niedziela, 1 stycznia 2023

Po śmierci papieża Benedykta XVI

 

Po śmierci papieża Benedykta XVI

Edward Feser

Nie jestem pewien, kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o kardynale Josephie Ratzingerze, który później został papieżem Benedyktem XVI. W czasach licealnych, we wczesnych latach 80-tych, miałem jedynie mglistą świadomość kontrowersji doktrynalnych, które wstrząsały Kościołem. Wiedziałem wtedy niewiele więcej niż to, że miały one coś wspólnego z liberalnymi teologami i ich opozycją wobec papieża Jana Pawła II. Moje pierwsze wyraźne wspomnienie o Ratzingerze pochodzi z końca tamtej dekady, kiedy to opuściłem Kościół i byłem na drodze do zostania ateistą. Przeczytałem artykuł w czasopiśmie o nim i jego pracy jako głównego doktrynera papieża. Pozostawił on we mnie wrażenie człowieka o głębokiej wiedzy i powadze. Z jakiegoś powodu szczególnie wyróżniała się jego uwaga przytoczona w artykule, że zdrowa teologia "nie może... zachowywać się tak, jakby historia myśli na serio zaczęła się dopiero od Kanta". (Później dowiedziałem się, że pochodziło to z jego wykładu, który został przedrukowany jako trzeci rozdziałSłowo Boże: Pismo Święte – Tradycja – Oficjum ).

Jak z tego wynika, w Kościele były poważne umysły, które potwierdzały ciągłą ważność przednowoczesnego filozoficznego i teologicznego światopoglądu, który wówczas kwestionowałem. Musiało minąć ponad dziesięć lat, abym przekonał się, że mieli rację. Ale kiedy już to zrobiłem, Ratzinger okazał się pomocnym przewodnikiem. Jego książka z wywiadami Sól ziemi była czymś, co przeczytałem, kiedy zacząłem rozważać powrót do wiary katolickiej. To i wcześniejsza książka z wywiadami „Raport Ratzingera” (która ukazała się w połowie lat 80., ale nadal jest przygnębiająco aktualna) wyjaśniła, co się dzieje w Kościele. Wynikało z tego również, że papież podjął bardzo mądrą decyzję, mianując Ratzingera prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Z jednej strony był on wysoce inteligentny i kulturalny, dobrze zorientowany we współczesnych ideach, które legły u podstaw wrogości wobec nauki katolickiej, i pragnący, na ile to możliwe, odnieść się do nich na drodze racjonalnej perswazji. Z drugiej strony, posiadał również głęboką znajomość i miłość do tradycji Kościoła, i widział, że Kościół jest niczym, jeśli nie zachowuje i nie przekazuje tej tradycji w całości i bez skazy.

To połączenie cech wpłynęło na wiele polityk i dokumentów, za które był odpowiedzialny jako kierownik CDF, a później jako papież. W Donum Veritatis potwierdza w sposób nie budzący wątpliwości obowiązek teologów katolickich do nauczania zgodnego z tradycją Kościoła i wiążącymi wypowiedziami Magisterium. Jednocześnie, bardziej niż jakikolwiek wcześniejszy oficjalny dokument nauczania, wyjaśnia, że mogą istnieć przypadki, w których nieomylne akty magisterialne mogą być niedoskonałe, i w których wierny teolog może, w związku z tym, z szacunkiem zgłaszać swoje uwagi krytyczne. Biorąc pod uwagę niejednoznaczność kilku magisterialnych wypowiedzi z ostatnich lat, czas wydania Donum Veritatis wydaje się opatrznościowy. W każdym razie, jak już omówiłem gdzie indziej jako szef CDF i jako papież, Ratzinger był w rzeczywistości przeciwieństwem „pancernego kardynała” wyrachowanego liberalnego mitu. Postępowanie dyscyplinarne było dla niego zawsze ostatecznością i nawet wtedy było łagodne. Jego preferowanym podejściem było angażowanie nawet najostrzejszych krytyków Kościoła na poziomie racjonalnej argumentacji.

Jednak ponownie wierność tradycji nie podlegała negocjacjom, a Ratzinger widział, że tylko to, co słynnie nazwał „hermeneutyką ciągłości”, było zgodne z podstawowymi twierdzeniami katolicyzmu. Ta hermeneutyka doprowadziła go nawet do delikatnej krytyki kierunku, w jakim hierarchia poprowadziła Kościół w ostatnich dekadach. Choć był człowiekiem Vaticanum II, uważał Gaudium et Spes za zbyt optymistyczne w stosunku do współczesnego świata. Miał zastrzeżenia do międzyreligijnego spotkania modlitewnego papieża Jana Pawła II w Asyżu w 1986 roku. Potępiając nieposłuszeństwo arcybiskupa Lefebvre'a, który konsekrował biskupów bez papieskiej zgody, Ratzinger przyznał, że ci, którzy poszli za Lefebvre'em, byli, co zrozumiałe, zgorszeni zmianami w Kościele po Soborze. On wezwał swoich współwyznawców do poważnego potraktowania obaw tradycjonalistów:

[Mamy obowiązek zbadać samych siebie, jakie błędy popełniliśmy i jakie popełniamy także teraz...

[Chizmy mogą mieć miejsce tylko wtedy, gdy pewne prawdy i pewne wartości wiary chrześcijańskiej nie są już w Kościele przeżywane i kochane... Nie można wszystkiego przypisywać motywom politycznym, nostalgii czy czynnikom kulturowym o niewielkim znaczeniu...

Z tych wszystkich powodów powinniśmy postrzegać tę sprawę przede wszystkim jako okazję do rachunku sumienia. Powinniśmy pozwolić sobie na postawienie fundamentalnych pytań, dotyczących wad w życiu duszpasterskim Kościoła, które zostały ujawnione przez te wydarzenia...

[W]ymagamy postawienia sobie pytania, gdzie w nas samych brakuje jasności...

Sobór Watykański II nie został potraktowany jako część całej żywej Tradycji Kościoła, ale jako koniec Tradycji, nowy początek od zera. Prawda jest taka, że ten konkretny sobór nie zdefiniował żadnego dogmatu i świadomie postanowił pozostać na skromnym poziomie, jako sobór jedynie duszpasterski, a jednak wielu traktuje go tak, jakby uczynił z siebie jakiś superdogmat, który odbiera znaczenie całej reszcie.

Myśl tę wzmacniają rzeczy, które obecnie się dzieją. To, co wcześniej uważano za najświętsze - forma, w jakiej przekazywano liturgię - nagle jawi się jako najbardziej zakazana ze wszystkich rzeczy, jedyna rzecz, której można bezpiecznie zakazać...

Wszystko to prowadzi do tego, że bardzo wielu ludzi zadaje sobie pytanie, czy dzisiejszy Kościół jest rzeczywiście taki sam jak ten wczorajszy, czy też zmieniono go na coś innego, nie mówiąc o tym ludziom.


Nacisk, jaki kładł na łączenie wierności tradycji i racjonalnego zaangażowania z tymi, którzy się z tym nie zgadzają, był kontynuowany po tym, jak Ratzinger został papieżem Benedyktem XVI, co znajduje odzwierciedlenie w dwóch wielkich dokumentach z jego pontyfikatu. Jego homilia z 7 maja 2005 r. podkreśla, że papieska władza nauczycielska istnieje po to, by chronić depozyt wiary, a nie dawać człowiekowi, który akurat piastuje ten urząd, środki do realizacji osobistych planów teologicznych:

Papież nie jest monarchą absolutnym, którego myśli i pragnienia są prawem. Przeciwnie: posługa papieża jest gwarancją posłuszeństwa Chrystusowi i Jego Słowu. Nie wolno mu głosić własnych pomysłów, lecz raczej stale wiązać siebie i Kościół posłuszeństwem Słowu Bożemu, wobec każdej próby jego adaptacji czy rozwodnienia, a także każdej formy oportunizmu...

Papież wie, że w swoich ważnych decyzjach jest związany z wielką wspólnotą wiary wszystkich czasów, z obowiązującymi interpretacjami, które rozwinęły się w czasie pielgrzymki Kościoła. Jego władza nie jest więc ponad Słowem Bożym, ale na jego usługach. Na nim spoczywa obowiązek czuwania, aby to Słowo było nadal obecne w swojej wielkości i rozbrzmiewało w swojej czystości, aby nie zostało rozerwane przez ciągłe zmiany w użyciu.


Jednocześnie w swoim słynnym przemówieniu w Ratyzbonie z 2006 roku Benedykt podkreślał centralne miejsce rozumu w wierze katolickiej i chrześcijańskiej koncepcji Boga, ostro przeciwstawiając ją woluntarystycznej tendencji do postrzegania Boga jako niezgłębionej woli, która wydaje arbitralne polecenia. Z aprobatą cytuje uwagę bizantyjskiego cesarza Manuela II Palaeologusa, że "kto chciałby doprowadzić kogoś do wiary, musi umieć dobrze mówić i właściwie rozumować", i popiera pogląd cesarza, że (jak Benedykt parafrazuje Manuela) "nie działać zgodnie z rozumem jest sprzeczne z naturą Boga". Papież dodał:

[Ta] wiara Kościoła zawsze podkreślała, że między Bogiem a nami, między Jego wiecznym Duchem Stwórcą a naszym stworzonym rozumem istnieje prawdziwa analogia... Bóg nie staje się bardziej boski, gdy odsuwamy go od siebie w czystym, nieprzeniknionym woluntaryzmie; raczej prawdziwie boskim Bogiem jest Bóg, który objawił się jako logos... W konsekwencji, kult chrześcijański jest... kultem w harmonii z wiecznym Słowem i z naszym rozumem.

Nie trzeba dodawać, że wszystko to stanowi ostry kontrast z ostatnimi latami w Kościele, w których mieliśmy do czynienia z polityką i wypowiedziami magisterialnymi, których ciągłość z tradycją była w niektórych przypadkach niejasna, i które nie były poparte żadną próbą racjonalnej perswazji, ale raczej odwoływały się do surowej siły urzędu kościelnego.

Jak wielu innych, byłem uszczęśliwiony, gdy Ratzinger został wybrany na papieża. I jak wielu innych, byłam załamany, kiedy abdykował. Takie posunięcie było tak poważne, że byłem wtedy pewien, że jego śmierć musi być bliska. Dlaczego bowiem miałby uchylać się od swoich ojcowskich obowiązków, jeśli nie obawiał się ubezwłasnowolnienia, które uczyniłoby go całkowicie niezdolnym do ich wypełnienia? Jednak w miarę upływu lat, a on pozostawał aktywny intelektualnie, stało się jasne, że tak naprawdę nie o to chodziło. A to sprawiło, że jego decyzja była nie tylko bardziej zaskakująca, ale także bardziej bolesna. W swoim kazaniu inauguracyjnym Benedykt poprosił katolików o modlitwę za niego, aby „nie uciekał ze strachu przed wilkami”. A jednak wielu zaczęło się wydawać, że właśnie to zrobił.

Zawsze powstrzymywałem się przed dokonaniem takiego osądu, po prostu dlatego, że nie znam wszystkich faktów i nie znam jego serca – a także dlatego, że od dawna żywię głęboką sympatię do człowieka, który sprawia, że chcę myśleć o nim jak najlepiej.. nie wiem, czy można go obwiniać. Nawet jeśli tak jest, wielcy ludzie mogą mieć wielkie wady i nadal pozostać wielkimi ludźmi. A Benedykt XVI był wielkim człowiekiem, który zrobił ogromne dobro dla Kościoła. Dziękujmy za niego i módlmy się o wieczny odpoczynek.

On the death of Pope Benedict XVI

 HA MUERTO EL PAPA, BENEDICTO XVI - Como Vara de Almendro

 Dr. Antonio Sanchez: Ratzinger is the true Pope. After Bergoglio...
Proroctwo św. Franciszka, i niszczyciel …

 
Testo Giuridico di 300 Pagine: le Dimissioni di Benedetto Sarebbero Invalide?
Sergio Russo: Benedykt XVI jest nadal Papieżem… ale nie tylko.

 
Tym razem na potwierdzenie hipotezy pojawia się pierwszy TEKST PRAWNY poświęcony pytaniu: „Benedykt XVI: Papież „emeryt ”? , tom prawie 300 stron opublikowany w języku angielskim, hiszpańskim i portugalskim, dostępny również w ebooku, przez kolumbijskiego prawnika i byłego profesora uniwersytetu prawa cywilnego i handlowego Estefania Acosta tutaj

Prezentacja książki wyjaśnia, CO naprawdę MA ZNACZENIE dla Acosty : Jest to pierwsza książka, która oferuje, z akademickim rygorem i w systematyczny sposób, kanoniczny dowód, że Benedykt XVI nigdy nie zrzekł się ważnie urzędu Biskupa Rzymu, dla którego pozostaje jest jedynym prawdziwym papieżem Kościoła katolickiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wojna Izrael-Iran WSTRZĄŚNIE światem! Braun o sondażach i upadku PSL!

  SKĄD SIĘ WZIĘLI? Krzysztof Baliński   Główna przyczyna rozpętania III Wojny Światowej: Tworzą Paralelną Rzeczywistoś...