"Nogi mi zmarzły i zsiniały.(...)Boże, jak lekko się cierpi, gdy się ma świadomość, że cierpi się dla Chrystusa."

Różaniec i Ks.Jerzy Popiełuszko
Na
początku drugiego roku pobytu w Seminarium ks Jerzy został powołany do
Wojska i wcielony do Jednostki Kleryckiej o zaostrzonym regulaminie w
Bartoszycach. Czas służby wojskowej nie był dla niego łatwy. Odwołajmy
się do jego słów z listu, który w lutym 1967 r. napisał do ojca
duchownego w Seminarium ks. Czesława Miętka. Wspomniał o różańcu:
Ostatnio
zeszły pewne fakty, które pozostaną mi w pamięci, które nawet
zanotowałem. Pierwsza z nich to sprawa różańca wojskowego. Różaniec ten,
jak się potem okazało, był tylko pretekstem. Zaczęło się od tego, że
dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym
plutonem. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. A za to grozi
prokuratur. Gdyby zdjął wyglądałoby to na ustępstwo. Sam fakt zdjęcia to
niby nic takiego. Ale ja zawsze patrzę głębiej. Wtedy tenże dowódca
rozkazał mi, żebym poszedł z nim do wyższych władz, a swemu pomocnikowi
rozkazał, aby na 20.00 przyprowadził mnie na rozmowę służbową.
Ponieważ nie było władz wyższych, rozmawiał ze mną sam. Straszył prokuratorem. Wyśmiewał
,,Co,
bojownik za wiarę". Ale to wszystko nic. O 17.45 w pełnym umundurowaniu
jak do ŻOK'u stawiłem się na podoficerce. Tam sprawdzian trwał do 20.00
z przerwą na kolację. O 20.00 zaprowadzono mnie do dowódcy plutonu. Tam
się zaczęło.
Najpierw spisał moje dane. Potem kazał mi się rozbuć,
wyciągnąć sznurówki z butów i rozwinąć onuce. Stałem więc przed nim
boso. Oczywiście cały czas na baczność, stałem jak skazaniec. Zaczął się
wyżywać. Stosował różne metody. Starał się mnie ośmieszyć. Poniżyć
przed kolegami, to znów zaskoczyć możliwością urlopów i przepustek. Na
boso stałem przez godzinę (60 minut). Nogi zmarzły, zsiniały, więc o
20.20 kazał mi buty założyć. Na chwilę wyszedł z sali i poszedł do
chłopaków ( moich kolegów z plutonu). Przyszedł do mnie z pocieszającą
wiadomością: ,,Tam w sali w twojej intencji się modlą". Rzeczywiście,
chłopaki odmawiali różaniec. Ja zbywałem go raczej milczeniem,
odmawiając modlitwy w myśli i ofiarując cierpienia, powodowane
przygniatającym ciężarem plecaka, maski, broni i hełmu, Bogu, jako
przebłaganie za grzechy. Boże, jak lekko się cierpi, gdy się ma
świadomość, że cierpi się dla Chrystusa.
Jak powiedziałem, różaniec
był tylko pretekstem do tego, żeby się ze mną spotkać w formie
służbowej, bo normalnie to już byłem na rozmowach. O różańcu wspomniał
mi tylko pod koniec rozmowy.(...) Sprawy modlitwy układają się w moim
plutonie najlepiej. Ale to nie nasza wina, bo oni sami dobrali do tego
plutonu grupę buntowników. Różaniec wspólnie odmawiamy codziennie. Przy
każdej dziesiątce ktoś inny podaje intencję, a jedna intencja, jedna
tajemnica jest w intencji własnej.
źródło:Gloria tv
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz