Dlaczego warto „straszyć piekłem”? Czy ostrzeganie przed śmiercią duszy jest „teologią lęku”?
Ostatnio w katolickim świecie medialnym możemy zauważyć powszechną krytykę duszpasterzy, którzy ośmielają się mówić o konsekwencjach ludzkiego grzechu, czyli… o piekle. Takie głoszenie jest stresujące dla chrześcijan, którzy – według opinii Roda Drehera – wyznają terapeutyczny deizm[1]. Ten pogląd zakłada istnienie Boga jako Stworzyciela świata, który chce, byśmy byli dobrzy, uprzejmi i lojalni, jak naucza Biblia i większość religii. Celem życia człowieka – według terapeutycznego deizmu – jest bycie szczęśliwym i zadbanie o szacunek dla siebie. Nie należy wciągać Boga we własne sprawy, z wyjątkiem sytuacji koniecznych. Po śmierci do nieba pójdą ludzie dobrzy. Dokąd pójdą ludzie, którzy opowiedzieli się po stronie zła? Terapeutyczny deizm tego nie precyzuje. Taka mentalność podbija chrześcijan, niszcząc w nich depozyt wiary biblijnej. Nie ma w niej miejsca na pokutę, miłość wymagającą poświęcenia, czystość serca i chwalebny krzyż. Również, taki pogląd pomija istnienie piekła.
Wydaje się, że po wielu wiekach teoria apokatastazy (wiara w powszechne zbawienie) znowu podbija umysły katolików: tak w teologii, jak i w duszpasterstwie. Zauważmy, że w czasie pogrzebu, bardzo często, być może nieświadomie „kanonizujemy” naszych bliskich, mówiąc o zmarłym, że już jest w rękach Boga, miłosiernego Ojca, że spogląda na nas z nieba, i że jest w lepszym świecie. Te przykłady pokazują jak zanikła w nas świadomość Bożej sprawiedliwości i Sądu oraz jak zdeformowano w nas pojęcie Bożego miłosierdzia. Wiele teologów i hierarchów kościelnych słusznie zauważa, że w centrum głoszenia chrześcijańskiego ma być KERYGMAT, czyli – głoszenie zbawienia w Jezusie Chrystusie, który za nas umarł i zmartwychwstał! Jednak, czy głoszenie kerygmatu jest sprzeczne z tym, aby pouczyć człowieka o konsekwencjach grzechu? Zobaczmy jak wygląda ta kwestia w świetle Słowa Bożego i Magisterium.
Biblijna wizja miłosierdzia
Kiedy apologeci „dobrego samopoczucia” słyszą jakieś pouczenie o karze, o piekle, to często apelują do Bożego miłosierdzia. Skoro tak, to przypomnijmy sobie jeden z ważnych aspektów tej rzeczywistości. Otóż wyraz miłosierdzie w naszej mentalności ma dość sentymentalny wydźwięk. „Być miłosiernym” w rozumieniu tego świata, to właściwie zezwolić na wszystko, tolerować wszystko i być otwartym na wszystko.
Biblijne rozumienie tego pojęcia jest całkowicie inne. W języku hebrajskim miłosierdzie jest wyrażone słowem rahamim, które oznacza „kobiece łono”. A więc idea miłosierdzia w Piśmie Świętym jest związana z narodzinami, z pojawieniem nowego człowieka. Co to oznacza, że Bóg jest dla nas miłosiernym, że przebacza nam grzechy? To znaczy, że rodzi nas w Jezusie Chrystusie! To zrodzenie jest zanurzeniem nas w Paschalne Misterium, a więc również w rzeczywistość krzyża.
Biblijna wizja miłosierdzia ma miejsce również na… karę. Bóg karze powodowany miłością do człowieka. Takie działanie możemy zauważyć od samego początku historii zbawienia, czyli od wygnania z raju. Wyrzucenie z raju było dziełem raczej Bożej opieki niż gniewu – tłumaczy św. Jan Złotousty. – Takie bowiem są obyczaje naszego Pana, że kiedy zsyła karę, okazuje nam nie mniejszą troskę, niż kiedy udziela dobra. Wymierza nam bowiem tę karę w celu upomnienia. Przecież gdyby wiedział, że bezkarność grzechu nie uczyni nas gorszymi, nigdy by nas więcej nie karał. Żeby jednak powstrzymać nasze staczanie się ku gorszemu i usunąć wzmagającą się przewrotność, jest wytrwały w swojej przyjaźni do człowieka i wymierza karę („In Genesim”, 3, hom. 18, 3).
Zanim nasi prarodzice opuścili ogród Eden, zostali przyodziani w skórę zwierzęce. Ten gest Stwórcy, podobny do gestu miłosiernego ojca, który przyodziewa marnotrawnego syna (Łk 15), jest obrazem Jego miłosierdzia i ciągłej otwartości na człowieka. Nie mniej jednak, Adam i Ewa, z powodu braku skruchy, musieli ponieść konsekwencje swojego wyboru.
Ostrzeżenie w tradycji prorockiej
Zanim przejdziemy do nowo testamentalnej wizji głoszenia, zatrzymajmy się krótko w tradycji profetycznej. Już w Starym Testamencie jednym z najważniejszych zadań proroka było ostrzeganie ludzi przed karą, jako konsekwencją nie Bożych wyborów. Prawie w każdej Księdze prorockiej znajdziemy odpowiednie fragmenty, stąd też skupimy się na Księdze proroka Ezechiela. W Ez 3 rozdziale czytamy:
Jeśli powiem bezbożnemu: „Z pewnością umrzesz”, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. 19 Ale jeślibyś upomniał bezbożnego, a on by nie odwrócił się od swej bezbożności i od swej bezbożnej drogi, to chociaż on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednak ocalisz samego siebie (Ez 3, 18 – 19). Św. Grzegorz Wielki w Homilii na Księgę proroka Ezechiela odnosi te słowa do kapłanów, którzy na grzechy powierzonych im wiernych reagują obojętnością i milczeniem: oprócz własnych grzechów, jesteśmy winni za śmierć innych; gdyż zabijamy tyle, ile codziennie widzimy kroczących ku śmierci z powodu naszej obojętności i milczenia (Homilia 11)[2].
Na innym miejscu Ezechiel jest wezwany, aby prorokować przeciw „fałszywym prorokom”. Jaki jest zarzut wobec nich? Ezechiel poucza: Nie wstąpiliście na wyłom ani nie budowaliście murów wokół domu Izraela, aby się ostał w walce w dzień Pana (Ez 13, 5). Prorocy są skarceni przez to, że nie pomogli narodowi ostać się w dzień Pana. Cóż to za dzień? Otóż w tradycji prorockiej dzień Pański jest dniem sądu!
Za co będą karceni współcześni prorocy? Czy nie za to, że głosili jakieś bezstresowe, beztroskie chrześcijaństwo, dobre samopoczucie zamiast nawrócenia?
Głoszenie Jezusa Chrystusa w Jego ziemskiej misji
Oczywistym jest, że wzorem wszelkiego głoszenia i przepowiadania jest dla Chrystus Pan. Ewangelista Łukasz w 4 rozdziale swej Ewangelii opisuje jak wyglądało pierwsze publiczne kazanie naszego Pana. Jezus, zaczął komentować słowa Izajasza, odnosząc je do siebie, a następnie ujawnił dość niemiłą prawdę o swoich krajanach i homilia skończyła się próbą zabicia Jezusa:
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. 29 Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. 30 On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się (Łk 4, 28 – 30).
Zadajmy sobie zapytanie: Kiedy ostatni raz byliśmy na takim kazaniu, po którym nam chciało się zabić księdza? Czy pamiętacie taki przypadek, że kapłana bądź biskupa po kazaniu tłum wygnał z kościoła. Wydaje się, że większość kazań pod tym względem jest arcy spokojna.
W czasie swego ziemskiego życia Jezus niejednokrotnie ostrzegał przed piekłem. Jedno z takich pouczeń zasługuje na szczególne omówienie:
«Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. 25 Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”; lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. 26 Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”. 27 Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!” 28 Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych (Łk 13, 24 – 28).
Zauważmy, w jakim kontekście pada powyższe pouczenie Jezusa. Otóż ktoś zadał Panu Jezusowi pytanie: Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?». Ktoś ze słuchaczy, którego z pewnością cechuje szczerość, a nie poprawność polityczna, słuchając nauk Jezusa, dochodzi do nieśmiałego wniosku, że zbawionych może nie być aż tak dużo… Więc pyta Jezusa, czy nie pomylił się w swym rozumowaniu. Jaka była odpowiedź Jezusa? Czy Chrystus Pan dał do zrozumienia, że wszystko jest w porządku, Jego miłosierdzie jest wielkie, nie ma czego się obawiać???
Nie! Nasz Pan powiedział niezwykle zatrważające słowa: gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli[3]!!! Poza tym tekstem Jezus pouczał o możliwości potępienia ponad sześćdziesiąt razy. Trzydzieści razy mówił o ogniu i o strasznych mękach, i ponad trzydzieści razy mówił o wieczności. W swoim nauczaniu bardzo mocno akcentował te prawdy, dlatego i my nie możemy dzisiaj pomniejszać zawartości Ewangelii.
Jezus głosi Ewangelię o Królestwie i z tą misją posyła swych uczniów. Z przyjęciem Jego orędzia jest związane zbawienie… W tym miejscu wiele chrześcijan chce się zatrzymać, ale Jezus w tym samym zdaniu, w którym mówi o zbawieniu, mówi również o potępieniu: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! 16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16, 15 – 16).
Czy Jezus głosił jakąś „ewangelię lęku”? Chyba nie, ale, z tej racji, że na poważnie traktuje odbiorców Dobrej Nowiny, że zależy Mu na wiecznym szczęściu każdego człowieka, stąd też ostrzega i poucza o konsekwencjach odrzucenia Ewangelii.
Pierwszy kerygmat kończy się wezwaniem do nawrócenia (Dz 2)
W dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy Apostołowie zostali napełnieni Duchem Świętym, Św. Piotr wygłosił mowę, którą można nazwać pierwszym kerygmatem[4]. W centrum przemówienia Apostoła jest niewątpliwie zmartwychwstanie Chrystusa i dar Ducha Świętego, lecz przemówienie Piotra kończy się bardzo konkretnym wezwaniem: Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» – zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. 38 «Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. 39 Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz». 40 W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: «Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!». 41 Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz (Dz 2, 37 – 41). Zauważmy, że Apostoł Piotr wcale nie głosił jakiegoś bezwarunkowego zbawienia. Wręcz przeciwnie warunkiem przyjęcia Chrztu było przyjęcie jego nauki i wejście w nawrócenie.
Trzeba powiedzieć, że w pierwotnym Kościele nie istnieje jakieś głoszenie bez wezwania do nawrócenia! Czasownik metanoein – „nawracać się”, „opamiętać się”, „zmienić myślenia” występuje w Nowym Testamencie bardzo często w trybie rozkazującym (Mt 3, 2.8; 4, 17; Mk 1, 4; Łk 3, 8; Dz 2, 38; 3, 19; 8, 22; Ap 2, 5.16; 3, 3.19). Również często ten czasownik występuje w łączności z wyrażeniami zawierającym w sobie ideę wezwania lub głoszenia: keryssein (Mk 1, 4; 6, 12; Łk 3, 3; 14, 47; Dz 13, 24), aggollein (Dz 17, 30; 26, 20), kalein (Łk 5, 32)[5]. Apostoł Piotr wcale nie sugeruje, że Kościół powinien wszystkich bezwarunkowo przyjmować. Drzwiami do przyjęcia Chrztu, a więc wejściem do Kościoła, było nawrócenie.
Nie ma potrzeby, aby szczegółowo omawiać strukturę kerygmatu. Podkreślimy jedynie dwa elementy: punkt wyjścia i końcowe zaproszenie. Otóż dla Apostołów (zwłaszcza dla św. Pawła) punktem wyjścia głoszenia Dobrej Nowiny, była zawsze egzystencjalna sytuacja człowieka – fakt, że człowiek zgrzeszył i jest pozbawiony chwały Bożej (Rz 3, 23). Takiego, grzesznego człowieka, umiłował Bóg i przeznaczył, aby przez Jezusa Chrystusa, ten stał się dzieckiem Bożym (Ef 1, 4 – 5). Taki kerygmat kończy się zawsze wezwaniem do pokuty, co jest owocem przebaczenia i darem Ducha oraz obietnicą zbawienia, to jest życia wiecznego dla tych, którzy wejdą do społeczności wybranych[6].
Chociaż Apostolskie przepowiadanie jest pełne mocy i nadziei, to nie brakuje w nim ostrzeżenia przed… piekłem. W Drugim Liście Piotra, Natchniony Autor mówi o tych, którzy będą szydzić z Bożej obietnicy: To przede wszystkim wiecie, że przyjdą w ostatnich dniach szydercy pełni szyderstwa, którzy będą postępowali według własnych żądz i będą mówili: «Gdzie jest obietnica Jego przyjścia? Odkąd bowiem ojcowie zasnęli, wszystko jednakowo trwa od początku świata». 5 Nie wiedzą bowiem ci, którzy tego pragną, że niebo było od dawna i ziemia, która z wody i przez wodę zaistniała na słowo Boże, 6 i przez nią ówczesny świat zaginął wodą zatopiony. 7 A to samo słowo zabezpieczyło obecnie niebo i ziemię jako zachowane dla ognia na dzień sądu i zguby bezbożnych ludzi. 8 Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. 9 Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia (2 P 3, 4 – 9).
Warto zauważyć, że powyższe słowa znajdują się w drugiej części Listu, po części kerygmatycznej, która ma zabarwienie eschatologiczne (2 P 1). Autor tego tekstu zapewnia swych czytelników, że jak starożytny świat, zniszczony przez potop (por. 2 P 2, 5; 3, 6), dał początek obecnemu porządkowi, tak też w czasach ostatecznych Bóg osądzi obecny świat, aby wprowadzić go w rzeczywistość nowego stworzenia[7].
W Listach Apostoła Pawła, w których bardzo ważne i naczelne miejsce zajmuje kerygmat, również nie brakuje ostrzeżenia przed karą. Apostoł opisuje rzeczywistość piekła nie w kategoriach miejsca, lecz raczej procesu, który możemy nazwać „unicestwieniem”. Na opisanie takiego stanu Paweł używa dość barwne słownictwo: ἀπόλλυμι — ‘ginąć’, ‘niszczyć’ (Rz 2, 12; 2 Kor 2, 15; 4, 3; 2 Tes 2, 9), ἀπώλεια — ‘zguba’, ‘zatracenie’ (Flp 1, 28; 3, 19), θάνατος — ‘śmierć’ (Rz 6, 16. 21. 23; 7, 5; 2 Kor 2, 16; 7, 10), ἀποθνῄσκω — ‘umierać’ (Rz 8, 13), φθείρω — ‘niszczyć’ (1 Kor 3, 17), φθορά — ‘skażenie’ (Ga 6, 8), czy ὄλεθρος — ‘zagłada’ (1 Tes 5, 3; 2 Tes 1, 9)[8].
Ojcowie Kościoła, Doktorzy, Papieże na temat „straszenia piekłem”
Nie ma potrzeby omawiać całej nauki o potępieniu bądź piekle, więc zastanowimy się jedynie nad niektórymi tekstami o charakterze katechetycznym[9].
Jeden z najstarszych dokumentów chrześcijańskich Didache rozpoczyna się słowami: Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci – i wielka jest różnica między nimi (Didache 1, 1). Niejeden współczesny teolog by powiedział: po co straszyć na wstępie… po co straszyć śmiercią (a chodzi o śmierć wieczną) na dzień dobry??? Na koniec Autor Didache podaje następujące pouczenie: W miarę narastania nieprawości ludzie będą się nawzajem nienawidzić, prześladować i zdradzać, a wtedy zwodziciel świata pojawi się jako Syn Boży i będzie czynił znaki i cuda. Cała ziemia zostanie wydana w jego ręce i będzie popełniał niegodziwości, jakie nigdy się jeszcze nie działy od samego początku wieków. 5. Wówczas to ludzkość wejdzie w ogień próby, a wielu się załamie i zginie, lecz ci, co wytrwają w wierze, zostaną zbawieni przez Tego właśnie, który stał się [za nas] przekleństwem… Zostaną zbawieni Ci, którzy wytrwają w wierze…
Papież Klemens Rzymski w Drugim Liście do Koryntian omawia naturę piekła: Ale kiedy widzą, jak ci, którzy zgrzeszyli i którzy zaparli się Jezusa swoimi słowami lub czynami, są karani straszliwymi torturami w nieugaszonym ogniu, sprawiedliwi, którzy uczynili dobro i znosili tortury i nienawidzili luksusów życia, oddadzą chwałę Bogu, mówiąc: „Będzie nadzieja dla tego, który służył Bogu całym swoim sercem (2 List do Koryntian 17, 7). Te słowa św. Klemensa są warte uwagi, gdyż Drugi List do Koryntian nie jest jakimś traktatem eschatologicznym, lecz prawdopodobnie jest spisaną homilią Świętego Papieża.
Innym pisarzem, który przestrzega przed wieczną karą jest św. Cyprian: Wiecznie płonąca Gehenna i kara za pożarcie żywymi płomieniami pochłoną potępionych; nie będzie też sposobu, w jaki dręczeni mogliby kiedykolwiek odpocząć lub skończyć. Dusze wraz ze swymi ciałami zostaną zachowane na cierpienie w nieskończonych cierpieniach… Smutek w czasie kary będzie wtedy bez owocu pokuty; płacz będzie bezużyteczny, a modlitwa nieskuteczna. Za późno będą wierzyć w wieczną karę, ci, którzy nie uwierzyli w życie wieczne (Do Demetriana 24).
Św. Cyryl Jerozolimski, w katechezach mistagogicznych poucza: Wskrzeszeni będziemy więc wszyscy z ciałami wiecznymi, ale nie wszyscy z ciałami podobnymi: bo jeśli człowiek jest sprawiedliwy, otrzyma ciało niebieskie, aby godnie mógł rozmawiać z aniołami; to jeśli człowiek jest grzesznikiem, otrzyma ciało wieczne, przystosowane do znoszenia kar za grzechy, aby mógł wiecznie płonąć w ogniu i nigdy nie zostać pochłoniętym. Słowa Cyryla są warte uwagi, gdyż są skierowane do neofitów – nowo ochrzczonych. Wiele duszpasterzy dzisiaj woleliby aż tak nie stresować nowych członków Kościoła.
Najgłębsza chyba intuicja na temat tego, czym jest piekło, została sformułowana przez Leona XIII. Ogniem piekielnym byłaby ta sama nieskończona miłość Boża, która jest szczęściem zbawionych. Quod erit iucunditas mentibus nitidis, hoc erit poena maculosis — mówił papież Leon Wielki — „To, co dla dusz jasnych będzie szczęściem, dla zbrukanych stanowić będzie karę”[10].
Nie brakowało ostrzeżeń przed potępieniem w dziełach pisarzy średniowiecza. Jest ich tak wiele, że wspomnimy jedynie niektórych. Wśród homilii Św. Bernarda z Clairveaux możemy spotkać o następujących tytułach: Pokora i pycha. Niebo i piekło (Sermones super Cantica Canticorum, Sermo 37) oraz Odrzucenie nauki o zbawieniu diabła (Sermones super Cantica Canticorum, Sermo 54). Sam Święty zachęcał: Zstępuj do piekła często w życiu swoim, abyś nie musiał pójść tam po śmierci. Inny średniowieczny Doktor, św. Bonawentura w Homilii 3 na 2 niedzielę po Epifanii poucza: któż nie dozna obawy, któż nie zadrży, zastanawiając się nad karami piekła, nie tylko nieznośnymi co do srogości, ale także wiecznymi i niekończącymi się nigdy? Pouczenia o sądzie, o karach piekielnych znajdziemy wśród nauk św. Piotra z Alkantary. W jednym z takich pouczeń Święty powiada: Zważ bracie drogi, jak strasznym będzie dzień, w którym na jaw wyjdą wszystkie sprawy synów Adama; dzień ogłoszenia wyroku, dzień w którym zapadły wyrok stanowić będzie o losie naszym po wszystkie wieki; dzień, który obejmie wszystkie dni przeszłych, obecnych i przyszłych wieków, bo w nim świat zda sprawę ze wszystkich czasów i w nim wykazane będą złości i zemsty nagromadzone od wieków – wszystkie bowiem grzechy zebrane od początku świata, zostaną pomszczone i wyleją rzeki gniewu Bożego[11].
Od czasów średniowiecza, nauki i kazania o rzeczach ostatecznych, w tym też o piekle, na dobrze weszły w duszpasterstwo i z czasem stały się przedmiotem rozważań nie tylko homilii, ale prawie każdych rekolekcji czy też misji parafialnych. Podobne homilie niekiedy cechowały barwne przedstawienia, oddziaływujące na wyobraźnię. Trudno ocenić tę praktykę, gdyż każdy przykład może być inny. Oddajmy głos w tej sprawie św. Janowi Pawłowi II. W wywiadzie, udzielonym Vittorio Messoriemu, Przekroczyć próg nadziei, papież powiedział: Jeszcze w niezbyt odległych czasach, w kazaniach rekolekcyjnych czy misyjnych, sprawy ostateczne stanowiły zawsze nienaruszalny punkt programu rozważań, a kaznodzieje umieli na ten temat mówić w sposób obrazowy i sugestywny. Iluż ludzi te kazania i nauki o sprawach ostatecznych skłoniły do nawrócenia, do spowiedzi[12]!
Rzeczywiście, kiedy bierzemy do ręki dawne kazania, możemy przeczytać o tych prawdach wiary bardzo dosadnie i obrazowo. Przykładem może być tu kazanie św. Jana Marii Vianney’a „O piekle chrześcijan”, oraz homilie wielu innych kaznodziei. Postawmy jednak zapytanie co do zasady: czy takie „straszenie” jest słuszne?
Otóż teologia moralna poucza o dwóch rodzajach żalu za grzechy: 1) żal doskonały i 2) żal niedoskonały. Jeśli chodzi o żal doskonały, to wypływa on z miłości do Boga. Katechizm Kościoła Katolickiego tak go definiuje: Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany „żalem doskonałym” lub „żalem z miłości” (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe (KKK 1452).
Inny rodzaj żalu – to żal niedoskonały, który rodzi się między innymi z LĘKU PRZED POTĘPIENIEM. Termin „niedoskonały” może sugerować, że jest to jakaś zła postawa. Otóż wcale nie, zobaczmy, co poucza Kościół: Także żal nazywany „niedoskonałym” (attritio) jest darem Bożym, poruszeniem Ducha Świętego. Rodzi się on z rozważania brzydoty grzechu lub lęku przed wiecznym potępieniem i innymi karami, które grożą grzesznikowi (żal ze strachu). Takie poruszenie sumienia może zapoczątkować wewnętrzną ewolucję, która pod działaniem łaski może zakończyć się rozgrzeszeniem sakramentalnym. Żal niedoskonały nie przynosi jednak przebaczenia grzechów ciężkich, ale przygotowuje do niego w sakramencie pokuty (KKK 1453)[13].
Zauważmy, że żal, który pojawia się w wyniku lęku przed potępieniem, również jest jest darem Bożym, poruszeniem Ducha Świętego, i pod wpływem łaski prowadzi człowieka do Sakramentu Spowiedzi, a więc do odpuszczenia grzechów. Czy wzbudzanie takiego żalu przez głoszenie Słowa Bożego byłoby czymś złym???
Na koniec podajmy wskazówki Ogólnego dyrektorium katechetycznego: Cały Kościół w dniu Pańskim osiągnie swoje wypełnienie i wejdzie w pełnię Boga: oto podstawowy przedmiot chrześcijańskiej nadziei i modlitwy („Przyjdź Królestwo Twoje). Katecheza o tym, co nowe, z jednej strony musi odbywać się pod znakiem pociechy, nadziei i zdrowej bojaźni, której pilnie potrzebują ludzie naszych czasów, z drugiej strony musi być w pełni wierna prawdzie… Katecheza nie może przemilczać osądu poszczególnych ludzi po śmierci, ani kary ekspiacyjnej czyśćca, ani smutnej i żałobnej rzeczywistości śmierci wiecznej, ani sądu ostatecznego[14].
O. dr Roman Laba, OSPEE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz