„Przypuszczam, że gdy stan 
epidemii minie, niektóre niekochające Kościół media, dość szybko narzucą
 narrację, która stanie się kolejną wymówką, aby nie uczestniczyć w 
życiu Kościoła. Wiele tu zależy od ludzi wpływowych w Kościele, czy 
wyprzedzą ową antyklerykalną narrację, głęboką eklezjalną i biblijną 
katechezą” – mówi ks. Daniel Wachowiak w wywiadzie, który ukazał się na łamach serwisu Codzienna.net. 
Jak zmieni się Kościół po pandemii koronawirusa?
W zasadzie Kościół się nie zmieni, bo
 Jego główną Składową jest Chrystus, a wiemy, ze Bóg jest niezmienny. 
Każda okoliczność prowadząca Kościół do oczyszczenia, ukierunkowująca na
 najważniejszego, czyli na Jezusa, jest dla Kościoła dobra. Mam zatem 
nadzieję, że po pandemii Kościół będzie jakby bardziej Chrystusowy.
Czy będzie więcej wiernych, w myśl zasady „jak trwoga to do Boga”, czy odwrotnie – ludzi teraz będą oglądać mszę św. w TV?
Uważam, że epidemia nie stanie się 
źródłem kryzysu Kościoła, ale go szybciej pokaże. Od lat borykaliśmy się
 w polskim katolicyzmie z ogromną ilością problemów. Dostrzegaliśmy 
płytkość wiary, wybiórcze traktowanie sakramentów, u wielu brak 
przełożenia wiary na codzienność. Jak zatem zachowają się tzw. letni 
katolicy? Dla wielu udzielona dyspensa od uczestnictwa we Mszy Św. jest 
“na rękę”. I tak robili wiele, aby niedzielnej Liturgii unikać, a jak 
się na nie zjawiali, to traktowali ją jak rodzaj męczarni. Przypuszczam,
 że gdy stan epidemii minie, niektóre niekochające Kościół media, dość 
szybko narzucą narrację, która stanie się kolejną wymówką, aby nie 
uczestniczyć w życiu Kościoła. Wiele tu zależy od ludzi wpływowych w 
Kościele, czy wyprzedzą ową antyklerykalną narrację, głęboką eklezjalną i
 biblijną katechezą. Katecheza ta – jeśli nie pomoże w oddaleniu 
teologicznego zamętu, albo co gorsza nawet go pogłębi – przegra z 
myśleniem zlaicyzowanym. Mówiąc o duszpasterskim zamęcie mam na myśli to
 wszystko, co się działo w nauczaniu Kościoła, a co stawało się 
nieczytelne w ostatnim czasie dla wielu katolików: “Komunia na rękę, czy
 do ust? Jeśli biskupi zarządzili, że nieuczestniczenie w niedzielnej 
Mszy to nie grzech, a nawet zachęcali, by nie chodzić do kościoła, to 
dlaczego mam słuchać biskupów? – mogę być katolikiem bez pośredników 
pozostając w domu”. Finalizując, osobiście uważam, że nastąpi spadek 
uczestników niedzielnej Eucharystii, ale nie będzie on efektem pandemii,
 tylko słabej wiary sprzed epidemii.
Czy uzasadniona jest teza, że
 wspólnota Kościoła, oczyści się z fałszywej pobożności, że pandemia 
urealnia nasze osobiste relacje z Bogiem?
Mam nadzieję, że moi parafianie 
codziennie modlą się i dbają o relację z Bogiem. Jeśli tak jest – 
uważam, że wyjdą z tego trudnego czasu silniejsi! Jeśli jednak 
przeciągający się czas potraktują jak wakacje od Boga, dodatkowo przez 
leniwą naturę człowieka skażoną przez grzech pierworodny oddalą się od 
wiary, staną się jeszcze bardziej obojętni religijnie, niż przed 
pandemią. Na Pana pytanie dokładnie nie można teraz odpowiedzieć, gdyż 
nie mamy jeszcze odpowiedzi na kwestię: jak długo potrwa tzw. narodowa 
kwarantanna? Od czasu zależy, ilu stopniowo oddalających się od 
Chrystusa, my jako Kościół jesteśmy w stanie z tej fatalnej drogi 
zatrzymać. Im dłużej kościelny kontakt będzie z nimi utrudniony, tym 
jest większe niebezpieczeństwo na ich duchowe nieszczęście.
Co zauważył ksiądz u swoich wiernych, czy przeważał lęk przed zakażeniem, czy ufność w wolę Bożą?
Z lękami się nie dyskutuje, je się 
oswaja, oddaje Bogu. One są olbrzymim – często nieracjonalnym stanem 
człowieka. Każdy poniekąd ma do tego prawo. Nawet Maryi, która jest 
wzorem zaufania Woli Bożej, Bóg przez Archanioła mówi: nie lękaj się. 
Nawet jeśli teraz wielu uciekło jak uczniowie do Emaus, zwątpiło jak 
Piotr, to Jezus i tak jest w stanie wejść przez drzwi ich zamkniętych 
serc. Mogę i chcę jedynie mówić: “nie lękajmy się, otwórzmy drzwi 
Chrystusowi, Jezu, Ty się tym zajmij”. Wypowiadając codziennie te słowa,
 sam po sobie widzę, że Pan przemienia mój strach w Pokój, który jest 
Jego darem. Pokój, którego sam nigdy nie mógłbym sobie wypracować. Daje 
akceptację rzeczy, które prędzej czy później i tak mnie spotkają, np. 
śmierć.
Czy pandemia jest znakiem apokaliptycznym, czy kończy się czas kościoła masowego, a wraca – domowych wspólnot chrześcijańskich?
Czasy Ostateczne trwają od 2000 lat. 
Jest wiele znaków apokaliptycznych. Walka diabła o zniewolenie człowieka
 trwa nieprzerwanie od raju. Mając świadomość, że tak jest, trzeba 
uznać, że i pandemia stanowi dla diabła pole do popisu. On zapewne chce 
ją wykorzystać, wzbudzając w nas obrzydzenie do Opatrzności Bożej, 
wątpliwości w sensowność oddawania swego życia pod kontrole Boga. Chce 
podważyć dobroć Boga – bo przecież, gdzie jest Stwórca, skoro na ziemi 
panoszy się tyle epidemicznych niebezpieczeństw dla człowieka? Kto trwał
 do tej pory w Słowie Bożym, nie dziwi się, ochłonąwszy po pierwszych 
emocjach z początków epidemii, kruchą biologiczną kondycją człowieka, 
ulotnością nowożytnych wież Babel. Ludzkość, która chciała zapomnieć o 
uniwersalnych Prawdach, chcąc budować losy świata z podniesionym nosem 
do góry, przewróciła się o jeden wirus. Wiele razy ludzkość wpadała w 
różne tarapaty. Nie jesteśmy pierwsi. Jeśli tym bardziej zrozumiemy 
swoją nie-wyjątkowość tym lepiej dla odnowienia w nas pokory.
Czy będziemy bardziej domowymi wspólnotami i już nie masowym Kościołem?
Od lat uważałem, że jedyną drogą do 
uzdrowienia Kościoła jest właśnie spadek liczby na rzecz jakości. To się
 powoli w Polsce stawało. Epidemia jednak zmienia wiele. Dotychczasowe 
hipotezy, nawet bardzo słuszne, mają na swej drodze nieoczekiwany 
przypadek. W zależności jak długo potrwa i przez to jakie pokłady dobra w
 nas odkryje (np. tęsknota za bliskością, pragnienie przyjaźni, 
wspólnoty, etc.), jakie zranienia wyrządzi ludziom (praca, śmierci 
bliskich, etc.), ale też jakie wykrzywienia XXI wieku zniesie (np. 
kliniki aborcyjne, dewiacje osobowościowe, seksualne, etc.) będziemy 
mogli wyciągać wnioski.
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Codzienna.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz