Na pytanie dlaczego nie powinno się głosować
na Rafała Trzaskowskiego dla mieszkańców Warszawy powinna być prosta.
Państwem nie może sprawnie kierować ktoś, kto nie potrafi zarządzać
stolicą. A tak się dzieje w Warszawie na każdym kroku.
Wszędzie
króluje lenistwo, niekompetencja, bałagan. Brak rozliczeń z
własnościowymi gruntami mieszkaniowymi, tak samo jak naliczanie podatku
od nieruchomości. Kuriozalne próby naliczenia nowych opłat śmieciowych,
raz licząc od powierzchni mieszkania, raz uzależniając opłatę od zużycia
wody. Bezradność wobec awarii ściekowej. Gdyby nie pomoc rządu, ścieki
jeszcze długo zanieczyszczałaby Wisłę. Teraz okazało się, że są nadal
spuszczane awaryjnie do rzeki. W okresie pandemii brak decyzji,
pozwalających wprowadzić pomoc kryzysową – nie zwolnienie z czynszów
handlowców, nie zwolnienie z płatnego parkowania. A teraz rozszerzenie
jeszcze terenu podlegającemu opłatom za parkowanie. Można by jeszcze
długo wyliczać, ale nie antyrządy w Warszawie są tematem tego tekstu.
Teraz chodzi o coś bardziej poważnego, o rządzenie krajem, o politykę
zagraniczną.
Trafnie
ujął to Stanisław Janecki: „28 czerwca będziemy wybierać między powagą
państwa, polityków, polityki, a traktowaniem wszystkiego
instrumentalnie, sytuacyjnie. Poważna polityka nie oznacza
siermiężności, czy braku uśmiechu, lecz przede wszystkim
odpowiedzialność. Poważny polityk jest zawsze odpowiedzialny, niepoważny
albo unika odpowiedzialności, albo przerzuca ją na innych. Wiadomo
czego się spodziewać po poważnym polityku, niepoważny zaś z wszystkiego
robi teatr – byleby spektakl był atrakcyjny”. Czy chcemy mieć
prezydenta, dla którego wszystko jest płynne, dziś mówi tak, aby jutro o
tym zapomnieć. Czy chcemy mieć prezydenta, którego decyzje są tematem
do kpin, tak jak relaks na pl. Bankowym. Czy chcemy mieć prezydenta,
który naszą tożsamość narodową rozmywać będzie w Unii Europejskiej,
poszerzając tak uprawienia Komisji Europejskiej i Trybunału
Sprawiedliwości na wszystkie niemal polskie sprawy, aby decyzje w
naszych sprawach zapadały nie tutaj, ale w Brukseli. Czy chcemy mieć
prezydenta, który odcina się od naszych korzeni chrześcijańskiej kultury
i tradycji, zastępując ją tęczowymi barwami. Czy chcemy mieć
prezydenta, który odżegnuje się od pojęcia naród, zastępując go
społeczeństwem. Dla którego pojęcie naród kojarzy się z rasizmem,
ksenofobią, nacjonalizmem. Dla którego pojęcia wolność, równość,
solidarność to hasła mylnie pojmowane, zależnie od sytuacji.
Ale
w tym wszystkim dochodzimy do fundamentalnej kwestii. Wybierając Rafała
Trzaskowskiego, narażamy Polskę na paraliż państwa. Chyba każdy wie,
że jego prezydentura daleka będzie od współrządzenia z rządem,
parlamentem. On ma zupełnie inne zadanie. Ma być narzędziem do
„przetrącenia kręgosłupa PiS” i to jest jego główny cel. Warto wrócić do
nieodległej historii, bo do roku 2001. Wtedy to Aleksander Kwaśniewski
używał swoich prezydenckich uprawnień do „przetrącania kręgosłupa”
prawicowemu rządowi AWS. To poprzez weto ustawodawcze dobił rząd Jerzego
Buzka . Zawetował prawa reprywatyzacyjne, liberalną reformę podatkową,
nowoczesny system powszechnej obrony cywilnej, reformę zarządzania
administracją. Wyborcy byli zachwyceni jego antyrządową działalnością, a
jego działania przyczyniły się do wspaniałego zwycięstwa SLD w
jesiennych wyborach roku 2001.
Przy
obecnym układzie sił w parlamencie PiS nie ma możliwości odrzucić weta
prezydenckiego, bo do tego potrzeba antyprezydenckiej większości 3/5.
Paraliż państwa można by jedynie zlikwidować, usuwając PiS od władzy.
Oznaczałoby to olbrzymią falę kryzysu politycznego. Przedsmak takiej
sytuacji mieliśmy już teraz, gdy Senat blokował termin wyborów
prezydenckich, co spowodowało zamieszanie, chaos polityczny. Dla
sprawnie działającego państwa najważniejsza jest możliwość efektywnego
rządzenia, co w wypadku prezydentury Trzaskowskiego było by niemożliwe.
W proch rozsypało by się wszystko, co do tej pory osiągnęliśmy. Realny
stał by się jedynie „tęczowy pałac” pełen nowinek obyczajowych, polityki
gender i ekspansji grup LGBT, walki z religią katolicką, piętnowanie
duchownych katolickich. Warszawa stałaby się światowym centrum parad
równości.
W
rzeczywistości tak głoszona jako niezależna prezydentura Trzaskowskiego
byłaby sterowana przez Donalda Tuska, który jest jego mentorem. A
jedyny cel Tuska, to zniszczenie Jarosława Kaczyńskiego i tylko to się
dla niego liczy.
Trzeba
także pamiętać, że Rafał Trzaskowski wpędzi nas znów ponownie w ramiona
Niemiec. Świadczą o tym jego słowa o zaprzestaniu budowy Centralnego
Portu Komunikacyjnego, bo podobny będzie w Berlinie. Politykę jego
będzie cechowała uległość wobec naszych sąsiadów. Aby się nie wychylać i
nie narażać Moskwie, trzeba zaprzestać przekopu Mierzei Wiślanej.
Uśmiechem w stronę wschodniego sąsiada jest polityka nazewnictwa ulic w
Warszawie i przywracanie starych komunistycznych nazw. Trzaskowski to
inżynier antypolskiej operacji zakończonej rezolucją Parlamentu
Europejskiego oskarżającej rząd polski o łamanie praworządności.
Polityka
Trzaskowskiego byłaby oderwana od sojuszu atlantyckiego z USA od idei
Trójmorza, a ustawiłaby ponownie Polkę na peryferii Niemiec, oddając ją
pod niemiecki protektorat.
28
czerwca będziemy wybierać między Polską silną, wzmocnioną sojuszem ze
Stanami Zjednoczonymi, nowoczesną w budowaniu gospodarki, wrażliwą na
najsłabszych, idącą drogą reform, które doprowadzą nas do lepszego
jutra, chrześcijańską, dumną ze swych korzeni i wierną określonym
wartościom, a Polską dryfującą na obrzeżach UE, liderem tęczowej
rewolucji, powrotu do starych praktyk sprzed ośmiu lat, Polskę
rozkradaną przez złodziei, pozbawioną praworządności i powrotu do
dawnych wpływów komunistycznych.
Wrzucając
kartę do urny zastanówmy się, jakiej chcemy Polski, czy chcemy podeptać
cały pięcioletni dorobek w imię jakiejś iluzorycznej świeżości,
przykrytej starym zjełczałym pudrem.
Iwona Galińska
Autor: Iwona Galińska
Źródło: Iwona Galińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz