USA: miażdżąca krytyka kard. R. McElroya, pragnącego akceptacji związków jednopłciowych

Falę oburzenia wywołała niedawna wypowiedź biskupa San Diego kard. Roberta McElroya nt. stosunku Kościoła do homoseksualizmu. Podobnie jak wcześniej kard. Jean- Claude Hollerich z Luksemburga, chciałby on zmienić nauczanie katolickie nt. ludzkiej seksualności, określić na nowo pojęcia grzechu i cnoty czystości, co miałoby w efekcie doprowadzić do akceptacji przez Kościół związków jednopłciowych. Kard. McElroya krytykuje popularny w USA duszpasterz i profesor o. Raymond J. de Souza wskazując, że wszystkie działania seksualne poza związkiem małżeńskim są złem, gdyż poważnie naruszają one relacje między wierzącym a Bogiem, czyli są grzechem śmiertelnym.
Zdaniem kard. McElroya, zmiana nauczania Magisterium miałaby nastąpić w wyniku zmiany tradycyjnego rozróżnienia miedzy „orientacją” a „czynem” oraz stworzenia jakichś nowych zasad (framework) co do rozumienia tego, „czym jest seks i grzech”.
W uchodzącym za „postępowy” dwutygodniku „National Catholic Reporter” o. Raymond J. de Souza SJ napisał artykuł pt. „Atak McElroya na nauczanie Kościoła dotyczące seksualności oznacza duszpasterską katastrofę”. Jezuita wskazał, iż kardynał podważa tradycyjną naukę Kościoła, że wszystkie działania seksualne poza związkiem małżeńskim są złem, gdyż poważnie naruszają one relacje między wierzącym a Bogiem, czyli są grzechem śmiertelnym”.
Zdaniem autora „rozróżnienie między orientacja a czynem nie powinno być czymś kluczowym w duszpasterstwie, ponieważ dzieli ono wspólnotę LGBT na tych, którzy wstrzymują się od działalności seksualnej i tych, którzy nie podejmują takich wysiłków. W centrum posługi duszpasterskiej powinna się natomiast znaleźć godność człowieka jako dziecka Bożego, które jest wspomagane w tej walce przez (łaskę) kochającego Boga”. Według publicysty to właśnie rozróżnienie miedzy orientacją a czynem podnosi godność człowieka i uczy go, jak unikać grzechu.
„Jako spowiednik powinien on (Mc Elroy) wiedzieć, jak ważne jest tego rodzaju rozróżnienie. Penitent, który mówi, że ma pokusy popełnienia grzechu cudzołóstwa, ale potrafi się im oprzeć, nie tylko nie popełnia grzechu, ale przeciwnie, wchodzi na drogę pielęgnowania cnoty (czystości). Natomiast penitent, który nawet nie popełnił czynu grzesznego, ale pragnął go uczynić, jest winien grzechu, choć może nie jest to grzech śmiertelny. Ale w wypadku penitenta, który dopuścił się cudzołóstwa, jest to grzech śmiertelny” – przypomniał autor nauczanie Kościoła w tej sprawie.
Zwrócił uwagę, że istnieje wiele grzechów związanych z seksem, m.in. pornografia, onanizm i cudzołóstwo. I tu właśnie rozróżnienia między orientacją, pragnieniem, czynem czy nałogiem maja kluczowe znaczenie. „Ciekawe, czego uczą w San Diego na kursach „Pre-Cana” (przedmałżeńskich dla katolików)?” – zapytał z przekąsem ks. de Souza. Wyraził przypuszczenie, że „jednak porusza się tam też temat współżycia przedmałżeńskiego i cudzołóstwa” i dodał, że „rozróżnienie miedzy orientacja a czynem odnosi się przecież nie tylko do homoseksualistów”.
„Wyrzucenie za burtę (jettisoning) nauczania katolickiego w tej dziedzinie prowadzi z jednej strony do odrzucenia sensu pielęgnowania czystości, z drugiej zaś do przyjęcia poglądu, że wspólnocie LGBT, jeśli nie jest ona zdolna do zachowania tej cnoty, należy głosić jakąś mniej wymagającą (lesser) Ewangelię” – stwierdził z ubolewaniem autor komentarza w piśmie.
Na zakończenie zwrócił uwagę, że artykuł kard. Mc Elroya, który – nawiasem mówiąc – po ukończeniu takich uczelni jak Harvard, Stanford, Berkeley i Gregorianom jest chyba jednym z najlepiej wykształconym hierarchą w całym Kościele katolickim, ukazał się w dniu, w którym Franciszek uznał za „elitarystyczną” Niemiecką Drogę Synodalną. „Czy kard. McElroy też zamierza zwrócić się w tę samą stronę?” – zapytał retorycznie amerykański jezuita.
Poglądy biskupa San Diego, a także podobne do nich wypowiedzi kontrowersyjnego kapłana amerykańskiego Jamesa Martina, skrytykował również m.in. arcybiskup-senior Durbanu w Republice Południowej Afryki kard. Wilfrid Fox Napier. Na swym koncie na Twitterze zamieścił on krótki komentarz zatytułowany „Czy to największa ironia dekady”, w którym napisał: „W miesiąc po śmierci [papieża-seniora Benedykta XVI – KAI] te słowa ówczesnego kardynała Ratzingera z 1986 [nadal] ostrzegają biskupów przed «tymi programami, które w istocie próbują wywierać nacisk na Kościół, aby zmienił on swe nauczanie, choć niekiedy usiłuje się temu zaprzeczać»”.
Kardynał z RPA przywołał w tym kontekście list ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josepha Ratzingera z 1 października 1986 do biskupów Kościoła katolickiego nt. opieki duszpasterskiej nad osobami homoseksualnymi. „Uważne zapoznanie się z publicznymi oświadczeniami i działaniami wspierającymi takie programy ujawnia wyrachowaną dwuznaczność, przez którą próbuje się wprowadzić w błąd duszpasterzy i wiernych” – napisał wówczas kard. Ratzinger.
Kard. Napier przypomniał, że „nie ma żadnej podstawy, aby przystosowywać lub przeprowadzać analogie, nawet odległe, między związkami homoseksualnymi a Bożym planem nt. małżeństwa i rodziny”.
KAI / oprac. PR
Kardynał Tobin krytykuje pomysł kardynała McElroya. Chodzi o diakonat kobiet i Komunię dla homoseksualistów

Synod o Synodalności nie powinien służyć do tego, by wprowadza w Kościele konkretne zmiany w nauczaniu. Trzeba przyjąć, że nasza wiara winna oświetlać politykę, nie odwrotnie. Mówił o tym amerykański kardynał Joseph Tobin, odpowiadając tym samym na idee innego kardynała z USA, Robert McElroya.
Kilka dni temu opinią katolicką na całym świecie wstrząsnął amerykański kardynał Robert McElroy, człowiek bliski papieżowi Franciszkowi. Kardynał opowiedział się z wprowadzeniem diakonatu lub kapłaństwa kobiet oraz za dopuszczaniem do Komunii świętej rozwodników i homoseksualistów żyjących w związkach. Miałby zostać do tego wykorzystany Synod o Synodalności.
Z takim stanowiskiem nie zgadza się inny kardynał z USA, Joseph Tobin. Jego zdaniem Synod o Synodalności nie powinien prowadzić do takich zmian. – Są pewne głosy, które wskazują na konieczność zmiany nauczania Kościoła. Nie sądzę jednak, żeby taki był cel papieża w związku z całym tym procesem – stwierdził purpurat w rozmowie z portalem Cruxnow.
Według Tobina jest w zrozumiałe, że wielu wiernych oczekuje, iż Synod o Synodalności doprowadzi do konkretnych zmian. Zdaniem purpurata nie o to jednak tutaj chodzi. – Synodalność jest sposobem bycia Kościołem i mam nadzieję, że nie zostanie zakończony; że nauczy nas, jak mamy w przyszłości ze sobą współpracować – stwierdził.
Według kardynała ważne jest to, by na gruncie procesu synodalnego przezwyciężyć podziału polityczne w Kościele. Chodzi mianowicie o to, by nasze stanowisko polityczne kształtować w świetle wiary – a nie odwrotnie, to znaczy wiarę w świetle stanowiska politycznego.
Źródło: Katholisch.de
Pach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz