Już
za życia przypisywano księdzu Bosko dar uzdrawiania chorych,
rozmnażania żywności, a nawet wskrzeszania zmarłych! Pomaga zresztą
nadal. Otrzymał od Boga również inne charyzmaty, wśród których
najbardziej frapującym był dar proroczych snów.
Fragment pochodzi z książki „Cuda wielkich świętych” autorstwa Henryka Bejdy
Do
beatyfikacji i kanonizacji księdza Jana Bosko (1815–1888) przyczyniły
się cudowne uzdrowienia czterech Włoszek – Anny Maccolini, Katarzyny
Pilengi, Proviny Negro i młodej kobiety Teresy Callegari. Wiele nadzwyczajnych uzdrowień dokonało się jednak jeszcze przed jego śmiercią.
Już za życia przypisywano księdzu Bosko dar uzdrawiania chorych
(uzdrowił m.in. niewidomą dziewczynkę, sześciu chorych na ospę
chłopców, sparaliżowaną dziesięciolatkę, kobietę poruszającą się o
kulach), rozmnażania żywności, a
Pomaga
zresztą nadal. Do dziś biuletyny salezjańskie pełne są podziękowań za
łaski wyproszone za jego przyczyną. Założyciel salezjanów otrzymał od
Boga również inne charyzmaty, wśród których najbardziej frapującym był dar proroczych snów.
Tajemnicze „tabletki”
W
dość dziwny sposób ksiądz Bosko uzdrowił pewnego gorączkującego
mężczyznę. Po zaleconej przez niego – odprawionej przez chorego –
spowiedzi i przyjęciu Komunii Świętej, przekazał mu pudełeczko z tabletkami i polecił przyjmować je przez kilka kolejnych dni. Mężczyzna wykonał to polecenie i – choć do tej pory żaden z lekarzy nie potrafił mu pomóc – poczuł się lepiej, przestał gorączkować i wyzdrowiał.
„Miejscowi aptekarze – jak czytamy w miesięczniku rodzin katolickich
„Nasza Arka”2 – z ciekawości zbadali jedną z pigułek księdza Bosko, by
sprawdzić, jaki środek pomógł zbić tak wysoką gorączkę. Zdumieni stwierdzili, że w tabletkach nie było nic oprócz zwykłego chleba”.
Pewnego
dnia ksiądz Bosko zaczął rozdawać Komunię Świętą. Zauważył jednak, że
komunikantów jest mało, a komunikujących bardzo dużo. I wtedy w
przedziwny sposób Hostie zaczęły się… mnożyć. Efekt był taki, że
wystarczyło dla wszystkich!
Cudowne rozmnożenie chleba i… kasztanów
„Innym
razem – jak opisywano w „Naszej Arce” – ksiądz Bosko obiecał chłopcom,
że po powrocie ze spaceru zostaną obdarowani jadalnymi kasztanami. Matka
Małgorzata, która prowadziła kuchnię dla chłopców, ugotowała pół
wielkiego worka kasztanów, sądząc, że tyle wystarczy. Kiedy zgłodniali
chłopcy wrócili, ksiądz Bosko zaczął rozdzielać kasztany. Jego
podopieczni ustawili się w kolejce i każdy dostawał pełen beret
kasztanów. Matka Małgorzata zorientowała się, że przy takim podziale
kasztanów nie wystarczy dla wszystkich. Ksiądz
jednak nie zrezygnował i dalej hojnie obdarowywał podchodzących kolejno
wychowanków. Kiedy już wszyscy chłopcy zostali obdarowani, na dnie
kosza zostały jeszcze dwie porcje – dla matki księdza Bosko i dla niego
samego”.
„W podobnie cudowny sposób ksiądz Bosko rozmnożył
chleb – czytamy dalej w tym samym periodyku. Pewnego wieczoru zabrakło
pieczywa na kolację dla jego podopiecznych. Wysłanie chłopców do
piekarni było bezcelowe, gdyż jej właściciel domagał się uregulowania
długu za wcześniejsze dostawy. Ksiądz Bosko sam rozpoczął rozdzielanie
kolacji. Nie było to łatwe, gdyż na trzystu chłopców zostało 15 kromek chleba. Wychowankowie ustawili się w kolejce. Każdemu z nich Ksiądz wręczał z kosza jedną kromkę chleba. Gdy już wszyscy chłopcy zostali obdarowani, na dnie kosza zostało jeszcze 15 kromek – tyle, ile było na początku”.
Wskrzeszenie chłopca
W
1870 roku, kiedy ksiądz Bosko przebywał we Florencji, zaczepiła go
markiza Girolama Uguccioni. Kobieta błagała go, by poszedł z nią do jej
willi, do jej umierającego chrześniaka. Kiedy dotarli na miejsce,
okazało się, że chłopiec już nie żyje. Kapłan wraz z obecnymi tam
osobami odmówił wtedy modlitwę do Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, a
następnie udzielił zmarłemu błogosławieństwa. I nagle stało się coś przedziwnego. Kiedy tylko zakończył odmawianie stosownej formuły, chłopiec… ziewnął i zaczął oddychać. Powrócił do świata żywych, a wieść o tym cudzie rozniosła się po okolicy.
Uzdrowienie ran
Do grona uzdrowionych zaliczyć można również Alojzego Orione – późniejszego świętego, założyciela orionistów i kilku innych zgromadzeń posługujących ubogim i chorym. Oto jego historia: Kiedy
ksiądz Bosko zmarł, przed jego – wystawioną w świątyni trumną –
przewijały się rzesze wiernych. Wielu chciało zdobyć choć najmniejszą
relikwię. Niektórzy podawali różne przedmioty – obrazki, różańce –
którymi wychowankowie księdza Bosko dotykali jego ciała. Wśród
wychowanków księdza Bosko kręcił się także Alojzy Orione.
Wpadł on na pomysł, że zrobi kulki z chleba, które – po dotknięciu nimi
zmarłego – będzie rozdawał wszystkim chętnym. Niestety, krojąc
bochenek, bardzo dotkliwie i głęboko rozciął sobie wskazujący palec
prawej ręki. Wpadł w popłoch, bo przyszło mu na myśl, że z uszkodzonym
palcem nie będzie mógł spełnić swojego marzenia – zostać kapłanem
(i faktycznie w tamtych czasach była to bardzo realna przeszkoda!),
prędko zawinął zakrwawiony palec w chusteczkę, pobiegł do kaplicy, w
której leżał zmarły, i dotknął tym palcem jego ręki. I… stało się: po głębokiej ranie została tylko niewielka blizna.
Prorocze sny Jana Bosko. Było ich ponad 100!
A
jednak to nie uzdrowieniami (choć dziś zebrało by się ich już z
pewnością kilka tysięcy, bowiem od chwili śmierci księdza Bosko
świadectwa takie publikowane były i są nadal w każdym z salezjańskich
biuletynów), cudownymi rozmnożeniami pokarmów, wskrzeszaniem zmarłych
ani nawet bilokacjami zasłynął założyciel salezjanów. Tym, co w jego
życiu było najbardziej niezwykłego, były jego prorocze sny. Było ich
ponad sto. Święty Jan Bosko otrzymywał w nich informacje na temat swojego życia (pierwszy taki sen, w którym zobaczył przemianę złych chłopców w dobrych, przyśnił mu się już w wieku dziewięciu lat!), losu Kościoła, salezjanów, założonego przez siebie oratorium, poznawał przyszłość, a nawet stan sumienia swoich wychowanków.
Najsłynniejszym snem pozostaje ten o dwóch kolumnach
z 30 maja 1862 roku (uwieczniono go zresztą w turyńskiej bazylice Matki
Bożej Wspomożycielki Wiernych). Kapłan zobaczył w nim wielką bitwę na
morzu. Wielka liczba małych i dużych statków walczyła przeciwko jednemu
dostojnemu okrętowi. Za wielkim okrętem kryły się małe łódeczki
odbierające polecenia wysyłane z dużego statku i próbujące za pomocą
tysięcy manewrów obronić się przed wrogimi atakami. Duży okręt atakowany
był przy użyciu najróżniejszej broni (armat, rusznic, materiałów
wybuchowych, a nawet książek). Wrogom wydawały się sprzyjać także
przeciwny wiatr i wzburzone morze. Pośrodku wód wznosiły się dwie grube i bardzo wysokie kolumny.
Na szczycie pierwszej kolumny znajdowała się świetlista Hostia. Na kolumnie tej była również tablica z napisem: Salus credentium („Zbawienie wierzących”).
Na drugiej – niższej – noszącej napis Auxilium Christianorum („Wspomożycielka chrześcijan”) stała figura Niepokalanej Dziewicy.
Dużym
okrętem sterował Ojciec Święty. Papież dwukrotnie zwoływał na naradę
dowódców małych łódek i mimo ataków wroga podejmował heroiczne wysiłki,
by wpłynąć między dwie kolumny i przywiązać statek do lin i kotwic. Spowodowane przez wroga dziury w burcie okrętu zasklepiał wiejący od kolumn wiatr. Atakujący
stracili armaty oraz inną broń i przystąpili do walki wręcz. Zabili
papieża, ale nie zdążyli się tym nacieszyć, bo jego miejsce bardzo
szybko zajął drugi, któremu udało się wreszcie wpłynąć pomiędzy dwie
kolumny i zakotwiczyć okręt. Kiedy to się stało, okręty wroga nagle
pierzchły lub potonęły, a przy kolumnach zacumowały także małe łódeczki.
Jako pierwszy zinterpretował ten sen współpracownik księdza Bosko, bł. ksiądz Michał Rua.
Według niego statek papieża to Kościół, okręty
to ludzie, a morze – świat. Bronią Kościoła ludzie dobrzy, walczą z nim
wrogowie. Dwie zbawcze kolumny to „oddanie się Przenajświętszej Pannie i
Przenajświętszemu Sakramentowi Eucharystii”.
Ksiądz Bosko doprecyzował wówczas, że okręty wrogów to prześladowania, a
od wielkiego zamętu można uratować się na dwa sposoby – „oddać się
Przenajświętszej Pannie i często przystępować do Komunii Świętej”.
Uzdrowienia, rozmnażanie żywności, wskrzeszenia. Cudowne dary św. Jana Bosko | Stacja7.pl
************************************************************
Św. Jan Bosko - duchowy olbrzym
Bogusław Bajor

Św. Jan Bosko urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Becchi, w przysiółku należącym do gminy Castelnuovo d’Asti – 40 kilometrów od Turynu. W późniejszych czasach osadę przemianowano na Castelnuovo Don Bosco. Jego ojciec, Franciszek zmarł kiedy Jan miał zaledwie 2 lata. Matka, Małgorzata musiała zająć się utrzymaniem trzech synów: Antoniego, Józefa i Jana. Podstawą w wychowaniu dzieci było dla matki życie religijne. Wykorzystywała każdą okazję, by mówić chłopcom o Opatrzności i sądzie Bożym. Wychowywała ich po spartańsku. Takie twarde życie uczyniło z nich ludzi silnych, nie cofających się przed trudnościami.
Proroczy sen
W 1824 roku, kiedy Jan miał 9 lat, Pan Bóg objawił mu we śnie jego przyszłą misję: Janek we śnie znalazł się wśród tłumu chłopców, którzy krzyczeli i przeklinali. Chciał ich uciszyć, zaczął krzyczeć i grozić im pięścią. Wówczas zbliżył się do niego dostojny, pięknie ubrany mężczyzna, który zawołał go po imieniu i powiedział: - Musisz zjednać sobie przyjaciół łagodnością i miłością, nigdy szturchańcami. Zacznij więc natychmiast mówić im o brzydocie grzechu i o pięknie cnoty.
Młody Jan Bosko odznaczał się konsekwencją w dążeniu do celu. Widząc, jak wielkim powodzeniem cieszą się przygodni kuglarze i cyrkowcy, za pozwoleniem swej matki zaczął ich naśladować. W ten sposób zbierał mieszkańców swojego osiedla i zabawiał ich w niedziele i święta, przeplatając popisy (wykonywał trudne skoki, chodził na rękach, jako kuglarz robił różne sztuczki, a jako linoskoczek skakał, biegał i tańczył na sznurze, wisiał na jednej nodze) modlitwą, pobożnym śpiewem i „kazaniem”, które było powtórzeniem wcześniej usłyszanego w kościele. W latach 1831-1835 ukończył szkołę podstawową w Castelnuovo i średnią w Chieri. Nie znajdując funduszów na ich opłatę, musiał pracować dodatkowo w różnych zawodach, by zdobyć konieczne podręczniki i opłacić nauczycieli. Musiał także pomyśleć o własnym utrzymaniu, mieszkając na stancji. Dorabiał przez dawanie korepetycji. Po ukończeniu szkół średnich Jan został przyjęty do wyższego seminarium duchownego w Turynie. Tu pod kierunkiem Św. Józefa Cafasso, wykładowcy i spowiednika, czynił znaczne postępy w doskonałości chrześcijańskiej.
Kapłan i wychowawca

„Do szpitala, szybko!”
Mimo ogromu łask, tytanicznej pracy i siły woli, nie było mu łatwo. Urzędnicy piętrzyli trudności, właściciele domów i możnowładcy nie patrzyli na hałaśliwą i zaniedbaną młodzież zbyt ufnie... Do tego dochodziły pułapki ze strony współbraci w kapłaństwie. Znany jest przypadek, gdy dwaj z nich uznali Ks. Jana za osobę chorą psychicznie. Zawiązali więc intrygę, której celem było umieszczenie go w domu dla obłąkanych. Umówili się z pracownikami szpitala psychiatrycznego, że wsadzą do powozu Don Bosko i każą go zawieźć na „ostry dyżur”. Tam już miał zostać przez dłuższy czas. Odwiedzili więc Ks. Jana i zaproponowali mu przejażdżkę. Nie wiedzieli jednak jednego – Święty czytał w sumieniach i myślach bliźnich. Kiedy więc podeszli do powozu, Jan odsunął się na bok, przewrotni Kapłani wsiedli do powozu, a ten zamknął za nimi drzwi i krzyknął do woźnicy: Do szpitala psychiatrycznego – szybko! Trochę czasu zajęło wyjaśnianie „żartu”, ale efekt był taki, że ci dwaj księża już nigdy nie starali się przechytrzyć Don Bosko.
Dar czytania w sumieniach
To, co szczególnie niepokoiło, ale też fascynowało współczesnych św. Janowi, to jego nadprzyrodzony dar czytania w sumieniach i dar poznania rzeczy przyszłych. Wystarczyło, że spojrzał na kogoś i już mógł określić jego myśli, zainteresowania i stan duchowy. Jeden z jego nowo przybyłych podopiecznych powiedział kiedyś z bezczelnym uśmieszkiem: - Jeśli rzeczywiście Don Bosko jest taki mądry i przenikliwy, że zna moje grzechy, niech je wymieni. Święty nachylił się nad chłopcem i powiedział mu całą „litanię” grzechów, zaniedbań i występków, nawet tych najbardziej skrytych.
Owoce św. Jana Bosko

Dary nadprzyrodzone
Opatrzność wyposażyła Ks. Bosko również w dary nadprzyrodzone. W czasie kanonicznego procesu naoczni świadkowie w detalach opisywali wypadki: uzdrowienia niewidomych, głuchych, chromych, sparaliżowanych, nieuleczalnie chorych. Wiadomo o co najmniej jednym wskrzeszeniu zmarłego. Święty posiadał nawet dar bilokacji. Najwięcej jednak rozgłosu przyniosły świętemu: dar czytania w sumieniach ludzkich, którym posługiwał się niemal na co dzień, oraz dar widzenia przyszłości.
Św. Jan Bosko - duchowy olbrzym - Przymierze z Maryją
Do szpitala psychiatrycznego – szybko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz