środa, 26 grudnia 2018

O wyprawie brzemiennej w Pana Maryi z Józefem do Betlejem, miasta Dawidowego, by wziąć udział w spisie ludności zarządzonym przez Cezara Augusta,

 Wchodzi Józef. Maryja unosi głowę i uśmiecha się. Józef też się do Niej uśmiecha. Wydaje się jednak, że czyni to z trudem, jak ktoś zaniepokojony. Maryja patrzy na niego pytająco. (…).
«Jaka myśl cię trapi? – pyta Maryja – Mogę cię pocieszyć?»
«Zawsze mnie pocieszasz, Maryjo. Jednak teraz to wielkie zmartwienie… Dla Ciebie.»
«Dla Mnie, Józefie? Jak to?»
«Na drzwiach synagogi powieszono edykt. Nakazuje spisanie wszystkich Palestyńczyków. Trzeba iść się zapisać w miejscu pochodzenia. Dla nas oznacza to drogę do Betlejem…
«Przejęłaś się, prawda? To przykre. Wiem o tym.»
«Nie, Józefie. Nie. Myślę… myślę o Świętych Pismach: o Racheli, matce Beniamina i małżonce Jakuba, z którego narodzi się Gwiazda (zob. Lb24,17; Rdz 36,18-20 i 48,7): Zbawiciel. Rachela jest pochowana w Betlejem, o którym powiedziano:
“A ty, Betlejem Efrata, jesteś najmniejsze spośród miast Judei, lecz z ciebie wyjdzie Władca” (zob. Mi 5,2). Obiecany władca z rodu Dawida tam się narodzi…»
«Myślisz… myślisz, że nadszedł już czas? O! Co zrobimy?» – Józef jest bardzo przerażony.
Podróż!… Kto wie, co za tłumy! Czy znajdziemy odpowiednie schronienie? Zdążymy wrócić na czas? A jeśli… jeśli zostaniesz tam Matką? Co zrobimy?… Nie mamy tam domu i nikogo już nie znamy…» Patrzy na Maryję ze współczuciem.
Ona spostrzega to. Uśmiecha się. Uśmiecha się bardziej do Siebie niż do niego, jakby chciała powiedzieć: “To człowiek sprawiedliwy, ale tylko człowiek. Patrzy po ludzku. Myśli po ludzku. Okaż mu litość, Moja duszo, i doprowadź go do
patrzenia duchem”.
Maryja usiłuje rozproszyć jego niepokój:
 Nie obawiaj się. Wszystko będzie dobrze. Bóg pozwala znaleźć schronienie zwierzęciu, gdy rodzi. Myślisz, że nie zrobi tego dla Swego Mesjasza? Ufamy Mu. Prawda? Zawsze Mu ufamy (por. Ps 125,1). Im większe jest doświadczenie, tym bardziej ufajmy.
Jak dwoje dzieci włóżmy ręce w dłoń Ojca. On nas poprowadzi. Jesteśmy Mu zupełnie oddani. Zobacz, jak nas do tej pory prowadził z miłością.
Żaden ojciec, nawet najlepszy, nie okazałby nam więcej troskliwości. Jesteśmy Jego dziećmi i sługami. Wypełniamy Jego wolę. Nic złego nie może się wydarzyć. Nawet ten edykt jest Jego wolą. Bo kimże jest Cezar? Narzędziem Boga.
Od kiedy Bóg postanowił przebaczyć człowiekowi, tak ustalił wydarzenia, żeby Jego Chrystus narodził się w Betlejem. To najmniejsze miasto Judy jeszcze nie istniało, a już została określona Jego chwała. Trzeba, by ta chwała się urzeczywistniła, a Słowo Boga nie zostało uznane za kłamstwo. Tak mogłoby się stać, gdyby Mesjasz narodził się gdzie indziej.
I dlatego właśnie bardzo daleko stąd powstał mocarz, który zapanował nad nami. Teraz chce on poznać swoich poddanych, właśnie teraz, kiedy na świecie panuje pokój… O, czymże jest nasz mały trud w porównaniu z pięknem tego okresu bez wojny! Pomyśl, Józefie. Czas bez nienawiści na świecie! Czy może być szczęśliwsza godzina dla wzejścia “Gwiazdy”, której światło jest Boże, a wpływ odkupieńczy? O, nie bój się, Józefie! Jeśli drogi będą niepewne, jeśli tłum utrudni nam podróż, aniołowie staną się obroną i oparciem. Nie dla nas, lecz dla ich Króla. Jeśli nie znajdziemy schronienia, osłonią nas skrzydłami. Nic złego nas nie spotka. Nic nie może się wydarzyć: Bóg jest z nami.»
Józef patrzy na Nią i słucha, uszczęśliwiony. Zmarszczki wygładzają się na jego czole. Powraca uśmiech. Wstaje bez zmęczenia i troski. Uśmiecha się:
«Błogosławiona, jesteś Słońcem dla mojego ducha! Błogosławiona, bo umiesz zobaczyć wszystko w świetle Łaski, której jesteś pełna! Nie traćmy więc czasu…https://kunysz.files.wordpress.com/2012/03/maria-valtorta-ksic499ga-i-przygotowanie-czyli-narodzenie-jezusa.pdf

Z komentarza Maryi do tej biblijnej sceny (z Księgi I/45 „Poematu Boga-Człowieka” M. Valtorty):
«Nie dodaję wiele, bo Moje słowa [skierowane do Józefa] są już [wystarczającym] pouczeniem. Zwracam jednak uwagę małżonek na jedną sprawę. Zbyt wiele związków małżeńskich dosięga rozbicie z winy małżonek, które nie mają miłości będącej wszystkim: delikatnością, współczuciem, umocnieniem małżonka. Na mężczyźnie nie ciąży cierpienie fizyczne, które obciąża niewiastę. Jednak spoczywają [na nim] wszystkie troski związane z działaniem: konieczność pracy [zarobkowej], podejmowanie decyzji, odpowiedzialność przed władzami i we własnej rodzinie… O, ileż spraw spoczywa na mężczyźnie! I jakże potrzebuje on umocnienia! Tymczasem egoizm [kobiety] jest taki, że mężczyźnie zmęczonemu, zniechęconemu, przygnębionemu, zaniepokojonemu, żona dorzuca często ciężar niepotrzebnych, a niekiedy niesłusznych narzekań. A wszystko to dlatego, że jest egoistką. Nie kocha.
Kochać – nie znaczy zaspokajać samego siebie w tym, co dotyczy zmysłów i jakiejś własnej korzyści. Kochać znaczy zadowalać tego, kogo się kocha – ponad zmysłami i własną korzyścią – dając jego duchowi potrzebną mu pomoc, aby
mógł zawsze trzymać rozpostarte skrzydła na niebiosach nadziei i pokoju.
Druga sprawa – o której już mówiłam, a na którą zwracam uwagę i kładę na nią nacisk – to zaufanie Bogu. …
Trzecia sprawa, którą chcę dać wam do przemyślenia, to stałe wspieranie się na ufności. Nic nie może się zdarzyć, jeśli Bóg na to nie zezwala…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz