TYLKO U NAS. Bp Athanasius Schneider o błędach i skandalu deklaracji „Fiducia supplicans”
„Fiducia supplicans” jest dokumentem głęboko szkodliwym,
który wiedzie wiernych do grzechu i podważa Boże objawienie oraz
niezmienną naukę Kościoła. Przyniesie poważne konsekwencje, grożąc
zbawieniu i sprowadzając wielu na manowce. Portal PCh24.pl publikuje
obszerną analizę JE bp. Athanasiusa Schneidera.
Problem błogosławienia par jednopłciowych i jego konsekwencje dla doktryny i życia Kościoła katolickiego
Dokument „Fiducia supplicans” ogłoszony przez Dykasterię Nauki Wiary
18 grudnia 2023 roku i zatwierdzony przez papieża dotyczy możliwości
udzielania „prostych”, „spontanicznych”, „krótkich” i
„pozaliturgicznych” błogosławieństw parom żyjącym w cudzołożnym związku
kohabitacyjnym oraz parom tej samej płci. Dokument ten w sposób głęboki i
szkodliwy dotyka zarówno Kościoła katolickiego jako całości, jak i
lokalnych społeczności katolickich.
1. Prawdziwe znaczenie błogosławieństwa
Zgoda na „błogosławienie” par jednopłciowych albo związków
cudzołożnych nie wyraża autentycznej troski „duszpasterskiej”, bo takie
„błogosławieństwo” nie jest błogosławieństwem w autentycznym znaczeniu
biblijnym. Prawdziwe błogosławieństwo może zostać udzielone tylko tym,
którzy proszą o nie, będąc gotowi do zaakceptowania nauki Kościoła
dotyczącej tego, co ma zostać pobłogosławione – i którzy chcą pokutować i
żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła, jeżeli jeszcze tak nie żyją. Ci,
którzy w sposób dobrowolny odwrócili się od przykazań Bożych i prowadzą
życie, które nie jest Mu miłe, obrażają Go i trwale odrzucają Jego
łaskę. Nie mogą w efekcie przyjmować Bożego błogosławieństwa bez
uprzedniej pokuty za swój grzeszny styl życia.
Święcenia kapłańskie udzielają kapłanowi duchowej mocy i
autorytetu, co pozwala błogosławić dla celów moralnie godziwych, celów,
które mieszczą się w prawdziwym znaczeniu błogosławieństwa, zgodnie z
odwiecznym nauczaniem Kościoła. Kapłan nie może udzielać
błogosławieństwa wychodzącego poza tę perspektywę, bo stanowiłoby to
obrazę Boga, przekroczenie uprawnień, nadużycie autorytetu oraz złe
wykorzystanie błogosławieństwa, które zostałoby udzielone z innych
powodów niż te, dla których zostało w ogóle pomyślane.
Przykładowo – kapłan nie może błogosławić profesora filozofii,
który zapowiada, że wygłosi wykład aprobujący ateizm, bo byłoby to
równoznaczne z poparciem ateistycznych przekonań filozofa. Gdyby tak
zrobił, kapłan stałby się współuczestnikiem propagowania ateizmu, co
jest grzechem ciężkim. Błogosławieństwo byłoby niegodziwe, jako że
byłoby sprzeczne z prawem naturalnym i prawdami objawionymi przez Boga.
Błogosławieństwo kapłańskie obejmuje błogosławienie przedmiotów,
uświęcanie wiernych oraz przywoływanie Bożych darów i łask; w związku z
tym termin „pobłogosławiony” jest równoznaczny z terminem „uświęcony”. Z
tej przyczyny ci, którzy otrzymują błogosławieństwo, są wezwani do
prawego życia. Dlatego przymykanie oczu na grzech homoseksualizmu – to
znaczy na angażowanie się w akty homoseksualne – i posunięcie się do
pobłogosławienia osoby, która identyfikuje się z homoseksualnym stylem
życia, jest równoznaczne z pobłogosławieniem obrzydliwości. Nigdy w
historii Kościoła kapłanom nie udzielono autorytetu ani władzy
błogosławienia grzesznych sposobów życia, co byłoby tożsame z
przyzwalaniem na nie i do nich zachęcaniem!
Kościół błogosławi poszczególne osoby i grupy (na przykład w
błogosławieństwie udzielanym przez księdza na koniec celebracji
liturgicznej), nawet jeżeli niektórzy z obecnych są w stanie grzechu.
Kwestia dotyczy jednak „możliwości błogosławienia partnerów
homoseksualnych” specjalnie wybranych na odbiorców błogosławieństwa
przeznaczonego dla tych par, których trwający związek bezpośrednio
zaprzecza prawdom objawionym przez Boga. Dokument „Fiducia supplicans”
mówi, że w tym wypadku kapłan musi unikać „dociekania w sprawie ich
sytuacji”, co ma oznaczać, że nie będzie pytać o ich sytuację ani jej z
nimi omawiać. Oznacza to przymykanie oczu na wszelką możliwą błędną
sytuację lub stan, w którym mogą żyć. Jednocześnie zakaz ten skutecznie
powstrzymuje księdza przed wezwaniem ich do pokuty. W istocie takie
„błogosławieństwo” nie tylko nie przyniesie żadnej korzyści, jako że nie
da nic dobrego takim „parom”, ale przeciwnie, doprowadzi do zła,
sprawiając, że osoby te uwierzą, że ich związek i wyrażanie
homoerotycznej „miłości” nie tylko nie jest grzeszne, ale że jest też
chciane przez Boga jako dobre.
2. „Błogosławienie” par jednopłciowych wyrządza ludziom krzywdę duchową
Jeżeli ludzie nie mają zamiaru prowadzić moralnego życia w
zgodzie ze Słowem Bożym, to najpewniej nie będą prosić o
błogosławieństwo. Jest tragedią, że „Fiducia supplicans” skłania „pary w
sytuacjach nieregularnych i pary tej samej płci” do prośby o
błogosławieństwo, pomimo woli kontynuowania sposobu życia w obiektywnym
grzechu. W ten sposób dokument ten wywołuje skandal, pozwalając
duchownym błogosławić tych, którzy otwarcie wiodą życie w grzechu i
którzy mogą mieć zwyczaj popełniania grzechów ciężkich bez intencji
nawrócenia.
Pary heteroseksualne, które żyją razem bez zawarcia małżeństwa,
mają mieć możliwość otrzymania „prostego”, „spontanicznego”,
„pozaliturgicznego” błogosławieństwa. Jeszcze poważniejsze jest
błogosławienie par homoseksualnych, jako że grzech sodomii jest cięższy
niż cudzołóstwo. „Błogosławienie” pary homoseksualnej logicznie i
implicite oznacza błogosławienie jej grzesznego sposobu życia – a nade
wszystko błogosławienie przekonania, że jest to wewnętrznie dobre i stąd
moralnie i społecznie akceptowalne. Jeżeli takie związki są godziwe, to
dlaczego „prostego” i „spontanicznego” błogosławieństwa nie miałyby
otrzymać związki „poliamoryczne”? Zgodnie z logiką „Fiducia supplicans”
kapłan mógłby godziwie pobłogosławić żonatego mężczyznę i jego kochankę,
księdza żyjącego w jawnym konkubinacie, członka gangu, który splamił
się morderstwem i nie żałuje, albo dyktatora, który zagłodził na śmierć
miliony ludzi.
Przywoływanie łaski Bożej dla osób żyjących w ewidentnie
grzesznych sytuacjach bez wezwania ich do nawrócenia, znieczula
duchowieństwo i świeckich na grzeszność aktów homoseksualnych oraz na
grzeszne związki w ogóle. W efekcie grzech seksualny nie będzie już
postrzegany jako pogwałcenie przykazania Bożego „nie cudzołóż”, ale jako
akceptowalna rzeczywistość, którą trzeba raczej pobłogosławić niż
potępić.
Ci, którzy bronią godziwości „Fiducia supplicans”, twierdzą, że
pobłogosławienie pary homoseksualnej oznacza pobłogosławienie dwojga
ludzi osobno, a nie ich związku. Jednak jak błogosławienie pary
jednopłciowej może nie dotyczyć błogosławienia związku, który tę parę ze
sobą wiąże? Błogosławienie mężczyzny i kobiety, którzy otrzymali
sakrament małżeństwa, nie oznacza błogosławienia każdego z małżonków z
osobna, ale również pobłogosławienie ich świętej więzi. List do
Hebrajczyków mówi: „We czci niech będzie małżeństwo” (Hbr 13, 4). Jest
to potwierdzeniem tego, co Bóg ustanowił i co umocnił nasz Pan Jezus
Chrystus. Sakrament małżeństwa wiąże na całe życie wyłącznie jednego
mężczyznę i jedną kobietę i jest jedyną instytucją pozwalającą na
akceptowane przez Boga, moralne i zgodne z prawem, praktykowanie
seksualności.
3.„Błogosławienie” par homoseksualnych zaprzecza misji Kościoła wzywania do nawrócenia
Jednym z prymarnych zadań Kościoła jest wzywanie grzeszników do
pokuty: „w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów
wszystkim narodom” (Łk 24, 47). Pierwszy apel, który dobitnie wygłasza
nasz Pan Jezus Chrystus, brzmi: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest
królestwo niebieskie” (Mt 4, 17). Kościół został założony, istnieje i
rozwija się gwoli nawrócenia grzeszników, co otwiera ich na otrzymanie
łaski uświęcającej od Boga. Nawracać się na katolicyzm bez pokuty i
prowadzenia nowego, cnotliwego i czystego życia w Chrystusie, jest dla
człowieka bezużyteczne. Kościół stale wzywa do pokuty praktykujących
katolików, tak by mogli żyć w cnotliwy sposób. Lekceważenie wezwania do
pokuty wyrządza Kościołowi i wiernym wielką szkodę.
Błogosławiąc parę homoseksualną duchowny lekceważy swój obowiązek
wezwania homoseksualistów do pokuty. Podważa swój obowiązek wzywania do
pokuty z właściwą temu miłością duszpasterską – nie tylko wobec par
jednopłciowych, ale wszystkich, którzy popełniają grzechy seksualne i
tych, którzy żyją w stanie grzechu seksualnego. „Błogosławienie” stanu
grzechu umacnia błędne przekonania moralne grzeszników i ułatwia im
grzech, co sprawia, że maleje ich szansa na nawrócenie. Tym samym ci,
którzy wspierają takie błogosławieństwa, de facto zachęcają pary
homoseksualne do kontynuowania grzesznego stylu życia, za co Bóg ich
potępi. Ludzie, którzy wprowadzają „błogosławieństwa” dla par
homoseksualnych, ponoszą ciężar odpowiedzialności za wielką duchową
szkodę wyrządzoną takim osobom. Dlatego takie „błogosławieństwa” pasują
do tradycyjnej definicji skandalu, bo prowadzą innych do grzechu.
Deklaracja „Fiducia supplicans” ewidentnie nie jest wyrazem
autentycznej troski duszpasterskiej ani inicjatywą wyrastającą z
prawdziwego miłosierdzia wobec ludzi, którzy żyją w sytuacjach
zaprzeczających prawdom objawionym przez Boga. Celem troski
duszpasterskiej jest przyniesienie korzyści ludziom poprzez pomoc
grzesznikom w nawróceniu, pocieszenie strapionych, pomoc chorym i tak
dalej. Z „błogosławienia” par jednopłciowych nie może wyniknąć żadne
dobro; wręcz przeciwnie, jest to na kilku poziomach szkodliwe. Osoba o
skłonnościach homoseksualnych, otrzymując tego rodzaju
„błogosławieństwo” – podobnie jak ksiądz, który go udziela – milcząco
ogłasza aktywność homoseksualną czymś akceptowalnym. To poważnie zagraża
zbawieniu wiecznemu. Takie „błogosławieństwo” będzie niczym pieczęć
dana im przez Kościół – pieczęć pozwalająca im chlubić się, że otrzymali
„błogosławieństwo Kościoła” – i stanie się w ich życiu swoistym
kamieniem milowym! Nie ma powodu, by nie udali się do kapłana więcej niż
jeden raz by otrzymać takie „błogosławieństwo”. Osoba o skłonnościach
homoseksualnych, która uczestniczy w „paradzie gejowskiej”, przebrana w
strój queer, zaopatrzona w progejowskie symbole i slogany, może nawet
wejść do katolickiego kościoła, prawdopodobnie wcześniej ustalając to z
księdzem, stanąć w kolejce i poprosić o „proste” i „spontaniczne”
błogosławieństwo.
Wszystko to stanowi znaczące wsparcie dla grup i lobbies „LGBTQ” i
dla ich „gejowskiej dumy”, wynosząc praktykujących homoseksualistów do
rangi akceptowalnej „społeczności” w obrębie samego Kościoła. Takie
„błogosławieństwo” umacnia też „społeczności LGBTQ” w fałszywym
przekonaniu, że ich grzeszny sposób życia jest dobry, co odwodzi ich od
nawrócenia. Nade wszystko pomaga to usprawiedliwić ich walkę o uzyskanie
„prawa” do ślubu, adopcji dzieci i normalizacji aktywności
homoseksualnej. W tym sensie całe społeczeństwa, a jeszcze bardziej
niektóre społeczności w Kościele, staną się de facto promotorami
ideologii „LGBTQ”.
4. „Błogosławienie” par jednopłciowych konstytuuje sprzeczność między wiarą a praktyką Kościoła
Kiedy biskupi ogłaszają, że Kościół „błogosławi” pary
jednopłciowe, w istocie twierdzą, że Kościół „błogosławi” grzech, za
który Bóg ukarał Sodomę i Gomorę (Rdz 19, 1-29). Kiedy duchowny
„błogosławi” osoby jako parę homoseksualną, oznacza to, że nie
sprzeciwia ich długotrwałemu związkowi homoseksualnemu. Oznacza to de
facto jego zgodę na grzeszną relację dwóch lub więcej osób, niezależnie
od tego, na czym polega ich dewiacyjna praktyka seksualna.
Największym potencjalnym ryzykiem związanym z decyzją o
„błogosławieniu” par homoseksualnych są możliwe dalsze konsekwencje. Nie
ma sensu tłumaczyć, że takie „błogosławieństwo” jest „proste” i
„spontaniczne” i że nie potwierdza więzi pomiędzy dwiema stronami, tak
samo jak bezsensowne jest twierdzić, że nie ma ono znaczenia
liturgicznego. Niewierzący i ludzie innych religii nie rozumieją
znaczenia katolickich błogosławieństw, będą zatem całkiem naturalnie
przypuszczać, że otrzymanie takiego „błogosławieństwa” oznacza zawarcie
swego rodzaju kontraktu małżeńskiego. Jest dlatego bezcelowe utrzymywać,
że decyzja o błogosławieniu par homoseksualnych „nie jest równoznaczna z
sakramentem małżeństwa”. Zarówno bezpośrednie konsekwencje jak i
długoterminowe implikacje wpisane w tę decyzję, które mogą nie być
widoczne na pierwszy rzut oka, mają duże znaczenie na poziomie
religijnym, moralnym, kościelnym i społecznym. Trudno będzie
przeciwdziałać tym skutkom, a krzywda, którą wyrządzą, a która może
stawać się coraz bardziej dotkliwa, będzie równie trudna do naprawienia.
Jeżeli dwóch świeckich w związku homoseksualnym może otrzymać
„błogosławieństwo”, to nie ma żadnego powodu, by nie otrzymał go również
homoseksualny ksiądz wraz ze swoim partnerem seksualnym. Będą zatem w
Kościele katolickim osoby, tak świeckie jak i duchowne, które będą jawić
się jako osoby mające „prawo” do życia w permanentnym stanie grzechu,
podczas gdy władze kościelne nie tylko to lekceważą, ale nawet
bezpośrednio zachęcają do takiego grzesznego sposobu życia.
„Błogosławieństwa” staną się w ten sposób narzędziem moralnego zepsucia w
społeczności wiernych, zwłaszcza wśród dzieci i ludzi młodych. Dlaczego
ktokolwiek miałby stawać się członkiem kościoła, który de facto promuje
i błogosławi grzech i homoseksualizm?
5. „Błogosławienie” par homoseksualnych i nadużycie słowa „dyskryminacja”
„Fiducia supplicans” jest wykorzystywana jako broń przeciwko
wiernym katolikom – duchownym i świeckim na równi – jako że utrzymuje,
iż „błogosławieństwa” są duszpasterską inicjatywą miłości i troski wobec
osób o skłonnościach homoseksualnych, które doświadczają w Kościele
dyskryminacji. Ci, którzy tak twierdzą, wprowadzają do języka chaos.
„Dyskryminacja” jest dziś słowem, które ma opisywać niesprawiedliwe albo
niemiłosierne zachowanie wobec innych; w tym sensie wszyscy katolicy
zgodzą się, że miłosierdzie, we właściwym sensie tego słowa, należy
okazać każdemu. Trzeba jednak rozróżniać pomiędzy dobrem a złem. Robią
tak zarówno byty rozumowe, jak i z całą pewnością sam Bóg, jako że
rozróżnia albo dyskryminuje pomiędzy złymi i dobrymi czynami, potępiając
te pierwsze i błogosławiąc drugie. Ci, którzy oskarżają Kościół o
„dyskryminację” wobec homoseksualistów, potępiają tym samym wszelkie
rozróżnianie pomiędzy dobrym a złym zachowaniem.
6. „Błogosławienie” par jednopłciowych i propaganda ideologii gender
„Fiducia supplicans” jest również bronią, którą z łatwością
wykorzystają wrogowie Kościoła i grupy „LGBTQ” w celu zepsucia
społeczeństw i nakłonienia ich do akceptacji grzesznego sposobu życia.
Mogą w prosty sposób wykorzystać ten dokument Watykanu jako potężne
narzędzie domagania się prawnego statusu dla związków jednopłciowych w
obszarze cywilnym oraz akceptacji takiego statusu w samym Kościele
katolickim – tylko zaostrzając głębokie podziały, które już są obecne
wewnątrz Kościoła.
„Fiducia supplicans” tworzy sytuację, w której prawowierni
biskupi i księża posługujący w krajach, gdzie sodomia jest prawnie
dopuszczalna, mogą otrzymać zakaz występowania przeciwko niej i stracić
możliwość wzywania homoseksualistów do nawrócenia. Terapeuci mogą z
kolei stracić możliwość leczenia tych, którzy o to proszą. Jak biskupi i
księża mają mówić, że ich Kościół nie pozwala im na „błogosławienie”
par homoseksualnych? Będzie się im wskazywać, że ich Kościół zgodził się
na takie „błogosławieństwa”, a odmowa ich udzielenia stanowi „wrogie
zachowanie” wymierzone w homoseksualistów. To otworzy drogę do stawiania
ich przed sądem, wyrzucania i blokowania możliwości służenia jako
księża.
7. „Błogosławieństwa” par jednopłciowych w ceremoniach podobnych do ślubu
„Fiducia supplicans” utrzymuje, że błogosławieństwo ma być
„proste”, „spontaniczne” i „pozaliturgiczne”. Jednak partnerzy
homoseksualni będą prawdopodobnie umawiać spotkanie z księdzem, by
otrzymać takie „spontaniczne” i „pozaliturgiczne” błogosławieństwo. Mogą
nawet zaaranżować „małżeństwo” homoseksualne w sądzie cywilnym albo w
niekatolickim „kościele” tuż przed jego otrzymaniem. Może się nawet
zdarzyć, że takie „błogosławieństwo” będzie poprzedzone przez kazanie.
Co stanie temu na przeszkodzie, skoro „błogosławieństwo jest proste i
spontaniczne”? Ksiądz może stworzyć „pozaliturgiczną” modlitwę dla
„błogosławieństwa”, która może być relatywnie długa i zawierać
poruszający, emocjonalny język przypominający język „oddawania się” w
sakramencie małżeństwa. Terminy „prosty”, „spontaniczny” i „krótki” mogą
być interpretowane na różne sposoby.
8. „Błogosławieństwa” par homoseksualnych i akceptacja innych grzesznych sytuacji
Władze świeckie, zwłaszcza w krajach, które zalegalizowały
„homoseksualne” małżeństwa, oczywiście z radością przyjmą decyzję
niektórych duchownych Kościoła katolickiego o „błogosławieniu” par
homoseksualnych. Jeżeli ta praktyka stanie się w Kościele powszechna,
trudno będzie ją zatrzymać. Czy „Fiducia supplicans” jest wstępem do
jakiejś formy ceremonii małżeńskiej dla par jednopłciowych w Kościele?
Biorąc pod uwagę łatwość, z jaką rozwinęły się te „błogosławieństwa”,
można sądzić, że za publikacją [tej deklaracji] kryje się
długoterminowy, szeroko zakrojony plan.
Ze względu na pozytywną reakcję wielu kościelnych i świeckich
grup na „Fiducia supplicans” znaczenie tego „krótkiego” czy „prostego”
błogosławieństwa może zostać łatwo rozszerzone poza pierwotnie
deklarowane intencje. Tak jak zauważono wyżej (punkt 2), „Fiducia
supplicans” otwiera drogę do nieskończonego szeregu grzesznych sytuacji.
Jeżeli można „pobłogosławić” parę jednopłciową, to dlaczego
„pobłogosławić” dwojga nieletnich o skłonnościach homoseksualnych,
którzy poproszą o to księdza? Co zatrzyma „pobłogosławienie” dorosłego
homoseksualisty, który przyprowadzi do kapłana nieletniego? Zgodnie z
logiką „Fiducia supplicans” ksiądz nie może po prostu odmówić
„błogosławieństwa”, jako że dokument nie mówi nic o wieku tych, którzy
domagają się takiego „błogosławieństwa”. Dopytywanie się przez księdza o
wiek stron może prowadzić do „wyczerpującej analizy moralnej”, a tego
deklaracja zakazuje.
9. „Błogosławienie” par homoseksualnych i nadużycie posłuszeństwa kościelnego
Innym wyjątkowo szkodliwym efektem „Fiducia supplicans” jest to,
że ci, którzy nie akceptują par homoseksualnych w samym sercu Kościoła
katolickiego, będą teraz piętnowani jako ludzie odrzucający autorytet
Kościoła. Tymczasem jest prawdą, że odrzucenie „błogosławienia” par
jednopłciowych nie stanowi aktu nieposłuszeństwa wobec Kościoła, ale
wyłącznie wobec tych władz w Kościele, które nadużywają udzielonego im
przez Boga autorytetu. Odrzucenie udzielania takich „błogosławieństw”
jest w istocie prawdziwym posłuszeństwem wobec Boga – a to Jemu należy
być bardziej posłusznym.
Siłami, które doprowadziły do opublikowania tej deklaracji, są
władze świeckie, grupy lobbingowe „LGBTQ” oraz środowiska antykościelne.
Ich celem jest zasianie w samym sercu Kościoła ziarna wątpliwości. Będą
bez cienia wątpliwości wywierać znaczący nacisk, by zmusić katolików do
akceptacji i promowania [tej deklaracji]. Będą fałszywie powoływać się
na obowiązek posłuszeństwa wobec nauczania Kościoła, a tych księży i
wiernych, którzy krytykują „Fiducia supplicans” i odmawiają wdrożenia
jej w życie, będą oskarżać o niewierność wobec papieża.
10. „Błogosławieństwa” par jednopłciowych i ich wpływ na dzieci i młodzież
Katoliccy rodzice i wychowawcy mierzą się dziś ze znaczącymi
trudnościami w nauczaniu zdrowej katolickiej moralności, zwłaszcza
moralności seksualnej. Dzieci i młodzież są nieustannie bombardowani
ideami „LGBTQ” poprzez media społecznościowe, a co jeszcze gorsze –
przez wiele szkół katolickich; a nawet przez katolickich duchownych.
Teraz, z samego szczytu, „Fiducia supplicans” wysyła nastolatkom i
młodzieży sygnał, że Kościół akceptuje i pochwala pary homoseksualne i
ich związki. Katoliccy wychowawcy i katecheci, zwiedzeni przez praktykę
„błogosławienia” par jednopłciowych, mogą łatwo zmienić swoje nauczanie
na temat prawdziwej moralności katolickiej, aż po usprawiedliwianie i
propagowanie, bezpośrednio albo pośrednio, homoseksualnego sposobu życia
i dewiacji seksualnych w ogóle.
Konkluzja
„Fiducia supplicans” w poważny sposób narusza wiarę katolicką i
moralność, przekształcając Kościół katolicki, co najmniej w praktyce, z
przestrzeni wzywania grzeszników do nawrócenia – w przestrzeń akceptacji
i umacniania tych homoseksualistów i cudzołożników, którzy prowadzą
grzeszne życie i odmawiają pokutowania. Prorok Izajasz powiedział:
„Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają
ciemności na światło, a światło na ciemności… bo odrzucili Prawo Pana
Zastępów” (Iz 5, 20; 24). To potępienie odnosi się szczególnie do tych
pasterzy w Kościele, którzy wiodą ludzi na manowce.
„Fiducia supplicans” nie jest aktem ani autentycznie
duszpasterskim, ani nauczycielskim, jako że podważa niezmienną Boską
prawdę i stałe nauczanie Magisterium Kościoła odnośnie wewnętrznego zła
aktów seksualnych poza obrębem ważnie zawartego małżeństwa, a zwłaszcza
odnośnie aktów homoseksualnych. Utrudnia Kościołowi skuteczne ukazywanie
oblicza Zmartwychwstałego Chrystusa i zachwycanie pięknem Jego prawdy
całego świata.
Biskup Athanasius Schneider