Świat zmienia się na naszych oczach. Zmieni się także
Kościół. Trochę się boję tej zmiany, ale też cieszę, że nadchodzi. Bo
jako Kościół utraciliśmy smak ewangelicznej soli. Nie wiem, jak będzie
wyglądało moje kapłaństwo za kilka lat. Każdy z nas stanie na pewno
wobec wielu trudnych decyzji. Wszystko w rękach Boga – mówi ks. Piotr
Glas, rekolekcjonista. Właśnie ukazała się NOWA KSIĄŻKA KS. PIOTRA GLASA „OCALENIE W MARYI, KTÓRĄ ZNAJDZIESZ TUTAJ. Wielu świeckich i duchownych zauważa, że
żyjemy w czasach, gdy trwa oczyszczenie zapowiadane przez Maryję. Mam na myśli
epidemie, trzęsienia ziemi, tragedie związane z kryzysem klimatycznym. Czy
ksiądz dostrzega dzisiaj znaki końca czasów?
Możemy zauważyć znaki wskazujące na to, że
kończy się pewna epoka. Epoka, którą znamy i w której się wychowaliśmy. Kościół
naszych lat młodzieńczych i podejście do wiary nie istnieje już dzisiaj w
takiej formie, jak kiedyś. Wtedy głosił Ewangelię z wielką mocą, autorytetem,
przyciągając wielu ludzi, w tym dużo młodzieży. Dzisiaj widzimy Kościół, wokół
którego jest pełno niedomówień, niechęci, niejednokrotnie przechodzących wręcz w
nienawiść. Kościół, o którym ludzie mówią, że trudno w nim znaleźć autentyczność,
prawdę, a nawet samego Boga.
Oczywiście, to nie jest prawda, bo Kościół
jest Chrystusowy, ale gdy patrzymy na postępowanie wielu z nas – nie wykluczając
duchownych – pytamy siebie czy rzeczywiście Pan Bóg chce, byśmy podążali w tym
kierunku?
Kościół nigdy nie przestanie istnieć, o tym
zapewnia nas sam Chrystus. Jest zawsze ten sam, Chrystusowy, ale nie zawsze
taki sam. Kościół jak żywy organizm przechodzi zmiany oraz zmienia formy działania.
Inny był Kościół pierwszych wieków, inny był Kościół średniowiecza, inny będzie
końca XXI wieku. Czy księdza martwi ta zmiana?
Trochę martwi, bo nie wiem, czym to się
skończy. Nikt nie lubi zmian, a szczególnie tych gwałtownych, więc po ludzku
się tego obawiam. A z drugiej strony perspektywa zmiany mnie cieszy, bo widzę,
że jako katolicy doszliśmy do ściany, straciliśmy autorytet moralny u wielu
ludzi, właściwie mało kto nas dzisiaj słucha. Światło Prawdy, które jako księża
niesiemy, lub powinniśmy nieść znalazło się dzisiaj… …pod korcem?
Pod korcem. W obecnych czasach niemal na
wszystko, a w szczególności na naukę moralną Kościoła, którą powinniśmy głosić światu
jako kapłani, jest jakiś paragraf, określany czasami jako polityczna poprawność
lub ewentualnie zarzuca się nam mowę nienawiści. Oficjalnie akceptowalne przez
świat jest tylko takie nauczanie, zgodnie z którym trzeba wszystkich kochać,
akceptować ich grzechy i błędy oraz wszystkim mówić jedynie o dobroci i miłości.
Tak, to prawda, że Jezus wszystkich kocha, ale gdyby i On nie mówił ludziom całej
prawdy, to nie byłoby zbawienia. A Jezus mówił ludziom nierzadko bardzo trudne
słowa, karcił za brak nawrócenia i w ostrych słowach mówił czym grozi nieposłuszeństwo
woli Ojca.
My dzisiaj jako Kościół, utraciliśmy smak ewangelicznej
soli. Zadaję sobie często pytanie, co jest przyczyną takiej zmiany w Kościele?
Jak bardzo zmienił się Kościół w ostatnich czasach? Nie wiem nawet, jak będzie
wyglądało moje kapłaństwo i posługa w Kościele za parę lat. Wszystko w rękach
Pana Boga, ale myślę, że każdy z nas, już niedługo, stanie wobec bardzo wielu trudnych
decyzji, trudnych osobistych wyborów.
Jaką rolę w tych czasach odgrywa Matka Boża?
Myślę, że jest to bardzo ważna rola. Wystarczy
spojrzeć na nasz kraj, który, jak to mówimy, jest ostatnim bastionem chrześcijaństwa,
gdzie to chrześcijaństwo w szczególnie młodych sercach albo zanikło, albo zanika,
albo pogrąża się w herezji i błędach, w którym widzimy wyraźniej, że wiara wielu
ludzi powoli odnawia się, dojrzewa dzięki odradzaniu się prawdziwej
religijności Maryjnej. Kiedy patrzę na ludzi, szczególnie świeckich jak również
duchownych, którzy oddają swoje życie w ręce Matki Najświętszej, powierzają Jej
swoje cierpienie, konsekrują się całkowicie Jezusowi poprzez ręce Maryi według
nauczania świętego Ludwika de Montfort, to nabieram pewności, że jesteśmy w
jakiś sposób szczególnie chronieni przez Maryję.
Wierzę głęboko, że Matka Najświętsza, mówi do nas Polaków, albo wręcz
woła, abyśmy się wreszcie obudzili i weszli na drogę głębokiej wiary,
chrześcijaństwa z wyboru, pokazując innym narodom drogę do Prawdy
Ewangelii. Przecież Wielka Pokuta, która odbyła się na Jasnej Górze
kilka lat temu, nie wydarzyła się przypadkiem właśnie tam u stop Maryi,
gdzie dziesiątki tysięcy ludzi padło na kolana z krzyżami w ręku,
błagając Boga o przebaczenie naszych win i win naszych przodków. Mogło
to przecież odbyć się w Warszawie, w Krakowie, na jakimś placu, w
jakiejś hali, a jednak zostało ofiarowane Matce Najświętszej. Myślę, że
to Ona jest tutaj główną Reżyserką i Scenarzystką tego, co dzieje się w
naszym kraju. Naszym obowiązkiem jest teraz to, byśmy tego daru nie
zmarnowali. Druga część rozmowy z ks. Piotrem Glasem ukaże się 4 maja.
Ksiądz Piotr opowie m.in. o przyszłości Kościoła oraz o tym, co stanowi
obecnie największe zagrożenie duchowe dla chrześcijan. ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKĘ KS. PIOTRA GLASA „OCALENIE W MARYI”, KTÓRA JEST JUŻ DOSTĘPNA W PRZEDSPRZEDAŻY NA ESPRIT.COM.PL
Publikując
orędzia z Trevignano Romano nie wyprzedzamy osądu Matki Kościoła, i
jeśli Kościół w osobie biskupa miejsca wypowie się negatywnie,
zabraniając ich publikacji i rozpowszechniania – natychmiast w duchu
posłuszeństwa zastosujemy się do tego
Za „Miłujcie się”: Wiarygodność nadzwyczajnych
znaków z Trevignano Romano zostawmy osądowi Kościoła, ale wezwanie do
nawrócenia jest ewangelicznym wezwaniem Chrystusa oraz Jego Matki Maryi i
ono zawsze wszystkich obowiązuje. Powinniśmy je przyjąć i
podporządkować mu wszystkie dziedziny swojego życia.
Trevignano Romano – przesłanie z 25.04.2020 od Pana Jezusa
Moja córko i siostro, dziękuję za przybycie na modlitwę.
Moi bracia, osłódźcie moje bolące i krwawiące serce, módlcie się dużo,
ponieważ to, co nadejdzie, będzie bardzo bolesne dla świata, ale wy nie
jesteście światem, jesteście moimi umiłowanymi, którzy jako dzieci
przychodzą do Mnie ze szczerymi oczami i proszą o pomoc i miłosierdzie.
Moi bracia, Ja podążam za waszymi umysłami i tylko Ja poprowadzę was na
właściwe ścieżki, tylko dajcie mi wasze ręce. Bracia, przebaczcie i
zacznijcie głosić światu, aby wszyscy mogli Mnie poznać. Otwórzcie wasze serca, abędę miłosierny, ale dla tego, który cały czas przeklina, nie będę miał litości.
Bracia, uważajcie na dyktatury i na to, do czego was przymuszą,
ponieważ to nie pochodzi od Mojego Ojca. Oto wojna, która już się
rozpoczęła. Bracia, nigdy nie wątpcie w Moją pomoc, Moją bliskość i Moją miłość. Módlcie się za kapłanów. Wszystkich was błogosławię w imię Ojca, w Moje imię i Ducha Świętego. Amen”. Wasz Drogi Jezus Tłumaczenia dokonał tłumacz z „Echa Medziugorja”
Gisela do Polaków:
Nawracajcie się i módlcie się. Nadszedł czas próby, ale niebo jest z nami!
Gisela wzywa do tworzenia domowych wieczerników modlitwy. Zwraca się także z wezwaniem do Polaków.
Wiem, że wielu z was dowiaduje się o tym,
co się wydarzyło i co dzieje się nadal w Trevignano Romano, Maryja wzywa
przede wszystkim do nawrócenia. To jest teraz bardzo potrzebne.
Nawrócenie, nawrócenie. Trzeba wrócić do Boga. Obecnie wielu nie ma
bowiem Boga w swoim sercu. Ludzie są zagubieni, często stwarzają sobie
fałszywych bożków. Maryja podczas objawień prosi o jedno: o powrót do
Boga, modlitwę i pokutę. W przeciwnym razie będzie coraz gorzej.
Nawracajcie się i módlcie się. Nadszedł czas próby, ale niebo jest z
nami! Za: twojawalkaduchowa.pl
Alicja Lenczewska – „Słowo Pouczenia” 420, 15. II. 2000 r Chrześcijanie i Kościół muszą być ukrzyżowani, aby dopełniła się
Ofiara Moja i aby nastąpiło zmartwychwstanie ludzkości w Duchu Świętym.
Będę umierał powtórnie w ludzie Moim, aby Duch Święty odrodził ludzkość.
Jest czas ofiary Kościoła – czas ofiary chrześcijan. Czas Ofiary Krzyżowej
Mojego Ciała, jakim jest Kościół. Dlatego potrzebne jest świadectwo
wiary, modlitwa i umartwienie w intencji ratowania ludzkości i świata
przed zatraceniem w szatanie. Kościół musi obumrzeć, aby odrodzić się na nowo przez zmartwychwstanie w pełni mocy Bożej i zajaśnieć blaskiem Ducha Świętego.
Nie lękaj się Krzyża. Stań pod nim ufnie i z miłością spoglądaj na nadchodzący świt Zmartwychwstania.
Czas łaski trwa – to czas na nawrócenie, na opamiętanie, na ocalenie wielu przez ofiarę synów Moich i córek – dzieci Miłości. Każdy, kto stanie pod Krzyżem, kto przyjmie Krzyż jest razem
z Maryją – Matką Boleści, która pomoże wytrwać w Miłości i Ofiarowaniu.
Przez Nią powtórnie przyjdę na świat w blasku i mocy jako Zwycięzca i Król.
Ks. prof. dr. hab. Stanisław Koczwara o
sromocie zamykania kościołów przed wiernymi za zgodą niegodnych swego
stanowiska biskupów oraz tym co się obecnie na naszych oczach rozgrywa
pod nazwą „walka z koronawirusem” Obudźcie się kapłani! Należycie do Chrystusa, a nie do tego świata.
Bądźcie nadal jedyną siłą, która jest wstanie przeciwstawić się temu światu.
Nie pozwólcie aby was traktowano jak chłopców do bicia i posługaczy niewolniczo wypełniający dyktat Starszych i Mądrzejszych.
Nie grzmijcie w jedną dutkę z tymi, którzy chcą zniewolić człowieka i całą ludzkość.
Nie pozwólcie aby Kościół stał się jedną z agend anonimowych dla nas sił , które chcą światem i duszą rządzić po swojemu.
Na miły Bóg, jeśli dziś Kościół hierarchiczny zejdzie do takiego poziomu to gdzie jest ostoja?
Gdzie nadzieja dla okręconego człowieka?
Kościół zamiast być obrońcą normalności, praw boskich, ludzkich, staje
się zaprzańcem duszy ludzkiej, którą zdradza jak Judasz Chrystusa.
W imię czego? W imię kolejnej utopii, która już na ziemi zgotuje ludziom piekło…
On dziś duszy ludzkiej każe zajmować się zrównoważonym rozwojem, a nie
przebaczeniem grzechów, higieną, ekologią świata, a nie modlitwą,
polityką, a nie Bogiem w Trójcy św Jedynym.
Nie dziwmy się, że ludzie odchodzą od takiego Kościoła, który przystaje do świata, bo nie chcą jego imitacji.
„Przypuszczam, że gdy stan
epidemii minie, niektóre niekochające Kościół media, dość szybko narzucą
narrację, która stanie się kolejną wymówką, aby nie uczestniczyć w
życiu Kościoła. Wiele tu zależy od ludzi wpływowych w Kościele, czy
wyprzedzą ową antyklerykalną narrację, głęboką eklezjalną i biblijną
katechezą” – mówi ks. Daniel Wachowiak w wywiadzie, który ukazał się na łamach serwisu Codzienna.net. Jak zmieni się Kościół po pandemii koronawirusa? W zasadzie Kościół się nie zmieni, bo
Jego główną Składową jest Chrystus, a wiemy, ze Bóg jest niezmienny.
Każda okoliczność prowadząca Kościół do oczyszczenia, ukierunkowująca na
najważniejszego, czyli na Jezusa, jest dla Kościoła dobra. Mam zatem
nadzieję, że po pandemii Kościół będzie jakby bardziej Chrystusowy. Czy będzie więcej wiernych, w myśl zasady „jak trwoga to do Boga”, czy odwrotnie – ludzi teraz będą oglądać mszę św. w TV? Uważam, że epidemia nie stanie się
źródłem kryzysu Kościoła, ale go szybciej pokaże. Od lat borykaliśmy się
w polskim katolicyzmie z ogromną ilością problemów. Dostrzegaliśmy
płytkość wiary, wybiórcze traktowanie sakramentów, u wielu brak
przełożenia wiary na codzienność. Jak zatem zachowają się tzw. letni
katolicy? Dla wielu udzielona dyspensa od uczestnictwa we Mszy Św. jest
“na rękę”. I tak robili wiele, aby niedzielnej Liturgii unikać, a jak
się na nie zjawiali, to traktowali ją jak rodzaj męczarni. Przypuszczam,
że gdy stan epidemii minie, niektóre niekochające Kościół media, dość
szybko narzucą narrację, która stanie się kolejną wymówką, aby nie
uczestniczyć w życiu Kościoła. Wiele tu zależy od ludzi wpływowych w
Kościele, czy wyprzedzą ową antyklerykalną narrację, głęboką eklezjalną i
biblijną katechezą. Katecheza ta – jeśli nie pomoże w oddaleniu
teologicznego zamętu, albo co gorsza nawet go pogłębi – przegra z
myśleniem zlaicyzowanym. Mówiąc o duszpasterskim zamęcie mam na myśli to
wszystko, co się działo w nauczaniu Kościoła, a co stawało się
nieczytelne w ostatnim czasie dla wielu katolików: “Komunia na rękę, czy
do ust? Jeśli biskupi zarządzili, że nieuczestniczenie w niedzielnej
Mszy to nie grzech, a nawet zachęcali, by nie chodzić do kościoła, to
dlaczego mam słuchać biskupów? – mogę być katolikiem bez pośredników
pozostając w domu”. Finalizując, osobiście uważam, że nastąpi spadek
uczestników niedzielnej Eucharystii, ale nie będzie on efektem pandemii,
tylko słabej wiary sprzed epidemii. Czy uzasadniona jest teza, że
wspólnota Kościoła, oczyści się z fałszywej pobożności, że pandemia
urealnia nasze osobiste relacje z Bogiem? Mam nadzieję, że moi parafianie
codziennie modlą się i dbają o relację z Bogiem. Jeśli tak jest –
uważam, że wyjdą z tego trudnego czasu silniejsi! Jeśli jednak
przeciągający się czas potraktują jak wakacje od Boga, dodatkowo przez
leniwą naturę człowieka skażoną przez grzech pierworodny oddalą się od
wiary, staną się jeszcze bardziej obojętni religijnie, niż przed
pandemią. Na Pana pytanie dokładnie nie można teraz odpowiedzieć, gdyż
nie mamy jeszcze odpowiedzi na kwestię: jak długo potrwa tzw. narodowa
kwarantanna? Od czasu zależy, ilu stopniowo oddalających się od
Chrystusa, my jako Kościół jesteśmy w stanie z tej fatalnej drogi
zatrzymać. Im dłużej kościelny kontakt będzie z nimi utrudniony, tym
jest większe niebezpieczeństwo na ich duchowe nieszczęście. Co zauważył ksiądz u swoich wiernych, czy przeważał lęk przed zakażeniem, czy ufność w wolę Bożą? Z lękami się nie dyskutuje, je się
oswaja, oddaje Bogu. One są olbrzymim – często nieracjonalnym stanem
człowieka. Każdy poniekąd ma do tego prawo. Nawet Maryi, która jest
wzorem zaufania Woli Bożej, Bóg przez Archanioła mówi: nie lękaj się.
Nawet jeśli teraz wielu uciekło jak uczniowie do Emaus, zwątpiło jak
Piotr, to Jezus i tak jest w stanie wejść przez drzwi ich zamkniętych
serc. Mogę i chcę jedynie mówić: “nie lękajmy się, otwórzmy drzwi
Chrystusowi, Jezu, Ty się tym zajmij”. Wypowiadając codziennie te słowa,
sam po sobie widzę, że Pan przemienia mój strach w Pokój, który jest
Jego darem. Pokój, którego sam nigdy nie mógłbym sobie wypracować. Daje
akceptację rzeczy, które prędzej czy później i tak mnie spotkają, np.
śmierć. Czy pandemia jest znakiem apokaliptycznym, czy kończy się czas kościoła masowego, a wraca – domowych wspólnot chrześcijańskich? Czasy Ostateczne trwają od 2000 lat.
Jest wiele znaków apokaliptycznych. Walka diabła o zniewolenie człowieka
trwa nieprzerwanie od raju. Mając świadomość, że tak jest, trzeba
uznać, że i pandemia stanowi dla diabła pole do popisu. On zapewne chce
ją wykorzystać, wzbudzając w nas obrzydzenie do Opatrzności Bożej,
wątpliwości w sensowność oddawania swego życia pod kontrole Boga. Chce
podważyć dobroć Boga – bo przecież, gdzie jest Stwórca, skoro na ziemi
panoszy się tyle epidemicznych niebezpieczeństw dla człowieka? Kto trwał
do tej pory w Słowie Bożym, nie dziwi się, ochłonąwszy po pierwszych
emocjach z początków epidemii, kruchą biologiczną kondycją człowieka,
ulotnością nowożytnych wież Babel. Ludzkość, która chciała zapomnieć o
uniwersalnych Prawdach, chcąc budować losy świata z podniesionym nosem
do góry, przewróciła się o jeden wirus. Wiele razy ludzkość wpadała w
różne tarapaty. Nie jesteśmy pierwsi. Jeśli tym bardziej zrozumiemy
swoją nie-wyjątkowość tym lepiej dla odnowienia w nas pokory. Czy będziemy bardziej domowymi wspólnotami i już nie masowym Kościołem? Od lat uważałem, że jedyną drogą do
uzdrowienia Kościoła jest właśnie spadek liczby na rzecz jakości. To się
powoli w Polsce stawało. Epidemia jednak zmienia wiele. Dotychczasowe
hipotezy, nawet bardzo słuszne, mają na swej drodze nieoczekiwany
przypadek. W zależności jak długo potrwa i przez to jakie pokłady dobra w
nas odkryje (np. tęsknota za bliskością, pragnienie przyjaźni,
wspólnoty, etc.), jakie zranienia wyrządzi ludziom (praca, śmierci
bliskich, etc.), ale też jakie wykrzywienia XXI wieku zniesie (np.
kliniki aborcyjne, dewiacje osobowościowe, seksualne, etc.) będziemy
mogli wyciągać wnioski. Bardzo dziękuję za rozmowę! Codzienna.net
Jak „odmrażać” kościoły? - zastanawia
się na łamach portalu wpolityce.pl publicysta Grzegorz Górny. Czy
wierni wrócą na Mszę świętą, skoro od wielu biskupów i księży słyszeli,
że chodzenie do kościoła jest równoznaczne z łamaniem piątego
przykazania, a Komunia duchowa jest nawet doskonalsza od prawdziwej?
Autor zauważa, że w wielu krajach hierarchów Kościoła nurtuje dziś
pytanie o to, czy po epidemii powróci frekwencja sprzed niej. „Jest to
pytanie o tyle zasadne, że przez kilka tygodni całe zastępy duchownych
przekonywały katolików, iż udział w niedzielnej Mszy to w sumie nic
ważnego. Powtarzali, że Bóg jest wszędzie, modlić można się w każdym
miejscu i nie trzeba koniecznie chodzić do kościoła” - pisze Górny.
Publicysta cytuje przykładową wypowiedź arcybiskupa Bolonii kard.
Matteo Zuppiego, zdaniem którego Bóg nie wysłucha modlitw człowieka
opuszczającego dom w czasie epidemii by pójść do kościoła. A podobnych
przykładów jest wiele; Górny wymienia jeszcze bp. Heinera Wilmera z
Hildesheim według którego „przeceniamy Eucharystię” czy też kard.
Gualtiero Bassettiego, przewodniczącego Episkopatu Włoch, zdaniem
którego nie należy teraz chodzić do kościoła, bo „dusza i tak jest
nieśmiertelna, ale zamieszkuje w kruchym ciele”.
Górny zauważa, że ci sami teologowie, którzy jeszcze pół roku temu
pisali o konieczności wprowadzenia viri probati w Amazonii by dać
wiernym dostęp do Eucharystii, teraz pisali o wielkich dobrodziejstwach
Komunii duchowej, nawet głębszej od prawdziwej Eucharystii w kościele.
Według publicysty trudno będzie teraz zmienić tę narrację. „Jeżeli
raz uznaliśmy wyższość piątego przykazania („nie zabijaj”) nad trzecim
(„pamiętaj, byś dzień święty święcił”), to dlaczego mamy teraz odwracać
tę hierarchię ważności, skoro nie ma ku temu żadnych podstaw? Przecież
wirus dziś jest tak samo niebezpieczny jak miesiąc temu” - pisze.
Jak zauważa, o ile sytuacja epidemiologiczna nie zmieniła się, to
zmieniły się nakazy i zakazy wydawane przez władzę. To oznacza, że
„interpretacja Dekalogu warunkowana jest nie przez Kościół, lecz przez
państwo. Rządy tłumaczą zaś złagodzenie zasad kwarantanny względami
gospodarczymi. W ten sposób moralność staje się funkcją ekonomii, zaś
wielu duchownych autoryzuje ten sposób rozumowania”.
Ta ekonomiczna mentalność dotyka także niektórych pasterzy, pisze, bo
uzasadniają oni konieczność „odmrażania” kościołów względami
finansowymi - potrzeba datków od wiernych. Górny uważa, że wiele osób
może odebrać komunikaty płynące od duchownych w następujący sposób: „od
spraw duchowych ważniejsze jest zdrowie, a od zdrowia ważniejsze są
pieniądze”.
Jak podkreśla, inaczej jest tam, gdzie biskupi i księża mówili
wiernym, że nieobecność na Mszy to bynajmniej nie powód do dumy czy akt
heroiczny, ale smutna konieczność- i winny jej towarzyszyć tęsknota i
pragnienie jak najszybszego spotkania się z Chrystusem w Eucharystii.
Szkoda, uważa Górny, że takich głosów – a przecież ich nie brakowało –
dostatecznie nie nagłaśniano.
Papież Franciszek 8 kwietnia ogłosił
powołanie nowej komisji ds. zbadania diakonatu kobiet. Niemieccy
progresiści uważają, że gremium to nie ma sensu. Ich zdaniem, nie
potrzeba żadnych przesłanek historycznych, bo sakramentalne święcenia
kobiet są po prostu koniecznością. Niektórzy mówią nawet o całkowitej
zbędności urzędowego kapłaństwa – i zamiast Mszy świętej proponują
domową Eucharystię.
Diakonat i kapłaństwo kobiet to jeden z najżywiej dyskutowanych
tematów we współczesnym Kościele katolickim. Idea dopuszczenia pań do
sakramentu święceń pojawiła się w świecie zachodnim kilkadziesiąt lat
temu. Nie była owocem żadnego przełomu teologicznego, ale raczej efektem
wielkiej dyskusji przetaczającej się od lat 60. przez kraje
chrześcijańskiego kręgu kulturowego. Debata dotyczyła równości płciowej a
do sprawy odniosła się Stolica Apostolska. Jan Paweł II w 1994 roku
ogłosił list apostolski Ordinatio sacerdotalis, w którym
kategorycznie odrzucił koncept kapłaństwa kobiet jako niemożliwy i
niezgodny z wyraźną wolą Jezusa Chrystusa. Święty papież polecił uznawać
to orzeczenie przez wszystkich wiernych Kościoła za „ostateczne”.
Natychmiast wybuchła dyskusja o charakterze listu: czy został ogłoszony ex cathedra
i przysługuje mu charyzmat nieomylności, czy też nie? Kwestia ta jest
do dziś żywo dyskutowana przez teologów, choć większość przychyla się do
stanowiska na rzecz niezmienności decyzji papieża Wojtyły.
Pojawiła się też inna wątpliwość. Czy Ojciec Święty wykluczył kobiety
od wszystkich stopni święceń, czy jedynie od prezbiteriatu i
episkopatu? W liście nie padło nigdzie słowo „diakonat”. Zgodnie z
nauczaniem Kościoła katolickiego, diakon nie jest wyświęcany do
kapłaństwa, ale do posługi; z drugiej strony – uczestniczy niewątpliwie w
jednym i niepodzielnym sakramencie święceń. Do tego problemu postanowił
odnieść się kard. Józef Ratzinger. Pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II
jego przyszły następca polecił Międzynarodowej Komisji Teologicznej
przebadać problem diakonatu kobiet, zwłaszcza w kontekście historycznym.
Zadaniem uczonych było znalezienie odpowiedzi na pytanie: czy w
jakimkolwiek momencie dziejów Kościoła istniała sakramentalna posługa
diakonis? Poszukiwania Komisji spełzły na niczym. W 2003 roku
Kongregacja Nauk Wiary kard. Ratzingera wydała dokument, w którym
orzekała, że na podstawie dostępnych danych problemu diakonatu kobiet
nie da się rozwiązać.
Pierwsza komisja Franciszka
Problem roli kobiet w Kościele nieco przycichł, ale tylko po to, by
odżyć z nową siłą wraz z początkiem pontyfikatu papieża Franciszka.
Progresiści na całym świecie uznali ten okres za kairos,
niepowtarzalny moment w historii, który trzeba wykorzystać by dopełnić
rozpoczętego na Soborze Watykańskim II dzieła „modernizacji” Kościoła
katolickiego. Papież postanowił przynajmniej do pewnego stopnia wyjść
naprzeciw oczekiwaniom postępowców. W roku 2016 zwołał specjalną komisję
ds. zbadania diakonatu kobiet. Powołał do tego grona teologicznych
ekspertów obu płci z całego świata. Po dwuletnich pracach komisja doszła
wszakże do tego samego wniosku, co przed laty Międzynarodowa Komisja
Teologiczna: problem jest historycznie nierozstrzygalny. Progresiści
byli zawiedzeni.
Temat diakonatu kobiet stał się jednym z centralnych punktów Synodu
Amazońskiego przeprowadzonego w październiku 2019 roku. W dokumencie
finalnym Ojcowie Synodalni zawarli nawet prośbę do papieża o… ponowne
przebadanie problemu.
Druga komisja i Querida Amazonia
Ojciec Święty tę prośbę spełnił. 8 kwietnia powołał kolejną komisję. W
jej skład, tak jak poprzednim razem, wchodzą konserwatyści i
progresiści z całego świata, kobiety i mężczyźni. Decyzja papieża jest
dość zagadkowa. Prace komisji są z góry skazane na porażkę: siłą rzeczy
muszą powielić ustalenia poprzednich gremiów, bo niczego nowego ze
źródeł historycznych wyczytać się już nie da. Pod koniec 2019 roku pisał
o tym wyraźnie sam Benedykt XVI. Już po Synodzie Amazońskim wysłał list
gratulacyjny do Międzynarodowej Komisji Teologicznej z okazji 50-lecia
jej istnienia. W jednym z przypisów postanowił odnieść się do żywo
dyskutowanego tematu diakonatu kobiet.
Benedykt napisał, że sprawa ta nie może zostać rozwiązana na gruncie
historycznym, ale wymaga wiążącej decyzji magisterialnej. Mówiąc wprost,
skoro historia nie przynosi pozytywnej odpowiedzi na żądania
progresistów, ale od strony dogmatycznej nie da się w prosty sposób
sprawy wyjaśnić, to wypowiedzieć musi się sam papież. I rzeczywiście, w
posynodalnej adhortacji apostolskiej Querida Amazonia
Franciszek odniósł się do stawianych przez postępowców postulatów,
wskazując, że kobieta ma w Kościele katolickim inne powołanie niż
mężczyzna, stąd żądanie dopuszczenia jej do sakramentów świeckich jest
niezasadne. Papież nie zajął jednak ostatecznego stanowiska. Pozostawił
pytanie bez definitywnej wypowiedzi. Czy sformułował swoje myśli w ten
sposób celowo, nie chcąc drażnić bliskich sobie środowisk progresywnych
negatywnym orzeczeniem? Czy powołał kolejną komisję ds. diakonatu z tego
samego powodu? A może idzie o coś zupełnie innego?
Koronawirus – ku protestantyzacji
W swoich poprzednich tekstach poświęconych problemowi diakonatu kobiet oraz interpretacji adhortacji Querida Amazonia
wskazywałem, że wyjaśnienie enigmatycznego stanowiska papieża może być
jeszcze inne. Z roku na rok w zachodnim Kościele katolickim coraz
silniejszy staje się protestantyzujący nurt, wrogi kapłaństwu jako
takiemu. Część progresistów uważa, że należy całkowicie przemodelować
rozumienie sakramentu kapłaństwa i zbliżyć się do modelu obecnego we
wspólnotach ewangelickich. Rozwiązania są różne.
Niektórzy proponują głębokie ogołocenie posługi księży i sprowadzenie
jej do dwóch tylko aspektów – Eucharystii i spowiedzi; takie ujęcie
jest bardzo silnie obecne w samej Querida Amazonia. Inni
proponują całkowitą likwidację urzędu kapłańskiego i zastąpienie go
czysto protestanckim rozumieniem powszechnego kapłaństwa. Te tendencje
uległy w ostatnich tygodniach nieoczekiwanemu wzmocnieniu, a to w
związku z epidemią koronawirusa. Rewolucyjne postulaty padają przede
wszystkim w obszarze niemieckojęzycznym. W Niemczech, Austrii i
Szwajcarii, inaczej niż w Polsce, Msze święte zostały w związku z
zagrożeniem epidemiologicznym całkowicie zamknięte dla obecności
wiernych. Od kilku tygodni we wszystkich tych krajach kapłani sprawują
Najświętszą Ofiarę samodzielnie. Wśród zwolenników aktywnego udziału
wiernych w liturgii budzi to duże oburzenie. Mnożą się głosy, według
których taka Msza… nie ma jakoby najmniejszego sensu. I wyciągają z
tego, heretyckiego przecież stwierdzenia, radykalne wnioski.
Wojna kobiet z kapłanami
Na łamach portalu Katholisch.de, półoficjalnego serwisu Konferencji
Episkopatu Niemiec, 14 kwietnia ukazał się wywiad z Agnes Wuckelt,
szefową feministycznego Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet Niemiec
(kfd). Organizacja zrzesza około 450 tysięcy członkiń. Głos kfd ma w
Kościele za Odrą dużą wagę, jest słuchany przez biskupów. W rozmowie
Wuckelt skrytykowała powszechną w dobie koronawirusa praktykę streamowania
Mszy świętej celebrowanej bez wiernych. W jej ocenie, nie ma to sensu,
bo Kościół „nie ogranicza się do wyświęconego mężczyzny w szatach
liturgicznych”. Według Wuckelt, należałoby raczej transmitować takie
obrzędy, w które aktywnie mogą włączyć się osoby niekonsekrowane, w tym
przedstawicielki płci żeńskiej. Możliwe byłoby na przykład pokazywanie
błogosławieństw udzielanych przez kobiety i mężczyzn bez święceń.
Szefowa kfd uznała, że kryzys pandemiczny stawia Kościołowi bardzo wiele
pytań, zwłaszcza w kontekście niemieckiej Drogi Synodalnej, czyli
procesu głębokich reform przygotowywanych przez biskupów i świeckich.
Wuckelt zaproponowała rewolucję w rozumieniu kapłaństwa. – Czy
dla żywotności Kościoła są potrzebni wyświęceni księża? Przecież teraz
stoją przed ołtarzami samotnie. Żywość Kościoła jest widoczna w posłudze
diakonicznej i charytatywnej, gdzie angażują się zwłaszcza kobiety
– powiedziała. Według szefowej kfd, kryzys pokazał, że kobiety mogą
dużo silniej niż dotąd współkształtować Kościół, co z kolei relatywizuje
rolę wyświęconych mężczyzn. Wreszcie Wuckelt zaproponowała zupełnie
nowe sprawowanie Eucharystii. Jej zdaniem, mogłoby to się odbywać „w
kościele domowym albo w domowej wspólnocie”. – Tu pojawia się
pytanie o Eucharystię. Czy wspólny posiłek we wspólnocie domowej, gdzie
dzielimy się Ewangelią i razem modlimy, nie jest Eucharystią? – zapytała, dodając, że trzeba zastanowić się, czy święcenia kapłańskie są w ogóle dla Kościoła katolickiego istotne.
Decentralizacja jako odpowiedź na żądania progresistów
Co ciekawe, Wuckelt jest przekonana, że nowa papieska komisja jest niepotrzebna. – Nie
potrzebujemy nowej komisji ds. diakonatu kobiet. Jeżeli grupa ta będzie
pracować tak, jak poprzednie komisje poświęcone temu tematowi, to nigdy
nie doczekamy się zmiany – stwierdziła. I dalej: – Badania
teolożek i teologów z całego świata od dziesięcioleci leżą na stole.
Jest jasne, że z perspektywy kościelno-historycznej nie ma
jednoznacznego dowodu na sakramentalny diakonat kobiet. Według
Wuckelt, w tej sprawie trzeba raczej postawić na decentralizację i
pozwolić Kościołom lokalnym działać podług własnego rozeznania.
Na łamach tego samego portalu na temat diakonatu kobiet wypowiedziała
się też Birgit Aschmann. Jest profesorem historii europejskiej XIX
stulecia na Uniwersytecie Humboldta oraz członkiem Centralnego Komitetu
Niemieckich Katolików, grupy przygotowującej wraz z biskupami Drogę
Synodalną. Według Aschmann, kryzys koronawirusa uświadamia konieczność
wprowadzenia święceń kapłańskich dla kobiet. Na łamach Katholisch.de
historyk zestawiła swe wrażenia po transmisji watykańskiej, wielkanocnej
Mszy świętej z przekazem ewangelickiego nabożeństwa, odprawianego w
zborze na terenie Westfalii. W Watykanie widać było papieża otoczonego
mężczyznami, z niewielkim udziałem kilku kobiet. W ewangelickim zborze
prym wiodła Annette Kurschuss, która przewodniczy miejscowym
protestantom. Według prof. Aschmann, Kurschuss przemawiała pięknie i
niezwykle mądrze, dając tym samym świadectwo wielkiej roli kobiet w
Kościele. Uczona uznała, iż kobiety powinny otrzymać szczególną misję
głoszenia Zmartwychwstania. „Niech nikt nie mówi, że to nie jest
możliwe. Koronawirus nagle i radykalnie zmienia zachowanie Kościoła i
społeczeństwa, bo zagrożone jest przetrwanie ludzi. Dla przetrwania
instytucji konieczne są święcenia kobiet!” – wezwała.
Zagrożenie dostrzega nawet Kasper
Co ciekawe, te skrajne postulaty modernistyczne budzą sprzeciw nawet
niektórych liberalnych hierarchów. 15 kwietnia wywiadu „Frankfurter
Allgemeine Zeitung” udzielił kardynał Walter Kasper, główny ideolog
dopuszczenia do Komunii świętej rozwodników trwających w nowych
związkach. Hierarcha przyznał, że Kościół katolicki na Zachodzie
znajduje się dziś w poważnym kryzysie, ale przestrzegł przed
„wyrzucaniem za burtę” wszystkiego, co stare i dawne. Według purpurata,
skandal nadużyć seksualnych, który wstrząsnął Kościołem w wielu krajach,
nie może zostać wykorzystany do – na przykład – likwidacji kapłaństwa
urzędowego.
Jeżeli nawet tak postępowy hierarcha mówi o tym problemie w
najważniejszym niemieckim dzienniku, to widać, iż sprawa za Odrą
traktowana jest niezwykle poważnie. Wydaje się, że to właśnie stanowi
dziś jedno z najważniejszych wyzwań dla katolickiej wspólnoty: nie można
wprowadzić święceń kapłańskich kobiet w całym Kościele powszechnym.
Bardziej prawdopodobna jest raczej próba przeforsowania innych rozwiązań
na gruncie jego osławionej decentralizacji. Bez zmieniania ogólnych
reguł można próbuje się doprowadzić do protestantyzacji urzędowej
posługi, tak, by doktryna pozostała nienaruszona, ale praktyka –
całkowicie nowa.
Konferencja Episkopatu Niemiec pod kierownictwem nowego
przewodniczącego, bp. Georga Bätzinga, stwarza bardzo poważne zagrożenie
parcia w tym właśnie kierunku. „Domowa” wspólnota świeckich kobiet i
mężczyzn ogłaszających, że sami, bez kapłana, „celebrują Eucharystię”,
wprost popierana jest przez postępowych biskupów lub przynajmniej
milcząco akceptowana… To bynajmniej nie ekstrawagancka wizja, ale realne
zagrożenie, które epidemia koronawirusa czyni jeszcze bardziej palącym
niż wcześniej. Papieska komisja o diakonacie niczego tu nie zdziała.
Żyjemy w czasach, w których wiara katolicka ulega wprost błyskawicznym
przekształceniom – i niesamowitym deformacjom. Potrzeba wyraźnego głosu w
obronie doktryny oraz poważnego ruchu przeciwstawienia się
modernistycznemu obłędowi. Inaczej chaos niszczący Kościół katolicki w
krajach niemieckojęzycznych przeleje się także do Polski.
Nawet jeżeli wierni w naszym kraju w swojej większości nie utracą
właściwego azymutu, to nowa, rewolucyjna fala może spowodować
niepowetowane straty. Trzeba działać.
W najnowszym wywiadzie udzielonym portugalskiemu portalowi Dies Irae,
arcybiskup Carlo Maria Viganò, były nuncjusz papieski w Waszyngtonie,
który oskarżył papieża Franciszka o ukrywanie przestępstw Theodora
McCarricka, oświadczył, że nie wierzy, iż Watykan do dziś opublikował
pełną Trzecia Tajemnicę Fatimską. Wywiad – zawierający również wezwanie
do pilnego zawierzenia Matce Bożej całego świata – został już
przedrukowany lub szeroko skomentowany na wielu katolickich stronach
internetowych, między innymi na portalu prof. Roberto de Mattei Corrispondenza Romana czy stronie słynnego watykanisty Marco Tosattiego Stilum Curiae, oraz na portalach amerykańskich, jak choćby LifeSiteNews.com czy Church Militant.
Poniżej publikujemy pełną treść tego głośnego wywiadu udzielonego
przez hierarchę dziennikarzom z www.diesirae.pt. Jeśli odniesie się do
niego druga strona, tj. Biuro Prasowe Watykanu lub szef którejś z
watykańskich kongregacji, niezwłocznie o tym poinformujemy.
***
Ekscelencjo, dziękuję za wyrażenie zgody na udzielenie
tego wywiadu. Zmagamy się z epidemią COVID-19, która w ostatnich
miesiącach uwarunkowała życie milionów osób, a nawet spowodowała śmierć
wielu z nich. W świetle obecnej sytuacji Kościół, za pośrednictwem
Konferencji Episkopatu, podjął decyzję o zamknięciu praktycznie
wszystkich kościołów i pozbawieniu wiernych dostępu do Sakramentów. 27
marca, stojąc na pustym Placu Świętego Piotra, papież Franciszek w
sposób ewidentnie medialny przewodniczył modlitwie za ludzkość. Pojawiły
się różne reakcje na sposób, w jaki papież poprowadził to nabożeństwo, a
jedną z nich była na przykład próba skojarzenia samotności Franciszka z
Orędziem fatimskim, tj. z trzecią tajemnicą. Czy Wasza Ekscelencja się z
tym zgadza?
Pozwolę sobie przede wszystkim powiedzieć, że cieszę się z możliwości
udzielenia tego wywiadu dla wiernych z Portugalii, których Matka
Najświętsza obiecała zachować w wierze nawet w tych czasach trudnej
próby. Jesteście narodem, na którym spoczywa wielka odpowiedzialność,
ponieważ w najbliższym czasie być może będziecie musieli strzec świętego
ognia religii, kiedy inne narody odmawiają uznania Chrystusa za swojego
Króla, a Matki Bożej za swoją Królową.
Trzecia część orędzia, jakie Najświętsza Panna powierzyła pastuszkom z
Fatimy, aby przekazali je Ojcu Świętemu, pozostaje do dzisiaj
tajemnicą. Matka Boża prosiła, by wyjawić je w 1960 r., ale Jan XXIII
opublikował 8 lutego tegoż roku komunikat, w którym stwierdzał, że
Kościół: „nie chce wziąć odpowiedzialności za potwierdzenie
prawdziwości słów, jakie według trzech pastuszków Matka Boża do nich
skierowała”. Dystansując się w ten sposób od przesłania Królowej
Nieba, rozpoczęto taktykę tuszowania faktów, widocznie dlatego, że treść
przesłania ujawniłaby straszny spisek przeciwko Kościołowi
Chrystusowemu gotowany przez jego wrogów. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu
wydawałoby się nie do pomyślenia, że można zamknąć usta również
Matce Bożej, ale w ostatnich latach byliśmy również świadkami prób
cenzurowania samej Ewangelii, która jest Słowem Jej Bożego Syna.
W 2000 roku, podczas pontyfikatu Jana Pawła II, sekretarz stanu
kardynał Sodano przedstawił swoją wersję Trzeciej Tajemnicy, która ze
względu na pewne elementy wydawała się najwyraźniej niepełna. Nic
dziwnego, że nowy sekretarz stanu, kardynał Bertone, starał się odwrócić
uwagę od wydarzenia z przeszłości, aby lud Boży uwierzył, że słowa
Matki Bożej nie miały nic wspólnego z kryzysem Kościoła ani z
porozumieniem modernistów i masonerii zawartym za kulisami Drugiego
Soboru Watykańskiego. Antonio Socci, który dokładnie zbadał Trzecią
Tajemnicę, zdemaskował to podstępne zachowanie kardynała Bertone. Z
drugiej strony ten sam Bertone zdecydowanie zdyskredytował i ocenzurował
Matkę Boską z Civitavecchia (Madonnina delle Lacrime di Civitavecchia),
której przesłanie doskonale zgadza się z orędziem, jakie wypowiedziała w
Fatimie.
Nie zapominajmy o niewysłuchanym wezwaniu Naszej Matki, by Papież i
wszyscy biskupi powierzali Rosję Jej Niepokalanemu Sercu, jako warunku
do pokonania komunizmu i ateistycznego materializmu – by powierzali nie
„świat”, nie „naród, który pragniesz, byśmy Ci powierzyli”, ale „Rosję”.
Czy tak trudno było to zrobić? Najwyraźniej tak, dla tych, którzy nie
dostrzegają rzeczy nadprzyrodzonych. Wybrano drogę odprężenia w
stosunkach z reżimem sowieckim, zaproponowaną właśnie przez
Roncalliego, nie rozumiejąc, że bez Boga pokój nie jest możliwy.
Dzisiaj, gdy Prezydent Federacji Rosyjskiej jest chrześcijaninem, ta
prośba Matki Boskiej mogłaby zostać wysłuchana, co pozwoliłoby uniknąć
dalszych nieszczęść Kościoła i świata.
Sam Benedykt XVI potwierdził aktualność przesłania Matki
Przenajświętszej, mimo że – zgodnie z rozpowszechnioną przez Watykan
interpretacją – należałoby uznać je za wypełnione. Ci, którzy czytali
Trzecią Tajemnicę wyraźnie powiedzieli, że jej treść dotyczy apostazji
Kościoła, która rozpoczęła się na początku lat 60. XX wieku i obecnie
osiągnęła tak oczywisty etap, że zauważają ją nawet świeccy
obserwatorzy. Ten niemal obsesyjny nacisk na tematy, które Kościół
zawsze potępiał, takie jak relatywizm i obojętność religijna, fałszywy
ekumenizm, ekologia maltuzjańska, homoherezja i imigracjonizm, wypełnił
się przez Deklarację z Abu Zabi jako plan opracowywany przez tajne sekty
od ponad dwóch wieków. W środku Wielkiego Tygodnia, po Synodzie
Panamazońskim, papież postanowił powołać komisję mającą prowadzić
dyskusję i badania nad żeńskim diakonatem w Kościele katolickim. Czy
Wasza Ekscelencja sądzi, że ma to na celu przygotowanie gruntu pod
klerykalizację kobiet, czy też – innymi słowy – próbę sabotowania
kapłaństwa ustanowionego przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa w Wielki
Czwartek?
Istota święceń kapłańskich nie może i nigdy nie będzie mogła być
zmieniona. Atak na kapłaństwo zawsze znajdował się w centrum uwagi
heretyków i ich inspiratora i jest to zrozumiałe – uderzenie w
kapłaństwo oznacza zniszczenie Mszy Świętej i Najświętszej Eucharystii
oraz całej struktury sakramentów. Wśród zaprzysiężonych wrogów święceń
kapłańskich byli oczywiście moderniści, którzy od dziewiętnastego wieku
snuli teorie o kościele bez kapłanów lub z kapłanami i kapłankami.
Brednie te, już wcześniej sygnalizowane przez niektórych przedstawicieli
modernizmu we Francji, niepostrzeżenie wkradły się w obrady Soboru w
próbach wykazania pewnej równoważności między kapłaństwem ministerialnym
wywodzącym się z sakramentu kapłaństwa a powszechnym kapłaństwem wszystkich wierzących
wywodzącym się z Chrztu. Znamienne jest to, że właśnie przez grę tą
celową niejednoznacznością również zreformowana liturgia odczuła skutki
błędu doktrynalnego Lumen gentium, który umniejszył rolę ordynowanego kapłana do zwykłego przewodniczącego zgromadzenia. Kapłan natomiast to alter Christus
nie przez zwykłe ordynowanie, ale przez ontologiczne połączenie z
Najwyższym Kapłanem, Jezusem Chrystusem, którego musi naśladować w
świętości życia i absolutnym poświęceniu, wyrażanym także poprzez
celibat.
Następny krok miał z pewnością polegać, jeśli nie na unieważnieniu
samego kapłaństwa, to przynajmniej na uczynieniu go nieskutecznym przez
rozszerzenie posługi na kobiety, które nie mogą być wyświęcane –
dokładnie to, co stało się w sektach protestanckich i anglikańskich,
które dziś doświadczają kłopotliwych sytuacji, takich jak obecność
biskupek lesbijek w tak zwanym kościele anglikańskim. Oczywiste
jest jednak, że ekumeniczny „pretekst”, to znaczy zbliżanie się do
wspólnot dysydenckich wraz z przejmowaniem od nich nawet najnowszych
błędów, opiera się na nienawiści Szatana do kapłaństwa i nieuchronnie
doprowadziłby Kościół Chrystusowy do ruiny. Z drugiej strony również
celibat księży jest przedmiotem podobnych ataków, ponieważ jest typowy i
charakterystyczny dla Kościoła katolickiego i stanowi cenną ochronę dla
kapłaństwa, którego tradycja zazdrośnie strzegła przez wieki.
Próby wprowadzenia formy ordynowanej kobiecej posługi w Kościele nie
pojawiły się dopiero w ostatnim czasie, mimo uporczywych oświadczeń
Magisterium. Nawet Jan Paweł II jednoznacznie orzekł, z zachowaniem
wszelkich kanonicznych wymogów dla nieomylnej prawdy orzeczonej ex Cathedra,
że absolutnie niemożliwe jest kwestionowanie doktryny na ten temat. Ale
podobnie jak można było wykorzystać Katechizm, aby ogłosić, że kara
śmierci jest „niezgodna z Ewangelią” – rzecz bezprecedensowa i heretycka
– tak dzisiaj niektórzy starają się stworzyć ex novo jakąś
formę kobiecego diakonatu, najwyraźniej przygotowującą do przyszłego
wprowadzenia kapłaństwa kobiet. Pierwsza komisja utworzona przez
Bergoglia przed laty wydała negatywną opinię, potwierdzając to, co
zresztą nawet nie powinno być dyskutowane; ale jeżeli ta komisja nie
była w stanie spełnić dezyderatów Franciszka, nie oznacza to,
że nie może tego zrobić inna komisja, której członkowie, wybrani przez
niego, są bardziej „posłuszni” i skłonni zniszczyć kolejny filar wiary
katolickiej. Nie wątpię, że Bergoglio ma przekonujące metody i może
wywierać pewne naciski na komisję teologiczną, ale jestem również
pewien, że w nieszczęsnym przypadku, gdy to ciało konsultacyjne wyda
pozytywną opinię, nie trzeba będzie koniecznie czekać na oficjalne
oświadczenie papieża, aby w niemieckich lub holenderskich diecezjach
zaczęły pojawiać się diakonisy za milczącym przyzwoleniem Rzymu. Metoda
jest znana i z jednej strony pozwala uderzyć w Kapłaństwo, a z drugiej
daje wygodne alibi tym, którzy będąc w strukturach kościelnych, zawsze
będą mogli odwołać się do faktu, że „papież nie dopuścił niczego nowego”.
Zrobiono to samo, kiedy upoważniono Konferencje Episkopatu do
samodzielnego stanowienia w sprawie Komunii na rękę, która to praktyka,
wprowadzona wskutek nadużycia, dzisiaj stała się powszechna.
Trzeba przyznać że to usilne promowanie kobiet w hierarchii zdradza
manię podążania za nowoczesną mentalnością, która odebrała kobietom ich
rolę matki i żony, aby zniszczyć naturalną rodzinę.
Należy pamiętać, że takie podejście do dogmatów Kościoła potwierdza niezaprzeczalny fakt: Bergoglio przyjął tak zwaną teologię sytuacyjną, której miejscami teologicznymi są przypadkowe fakty lub podmioty: świat, natura, postać kobieca, młodzi ludzie itd.
Jest to teologia, która nie opiera się na fundamencie
niezmiennej i wiecznej Prawdy Bożej, a wręcz przeciwnie – wychodzi od
stwierdzenia istnienia imperatywnych potrzeb, by udzielić odpowiedzi
spójnych z oczekiwaniami współczesnego świata.
Wasza Ekscelencjo, zdaniem uznanych historyków Sobór
Watykański II stanowił zerwanie Kościoła z Tradycją. Odtąd pojawiły się
prądy myślowe chcące przekształcić go w zwykłą wspólnotę ludzi, która
obejmuje cały świat i jego globalistyczną utopię. Jak Wasza Ekscelencja
postrzega ten ważny problem?
Kościół, który nazywa siebie nowym względem Kościoła
Chrystusowego, nie jest Kościołem Chrystusowym! Religia Mojżeszowa,
czyli „kościół dawnego prawa” stworzony z woli Boga, aby poprowadzić
swój lud do przyjścia Mesjasza, wypełnił się w Nowym Przymierzu i został
ostatecznie odwołany na Golgocie przez Ofiarę Chrystusa – przez Jego
śmierć narodził się Kościół Nowego i Wiecznego Przymierza, który
zastępuje wyznanie mojżeszowe. Wydaje się, że również kościół posoborowy,
modernistyczny i masoński, zmierza do transformacji, aby wywyższyć się
ponad Kościół Chrystusowy, zastępując go „neokościołem” – zdeformowanym i
tworem, który nie pochodzi od Boga.
Celem tego neokościoła nie jest poprowadzenie wybranego ludu do
uznania Mesjasza, jak w przypadku religii mojżeszowej. Nie chodzi o
nawrócenie i zbawienie wszystkich narodów przed powtórnym przyjściem
Chrystusa, jak w przypadku Kościoła Katolickiego, ale o stanie się duchowym ramieniem Nowego Porządku Świata i zwolennikiem Religii Powszechnej. W tym sensie rewolucja soborowa
musiała najpierw zburzyć dziedzictwo Kościoła, jego tysiącletnią
Tradycję, z której czerpał on swoje siły witalne i autorytet jako
Mistyczne Ciało Chrystusa, a następnie pozbyć się przedstawicieli starej
hierarchii i dopiero niedawno zaczęła pokazywać bez udawania, czym
zamierza być.
To, co Pan nazywa utopią jest w rzeczywistości dystopią, ponieważ stanowi urzeczywistnienie masońskiego planu i przygotowanie nadejścia Antychrysta.
Jestem również przekonany, że większość moich Współbraci, a
szczególnie niemal wszyscy kapłani i wierni, nie są absolutnie świadomi
tego piekielnego planu i że ostatnie wydarzenia otworzyły oczy wielu z
nich. Ich wiara pozwoli naszemu Panu zgromadzić pusillus grex wokół prawdziwego Pasterza przed ostateczną konfrontacją.
Aby przywrócić dawną świetność Kościoła, konieczne będzie
zakwestionowanie wielu doktrynalnych aspektów Soboru. Które punkty
Soboru Watykańskiego II Wasza Ekscelencja by zakwestionował?
Uważam, że nie brakuje wybitnych osobistości, które lepiej niż ja
wyraziły punkty krytyczne Soboru Watykańskiego. Są tacy, którzy wierzą,
że mniej skomplikowane i na pewno mądrzejsze byłoby przestrzeganie
praktyk kościelnych i papieskich w sposób zaproponowany na Synodzie w
Pistoi – było w nim wiele dobrych elementów, ale błędy, które zawierał,
uznano za wystarczające, by pozwolić mu odejść w zapomnienie.
Czy obecny pontyfikat stanowi zwieńczenie procesu, który
rozpoczął się wraz z Soborem Watykańskim II, a którego pragnienie
wyrażono w tak zwanym „Pakcie z katakumb”, czy też jest on nadal w fazie
pośredniej?
Jak w przypadku każdej rewolucji, bohaterowie pierwszych chwil często
padają ofiarą własnego systemu, tak jak stało się w przypadku
Robespierre’a. Kto wczoraj był uważany za rzecznika soborowego ducha,
dziś wydaje się niemal konserwatywny – wszyscy mogą dostrzec tego
przykłady. I są już tacy, którzy w intelektualnych kręgach
progresywizmu (jak ten, w którym bywał pewien Massimo Faggioli,
wyniosły, ale popełniający błędy nawet w pisowni swojego imienia i
nazwiska) zaczynają rozsiewać tu i ówdzie wątpliwości co do faktycznej
zdolności Bergoglia do dokonywania „odważnych wyborów”, na przykład
zniesienia celibatu, przyjęcia kobiet do kapłaństwa lub zalegalizowania communicatio in sacris
z heretykami, niemal mając nadzieję, że odsunie się na bok, by
umożliwić wybór papieża jeszcze bardziej posłusznego tym elitom, które w
Pakcie z katakumb i mafii z Sankt Gallen miały swoich najbardziej pozbawionych skrupułów i zdeterminowanych adeptów.
Ekscelencjo, my, dzisiejsi katolicy, często czujemy się
odsunięci od Kościoła, niemal opuszczeni przez naszych Duszpasterzy. Co
Wasza Ekscelencja może powiedzieć hierarchom i wiernym, którzy pomimo
zamieszania i błędów, jakie rozprzestrzeniają się w Kościele, starają
się wytrwać w tej trudnej walce o utrzymanie nienaruszalności naszej
Wiary?
Moje słowa z pewnością byłyby nieodpowiednie. Ograniczę się więc do powtórzenia słów naszego Pana, odwiecznego Słowa Ojca: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.
Oczywiście czujemy się odsunięci, ale czyż nie czuli się tak
Apostołowie i wszyscy chrześcijanie? Czy również nasz Pan nie czuł się
opuszczony w Ogrodzie Oliwnym? To jest czas próby, być może próby
ostatecznej. Musimy wypić gorzki kielich, mimo że ludzkim jest błaganie
Pana, aby go od nas odsunął; musimy z ufnością powtarzać: Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty i pamiętać o Jego słowach pocieszenia: Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat!
Kiedy skończy się czas próby, choć trudnej i bolesnej, czeka na nas
wieczna nagroda, której nikt nie będzie mógł nam odebrać. Kościół na
nowo zajaśnieje chwałą swego Pana po tym strasznym i przedłużającym się
Triduum Paschalnym.
Lecz o ile modlitwa jest z pewnością niezbędna, to nie wolno nam
rezygnować z dobrej walki i dawania świadectwa odwagi, krocząc pod
sztandarem Krzyża Chrystusa. Nie bądźmy jak św. Piotr, który na pytanie
służącej arcykapłana: „Czy i ty jesteś jednym spośród Jego uczniów?”
wyparł się Chrystusa. Nie pozwólmy się zastraszyć! Nie pozwólmy, aby
wkładano knebel tolerancji tym, którzy chcą głosić Prawdę! Prośmy
Najświętszą Pannę, aby nasz język mógł odważnie głosić Królestwo Boże i
Jego Sprawiedliwość. Niech zostanie odnowiony cud z Lapy, gdy Maria
przywróciła głos małej Joannie, która urodziła się niemową. Niech
przywróci mowę także nam, swoim dzieciom, które milczą zbyt długo.
Nasza Matko Fatimska, Królowo Zwycięstwa, Ora pro nobis.
Orędzie z 25.04.2020 przekazane przez Mariję Pavlović-Lunetti:
„Drogie
dzieci! Niech ten czas będzie dla was zachętą do osobistego nawrócenia.
Módlcie się, kochane dzieci, w samotności do Ducha Świętego, by was
wzmocnił w wierze i w zaufaniu Bogu, abyście byli godni dawać świadectwo
miłości, którą Bóg was darzy poprzez moją obecność. Kochane dzieci, nie
pozwólcie, aby pokusy zatwardziły wasze serce i by modlitwa była jak
pustynia. Bądźcie odbiciem miłości Bożej i swoim życiem świadczcie o
Jezusie Zmartwychwstałym. Jestem z wami i wszystkich was kocham moją
macierzyńską miłością. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje
wezwanie”.
Od
dziś zaczynam serię wpisów ks. Macieja Arkuszyńskiego na temat: „CUDA
EUCHARYSTYCZNE – „MILCZĄCY” BÓG, KTÓRY CHCE NAM COŚ POWIEDZIEĆ”
MYŚLI ŚWIĘTYCH O EUCHARYSTII
„…Jezus
jest zawsze sam w Najświętszym Sakramencie, staje się ubogi, ponieważ
daruje nam wszystko, co posiada, nie zachowując niczego dla siebie. Jego
celem jest posiadanie naszych serc i ubogacenie ich sobą [….]. RÓBCIE
WSZYSTKO, BY NIE STRACIĆ NAWET JEDNEJ KOMUNII – nie moglibyśmy sprawić
większej radości naszemu wrogowi, szatanowi!” (św. Małgorzata Maria Alacoque)
PREZENTACJA CUDÓW EUCHARYSTYCZNYCH
W DZIEJACH KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO Kategoria Cudu Eucharystycznego: Jezus Eucharystyczny wybronił niesłusznie oskarżonego człowieka.
Cud
ten jest opisany przez bibliotekarza watykańskiego – żyjącego w XVI
wieku – autora fundamentalnych dzieł z historii Kościoła, kardynała
Cesare Baronio. Wydarzenie miało miejsce w w 536 roku. Papieżem wówczas
był Agapit. Biskup z Formello – miejscowości położonej niedaleko Rzymu –
został oskarżony o świętokradztwo. Oskarżyciele twierdzili, że jadał z
przeznaczonych do Mszy Świętej kielichów. Papież zaniepokoił się tym i
posłał po biskupa dwóch kapłanów. Biskup został wtrącony do więzienia.
Za trzy dni – a była właśnie niedziela – papieżowi w nocy przyśniła się
dziwna postać, która przemówiła do niego: „Dzisiaj ma celebrować Mszę
tylko biskup, którego wtrąciłeś do więzienia. Papież przebudził się i
zastanowił się, ale uznał, że to absurd, aby niedzielną Mszę Świętą
odprawiał świętokradca. Położył się ponownie i zasnął. Znowu przybyła ta
tajemnicza osoba i powtórzyła mu: „Powiedziałem ci, że tylko więzień ma
celebrować Mszę Świętą”. Po chwili – już po raz trzeci – powtórzony
został ten nakaz. Papież, choć nie pojął znaczenia snu, ale zdecydował,
że pozwoli więźniowi celebrować Mszę Świętą. Postanowił jednak, że
wpierw postawi biskupowi pytania w sprawie popełnionego przestępstwa. Biskup odpowiadał tylko: „Jestem grzesznikiem”. Papież ponownie zapytał: „A zatem prawdą jest rzucone na ciebie oskarżenie?” Biskup odpowiedział znowu: „Jestem grzesznikiem”. Papież nakazał odprawiać Mszę Świętą
biskupowi w swojej obecności. Biskup podszedł do ołtarza i rozpoczął
ceremonię. Ukazywał innym swoją postawą: gorliwość w wierze i ogromną
pokorę. Gdy zbliżał się moment przeistoczenia zrobił znak Krzyża na
chlebie i przyzywał Ducha Świętego w formule poprzedzającej konsekrację. „Przyjdź, wszechmocny Uświęcicielu, Boże odwieczny i pobłogosław tę ofiarę przygotowaną na cześć Twojego imienia” Pozostał chwilę w milczeniu, a następnie
powtórzył to samo wezwanie. To uczynił trzy razy i wydawało się, że nie
może wypowiedzieć kolejnych formuł. Papież zapytał go, dlaczego nie
kontynuuje celebracji Mszy Świętej? Odpowiedział: „Przebacz mi, ale powtarzam
tę modlitwę, ponieważ nie widzę jeszcze Ducha Świętego spływającego na
Ofiarę. Ponadto proszę Waszą Świątobliwość, by nakazał diakonowi, który
stoi obok mnie, aby odszedł, ponieważ ja nie mam odwagi go odesłać”.
(przyp. M.A. Przypomnijmy sobie sen papieża). Papież przyjął jego prośbę i zaraz ujrzał
on i celebrujący, jak Duch Święty zstępuje na Ofiarę, wówczas zrozumiał,
że biskup był osobą świętą, a nie świętokradcą
ROZWAŻANIE W dzisiejszym świecie – w którym nie
szanuje się godności człowieka – jesteśmy często fałszywie oskarżani,
obmawiani, oczerniani. Tych grzechów, – aby mieć czyste sumienie – nie
powinniśmy popełniać. Nie zwracamy natomiast uwagi na chrześcijańskie
zachowanie, kiedy jesteśmy – my również – niesłusznie oskarżani. W tych
sytuacjach, albo się niepotrzebnie i nadmiernie tłumaczymy, (choć
zwięzłe przedstawienie faktów może być wskazane) albo szukamy wsparcia w
innych osobach, które nas obronią – ale tak naprawdę, nie uzyskujemy od
nich rzeczywistego wsparcia. Natomiast zapominamy o Bogu, o Jezusie
Chrystusie, który w Najświętszym Sakramencie czeka na każdego z nas –
osamotniony i doświadczony – jako człowiek – w niesłusznych
oskarżeniach. On chce mi – i to skutecznie – pomóc w tej konkretnej
sytuacji. Kiedy jestem fałszywie oskarżany – muszę
zauważyć dopust Boży – to ja jestem wtedy „próbowany”: odsłaniają się
ukryte zamysły mojego serca. „Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka
przenikasz moje zamysły” (Ps 139, 2). Ta sytuacja – fałszywego mnie oskarżenia –
była swoistym testem, czy jestem już wydoskonalony w miłości czy też
nie. Niektórzy – w takich okolicznościach – wybuchną gniewem i
oczywiście popsują cały zamysł Boga wobec siebie i poranią innych.
Niektórzy będą sparaliżowani i „zamkną się w sobie”, to też niedobre.
Sztuką jest w tych sytuacjach słuchać drugiej osoby i być pokornym. I
podziękuję kiedyś Bogu, bo dał mi siebie poznać lepiej niż dotychczas,
otworzą mi się oczy i wejdę na drogę nawrócenia. Ta okoliczność może
stać się również swoistym ćwiczeniem – aby stawać się pokornym – w
„Szkole Jezusa i Maryi” do której uczęszczam. Zresztą poczytajmy Pismo
Święte, jak zachowywał się Jezus Chrystus w sytuacji, kiedy był
fałszywie oskarżany. W niektórych – tego rodzaju –
okolicznościach, Jezus wyrażał prawdę, mówił konkretnie, rzeczowo i nie
wchodził w długie dyskusje. Nie tłumaczył się, nie ulegał emocjonalnym
porywom serca, które by wpływały na jego mowę, a w takiej sytuacji jest o
to bardzo łatwo. „Skoro dzień nastał, zebrała się starszyzna
ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali przyprowadzić Go przed
swoją Radę. Rzekli: Jeśli Ty jesteś Mesjasz, powiedz nam! On im odrzekł:
Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli was zapytam, nie dacie Mi
odpowiedzi. Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie
Wszechmocy Bożej. Zawołali wszyscy: Więc Ty jesteś Synem Bożym?
Odpowiedział im: Tak. Jestem Nim. A oni zawołali: Na co nam jeszcze
potrzeba świadectwa? Sami przecież słyszeliśmy z ust Jego” (Łk 22,
66-71). W wielu innych sytuacjach, kiedy Jezus
Chrystus był oskarżany po prostu milczał i to jest być może dla mnie
szczególna Jego podpowiedź – jako mojego Nauczyciela i Mistrza – jak
powinienem się w takich okolicznościach zachowywać. „…Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział” (Łk 23, 9). Zapewne – tu już się domyślamy – Jezus Chrystus, kiedy był fałszywie oskarżany, w ciszy się modlił. „…głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała
swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić
od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5, 7). „…nieustannie się módlcie! W każdym
położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie
względem was”(1Tes 5, 17-18).
Cud Eucharystyczny – wyżej przedstawiony– jest ukazaniem prawdziwości Słowa Bożego:„Powierz
Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” (Ps 37,5). Biskup –
chcąc być wiernym Jezusowi Chrystusowi – nie utyskuje i nie złorzeczy
swoim oskarżycielom. Natomiast staje w prawdzie przed Bogiem, mówiąc:
„jestem grzesznikiem”, bo przecież napisano w Piśmie Świętym: „Jeśli
mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas
prawdy” (1 J, 8). Duchowny nie żali się nad sobą, że został
wtrącony niesłusznie do więzienia, przyjmuje to jako dopust Boży.
Ostatecznie kłamstwo zostanie zidentyfikowane a prawda wyjdzie na jaw.
„Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic
tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” (Łk 8, 7).
Koronkę można odmawiać na zwykłej cząstce różańca.
Na początku: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje,
przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi. Chleba
naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my
odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode
złego . Amen. Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty
między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo,
Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej.
Amen. Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i
ziemi. I w Jezusa Chrystusa. Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł
z Ducha Świętego; narodził się z Maryi Panny. Umęczon pod Ponckim Piłatem,
ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia
zmartwychwstał. Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego.
Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, Święty
Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała
zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.
Na dużych paciorkach (1 raz): Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci
Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego
Jezusa-Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i całego
świata.
Na małych paciorkach (10 razy): Dla Jego bolesnej męki, miej
miłosierdzie dla nas i całego świata.
Na zakończenie (3 razy): Święty Boże, Święty Mocny, Święty
Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem. Przez odmawianie tej koronki - obiecał Pan Jezus -
podoba Mi się dać wszystko, o co Mnie prosić będą (1541) i dodał:
jeżeli to (...) będzie zgodne z Moją wolą. (1731)
Szczegółowe obietnice dotyczą godziny śmierci: łaski szczęśliwej i spokojnej
śmierci. Mogą je uprosić tylko ci, którzy sami z ufnością i wytrwale odmawiają
tę koronkę, ale także konający, przy których inni jej słowami modlić się
będą.
Kapłani - powiedział Jezus - będą (ją) podawać grzesznikom jako ostatnią
deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko
odmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia Mojego. (687)
Chociaż raz, ale w postawie zgodnej z treścią modlitwy, a przede wszystkim z
wiarą, ufnością i w pokorze oraz ze szczerym i głębokim żalem za grzechy. Pod datą 13 września 1935 roku, Święta siostra Faustyna zapisała w
swoim Dzienniczku taką oto wizję odnośnie tej koronki:
Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi, ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu
Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z
obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i
dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał
dotknąć ziemię, [...] zaczęłam prosić anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a
świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego.
W tej chwili ujrzałam Trójcę Przenajświętszą. Wielkość majestatu Jej przeniknęła
mnie do głębi i nie śmiałam powtórzyć błagania mojego. W tej samej chwili
uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej; kiedy
przyszła mi świadomość tej łaski, w tej samej chwili zostałam porwana przed
stolicę Bożą. O, jak wielki jest Pan i Bóg nasz i niepojęta jest świętość
Jego. Nie będę się kusić opisywać tej wielkości, bo niedługo ujrzymy Go wszyscy,
jakim jest. Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi.
Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła, i nie mógł wypełnić
sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą
wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam jako wtenczas. Słowa te, którymi
błagałam Boga, są następujące: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za
grzechy nasze i świata całego; dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla
nas.
Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy, usłyszałam te słowa
wewnętrznie: Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której
cię nauczyłem wczoraj.
Kiedy odmówiłam tę modlitwę, usłyszałam
w duszy te słowa: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego, odmawiać ją
będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący:
najpierw odmówisz jedno "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo", i "Wierzę w Boga",
następnie na paciorkach "Ojcze nasz" mówić będziesz następujące słowa: "Ojcze
Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego,
a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata
całego"; na paciorkach "Zdrowaś Maryjo" będziesz odmawiać następujące słowa:
"Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego". Na
zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: Święty Boże, Święty Mocny, Święty
Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem". (474 -
476)
Jego rysunek został ukazany w wizji, jaką s. Faustyna miała
22 lutego 1931 roku w celi płockiego klasztoru.Wieczorem, kiedy byłam w celi- pisze w Dzienniczku - ujrzałam
Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do
błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty
na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi
blady. (...)Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie(Dz.47). Chcę, aby ten obraz(...) by uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia(Dz.49).
Treść tego obrazu bardzo ściśle wiąże się więc z
liturgią tej niedzieli. Kościół czyta w tym dniu Ewangelię według św.
Jana o ukazaniu się zmartwychwstałego Chrystusa w Wieczerniku i
ustanowieniu sakramentu pokuty (J 20,19-29). Obraz przedstawia więc
zmartwychwstałego Zbawiciela, który przynosi ludziom pokój przez
odpuszczenie grzechów, za cenę swej męki i śmierci krzyżowej. Promienie
krwi i wody, płynące z przebitego włócznią Serca (niewidocznego na
obrazie) oraz blizny po ranach ukrzyżowania przywołują wydarzenia z
Wielkiego Piątku (J 19,17-18;33-37).
Obraz Jezusa Miłosiernego łączy więc w sobie te dwa ewangeliczne
wydarzenia, które najpełniej mówią o miłości Boga do człowieka.
Charakterystyczne dla tego wizerunku Chrystusa są dwa promienie. Pan
Jezus, zapytany o ich znaczenie, wyjaśnił:Blady
promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień
oznacza krew, która jest życiem dusz (...). Szczęśliwy, kto w ich cieniu
żyć będzie(Dz. 299).Oczyszcza
duszę sakrament chrztu i pokuty, a karmi ją najobficiej Eucharystia -
więc te dwa promienie oznaczają sakramenty święte i wszystkie łaski
Ducha Świętego, którego biblijnym symbolem jest woda, oraz nowe
przymierze Boga z człowiekiem zawarte we krwi Chrystusa.
Obraz Jezusa Miłosiernego często bywa nazywany obrazem Miłosierdzia
Bożego, co jest słuszne, ponieważ właśnie w misterium paschalnym
Chrystusa najwyraźniej objawiła się miłość Boga do człowieka. Obraz nie
tylko przedstawia miłosierdzie Boże, ale pełni również rolę znaku, który
ma przypominać o obowiązku chrześcijańskiej ufności względem Boga i
czynnej miłości w stosunku do bliźnich. W podpisie obrazu - z woli
Chrystusa - są umieszczone słowa: Jezu, ufam Tobie.
Obraz ten - powiedział także Pan Jezus - ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza nic nie pomoże bez uczynków(Dz.742).
Do tak rozumianego kultu obrazu, polegającego na
postawie chrześcijańskiej ufności i miłosierdzia, przywiązał Pan Jezus
specjalne obietnice: wiecznego zbawienia, dużych postępów na drodze
chrześcijańskiej doskonałości, łaskę szczęśliwej śmierci i wszelkie inne
łaski, o które z ufnością ludzie prosić Go będą. Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego (Dz. 570).
Źródło:
Święta s. M. Faustyna Kowalska. Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej. Wydawnictwo Księży Marianów. Warszawa 2000.
str. 11-12
Fragmenty Dzienniczka
Św. s. M. Faustyny Kowalskiej
na temat Obrazu "Jezu, Ufam Tobie"
1931 rok, 22 lutego.Wieczorem, kiedy byłam w celi ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie
białej.
Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na
piersiach. z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie
promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w
Pana. Dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po
chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj
obraz według rysunku, który widzisz z podpisem: "Jezu, ufam Tobie".
Pragnę, aby ten Obraz czczono najpierw w kaplicy waszej
i na całym świecie. (Dz.47)
Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten Obraz
nie zginie. Obiecuję także już tu na ziemi zwycięstwo nad
nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinie śmierci. Ja sam bronić będę ją
jako Swej chwały. (Dz. 48)
Wilno, 26 X 1934 r. W
piątek,
kiedy szłam z wychowankami z ogrodu na kolację, było to dziesięć minut
przed szóstą godziną,ujrzałam Pana Jezusa nad naszą kaplicą w takiej
postaci, jako Go widziałam
pierwszy raz. Takim, jakim jest namalowany na tym obrazie. Te dwa
promienie, które wychodziły z Serca Jezusowego okrywały naszą kaplicę i
infirmerię, a potem całe miasto i rozeszły się na cały świat. Trwało to
może do czterech minut i znikło. (Dz. 87)
Jestem Królem Miłosierdzia. w pierwszą niedzielę
po Wielkanocy, pragnę, żeby był publicznie ten obraz wystawiony.
Niedziela ta jest świętem Miłosierdzia. Przez Słowo Wcielone daję poznać przepaść Miłosierdzia Mojego.
(Dz. 88)
Dziwnie się
złożyło, jako Pan żądał, tak się stało, że pierwszą cześć, jaką obraz
ten odebrał od tłumów - było to w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.
Przez trzy dni był ten obraz wystawiony na widok publiczny i odbierał
cześć publiczną, ponieważ był umieszczony w Ostrej Bramie, w szczycie
okna, dlatego było go widać z bardzo daleka. W Ostrej Bramie obchodzono
uroczyście zakończenie
Jubileuszu Odkupienia Świata - 1900-lecie od Męki Zbawiciela. Teraz
widzę, że złączone jest Dzieło Odkupienia z Dziełem Miłosierdzia,
którego żąda Pan.(Dz. 89)
Wilno 1934. Kiedy raz spowiednik kazał mi się zapytać Pana Jezusa, co oznaczają te dwa promienie, które są w tym obrazie - odpowiedziałam,
że dobrze, zapytam się Pana. w czasie modlitwy usłyszałam te słowa wewnętrznie: Te dwa promienie oznaczają Krew i Wodę. Blady
promień oznacza wodę, która usprawiedliwia duszę, czerwony promień
oznacza Krew, która jest życiem dusz... Te dwa promienie wyszły z
wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje
zostało włócznią
otwarte na krzyżu. Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca
mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go
sprawiedliwa ręka Boga. Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy
była świętem Miłosierdzia. (Dz. 299)
W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza, który
maluje ten obraz, i
zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus - zasmuciłam się
tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego
malarza, matka przełożona została w mieście dla załatwienia różnych
spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i
napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym,
jakim jesteś? - Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla
jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej.(Dz. 313)
W pewnej chwili powiedział mi Jezus: Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie jako spojrzenie z krzyża. (Dz. 326)
W pewnej chwili zapytał mnie spowiednik, jak ma być
umieszczony ten napis,
ponieważ to wszystko się nie mieści na tym obrazie. Odpowiedziałam, że
się pomodlę i odpowiem na przyszły tydzień. Kiedy odeszłam od
konfesjonału - i przechodząc koło Najświętszego Sakramentu - otrzymałam
wewnętrzne zrozumienie, jak ma być ten napis. Jezus przypomniał, jako
mi mówił pierwszy raz, to jest, że te trzy słowa muszą być uwidocznione.
Słowa te są takie: Jezu, ufam Tobie. - Zrozumiałam, że Jezus pragnie, ażeby była umieszczona
cała formułka, ale nie kładzie wyraźnego nakazu, jako na te trzy słowa. Podaję
ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła
miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
(Dz. 327)
Wielki Piątek. O godzinie trzeciej po południu, kiedy weszłam do kaplicy, usłyszałam te słowa: Pragnę, żeby ten obraz był publicznie uczczony. -
Wtem ujrzałam Pana Jezusa na krzyżu konającego i w ciężkich boleściach,
i wyszły z Serca Jezusa te same dwa promienie, jakie są na tym obrazie.
(Dz. 414)
Kiedy został wystawiony ten obraz, ujrzałam żywy ruch
ręki Jezusa,
który zakreślił duży znak krzyża. w ten sam dzień wieczorem, kiedy się
położyłam do łóżka, ujrzałam, jak ten obraz szedł ponad miastem, a
miasto to było założone siatką i sieciami. Kiedy Jezus przeszedł,
przeciął wszystkie sieci, a w końcu zakreślił duży znak krzyża i znikł. I
ujrzałam się otoczona mnóstwem postac złośliwych i pałających ku mnie
wielką nienawiścią.
Wychodziły różne groźby z ich ust, jednak żadna się nie dotknęła mnie.
Po chwili znikło to zjawisko, lecz długo nie mogłam zasnąć. (Dz. 416)
26 IV. W piątek, kiedy
byłam w Ostrej Bramie w czasie tych uroczystości, podczas których obraz
ten został wystawiony, byłam na kazaniu, które mówił mój spowiednik;
kazanie to było o miłosierdziu Bożym, było pierwsze, czego żądał tak
dawno Pan Jezus. Kiedy zaczął mówić o tym wielkim Miłosierdziu Pańskim,
obraz ten przybrał żywą postać
i promienie te przenikały do serc ludzi zgromadzonych, jednak nie w
równej mierze, jedni otrzymali więcej, a drudzy mniej. Radość wielka
zalała duszę moją, widząc łaskę Boga.
Wtem usłyszałam te słowa: Tyś świadkiem miłosierdzia mego,
na wieki stać będziesz przed tronem moim, jako żywy świadek miłosierdzia mego. (Dz. 417)
Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, przeto niech
ma przystęp wszelka dusza do niego.(Dz. 570)
28 XII [1936]. Dziś
zaczęłam
nowennę do Miłosierdzia Bożego. To jest w duchu przenoszę się przed ten
obraz i odmawiam tę koronkę, której mnie nauczył Pan. W drugim dniu
nowenny ujrzałam ten obraz, jakoby żywy obwieszony niezliczonymi wotami,
i widziałam wielkie tłumy ludzi, którzy tu przychodzili i widziałam
wiele z nich uszczęśliwionych. (Dz. 851)
Dziś ujrzałam chwałę Bożą, która płynie z obrazu
tego. Wiele dusz
doznaje łask, choć o nich głośno nie mówią. Choć różne są koleje jego
Bóg otrzymuje chwałę przezeń, i wysiłki szatana, i złych ludzi rozbijają
się i obracają w nicość. Mimo złości szatana, miłosierdzie Boże
zatriumfuje nad całym światem i czcone będzie przez wszystkie dusze.
(Dz. 1789)
Chrześcijanie i Kościół muszą być ukrzyżowani, aby dopełniła się Ofiara Moja i aby nastąpiło zmartwychwstanie ludzkości w Duchu Świętym.
Będę umierał powtórnie w ludzie Moim, aby Duch Święty odrodził ludzkość.
Jest czas ofiary Kościoła – czas ofiary chrześcijan. Czas Ofiary Krzyżowej
Mojego Ciała, jakim jest Kościół. Dlatego potrzebne jest świadectwo wiary, modlitwa i umartwienie w intencji ratowania ludzkości i świata przed zatraceniem w szatanie.
Kościół musi obumrzeć, aby odrodzić się na nowo przez zmartwychwstanie w pełni mocy Bożej i zajaśnieć blaskiem Ducha Świętego.
Nie lękaj się Krzyża. Stań pod nim ufnie i z miłością spoglądaj na nadchodzący świt Zmartwychwstania.
Czas łaski trwa – to czas na nawrócenie, na opamiętanie, na ocalenie wielu przez ofiarę synów Moich i córek – dzieci Miłości.
Każdy, kto stanie pod Krzyżem, kto przyjmie Krzyż jest razem
z Maryją – Matką Boleści, która pomoże wytrwać w Miłości i Ofiarowaniu.
Przez Nią powtórnie przyjdę na świat w blasku i mocy jako Zwycięzca i Król.