Abp Vigano, Rowiński, Chmielewski. Co papież Franciszek zrobił w Kanadzie? Trójgłos o „Kościele przepraszającym”
Pielgrzymka Franciszka do Kanady należy już do przeszłości. Jednak to, co zostało tam powiedziane, oraz komunikat jaki po jej zakończeniu popłynął w świat stanowią znakomity przyczynek do dyskusji na temat tzw. Kościoła przepraszającego. Kajanie się oraz posypywanie głowy popiołem z jednej strony są doniosłymi i niezbędnymi aktami pokuty, lecz nadużywane i czynione niezgodnie z ich prawdziwym przeznaczeniem i celem mogą okazać się narzędziem samozniszczenia. Aby to ważkie zagadnienie zgłębić i ułatwić naszym czytelnikom poznanie spektrum opinii, portal PCh24.pl proponuje lekturę trójgłosu, na który złożyły się artykuły autorstwa abp Vigano, Tomasza Rowińskiego oraz Pawła Chmielewskiego.
Tomasz Rowiński (redaktor „Christianitas”, publicysta Tygodnika „Do Rzeczy”), pisząc o papieskiej pielgrzymce do Kanady i jej medialnemu obrazowi, zwraca uwagę, iż „bez wątpienia mamy do czynienia z próbą znalezienia kozła ofiarnego, którego będzie można obarczyć odpowiedzialnością za mroczne wątki kanadyjskiej przeszłości. Kościół katolicki znakomicie się do tej roli nadaje. Przede wszystkim dlatego, że jest instytucją znajdującą się z wielu powodów na cenzurowanym, osłabioną społecznie i niezdolną do bardziej aktywnej obrony. Główną i bieżącą przyczyną tego stanu rzeczy są ciągnące się od lat skandale seksualne, które bardzo nadszarpnęły autorytet katolickiej władzy duchowej. Są też przyczyny bardziej zasadnicze: nauczanie moralne, które Kościół podtrzymuje, jest wręcz znienawidzone przez elity cywilizacji postchrześcijańskiej, podobnie rzecz ma się z funkcjonującą w Kościele hierarchiczną struktury władzy. Wreszcie, słusznie czy też nie, pozostaje Kościół katolicki symbolem nieznośnego dla wielu przywiązania ludzi do prawd religijnych”.
Analizując różne aspekty tej wizyty Rowiński postrzega je w szerszym kontekście nauczania Kościoła w sprawie możliwości „przypisywania współczesnym win popełnionych w przeszłości przez członków tej samej wspólnoty religijnej”, aby odpowiedzieć na fundamentalne pytanie „jaka powinna być odpowiedź Kościoła, będąca niezbitym świadectwem Boskiego posłannictwa – wobec niechwalebnych osiągnięć katolików.
„Myślę zarówno o tych żyjących w bliższych nam czasach, jak i tych dalszych. Nie sądzę by dobrą drogą było wypieranie różnych zdarzeń, co często ma miejsce także u autorów wypowiadających się z pełnią dobrej woli. Zbyt łatwo też przerzuca się nasze własne – katolickie – problemy i odpowiedzialności na ideologicznych wrogów Kościoła. Oni oczywiście istnieją i niecierpliwie wypatrują każdej słabości ze strony katolickiego świata. Nie uciekniemy jednak od kwestii czy przemoc symboliczna, która jest głównym narzędziem w toczących się wojnach kulturowych, może być też centralnym punktem odniesienia kościelnej nadprzyrodzonej ekonomii społecznej. Czy nie byłaby to prosta droga do zrelatywizowania i instrumentalizowania fundamentalnych zasad katolickiego nauczania, ich zmakiawelizowania? Jest jasne, że nie można wypierać kontekstu politycznego obecności Kościoła w świecie. Trzeba jednak także pielęgnować wątpliwości czy właśnie politycznej optymalizacji działań zawsze powinno dawać się pierwszeństwo.
Nadprzyrodzona droga Kościoła wobec wymagających publicznej reakcji grzechów katolików – jak sądzę – powinna przebiegać z dala od dwóch bezdroży. Pierwsze bezdroża to właśnie wspomniane “upolitycznienie”, które prowadzi do obrony instytucji, a nie sprawiedliwości. Niestety wielokrotnie tego rodzaju logikę praktykowano w Kościele w przypadkach skandali seksualnych, również Kościół w Kanadzie uciekał się do takiego stylu działania by uniknąć finansowej odpowiedzialności za los podopiecznych szkół rezydencjalnych. Drugie manowce mają innych charakter i są regularnie podpowiadane Kościołowi przez świeckie autorytety oraz twórców opinii. Chodzi o narzucenie katolikom przekonania, że istnieją grzechy czy też winy Kościoła, a co za tym idzie Kościół jest instytucją taką samą jak inne instytucje i nie niesie w sobie niczego nadzwyczajnego, nie jest też depozytariuszem żadnych szczególnych prawd, czy to religijnych, czy to moralnych” – czytamy u Rowińskiego.
Całość czytaj tutaj: Tomasz Rowiński: Pokuta, a nie trybunał nad minionymi pokoleniami
KLIKNIJ W GRAFIKĘ ABY PRZECZYTAĆ:
W ostrych, bezkompromisowych słowach do kanadyjskiej pielgrzymki Franciszka odniósł się abp Vigano. W swojej krytycznej interpretacji papieskich słów i gestów hierarcha sięga po mocne czasem brutalne wręcz słowa. Mając jednak świadomość iż jego opinie wpływają i kształtują sporą część katolickiej opinii na całym świecie zdecydowaliśmy się opublikować głos arcybiskupa.
„Prosić o przebaczenie za nieistniejące „grzechy misjonarzy” to podły i świętokradczy akt poddaństwa wobec Nowego Porządku Świata, który idealnie pasuje do współuczestniczącego milczenia i skandalicznego brania w obronę, które ciążą na Bergogliu wobec prawdziwych ofiar nadużyć, których dopuszczają się jego protegowani . Możemy usłyszeć, jak prosi o wybaczenie w Chinach, w Afryce i pomiędzy lodowcami na Antarktydzie, ale nigdy nie usłyszymy, jak wypowiada mea culpa za nadużycia i przestępstwa popełniane w Argentynie, za horror lawendowej mafii McCarricka i jego wspólników oraz tych, których wyróżnił jako swoich współpracowników. Nigdy nie usłyszymy jak wiarygodnie przeprasza za stanie się celebrytą promującym kampanię szczepionkową, choć wiemy, że szczepionka jest przyczyną zastraszającej liczby nagłych śmierci i efektów ubocznych. Nigdy nie uderzy się w piersi za te grzechy; jest z nich w istocie dumny i wie, że gest szczerej pokuty nie zostałby zaaprobowany przez jego głównych zwolenników, którzy są tak samo winni, jak on sam” – uważa abp Vigano.
Jak podkreśla „Sądzę, że w sprawie „błędów” jezuickich misjonarzy wypowiedziała się wyczerpująco „Corrispondenza Romana”, opisując brutalność, z jaką irokescy Indianie traktowali kanadyjskich męczenników. To samo odnosi się do rzekomych oskarżeń dotyczących indiańskich szkół rezydencjalnych, które zostały przez państwo powierzone Kościołowi katolickiemu i anglikanom w celu ucywilizowania rdzennych ludów i wsparcia przyjęcia przez nich chrześcijańskiej kultury kraju. Dowiadujemy się więc, że „oblaci [Maryi Niepokalanej] byli jedynymi obrońcami tradycyjnego języka i sposobu życia kanadyjskich Indian, w przeciwieństwie do rządu i kościoła Anglii, które to naciskały na integrację wykorzeniająca rdzenne ludy z ich kultury”. Dowiadujemy się też, że „ludobójstwo kulturowe” na rdzennych ludach, którym zajmowała się w 2008 roku Commission de vérité et réconciliation, zostało bez żadnej podstawy w faktach czy nawet prawdopodobieństwie przekształcone w „fizyczne ludobójstwo”. Stało się tak za sprawą całkowicie fałszywej kampanii medialnej wspieranej przez premiera Justina Trudeau, pupila Klausa Schwaba i notorycznego piewcy globalizmu i Agendy z Davos.
Choć prawda została oficjalne rozpoznana przez ekspertów i bezpartyjnych historyków, to kult kłamstwa dalej szedł naprzód, znajdując swój szczyt w oficjalnych przeprosinach ze strony głowy Kościoła. Domagał się ich Trudeau, a złożył je Bergoglio, nie mogący doczekać się kolejnego upokorzenia instytucji, którą niegodnie reprezentuje. Spiesząc ze wsparciem dla oficjalnej narracji i pragnąc zadowolić swoich panów, Trudeau i Bergoglio uznają za nieistotny detal fakt całkowitego nieistnienia dowodów w sprawie rzekomych masowych grobów, w których setki dzieci zostały jakoby potajemnie pochowane. Już to powinno wystarczyć dla wykazania ich złej woli i pretensjonalności ich oskarżeń oraz mea culpa; także dlatego, że prasowy reżim domaga się głów wrogów ludu w procesach pokazowych, ale jest ostrożny, gdy idzie o rehabilitowanie niewinnych i fałszywie oskarżonych ludzi”.
Całość czytaj tutaj: Abp Viganò: To szatan, kłamca i oskarżyciel, inspiruje do przepraszania za nieistniejące grzechy Kościoła
KLIKNIJ W GRAFIKĘ ABY PRZECZYTAĆ:
Do opinii i tez zawartych w artykułach abp Vigano i Tomasza Rowińskiego odniósł się Paweł Chmielewski, dziennikarz i publicysta portalu PCh24.pl.
„Co mógł zrobić w tej sytuacji Kościół katolicki? Sądzę, że mógł przede wszystkim podjąć próbę walki o prawdę. Zarówno Kościół w samej Kanadzie jak i Kościół globalnie nie należy przecież do tak biednych instytucji, by nie było go stać na opłacenie rzetelnych badań naukowych a następnie na ich szerokie rozpropagowanie w mediach. Zamiast tego jednak Stolica Apostolska wybrała co innego: włączyć się do propagandowej kłamliwej akcji oskarżania Kościoła i po prostu przeprosić” – pisze Chmielewski.
Jak zauważa „Co więcej przeprosiny papieża, inaczej niż uważa Tomasz Rowiński, nie są bynajmniej wyważone. Nie; to w mojej ocenie przemyślane i – przykro to mówić – dość paskudne teatrum. Owszem, gdy rozważać papieskie słowa bez kontekstu, nie ma w nich może nic niewłaściwego. Trzeba jednak zwrócić uwagę zwłaszcza na to, jak papież zaczął – i jak zakończył. A zaczął od przekazania Indianom dziecięcych bucików, co budzi oczywiste skojarzenie (patrzcie, co zostało z dzieci, które przeszły przez nasze katolickie szkoły – to samo, co z żydowskich dzieci w Auschwitz, tylko buty!). Zakończył z kolei akapitem, w którym mówił aż dwukrotnie o grobach. Tym samym w najważniejszych częściach mowy papież całkowicie świadomie wpisał się w zakłamaną antykatolicką kampanię lewackich mediów, które zarzucają katolikom celowe mordowanie Indian, połączone jeszcze z gwałtami. A przecież to właśnie te propagandowe kłamstwa i wywołana nimi wściekłość kanadyjskiej lewackiej tłuszczy doprowadziła do podróży Franciszka. Tego działania papieża nie da się pominąć, tak samo, jak nie można pominąć faktu, że pokazywał się ramię w ramię z premierem Justinem Trudeau, który na uderzeniu w katolików zbija kapitał polityczny, wykorzystywany później między innymi do promowania mordowania dzieci nienarodzonych albo okaleczania omamionej kłamstwami transgenderyzmu młodzieży”.
Całość czytaj tutaj: Paweł Chmielewski: Fałszywe religie i antykatolicka propaganda. Co robił papież w Kanadzie?
KLIKNIJ W GRAFIKĘ ABY PRZECZYTAĆ:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz