Maryja lekarstwem na toksyczny feminizm. Zaskakujące świadectwo Charliego Kirka
Charlie Kirk widział w Maryi Dziewicy lekarstwo na współczesne zamieszanie. Widział w Kościele schronienie dla niespokojnych młodych ludzi. Dostrzegał też potrzebę piękna i stabilności, które może zaoferować ludziom tylko wierna swej doktrynalnej i duchowej tradycji wspólnota ludzi na serio wierzących w Boga – pisze felietonista Opoki ks. Robert Skrzypczak.
Oczłego świata w tych dniach zwrócone są w stronę Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza kampusu uniwersyteckiego w Utah, wiekach Kościoła. Według niego nie chodzi o jakąś katolicką „przesadę”, ale o powrót do pełni chrześcijańskiego świadectwa.
Być może najbardziej zaskakującym było sięgnięcie przez niego po przykład Matki Bożej w kontekście dominujących kulturowych wzorców kobiecości: „Myślę, że jednym ze sposobów rozwiązania problemu toksycznego feminizmu w Ameryce jest Maryja. Może ona pomóc wielu młodym kobietom w tym, by stały się bardziej oddane, pełne godności i wiary, nieskore do gniewu, a czasem wręcz powściągliwe w słowach”.
Trudno wyobrazić sobie bardziej kontrkulturową wypowiedź. W epoce, w której feminizm jest często ujmowany w kategoriach przewagi, walki o własne prawa i prowokacji, Kirk temu wszystkiemu przeciwstawiał Dziewicę Maryję jako wzór siły okazywanej w łagodności, godności w pokorze i piękna w posłuszeństwie wyrażanym względem Boga. Kirk nie krył swego głębokiego podziwu w stosunku do Matki Zbawiciela:
„Maryja jest fenomenalnym wzorem i myślę, że stanowi przeciwwagę dla wielu toksycznych skutków feminizmu w naszej epoce”.
Trzeba przyznać, że takie słowa, wypowiedziane przez znanego ewangelika, były nie tylko odważne, ale i odświeżające. Zdradzają one pragnienie poszukiwania modeli życia w obszarach wykraczających poza współczesne ideologie, wskazując zarazem na dzisiejsze zapotrzebowanie na postacie, które ucieleśniają świętość.
Kirk zauważał coraz szerszy trend powrotu do życia religijnego, szczególnie wśród młodych ludzi.
„Młodzi ludzie wracają do Kościoła. To fakt – zauważył. – Dzieje się tak, ponieważ, szczerze mówiąc, jest to jedyna sensowna rzecz, jaką mogą znaleźć... To ratunek w kontekście tsunami chaosu i nieporządku, które ich otacza”.
Tymi słowami Kirk ujawnił coś głęboko prawdziwego. Nasza epoka charakteryzuje się dezorientacją, rozbitymi rodzinami i utratą sensu. Dla wielu młodych ludzi Kościół stał się jedynym stabilnym schronieniem, miejscem, które w obliczu zmieniających się prądów świata oferuje im spotkanie z odwieczną prawdą. Kirk na tym się nie zatrzymywał. Przyznawał, że to, czego ci młodzi wędrowcy poszukują, to nie nowinki, ale tradycja: „Chcą czegoś, co jest starożytne i piękne. Czegoś, co przetrwało próbę czasu i co się nie zmieni”. To spostrzeżenie ujawniło jego rosnące uznanie dla katolickiego ducha ciągłości. W świecie ogarniętym obsesją na punkcie innowacji i wynalazków Kirk rozumiał, że trwałość i piękno są tym, co naprawdę przyciąga ludzkie dusze.
W czasie trwania ostatniego konklawe Kirk wyraził nadzieję, że katolicy zdobędą się na wybór papieża, który nie będzie wrogo nastawiony do ich tradycji. „Piękno tej trwałej tradycji sprowadza ludzi z powrotem do Kościoła” – mówił. Z tych refleksji wyłania się obraz człowieka, który – choć mocno zakorzeniony w ewangelicznym protestantyzmie – był zdolny dostrzec skarby wiary katolickiej. Widział w Maryi Dziewicy lekarstwo na współczesne zamieszanie. Widział w Kościele schronienie dla niespokojnych młodych ludzi. Dostrzegał też potrzebę piękna i stabilności, które może zaoferować ludziom tylko wierna swej doktrynalnej i duchowej tradycji wspólnota ludzi na serio wierzących w Boga.
Kirk czasem całkiem otwarcie mówił o swym szacunku dla katolików. W wywiadzie dla „Crisis Magazine” powiedział:
„Niektórzy z moich najlepszych przyjaciół na świecie są katolikami... Od czasu do czasu chodzę na katolicką Mszę św. Rzecz jasna, nie przyjmuję Eucharystii... Ale mam otwarty umysł, nawet jeśli nie jestem jeszcze na to gotowy”.
Dodał, że ma „wielki szacunek dla tradycji i Kościoła katolickiego”. Prawdą jest, że Kirk nigdy formalnie nie wszedł w pełną komunię z Kościołem katolickim, niemniej wykazywał zdolność do kierowania swoich słuchaczy ku czemuś starszemu i głębszemu niż tylko polityczne slogany.
Opłakując odejście Charliego Kirka, możemy tym bardziej docenić jego wysiłki podejmowane w budowaniu mostów między ewangelikami a katolikami. Nie był ani teologiem, ani duchownym, ale był gotów powiedzieć głośno to, co wielu ewangelicznych chrześcijan myśli w milczeniu: że Kościół katolicki, ze swoim świadectwem piękna i ciągłości, ma coś niezbędnego do zaoferowania ludziom w tej epoce dezintegracji kulturowej.
Warto też zwrócić uwagę na pewien paradoks Charliego Kirka: tego człowieka niejednokrotnie oskarżano o bycie prowokatorem i bojownikiem kulturowym, tymczasem stał się on świadkiem czegoś o wiele głębszego niż polityka. Dziedzictwo Charliego Kirka bez wątpienia będzie przedmiotem dyskusji i debat w kręgach politycznych i teologicznych jeszcze przez wiele lat. Być może jednak jego najtrwalszym wkładem będzie przypomnienie nam wszystkim, że odpowiedzią na naszą kulturową niemoc nie jest ideologia, ale świętość. Niech spoczywa w pokoju.
źródło:Opoka org
Smutna i płacząca nad nami Matka Boża. Bolesne objawienia Maryi z La Salette
fot. Magdalena Galek
Wróćcie do mnie – tak można streścić dramatyczne słowa, które Bóg przez Maryję powiedział podczas prywatnego objawienia we francuskim La Salette dwojgu dzieciom. Choć było to w połowie XIX wieku, dziś równie dobrze Maryja mogłaby ukazać się płacząc, tak jak wtedy, nad pogubieniem naszego społeczeństwa.
Objawienia 19 września 1846 roku
15 kilometrów od miasteczka Corps, które zamieszkiwało ok 700 osób, na zboczach Alp dwoje dzieci, Melania Calvat (15 l.) i Maksymin Giraud (11 l.), podobnie jak i dziś okoliczni mieszkańcy, pracowali jako pasterze. Mieli pod opieką stado krów.
W pewnym momencie zauważyli „świetlistą kulę” unoszącą się nad pobliskim kamieniem. Dzieci opisywały to jako „słońce, które spadło na ziemię, ale o wiele piękniejsze i jaśniejsze niż słońce”.
Po chwili świetlistość zaczęła się rozrzedzać i w jej środku widoczna była siedząca, pochylona kobieta, która podtrzymywała dłońmi twarz, tak jakby płakała. Po chwili wstała, podeszła do dzieci i zaczęła z nimi rozmawiać. Dzieci wspominały, że przez cały czas po jej twarzy spływały łzy. Spotkanie trwało niespełna pół godziny, po czym Maryja przeszła kilka kroków pod górę, a następnie, jak relacjonowały dzieci „roztopiła się”, unosząc się.
Zobaczcie fantastyczne zdjęcia z sanktuarium w La Salette:
Co Maryja powiedziała w La Salette
Bóg posłał Maryję do Francuzów, których wiara została zniszczona przez rewolucję francuską. Melania i Maksymin pomimo swojego wieku nie przyjęli jeszcze sakramentu Eucharystii, co pokazuje, że byli zaniedbani religijnie, zapewne podobnie jak ich rówieśnicy.
Z wypowiedzi Maryi dowiadujemy się też, że nie przestrzegano przykazań: „Woźnice przeklinają, wymawiając Imię Mojego Syna” - mówiła, niedziela była normalnym dniem pracy, mało kto uczestniczył we mszy świętej, a post odszedł w zapomnienie. Z tych właśnie powodów Maryja przepowiadała klęskę żywieniową, która już powoli się zaczynała.
Maryja zapowiada klęskę żywieniową
Czy to kara? Tak właśnie można pomyśleć w pierwszej chwili. Ale gdy zajrzymy do Pisma Świętego, znajdziemy wiele sytuacji, w których gniew Boga był powodowany miłością i ostateczną formą wezwania do opamiętania się.
Spójrzmy choćby na słowa św. Pawła: „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście” (I Kor. 3, 16-17).
Skoro więc ludność Francji dotknęła samodegradacja, Bóg może zdecydował się na ostateczność, aby otrząsnęli się i wrócili do życia w porządku ustalonym przez Niego, do życia w Chrystusie?
Kościół uznał objawienia w La Salette
Przekaz „Pięknej Pani”, jak zwały Maryję dzieci (być może nawet nie zdawały sobie do końca sprawy, z kim rozmawiały) został od razu spisany – Melania i Maksymin opowiedziały o zdarzeniu proboszczowi w Corps.
Sprawę zaczął badać biskup Grenoble Philibert de Bruillard. Powołał 2 komisje: kanoników katedralnych i profesorów seminarium duchownego. Po 5 latach badań, weryfikacji zgodności przekazu zjawionej kobiety z La Salette z Objawieniem, obserwacji natychmiastowych i masowych przemian w lokalnych społecznościach uznano, że „objawienie się Najświętszej Maryi Panny dwojgu pastuszkom na jednej z gór należących do łańcucha Alp, położonej w parafii La Salette, dnia 19 września 1846 roku, posiada w sobie wszystkie cechy prawdziwości i wierni mają uzasadnione podstawy uznać je za niewątpliwe i pewne”.
Przesłanie objawień z La Salette
Choć pewne fragmenty orędzia Matki Bożej budzą u niektórych wątpliwości (to temat na osobny artykuł), to jednak jego treść była adekwatna do tamtych czasów i pozostaje taką do dziś. Doskonale skomentował to bp Guy de Kerimel w rozmowie z Radiem Watykańskim w 2016 r. z okazji 170. rocznicy objawienia:
Przesłanie Matki Bożej z La Salette dla naszych czasów jest jasne: jeśli zapomina się o Bogu, zastępując Go bożkami, które proponuje społeczeństwo konsumpcyjne, człowiek się wyjaławia, nie ma na czym budować życia osobistego ani społecznego. Społeczeństwo konsumpcyjne, kultura indywidualizmu i wszystkie związane z tym pseudowyzwolenia prowadzą do katastrofy i cierpień.
Widzimy to właśnie dzisiaj. Maryja płacze z tego powodu, bo widzi ludzkie cierpienia, widzi negatywne konsekwencje, które były już w przeszłości i są również teraz. Wbrew temu, co mówią nam media, wśród nas są ogromne rzesze ludzi zagubionych, zdezorientowanych, którzy doświadczają ogromnych cierpień. Dlatego jak Maryja w La Salette mamy nad nimi płakać i być blisko nich, aby pomóc odnaleźć im Boga, drogę prawdziwego życia i prawdziwej duchowej wolności.
Całą treść przekazu Matki Bożej oraz dokładny opis zjawienia można znaleźć na oficjalnej stronie polskiej prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz