niedziela, 30 stycznia 2022

Krew i łzy na wizerunkach Maryi. Apokaliptyczna przestroga dla grzesznej ludzkości?

 

Otacza nas zewsząd wielość znaków. Burzy się natura. Budzą się lęki. To wołanie zdaje się nieść ostrzeżenie przed zbliżającą się katastrofą. Mówi nam o tym serce, mówi rozsądek, mówią święci. Czy świat zasłużył na karę? Czy rozpędzony pociąg ludzkiej samozagłady może ocalić jeszcze płacz Matki?

Wszystko idzie na opak… Cnota jest ścigana, występek sławiony, prawdy nie ma, kłamstwo ma trzy języki… księgi są bez mędrców, a mędrcy bez ksiąg. Zwierzęta udają ludzi, a ludzie zwierzęta.

Napisany w wiekach średnich tekst jawi się niemal jako proroctwo, zmyślny opis współczesności. Rzeczywistość jest o wiele bardziej ponura, wręcz przeraża. A Niebo wciąż nas ostrzega. Czy coś to zmieni? Woła do nas tsunami tajlandzkie i japońskie, trzęsienia ziemi, eksplozje meteorów, susze i ulewy, błotne lawiny i powodzie. Drżą wulkany. Cała natura zdaje się wzywać do opamiętania. Trudno być obojętnym na ten głos, a jednak jest mało słyszalny. Z tego powodu pojawia się nowy znak. Matka Boża płacze.

Po raz pierwszy Maryja pełna była bólu podczas objawienia przy Rue du Bac w 1830 r. w Paryżu. Do widzącej mówiła: „Czasy są złe”. Wówczas jeszcze nie płakała, ale jej oczy były mokre. W tym samym roku w paryskiej katedrze Notre Dam na figurce pochodzącej z XII w. pojawiły się jednak łzy. Płaczącą Matkę Boga szesnaście lat później ujrzą Melania i Maksymin w La Salette. W skierowanych do wizjonerów słowach miała stwierdzić:

Przyszłam, żeby powiedzieć wam o sprawach najwyższej wagi. Jeśli lud mój nie posłucha, będę musiała puścić ramię mego Syna. Jest ono tak ciężkie, tak mnie przygniata, że nie jestem w stanie dalej go powstrzymywać.

Wedle relacji widzących, „Maryja mówiła te słowa, cały czas płacząc”. Z podobnym przesłaniem zwróciła się dwa lata później do Johanna Stichlmayera w Obermauerbach w Brawarii: Nie mogę dłużej wstrzymać kary Bożej.

W 1853 r. płaczącą Najświętszą Panienkę we włoskiej miejscowości Caretto widziała pasterka Veronika Nucci. Po trzech latach od tych wydarzeń Maryja ukazała się dwudziestoletniej dziewczynie, Rosie Carbona, „by płakać nad grzechami świata”. W kolejnym objawieniu w Vallensanges (1888 r) młodziutka Jean Bernard aż dwadzieścia razy widziała Matkę Bożą z sercem przeszytym siedmioma mieczami, która płakała „nad ludzkimi grzechami i z powodu nadciągającej sprawiedliwości”.

Dwa lata później fenomen krwawych łez we włoskim Campocavallo Kościół rozpoznał jako cud. W 1900 r. dzieci Alfred Marie Cailleaux byli świadkami objawień płaczącej Maryi we francuskim Signy. Po sześciu latach Matka Boża znów zapłakała w Quito, mieście znanym z XVI- wiecznych spotkań Matki Najświętszej z siostrą Marianną Franciszką od Jezusa Torres y Berriochoa.

Po objawieniach w Fatmie w 1917 r. zaobserwowano zjawisko broczących łzami i krwią fatimskich figurek, które od 1978 r. pielgrzymowały po świecie. O jednym z takich zdarzeń można było przeczytać w zamieszczonym w magazynie „Soul” sprawozdaniu burmistrza Las Vegas Williama Briare’a:

Można było wyczuć, że coś się stało, bo w katedrze zapanowała przejmująca cisza. Nikt z zebranych nawet nie drgnął; jeden mężczyzna pokazywał ręką na figurę, a kapłan przysunął się bliżej, aby lepiej przyjrzeć się twarzy. Ja sam patrzyłem z bliska i bardzo uważnie, aby przekonać się, że to, co widzę, jest prawdą: oczy figury zwilgotniały. Łzy gromadziły się w dolnej części oczu, pod ich dolną powieką.

Wizerunek Niebieskiej Pani zapłakał również Polsce. 3 lipca 1949 r. wierni zgromadzeni na modlitwie przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej w lubelskiej katedrze byli świadkami spływających po obliczu Maryi krwawych łez. Być może za tym fenomenem stał frekwencyjny sukces uroczystości koronacyjnych Cudownego Obrazu w dniu 26 czerwca 1988 r. Wówczas na pola Majdanka do Lublina przybyło 350 tysięcy wiernych, czyniąc z tego wydarzenia jedno z największych spotkań religijnych w Polsce ostatnich dekad, nie licząc pielgrzymek papieskich.

Kolejne niezwykłe zjawisko miało miejsce we włoskich Syrakuzach. 29 sierpnia 1953 r. gipsowa kopia płaskorzeźby przedstawiającej Matkę Bożą zaczęła płakać ludzkimi łzami. Sprawę skomentował sam papież Pius XII: „Czy ludzie zrozumieją tajemnicę tych łez?”. Płaczącą figurkę nic szczególnego nie wyróżniało. Była z rodzaju tych, które produkuje się masowo za pomocą matrycy. Po osuszeniu okolic oczu statuetki zauważono, że płyn pojawił się na nowo. Pobrano próbki do analizy, która wykazała, że materiał w niczym nie różnił się od prawdziwych ludzkich łez. Wobec tych doniesień stanowisko zajął Kościół katolicki, formalnie uznając wydarzenie za cud. W tym samym roku zapłakało trzynaście innych, identycznych z Madonną z Syrakuz, wizerunków Niepokalanego Serca Maryi.

Zjawisko roniących łzy figurek szczególnie uwidoczniło się we Włoszech. Płaczące krwią krzyże i figury można było oglądać w Toskanii w domu włoskiej stygmatyczki, Teresy Musco. Krwawiącą codziennie przez kilka dni Madonnę widziano w styczniu 1971 r. w Maropati.

Zdarzeniem zainteresowała się policja, która postanowiła sprawę wyjaśnić. W tym celu obraz został na jedną noc zamknięty w skrzyni. Po komisyjnym otwarciu okazało się, że wizerunek nadal krwawił. Wyniki badań jednoznacznie wskazały na ludzkie pochodzenie analizowanego materiału. W 1980 r. w miejscowości Niscima mieszkańcy odnaleźli z kolei umieszczoną w skalnej niszy broczącą krwią rzeźbę Najświętszej Matki. O incydencie zrobiło się na tyle głośno, iż musiał interweniować sam biskup miejsca, który do cudu ustosunkował się z rezerwą. W następstwie jego decyzji figurkę zamknięto w szklanej gablocie. Twarz Madonny nadal pokrywała się jednak krwią. Doniesienia o płaczących świętych wizerunkach we Włoszech pojawiały się również w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Fenomen ten odnotowano w takich miejscowościach, jak: Porziano di Assisi, Lendinara, Neapol, Porto San Stefano, Rawenna, Vertora.

O płaczących obrazach głośno było również za Oceanem. W 1972 r. w stanie Nowy York roniła łzy Matka Boża z Lourdes. Zjawisko zaobserwowano też w innych miejscach, wśród których znalazły się: Chicago, Waszyngton, Nowy Orlean, Las Vegas, Brooklyn, Atlanta, Wheeling. W latach osiemdziesiątych XX wieku zaczynają płakać wizerunki w Ameryce Południowej: w 1984 r. w chilijskim Valparaiso, w 1987 r. w Brazylii, w 1988 r. w Ekwadorze.

Na kontynencie afrykańskim płaczącą Matkę Bożą 15 sierpnia 1982 r. widziały Alphonsine, Anatalie i Marie-Craire. Zgodnie z przekazem wizjonerek, Maryja miała mówić o szczególnym znaczeniu cierpienia („Nikt nie dochodzi do Nieba bez cierpienia) zarówno jako środka wynagradzającego za grzechy świata jak i dla zbawienia dusz. W czerwcu 1973 r. broczyła krwią drewniana figurka Matki Bożej w klasztorze Sióstr Służebnic Eucharystii w japońskim mieście Akita.

W trwających od 1961 do 1981 r. objawieniach na Węgrzech Matka Najświętsza miała powiedzieć: „Jest tak wiele grzechów… Pomóżcie mi ratować dusze!”. Z końcem czerwca 1985 r. w południowokoreańskim mieście Nanju płakała przez trzy miesiące należąca do rodziny Hong-Sun Yoon figurka Maryi. W późniejszym okresie obok łez na statuetce pojawia się krew. Na pytanie o sens tego znaku odpowiedź dała sama Maryja w dniu pierwszego jej objawienia w Naju, 18 lipca 1985 r.:

Na świecie grzech stał się cnotą, morderstwo niewinnych powinnością, niesprawiedliwość zasadą, a egoizm bramą do raju. Brama do nieba stała się dla ludzi jak ucho igielne dla wielbłąda.

Z podobną intuicją co do interpretacji spotykamy się w przypadku krwawych łez, które odnaleziono na maryjnej figurce w hiszpańskiej bazylice św. Jana Bożego w mieście Granada. Komentarze wskazywały na to, iż „krwawe łzy mogą być echem Fatimy i kolejnym poważnym ostrzeżeniem danym światu”. Po policzkach Madonny łzy płynęły też w Grangecon w Irlandii w 1995 r., w Beninie – maleńkim afrykańskim państwie nad Zatoką Gwinejską w 1997 r., na Malcie w 1999 r., w Mura niedaleko Barcelony w 1998 r. W listopadzie 2005 r. w kościele pod wezwaniem Wietnamskich Męczenników w Sacramento parafianie spostrzegają czerwone ślady na twarzy figurki uosabiającej Madonnę. Pomimo zabiegów czyszczenia, wizerunek wciąż krwawił. Zjawisko płaczących wyobrażeń Matki Bożej zdaje się nie ustawać. Co rusz usłyszeć można o kolejnych takich przypadkach. 

Katolicy nie są zobowiązani do wiary w nadprzyrodzony charakter tych znaków. A jednak, trudno nie pytać o sens tego fenomenu? Czy coś nas czeka? Na apokaliptyczny kontekst tych zjawisk wskazuje Wincenty Łaszewski w książce pt. „Nadchodzi kres. Mistyczne wizje końca świata”:

Apokaliptyczne w swej treści objawienia zostały poprzedzone przez łzy Madonny. Mamy tu wyraźnie wskazanie na związek łez i krwi z Apokalipsą. Matka Boża poprzedza swe przesłanie o końcu czasów z ukazaniem krwi na swym wizerunku, tym samym dając nam wskazówkę, jak rozumieć tego rodzaju zjawiska. Odpowiedź jest oczywista: łzy i krew wskazują na nadchodzącą Apokalipsę: pełną smutku, bólu i krwi!

W odniesieniu do tego, wymowne jest tłumaczenie Anioła, jakie otrzymała 26 lipca 1973 r. japońska wizjonerka w Akita, siostra Agnieszka Katsuko Sasagawa:

Wyryj sobie głęboko w sercu myśl o krwi Maryi. Krew przez nią wylana ma głęboką wymowę. Ta bezcenna krew została przelana po to, by błagać o wasze nawrócenie, by wypraszać pokój, by wynagradzać za niewdzięczność i zniewagi naszego Pana.

Czy bezcenna krew Maryi, o której mówił Anioł, została przelana na darmo i wciąż grzesząca ludzkość niebawem pogrąży się zapowiedzianych w Księdze Objawienia katastrofach? Ciąg dalszy nastąpi…

Anna Nowogrodzka – Patryarcha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Matka Boża Fatimska (17.06.2023) do ks. Oliviera z Brazylii

  Matka Boża Fatimska (17.06.2023) do ks. Oliviera z Brazylii W ciągu kilku tygodni ojciec Oliveira odczuwał towarzystwo Najświętszej Mary...