potrafimy kochać naszego bliźniego.

Podczas gdy normy negatywne (nie zabijaj, nie kradnij czy nie cudzołóż) są sformułowane konkretnie, gdy zabraniają określonych działań zawsze i wszędzie, bez wyjątków, normy pozytywne (modlitwa, ofiara, miłość krzyża) nie są konkretne, gdyż nie mogą ustalać, co mamy robić w każdej okoliczności, jednak są także obowiązkowe, zgodnie z sytuacją. Moderniści błędnie szerzą „etykę sytuacyjną” od norm pozytywnych do negatywnych, w imię Bożej miłości, zapominając, że kochanie oznacza przestrzeganie prawa moralnego, jak powiedział Jezus: „Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje” (J 14,21).

Konserwatyści ze swojej strony często potwierdzają stanowiska moralności minimalistycznej, zapominając, że katolik musi kochać Boga „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12,28-30). Z tego powodu św. Tomasz z Akwinu wyjaśnia, że wszyscy jesteśmy zobowiązani nie tylko do dobra, ale do większego dobra, nie na poziomie działania, ale miłości (Mt 19,12). Pierwszą prawdą moralną jest miłość. Człowiek musi kochać Boga nad wszystkie stworzenia i kochać stworzenia według porządku ustanowionego przez Boga. Istnieją uczynki negatywne, których nigdy nie można popełniać w żadnych okolicznościach. Jednak istnieją uczynki pozytywne, których wykonywanie w określonych okolicznościach jest obowiązkowe. Ta powinność moralna nie ma swoich fundamentów w normach negatywnych, ale w miłości Boga.

Normy mają zatem dolną granicę: to, czego nie można robić, ale nie mają granicy górnej, gdyż miłość do Boga i bliźniego nie ma granic i jesteśmy doskonali w zależności od miary naszej miłości. Jan Paweł II wyjaśnia to w pkt. 52 Veritatis splendor„Fakt, że tylko przykazania negatywne obowiązują zawsze i w każdej sytuacji, nie oznacza, że w życiu moralnym zakazy są donioślejsze od obowiązku czynienia dobra, na który wskazują przykazania pozytywne. Ma to następujące uzasadnienie: przykazanie miłości Boga i bliźniego ze względu na swą pozytywną dynamikę nie wyznacza żadnej górnej granicy; określa natomiast granicę dolną, którą przekraczając człowiek łamie przykazanie. Ponadto, to co należy czynić w danej sytuacji, zależy od okoliczności, których nie można z góry dokładnie przewidzieć”.

Musimy przeciwstawić się teorii „mniejszego zła” teorią „większego dobra”. Na poziomie działania dobro nie może być określane a priori, gdyż działania, które możemy wykonywać, są liczne, niepewne i nieokreślone. Jednakże, jeśli większe dobro przedstawia się jako jasne w naszym sumieniu, dobrze określone i jako takie, zgodnie z którym możemy działać hic et nunc, zaniedbanie jest zawinione: mamy moralne zobowiązanie postępować zgodnie z nim.

Norma braterskiego napomnienia należy do pozytywnych norm moralnych. Nie zawsze jest się zobowiązanym tak zrobić i nie można domagać się tego jako powinności od innych, ale każdy z nas musi czuć się zobowiązany do reakcji, gdy staje w obliczu negowania Prawdy katolickiej. Ci, którzy prawdziwie kochają Boga, muszą iść za przykładem Euzebiusza, świeckiego – później mianowanego biskupem – który w roku 423 powstał publicznie przeciwko Nestoriuszowi, który z kolei zakwestionował Boże Macierzyństwo.

Nawoływanie ks. Salvatore Prioli, by powstać, kiedy słyszy się rzeczy wypowiadane przeciwko wierze katolickiej, jest zaproszeniem do okazywania naszego maksymalizmu w miłości Boga i nieukrywania światła pod korcem, ale ustawienia go na świeczniku, rozświetlając w ten sposób ciemność naszych czasów swoim przykładem.

Roberto de Mattei
Źródło: Rorate Caeli
Tłum. z j. ang.: Jan J. Franczak



Read more: http://www.pch24.pl/roberto-de-mattei--minimalizm---choroba-katolicyzmu-dzisiejszych-czasow,57728,i.html#ixzz54xNdr9xl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz