poniedziałek, 23 stycznia 2023

PEWNOŚĆ WIARY, PEWNOŚĆ PRAWDY, PEWNOŚĆ KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

 

PEWNOŚĆ WIARY, PEWNOŚĆ PRAWDY, PEWNOŚĆ KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

PEWNOŚĆ WIARY, PEWNOŚĆ PRAWDY, PEWNOŚĆ KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
Ks. Piotr Glas: Kościół niezmiennie nas uczy zasady wyrażonej w Symbolu Atanazjańskim, że poza Kościołem nie ma zbawienia.
Warto być także świadomym faktu, że „Jeden jest tylko powszechny Kościół wiernych, poza obrębem którego nikt zbawiony być nie może” – jak stwierdził Sobór Laterański IV, a potwierdził Sobór Trydencki. Jest tylko jedna Droga, Prawda i Życie, czyli Jezus Chrystus. Ta pewność musi być dzisiaj fundamentalnym wyznaniem wiary.
Grzech oczywiście niszczy i sieje spustoszenie w nas samych, a przez to i w całym Kościele, ale jeśli wierzący będą pewni, że to, w co wierzą, jest jedyną Prawdą i nie ma innej, ponowne odrodzenie chrześcijaństwa stanie się możliwe.

Tymczasem dzisiaj mamy do czynienia z rozmywaniem, a nawet niszczeniem zbawczego depozytu. Mówi się coraz głośniej, że jest wiele innych dróg, równie dobrych wyznań, i że w każdym możemy znaleźć coś dla siebie.

Co więcej: że liczne odstępstwa od prawdziwej wiary i rozmaite pogańskie wierzenia, pewnie nawet te demoniczne, istnieją, bo taka była odwieczna wola Boga.
Nie muszę tu wyjaśniać, że coraz większej liczbie wiernych takie stwierdzenia płynące niepokojąco często prosto z „serca” katolicyzmu – Rzymu – bardzo odpowiadają. Jedni muszą żyć w stanie łaski i spowiadać się, inni nie, jedni muszą przyjmować Komunię Świętą, Chleb Życia, inni są z tego zwolnieni. Niektórzy mogą się rozwodzić lub żyć w związkach partnerskich czy homoseksualnych, a inni popełniają grzech cudzołóstwa, jeśli tylko z pożądliwością popatrzą na kobietę, i mogą być odesłani w ogień wieczny. Jedni – według słów Jezusa – muszą wyłupić sobie oko, gdy jest dla nich powodem do grzechu, a inni mogą mieć dziewic, ile tylko chcą dla swojej przyjemności, bo na to zezwala ich bóg. Można wyliczać bardzo długo. To wszystko nie ma żadnego sensu, zabija jasną i klarowną naukę Jezusa płynącą z Ewangelii i zadaje kłam wielu Jego słowom. To kolejne i chyba jedno z największych bluźnierstw, uderzające obecnie w sam fundament naszej wiary i całkowicie podważające sens istnienia Kościoła katolickiego.
Skoro każde wierzenie jest zgodne z wolą Bożą, to mogę w domu obok krzyża albo zamiast niego postawić figurkę Buddy czy jakiegoś bożka i nie będzie w tym nic złego. Z tym wiąże się też potępianie prozelityzmu w Kościele. Jeśli nikogo nie wolno nawracać, to w jaki sposób mamy wypełnić apostolskie powołanie, by głosić Ewangelię na cały świat? Po co?

Misjonarze niech wracają do domów. Misje, które nie przynoszą duchowych owoców, czyli nawrócenia człowieka na jedyną prawdziwą wiarę, tracą sens. A przecież Duch Święty prowadzi Kościół przez stulecia, aby najowocniej głosił słowo i przyprowadzał ludzi do jedynego źródła prawdziwej wiary. Tymczasem dzisiaj nie wolno nawet mówić o nawracaniu muzułmanów, buddystów czy żydów. Oni mają swoje drogi i trzeba to w imię braterskiej miłości oraz wzajemnego zrozumienia uszanować. Nie wolno nam jednak zwątpić. Pismo wyraźnie mówi, że odstępstwo musi przyjść przy końcu czasów. „Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia” (2 Tes 2, 3). I wygląda na to, że nasze pokolenie jest tego świadkiem.

▪️ Jest jeszcze jedna rzecz, która celuje w pewność wiary: powtarzane stale frazy o tym, że każdy otwarty na Ducha Świętego katolik powinien iść drogą stałych poszukiwań czy wątpliwości, bo jeśli tak postępuje, rozwija się duchowo. To jest bardzo niebezpieczne podejście.

Ks. P. G. Prowadzi do totalnej niepewności co do prawdziwości własnej wiary. Przecież Chrystus wprost powiedział: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). Panuje dzisiaj w teologii trend nieustannego poszukiwania, wątpienia, kwestionowania. Wszystko jest płynne i zmienne, podlega reinterpretacji. Jednak naszą siłą powinna być pewna, stała i niezachwiana wiara.
Tymczasem wśród współczesnych teologów i niektórych duchownych widzimy jakiś niezdrowy zachwyt nad tymi, którzy ciągle poszukują i, jak mi się wydaje, nie mogą lub nie chcą znaleźć prawdy.
To bardzo dziwny sposób na życie duchowe oraz niezdrowe podejście do spraw objawionych i od wieków nauczanych przez Kościół. Coraz częściej zdarza się, że ci, którzy kierują się pewnością wiary lub ją głoszą, nazywani są maksymalistami, fanatykami lub, co gorsza, stawia się ich prawie na równi z religijnymi ekstremistami. Powiem wprost: takie stwierdzenia są kłamliwe, a nawet posunę się jeszcze dalej – demoniczne.

▪️ Jest nawet takie powiedzenie: nie bądź świętszy od papieża.

Ks. P. G. A przecież wielki święty, kard. Newman, były anglikanin, powiedział, nie bawiąc się w uprzejmości: „Kto nie ma w sobie pewności wiary, ten nie jest katolikiem”. To jedno zdanie było kiedyś dla mnie jak najsilniejszy huragan, który zdewastował, na szczęście pozytywnie, moje chwiejne poglądy na ten temat.
Jeżeli brakuje nam pewności, nasza wiara zamienia się albo w jakąś paraideologię, albo w rodzaj ulotnej emocji. To właśnie nierzadko robią pseudocharyzmatycy, sekty zielonoświątkowe i inni, którzy manipulując człowiekiem, przekonują, że musi on zostać w jakiś nadprzyrodzony sposób doświadczony, by wierzyć.
Musisz przeżyć coś wyjątkowego, na pograniczu uniesienia mistycznego, rozgrzewającego uczucia i emocje do czerwoności – dopiero wtedy zacznie się twoje życie z Bogiem, narodzisz się na nowo. To stoi w sprzeczności z faktem, że można być katolikiem właśnie dlatego, że jest się pewnym tego, w co się wierzy. I mówię to jako ksiądz, który nie ma nic przeciwko zdrowemu ruchowi charyzmatycznemu. Sam brałem udział w takich spotkaniach. Po prostu nie twierdzę, że bez tego przeżycia człowiek wierzy w jakiś niepełny sposób. Newman idzie zresztą dalej i powołując się na św. Atanazego, stwierdza coś, co dla wielu współczesnych ewangelizatorów zapewne może być szokiem: tylko ten należy do Kościoła i może zostać zbawiony, kto wierzy bez cienia wątpliwości.
Czy w tym kontekście nie brzmi znajomo wypowiedź Jezusa, że jeżeli nie staniemy się jak dzieci – wiara prosta i pełna ufności, bez powątpiewań – nie wejdziemy do nieba?
To jest niezwykłe przesłanie na czasy, w których grzech nazywa się cnotą, powątpiewanie – wiarą, a z Watykanu i od wielu hierarchów docierają do nas coraz to częściej zupełnie sprzeczne komunikaty. Jeśli czujesz niepokój co do swojej wiary, pamiętaj, że odpowiedzią na to jest właśnie pewność wiary, czyli wiara bez cienia wątpliwości. Przekonanie w sumieniu, że jedyną prawdą jest to, co Kościół głosił od dwóch tysięcy lat i dalej głosi w niezmienionej formie. Taka właśnie wiara da nam siłę w godzinie próby.
Zwłaszcza gdy usłyszymy kłamstwa i bluźnierstwa, jak to, że nie jest jasne i nie możemy być do końca pewni, czego Pan Jezus nauczał, bo – jak swego czasu stwierdził sam generał jezuitów – nikt nie nagrywał tego na dyktafon.
A przecież sam Newman, który był historykiem, nawrócił się z anglikanizmu na katolicyzm, bo właśnie po wnikliwym przestudiowaniu historii obu Kościołów doszedł do wniosku, że tylko w Kościele katolickim dostrzega stałość dogmatu, kerygmę, konsekwentne nauczanie od początku jego istnienia. Inaczej niż chociażby w licznych wspólnotach protestanckich, gdzie obowiązuje to, co powie jeden czy drugi pastor.
Wiara bez dogmatów nie jest żadną wiarą objawioną, jest samowolką. Wiara u Newmana to przyjęcie pewnej prawdy opartej o autorytet Boski reprezentowany przez Kościół katolicki. Wielki święty Kościoła nawrócił się, bo uznał wartość pewnej, twardo osadzonej w Biblii i Tradycji Prawdy. Nie opierał się na odczuciach, teologicznych nowinkach czy zwykłych emocjach, ale po wieloletnich, solidnych badaniach historycznych doszedł do wniosku, że to właśnie Kościół katolicki otrzymał cały depozyt wiary i go zachowuje. To jest niezmiernie ważne, bo dzisiaj często się chwiejemy w wierze właśnie dlatego, że pozwalamy sobie łatwo wmówić, iż nawet fundamentalne prawdy naszej wiary nie są już wcale takie pewne, a więc nas nie zobowiązują.
Przecież Chrystus tego wprost nie powiedział, tłumaczy się, a nawet jeśli to zrobił, to nie jest do końca pewne, czy naprawdę to miał na myśli. Trudno jest to wszystko zrozumieć przeciętnemu wiernemu. Ktoś kiedyś powiedział żartobliwie, że Pan Bóg nawet go tak nie denerwuje w życiu jak Jego obsługa naziemna. Oby w niedalekiej przyszłości Kościół nie ucierpiał najwięcej właśnie z rąk jego sług.

_______

Źródło: "Noc bluźnierstw. W oczekiwaniu na świt", ks. Piotr Glas w rozmowie z Krzysztofem Gędłkiem, wyd. Esprit
Fot. VICONA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz