poniedziałek, 25 marca 2013

Aborcyjne lobby żongluje sondażami i ukrywa prawdę


Krzysztof Warecki


Aborcyjne lobby żongluje sondażami i ukrywa prawdę


Data publikacji: 2013-03-24 07:00

Data aktualizacji: 2013-03-25 07:43:00


Aborcyjne lobby żongluje sondażami i ukrywa prawdę
lunar caustic / cc licence /  wikimedia.commons.pl




Obrońcy życia nie mają wątpliwości,  że media manipulując sondażami, wyolbrzymiają poparcie opinii publicznej dla  tzw. aborcji. Odnosząc się do sondaży opublikowanych w związku z 40 rocznicą  legalizacji tego procederu w USA, pokazujących rzekome poparcie miększości  Amerykanów dla zabijania dzieci w łonie matek, wskazują, że miały one charakter  incydentalny i nie ukazują stałego trendu, który wskazuje raczej na rosnące  poparcie opinii publicznej w Ameryce dla zaostrzenia ograniczeń dotyczących  aborcji.

 

Amerykańscy obrońcy życia oskarżają media  głównego nurtu, że często, a nawet zbyt często, nie wyjaśniają odbiorcom, że  wyniki badań sondażowych w temacie tzw. aborcji są nie tylko sprzeczne, ale też  mylące. Jednocześnie koncerny medialne prawie w ogóle nie informują o wynikach  badań naukowców wskazujących, że tzw. aborcja stanowi ogromne niebezpieczeństwo  dla zdrowia i życia kobiet.

 

Popierają chociaż nie wiedzą co

 

Eksperci z ruchu społecznego National Right  to Life zwracają uwagę, że spośród 1502 osób, które wzięły udział w styczniowej  ankiecie ośrodka badawczego Pew Research Center na temat kazusu Roe v. Wade, w  oparciu o który Sąd Najwyższy zalegalizował na terenie całych Stanów  Zjednoczonych zabijanie dzieci poczętych, „tylko 62 proc. wiedziało, że badanie  dotyczyło aborcji”. Siedemnaście procent domyślało się nieprawidłowo, a 20 proc.  w ogóle nie wiedziało, czego ta sprawa dotyczyła. Tymczasem 7 proc. badanych  było przekonanych, że sprawa dotyczy szkolnej desegregacji, zaś 5 proc., że kary  śmierci lub ochrony środowiska.

 

Raport na temat sondażu Pew Research Center,  zatytułowany: „Roe v. Wade po 40 latach: Większość sprzeciwia się obalaniu  decyzji o aborcji”, pokazuje również, że wśród osób poniżej 30 roku życia tylko  44 proc. wiedziało, że sprawa dotyczyła aborcji, podczas gdy 16 proc.  stwierdziło, że chodzi o szkolną desegregację, zaś 41 proc. uznało, że chodzi o  inny temat (kara śmierci lub ochrona środowiska) lub odpowiedziało, że po prostu  nie wie czego dotyczył kazus „Roe v. Wade”.

 

Wśród tych, którzy odpowiedzieli na pytanie  Pew Research Center o to, czy dokonywanie tzw. aborcji jest moralnie  dopuszczalne, 47 proc. stwierdziło, że aborcja jest złem moralnym, a tylko 13  proc. stwierdziło, że jest moralnie dopuszczalna, zaś 27 proc. odpowiedziało, że  aborcja nie jest kwestią podlegającą ocenie moralnej, a 9 proc., że zależy to od  sytuacji.

 

O ile tylko 62 proc. badanych przez Pew  Research Center wie, że sprawa Roe v. Wade dotyczy tzw. aborcji, to sondaże  cytowane przez podmioty medialne, takie jak MSNBC, CNN i Fox News, czy nawet  Wall Street Journal i Washington Post podają tylko część prawdy. Odnosząc się do  styczniowego sondażu periodyk „First Things” opublikował artykuł, zatytułowany  „Małe zmiany w nastawieniu do aborcji”, którego autor Michael New wykazuje  stronniczość mediów referujących sondaże, które rzekomo dowodzą, że coraz więcej  Amerykanów popiera proceder zabijania dzieci poczętych.

 

Autor artykułu, odnosząc się do  upowszechniania przezmedialnych gigantów  informacji na temat wyników sondażu sugerujących, że 70 proc. Amerykanów  sprzeciwia obaleniu Roe v. Wade, stwierdził, że „aby poważnie analizować wahania  opinii publicznej na temat aborcji, trzeba wziąć pod uwagę odpowiedzi udzielone  na to samo pytanie, najlepiej zadane przez tę samą firmę sondażową, w dłuższym  okresie czasu”. New podkreślił przy tym, że treść zadawanych pytań w ankiecie  dotyczącej sprawy Roe v. Wade nie jest zgodna porównując badania z  poszczególnych lat, i takie przypadkowe badanie często powoduje niedokładne  wyniki, które media podają jako fakty.

 

To co niepokoi w ankietach twierdzących, że  70 proc. Amerykanów sprzeciwia się obaleniu Roe v. Wade, to liczba osób ujętych  w wynikach ankiety, które w rzeczywistości nie wiedzą, że sprawa dotyczy punktu  zwrotnego dla legalizacji procederu dzieci poczętych. - Winię dorosłych w domach  i media za to, że nie wyjaśniają, jak historyczną chwilą był kazus Roe v. Wade  dla naszego kraju i jaki jest prawdziwy zasięg ruchu obrony życia. To od  rodziców i wychowawców zależy, aby nasze dzieci rozumieli prawdziwe znaczenie  sprawy Roe v. Wade - powiedziała Penny Nance, prezes i dyrektor generalny  organizacji Concerned Women for America.

 

Także i ona zwróciła uwagę na dezinformowanie  opinii publicznej przez medialnych gigantów. - Kiedy widzimy takie rzeczy jak  Marsz dla Życia, gdy w połowie stycznia na ulice amerykańskich miast wylega  setki tysięcy ludzi aby upamiętnić ofiary aborcji, a media praktycznie to  ignorują, myślę, że nam, jako narodowi nie udało się przedstawić obu stron  dyskusji i rzetelnie poinformować opinię publiczną na ten temat – powiedziała  Penny Nance.

 

Nic nowego

 

Ale manipulowanie sondażami przez aborcyjnych  lobbystów nie jest niczym nowym. Opowiadał o tym podczas wizyty w Polsce kilka  lat temu były lobbysta aborcyjny dr Bernard Nathanson, który przyznał się do  uśmiercenia 75 tys. dzieci nienarodzonych.  Wśród najważniejszych sposobów na legalizację zabijania dzieci  poczętych w USA wymienił manipulowanie sondażami. - W 1968 roku wiedzieliśmy, że  uczciwe przeprowadzenie wśród Amerykanów ankiety na temat przerywania ciąży  oznaczałoby dla nas druzgocącą klęskę. Zdecydowaliśmy się więc działać inaczej:  posługując się środkami masowego przekazu, rozpowszechnialiśmy wyniki  przeprowadzanych przez nas rzekomo ankiet, twierdząc, że 50 lub 60 proc.  Amerykanów chce legalizacji przerywania ciąży - wyznał Nathanson.

 

Ponadto fałszowano dane na temat wielkości  tzw. podziemia aborcyjnego, wielokrotne zawyżając liczbę zgonów wśród kobiet,  które zdecydowały się na nielegalną aborcję. - Wiedzieliśmy również, że jeśli  dostatecznie udramatyzujemy sytuację, wzbudzimy dość sympatii, aby sprzedać nasz  program legalizacji sztucznych poronień. Dlatego sfałszowaliśmy dane na temat  nielegalnych zabiegów przerywania ciąży wykonywanych każdego roku w USA. Mass  mediom i opinii publicznej przekazywaliśmy informacje, że rocznie przeprowadza  się w Stanach ok. miliona aborcji, chociaż wiedzieliśmy, że naprawdę jest ich  ok. 100 tysięcy - mówił autor poruszającego filmu „Niemy Krzyk”.

 

O czym nie chcą wiedzieć  aborcjoniści

 

Obok manipulacji sondażami jedną z  najważniejszych technik wpływania na opinię publiczną jest ukrywanie prawdy o  negatywnych konsekwencjach procederu zabijania dzieci poczętych. O ile  amerykańskie media szeroko rozpisywały się o wspomnianych badaniach sondażowych,  to jednocześnie całkowicie zignorowały spotkanie ekspertów medycznych w Komisji  ONZ ds. Statusu Kobiet, w Nowym Jorku.

 

Zebrani z różnych krajów eksperci  przekonywali przedstawicieli ONZ, że z medycznego punktu widzenia aborcja nie  tylko nie może być traktowana jako instrument promowania zdrowia kobiet ale  ostrzegli, że dokonywanie jej zamiast pomóc kobietom może im bardzo zaszkodzić.  - Prawdziwa opieka medyczna zmniejsza śmiertelność matek, aborcja nie -  powiedziała dr Donna J. Harrison, dyrektor badań i polityki publicznej w  Amerykańskim Stowarzyszeniu Położnictwa i Ginekologii Pro-Life.

 

Lekarze zakwestionowali jako fałszywe  przyjęte przez zwolenników aborcji założenie, że rozwój opieki zdrowotnej i  respektowanie praw kobiet wymaga rozszerzenia zakresu aborcji. Podkreślili oni,  że ciąże - nawet te uważane za wysokiego ryzyka - nie oznaczają konfliktu między  potrzebami matki a dziecka. Dlatego zamiast zabijać dziecko, należy stosować  innowacyjne rozwiązania, które przysłużą się zdrowiu wszystkich  zaangażowanych.

 

Z kolei dr Eoghan de Faoite, członek zarządu  działającej w Irlandii Komisji na rzecz Wysokiej Jakości Macierzyńskiej Opieki  Zdrowotnej (Committee on Excellence in Maternal Healthcare), skrytykował  międzynarodowe ataki na obowiązujący w Irlandii zakaz zabijania dzieci  poczętych. Stwierdził – o czym milczą media głównego nurtu, że kraj ten ma jeden  z najniższych wskaźników zgonów matek wśród krajów rozwiniętych, i nie  odnotowuje się tutaj „wzrostu śmiertelności”, co można zaobserwować w innych  krajach zachodnich, które zalegalizowały ten odrażający proceder.

 

W swoim wystąpieniu oparł się na badaniach,  których wyniki przeczyły tezie, że legalizacja tzw. aborcji przyczyniła się do  zmniejszenia śmiertelności wśród matek. Na podstawie tych sprawozdań Komisja na  rzecz Doskonałości Macierzyńskiej Opieki Zdrowotnej oświadczyła, że aborcja nie  jest procedurą konieczną z medycznego punktu widzenia. De Faoite wyjaśnił, że  czasami konieczne jest dokonanie wyboru w sytuacji konieczności ratowania życia  matki, ale w takich przypadkach podejmowane są wysiłki, których celem jest  zarówno ocalenie życia dziecka, jak i matki.

 

Dalej idące wnioski przedstawił dr Elard Koch  z Centrum Medycyny Embrionalnej i Zdrowia Macierzyńskiego w Chile. Zaprezentował  on dane wykazujące na to, że po legalizacji tzw. aborcji, w krajach gdzie tego  dokonano nastąpił wzrost zgonów wśród matek. Wyjaśnił, że wzrost ten jest  spowodowany komplikacjami poaborcyjnymi, dodając, że delegalizacja w 1989 r.  aborcji w Chile zbiegła się ze spadkiem liczby zabójstw dzieci poczętych. Dr  Koch twierdził, że umieralność matek można skutecznie zmniejszyć nie poprzez  dokonywanie aborcji, lecz poprzez edukację, stosowanie zaawansowanych technik  porodowych i dostęp do wysokiej klasy personelu i dobrze wyposażonego  zaplecza.

 

Ponadto dr Harrison zwróciła uwagę słuchaczy  na niebezpieczeństwa związane ze stosowaniem pigułek poronnych, co prowadzi do  „wyższego odsetka powikłań poaborcyjnych”, które są „o wiele bardziej  niebezpieczne”. Zwróciła ona uwagę na fakt, że ich stosowanie często odbywa się  bez nadzoru lekarza. Jest to szczególnie niebezpieczne w krajach słabo  rozwiniętych, ponieważ – jak wyjaśniła - to, co byłoby powikłaniem na Zachodzie  „staje się śmiercią” w krajach rozwijających się. Wskazała w tym miejscu, że  brak dostępu do natychmiastowej opieki jest szczególnie niebezpieczny w takich  przypadkach, jak ciężki krwotok i tzw. aborcja częściowa.

 

Donna J. Harrison zwróciła uwagę na cynizm  aborcyjnych lobbystów, zauważając, że rozprzestrzenianie pigułek wywołujących  poronienie jest spowodowane tym, że „o wiele łatwiej rozprzestrzeniać je, niż  dokonywać aborcji chirurgicznej” oraz dlatego, że „taniej dla dostawcy aborcji  jest dostarczyć kobiecie pigułkę, niż opiekować się nią po zabiegu chirurgicznym  lub być dostępnym dla niej w przypadku, gdy pojawią się komplikacje”.

 

Promowanie procederu zabijania dzieci  poczętych w ramach polityki poprawy „zdrowia reprodukcyjnego” w krajach  rozwijających się jest w przekonaniu dr Harrison zarówno „niebezpieczne” jak i  „nieodpowiedzialne”. Ostrzegła ona, że spowoduje to „wzrost zgonów i powikłań  proaborcyjnych u kobiet”. Zgodziła się z dr Kochem, że nieporównanie lepszym  sposobem na zmniejszenie śmiertelności okołoporodowej jest skoncentrowanie się  na zapobieganiu powikłaniom, takim jak krwotoki, nadciśnienie i infekcje, mając  do dyspozycji wykwalifikowaną kadrę położniczą, odpowiednie zaplecze i opiekę  prenatalną.

 

 

Krzysztof Warecki, Christian Post,  CNA


Read more: http://www.pch24.pl/aborcyjne-lobby-zongluje-sondazami-i-ukrywa-prawde,13534,i.html#ixzz2OYlAi900

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Maryi Matki Kościoła

  Maryi Matki Kościoła Święto Maryi Matki Kościoła w 2024 roku obchodzone 20 maja. Polska wprowadziła je jako pierwsza w Europie Polska był...