Narracja
o powstałym spontanicznie z inicjatywy trzech osób antyrasistowskim
ruchu społecznym to opowieść dla naiwnych. Black Lives Matter –
przemyślane rewolucyjne narzędzie, za którym stoją miliony dolarów,
tylko wykorzystuje problem rasizmu jako przykrywkę dla osiągnięcia
zupełnie innego celu.
Szybkość
z jaką rozprzestrzenia się wirus politycznej poprawności pokazała, że
obracający miliardami ludzie alternatywnej rzeczywistości postawili na
odpowiedniego człowieka. Hasło Black Lives Matter dotarło również do
Europy, a protesty wobec systemowego rasizmu odbyły się już w krajach,
które ani nie posiadały kolonii, a czarnoskóry na ulicach miast
pozostawał egzotyką jeszcze do XXI w.
Rewolucja
robiona za obce pieniądze dociera także do Polski Protesty odbyły się
m.in. Krakowie, Warszawie i Gdańsku. W Poznaniu uczestnicy położyli się
na 8 minut i 45 sekund na ziemi, oddając „hołd” zmarłemu George
Floydowi. Czy to nie hipokryzja, że młodzi nie robili tego w innych
sprawach dotyczących np. Polaków. Bohaterem rewolucji poprawnej
politycznie stał się człowiek, który ma na swoim koncie nie mało
grzechów i wyroków. To też znak czasów, że tacy dziś bohaterowie
lewicowej rewolucji. Czy Ci którzy są na sztandarach rewolucji nie są
odbiciem ludzie, którzy ją popierają?
W
Warszawie zdewastowano pomnik Tadeusza Kościuszki – człowieka, który w
testamencie zapisał wykupienie (za pieniądze z jego majątku) wolności
dla niewolników oraz zapewnienie im edukacji i pracy. Przeszczepione
sztucznie na polski grunt demonstracje miały pokojowy przebieg. Nie
oznacza to jednak, że takie pozostaną. Już dzisiaj stołeczny ratusz z
miejskiej kasy organizuje przecież szkolenia z „taktyki miejskiej /
ulicznej gimnastyki”, będącej niczym innym jak strategią walk ulicznych.
Zajęcia ze Społecznej Szkoły Kapitalizmu prowadzą doświadczeni lewicowi
aktywiści. Wszystko pod patronatem prezydenta, Rafała
Trzaskowskiego. Czy dla Rafała Trzaskowskiego bohaterami są lewicowe
postacie o wątpliwej moralności? Czy pod rządami Prezydenta RT staną
pomniki Marksa i Engelsa jak to miało miejsce w Niemczech, tak
uwielbianych przez środowisko Gazety Wyborczej i KO?
Black Lives Matter wspiera powstała
w 2005 r. z inicjatywy m.in. Georga Sorosa organizacja, która wymaga od
każdego członka wpłaty przynajmniej 200 tysięcy dolarów rocznie. Wielu
dyrektorów generalnych największych spółek z Wall Street wyraża sympatię
dla coraz popularniejszego ruchu. Znajdziemy wśród nich m.in. Jamie
Dimona (JPMorgan), i wielu, wielu innych…
Na działalność lewicowego
ruchu BLM fundusze przekazywała m.in. Fundacja Forda, Rockefeller
Foundation czy Heinz Foundation. Posiadane doświadczenie
i know-how pozwoliło na założenie Black Lives Matter, organizacji, która
już wkrótce poprowadziła przetaczającą się przez Amerykę (i nie tylko)
rewolucję.
Równie
ważne dla tęczowych komunistów co pieniądze są motywacje ideologiczne. A
w przypadku tego, co reprezentują sobą ludzie spod znaku BLM, człowiek
ma wrażenie, że to kartoteka policji a nie życiorys. Otwarcie przyznają,
że ich ruch nie ma na celu jedynie wykorzenienia rzekomych nierówności
rasowych, ale w równym stopniu dotyczy on homoseksualizmu jak
i transpłciowości. – W manifeście opublikowanym na stronie ruchu wzywa
się do walki z dyskryminacją nie tylko ze względu na rasę, ale i
tożsamość płciową czy orientację seksualną. Skutecznie walczą z – jak to
określa progresywny słowniczek -„przywilejem cisgenderowym”, czyli de
facto przekonaniem, że… istnieje płeć biologiczna, która w dużym stopniu
nas określa.
W
parze z promocją tęczowych odchyleń idzie atak na normalna, tradycyjną
rodzinę. Założycielki BLM to zwolenniczki marksizmu w jego najbardziej
agresywnej, radykalnej odsłonie.
,,Jesteśmy
wyszkolonymi marksistkami. Jesteśmy doskonale zorientowani w teoriach
politycznych” – mówiła Cullors w przemówieniu dla The Institute for
New Economic Thinking, think-tanku sponsorowanego przez Sorosa.
Po
raz pierwszy udało się na taką skalę połączyć postulaty walki ras z
ideologią walki płci. Wszystko okraszone narracją jak z manifestu
komunistycznego Marksa; stawiającego w roli oprawcy rząd, kapitalizm,
zredefiniowany biały suprematyzm (gdzie przywilejem jest samo bycie
Białym) i instytucje promujące tradycyjny model rodziny. Ofiarami ucisku
są w tej wizji nie tylko Czarni, ale i społeczności LGBT, Latynosi oraz
wszelkie inne mniejszości.
Najbardziej
niebezpieczne jest chyba to, że zwolennicy tęczowych i czerwonych
ruchów chwalą działania terrorystyczne, jak chociażby ostatni atak na
elektrownię w Ostrołęcę. „Naszym obowiązkiem jest zwyciężać! Musimy
kochać się nawzajem i wspierać! Nie mamy nic do stracenia, jedynie nasze
łańcuchy!” – to słowa skandowane podczas każdego zjazdu BLM. Problem w
tym, że należą do – jak to określiła Garza „naszej
ukochanej” Assaty Shakur, komunistycznej aktywistki, zamieszanej w
zabójstwo oficera policji w 1973 r. Człowiek może się bać tych ludzi, bo
za nic mają właśność. Tak ukochana przez Amerykanów maksyma mój dom,
moja twierdza i bezpieczeństwo dla tych ludzi oznacza tyle, że mogą do
niego wejść i zabrać co tylko chcą.
Czy
tylko zwolennicy i entuzjaści Black Lives Matter oraz innych tęczowych i
czerwonych ruchów zdają sobie sprawę z prawdziwego
charakteru tego ruchu? Czy wszyscy podpiszą się pod neomarksizmem,
zawierającym wezwanie do obalenia a porządku? Pewnie nie. Pewnie u
części – moim zdaniem nawet większości – z nich pojawia się autentyczne i
szczere pragnienie sprawiedliwości. Pewnie większość nie ma pojęcia o
walce ras, afirmacji queer, przepisywaniu historii czy inspiracji
terrorystami. Dają się po prostu złapać na chwytliwe hasła o sprzeciwie
wobec rasizmu, o tym, że przecież wszyscy są równi i mi tęczowemu
człowiekowi należy się wszystko, tym bardziej to co należy do
kogoś innego. Nic nie usprawiedliwia nieświadomości. Kiedy rozum śpi,
budzą się demony.
Rewolucyjny
nurt porywa gwałtownie i wiedzie w nieznane, mroczne miejsca. Historia
to doskonale pokazała w 1917 r. Opętani destrukcyjnym szałem aktywiści
potrafią obalać pomniki postaci, o których nie mają zielonego pojęcia
jak np. Tadeusz Kościuszko. Prawda i tak nie ma tutaj żadnego
znaczenia dla czerwonych, lewicowych, tęczowych aktywistów. Coraz
częściej, zwłaszcza wśród młodych, zdarzają się osoby, które wyznają
ideologię, nie mając o niej pojęcia. Pod sejmem RP protestowali
anarchiści. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie protestowali
przeciwko niskim zasiłkom. To swego rodzaju śmiech historii dla
Bakunina. Ciekawe co by dziś powiedział na anarchistów, którzy domagają
się zasiłków państwowych.
Powstaje
ważne pytanie: Czy już wkrótce zamaskowani bojówkarze z czerwonymi
flagami, wtopieni w tłum protestujących, pojawią się na ulicach polskich
miast? Czy dewastacje pomników, palenie aut, walki z policją i
plądrowanie sklepów staną się częścią naszej codzienności? Elity III RP
coraz częściej na to pozwalają. Jeżeli wygra jawny zwolennik lewicowej
rebelii, potencjał rewolucyjny w naszym kraju gwałtownie
wzrośnie. Rafał Trzaskowski już pokazał, że zamiast Tadeusza Kościuszko
woli tęczowych bohaterów spod znaku Marksa i Engelsa.
rr, PCh24.pl, fronda.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz