Kościół Konstytutywnie Synodalny, czyli Rewolucja – albo śmierć
Wolność, równość, braterstwo – albo śmierć. Znany slogan
francuskich rewolucjonistów może wkrótce zostać na trwałe
zaimplementowany w Kościele katolickim – nie w sensie czysto
deklaratywnego przyjęcia rewolucyjnych ideałów, ale w postaci
konkretnych zmian strukturalnych.
2 października rozpocznie się w Rzymie finalna sesja Synodu o
Synodalności. 26 października uczestnicy przyjmą końcowy dokument, a
dzień później papież Franciszek zamknie całe przedsięwzięcie uroczystą
Mszą świętą. W ten sposób dobiegnie końca pierwszy wielki etap
„synodalnej odnowy” Kościoła, który rozpoczął się trzy lata temu. Pomimo
upływu wielu miesięcy absolutna większość katolików nie ma pojęcia, co
się w ogóle dzieje; więcej nawet, z przebiegu spraw i celowości synodu
nie zdają sobie sprawy nawet księża i biskupi. Przyczyna jest prosta:
Stolica Apostolska używa tak niejasnego języka, że człowiek, który nie
śledzi na bieżąco zapisów kolejnych synodalnych dokumentów, a jeszcze
bardziej, wypowiedzi różnych jawnych i zakulisowych protagonistów
synodu, po prostu nie ma możliwości zorientować się w całej sprawie.
Postawię na początku agresywną tezę, którą postaram się w dalszej
części udowodnić. Na podstawie mojej znajomości tematyki synodalnej
sądzę, że w całej tej operacji chodzi o zakopanie przepaści dzielącej
Kościół katolicki od współczesnego świata uformowanego przez Rewolucję i
Oświecenie; w tym sensie celem organizatorów synodu jest przyjęcie
przez Kościół za własny sloganu rewolucji francuskiej „Liberté, égalité,
fraternité, ou la mort” i stosowna do niego, bardzo gruntowna
re-konstrukcja katolicyzmu, to znaczy stworzenie go na nowo.
Czytelnik, być może, będzie w tym miejscu oburzony i zarzuci mi
absurdalną, prawicową teorię spiskową. Proszę jednak, by nie był tak
pochopny; spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tę, przyznaję, brutalną tezę
uważam za trafną. Zacznę od dwóch interesujących cytatów z samego Ojca
Świętego, głównego inicjatora Synodu o Synodalności.
Otwierając ten Synod w październiku 2021 roku papież Franciszek
odwołał się do znanych słów kardynała Yvesa Congara, jednego z
najważniejszych ekspertów teologicznych II Soboru Watykańskiego,
zdecydowanego reformisty, zwolennika interpretacji wydarzenia Vaticanum
II jako cezury w historii katolicyzmu. „Nie ma potrzeby tworzyć nowego
Kościoła. Wystarczy stworzyć odmienny Kościół” – brzmiał dosłownie cytat
przytoczony przez Ojca Świętego.
Jaki miałby być ten „odmienny Kościół”, Franciszek powiedział już
kilka lat wcześniej, cytując głośną wypowiedź innego wielkiego
europejskiego kardynała, Carlo Marii Martiniego, również reformisty,
nieformalnego przywódcy grupy z Sankt Gallen, która zrzeszała wielu
progresywnie nastawionych purpuratów ze Starego Kontynentu. „Kościół
jest opóźniony o 200 lat. Dlaczego się nie otrząśniemy. Czy się boimy?” –
powiedział na krótko przed śmiercią w 2012 Martini, cytowany przez
Franciszka w roku 2019.
„Odmienny” Kościół ma być zatem Kościołem, który nadrobi
dwuwiekową „zaległość”; mowa zatem o zmianach, jakie zaszły w świecie na
przełomie XVIII i XIX wieku. Niewątpliwie chodzi tu właśnie o ideały
społeczne, filozoficzne i eklezjalne, jakie przyniosły francuska
rewolucja i Oświecenie.
Sądzę, że drogą do osiągnięcia celu „odmiany” Kościoła
prowadzącej do gruntownego „aggiornamento” ma być właśnie proces
synodalny. W przemówieniu z 2015 roku papież Franciszek ogłosił, że
„synodalność jest konstytutywnym wymiarem Kościoła”, co powtórzył w
konstytucji apostolskiej „Episcopalis communio” z 2019 roku. Przy żadnej
z tych okazji nie została zaprezentowana jakakolwiek definicja pojęcia
„synodalność”. Co ciekawe, nie zmieniło się to aż do teraz; nawet
opublikowany latem 2024 roku dokument „Instrumentum laboris”, czyli
tekst mający być przedmiotem dyskusji na finalnej sesji synodalnej, nie
prezentuje takiej definicji. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w
której rzekomy „konstytutywny wymiar” Kościoła pozostaje nie tyle
„zadaniem”, co raczej swobodną kreacją – pojęciem wciąż pustym, które
dopiero trzeba wypełnić treścią. Biorąc pod uwagę papieskie deklaracje,
zgodnie z którymi Kościół ma być „odmienny” i „zaktualizowany o 200
lat”, można sądzić, że „synodalność” – wielokrotnie określana jako
droga, która nie będzie mieć końca – jest właśnie sposobem na uzyskanie
tej „odmienności” i „aktualizacji”.
Wracam do sloganu rewolucji francuskiej. W czym w ramach procesu
synodalnego przejawia się zamiar implementacji „wolności”, „równości” i
„braterstwa” oraz wykluczenia tych, którzy nie chcą się z tym zgadzać
(„albo śmierć”)?
1. Wolność
Zgodnie z duchem naszej epoki, człowiek współczesny potrzebuje
„wyzwolenia”. Papież Franciszek wielokrotnie sygnalizował, że w jego
ocenie katolicy bywają „zniewoleni” doktryną Kościoła, a raczej – w jego
ujęciu – „rygorystycznym” implementowaniem tej doktryny. Tuż przed
otwarciem finalnej sesji Synodu o Synodalności odbędzie się w Bazylice
św. Piotra specjalna ceremonia pokutna pod przewodnictwem papieża. W jej
ramach uczestnicy sesji synodalnej będą przepraszać w imieniu całego
Kościoła za różnego rodzaju grzechy osobiste i strukturalne. Jednym z
nich – jak poucza oficjalna strona Synodu Biskupów – jest grzech
„stosowania doktryny jak kamieni, którymi można obrzucać innych”.
Nawiązuje to do wielu wypowiedzi papieskich o praktycznie tej samej
treści, wygłaszanych przez niego zwłaszcza w kontekście tradycyjnej
katolickiej etyki małżeńskiej i seksualnej. O „rygorystycznej” doktrynie
papież mówił między innymi podczas dyskusji wokół kwestii dopuszczenia
do Komunii św. rozwodników w powtórnych związkach.
Dlatego w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” z 2016 roku
wyraźnie zasugerował nowatorskie podejście, w myśl którego doktrynę
należałoby stosować bardzo elastycznie, aż do uznania, że w pewnych
sytuacjach obiektywnie grzeszny sposób życia może podobać się Bogu.
„Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada
obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i
uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką
można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar,
jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż
nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał” – pisał w punkcie 303 tej
adhortacji. Słowa te odnoszono zwykle do sytuacji rozwodników, którzy
pomimo życia w powtórnym związku i utrzymywania relacji seksualnych
mogliby w pewnej sytuacji (na gruncie własnej decyzji sumienia)
przystępować do Komunii świętej. Można je jednak odnieść również do
innych sytuacji, na przykład osób homoseksualnych.
W tym kierunku zmierza deklaracja „Fiducia supplicans” z grudnia
2023 roku, która pozwala na błogosławienie par jednopłciowych. Idea
błogosławienia takich par zasadza się na przekonaniu, że osoby w związku
homoseksualnym nie realizują wprawdzie ideału, ale „pośród konkretnej
złożoności ograniczeń”, żyjąc w swoim związku, udzielają jedynej dla
nich możliwej „wielkodusznej odpowiedzi”, która jest „darem, jakiego
wymaga sam Bóg”. W ten sposób właśnie realizuje się rewolucyjna zasada
„wolności” – w tym wypadku „wolności od” doktryny, którą w przeszłości
mianoby stosować rygorystycznie, a która teraz zostałaby sprowadzona do
roli narratywnej sygnalizacji obiektywnego ideału, do którego trzeba
dążyć, ale we własnym tempie, nie odrzucając od razu nawet obiektywnie
grzesznego sposobu życia. Nie trudno zauważyć, że pozwala to na bliskie
pojednanie z jednym z najważniejszym współcześnie prezentowanych celów
„wyzwolenia”, jakim jest wyzwolenie seksualne od ograniczeń monogamii,
heteroseksualności i tak dalej. Innymi słowy, poprzez „Amoris laetitia” i
nowe rozumienie doktryny i sumienia, powstałby „odmienny” Kościół,
który zasypał w kwestii etyki seksualnej dwuwiekową przepaść dzielącą go
od świata. Proces synodalny jest pełen odniesień do tej problematyki; w
wielu dokumentach synodalnych pojawiają się wzmianki o konieczności
wypracowania „nowych dróg podejścia” do takich grup osób jak rozwodnicy,
homoseksualiści czy nawet – w przypadku Afryki – osoby żyjące w
związkach poligamicznych.
2. Równość
Problematyka egalitarna jest na Synodzie o Synodalności obecna w
jeszcze większej mierze, niż libertyńska. Głównym obszarem synodalnego
zmagania o równość jest kwestia kobiet, popychana naprzód zwłaszcza
przez środowiska niemieckie (niem. Frauenfrage), ale obecna w dyskusjach
niemal na całym świecie. Dokumenty synodalne z „kwestii kobiet”
uczyniły jeden z najważniejszych tematów, a sam papież Franciszek podjął
nawet decyzję, by poświęcić jej szereg spotkań elitarnej Rady
Kardynałów. Dyskusja na ten temat ma trzy zasadnicze linie: dostęp
kobiet do stanowisk kierowniczych w Kościele; dostęp do diakonatu;
dostęp do sakramentu kapłaństwa. Nie ma wątpliwości, że rewolucyjnego
celu pełnej równości płciowej nie osiągnie się inaczej, jak tylko
obsadzając kobietę na urzędzie papieża; jakkolwiek wydaje się to
skrajne, jest przecież naturalną konsekwencją postulatów dopuszczenia
kobiet do sakramentu kapłaństwa. Z racji na zdecydowany sprzeciw
konserwatywnej części Kościoła problem dostępu do kapłaństwa, choć
wzmiankowany jako dalekosiężny cel, nie jest bezpośrednio dyskutowany.
Inaczej diakonat oraz pozycje władzy. W drugim przypadku – piszę to na
podstawie lektury niezliczonych wypowiedzi uczestników procesu
synodalnego – istnieje już pełen konsensus; nie spotkałem żadnej
wypowiedzi ważnego hierarchy Kościoła, który byłby przeciwny
dopuszczaniu kobiet do pełnienia najwyższych nawet urzędów kościelnych
niewymagających sakramentu święceń. Wszystko wskazuje na to, że Synod o
Synodalności będzie silnym bodźcem do nakłaniania Kościołów lokalnych do
zwiększania partycypacji kobiet w strukturach władzy. Problem diakonatu
jest nierozstrzygnięty ze względu na bliskość sakramentowi kapłaństwa.
Drugim obszarem synodalnej walki o egalitarne oblicze Kościoła
jest kapłaństwo. Dokumenty synodalne czynią z „klerykalizmu” jedną z
największych przywar współczesnego katolicyzmu. Walka z klerykalizmem
miałaby przebiegać poprzez dopuszczanie ludzi świeckich do kościelnych
struktur władzy. Realizuje się to już dzisiaj, na przykład poprzez
dopuszczanie świeckich do kierowania urzędami Kurii Rzymskiej. Dokumenty
synodalne mówią również o przyszłej „synodalnej formacji” do
kapłaństwa, która miałaby zasadzać się na rozwinięciu idei „powszechnego
kapłaństwa ochrzczonych”. W praktyce mogłoby to oznaczać przekazywanie
świeckim szerszych kompetencji w tria munera kapłana – docendi,
sanctificandi, regendi, nauczania, uświęcania, rządzenia, na przykład
poprzez dopuszczanie do głoszenia kazań (koncept z poparciem
niemieckim), udzielania sakramentów (koncept z poparciem niemieckim i
latynoamerykańskim) i zarządzania strukturą parafialną, diecezjalną czy
nawet kontynentalną Kościoła (koncept z poparciem globalnym).
Trzecim obszarem osiągania „równości” jest rola i władza biskupa,
w tym – biskupa Rzymu. Dokumenty synodalne wskazują, że biskupi w
Kościele synodalnym powinni sprawować władzę bardziej synodalnie, to
znaczy – biorąc pod uwagę opinię całej społeczności katolickiej, którą
zarządzają. W „Instrumentum laboris” z lata tego roku wskazuje się, że
biskup powinien mieć władzę samodzielnego decydowania, gdyby jednak
podjął decyzję autorytarną, nie uwzględniając konsensusu, postąpiłby
„niesynodalnie” i odciąłby się od wspólnoty. Jak łatwo się domyślić,
biada temu biskupowi, który w Kościele konstytutywnie synodalnym byłby
niesynodalny; do niego, sądzę, można zastosować rewolucyjne „albo
śmierć”. Dotyczy to również biskupa Rzymu. W czerwcu Papieska Rada
Jedności opublikowała dokument na temat posługi papieskiej, którą omawia
w kluczu synodalnym, sugerując, że papież mógłby w wielu obszarach
ograniczyć swoje sprawowanie władzy, celem docenienia kompetencji
biskupów – zwłaszcza prawosławnych.
3. Braterstwo
Kościół synodalny ma być Kościołem inkluzywnym – dla wszystkich.
Dokumenty synodalne od samego początku nie pozostawiają wątpliwości, że
jednym z zasadniczych celów procesu synodalnego jest redefinicja
tradycyjnej eklezjologii na rzecz nowej, która będzie wychodzić od
koncepcji „Ludu Bożego” rozwijanej na II Soborze Watykańskim, ale w
interpretacji rozszerzającej. Do synodalnego „Ludu Bożego”
przyporządkowani zostają nie tylko praktykujący katolicy, ale także ci,
którzy nie praktykują, a nawet nie wierzą (pionierem był Carlo Maria
Martini organizujący w Mediolanie stałe forum dyskusji z ateistami); w
czasie trwania procesu synodalnego we Włoszech ruszył też programowy
dialog Kościoła katolickiego z wolnomularstwem, odbyło się już wiele
spotkań z udziałem wpływowych biskupów, zwłaszcza szefa Papieskiej
Akademii Teologicznego bp. Antonio Stagliano, a także byłego prefekta
Rady ds. Tekstów Prawnych kard. Francesco Coccopalmerio.
Braterstwo oznacza również dialog z członkami innych wspólnot
religijnych, przy czym dialog nie jest prowadzony w paradygmacie rozmowy
o realizacji ewentualnych wspólnych celów przy zachowaniu własnej
tożsamości i roszczenia do prawdy przez własną wspólnotę; chodzi o
przyjęcie czysto modernistycznej tezy o religijności jako efekcie
pierwotnej ludzkiej emocji, co prowadzi w konsekwencji do uznania
wszystkich religii za równe sobie odrębne ścieżki prowadzące do
immanentnie ograniczonego kontaktu z boskością. Franciszek dawał
wielokrotnie wyraz tym tendencjom, od deklaracji z Abu Zabi, przez
encyklikę „Fratelli tutti”, aż po deklarację indyferentyzmu religijnego z
Singapuru, by ograniczyć się tylko do trzech najważniejszych
przypadków.
Dodatkowym i ważnym elementem implementacji hasła o braterstwie
jest „opcja preferencyjna na rzecz imigrantów”, która została na
Synodzie o Synodalności wyrażona na przykład poprzez włączenie do
katalogu nowych grzechów „grzechu przeciwko imigrantom”, za który
przepraszać będą pokutnicy uczestniczący we wspomnianej wyżej ceremonii w
Bazylice św. Piotra w przededniu otwarcia finalnej sesji synodalnej.
4. Albo śmierć
Jest oczywiste, że Kościół „odmieniony”, który dokona
„aktualizacji” do Rewolucji i Oświecenia i który będzie „konstytutywnie
synodalny” nie może tolerować w swoich szeregach ludzi, którzy nie są
synodalni. Byłoby to wewnętrzną sprzecznością i groziłoby rozpadem tej
nowej-starej wspólnoty eklezjalnej. Stąd zrozumiałe wymaganie, by
wszyscy przyjmowali pryncypia synodalności. Na obecnym etapie szybkie
tego wymuszenie jest niemożliwe, co pokazał na przykład opór względem
„Fiducia supplicans” ze strony biskupów afrykańskich. Papież Franciszek i
kard. Victor Manuel Fernández odpowiadając afrykańskim biskupom
wyjaśnili jednak, że zostają oni zwolnieni z konieczności
implementowania w swoich diecezjach błogosławienia par LGBT, ale
wyłącznie ze względów kulturowych; innymi słowy, kiedy kultura
afrykańska zostanie przekształcona i osiągnie ten sam stan moralny,
który osiągnęła kultura zachodnia, zwolnienie zostanie cofnięte. Dotyczy
to, jak można domniemywać na zasadzie analogii, także wszystkich innych
synodalnych przemian. Jako że proces globalizacji w ostatnich
dziesięcioleciach skutecznie przemienia kolejne społeczeństwa,
narzucając wszystkim ten sam paradygmat rewolucyjno-oświeceniowy, można
się spodziewać, że Kościół konstytuywnie synodalny przyjmie zasadę
wspólnoty „wielu prędkości” – głosząc powszechną inkluzję jako
obiektywny cel, który wszyscy muszą osiągnąć, jakkolwiek we własnym
tempie.
Tak wygląda w mojej ocenie – w największym możliwym skrócie –
rzeczywistość Synodu o Synodalności; można byłoby pisać jeszcze bardzo
wiele na temat rozmaitych rozwiązań szczegółowych, takich na przykład,
jak plan zacieśniania europejskiej integracji kościelnej poprzez
powołania Europejskiego Zgromadzenia Kościelnego; albo jak promowanie
nowatorskiej metody dyskusji w postaci „rozmowy w Duchu”, która zasadza
się na wysłuchiwaniu bez żadnych komentarzy wielu sprzecznych opinii, by
później, pod kierunkiem synodalnego eksperta, wypracować „konsensus” w
duchu „jedności w różnorodności”; albo jak powołanie przez Franciszka 10
specjalnych Komisji Synodalnych, które już po zakończeniu synodu w
Rzymie będą pracować nad implementacją różnych konkretnych kwestii w
życie Kościoła; spodziewam się jednak, że wdając się w te rozważania
nadwyrężyłbym cierpliwość Czytelnika. Zainteresowani znajdą zresztą
wszystkie te kwestie w poprzednich tekstach publikowanych na łamach
PCh24.pl.
Jedno jest pewne: 2 października rozpocznie się finalna faza
budowy „odmiennego” Kościoła, a jego kształt w kwestiach zasadniczych
opisali już zaczarowani filozofią oświeceniową myśliciele modernistyczni
z przełomu XIX i XX wieku, ci sami, których refleksja teologiczna
kształtuje dziś teorię i praktykę najważniejszych aktorów procesu nowego
kościelnego „udzisiejszania”.
Paweł Chmielewski
Czy Papież i biskupi uratują nas przed nadchodzącą karą?
Obszerny artykuł franciszkanina brata Regisa Scanlon:
Will the Pope and Bishops save us from a coming chastisement?„Pięćdziesiąt lat temu, gdyby powiedzieć katolikom, że „kardynałowie będą sprzeciwiać się kardynałom, a biskupi będą sprzeciwiać się biskupom” w Kościele katolickim, niewielu by w to uwierzyło. Teraz stało się to prawdą. Biskupi i kardynałowie kwestionują nauki głoszone od początku istnienia Kościoła. Co jest jeszcze trudniejsze do uwierzenia, wszystko to zostało przepowiedziane w dwóch oddzielnych objawieniach maryjnych. Jedno to słynne objawienie w Fatimie trójce pastuszków, Łucji, Franciszkowi i Hiacyncie, w 1917 roku w Fatimie w Portugalii, a drugie to objawienie siostrze Agnieszce Sasagawie w Akita w Japonii w 1973 roku. Oto więcej informacji na temat Fatimy i Akita.
Możemy zaufać obu objawieniom. Wszyscy papieże od Piusa XII, przyjęli orędzie Matki Bożej Fatimskiej. A orędzie do siostry Agnieszki jest takie samo, jak to, które zostało przekazane trójce dzieci w Fatimie. Potwierdził to kardynał Ratzinger, przewodniczący Kongregacji Nauki Wiary, gdy spotkał się z biskupem Johnem Ito, ordynariuszem s. Agnes. Chociaż kardynał Ratzinger oficjalnie nie zatwierdził orędzi Matki Bożej w Akita (zajęłoby to lata), „nie sprzeciwił się listowi pasterskiemu, który biskup Ito napisał w 1984 r.”, w którym stwierdził, że „jest to kontynuacja orędzia fatimskiego”. Jest to bardzo ważne, ponieważ kardynał Ratzinger, przyszły Benedykt XVI, znał treść orędzia fatimskiego, w tym słynną Trzecią Tajemnicę. Gdyby orędzie z Akita nie było takie samo jak orędzie fatimskie, kardynał sprzeciwiłby się opublikowaniu go przez biskupa Ito, jako takiego.
Matka Boża Fatimska powiedziała, że katolicy muszą odmawiać codziennie różaniec i czynić pokutę, aby ludzie przestali obrażać Boga. Matka Boża powiedziała małej Hiacyncie, że „grzechy ciała” są najczęstszymi grzechami popełnianymi przez ludzi, prowadzącymi ich do wiecznej kary. Jeśli Bóg był obrażony tymi grzechami w 1917 roku, o ile bardziej jest obrażony dzisiaj? W 1917 roku można uczciwie powiedzieć, że „grzechy ciała” były uważane za zboczone zachowanie, ale dzisiaj sytuacja jest o wiele gorsza, ponieważ te grzechy, w tym pornografia, masturbacja, antykoncepcja, rozpusta, cudzołóstwo i sodomia, są uważane za normalne zachowanie. A aborcja, która jest często wykonywana w celu ukrycia „grzechów ciała”, była uważana za rzadką w 1917 roku, ale tylko od 1980 roku do dziś liczba dzieci, które zostały poddane aborcji, wynosi 1,5 miliarda. Chodzi o to, że ludzkość nie tylko odmówiła pokuty za swoje „grzechy ciała”, ale wręcz podwoiła liczbę tych grzechów, rozszerzając je zarówno pod względem rodzaju, jak i liczby – wykładniczo.
Matka Boża ostrzegała przed strasznymi wydarzeniami, jeśli ludzie nie pokutują za te grzechy. Biskupi sprzeciwiający się biskupom i kardynałowie sprzeciwiający się kardynałom to dopiero początek. Zarówno w Fatimie, jak i w Akicie ostrzeżenie brzmi: Jeśli główni władcy świata i Kościoła nie będą sprzeciwiać się tym złu, Bóg zezwoli na karę, w której „miliony milionów umrą z godziny na godzinę” i „zniszczą wielką część ludzkości”. Może się to wydawać surowe i ekstremalne, ale jest to po prostu współczesne zastosowanie Pisma Świętego, w którym św. Paweł naucza w Rz 1,18-32 i Ef 5,3-6, że „gniew Boży” wylewa się na tych, którzy praktykują „nienaturalne stosunki seksualne” i „nieczystość”.
Co więc czeka świat i Kościół?
Znaki czasu
Chociaż nie powinniśmy lekkomyślnie szukać znaków od Boga, papież św. Jan XXIII, zwołując Sobór Watykański II w Humanae Salutis, odniósł się do Pisma Świętego, twierdząc, że mądrze jest umieć odczytywać „znaki czasu” (Mt 16,3). W końcu, jeśli Bóg rzeczywiście daje nam znak, mogą wystąpić poważne konsekwencje, jeśli go nie rozpoznamy i nie zwrócimy na niego uwagi. Czym zatem są „znaki czasu” dla nas w tej drugiej dekadzie trzeciego tysiąclecia?
Dzień w roku, 13 października, tajemniczo łączy kilka wydarzeń z przeszłości i przyszłości.
Po pierwsze, 13 października 1884 roku papież Leon XIII otrzymał mowę po Komunii Świętej. Podsłuchał w tej mowie dialog między Bogiem a Szatanem, przypominający dialog między Bogiem a Szatanem zawarty w Księdze Hioba 1,6-12. Podczas tego dialogu papież Leon XIII usłyszał to, co uważał za głos szatana rzucającego wyzwanie Bogu, mówiąc, że może zniszczyć Kościół, jeśli ma 100 lat i władzę. Bóg pozwolił szatanowi na 100 lat i władzę, prawdopodobnie, aby zamanifestować swoją własną moc i chwałę. Po tym papież Leon XIII ułożył słynną modlitwę do św. Michała Archanioła, aby pokonać szatana.
Szatan rozpoczął swój atak 13 października 1917 r. od rewolucji bolszewickiej i ateistycznego komunizmu. Możemy ustalić tę datę, ponieważ lata później Leon Trocki rozpoczął swój „List Prinkipo” słowami, że „wciąż odizolowana rewolucja październikowa kończy teraz swój piętnasty rok” i datował ten list na 13 października 1932 r.
Jednak tego samego dnia, co początek rewolucji bolszewickiej, 13 października 1917 r., Matka Boska ukazała się w Fatimie, aby ostrzec Kościół przed planem szatana. Powiedziała, że jeśli Kościół i przywódcy narodów nie sprzeciwią się grzechom ciała i złu szerzonemu przez Rosję, wiele narodów zostanie unicestwione, a wiele dusz pójdzie na wieczne potępienie. Aby przekonać ludzi, że jej orędziu można zaufać, Bóg uczynił znak w Fatimie, słynny cud słońca.
Następnie, 13 października 1973 r., Matka Boska ukazała się siostrze Agnes Sasagawie. W latach 70. odrzucenie tradycyjnej moralności szybko stawało się normą. W 1973 r. aborcja została zatwierdzona jako konstytucyjne „prawo” w Stanach Zjednoczonych. Oczywiste jest, że ludzkość ignorowała ostrzeżenie z Fatimy. Więc raz jeszcze Matka Boska interweniowała, aby raz jeszcze podkreślić konieczność posłuszeństwa Bogu, w przeciwnym razie nastąpi kara dla świata. Podczas tego objawienia figura w kaplicy, gdzie modliła się siostra Agnes, wylała łzy 101 razy z powodu wielkiej liczby dusz idących na wieczne potępienie. Przesłanie dotyczyło odmawiania różańca i pokuty, aby zapobiec wiecznemu potępieniu dusz.
Pytanie brzmi, dlaczego hierarchia Kościoła nie reaguje bardziej stanowczo na te jasne ostrzeżenia od Boga za pośrednictwem Matki Bożej, zwłaszcza że liczba osób dokonujących aborcji i grzeszących cieleśnie wcale się nie zmniejsza.
Inne pytanie: jeśli te znaczniki „13 października” są ważne, to czy koniec 100-letniego okresu danego szatanowi na zniszczenie Kościoła nie powinien nastąpić 13 października 2018 roku?
Innymi słowy, Bóg opóźnił karę za grzechy, aby okazać swoje miłosierdzie. Jedna z interpretacji jest taka, że wiernym dano Rok Miłosierdzia dodany do 100 ( był to okres modlitwy rzymskokatolickiej trwający od 8 grudnia 2015 r., święta Niepokalanego Poczęcia, do 20 listopada 2016 r., święta Chrystusa Króla, aby uzyskać Boże Miłosierdzie.) , w którym muszą pokutować za swoje grzechy, zanim Bóg ześle karę, aby powstrzymać zło na świecie. Ale to również oznacza, że Szatan miał jeszcze jeden rok – razem 101 lat – aby spróbować zniszczyć Kościół, zanim Bóg powstrzyma swoje wyzwanie.
To prowadzi nas do nowego terminu 100 lat władzy Szatana – daty 13 października 2019 r.
Chociaż istnieją inne dobre wyjaśnienia 101 razy, kiedy posąg Matki Bożej ronił łzy, które nie przeczą powyższej interpretacji, powyższa interpretacja wydaje się być najbardziej prawdopodobnym znaczeniem dotyczącym 13 października, dlaczego posąg Matki Bożej w Akita ronił łzy 101 razy podczas objawień siostrze Agnes Sasagawie. Czy możliwe, że Matka Boska wylewała łzy za każdym razem, gdy grzech miał panować, a tak wiele dusz miało iść na wieczne potępienie?
Według tej interpretacji, jeśli przywódcy Kościoła i narodów nie sprzeciwią się tym „grzechom ciała” do 13 października 2019 r., jakiś czas po 13 października 2019 r., Bóg powstrzyma Szatana karą, która rzuci ludzkość na kolana. Jest to zarówno dobra, jak i zła wiadomość. Chociaż orędzie Matki Bożej mówi, że wielu nie przetrwa kary, ci, którzy to zrobią, ponownie będą czcić Boga zgodnie z Jego zamierzeniem, a Niepokalane Serce Matki Bożej zatriumfuje i nastanie pokój.
Na razie musimy odmawiać różaniec i czynić pokutę, aby Papież i biskupi publicznie i stanowczo sprzeciwili się tym „grzechom ciała” z nazwy, które są tak powszechne w naszym społeczeństwie. Jeśli to zrobią, być może ludzkość się obudzi i pokutuje, a my wszyscy unikniemy surowej kary.”
P.S. Początek epidemii koronowirusa na świecie nastąpił w listopadzie 2019 w Wuhan (Chiny), czy to był zatem początek kary Bożej, po 100-letnim panowaniu Szatana ?