czwartek, 15 czerwca 2023

Abp Fulton Sheen: „Godzina Święta. Modlitwy i medytacje”

 

Abp Fulton Sheen: „Godzina Święta. Modlitwy i medytacje”

Zbliż się do Jezusa, a On zbliży się do ciebie!

Arcybiskup Fulton J. Sheen, Sługa Boży, od momentu przyjęcia święceń kapłańskich codziennie odprawiał Godzinę Świętą przed Najświętszym Sakramentem. Zachęcał do tej praktyki zarówno osoby konsekrowane, jak i świeckie. Godzina Święta nadawała poczucie sensu jego życiu, by ostatecznie uświęcić moment jego śmierci – podczas jej odprawiania odszedł do Domu Ojca.

W swojej książce amerykański duchowny dzieli się z czytelnikami owocami praktykowania Godziny Świętej. Odwołując się do osobistych doświadczeń, tłumaczy, czym ona jest oraz jak ją prawidłowo odprawiać. Proponuje również niezwykle głębokie treści medytacji.

Fragment książki:
Dlaczego mamy odprawiać Godzinę Świętą?
Dla dziesięciu powodów.

1. Ponieważ jest to czas spędzony w Obecności samego Boga. Jeśli mamy żywą wiarę, żaden dodatkowy powód nie jest nam potrzebny.

2. Ponieważ w naszym zapracowanym życiu sporo czasu zabiera nam pozbycie się „demona południa”, czyli trosk doczesnych, które niczym pył przywierają do naszych dusz. Godzina z naszym Panem wynika z doświadczenia uczniów na drodze do Emaus (por. Łk 24, 13–35). Zaczynamy iść z Nim, ale nasze oczy są „jakby przesłonięte”, dlatego „Go nie poznajemy”. On prowadzi rozmowę z naszą duszą, gdy czytamy Pismo Święte. Trzeci etap to chwila słodkiej bliskości – jak wtedy, gdy „zajął z nimi miejsce u stołu”. Czwarty etap jest pełnym objawieniem tajemnicy Eucharystii. Oczy nam się „otwierają” i rozpoznajemy Go. Wreszcie dochodzimy do punktu, w którym nie chcemy odejść. Ta godzina okazała się za krótka. Wstając, zadajemy pytanie: „Czyż serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?” (Łk 24, 32).

3. Ponieważ nasz Pan prosił o to. „Tak [oto] nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną?” (Mt 26, 40). Słowo to było skierowane do Piotra, ale tu odnosi się do Szymona. To nasza natura Szymona potrzebuje tej godziny. Jeśli ta godzina wydaje nam się trudna, to tylko dlatego, że „duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mk 14, 38).

4. Ponieważ Godzina Święta zachowuje równowagę między tym, co duchowe, a tym, co doczesne. Filozofie zachodnie skłaniają się ku aktywizmowi, w którym Bóg nic nie czyni, a człowiek czyni wszystko; filozofie Wschodu z kolei skłaniają się ku kwietyzmowi, w którym Bóg czyni wszystko, a człowiek nic. Złoty środek kryje się w słowach św. Tomasza: „ruch następuje po spoczynku” – to Marta, która idzie z Marią. Godzina Święta włącza kontemplację w czynne życie człowieka.
Dzięki tej godzinie z naszym Panem nasze medytacje i postanowienia przechodzą ze świadomości do podświadomości, a następnie stają się motywem działania. Nowy duch zaczyna przenikać naszą pracę. Zmiany dokonuje nasz Pan, który napełnia nasze serca i działa przez nasze ręce. Człowiek może dać tylko tyle, ile posiada. Aby dać Chrystusa innym, trzeba Go posiadać.

5. Ponieważ Godzina Święta sprawi, że będziemy praktykować to, co głosimy. Nasz Pan powiedział: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść” (Mt 22, 2–3). Napisano o naszym Panu, że „czynił i nauczał” (Dz 1, 1). Człowiek, który praktykuje Godzinę Świętą, odkryje, że kiedy naucza, ludzie mówią o nim tak jak o Panu: „Wszyscy […] dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego” (Łk 4, 22).

6. Ponieważ Godzina Święta pomaga nam zadośćuczynić za grzechy świata i za nasze własne. Kiedy Najświętsze Serce ukazało się św. Małgorzacie Marii Alacoque, to było Jezusa Serce, a nie Głowa, ukoronowane cierniami.  To była zraniona Miłość. Czarne msze, świętokradcze komunie, skandale, wojujący ateizm – kto za to wszystko zadośćuczyni?
Kto będzie Abrahamem z Sodomy czy Maryją dla tych, którzy nie mają już wina? Grzechy tego świata są naszymi grzechami – tak, jakbyśmy sami je popełnili. Jeśli one sprawiły, że nasz Pan oblał się krwawym potem, do tego stopnia, że upomniał swoich uczniów, że nie czuwali razem z Nim godziny, czy zapytamy tak jak Kain: „Czyż jestem stróżem brata mego?” (Rdz 4, 9)?

7. Ponieważ Godzina Święta zmniejsza naszą skłonność do ulegania pokusie i słabości. Trwanie przed naszym Panem w Najświętszym Sakramencie przypomina wystawienie chorego na gruźlicę na działanie czystego powietrza i światła słonecznego. Wirus naszych grzechów nie może dłużej istnieć wobec Światłości świata. „Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje” (Ps 16, 8). Nasze grzeszne podniety są powstrzymywane przez barierę wznoszoną codziennie podczas Godziny Świętej. Nasza wola staje się bardziej usposobiona do dobra przy niewielkim świadomym wysiłku z naszej strony.
Szatan, lew ryczący, nie mógł dotknąć bez pozwolenia sprawiedliwego Hioba (por. Hi 1, 12); „Bóg […] nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść” (1 Kor 10, 13). Z pełną ufnością pokładaną w Panu Eucharystycznym człowiek zyska duchową odporność. Po upadku będzie się szybko podnosić: „Choć upadłam, powstanę, choć siedzę w ciemnościach, Pan jest światłością moją. Gniew Pański muszę znosić, bo zgrzeszyłam przeciw Niemu, aż rozsądzi moją sprawę i przywróci mi prawo; wywiedzie mnie na światło” (Mi 7, 8–9).  Pan będzie łaskawy nawet dla najsłabszych z nas, jeśli znajdzie nas u stóp swoich, trwających w uwielbieniu, usposabiających się do otrzymania Bożych łask. Gdy tylko Szaweł z Tarsu, prześladowca, ukorzył się przed swoim Stwórcą, wtedy Bóg posłał specjalnego posłańca ku jego uldze, mówiąc mu, że właśnie tam się modli (por. Dz 9, 11). Nawet człowiek upadły może się spodziewać pocieszenia, jeśli czuwa i się modli. „Pomnożę ich, i nie zmaleje ich liczba, przysporzę im chwały, by nimi nikt nie pogardzał”
( Jr 30, 19).

8. Ponieważ Godzina Święta jest modlitwą osobistą, człowiek, który ogranicza się ściśle do swoich oficjalnych obowiązków, przypomina związkowca, który odkłada narzędzia w tej samej chwili, gdy gwizdek ogłosi koniec pracy. 
Miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się obowiązek. To oddawanie szaty, gdy już wzięto płaszcz. To pójście dwa tysiące kroków. „I będzie tak, iż zanim zawołają, Ja im odpowiem;
oni jeszcze mówić będą, a Ja już wysłucham” (Iz 65, 24).
Oczywiście, nie musimy odprawiać Godziny Świętej – i o to właśnie chodzi. Miłość nigdy nie jest z przymusu, z wyjątkiem piekła. Tam miłość musi się poddać sprawiedliwości. Zmuszanie do miłości byłoby rodzajem piekła. Żaden mężczyzna, który kocha kobietę, nie
jest zmuszony do dawania jej pierścionka zaręczynowego, i żaden człowiek, który kocha Najświętsze Serce, nigdy nie jest zmuszany ofiarować takiej zaręczynowej godziny. „Czyż i wy chcecie odejść?” ( J 6, 67) – to przykład słabej miłości; „Śpisz?” (Mk 14, 37) – to przykład miłości nieodpowiedzialnej; „Miał wiele posiadłości” (Mt 19, 22; Mk 10, 22) – to przykład miłości samolubnej.
Ale czy człowiek, który kocha swojego Pana, ma czas na inne zajęcia, zanim nie dokona aktów miłości „ponad wszelką miarą i ponad obowiązki”? Czy pacjent lubi lekarza, który żąda honorarium za każdą wizytę, czy też zaczyna lubić lekarza, który mówi: „Wpadłem zobaczyć, jak się pan miewa”?

9. Medytacja zachowuje nas od poszukiwania zewnętrznych dróg ucieczki przed naszymi troskami i niedolami. Kiedy pojawiają się trudności, kiedy nerwy są napięte na skutek fałszywych oskarżeń, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zaczniemy szukać pomocy na zewnątrz, tak jak to zrobili Izraelici.
„Albowiem tak mówi Pan Bóg, Święty Izraela: «W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła. Ale wyście tego nie chcieli! Owszem, powiedzieliście: ’Nie, bo na koniach uciekniemy!’ – Dobrze, uciekniecie! – ’I na szybkich wozach pomkniemy!’ – Dobrze, szybsi będą ci, którzy pogonią za wami!»” (Iz 30, 15–16). Nie jest odpowiedzią żadna ucieczka na zewnątrz: ani przyjemności, ani przyjaciele, ani szukanie sobie zajęcia. Dusza nie może „lecieć na koniu”; musi wziąć „skrzydła”, by trafić do miejsca, w którym „wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3).

10. I na koniec – ponieważ Godzina Święta jest potrzebna Kościołowi. Każdy, kto czyta Stary Testament, musi sobie uświadomić obecność Boga w historii. Jak często Bóg wykorzystywał inne narody do ukarania Izraela za jego grzechy! Uczynił z Asyrii „rózgę swojego gniewu” (Iz 10, 5). Historia świata od wcielenia jest drogą krzyża. Powstanie narodów oraz ich upadek pozostają w związku z królestwem Bożym. Nie możemy zrozumieć tajemnicy rządów Boga, ponieważ jest to „opieczętowana księga” z Apokalipsy. Jan płakał, kiedy ją zobaczył (Ap 5, 4). Nie mógł zrozumieć, skąd się wzięła ta chwila dobrobytu i ta godzina przeciwności. 
Jedynym wymogiem jest wyznawanie wiary, a nagroda – to głębia bliskości dla tych, którzy dbają o przyjaźń z Nim. Trwanie z Chrystusem jest tworzeniem duchowej wspólnoty, jak podkreślił w uroczystą i świętą noc ostatniej wieczerzy w chwili, którą wybrał, aby dać nam Eucharystię.
„Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać” ( J 15, 4). Obiecuje On nam: „Zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” ( J 14, 3). 

Pierwsza medytacja
Wcielenie naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa

Miłość jest naturalnie ekspansywna, ale Boska miłość jest twórcza. Miłość wyjawiła sekret
swojej dobroci wobec nicości – i to było dzieło stworzenia. Miłość uczyniła coś na swój obraz i podobieństwo – i to był człowiek. Miłość jest rozrzutna w swoich darach – i to było wyniesienie człowieka do przybranego synostwa Bożego. Miłość musi zawsze podejmować ryzyko, że w zamian nie będzie kochana, ponieważ miłość jest wolna. Ludzkie serce odmówiło odwzajemnienia tej miłości w jedyny sposób, w jaki miłość może
być kiedykolwiek okazana, a mianowicie przez pewność i zaufanie w chwili próby. Człowiek stracił w ten sposób dary Boże, przyćmił swój intelekt, osłabił swoją wolę i sprowadził na świat pierwszy – lub inaczej pierworodny – grzech, ponieważ grzech jest ostatecznie odmową miłości.
To właśnie odmowa człowieka, by kochać to, co najlepsze, przyczyniła się do powstania najtrudniejszego problemu w całej historii ludzkości – problemu przywrócenia człowieka do łaski miłości Bożej. W skrócie problem był następujący: Człowiek dopuścił się grzechu, ale jego grzech nie był jedynie buntem przeciwko innemu człowiekowi, lecz również buntem przeciwko nieskończonej miłości Boga. Dlatego jego grzech był nieskończony.
Taka jest jedna strona problemu. Druga jest inna. Każde wykroczenie lub naruszenie prawa wymaga naprawy szkody lub zadośćuczynienia. A ponieważ Bóg jest nieskończoną Miłością, mógłby ułaskawić człowieka i zapomnieć o urazie, ale ułaskawienie bez zadośćuczynienia zaćmiłoby Sprawiedliwość, która jest naturą Boga. Nie wyznaczając żadnych granic dla Miłosierdzia Bożego, można by lepiej zrozumieć Jego działanie, gdyby Jego miłosierdzie było poprzedzone zadośćuczynieniem za grzech, bo nigdy nie można być miłosiernym, jeśli nie jest się sprawiedliwym. Miłosierdzie jest przepełnieniem Sprawiedliwości. 
Zakładając jednak, że to człowiek powinien dać zadośćuczynienie, czy zdołałby odpowiednio zadośćuczynić za swój grzech? Nie, ponieważ zadośćuczynienie, odszkodowanie lub naprawa krzywd, które człowiek mógłby zaoferować, jest tylko skończone.
Człowiek, który jest skończony, ma nieskończony dług. Ale jak ten, który jest winien milion, może spłacić cały dług, oddając jeden grosz? Jak człowiek może zadośćuczynić Bóstwu? Jak można pogodzić sprawiedliwość i miłosierdzie? Aby kiedykolwiek mogło się dokonać zadośćuczynienie za upadek człowieka, to, co skończone, i to, co nieskończone, to, co ludzkie, i to, co boskie – Bóg i człowiek – muszą być w jakiś sposób połączone. Nie byłoby to możliwe, aby sam Bóg zstąpił na ziemię i cierpiał jako Bóg, bo wtedy nie miałby nic wspólnego z człowiekiem. Nie Bóg dopuścił się grzechu, ale człowiek. Człowiek nie mógł sam cierpieć lub pokutować, ponieważ zasługa jego cierpienia byłaby skończona. Jeśli zadośćuczynienie miałoby być pełne, musiałyby być spełnione dwa warunki: Człowiek musiałby pozostać człowiekiem, aby działać jak człowiek i odpokutować; człowiek musiałby być Bogiem, aby jego cierpienia miały nieskończoną wartość. Ale żeby to, co skończone, i to, co nieskończone, nie działało jako dwie odrębne osobowości i aby nieskończona zasługa była wynikiem cierpienia człowieka, Bóg i człowiek w jakiś sposób musieliby stać się jednym lub, innymi słowy, musiałby istnieć Bóg-człowiek. Jeśli sprawiedliwość i miłosierdzie miałyby zostać pogodzone, musiałoby nastąpić wcielenie, co oznacza, że Bóg przyjąłby ludzką naturę w taki sposób, że byłby prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Musiałoby dojść do zjednoczenia Boga i człowieka, a do tego zjednoczenia doszło w narodzinach naszego Pana i Zbawcy, Jezusa Chrystusa.
Miłość ma skłonność do upodobniania się do osoby kochanej; w istocie, nawet pragnie zjednoczenia z osobą kochaną. Bóg umiłował niegodnego człowieka. Zapragnął zjednoczyć się z nim – i to było wcielenie. Pewnej nocy nad bezruchem wieczornej bryzy, nad białymi kredowymi wzgórzami Betlejem rozległ się płacz, delikatny płacz. Morze nie słyszało tego płaczu, bo morze jest wypełnione swoim własnym głosem. Ziemia nie słyszała tego płaczu, bo spała. Wielcy ludzie ziemi nie słyszeli tego płaczu, bo nie mogli zrozumieć, jak dziecię może być większe niż człowiek. Królowie ziemscy nie słyszeli tego płaczu, bo nie mogli zrozumieć, jak Król mógł się urodzić w stajni. Były tylko dwie grupy ludzi, którzy usłyszeli tamtej nocy płacz: pasterze i mędrcy. Pasterze: ci, którzy wiedzą, że nic nie wiedzą. Mędrcy: ci, którzy wiedzą, że nie wiedzą wszystkiego. Pasterze: ubodzy, prości ludzie, którzy umieli się tylko opiekować swoimi stadami i pewnie nie wiedzieli, jak się nazywa gubernator Judei; nie znali żadnej linijki z Wergiliusza, chociaż nie było ani jednego Rzymianina, który nie potrafiłby go zacytować.
Z drugiej strony byli mędrcy; nie królowie, lecz nauczyciele królów; ludzie, którzy umieli czytać w gwiazdach i opowiedzieć historię ich ruchów; którzy stale dążyli do nowych odkryć. Obie te grupy usłyszały płacz. Pasterze znaleźli swojego Pasterza, a mędrcy odkryli Mądrość. Pasterzem i Mądrością było Dziecię leżące w żłobie.
On, który się narodził bez matki w niebie, urodził się na ziemi bez ojca. On, który stworzył swoją matkę, zrodził się ze swojej matki. On, który stworzył wszelkie ciało, narodził się z ciała. „Ptak, który uwił gniazdo, aby się w nim wykluć”. Stwórca słońca, pod słońcem; Formierz ziemi, na ziemi; Nieskończenie Mądry, małe dziecię; wypełniający świat, leżący w żłobie; rządzący gwiazdami, ssący pierś; radość nieba płacze, Bóg staje się człowiekiem; Stwórca – stworzeniem. Bogaty staje się ubogim; Bóstwo – wcielonym; Majestat – poddanym; Wolność – niewolą; Wieczność – czasem; Pan – sługą; Prawda – oskarżonym; Sprawiedliwość – skazańcem; Pan – ubiczowanym; Król – ukoronowanym cierniem; Zbawienie – zranionym; Życie – martwym. „Słowo Przedwieczne jest nieme”. Cud nad cudami! Jedność jedności! Trzy tajemnicze zjednoczenia w jednym! Bóstwo i człowieczeństwo, dziewictwo i płodność, wiara i serce człowieka. Potrzeba Boskiej, Nieskończonej Istoty, by użyć instrumentów porażki jako instrumentów zwycięstwa. Upadek nastąpił w trzech rzeczywistościach: po pierwsze, nieposłuszny człowiek: Adam. Po drugie, dumna kobieta: Ewa. Po trzecie, drzewo. Pojednanie i odkupienie człowieka nastąpiło przez takich samych troje. Za nieposłusznego człowieka był posłuszny – nowy Adam z rodzaju ludzkiego; za dumną Ewę była pokorna Maryja, a za drzewo – krzyż.
Nasz Pan nie chodził po ziemi bez końca, opowiadając ludziom frazesy o prawdzie. Nie tylko On wyjaśniał prawdę, porażkę, rezygnację i poświęcenie. Wszyscy inni też to robili. Śmierć była celem, do którego dążył. Od początku do końca miał przed oczami tylko jedną wizję – miał umrzeć. Umrzeć nie dlatego, że nic nie mógł na to poradzić, lecz umrzeć, bo tego chciał. Śmierć nie była incydentem w Jego karierze; nie była przypadkiem w Jego planie – to było jedyne zadanie, jakie miał wykonać. Przez całe swoje odkupieńcze życie czekał na swoją odkupieńczą śmierć. Przewidział przelanie krwi na Kalwarii przez swoje obrzezanie, gdy miał osiem dni. Na początku działalności publicznej Jego obecność nad Jordanem skłoniła Jana do zakrzyknięcia do swoich uczniów: „Oto Baranek Boży” ( J 1, 29). Na wskazanie Jego Boskości przez Piotra w Cezarei Filipowej odpowiedział, że „musi […] wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16, 21); ciężkie niczym ołów dni sprawiły, że zawołał w pięknej niecierpliwości: „Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12, 50). Przed członkiem Sanhedrynu, który żądał znaku, przewidział swoją śmierć na krzyżu: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego […], aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” ( J 3, 14.16). Faryzeuszom, którzy byli jak owce bez pasterza, rzekł: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. […] Życie moje oddaję za owce. […] Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca” ( J 10, 11.15.18). Do wszystkich ludzi wszystkich czasów, którzy chcieliby zapomnieć, że On przyszedł jako nasz Odkupiciel i Zbawca, mówi najczulsze słowa, jakie kiedykolwiek zostały wypowiedziane na tej grzesznej ziemi: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” ( J 3, 16–17).

Modlitwa św. Augustyna

Panie Jezu, niech poznam siebie, niech poznam Ciebie. Niech niczego nie pragnę oprócz Ciebie. Niech wstręt czuję do siebie, a kocham Ciebie. Niech czynię wszystko ze względu na Ciebie. Niech poniżam siebie, a wywyższam Ciebie. Niech myślę tylko o Tobie. Niech umartwiam siebie, bym żył w Tobie. Cokolwiek się zdarzy, niech przyjmę od Ciebie. Niech prześladuję siebie, a naśladuję Ciebie. Niech zawsze pragnę iść za Tobą. Niech uciekam od siebie, a uciekam się do Ciebie, bym zasłużył na obronę przez Ciebie.
Niech się lękam o siebie, niech się lękam Ciebie, bym się znalazł między wybranymi przez
Ciebie. Niech nie ufam sobie, a ufność pokładam w Tobie. Niech będę posłuszny przez wzgląd na Ciebie. Niech moje serce lgnie tylko do Ciebie. Niech będę ubogi z miłości do Ciebie. Wejrzyj na mnie, bym pokochał Ciebie. Przyzwij mnie, bym ujrzał Ciebie i na wieki radował się Tobą. Amen.

Skrucha i spowiedź Dawida po jego grzechu

Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź nieprawość moją. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego. Uznaję bowiem nieprawość moją, a grzech mój jest zawsze przede mną. Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą. Abyś okazał się sprawiedliwy w swym wyroku i prawy w swoim sądzie. Oto urodziłem się obciążony winą i jako grzesznika poczęła mnie matka.
A Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie, naucz mnie tajemnic mądrości. Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty, obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję. Spraw, abym usłyszał radość i wesele, niech się radują kości, które skruszyłeś.
Odwróć swe oblicze od moich grzechów i zmaż wszystkie moje przewinienia. Stwórz, Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha. Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego. Przywróć mi radość Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ofiarnym. Będę nieprawych nauczał dróg Twoich i wrócą do Ciebie grzesznicy. Uwolnij mnie, Boże, od kary za krew przelaną, Boże, mój Zbawco, niech sławi mój język sprawiedliwość Twoją. Panie, otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę. Ofiarą bowiem Ty się nie radujesz, a całopalenia, choćbym dał, nie przyjmiesz. Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz. Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci, odbuduj mury Jeruzalem. Wtedy przyjmiesz prawe ofiary: dary i całopalenia, wtedy składać będą cielce na Twoim ołtarzu. Ps 50, 3–21

O książce: kliknij

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  COROCZNE OBJAWIENIE MATKI BOŻEJ IVANCE – 25 CZERWCA 2025R. izjonerka Ivanka Ivanković Elez miała coroczne objawienie 25. czerwca 2025 r....