Kardynał Robert Sarah kończy 80 lat. Czy odegra rolę liturgicznego doradcy Leona?

15 czerwca 2025 roku gwinejski kardynał Robert Sarah skończył 80 lat. Gdyby nie decyzja papieża Franciszka, mógłby aż do dziś kierować Dykasterią ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Istnieje jednak szansa, że mimo wieku i usunięcia z Kurii Rzymskiej nowy papież Leon XIV weźmie pod uwagę jego wizję rozwoju katolickiej liturgii.
Człowiek trzech papieży
Robert Sarah trafił do Watykanu w 2001 roku. Jako 56-letni biskup z dużym doświadczeniem duszpasterskim i administracyjnym w swojej ojczystej Gwinei został z woli św. Jana Pawła II sekretarzem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Papież Benedykt XVI uczynił go kardynałem w roku 2010, powierzając zarazem istotne stanowisko przewodniczącego rady „Cor unum”, która koordynowała pomocą humanitarną Watykanu i ściśle współpracowała z Caritas Internationalis. Był to wyraz dużego zaufania, bo wcześniej radą kierował bliski Benedyktowi kardynał, Niemiec Paul Josef Cordes. Papież Franciszek, chcąc pokazać kontynuację z pontyfikatem poprzednika, w 2014 roku mianował kardynała Roberta Saraha prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.
Od tego momentu kardynał Sarah zyskał światową rozpoznawalność. Nie tylko za sprawą swojej posługi w Kongregacji, ale również – a może przede wszystkim – dzięki coraz liczniejszym wypowiedziom na wielkie tematy cywilizacyjne oraz książkom poświęconym życiu duchowemu. Gwinejski purpurat dał się poznać jako gorliwy orędownik kultury katolickiej, którą często przedstawiał z jednej strony islamizmowi, z drugiej – materialistycznemu i ateistycznemu konsumpcjonizmowi współczesności. Mówił i pisał o pięknie liturgii, zwłaszcza w aspekcie ciszy, która otwiera na Boga. Starał się zachęcać do przeżywania i sprawowania mszy świętej w duchu właściwym pobożnej celebracji liturgii trydenckiej.
Papabile konserwatystów
Przysporzyło mu to ogromnej popularności. Dla wielu katolików kardynał Robert Sarah stał się ostatnim wysoko postawionym hierarchą Watykanu, który daje wyraz autentycznemu umiłowaniu Tradycji Kościoła. Każda jego wypowiedź, każda podróż – również w Polsce – budziły wielkie zainteresowanie i nadzieję. Nic dziwnego, że kiedy 21 kwietnia 2025 zmarł papież Franciszek, pojawiło się wśród konserwatystów powszechne oczekiwanie „czarnego papieża”. Lewica nie mogła się temu nadziwić: jak to możliwe, że katoliccy rasiści, zwłaszcza w Polsce, mówią dobrze o kimkolwiek z Afryki – i chcą go jeszcze na papieża? Fenomen niezrozumiały dla ludzi, którzy żyją uprzedzeniami i nienawiścią do Kościoła…
W efekcie kardynał Robert Sarah wszedł 7 maja na konklawe jako „papabile konserwatystów”. Wyszedł z niego dalej jako kardynał, ale manifestował wielką radość z wyboru Leona XIV. W charakterystyczny sposób zmienił się jego profil na „X”. Jeszcze do niedawna niemal każdy post opisywał aktywności samego Roberta Saraha; dziś większość wpisów poświęconych jest Leonowi XIV. Z nowym papieżem były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego ma chyba dobre relacje. Leon XIV mianował go swoim wysłannikiem na uroczystości liturgiczne, które odbędą się w sanktuarium św. Anny we Francji pod koniec lipca. To niewielki gest, niemniej jednak za pontyfikatu Franciszka byłby raczej nie do pomyślenia.
Spory z papieżem Franciszkiem
Jorge Mario Bergoglio pozostawał z Robertem Sarahem w poważnym konflikcie. Zaczęło się od sporów dotyczących samej liturgii. Kardynał proponował Kościołowi swoistą „reformę reformy”, to znaczy powolne „trydentynizowanie” nowej mszy świętej. W 2016 roku wezwał księży na całym świecie, by – w miarę możliwości – wracali do celebracji „ad orientem”. Spotkało się to ze stanowczą reakcją papieża. Watykan oświadczył, że apel kardynała nie miał papieskiej autoryzacji, a sam Franciszek wezwał go „na dywanik” i wyjaśnił, że nie powinien więcej bez jego zgody wygłaszać takich apeli, bo – jak mówił Jorge Mario Bergoglio – „reforma liturgiczna jest nieodwracalna”.
Do szczególnego napięcia doszło w styczniu 2020 roku. Kardynał Robert Sarah wydał wówczas nieoczekiwanie książkę, w której zamieścił również obszerny artykuł Benedykta XVI. Rzecz ukazała się pod tytułem „Z głębi naszych serc”, a dotyczyła obronie tradycyjnie rozumianego kapłaństwa. Dla nikogo nie było tajemnicą, że kardynał Sarah chciał poprzez tę publikację „zatrzymać” synodalną rewolucję, którą wraz z niemieckimi i latynoamerykańskimi liberałami rozpoczął Franciszek. Na początek 2020 roku zaplanowana była posynodalna adhortacja „Querida Amazonia”, która miała ogłosić zmiany odnośnie celibatu. Chodziłoby o zgodę na wyświęcanie żonatych mężczyzn na księży – najpierw w regionie Amazonii, a później również w innych miejscach. Publikacja kardynała Roberta Sarah i Benedykta XVI zatrzymała ten pomysł. Publikacja dokumentu Franciszka została przesunięta w czasie, a w ostatecznej treści nie było nic na temat celibatu. Ostatnio nawet kardynał Walter Kasper przyznał, że Franciszek miał konkretne plany, ale wobec książki „Z głębi naszych serc” poczuł się zmuszony je zmienić.
Ostateczne uderzenie… i nadzieja
W tym samym roku 2020 kardynał Robert Sarah ukończył 75 lat i złożył na ręce Franciszka przepisową rezygnację z urzędu prefekta Kongregacji Kultu Bożego. Odszedł w styczniu 2021 roku. Ten okres zwłoki niektórzy interpretowali jako wyraz sympatii Franciszka do kardynała, ale w praktyce chodziło o coś zupełnie innego. Jorge Mario Bergoglio potrzebował po prostu czasu, by uzgodnić ze swoim otoczeniem, co dalej z liturgią. Tuż po odejściu kardynała Saraha rozpoczęła się rewolucja. Kongregację przejął abp Arthur Roche, dziś już kardynał, obsadzając na stanowiskach w kongregacji ludzi związanych z progresywnym liturgicznie uniwersytetem Anselmianium.
Jednym z nich był bp Vittorio Viola, człowiek, który w geście czci wobec architekta posoborowej reformy liturgicznej abp. Annibale Bugniniego nosi jego pierścień biskupi. Wkrótce przyszło mocne uderzenie. W lipcu 2021 roku Franciszek ogłosił motu proprio „Traditionis custodes”, które cofnęło reformę „Summorum pontificum” Benedykta XVI, uwalniające tradycyjną mszę świętą. To był cios nie tylko w byłego papieża, ale również w kardynała Roberta Saraha. Za jego prefektury nigdy by do tego nie doszło… Nic dziwnego, że w kolejnych latach purpurat skupił się na wydawaniu kolejnych książek i umacnianiu katolików we wierze poprzez liczne wywiady czy homilie.
Jednak wraz z nowym pontyfikatem kardynał Robert Sarah może mieć nadzieję na przełom. Trudno wprawdzie zakładać, by w wieku 80 lat otrzymał jeszcze z rąk nowego papieża jakieś urzędy związane z koniecznością ciężkiej pracy administracyjnej. Jest jednak możliwe, że w jakiejś roli wróci do Kurii Rzymskiej – albo przynajmniej do otoczenia papieża Leona. Swoją głęboką duchowością i miłością do katolickiej liturgii mógłby w aktywny sposób wpłynąć na decyzje Leona XIV dotyczące mszy świętej, a takie decyzje – wobec głębokich podziałów – po prostu trzeba podjąć.
Na to, sądzę, mogą liczyć wszyscy katolicy – i o to mogą się modlić.
Paweł Chmielewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz