Z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą,
historykiem, wykładowcą z KUL i WSKSiM, rozmawia Mariusz Kamieniecki.
Komu można pogratulować wyniku osiągniętego w I turze wyborów
prezydenckich?
–
Z całą pewnością prezydentowi Andrzejowi Dudzie, to po pierwsze.
Liczba zdobytych głosów świadczy, że Andrzej Duda ma potencjał, a co za
tym wizja Polski tradycyjnej, Polski dumnej, opartej na wartościach i
nowoczesnej zarazem zyskuje poparcie Polaków. W drugiej kolejności
uznanie należy się chyba jednak Krzysztofowi Bosakowi, bo ponad
sześcioprocentowe poparcie dla Konfederacji przy tak dużej frekwencji,
to bez wątpienia jest duży wyczyn. Na trzecim miejscu umieściłbym Rafała
Trzaskowskiego, który odzyskał to, co straciła Małgorzata
Kidawa-Błońska, innymi słowy pozbierał głosy zwolenników Platformy. Jest
też Szymon Hołownia z blisko 14-procentowym poparciem, który na tej
bazie będzie budował nową partię, co zresztą już wcześniej zapowiadał.
Uzyskany wynik byłby bonusem, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w
niedługim czasie, ale skoro wybory odbędą się za trzy lata, to może być
problem z utrzymaniem takiego poparcia.
Zaskakuje Pana niski wynik Kosiniaka-Kamysza 2,37 proc.?
– Nie zaskakuje mnie, bo jest taki, jak od jakiegoś czasu podawały
sondaże, natomiast zaskakuje mnie widoczny brak profesjonalizmu
politycznego Władysława Kosiniaka-Kamysza. Wygląda na to, że sądził, iż
udając kandydata niezależnego w stosunku do wszystkich opcji zarówno do
Platformy, jak i do Prawa i Sprawiedliwości, że będzie alternatywą dla
tych formacji. Z drugiej strony, zapowiadał zbieranie podpisów poparcia
dla Rafała Trzaskowskiego i wyrażał z nim solidarność. Sądził, że
wyborcy, szczególnie na wsi tego nie zauważą i dadzą się na to nabrać.
Niestety, ale alians z Platformą, z Trzaskowskim kojarzy się Polakom
jednoznacznie z podniesieniem wieku emerytalnego, z różnymi aferami
itd., więc w tym względzie lider ludowców się przeliczył i na własne
życzenie dostał to, co dostał. Zresztą podobnie jak Lewica, której wynik
jest też dużo niższy od oczekiwań polityków tej formacji.
Z czego wynika postawa młodzieży, która w dużej mierze poparła Rafała
Trzaskowskiego, inaczej niż to było przed pięciu laty, gdzie postawiła
na Andrzeja Dudę?
– Warto pamiętać, że prawo wyborcze otrzymało inne, nowe pokolenie
młodzieży, które na przestrzeni pięciu ostatnich lat weszło w dorosłość.
Ci ludzie – w swoim dorosłym już życiu – nie pamiętają, czym były rządy
Platformy i PSL-u. To jest pierwsza kwestia, a druga to fakt, że
młodzież jest dzisiaj częścią wojny ideologicznej, na nią zwaliły się
ogromne fale wrogiej ideologii płynące z różnych portali itd. I w młodym
pokoleniu toczą się gigantyczne zmagania – nie jestem pewien, czy świat
dorosłych to dostrzega – a powinien. Młodzież trzeba chronić, młodzież
trzeba wzmacniać tak, żeby czytała rzeczywistość, a nie poddawała się
ideologiom i manipulacjom stosowanym przez utopistów.
W odróżnieniu od Rafała Trzaskowskiego taki program – oparty na
tradycyjnych wartościach – głosi prezydent Andrzej Duda…
– Tak, tylko akty wyborcze to jest skutek wcześniejszego procesu
wychowania. To nie jest tak, że przez program, przez proces wyborczy
wychowujemy młodzież. Owszem, ale tylko do pewnego stopnia. Natomiast
wychowanie odbywa się przede wszystkim w szkole, w rodzinie w Kościele,
także w mediach i to są przestrzenie, gdzie rozstrzyga się proces
wychowawczy natomiast wybory są skutkiem tego, jak wychowujemy polską
młodzież.
Jako dorośli nie odrobiliśmy lekcji…? Myślę o nas rodzicach, o szkole, o
Kościele…
– Trzeba wiedzieć, że przeciwnik jest mocny, a przede wszystkim ma o
wiele mocniejsze narzędzia, środki i to jest problem. Natomiast jest
pytanie: czy zrobiliśmy wszystko żeby naszą młodzież przestrzec, żeby
młodzież chronić przed zagrożeniami, przed niebezpieczeństwem i żeby tę
młodzież zbliżać do Pana Boga, żeby pokazywać alternatywę i żeby
skutkiem tej wielowymiarowej edukacji były dobre, mądre wybory? Wszyscy
po kolei powinniśmy uderzyć się w piersi, bo wszyscy mamy w tym obszarze
coś na sumieniu.
Przed nami dwa tygodnie kampanii i II tura wyborów. Wśród jakiego
elektoratu Andrzej Duda powinien szukać poparcia?
– Są dwie przestrzenie do zagospodarowania. Pierwsza to elektorat
Krzysztofa Bosaka, więc podniesienie tutaj kwestii walki z ideologią –
zwłaszcza z ideologią LGBT może zaktywizować elektorat Konfederacji i
stworzyć okazję do pozyskania głosów. Drugim obszarem do wykorzystania,
do zagospodarowania jest elektorat płynny, elektorat nie do końca
zorientowany, elektorat, który chodzi tylko na wybory prezydenckie. I
taka grupa – w II turze może się uaktywnić. W tym wypadku istotne są
zatem kwestie wizerunkowe, bo ludzie ci nie do końca są rozeznani w
polityce, i bardziej przemawia do nich wizerunek, czyli to jak się
prezentuje dany kandydat, liczy się to, jaką ma małżonkę – kandydatkę na
Pierwszą Damę. I tutaj większe atuty ma prezydent Andrzej Duda, bo
Agata Kornhauser-Duda prezentuje się świetnie – również jej dorobek pod
względem aktywności społeczno-charytatywnej, a także wizerunek podczas
wizyt zagranicznych u boku prezydenta Dudy wygląda bardzo dobrze. Jeśli
zostanie to dobrze wykorzystane przez sztab prezydenta Dudy, to można
się spodziewać dobrego wyniku i uznania niezdecydowanej części wyborców,
elektoratu, który rzadko chodzi na wybory.
W I turze zauważalna była agresja Rafała Trzaskowskiego, czy może to być
obciążeniem i jak poważnym w decydującej rozgrywce?
– Dla Rafała Trzaskowskiego obciążeniem może być debata z prezydentem
Andrzejem Dudą. Wydaje się, że Trzaskowski chcąc pozyskać elektorat
Szymona Hołowni, bo część tego elektoratu – w moim przekonaniu – może
nie pójść do urn 12 lipca, a część – mniejsza, może zagłosować na
Andrzeja Dudę, musi wziąć na tapetę ekologiczne postulaty Hołowni. I to
może być dla niego zagrożeniem, bo podczas debaty wystarczy riposta
prezydenta Dudy i pytanie o „Czajkę”, awarię oczyszczalni ścieków w
Warszawie i zagrożenie ekologiczne, jakie to spowodowało nie tylko dla
stolicy.
Również słowa o walce z przestępczością mogą się spotkać z pytaniami o
reprywatyzację i związane z tym afery w Warszawie. Trzaskowski jest też
na straconej pozycji, jeśli chodzi o kwestie społeczne w Warszawie. Póki
co kandydat Koalicji Obywatelskiej w swoim przekazie powtarza, że ma
dość PiS-u, dość Andrzeja Dudy, ale samo hasło bez pokrycia to za mało.
Same emocje, których po stronie Trzaskowskiego jest całąa masa nie
wystarczą, żeby być alternatywa dla mądrych rządów Zjednoczonej Prawicy i
prezydentury Andrzeja Dudy. Na samej negacji daleko się nie pojedzie.
A zatem Trzaskowskiemu zwyczajnie brak argumentów…?
– Dokładnie. Po stronie Trzaskowskiego jest czysta retoryka oparta na
pustych emocjach.
Czy elektoratowi, który popiera Trzaskowskiego, potrzebne są argumenty,
skoro życie pokazuje, że można nie mieć programu, a znaleźć się w II
turze wyborów prezydenckich?
– Dlatego w sztabie Trzaskowskiego na pewno trwa szukanie, co
powiedzieć, co pokazać, aby zachęcić do poparcia tych, którzy w I turze
zagłosowali na innych kandydatów, jak przekonać ich, że warto pójść do
urn i zagłosować na kandydata Koalicji Obywatelskiej. To może być
poważny problem, bo II tura odbędzie się w czasie wakacji i trzeba czymś
zachęcić ludzi, żeby zrezygnowali czy przerwali wypoczynek, żeby nawet
wyjeżdżając na urlop, wzięli zaświadczenie itd. To może być problem tym
bardziej, że czeka nas debata obu kandydatów, w której Rafał Trzaskowski
nie wypada dobrze, bo zwyczajnie nie ma argumentów.
Jakiej zatem kampanii możemy się spodziewać na finiszu?
– Musi to być intensywna kampania, spotkania z wyborcami, co obaj
kandydaci już robią. Andrzej Duda będzie chciał pozyskać elektorat
Krzysztofa Bosaka – zresztą już podjął kwestię obrony rodziny, a Rafał
Trzaskowski będzie się starał powiedzieć, że jest najlepszym anty-PiS-em
i powtórzyć to, co mówi, że ma dość i będzie liczył, że zagłosują na
niego ci, którzy nie popierają PiS-u. W przypadku Trzaskowskiego to dość
karkołomne zadanie i – w mojej ocenie – tylko jakiś poważny błąd,
poważna wpadka w kampanii prezydenta Andrzeja Dudy mogłyby sprawić, że
działania Platformy okazałby się skuteczne.
Zważając na doświadczenie prezydenta Dudy i jego sztabu, chyba trudno
liczyć tylko na to?
– Dlatego podczas wieczoru wyborczego, po ogłoszeniu wyników I tury
Rafał Trzaskowski nie był zbyt zadowolony. Zdaje sobie sprawę, że
nadrobienie 13 procent, to są miliony głosów, które trzeba pozyskać. I
już na starcie kampanii przed II turą musi gonić, nadrabiać stratę, ale
to nie będzie proste. Trzeba mieć argumenty, trzeba czegoś, co
zelektryzuje ludzi i skłoni ich po pierwsze, do udziału w wyborach, w II
turze i zdyscyplinuje elektorat do głosowania za Trzaskowskim. Tylko i
wyłącznie zohydzenie wyborców do Andrzeja Dudy może spowodować
przeniesienie poparcia, bądź zaniechanie udziału w wyborach. Znając
środowisko Platformy, takie próby na niskim poziomie wiarygodności
pewnie zostaną podjęte, ale wątpię, żeby ktokolwiek uwierzył w
kombinacje Platformy i w czarny PR – zwłaszcza na finiszu kampanii.
Świeżości, która miała być atutem Trzaskowskiego też coraz mniej…
– Rafał Trzaskowski był już średnio świeży w momencie, kiedy wszedł do
gry. Jednak na pewno będzie walczył, tym bardziej, że ma za sobą
liberalne media i ośrodki, które zajmują się tego typu retoryką
wyborczą. Można zatem oczekiwać, że wszystkie działa zostaną wytoczone
przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
NaszDziennik.pl
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/polska-kraj/222923,potrzeba-odpowiedzialnosci-polakow.html
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/polska-kraj/222923,potrzeba-odpowiedzialnosci-polakow.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz