Po śmierci papieża Benedykta XVI

Nie
jestem pewien, kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o kardynale
Josephie Ratzingerze, który później został papieżem Benedyktem XVI. W
czasach licealnych, we wczesnych latach 80-tych, miałem jedynie mglistą
świadomość kontrowersji doktrynalnych, które wstrząsały Kościołem.
Wiedziałem wtedy niewiele więcej niż to, że miały one coś wspólnego z
liberalnymi teologami i ich opozycją wobec papieża Jana Pawła II. Moje
pierwsze wyraźne wspomnienie o Ratzingerze pochodzi z końca tamtej
dekady, kiedy to opuściłem Kościół i byłem na drodze do zostania
ateistą. Przeczytałem artykuł w czasopiśmie o nim i jego pracy jako
głównego doktrynera papieża. Pozostawił on we mnie wrażenie człowieka o
głębokiej wiedzy i powadze. Z jakiegoś powodu szczególnie wyróżniała się
jego uwaga przytoczona w artykule, że zdrowa teologia "nie może... zachowywać się tak, jakby historia myśli na serio zaczęła się dopiero od Kanta". (Później dowiedziałem się, że pochodziło to z jego wykładu, który został przedrukowany jako trzeci rozdziałSłowo Boże: Pismo Święte – Tradycja – Oficjum ).
Jak
z tego wynika, w Kościele były poważne umysły, które potwierdzały
ciągłą ważność przednowoczesnego filozoficznego i teologicznego
światopoglądu, który wówczas kwestionowałem. Musiało minąć ponad
dziesięć lat, abym przekonał się, że mieli rację. Ale kiedy już to
zrobiłem, Ratzinger okazał się pomocnym przewodnikiem. Jego książka z
wywiadami Sól ziemi była czymś, co przeczytałem, kiedy zacząłem rozważać powrót do wiary katolickiej. To i wcześniejsza książka z wywiadami „Raport Ratzingera” (która ukazała się w połowie lat 80., ale nadal jest przygnębiająco aktualna)
wyjaśniła, co się dzieje w Kościele. Wynikało z tego również, że papież
podjął bardzo mądrą decyzję, mianując Ratzingera prefektem Kongregacji
Nauki Wiary. Z jednej strony był on wysoce inteligentny i kulturalny,
dobrze zorientowany we współczesnych ideach, które legły u podstaw
wrogości wobec nauki katolickiej, i pragnący, na ile to możliwe, odnieść
się do nich na drodze racjonalnej perswazji. Z drugiej strony, posiadał
również głęboką znajomość i miłość do tradycji Kościoła, i widział, że
Kościół jest niczym, jeśli nie zachowuje i nie przekazuje tej tradycji w
całości i bez skazy.
To połączenie cech wpłynęło na wiele
polityk i dokumentów, za które był odpowiedzialny jako kierownik CDF, a
później jako papież. W Donum Veritatis
potwierdza w sposób nie budzący wątpliwości obowiązek teologów
katolickich do nauczania zgodnego z tradycją Kościoła i wiążącymi
wypowiedziami Magisterium. Jednocześnie, bardziej niż jakikolwiek
wcześniejszy oficjalny dokument nauczania, wyjaśnia, że mogą istnieć
przypadki, w których nieomylne akty magisterialne mogą być niedoskonałe,
i w których wierny teolog może, w związku z tym, z szacunkiem zgłaszać
swoje uwagi krytyczne. Biorąc pod uwagę niejednoznaczność kilku
magisterialnych wypowiedzi z ostatnich lat, czas wydania Donum Veritatis
wydaje się opatrznościowy. W każdym razie, jak już omówiłem gdzie indziej
jako szef CDF i jako papież, Ratzinger był w rzeczywistości
przeciwieństwem „pancernego kardynała” wyrachowanego liberalnego mitu.
Postępowanie dyscyplinarne było dla niego zawsze ostatecznością i nawet
wtedy było łagodne. Jego preferowanym podejściem było angażowanie nawet
najostrzejszych krytyków Kościoła na poziomie racjonalnej argumentacji.
Jednak
ponownie wierność tradycji nie podlegała negocjacjom, a Ratzinger
widział, że tylko to, co słynnie nazwał „hermeneutyką ciągłości”, było
zgodne z podstawowymi twierdzeniami katolicyzmu. Ta hermeneutyka
doprowadziła go nawet do delikatnej krytyki kierunku, w jakim hierarchia
poprowadziła Kościół w ostatnich dekadach. Choć był człowiekiem
Vaticanum II, uważał Gaudium et Spes za zbyt optymistyczne w stosunku do
współczesnego świata. Miał zastrzeżenia do międzyreligijnego spotkania
modlitewnego papieża Jana Pawła II w Asyżu w 1986 roku. Potępiając
nieposłuszeństwo arcybiskupa Lefebvre'a, który konsekrował biskupów bez
papieskiej zgody, Ratzinger przyznał, że ci, którzy poszli za
Lefebvre'em, byli, co zrozumiałe, zgorszeni zmianami w Kościele po
Soborze. On wezwał swoich współwyznawców do poważnego potraktowania obaw tradycjonalistów:
[Mamy obowiązek zbadać samych siebie, jakie błędy popełniliśmy i jakie popełniamy także teraz...
[Chizmy
mogą mieć miejsce tylko wtedy, gdy pewne prawdy i pewne wartości wiary
chrześcijańskiej nie są już w Kościele przeżywane i kochane... Nie można
wszystkiego przypisywać motywom politycznym, nostalgii czy czynnikom
kulturowym o niewielkim znaczeniu...
Z tych wszystkich powodów
powinniśmy postrzegać tę sprawę przede wszystkim jako okazję do rachunku
sumienia. Powinniśmy pozwolić sobie na postawienie fundamentalnych
pytań, dotyczących wad w życiu duszpasterskim Kościoła, które zostały
ujawnione przez te wydarzenia...
[W]ymagamy postawienia sobie pytania, gdzie w nas samych brakuje jasności...
Sobór
Watykański II nie został potraktowany jako część całej żywej Tradycji
Kościoła, ale jako koniec Tradycji, nowy początek od zera. Prawda jest
taka, że ten konkretny sobór nie zdefiniował żadnego dogmatu i świadomie
postanowił pozostać na skromnym poziomie, jako sobór jedynie
duszpasterski, a jednak wielu traktuje go tak, jakby uczynił z siebie
jakiś superdogmat, który odbiera znaczenie całej reszcie.
Myśl tę
wzmacniają rzeczy, które obecnie się dzieją. To, co wcześniej uważano
za najświętsze - forma, w jakiej przekazywano liturgię - nagle jawi się
jako najbardziej zakazana ze wszystkich rzeczy, jedyna rzecz, której
można bezpiecznie zakazać...
Wszystko to prowadzi do tego, że
bardzo wielu ludzi zadaje sobie pytanie, czy dzisiejszy Kościół jest
rzeczywiście taki sam jak ten wczorajszy, czy też zmieniono go na coś
innego, nie mówiąc o tym ludziom.
Nacisk, jaki kładł na
łączenie wierności tradycji i racjonalnego zaangażowania z tymi, którzy
się z tym nie zgadzają, był kontynuowany po tym, jak Ratzinger został
papieżem Benedyktem XVI, co znajduje odzwierciedlenie w dwóch wielkich
dokumentach z jego pontyfikatu. Jego homilia z 7 maja 2005 r.
podkreśla, że papieska władza nauczycielska istnieje po to, by chronić
depozyt wiary, a nie dawać człowiekowi, który akurat piastuje ten urząd,
środki do realizacji osobistych planów teologicznych:
Papież
nie jest monarchą absolutnym, którego myśli i pragnienia są prawem.
Przeciwnie: posługa papieża jest gwarancją posłuszeństwa Chrystusowi i
Jego Słowu. Nie wolno mu głosić własnych pomysłów, lecz raczej stale
wiązać siebie i Kościół posłuszeństwem Słowu Bożemu, wobec każdej próby
jego adaptacji czy rozwodnienia, a także każdej formy oportunizmu...
Papież
wie, że w swoich ważnych decyzjach jest związany z wielką wspólnotą
wiary wszystkich czasów, z obowiązującymi interpretacjami, które
rozwinęły się w czasie pielgrzymki Kościoła. Jego władza nie jest więc
ponad Słowem Bożym, ale na jego usługach. Na nim spoczywa obowiązek
czuwania, aby to Słowo było nadal obecne w swojej wielkości i
rozbrzmiewało w swojej czystości, aby nie zostało rozerwane przez ciągłe
zmiany w użyciu.
Jednocześnie w swoim słynnym przemówieniu w Ratyzbonie z 2006
roku Benedykt podkreślał centralne miejsce rozumu w wierze katolickiej i
chrześcijańskiej koncepcji Boga, ostro przeciwstawiając ją
woluntarystycznej tendencji do postrzegania Boga jako niezgłębionej
woli, która wydaje arbitralne polecenia. Z aprobatą cytuje uwagę
bizantyjskiego cesarza Manuela II Palaeologusa, że "kto chciałby doprowadzić kogoś do wiary, musi umieć dobrze mówić i właściwie rozumować", i popiera pogląd cesarza, że (jak Benedykt parafrazuje Manuela) "nie działać zgodnie z rozumem jest sprzeczne z naturą Boga". Papież dodał:
[Ta]
wiara Kościoła zawsze podkreślała, że między Bogiem a nami, między Jego
wiecznym Duchem Stwórcą a naszym stworzonym rozumem istnieje prawdziwa
analogia... Bóg nie staje się bardziej boski, gdy odsuwamy go od siebie w
czystym, nieprzeniknionym woluntaryzmie; raczej prawdziwie boskim
Bogiem jest Bóg, który objawił się jako logos... W konsekwencji, kult
chrześcijański jest... kultem w harmonii z wiecznym Słowem i z naszym
rozumem.
Nie trzeba dodawać, że wszystko to stanowi ostry
kontrast z ostatnimi latami w Kościele, w których mieliśmy do czynienia z
polityką i wypowiedziami magisterialnymi, których ciągłość z tradycją
była w niektórych przypadkach niejasna, i które nie były poparte żadną
próbą racjonalnej perswazji, ale raczej odwoływały się do surowej siły
urzędu kościelnego.
Jak wielu innych, byłem uszczęśliwiony, gdy Ratzinger został wybrany na papieża. I jak wielu innych, byłam załamany, kiedy abdykował.
Takie posunięcie było tak poważne, że byłem wtedy pewien, że jego
śmierć musi być bliska. Dlaczego bowiem miałby uchylać się od swoich
ojcowskich obowiązków, jeśli nie obawiał się ubezwłasnowolnienia, które
uczyniłoby go całkowicie niezdolnym do ich wypełnienia? Jednak w miarę
upływu lat, a on pozostawał aktywny intelektualnie, stało się jasne, że
tak naprawdę nie o to chodziło. A to sprawiło, że jego decyzja była nie
tylko bardziej zaskakująca, ale także bardziej bolesna. W swoim kazaniu inauguracyjnym Benedykt poprosił katolików o modlitwę za niego, aby „nie uciekał ze strachu przed wilkami”. A jednak wielu zaczęło się wydawać, że właśnie to zrobił.
Zawsze powstrzymywałem się przed dokonaniem takiego osądu, po prostu dlatego, że nie znam wszystkich faktów i nie znam jego serca –
a także dlatego, że od dawna żywię głęboką sympatię do człowieka, który
sprawia, że chcę myśleć o nim jak najlepiej.. nie wiem, czy można go
obwiniać. Nawet jeśli tak jest, wielcy ludzie mogą mieć wielkie wady i
nadal pozostać wielkimi ludźmi. A Benedykt XVI był wielkim człowiekiem,
który zrobił ogromne dobro dla Kościoła. Dziękujmy za niego i módlmy się
o wieczny odpoczynek.
On the death of Pope Benedict XVI
HA MUERTO EL PAPA, BENEDICTO XVI - Como Vara de Almendro
Dr. Antonio Sanchez: Ratzinger is the true Pope. After Bergoglio...
Proroctwo św. Franciszka, i niszczyciel …
Testo Giuridico di 300 Pagine: le Dimissioni di Benedetto Sarebbero Invalide?
Sergio Russo: Benedykt XVI jest nadal Papieżem… ale nie tylko.
Tym razem na potwierdzenie hipotezy pojawia się pierwszy TEKST PRAWNY poświęcony pytaniu: „Benedykt XVI: Papież „emeryt ”? , tom prawie 300 stron opublikowany w języku angielskim, hiszpańskim i portugalskim, dostępny również w ebooku, przez kolumbijskiego prawnika i byłego profesora uniwersytetu prawa cywilnego i handlowego Estefania Acosta tutaj
Prezentacja książki wyjaśnia, CO naprawdę MA ZNACZENIE dla Acosty : „ Jest to pierwsza książka, która oferuje, z akademickim rygorem i w systematyczny sposób, kanoniczny
dowód, że Benedykt XVI nigdy nie zrzekł się ważnie urzędu Biskupa
Rzymu, dla którego pozostaje jest jedynym prawdziwym papieżem Kościoła
katolickiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz