Bp dr Tihamer Toth: Matka Boża Bolesna

Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed
narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić
świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej.
Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą
Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z
początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna
na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej
Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny
cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka
schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty
pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa
idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada,
że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk
2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest
rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa
Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne
chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może
zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego
ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie
dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na
mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego
wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy
słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że
będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”,
„wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo
zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien
czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby
przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja
chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać
się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja.
Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że
żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go
wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!…
widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie.
Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę
„Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym
przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa
skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył,
słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod
ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena,
którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie
zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem
stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi - koniecznie
chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im
większa, miłość, tym głębszy ból” - mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb.
Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec
Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą
Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w
stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z
krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała
ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami
Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje" (Lm 2, 13).
Kiedyś śpiewałaś Magnificat - a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną
jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz
powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest
piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką
napełnił Wszechmogący" (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez
drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?"
(Lm 1 12).
Bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278.
[Pisownia uwspółcześniona]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz