poniedziałek, 30 września 2024

Kościół Konstytutywnie Synodalny, czyli Rewolucja – albo śmierć

 

Wolność, równość, braterstwo – albo śmierć. Znany slogan francuskich rewolucjonistów może wkrótce zostać na trwałe zaimplementowany w Kościele katolickim – nie w sensie czysto deklaratywnego przyjęcia rewolucyjnych ideałów, ale w postaci konkretnych zmian strukturalnych.

2 października rozpocznie się w Rzymie finalna sesja Synodu o Synodalności. 26 października uczestnicy przyjmą końcowy dokument, a dzień później papież Franciszek zamknie całe przedsięwzięcie uroczystą Mszą świętą. W ten sposób dobiegnie końca pierwszy wielki etap „synodalnej odnowy” Kościoła, który rozpoczął się trzy lata temu. Pomimo upływu wielu miesięcy absolutna większość katolików nie ma pojęcia, co się w ogóle dzieje; więcej nawet, z przebiegu spraw i celowości synodu nie zdają sobie sprawy nawet księża i biskupi. Przyczyna jest prosta: Stolica Apostolska używa tak niejasnego języka, że człowiek, który nie śledzi na bieżąco zapisów kolejnych synodalnych dokumentów, a jeszcze bardziej, wypowiedzi różnych jawnych i zakulisowych protagonistów synodu, po prostu nie ma możliwości zorientować się w całej sprawie.

Postawię na początku agresywną tezę, którą postaram się w dalszej części udowodnić. Na podstawie mojej znajomości tematyki synodalnej sądzę, że w całej tej operacji chodzi o zakopanie przepaści dzielącej Kościół katolicki od współczesnego świata uformowanego przez Rewolucję i Oświecenie; w tym sensie celem organizatorów synodu jest przyjęcie przez Kościół za własny sloganu rewolucji francuskiej „Liberté, égalité, fraternité, ou la mort” i stosowna do niego, bardzo gruntowna re-konstrukcja katolicyzmu, to znaczy stworzenie go na nowo.


Czytelnik, być może, będzie w tym miejscu oburzony i zarzuci mi absurdalną, prawicową teorię spiskową. Proszę jednak, by nie był tak pochopny; spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tę, przyznaję, brutalną tezę uważam za trafną. Zacznę od dwóch interesujących cytatów z samego Ojca Świętego, głównego inicjatora Synodu o Synodalności.

Otwierając ten Synod w październiku 2021 roku papież Franciszek odwołał się do znanych słów kardynała Yvesa Congara, jednego z najważniejszych ekspertów teologicznych II Soboru Watykańskiego, zdecydowanego reformisty, zwolennika interpretacji wydarzenia Vaticanum II jako cezury w historii katolicyzmu. „Nie ma potrzeby tworzyć nowego Kościoła. Wystarczy stworzyć odmienny Kościół” – brzmiał dosłownie cytat przytoczony przez Ojca Świętego.

Jaki miałby być ten „odmienny Kościół”, Franciszek powiedział już kilka lat wcześniej, cytując głośną wypowiedź innego wielkiego europejskiego kardynała, Carlo Marii Martiniego, również reformisty, nieformalnego przywódcy grupy z Sankt Gallen, która zrzeszała wielu progresywnie nastawionych purpuratów ze Starego Kontynentu. „Kościół jest opóźniony o 200 lat. Dlaczego się nie otrząśniemy. Czy się boimy?” – powiedział na krótko przed śmiercią w 2012 Martini, cytowany przez Franciszka w roku 2019.

„Odmienny” Kościół ma być zatem Kościołem, który nadrobi dwuwiekową „zaległość”; mowa zatem o zmianach, jakie zaszły w świecie na przełomie XVIII i XIX wieku. Niewątpliwie chodzi tu właśnie o ideały społeczne, filozoficzne i eklezjalne, jakie przyniosły francuska rewolucja i Oświecenie.

Sądzę, że drogą do osiągnięcia celu „odmiany” Kościoła prowadzącej do gruntownego „aggiornamento” ma być właśnie proces synodalny. W przemówieniu z 2015 roku papież Franciszek ogłosił, że „synodalność jest konstytutywnym wymiarem Kościoła”, co powtórzył w konstytucji apostolskiej „Episcopalis communio” z 2019 roku. Przy żadnej z tych okazji nie została zaprezentowana jakakolwiek definicja pojęcia „synodalność”. Co ciekawe, nie zmieniło się to aż do teraz; nawet opublikowany latem 2024 roku dokument „Instrumentum laboris”, czyli tekst mający być przedmiotem dyskusji na finalnej sesji synodalnej, nie prezentuje takiej definicji. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której rzekomy „konstytutywny wymiar” Kościoła pozostaje nie tyle „zadaniem”, co raczej swobodną kreacją – pojęciem wciąż pustym, które dopiero trzeba wypełnić treścią. Biorąc pod uwagę papieskie deklaracje, zgodnie z którymi Kościół ma być „odmienny” i „zaktualizowany o 200 lat”, można sądzić, że „synodalność” – wielokrotnie określana jako droga, która nie będzie mieć końca – jest właśnie sposobem na uzyskanie tej „odmienności” i „aktualizacji”.

Wracam do sloganu rewolucji francuskiej. W czym w ramach procesu synodalnego przejawia się zamiar implementacji „wolności”, „równości” i „braterstwa” oraz wykluczenia tych, którzy nie chcą się z tym zgadzać („albo śmierć”)?

1. Wolność

Zgodnie z duchem naszej epoki, człowiek współczesny potrzebuje „wyzwolenia”. Papież Franciszek wielokrotnie sygnalizował, że w jego ocenie katolicy bywają „zniewoleni” doktryną Kościoła, a raczej – w jego ujęciu – „rygorystycznym” implementowaniem tej doktryny. Tuż przed otwarciem finalnej sesji Synodu o Synodalności odbędzie się w Bazylice św. Piotra specjalna ceremonia pokutna pod przewodnictwem papieża. W jej ramach uczestnicy sesji synodalnej będą przepraszać w imieniu całego Kościoła za różnego rodzaju grzechy osobiste i strukturalne. Jednym z nich – jak poucza oficjalna strona Synodu Biskupów – jest grzech „stosowania doktryny jak kamieni, którymi można obrzucać innych”. Nawiązuje to do wielu wypowiedzi papieskich o praktycznie tej samej treści, wygłaszanych przez niego zwłaszcza w kontekście tradycyjnej katolickiej etyki małżeńskiej i seksualnej. O „rygorystycznej” doktrynie papież mówił między innymi podczas dyskusji wokół kwestii dopuszczenia do Komunii św. rozwodników w powtórnych związkach.

Dlatego w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” z 2016 roku wyraźnie zasugerował nowatorskie podejście, w myśl którego doktrynę należałoby stosować bardzo elastycznie, aż do uznania, że w pewnych sytuacjach obiektywnie grzeszny sposób życia może podobać się Bogu. „Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał” – pisał w punkcie 303 tej adhortacji. Słowa te odnoszono zwykle do sytuacji rozwodników, którzy pomimo życia w powtórnym związku i utrzymywania relacji seksualnych mogliby w pewnej sytuacji (na gruncie własnej decyzji sumienia) przystępować do Komunii świętej. Można je jednak odnieść również do innych sytuacji, na przykład osób homoseksualnych.

W tym kierunku zmierza deklaracja „Fiducia supplicans” z grudnia 2023 roku, która pozwala na błogosławienie par jednopłciowych. Idea błogosławienia takich par zasadza się na przekonaniu, że osoby w związku homoseksualnym nie realizują wprawdzie ideału, ale „pośród konkretnej złożoności ograniczeń”, żyjąc w swoim związku, udzielają jedynej dla nich możliwej „wielkodusznej odpowiedzi”, która jest „darem, jakiego wymaga sam Bóg”. W ten sposób właśnie realizuje się rewolucyjna zasada „wolności” – w tym wypadku „wolności od” doktryny, którą w przeszłości mianoby stosować rygorystycznie, a która teraz zostałaby sprowadzona do roli narratywnej sygnalizacji obiektywnego ideału, do którego trzeba dążyć, ale we własnym tempie, nie odrzucając od razu nawet obiektywnie grzesznego sposobu życia. Nie trudno zauważyć, że pozwala to na bliskie pojednanie z jednym z najważniejszym współcześnie prezentowanych celów „wyzwolenia”, jakim jest wyzwolenie seksualne od ograniczeń monogamii, heteroseksualności i tak dalej. Innymi słowy, poprzez „Amoris laetitia” i nowe rozumienie doktryny i sumienia, powstałby „odmienny” Kościół, który zasypał w kwestii etyki seksualnej dwuwiekową przepaść dzielącą go od świata. Proces synodalny jest pełen odniesień do tej problematyki; w wielu dokumentach synodalnych pojawiają się wzmianki o konieczności wypracowania „nowych dróg podejścia” do takich grup osób jak rozwodnicy, homoseksualiści czy nawet – w przypadku Afryki – osoby żyjące w związkach poligamicznych.

2. Równość

Problematyka egalitarna jest na Synodzie o Synodalności obecna w jeszcze większej mierze, niż libertyńska. Głównym obszarem synodalnego zmagania o równość jest kwestia kobiet, popychana naprzód zwłaszcza przez środowiska niemieckie (niem. Frauenfrage), ale obecna w dyskusjach niemal na całym świecie. Dokumenty synodalne z „kwestii kobiet” uczyniły jeden z najważniejszych tematów, a sam papież Franciszek podjął nawet decyzję, by poświęcić jej szereg spotkań elitarnej Rady Kardynałów. Dyskusja na ten temat ma trzy zasadnicze linie: dostęp kobiet do stanowisk kierowniczych w Kościele; dostęp do diakonatu; dostęp do sakramentu kapłaństwa. Nie ma wątpliwości, że rewolucyjnego celu pełnej równości płciowej nie osiągnie się inaczej, jak tylko obsadzając kobietę na urzędzie papieża; jakkolwiek wydaje się to skrajne, jest przecież naturalną konsekwencją postulatów dopuszczenia kobiet do sakramentu kapłaństwa. Z racji na zdecydowany sprzeciw konserwatywnej części Kościoła problem dostępu do kapłaństwa, choć wzmiankowany jako dalekosiężny cel, nie jest bezpośrednio dyskutowany. Inaczej diakonat oraz pozycje władzy. W drugim przypadku – piszę to na podstawie lektury niezliczonych wypowiedzi uczestników procesu synodalnego – istnieje już pełen konsensus; nie spotkałem żadnej wypowiedzi ważnego hierarchy Kościoła, który byłby przeciwny dopuszczaniu kobiet do pełnienia najwyższych nawet urzędów kościelnych niewymagających sakramentu święceń. Wszystko wskazuje na to, że Synod o Synodalności będzie silnym bodźcem do nakłaniania Kościołów lokalnych do zwiększania partycypacji kobiet w strukturach władzy. Problem diakonatu jest nierozstrzygnięty ze względu na bliskość sakramentowi kapłaństwa.

Drugim obszarem synodalnej walki o egalitarne oblicze Kościoła jest kapłaństwo. Dokumenty synodalne czynią z „klerykalizmu” jedną z największych przywar współczesnego katolicyzmu. Walka z klerykalizmem miałaby przebiegać poprzez dopuszczanie ludzi świeckich do kościelnych struktur władzy. Realizuje się to już dzisiaj, na przykład poprzez dopuszczanie świeckich do kierowania urzędami Kurii Rzymskiej. Dokumenty synodalne mówią również o przyszłej „synodalnej formacji” do kapłaństwa, która miałaby zasadzać się na rozwinięciu idei „powszechnego kapłaństwa ochrzczonych”. W praktyce mogłoby to oznaczać przekazywanie świeckim szerszych kompetencji w tria munera kapłana – docendi, sanctificandi, regendi, nauczania, uświęcania, rządzenia, na przykład poprzez dopuszczanie do głoszenia kazań (koncept z poparciem niemieckim), udzielania sakramentów (koncept z poparciem niemieckim i latynoamerykańskim) i zarządzania strukturą parafialną, diecezjalną czy nawet kontynentalną Kościoła (koncept z poparciem globalnym).

Trzecim obszarem osiągania „równości” jest rola i władza biskupa, w tym – biskupa Rzymu. Dokumenty synodalne wskazują, że biskupi w Kościele synodalnym powinni sprawować władzę bardziej synodalnie, to znaczy – biorąc pod uwagę opinię całej społeczności katolickiej, którą zarządzają. W „Instrumentum laboris” z lata tego roku wskazuje się, że biskup powinien mieć władzę samodzielnego decydowania, gdyby jednak podjął decyzję autorytarną, nie uwzględniając konsensusu, postąpiłby „niesynodalnie” i odciąłby się od wspólnoty. Jak łatwo się domyślić, biada temu biskupowi, który w Kościele konstytutywnie synodalnym byłby niesynodalny; do niego, sądzę, można zastosować rewolucyjne „albo śmierć”. Dotyczy to również biskupa Rzymu. W czerwcu Papieska Rada Jedności opublikowała dokument na temat posługi papieskiej, którą omawia w kluczu synodalnym, sugerując, że papież mógłby w wielu obszarach ograniczyć swoje sprawowanie władzy, celem docenienia kompetencji biskupów – zwłaszcza prawosławnych.

3. Braterstwo

Kościół synodalny ma być Kościołem inkluzywnym – dla wszystkich. Dokumenty synodalne od samego początku nie pozostawiają wątpliwości, że jednym z zasadniczych celów procesu synodalnego jest redefinicja tradycyjnej eklezjologii na rzecz nowej, która będzie wychodzić od koncepcji „Ludu Bożego” rozwijanej na II Soborze Watykańskim, ale w interpretacji rozszerzającej. Do synodalnego „Ludu Bożego” przyporządkowani zostają nie tylko praktykujący katolicy, ale także ci, którzy nie praktykują, a nawet nie wierzą (pionierem był Carlo Maria Martini organizujący w Mediolanie stałe forum dyskusji z ateistami); w czasie trwania procesu synodalnego we Włoszech ruszył też programowy dialog Kościoła katolickiego z wolnomularstwem, odbyło się już wiele spotkań z udziałem wpływowych biskupów, zwłaszcza szefa Papieskiej Akademii Teologicznego bp. Antonio Stagliano, a także byłego prefekta Rady ds. Tekstów Prawnych kard. Francesco Coccopalmerio.

Braterstwo oznacza również dialog z członkami innych wspólnot religijnych, przy czym dialog nie jest prowadzony w paradygmacie rozmowy o realizacji ewentualnych wspólnych celów przy zachowaniu własnej tożsamości i roszczenia do prawdy przez własną wspólnotę; chodzi o przyjęcie czysto modernistycznej tezy o religijności jako efekcie pierwotnej ludzkiej emocji, co prowadzi w konsekwencji do uznania wszystkich religii za równe sobie odrębne ścieżki prowadzące do immanentnie ograniczonego kontaktu z boskością. Franciszek dawał wielokrotnie wyraz tym tendencjom, od deklaracji z Abu Zabi, przez encyklikę „Fratelli tutti”, aż po deklarację indyferentyzmu religijnego z Singapuru, by ograniczyć się tylko do trzech najważniejszych przypadków.

Dodatkowym i ważnym elementem implementacji hasła o braterstwie jest „opcja preferencyjna na rzecz imigrantów”, która została na Synodzie o Synodalności wyrażona na przykład poprzez włączenie do katalogu nowych grzechów „grzechu przeciwko imigrantom”, za który przepraszać będą pokutnicy uczestniczący we wspomnianej wyżej ceremonii w Bazylice św. Piotra w przededniu otwarcia finalnej sesji synodalnej.

4. Albo śmierć

Jest oczywiste, że Kościół „odmieniony”, który dokona „aktualizacji” do Rewolucji i Oświecenia i który będzie „konstytutywnie synodalny” nie może tolerować w swoich szeregach ludzi, którzy nie są synodalni. Byłoby to wewnętrzną sprzecznością i groziłoby rozpadem tej nowej-starej wspólnoty eklezjalnej. Stąd zrozumiałe wymaganie, by wszyscy przyjmowali pryncypia synodalności. Na obecnym etapie szybkie tego wymuszenie jest niemożliwe, co pokazał na przykład opór względem „Fiducia supplicans” ze strony biskupów afrykańskich. Papież Franciszek i kard. Victor Manuel Fernández odpowiadając afrykańskim biskupom wyjaśnili jednak, że zostają oni zwolnieni z konieczności implementowania w swoich diecezjach błogosławienia par LGBT, ale wyłącznie ze względów kulturowych; innymi słowy, kiedy kultura afrykańska zostanie przekształcona i osiągnie ten sam stan moralny, który osiągnęła kultura zachodnia, zwolnienie zostanie cofnięte. Dotyczy to, jak można domniemywać na zasadzie analogii, także wszystkich innych synodalnych przemian. Jako że proces globalizacji w ostatnich dziesięcioleciach skutecznie przemienia kolejne społeczeństwa, narzucając wszystkim ten sam paradygmat rewolucyjno-oświeceniowy, można się spodziewać, że Kościół konstytuywnie synodalny przyjmie zasadę wspólnoty „wielu prędkości” – głosząc powszechną inkluzję jako obiektywny cel, który wszyscy muszą osiągnąć, jakkolwiek we własnym tempie.

Tak wygląda w mojej ocenie – w największym możliwym skrócie – rzeczywistość Synodu o Synodalności; można byłoby pisać jeszcze bardzo wiele na temat rozmaitych rozwiązań szczegółowych, takich na przykład, jak plan zacieśniania europejskiej integracji kościelnej poprzez powołania Europejskiego Zgromadzenia Kościelnego; albo jak promowanie nowatorskiej metody dyskusji w postaci „rozmowy w Duchu”, która zasadza się na wysłuchiwaniu bez żadnych komentarzy wielu sprzecznych opinii, by później, pod kierunkiem synodalnego eksperta, wypracować „konsensus” w duchu „jedności w różnorodności”; albo jak powołanie przez Franciszka 10 specjalnych Komisji Synodalnych, które już po zakończeniu synodu w Rzymie będą pracować nad implementacją różnych konkretnych kwestii w życie Kościoła; spodziewam się jednak, że wdając się w te rozważania nadwyrężyłbym cierpliwość Czytelnika. Zainteresowani znajdą zresztą wszystkie te kwestie w poprzednich tekstach publikowanych na łamach PCh24.pl.

Jedno jest pewne: 2 października rozpocznie się finalna faza budowy „odmiennego” Kościoła, a jego kształt w kwestiach zasadniczych opisali już zaczarowani filozofią oświeceniową myśliciele modernistyczni z przełomu XIX i XX wieku, ci sami, których refleksja teologiczna kształtuje dziś teorię i praktykę najważniejszych aktorów procesu nowego kościelnego „udzisiejszania”.

Paweł Chmielewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Papież i biskupi uratują nas przed nadchodzącą karą?

  Czy Papież i biskupi uratują nas przed nadchodzącą karą? Obszerny artykuł franciszkanina brata Regisa Scanlon: „Pięćdziesiąt lat temu, ...