środa, 9 stycznia 2019

Ksiądz Stanisław Małkowski – Historia zawierzenia silniejszego, niż nienawiść i śmierć

Ksiądz Stanisław Małkowski – Historia zawierzenia silniejszego, niż nienawiść i śmierć

„Nie ma już generała Kiszczaka pomysłodawcy wysłania ks. Stanisława na Cmentarz Północny w Warszawie, nie ma już księdza prymasa [Józefa Glempa], a to „zesłanie” w jakiejś mierze wciąż trwa. I ono wcale nie obejmuje tylko archidiecezji warszawskiej”.
„Jak napisać taką książkę w prawdzie i nie wspomnieć o tym, że przełożeni księdza Małkowskiego, wysłannicy kardynała Nycza zaraz po tym, jak kapłan bronił krzyża na Krakowskim Przedmieściu, powiedzieli mu: „Spóźniłeś się Stasiu na męczeństwo, teraz możesz być co najwyżej obsikany ciepłym moczem”. Jak katolik, człowiek, dla którego kościół jest świętością ma napisać taką książkę i nie powiedzieć o tym, w jaki sposób był ksiądz traktowany przez swoich przełożonych”.
Czytam książkę pana Wojciecha Sumlińskiego o księdzu Stanisławie Małkowskim i polecam ją z serca każdemu bez wyjątku. Łez i chusteczek brakuje… we wpisie zamieszczam mały fragment z wstępu do książki.
W ramach dopowiedzenia (gdyż mam całą książkę) napiszę, że dzień wcześniej kanadyjski proboszcz sam zaczepił księdza Stanisława w kościele, zaprosił na kolację, nie dał dojść do słowa, rozpływał się w zachwytach, poprosił o przybycie na spotkanie z weteranami II wojny św., poprosił o odprawienie Mszy św. i wygłoszenie homilii, by już następnego dnia potraktować ks. Stanisława jak „szmatę”. Przepraszam za dosadność powiedzenia ale takie są fakty.
Fragment książki:
Spojrzałem na księdza Stanisława, na twarzy którego uwidocznił się gniew, ale zaraz potem smutek, jak płomień objął go w jednej chwili – lecz opanował się. Pytającym wzrokiem spojrzał na księdza z Toronto, który jednak ponownie zajął się lustracją swoich butów.
– Niech ksiądz spojrzy mi w oczy – poprosił wreszcie ksiądz Stanisław Małkowski. Gospodarz oderwał spojrzenie od ziemi i spojrzał na starszego o ćwierć wieku kapłana.
– Mam tylko jedno pytanie: dlaczego?
– Proszę o nic nie pytać. Byłoby dobrze, gdyby ksiądz już sobie poszedł – odparł gospodarz parafii.
Nie zdążyłem dobrze się zastanowić, jak zachować się w tej sytuacji, ani co będzie dalej, gdy nagle ksiądz Stanisław energicznie ruszył do przodu. – Co ksiądz najlepszego wyprawia?! – gospodarz wbiegł za nim i zastąpił mu drogę.
– Za chwilę odejdę, ale chciałbym zmówić modlitwę i pokłonić się Jezusowi.
– To niech ksiądz pokłoni się gdzie indziej. Jest tyle innych kościołów – krzyknął miły naszemu sercu wczorajszy serdeczny gospodarz, dziś jakże odmieniony. Z wczorajszej grzeczności nie pozostał nawet ślad. I nagle dotarło do mnie to, co powinienem dostrzec od razu, ale z jakichś przyczyn nie dostrzegłem: ten człowiek był przerażony. Śmiertelnie przerażony. Naparł teraz na księdza Stanisława całym ciężarem swojego ciała i, nim zdążyłem zareagować, wypchnął go za drzwi świątyni, do tego tak niefortunnie, że, zatrzaskując je, głęboko zranił księdzu wskazujący palec. Krew pociekła strużką na podłogę i sutannę.
– Przykro mi – rzucił na odchodne gospodarz parafii.
(…) Myślałem o księdzu z Toronto. Było coś niepojętego w tym, że ten człowiek, tak serdeczny i gościnny, podejmujący księdza Stasia Małkowskiego z taką atencją i wręcz uwielbieniem, nagle, niczym w kreskówkach, przemienił się w człowieka zimnego, brutalnego i wręcz wrogiego. 
Czy poprzedniego dnia mógł udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie był, czy jego życzliwość mogła być tylko przemyślaną na zimno grą? Nie! 
Jego zachowanie było nazbyt spontaniczne i szczere, by mogło być udawane. Wiedziałem, że nie ma takiego aktora, który potrafiłby wcielić się w taką rolę aż do tego stopnia. Poza wszystkim – po co ksiądz miałby odgrywać taką rolę i czemu miałaby służyć tak wyrafinowana gra? Nie miałem zatem najmniejszych wątpliwości, że uwielbienie naszego gospodarza okazywane księdzu Małkowskiego poprzedniego wieczora było równie spontaniczne, co autentyczne. Co się więc stało, że doszło w nim aż do takiej przemiany i to zaledwie w ciągu jednej nocy? Nie zamierzałem przed samym sobą udawać, że wiem, co spowodowało, że ksiądz z Toronto zachował się tak jak się zachował, ale w oparciu o logikę i zdrowy rozsądek, a także na bazie tego, że wiedziałem, co wiedziałem, było tylko jedno wytłumaczenie. Darowałem sobie zatem pytanie o to, kto zadziałał – a jednak sam fakt, że ktoś zadziałał, był dla mnie tak oczywisty, jak to, że woda jest mokra. Być może ktoś, komu nasz gospodarz się pochwalił, jakiego to nazajutrz będzie miał gościa, a kto chodził na „smyczy” kogoś innego, uraczył go bajeczką o „szalonym Małkowskim”? A może ktoś uświadomił mu, że podejmując takiego gościa właśnie pogrzebał swoją karierę i co najwyżej załatwił sobie „awans” do parafii na Grenlandii bez prawa głoszenia kazań, bo ksiądz kardynał Kazimierz Nycz, szczery przyjaciel prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego – z którym kardynał jest po imieniu – a zaprzysięgłego wroga księdza Małkowskiego, nie podaruje takiego afrontu? A może wydarzyło się jeszcze coś innego? Jasne było dla mnie jedno: ktoś przypilnował tej sprawy i nie popełnił „grzechu zaniechania”.
Wojciech Sumliński
*****
„Nie ma już generała Kiszczaka pomysłodawcy wysłania ks. Stanisława na Cmentarz Północny w Warszawie, nie ma już księdza prymasa [Józefa Glempa], a to „zesłanie” w jakiejś mierze wciąż trwa. I ono wcale nie obejmuje tylko archidiecezji warszawskiej”.
13 października w Domu Pielgrzyma Amicus przy parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu odbył się wieczór autorski redaktora Wojciecha Sumlińskiego. Autor na spotkanie w klubie Ronina zaprosił księdza Stanisława Małkowskiego – bohatera swojej najnowszej książki pt. „Ksiądz: historia zawierzenia silniejszego niż nienawiść i śmierć”. Fragmenty publikacji czytał Jerzy Zelnik.
Jak zaznacza Wojciech Sumliński „Ksiądz” to niezwykła historia księdza Stanisława Małkowskiego, który marzył o pokoju, ale stał się symbolem walki, człowieka zawierzenia, który pomimo wyroku śmierci, prześladowań i zakazu odprawiania Mszy Świętej, pozostał wierny Kościołowi, prawdzie i przesłaniu „czyń swoje nie patrząc końca”, by udowodnić, że nadzieja z Bogiem nie umiera nigdy. To zarazem zapis nieprawdopodobnie prawdziwych wydarzeń odkrywających odpowiedzi na pytania dotąd bez odpowiedzi, odsłaniających szereg tajemnic III RP.
„Choć czasami wielcy tego świata zamykają przed ks. Stanisławem drzwi, to zwyczajni ludzie wiedzą, że to jest boży człowiek”. – powiedział red. Sumliński, zaczynając swoją opowieść. Przypomniał, że ks. Stanisław Małkowski, podobnie jak ks. Jerzy Popiełuszko był skazany na śmierć ((był na liście niewygodnych księży sporządzonej dla zastępcy dyrektora Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, płk. Adama Pietruszki). Miał nawet zginąć jako pierwszy, ale „ostatecznie uznano, że jeśli zamordują ks. Stanisława, to wokół ks. Jerzego może się stworzyć taki kordon, który uniemożliwi dotarcie do niego”.
Dziennikarz wspomniał o operacji kryptonim „Godot”, sprawie operacyjnego rozpracowania księdza. „Przecierałem oczy z niedowierzania, jak potężne były to operacje, ile pracy, wysiłku jak wielkiej grupy ludzi poświęcono, żeby zneutralizować skromnego kapłana, ks. Stanisława”.
Po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki, uznano, że oczy całego świata skierowane są na Polskę, wymyślono więc plan, żeby zneutralizować ks. Małkowskiego nie fizycznie, ale w inny sposób. Kapłan został wysłany na cmentarz na Wólkę Węglową, żeby tam odprawiał msze pogrzebowe. Jednocześnie dostał zakaz głoszenia słowa bożego w archidiecezji warszawskiej.
Mogłoby się wydawać, że taka decyzja kurii wynikała z troski o księdza, jednak – jak zaznaczył Sumliński – przyszedł rok 1989, a ks. Stanisław dalej był na Wólce Węglowej, mamy rok 2017 a to się nie zmieniło.
„Nie ma już generała Kiszczaka pomysłodawcy wysłania ks. Stanisława na Cmentarz Północny w Warszawie, nie ma już księdza prymasa [Józefa Glempa], a to „zesłanie” w jakiejś mierze wciąż trwa. I ono wcale nie obejmuje tylko archidiecezji warszawskiej”. – zaznaczył autor książki „Ksiądz”.
Okazuje się, że również – co jest opisane dokładnie w książce „Ksiądz” – ta decyzja kurii warszawskiej sięga za granicę. Warto uzupełnić, że ksiądz podlega metropolicie warszawskiemu, księdzu kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi.
Jak wyjaśnił Sumliński, ks. Małkowski odwiedza więźniów, pomaga tym, których wyroki się skończyły, szuka dla nich pracy. Dziennikarz przypomniał zdarzenie z 2014 roku, kiedy jeden z podopiecznych kapłana, były więzień pobił go i okradł. Ks. Małkowski – jak donosiła prasa – dał mu wówczas koszule, skarpety i spodnie, o które prosił, jednak to mu nie wystarczyło, żądał pieniędzy i groził kapłanowi śmiercią. Ksiądz początkowo nie zamierzał zgłaszać tego pobicia i kradzieży na policję, bo obawiał się konsekwencji dla sprawcy, jednak ostatecznie, przekonany przez brata zgłosił zdarzenie. Jednak prokuratura umorzyła szybko sprawę, choć ksiądz miał ślady pobicia na ciele.
Jak zauważył red. Sumliński, te same metody stosowała SB w latach 80. Często w takich działaniach uczestniczyli bandyci, recydywiści, którzy mieli immunitet bezkarności, bo stali za nimi mocodawcy z SB. Oni dopuszczali się napaści, dokonywali pobić. „I znowu pobicie i znowu bezkarność recydywisty”.
Sumliński dodał, że tym razem jednak, po protestach wielu środowisk wznowiono postępowanie w sprawie tego pobicia.
Książka „Ksiądz” miała powstać już dawno, ale jak przyznał Sumliński była dla niego trudna, gdyż musiał dotknąć sfer delikatnych dla każdego katolika.
„Jak napisać taką książkę w prawdzie i nie wspomnieć o tym, że przełożeni księdza Małkowskiego, wysłannicy kardynała Nycza zaraz po tym, jak kapłan bronił krzyża na Krakowskim Przedmieściu, powiedzieli mu: „Spóźniłeś się Stasiu na męczeństwo, teraz możesz być co najwyżej obsikany ciepłym moczem”. Jak katolik, człowiek, dla którego kościół jest świętością ma napisać taką książkę i nie powiedzieć o tym, w jaki sposób był ksiądz traktowany przez swoich przełożonych”.
Został np. zwyzywany przez jednego z nich, gdy miał być prelegentem Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”.
To jest los ks. Stanisława, o którym ludzie nie wiedzą. Los skromnego kapłana, który w ciszy dźwiga swój krzyż – zaznaczył autor książki „Ksiądz”. – On o tym nie mówi, to wszystko wychodzi przy okazji. Dla mnie historia księdza Stanisława to historia o pokorze.
Ksiądz Małkowski w czasie spotkania w klubie Ronina opowiadał o swojej znajomości z ks. Jerzym Popiełuszko, którego poznał w czasach kleryckich. Obu leżała na sercu sprawa obrony życia poczętego. Potem razem pracowali w parafii św. Stanisława Kostki. Opowiadał także o tym, jak to się stało, że sam został kapłanem.
Więcej: kliknij
Reklamy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca ...