ŚWIAT DLA OCALENIA MUSI CHCIEĆ MOJEJ POMOCY
Maria Valtorta – KONIEC CZASÓW
22. ŚWIAT DLA OCALENIA MUSI CHCIEĆ MOJEJ POMOCY
Napisane 6 sierpnia 1943.
Mówi Jezus: Moja Krew, którą z wściekłością przyzywali na siebie moi
nieprzyjaciele i oskarżyciele, nie utraciła swej podwójnej zdolności:
przebaczania i potępiania. Przemijają wieki, córko, ale Ja i wszystko,
co jest moje, trwa w wiecznej teraźniejszości. W godzinie ciemności
lśniła tylko purpura mojej boskiej Krwi – jak latarnia, która chciała
zbawić ludzki ród, lecz dostrzegło ją tylko niewielu. To powtarza się
przez wieki i będzie się powtarzać, dopóki będzie istnieć Ziemia. *Moja
Krew+, przelana z nieskończoną miłością, sprawiła cuda odkupienia tam,
gdzie znalazła miłość. Stała się natomiast potępieniem dla tego, kto na
ofiarę Boga odpowiedział złością i nienawiścią.
Ale cóż tu mówić? Ja byłem Bogiem i prorocy zapowiedzieli moje
przyjście. Cuda, których dokonałem, potwierdziły ich słowa. Ja sam
potwierdziłem moją Boską naturę w godzinie ostatniego sądu, w czasie,
którego skazaniec nie kłamie. A jednak Mnie zabili. Ci nieprzyjaciele
Chrystusa nie mają usprawiedliwienia, że nie wiedzieli, Kim był Ten,
którego oskarżali i którego śmierci pragnęli. Dlatego też tym surowsze
było osądzenie ich, gdyż – zawsze o tym pamiętaj – od tego, któremu dano
więcej miłości, dobrodziejstw, poznania, więcej też się wymaga.
Zrozumienie mojej Dobroci nie może zwalniać was od obowiązku szacunku.
Ale i teraz, córko moja, ale i teraz, czy nie jest tak samo? Także teraz
świat wie, że dla ocalenia, dla życia w pokoju, dla bycia szczęśliwym
musi chcieć mojej pomocy. A co czyni świat? Oskarża Mnie i przeklina
Mnie. Oskarża Mnie, że go nie kocham, że jestem okrutny, że jestem
obojętny. Przeklina Mnie z powodu win, których nie popełniłem. I cóż?
Jak może świat oskarżać Boga? Jak może człowiek przeklinać Boga? Głupie
są zamiary człowieka nienawidzącego Boga – jak mrówek, które próbują
przewrócić górski masyw. W tym świętokradczym wysiłku może jedynie
siebie doprowadzić do ruiny i stoczyć się w przepaść. Dotyczy to tych,
którzy są współczesnymi potomkami dawnych Hebrajczyków.
Inni, mniej winni w masie winnych, wprawdzie nie przeklinają i nie
oskarżają otwarcie, jednak nie modlą się ufnie, nie żyją ofiarnie, nie
kochają żarliwie. Są jak młynki do kawy: porusza je jeszcze jakiś
duchowy odruch, ale już nie – własna siła. To wody, które płyną pod
naporem wieków chrześcijaństwa: *płyną+ tylko z tej przyczyny, nie z
własnej woli. I psują się jak wszystkie wody, które – kiedy nazbyt są
oddalone od górskiego źródła – zatrzymują się po wpłynięciu na równinę.
Nie ocala się świata przez psucie i bunt. Zaprawdę powiadam ci, jeżeli
nie przychodzą większe nieszczęścia na tę biedną ludzką rasę, dla której
umarłem, to z pewnością nie jest to zasługą modlitw ludzi pozbawionych
ducha i żyjących powierzchownie. Tymi, którzy świat ocalą i aż dotąd go
ocalali, są nieliczni, w których moja Krew dokonała cudów miłości, bo
zastała ich jak puchary miłości wzniesione do Nieba.
Jednak z jakże wielkim bólem dostrzegam, że te stworzenia, w których
zakorzenia się Miłość, stają się coraz mniej liczne. Ofiary! Moje
ofiary! O! Kto da Odkupicielowi, wielkiej Ofierze, armię ofiar dla
ocalenia świata, który oskarża Boga o grzech, a nie myśli, że zło świata
jest wynikiem grzechu człowieka przeciwko Bogu i przeciw człowiekowi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz