Znaki czasu w wydarzeniach naszych dni
Posted by Dzieckonmp w dniu 14 Maj 2024
Dramatyczne zło naszych czasów trzeba czytać w świetle wiary
Śledzący informacje nie umkną temu, że ostatnio w mediach zaczyna pojawiać się tendencja do malowania najbliższej przyszłości, jaka czeka ludzkość, w ciemnych barwach. Terroryzm islamski, rosnąca przepaść gospodarcza między krajami bogatymi i biednymi, bezprecedensowy wzrost liczby klęsk żywiołowych, kryzys wartości w dzisiejszej kulturze i całe inne zło, które dotyka świat i które wszyscy dobrze znamy, skłoniło wielu komentatorów odważyć się na przewidywania coraz bardziej zorientowane na pesymizm i katastrofizm. Nierzadko posługuje się tonem apokaliptycznym, motywowanym pozorną nieuchronnością stanu głębokiego kryzysu w świecie, w którym żyjemy. Mówimy o tym z postawą zrezygnowanego pesymizmu, jak gdyby ludzkość była nieuchronnie skazana na dryf moralny, społeczny, religijny i środowiskowy, który ostatecznie może doprowadzić jedynie do samozagłady.
Nie ulega wątpliwości, że czasami pewne analizy i komentarze są zbyt przesadzone, aby mieć znamiona obiektywizmu. Z drugiej strony wiemy, że środki masowego przekazu często mają tendencję do celowego wyolbrzymiania tonu. Biorąc jednak pod uwagę dramatyczne wydarzenia, jakie mają miejsce na świecie w ostatnich latach, trzeba przyznać, że niektóre niepokojące scenariusze przyszłości, których się obawiamy, nie są pozbawione podstaw, nawet jeśli pesymistyczne i katastroficzne postawy, o których czasami czytamy w niektórej prasie, są nadal wątpliwe.
Co więcej, wydaje się, że powszechne poczucie niepokoju i niepokoju pojawia się nawet wśród ludzi nauki, kultury i wiary. Różne czołowe osobistości ze świata świeckiego i religijnego mówią teraz bez ogródek o kryzysie naszej cywilizacji. Kardynał Ruini, przewodniczący biskupów włoskich, wyraźnie stwierdza, że „stawką jest samo przetrwanie cywilizacji zachodniej opartej na jej tożsamości chrześcijańskiej” i dodaje, że „Zachód się zatracił i grozi mu śmierć”, wzywając nas do ożywienia tożsamości chrześcijańskiej, tylko w ten sposób „będzie można uniknąć… upadku naszej cywilizacji”. [1]
Wierzący, choć ożywiany tą niezachwianą nadzieją, opartą na wierze w Boga, obserwując to, co dzieje się we współczesnym świecie, czasami czuje się zagubiony, przytłoczony swoją niemożnością zrozumienia Bożych planów, przerażony pozornym dystansem Boga od problemów ludzi. Zatem ponownie pojawia się fatalne i odwieczne pytanie: dlaczego Bóg na to wszystko pozwala? Dlaczego nie interweniuje, aby pomóc ludzkości dotkniętej tak wielorakim tragicznym złem?
Powaga i wyjątkowy charakter pewnych wydarzeń, które nigdy wcześniej nie miały miejsca za naszej pamięci, skłaniają nas dzisiaj do zadania sobie pytania, czy nie dotarliśmy do decydującego punktu w historii ludzkości. Wydarzenia wydają się być coraz bardziej dramatyczne, a zło czasami zdaje się triumfować nad dobrem. Czasami można odnieść wrażenie, że w tej chwili Szatan jest marionetkowym władcą ludzkości… Postawienie pytania w ten sposób może na pierwszy rzut oka wydawać się przesadą, prowokacją, ale istnieją uzasadnione podstawy, by sądzić, że nie jest to przypadek, powody, które postaramy się zilustrować w świetle prywatnych objawień z teraźniejszości i przeszłości w porównaniu z faktami naszych czasów.
W Medziugorju 1 stycznia 2001 roku (pierwszy dzień trzeciego tysiąclecia!) podczas specjalnego objawienia wizjonerce Mariji Królowa Pokoju powiedziała:
„Chciałam, żebyście byli tu dziś wieczorem w szczególny sposób. W szczególny sposób teraz, gdy Szatan jest wolny od swoich łańcuchów…”
To przesłanie Matki Bożej pomaga nam zrozumieć czas, w którym żyjemy, czas, w którym książę ciemności może dziś bardziej niż w jakimkolwiek innym momencie historycznym swobodnie wykorzystać całą swą moc uwodzenia ludzi. W tym czasie szatan przeprowadza swój skrajny atak na Kościół i ludzkość. W pewnym sensie to my, ludzie, uwalniamy go z łańcuchów, dystansując się od Boga i odrzucając Jego Prawo. Gdybyśmy wszyscy powrócili do Boga, nie miałby On tak wielkiej swobody działania!
11 września niewątpliwie obudził uśpione sumienia wielu osób. Po ataku na Bliźniacze Wieże wiele osób zdało sobie sprawę, że prawdopodobnie dotarliśmy do kulminacyjnego i decydującego momentu bitwy dobra ze złem, która charakteryzowała całą najnowszą historię. U progu trzeciego tysiąclecia zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy u szczytu tej duchowej bitwy, która szalała przez cały XX wiek. Już papież Leon XIII, dzięki łasce Bożej, dostrzegł to niebezpieczeństwo. W 1884 r. podczas odprawiania Mszy św. miał wizję dotyczącą przyszłości Kościoła. Był to dialog naszego Pana z Szatanem, w którym ten ostatni z dumą oświadczył, że może zniszczyć Kościół i poprosił o 100 lat i większą władzę nad tymi, którzy oddają się na jego służbę. Jezus zgodził się na żądania szatana i dał mu około stulecia, podczas którego będzie mógł w pełni korzystać z mocy, której szukał.
Dokładnie sto lat później, w 1982 roku, Matka Boża w Medziugorju powtórzyła znaczenie tej wizji:
„…musicie wiedzieć, że szatan istnieje; pewnego dnia pojawił się przed tronem Bożym i poprosił o pozwolenie na poddanie Kościoła próbie przez pewien okres. Bóg pozwolił mu wystawiać go na próbę przez całe stulecie. Wiek ten znajduje się pod władzą diabła, ale gdy wypełnią się powierzone ci tajemnice, jego moc zostanie zniszczona. Już teraz zaczyna tracić swoją moc i stał się agresywny: niszczy małżeństwa, wznieca niezgodę między księżmi, stwarza obsesje, morduje. Zabierzcie ze sobą błogosławione symbole.
Nie można bowiem zaprzeczyć, że cały XX wiek znajdował się pod złowrogim wpływem Szatana. Wróg, mając wolność, rozpętał całą swoją nienawiść nie tylko przeciwko Kościołowi, ale przeciwko całej ludzkości i zwodząc umysły i serca ludzi, sprzyjał najokrutniejszym wojnom, jakie ludzkość kiedykolwiek stoczyła w całej swojej historii. Szatan mógł działać z wielką swobodą, ponieważ ludzie dali mu możliwość, pozostawili mu wolne panowanie. Człowiek ze swej natury jest skłonny do zarzucania sobie pretensji do siebie i w czasach, w których twierdzi, że stworzy „nowy świat bez Boga” jedynie własnymi siłami (jak powiedziała Matka Boża w Medziugorju 25.01.1997 r.), Pan chce, abyśmy zrozumieli bezsens i konsekwencje takiego sposobu myślenia. W ten sposób pozwolił nam pozostać odurzonymi trującymi owocami szatana, którymi nasze społeczeństwo zachłannie żywiło się przez dziesięciolecia. Aby uleczyć zaślepienie ludzkości, która udając, że obeszła się bez Stwórcy, wpadła z własnego wyboru w szpony Złego, Pan pozwolił jej spróbować gorzkiego lekarstwa nienawiści szatana. W swojej nieskończonej mądrości Bóg dopuścił to wszystko, abyśmy zrozumieli, że bez Niego nie ma ucieczki ani zbawienia. Dopuścił do tego, abyśmy doświadczając na własnej skórze poczucia niemocy, niepokoju i desperacji, jakie nieuchronnie niesie poddanie się Złemu, odzyskali pokorę i zdali sobie sprawę, że bez Boga jesteśmy niczym i że bez Jego pomocy nie mamy obrony przed niebezpieczeństwami Nieprzyjaciela. Ale przede wszystkim Bóg na to wszystko pozwolił, bo szanuje naszą wolność. Dzięki naszej wolności możemy „zdecydować się na Boga” (jest to wyrażenie Matki Bożej z orędzia z Medziugorja z 25.06.1990) – przyjmując Go jako Ojca i Pana świata i bezwarunkowo trzymając się Jego Prawa – i w ten sposób ograniczając szatana w jego możliwości działania. Albo możemy to odrzucić, dając w ten sposób Wrogowi jeszcze większą władzę.
Wiele dzisiejszego zła jest zatem owocem odrzucenia Boga jako Ojca, odrzucenia, które ma swoje korzenie w Oświeceniu oraz w wielu filozofiach i ideologiach, które z niego wyrosły. René Laurentin mówi o „morderstwie Boga”:
„Naukowcy i reformatorzy społeczni XIX wieku dokonali morderstwa bardziej radykalnie: Bóg jest subiektywnym duchem i ten duch miażdży człowieka,powtarzali na różne sposoby. Bóg tłumi naukę. Blokuje bunt biednych, wiąże człowieka moralność i strach. Śmierć Boga będzie absolutnym wyzwoleniem. Triumf nauki rozwieje złudzenia i przyniesie ze sobą wszystko, czego ludzie oczekują od Boga: postęp, sprawiedliwość, pokój, braterstwo, pozostawienie za sobą krucjat i inkwizycji.[.. .]Nasze społeczeństwo zabiło Boga, dla którego nie ma już w nim miejsca. On stopniowo zniknął ze sfer społecznych i instytucjonalnych, w których człowiek zostaje wyzwolony przez Boga, ale nie przez siebie samego, ani przez grzech życie wolnemu człowiekowi, ale raczej istocie będącej ofiarą jego dzikich i szalonych impulsów. Obecnie te trujące kwiaty mnożą się w Afryce, Europie i gdzie indziej. Różne mafie rzucają wyzwanie porządkowi, bezpieczeństwu, społeczeństwu i pokojowi. Wyzwolenie seksualne ostatecznie zastąpiło miłość i rodzinę erotyzmem, a mimo to obficie nagrodziło nas AIDS. Same sukcesy techniki często czyniły człowieka niewolnikiem jego narzędzi, które czasami zniewalają i niszczą jego człowieczeństwo. Nie stańmy się uczniami czarowników!”
Wielkie tragedie XX wieku nie były przez Boga chciane, ale dopuścił je, bo jak mówił św. Augustyn: Bóg nie czyni zła, ale pozwala na to, aby nie wydarzyło się najgorsze zło.
Używając nieco niepopularnego w dzisiejszej kulturze pojęcia, można powiedzieć, że ludzkość została „ukarana”.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz